27.05.2015

Rozdział 187

Michał musiał dużo obgadać z Antigą, bo niedługo miał wrócić do treningów. Będzie mi go brakowało, ale cóż. Sama wybrałam sobie życie ze sportowcem. Trochę mi się nudziło, więc postanowiłam zejść do restauracji. Napisałam Michałowi smsa, gdzie jestem, gdyby wrócił przede mną. Zgłodniałam, a Pola podzielała mój pomysł. Po upewnieniu się, że zamknęłam drzwi ruszyłam w kierunku schodów. Zeszłam na dół i skierowałam się do restauracji. Będąc w holu zauważyłam coś, co mnie przestraszyło. Kamila kręciła się w okolicy recepcji. Spytała o coś recepcjonistkę, ale ta raczej nie udzieliła jej informacji, bo była niezadowolona. W pewnym momencie zza zakrętu wyłonił się Kubiak. Kierował się w stronę restauracji, więc pewnie odczytał moją wiadomość. Wańczyk jak na skrzydłach do niego podbiegła. Mój chłopak był nieźle zaskoczony jej obecnością. Dziewczyna zaczęła coś gadać jak najęta, a Misiek był coraz bardziej wściekły z każdym jej wypowiedzianym zdaniem. Widać ich rozmowa przerodziła się w kłótnię. Wolałam pozostać niezauważona, więc do restauracji udałam się od drugiej strony.  Zamówiłam sobie coś, gdy podeszła do mnie kelnerka i czekałam. Byłam trochę zniecierpliwiona, bo Michał długo nie przychodził. Wiedziałam, że Kamila znowu zwiastuje kłopoty. W ostateczności siatkarz do mnie nie dołączył. Zjadłam więc posiłek sama i wróciłam do pokoju. Bardzo się martwiłam, przez co moja córka także była niespokojna. Przez chwilę myślałam, że zwrócę ten obiad, ale nudności ustąpiły, gdy wypiłam szklankę wody. Po kilku minutach, gdy postarałam się uspokoić, to wróciłam do pokoju. W holu nie zauważyłam Michała, ani tym bardziej Kamili. Na szczęście narzeczony znajdował się w naszym tymczasowym lokum. Stał przed oknem i wpatrywał się w widok za nim. Był jakiś zamyślony i chyba nawet nie usłyszał, że weszłam.
  - Nie przyszedłeś do mnie – oznajmiłam, dając znać o swojej obecności. Odwrócił się i wyglądał, że czymś się wcześniej denerwował.
 - Nie byłem głodny. Coś dziwnie wyglądasz.. – zmartwił się. Usiadłam na łóżku, bo te nerwy mi ewidentnie nie służyły.
 - Zapytam wprost – spojrzałam na niego. – O czym rozmawiałeś z Kamilą?
 - Co? Skąd…
 - Widziałam po prostu.
Westchnął i usiadł obok.
 - To nie ma najmniejszego znaczenia. Już sobie poszła i mamy święty spokój – odparł.
 - Ale Michał, ja widziałam, że wy się mocno kłóciliście – popatrzyłam mu w oczy. – Obiecałeś być ze mną zawsze szczery.
 - To nic takiego…
 - Michał –warknęłam.
 - Po prostu przyszła i zaczęła cię obrażać, więc nie mogłem jej na to pozwolić i dlatego była ta kłótnia. Uznała, tak jak Monika, że to nie moje dziecko i z nią byłbym szczęśliwszy. Ale twardo dałem jej do zrozumienia, że nie ma tu czego szukać.
Spuściłam wzrok.
 - Dlaczego niektórzy nie mogą nam po prostu dać świętego spokoju? – zapytałam cicho. – Pola jest naprawdę tak samo twoja, jak moja. Co ich to obchodzi?
Siatkarz objął mnie mocno i pocałował czule w czubek głowy.
 - Przyznam, że się wkurzyłem. Nie wiem, dlaczego innym tak nie pasuje nasze szczęście, ale na przekór będziemy szczęśliwi dalej.
 - Cieszę się, że cię mam, Misiu – przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. Więcej mi w tym momencie nie trzeba było.

Wieczorem już w lepszym nastroju wybraliśmy się do Ergo Areny. Najlepsze było to, że jechaliśmy autobusem razem z kadrą. To było cudowne móc znów z nimi jechać na mecz. Jak zwykle coś się śmiali, wygłupiali, a Igła komentował wszystko, kręcąc kamerą. Poczułam, że bardzo brakuje mi pracy jako fotografa reprezentacji. Poprzednie wakacje były najlepszymi w moim życiu. Miałam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś wrócić na to stanowisko.
Po otrzymaniu naszych przepustek ruszyliśmy na halę. Zajęliśmy miejsca i obserwowaliśmy chłopaków, jak się rozciągali. Niedaleko nas usadowił się Ignaczak, więc co chwilę się do nas szczerzył, czy robił głupie miny. Kręciłam tylko głową z politowaniem.
 - Kogo moje oczy widzą – usłyszeliśmy znajomy głos. Podnieśliśmy wzrok i zobaczyliśmy Kubę Jarosza, który stał z synem na rękach i żoną obok. Przywitaliśmy się ze znajomymi.
 - Kacperek, jaki ty już duży jesteś – chwyciłam malca za rączkę. Wyczuł, że się o nim mówi, więc uśmiechnął się uroczo.
 - Po tatusiu – odparł skromnie rudy.
 - Pięknie wyglądasz, Blanka – przyznała Agnieszka. – Kiedy rozwiązanie?
 - Termin za 2 tygodnie – odparł Michał, obejmując mnie w pasie.
 - Ja od pierwszego dnia w Spale wiedziałem, że oni będą razem – rzucił atakujący do swojej wybranki. Spojrzałam na niego z politowaniem.
 - Ty tak samo jak reszta bałeś się, że się pozabijamy.
Jaroszówna się zaśmiała.
 - Wcale, że nie – oburzył się.
 - Mniejsza o to, co było – machnął ręką mój narzeczony.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale najmłodszemu Jaroszowi zaczęło się nudzić, więc musieliśmy się pożegnać. Miło było znów zobaczyć tego przyjaznego rudzielca wraz z rodzinką.

Polacy nie rozpoczęli meczu dobrze. Dali się ograć Irańczykom do 17. Ich gra wyglądała dokładnie tak samo jak tydzień wcześniej na wyjeździe. Nie podobało mi się. Zresztą żadnemu polskiemu kibicowi się to nie podobało. W drugim secie zaczęła się ta gra już bardziej kleić i ostatecznie na przewagi udało nam się go ugrać, więc był remis. Pozostałe sety grali jak równy z równym. Jednakże w końcówkach więcej spokoju i opanowania prezentowali biało-czerwoni, więc 3 punkty zawędrowały na nasze konto. Wystarczyło wygrać  2 dni później i wciąż byliśmy w grze o awans do Final Six. Z uśmiechami na twarzach podeszliśmy do Igły, który już nas wypatrywał, stojąc przy bandzie.
 - Opcja z dwoma Libero widać się opłaca – zaczął mój narzeczony. – Świetny mecz.
 - Dzięki. Bałem się, że chłopaki po pierwszym secie już go w głowach przegrali, więc musiałem trochę zainterweniować – odparł Ignaczak.
 - Widziałam właśnie, że zawzięcie coś im tłumaczyłeś – uśmiechnęłam się. – Ale opłacało się.
 - Może ty trenerem już zostań albo jakimś motywatorem? – zaśmiał się Michał.
 - Ale ty będziesz moją prawą ręką – wyszczerzył się.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, ale w końcu przyszła na nas pora. Byłam zmęczona i marzyłam tylko o łóżku. Gdy byliśmy już w naszym hotelowym pokoju, to jako pierwsza zajęłam łazienkę, a następnie szybko wskoczyłam pod kołdrę. Zasnęłam dość szybko, ale pamiętałam jeszcze, że dołączył do mnie Kubiak, oplatający mnie ręką w pasie.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Michał jeszcze spał. Chwilę zajęło mi wstanie z łóżka, bo kiedy jest się wielką ciężarówką, to przychodzi to z trudnością. Pola też się obudziła, bo jak zwykle zaczęła swoje harce. Skrzywiłam się, bo z dnia na dzień coraz bardziej mnie to męczyło. Cieszyłam się, że już niedługo poród, ale z drugiej strony wtedy też nie będę pełna energii. No cóż, jak mus to mus. Ogarnęłam się jakoś w łazience i ubrałam (link). Wróciłam do pokoju, a Kubiak dalej spał. Ale czemu tu się dziwić, skoro była 6 rano. Wyszłam więc na balkon i usiadłam wygodnie na leżaku. Widok był piękny. Fajnie byłoby w przyszłości mieszkać w takim miejscu. W ostatnim czasie polubiłam takie leniuchowanie, bo niestety duży brzuch i brak sił mi nie pozwalał na nic innego. Miałam nadzieję, że po porodzie szybko wrócę do formy, bo opieka nad takim maluchem, to nie są wakacje i będę zapierdzielać 24 na dobę i 7 dni w tygodniu. Praca na kilka etatów po prostu. Pogłaskałam się po owej części ciała, w której mieszkała ta urocza, mała osóbka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kiedy byłam w tym miejscu rok wcześniej, to byłam kompletnie inną osobą. W sumie mogłam powiedzieć, że nareszcie dorosłam. Miałam swój charakterek dalej, bo taki był już mój urok, a ciążowe hormony, które we mnie buzowały jedynie go wzmacniały, ale psychicznie przeszłam ogromną zmianę. Zaczęłam myśleć w innych kategoriach. Stałam się bardziej odpowiedzialna, bo ode mnie zależałam już nie tylko ja, ale i Pola, no i Michał. On też bardzo się zmienił, co podkreślam dość często. Gdyby ktoś w chwili tego meczu, na którym został wygwizdany, a przy okazji się poznaliśmy, powiedział, że nasze życie tak się potoczy, to bym go wyśmiała. Bo kto by się spodziewał, że w naszym przypadku także sprawdzi się powiedzenie: ‘’Kto się czubi, ten się lubi’’. Tylko, że my nie tylko się czubiliśmy. My się nienawidziliśmy. Ale jak to mówią, od nienawiści do miłości jeden krok, czy jakoś tak.
 - Tutaj się schowałaś – usłyszałam nad sobą. Uśmiechnęłam się do narzeczonego.
 - A co, przestraszyłeś się, że wyczyściłam ci konto, sprzedałam mieszkanie i uciekłam za granicę, zmieniając nazwisko, żebyś nie mógł mnie znaleźć? – wyszczerzyłam się.
 - Kotek, z tym brzuchem to ty byś ewentualnie mogła na sam dół w tym czasie zejść – pokręcił głową, a ja prychnęłam oburzona. – Czemu już nie śpisz tak w ogóle?
 - Nie chcę marnować takiej ładnej pogody i tych widoków – spojrzałam przed siebie. – W Żorach tego nie mamy.
 - Ale w Ankarze będą one bardzo zbliżone – zaśmiał się. – Ogarnę się i zejdziemy na śniadanie.
 - Nie musisz się spieszyć. O dziwo nie jestem jeszcze głodna.
 - Nowość – rzucił cicho, ale doskonale wiedział, że słyszę. Wredna menda. Uwielbiał mnie denerwować.

Na dole w restauracji spotkaliśmy całą kadrę siatkarzy. Kelnerzy wręcz biegali między stolikami, usługując naszym biało-czerwonym. Ci to mają iście królewskie traktowanie. Usiedliśmy z Michałem przy stoliku z Krzyśkiem i Andrzejem. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi.
 - Jakie plany na dziś, Kubiaczki? – zagadał Libero.
 - Właśnie, jakie plany na dziś? – spojrzałam na Kubiaka.
 - Myślałem, że poleżymy trochę na plaży, bo ty i tak za bardzo chodzić nie będziesz – stwierdził.
 - Ale przeszłabym się gdzieś zdjęcia porobić – zrobiłam smutną minkę.
 - Dobra, coś się wymyśli – mrugnął okiem i zaczął jeść jajecznicę.
 - A co powiecie na towarzystwo kilku siatkarzy? – Wrona poruszył brwiami.
 - Jeżeli masz na myśli siebie i Krzyśka… - zaczęłam się teatralnie krzywić, by po chwili zaśmiać się, widząc ich miny.
 - Teraz się śmiejesz, nabijasz, a potem zobaczymy kto się będzie śmiał, jak zadzwonisz z tekstem: Kochany Krzysiu, czy zechciałbyś zostać ojcem chrzestnym Poli? – powiedział urażony Ignaczak.
 - A kto cię w ogóle prosić będzie na ojca chrzestnego? – zapytał Michał.
 - No szczyt bezczelności! A kto was niby wyswatał?! Powinniście się mi odwdzięczyć!
 - Ile razy mamy mówić, że sami się wyswataliśmy?
 - Andrzeju, wychodzimy! Ja z tymi ludźmi nie będę siedzieć przy jednym stole. Ba, w jednym pomieszczeniu z nimi już mi się duszno robi! W powietrzu unosi się ten okropny zapach niewdzięczności i zdrady – prychnął, strasznie mnie rozbawiając.
 - Ale jeszcze nie skończyłem jeść – jęknął Andrzej.
 - Jak ty możesz jeść w takiej chwili, kiedy oni mnie tak traktują?!
 - Bo jestem głodny?
 - Brak zrozumienia w tej dzisiejszej młodzieży – pokręcił głową. – Nie wiem, co to będzie w tym kraju, kiedy mnie zabraknie.
 - Przecież ty nieśmiertelny jesteś – mruknął Kubi cicho pod nosem.
 - Jeszcze szydzi ze mnie bezczelnie!
 - Dobrze, możesz zostać chrzestnym Poli – westchnęłam, chcąc zjeść normalnie śniadanie, a nie dusząc się ze śmiechu.
 - Ale – zaczął Misiek, ale wcisnęłam mu do buzi kromkę chleba. Zmrużył oczy i przeszył mnie spojrzeniem.
 - Serio? Ale wiesz, ja to muszę przemyśleć, przenegocjować z Iwonką. Bo to jednak duża odpowiedzialność, bo na mnie spadnie obowiązek wychowania jakiego takiego tego dziecka, bo wy to wiadomo jacy jesteście i dobrze, że chociaż ojciec chrzestny ogarnięty w miarę będzie – Igła zaczął nawijać jak katarynka.
 - Igła, czy Ty dasz nam w końcu zjeść?! – zdenerwował się już lekko Andrzej.
 - Jejku, ale ty nerwowy od rana – mruknął niezadowolony.
Wtedy nastała cisza przy naszym stoliku. Wprowadził ją sam szanowny Andrzej vel Król Selfie Pierwszy.


_______________________

Wybaczcie moją nieobecność na drugim blogu, ale natchnęło mnie i napisałam kilka rozdziałów do historii Blanki i przez to nie było czasu na Zuzę :/
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Już się nie mogę doczekać aż Pola przyjdzie na świat *-* Rozdział suuuper i wybaczam twoją nieobecność xD
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ja mam nadziej, że szybko coś na Zuzę dodasz, bo bardzo nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    A co do Blanki to bardzo fajnie poczuć atmosferę tych wakacji z siatkarzami. Jak czytałam opis meczu to tak się zastanowiłam co tu się dzieje. Bo przecież ostatnio nie było żadnego meczu jeszcze. Bo to dopiero jutro.
    Serdecznie zapraszam na 3 rozdział http://oszukac-milosc.blogspot.com
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja zawsze niecierpliwie czekam na kolejny, no ale czekam <3
    nieobecność spoko, nadrobisz :D
    rozdział super, a fragment "Andrzej vel Król Selfie Pierwszy" rozwalił mnie na maksa :D
    milutko, że sielanka nadal trwa, ale według mnie zwiastuje to tylko burzę... w każdym razie cieszę się, że na razie jest ok :)
    no i czekam oczywiście na Polę <3
    jakbyś miała ochotę, to zapraszam na historię Andrzeja i Asi :)
    dopiero coś zaczyna się między nimi dziać :)
    http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
    Buziaki i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też najbardziej rozwalił tytuł Andrzeja xD W ogóle cały fragment ze śniadania, a najbardziej teksty Igły "Szczyt bezczelności!"
    xD Zresztą, już sie chyba każdy przyzwyczaił, że jak jest Igła to jest fun ;D
    U mnie dzisiaj pojawi się nowy więc już teraz zapraszam ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Spokojnie :D Ja zaczekam, bo podejrzewam, że prowadzenie 2 blogów jest cholernie ciężkie ( już jeden blog to wyzwanie :P)
    Końcówka najlepsza :D Aż się zachłysnęłam herbatą czytając to, bo śmiać mi się chciało :* Poprawiłaś mi humorek :D. Takie przeczucie miałam, że w tym rozdziale zacznie się poród,a tu lipa :(. Blanka cały szpital, jak i nie miejscowość, w której będzie rodzić, postawi na nogi :D Już się nie mogę doczekać ! Polciak w 100 % odziedziczy cechy po rodzicach :D <3
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Misiek nie pozwolił Kamili obrażać swojej ukochanej. Miło spędzają czas wśród swoich bliskich znajomych. Igła to potrafi poprawić humor obraził się za to iż nie chcą aby był ojcem chrzestnym Poli.

    OdpowiedzUsuń