22.05.2015

Rozdział 186

Rehabilitacja Michała miała się coraz lepiej. Cieszyliśmy się z tego oboje, ponieważ to oznaczało dobry humor u przyjmującego. Zapewne w niedalekiej przyszłości wróci do treningów, więc zostanę ponownie słomianą wdową. Na początku lipca był jednak jakiś dziwny. Czułam na kilometr, że coś kombinuje. Przestraszyłam się, bo po kontrolnej wizycie u lekarza został w gabinecie i długo z nim rozmawiał. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi. Uspokajał mnie tylko, że nic złego się nie dzieję i z Polą jak najbardziej okej. Nie sprawiło to jednak, ze się uspokoiłam. W końcu zagadka sama się rozwiązała.
 - Lecimy do Gdańska – wyszczerzył się.
 - Co? Jak to? – zdziwiłam się.
 - Wszystko załatwiłem. Lot mamy jutro rano, więc w południe będziemy już nad morzem. Hotel wynajęty, a wieczorem mecz. Lekarz powiedział, że nie ma przeciwwskazań, bo lot nie jest długi, a klimat nad morzem powinien ci wręcz pomóc – wyjaśnił.
Przez chwilę przetrawiałam w głowie jego słowa, aż w końcu pisnęłam i ucieszona rzuciłam mu się na szyję.
 - To wspaniale! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – pocałowałam go szybko.
 - Więc teraz rusz swój piękny tyłeczek i chodź się pakować – zaśmiał się.
 - Jasne! Ale czekaj… - przystanęłam i popatrzyłam na niego przerażona. – Ja nie mam stroju kąpielowego! Musimy szybko jechać do galerii.
 - Co? Przecież masz – zdziwił się. – I to nie jeden.
 - Zauważ, że dupa mi urosła – mruknęłam. – U góry tez mi urosło to i owo.
 - Górną część zauważyłem – poruszył charakterystycznie brwiami.
 - Więc rusz dupę i jedziemy na szybkie zakupy!
 - Ta, szybkie… - wymamrotał pod nosem i wziął kluczyki ze stolika. Wzięłam torebkę i podążyłam za przyjmującym. O dziwo nie było tak źle jak myślałam i jak obawiał się Misiek. Szybko znalazłam ładny strój kąpielowy, a nawet dwa (link) (link) więc je kupiłam.  
 - Ładnie ci w tych kropeczkach – przyznał Michał. – I nawet długo nie marudziłaś przy kupowaniu. Jest sukces, Kamińska!
 - Spadaj – wystawiłam mu język, bo wiedziałam, że się ze mnie nabija. – Chodź, jeszcze do dwóch sklepów wejdziemy.
 - Ale przecież masz już stroje…
 - Ale kilka nowych ubrań też by się przydało – wyszczerzyłam się i pociągnęłam go za rękę do sklepu.

Byłam tak podekscytowana perspektywą wakacji i bycia na meczu biało-czerwonych, że przez pół nocy wierciłam się z jednego boku na bok, bo nie mogłam zasnąć. Michał zaczął mi nawet grozić, że pójdę spać do gościnnego, bo mu sen zakłócam. Pff, też mi coś. Zmrużyłam oczy chyba tylko na jakieś 3 godziny. O 5 miałam już pobudkę, bo Pola się wyspała. Nie mając, co robić, to wstałam i poszłam do łazienki. Mogłam przynajmniej powoli i w spokoju się ogarnąć i doprowadzić do w miarę jakiego takiego wyglądu. Wzięłam prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, ubrałam (link) i zrobiłam lekki makijaż, czyli tak jak zawsze. Zajęło mi to ponad godzinę. Gdy wyszłam z łazienki, to akurat Michał schodził zaspany z góry. Cmoknęłam go na powitanie.
 - Coś ty taki niewyspany? – zaczęłam.
 - Bo ktoś się wiercił i mi przeszkadzał – mruknął.
 - Ciekawe kto był taki okrutny? – zaśmiałam się i poszłam do kuchni.
 - Grabisz sobie – pokręcił głową i zniknął za drzwiami pomieszczenia, które wcześniej opuściłam.
Zrobiłam nam śniadanie, które razem skonsumowaliśmy. Sprawdziłam jeszcze raz, czy na pewno wszystko mamy i mogliśmy opuścić mieszkanie. Michał zostawił samochód na strzeżonym parkingu na lotnisku w Katowicach. Akurat, kiedy weszliśmy do holu, to podawano informację, iż pasażerowie lecący do Gdańska mogą już kierować się do wejścia numer jakiś tam. Zostawiliśmy walizki, gdzie trzeba i z bagażem podręcznym ruszyliśmy w odpowiednim kierunku.
Podróż minęła bardzo szybko. Tak, jak Michał powiedział, w południe byliśmy już nad Bałtykiem. Taksówką skierowaliśmy się do hotelu, przed którym stał znajomy nam obojgu autobus kadry. Już przed wejściem natknęliśmy się na pierwszych znajomych, a mianowicie Igłę i Wronę.
 - Oo, Kubiaki wreszcie dotarły – zaśmiał się Libero.
 - Ciebie też miło widzieć, Krzysiu – odparł z uśmiechem mój narzeczony. Przywitaliśmy się z siatkarzami, którzy zaproponowali, że odprowadzą nas do pokoju, a potem pójdziemy wszyscy się przejść na coś do jedzenia. Właściwie to ja zaproponowałam to jedzenie, bo mój żołądek się tego domagał.
Zjedliśmy tzw. Lunch, po którym wybraliśmy się na spacer na plażę. Ja jak i mój wspaniały przyjaciel Krzysztof zabraliśmy nasze ukochane lustrzanki, więc cała podróż została udokumentowana.
 - Czy wam nie szkoda pamięci na milion ujęć mojej twarzy? – irytował się Kubi.
 - Ależ skarbie, ja tylko chcę pamiątkę – wyszczerzyłam się, cykając mu kolejne z zaskoczenia zdjęcie.
 - Ależ skarbie, będziemy cię mieć czym szantażować – zaśmiał się Krzysiek, parodiując mój ton.
 - Ciiii! To był sekret! – uderzyłam go lekko.
 - A żeby ci ta ręka uschła! – skrzywił się.
 - Chude to takie, więc pewnie uschnie – stwierdził Andrzej. – Zrobimy sobie selfie z kija?
 - Tak! – krzyknęliśmy równocześnie z Ignaczakiem. Jedynie mój narzeczony nie podzielał tego entuzjazmu.
 - Z kim ja żyję – pokręcił głową.
 - Nie marudź, tylko chodź do selfie – pociągnęłam go za rękę.
 - I mówi to ta, która nie znosi jak się jej zdjęcia robi .
 - Bo selfie to co innego – wystawiłam mu język. – Tylko Andrzejku, zrób tak żebym nie wyglądała jak hipopotam.
 - Jasna sprawa – odparł i umieścił swojego smartfona na kiju. Wystawił go przed siebie i kazał nam powiedzieć ‘’cheeeeeese’’. Mówiąc to wyszliśmy jak banda idiotów, więc przy następnym ujęciu po prostu się uśmiechnęliśmy.
 - A wy gołąbeczki nie chcecie ładnej fotki na tle morza? Wujcio Krzysio może wam cyknąć – wyszczerzył się Igła. Spojrzeliśmy z Kubim na siebie.
 - W sumie to dobry pomysł – powiedział mój narzeczony. – Nową tapetę sobie ustawię.
 - Ale rób tak żebym nie wyszła jak hipopotam! – odparłam.
 - Ciągle to powtarzasz i nigdy nie wychodzisz jak hipopotam – Misiek przewrócił oczami.
 - Wiesz co, Krzysiu? Ja jednak nie chcę te sesji, bo on mnie za bardzo irytuje!
 - Prawdę mówię przecież – ponowił ruch gałkami ocznymi. – Cicho już bądź.
Nie zdążyłam zareagować, bo zamknął mi usta pocałunkiem. W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk spustu migawki, co oznaczało, iż kochany Krzysiu zrobił nam zdjęcie. Nie zareagowaliśmy na to, dalej się całując. Kubiak objął mnie w pasie, a ja oplotłam mu ręce wokół szyi.
 - Ej, bo już mam dużo takich ujęć. Możecie coś zmienić? – usłyszeliśmy Krzyśka. – No weźcie, proszę..
 - Niektórzy tu są singlami – chrząknął znacząco Andrzej.
 - A niektórzy mają żony gdzieś na Podkarpaciu.
Chwila ciszy.
 - Czy wy nas w ogóle słyszycie? – zapytał środkowy. W końcu się odsunęliśmy od siebie. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc głęboko w oczy mojego ukochanego. On zrobił to samo. Odgarnął zabłąkany kosmyk z mojej twarzy i włożył mi go za ucho.
 - Ooo i tu mam genialne ujęcia! Jak je pokażę Szamponowi, to się schowa! To ja jestem najlepszym fotografem, a nie on – Igła roześmiał się złowieszczo, jak te czarne charaktery na filmach. Spojrzeliśmy wszyscy na niego jak na chorego psychicznie.
 - Przepraszam za niego – zaczął najwyższy z nas. – Zapomniał biedak wziąć leków.
 - Jakich leków? – Igła nie za bardzo ogarniał.
 - Ciii, spokojnie. Musisz je brac, bo inaczej ci panowie znowu cię zabiorą do pokoju bez klamek.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Tylko Libero był obrażony, że z niego żartujemy.

Obecni kadrowicze w niedługim czasie zabrali się do hotelu, bo musieli się stawić na obiedzie. Ja z Michałem tego nie musieliśmy zrobić, więc trzymając się za ręce, ruszyliśmy na spacer po plaży. Doszliśmy też w miejsce, w którym rok temu wyznaliśmy sobie miłość.
 - Piękne wspomnienia – westchnął Michał, obejmując mnie w pasie.
 - A od kiedy ty się taki sentymentalny zrobiłeś? – zaśmiałam się.
 - A wiesz, że nie wiem?
 - Starzejesz się, Miśku – cmoknęłam go w policzek. Posiedzieliśmy chwilę przy znajomych skałkach i ruszyliśmy w kierunku hotelu.

To kogo spotkaliśmy w drodze powrotnej na mieście bardzo nas oboje zaskoczyło.
 - Cześć – powiedziała nieśmiało równie zaskoczona Kamila. Również się przywitaliśmy, a ja mocniej ścisnęłam rękę Michałowi. – Dawno się nie widzieliśmy.
 - No trochę – mruknęłam.
 - Widzę, że u was się pozmieniało – zerknęła na mój brzuch.
 - No tak. Lada chwila zostaniemy rodzicami – powiedział Michał, nie kryjąc szczęścia z tego powodu. – A u ciebie co słychać?
 - W porządku – wzruszyła ramionami. – Po wyjeździe z Jastrzębia pojechałam do Warszawy. Zatrudnili mnie w fajnej firmie i miesiąc temu zaproponowali mi przeniesienie do oddziału w Gdańsku, więc skorzystałam. A wy na wakacje pewnie?
 - Dokładniej to na mecz – sprecyzowałam.
 - Ale wakacje również – dodał Misiek. – Wybacz, ale się spieszymy.
 - Miłego urlopu życzę. Pa.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku hotelu.
 - Nie sądziłam, że ją jeszcze spotkam – stwierdziłam.
 - Ale to była tylko chwila. Spokojnie, kotek – pocałował mnie w skroń.
 - Po prostu nie przepadam za nią i tyle – wzruszyłam ramionami.
 - To było dawno, a teraz liczysz się tylko ty i Pola. Nie zapominaj – popatrzył mi głęboko w oczy. – Kocham cię.
 - Ja ciebie też, Miśku – cmoknęłam go w policzek i już w lepszym nastroju pokonałam dalszą drogę.

Musiałam przyznać, że ten spacer trochę mnie zmęczył. W dodatku nie wiem czemu, ale pojawienie się Kamili podniosło mi ciśnienie. Wystarczył sam jej widok, głos bym się zdenerwowała, a raczej zasmuciła. Przypomniałam sobie, jak cierpiałam przez nią, gdy odebrała mi miłość mojego życia. Nie było kolorowo. W dodatku już wtedy byłam w ciąży i gdybym jednak się z Michałem nie zeszła, to byłabym samotną matką. Nieźle namieszała swoim pojawieniem się na Śląsku. Bałam się, że ponowne jej pojawienie także namiesza. Być może byłam przewrażliwiona, ale obawiałam się jej tak samo, jak Moniki.
 - Trzymaj – usłyszałam w pewnym momencie i zobaczyłam nad sobą butelkę wody mineralnej, którą trzymał Kubiak. Spojrzałam na niego zdziwiona.
 - Przecież nie prosiłam o wodę – powiedziałam.
 - Ale sam zauważyłem, że się zmęczyłaś tym wypadem, więc pewnie trochę ci ona pomoże.
Podziękowałam spojrzeniem i upiłam spory łyk. Faktycznie trochę mi to pomogło. Poczułam lekkie orzeźwienie. Siatkarz usiadł koło mnie na łóżku.
 - Mogę skoczyć na chwilę do Stefana?
 - Dlaczego mnie pytasz o zgodę? – byłam zaskoczona.
 - Wolę się zapytać i upewnić, że nie zaczniesz mi tu nagle rodzić – zaśmiał się.
 - Jakby co, to w każdym zakątku tego hotelu usłyszysz, że się zaczęło – puściłam mu oczko.

 - Postaram się być niedługo – pocałował mnie czule w czoło i wyszedł. Dopiłam resztę wody, bo widać jej potrzebowałam bardziej, niż myślałam. Michał to jednak jest kochany i wie, że czegoś potrzebuję zanim sama na to wpadnę. Ale oczywiście nie powiem mu tego, bo chodziłby dumny przez cały tydzień i życia bym nie miała. Musiałabym wysłuchiwać, jaki on to wspaniały i kochający. No przecież ja to wszystko wiem!

_________________

Wyjazd do Gdańska to tak spontanicznie wymyśliłam, bo nie miałam pomysłu i w sumie jest to taki zapełniacz żeby coś było wgl xD a Kamila to kompletnie planowana nie była i aż sama się sobie dziwię, że o niej napisałam.. przynajmniej macie co czytać :P
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Uu..mam tylko nadzieje ze ta Kamila znow miedzy nimi nie namiesza..i w ogole to sie nie moge doczekac jak Blanka bd rodzila Pole :P cos czuje ze caly szpital bd postawiony na nogi :p i przez Miska i przez Blanke :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sobie próbuje wyobrazić co to będzie gdy Blanka zacznie rodzić. Współczuje pacjentom tego szpitala, bo to wiadome, że będzie on postawiony cały

    OdpowiedzUsuń
  3. super super super :3
    uwielbiam czytać tego bloga, jak i każdego innego Twojego autorstwa :3
    zapraszam także na coś nowego w moim wydaniu :)
    http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
    tym razem w roli głównej Wronka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział zapraszam do siebie na 6 http://moje-nowe-zycie-wsrod-siatkarzy.blogspot.com/ i na 32 co pisze z koleżanką http://nauczmy-sie-zyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wakacje dobrze im zrobią. Całej trójce :D Mam nadzieję ze cos ciekawego się przytrafi w Gdańsku ^^ Oczywiście mam na myśli coś dobrego, a nie np. poród ! Hahaha nie mogę się doczekać następnych rozdziałów bo bardzo się stesknilam za twoimi blogami :* Mam nadzieję ze matury poszły rewelacyjnie ? :)
    Pozdrawiam Dooma :)
    PS. Jeżeli dalej czytasz historię Dominiki i Zbyszka to serdecznie zapraszam na nowy rozdział :*
    http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Spontaniczne wypady sa najlepsze moja droga :D zazdroszcze im tych wakacji, bo musze czekac do 12 czerwca ;x
    Zaczelam sie zastanawiac, czy Blanka aby na pewno nie zacznie zaraz rodzic.. :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyad do Gdańska fajna rzecz :D Mnie najbardziej rozwalił ten moment. Czytałam go kilka razy i nie mogłam przestać cieszyć gęby xD
    "- Ej, bo już mam dużo takich ujęć. Możecie coś zmienić? – usłyszeliśmy Krzyśka. – No weźcie, proszę..
    - Niektórzy tu są singlami – chrząknął znacząco Andrzej.
    - A niektórzy mają żony gdzieś na Podkarpaciu.
    Chwila ciszy.
    - Czy wy nas w ogóle słyszycie? – zapytał środkowy."
    Oni są genialni :D
    Zapraszam dzisiaj do siebie na nowy :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiałam się z tego rozdziału :D
    W domu to myśleli,że coś ze mną nie tak jest.Rozdział genialny,a Blanka i Misiek takie od nich szczęście bije że ja nie mogę :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń