17.05.2015

Rozdział 185

 - Nie możesz go unikać w nieskończoność – westchnęła Sylwia, gdy po raz kolejny odrzuciłam połączenie od siatkarza.
 - Na razie mi wychodzi – wzruszyłam ramionami. W Katowicach mieszkałam sobie już 5 dni. Michał był tu kilka razy, ale za każdym dziewczyny mówiły, ze naprawdę mnie tu nie ma. Raz nawet chodził po całym mieszkaniu, ale akurat wtedy mnie nie było. Gdybym wróciła 10 minut wcześniej, to moje ukrywanie poszłoby na marne. Dobra, ja wiem, że może się to wydawać dziecinne i nieodpowiedzialne, ale nie umiałam na razie inaczej. Myślałam już o tym żeby wrócić do Żor, ale wtedy przypominałam sobie, że mój narzeczony przez tydzień nie raczył mi powiedzieć, że przeprowadza się do Turcji. Tak, przeprowadza. Na pewno nie odrzuci takiej propozycji. Może liga nie należy do jakiś wybitnych, ale klub sam w sobie był w elicie światowej. Od takiego Juantoreny sporo by się nauczył.
 - On się martwi o was – wtrąciła Dagmara.
 - A martwił się, nie mówiąc o tym kontrakcie? – spojrzałam na nie z wyrzutem. – Ja rozumiem, jakby to był dzień, dwa zwłoki, ale minął tydzień, a on nie wyglądał na takiego, który chce mi o tym powiedzieć. Jesteśmy w końcu razem, więc powinien przyjść do mnie, powiedzieć. Przecież to jasne, że bym się zgodziła, bo nie zamierzam go ograniczać.
 - Ale on myśli, że jesteś zła, bo chce tam grać, a nie dlatego, że ci nie powiedział – wyjaśniła przyjaciółka.
 - A ty skąd to wiesz?
 - Jak tu przyłazi co chwile, to zdążyłam usłyszeć – mruknęła.
 - Wrócę do niego, ale na razie naprawdę nie mam ochoty na niego patrzeć – westchnęłam.
Wstałam z miejsca i wzięłam torebkę. Sylwia podążyła za mną, bo miała mnie zawieźć do lekarza. Musiałam się stawić na kontrolę. Miałam mieć wykonywane tym razem USG w technologii 3D. Mój maluszek będzie więc widoczny w pełnej swojej okazałości. Nie mogłam się doczekać! Bałam się tylko, że badania źle wyjdą przez te ostatnie wydarzenia. Nie chciałam zostawać w szpitalu.

 - Iść z tobą? – zapytała przyjaciółka.
 - Nie trzeba. Dam sobie radę – uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia. Gdy byłam w drzwiach poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Przestraszona szybko się odwróciłam.
 - Wiedziałem, że jednak jesteś u dziewczyn – powiedział Michał. – Cieszę się, że cię wreszcie widzę.
 - Co ty tu robisz? – zdziwiłam się.
 - Masz dziś kontrolę, więc sterczę tu od godziny i czekam – wzruszył ramionami.
 - Od godziny?
 - Chciałem mieć pewność, że nie przegapię jak przyjdziesz. Porozmawiajmy, proszę.
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że od razu chciałam mu powiedzieć, że wcale się nie złoszczę i wskoczyć mu w ramiona. Cóż, nie mogłam jednak tego zrobić.
 - Spieszę się – mruknęłam, chcąc wejść do środka.
 - Idę z tobą. To też moje dziecko – powiedział stanowczo. Westchnęłam i ruszyłam pod odpowiedni gabinet. Kubiak kroczył obok. W końcu lekarz wyczytał moje nazwisko i mogliśmy wejść do gabinetu. Standardowo pielęgniarka pobrała mi krew, a potem przeniosłam się na kozetkę. Podciągnęłam bluzkę do góry. Mój brzuch był naprawdę wielki. Pamiętam, jak leżałam w tym miejscu i był jeszcze płaski, a na monitorze była taka drobna kropeczka.
 - Tak jak się umawialiśmy, dziś USG 3D? – zapytał dla pewności doktor. Przytaknęliśmy. Lekarz zaczął jeździć po moim brzuchu specjalnym urządzeniem. Tym razem obraz na monitorze był zupełnie inny. Dziecko było widać jak żywe. Malutka spała, ssąc kciuk. To wyglądało tak słodko, że aż ze wzruszenia łzy stanęły mi w kącikach oczu. Kubiak przez cały cza głaskał mnie po głowie. On także wpatrywał się w ekran jak zaczarowany.
 - Córeczka rośnie jak na drożdżach. Po tacie zapewne – zaśmiał się mężczyzna w kitlu.
 - Ale wszystko w porządku z małą? – dopytywałam.
 - Tak, proszę być spokojnym. Nie ma śladu po tej ostatniej niespodziance – uspokoił mnie. – Mam nadzieję, że pojawi się na świecie dopiero za miesiąc, tak jak powinna.
 - My też mamy taką nadzieję – dodał Michał. Wytarłam sobie żel ręcznikiem papierowym i opuściłam z powrotem bluzkę. Siatkarz pomógł mi się podnieść.
 - Proszę, to zdjęcia dziecka - podano nam karteczki, na których były sceny, które przed chwilą widzieliśmy na monitorze.
 - Morfologia także jest – oznajmił i zaczął czytać wyniki. – Idealnie nie jest, ale ostatnio było gorzej.
Lekarz przepisał mi dalej te same leki i witaminy, które miałam brać do końca ciąży. Podziękowaliśmy i opuściliśmy pomieszczenie. W milczeniu wyszliśmy także z budynku.
 - Dasz mi chwilę? – zapytał z nadzieją. Widziałam w jego oczach, że naprawdę przeżywał moja chwilową wyprowadzkę.
 - Niech będzie. Chodźmy na ławkę – oznajmiłam. Napisałam jeszcze Sylwii wiadomość, że nie musi po mnie przyjeżdżać.
 - Zacznę od tego, że wariowałem te kilka dni, jak nie miałem pewności co z tobą – wyznał. – Jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie wybaczyłbym sobie jakbym znów cię stracił z własnej głupoty, a raczej tchórzostwa. Tak, nie powiedziałem ci, bo stchórzyłem. Bałem się twojej reakcji.
 - Michał, a powiedz, czy ja cię kiedykolwiek ograniczałam? – wbiłam w niego wzrok. – Gdyby tak było, to nawet na zgrupowanie nie pozwoliłabym ci jechać. Dlaczego masz mnie za taką, co?
W moim głosie było słychać wyrzuty.
 - Wiem, zachowałem się jak totalny idiota. Proszę cię, wybacz mi. Ja nie muszę podpisywać tego kontraktu jeśli nie chcesz wyjeżdżać, naprawdę.
 - Nie zamierzam cię ograniczać. Powinieneś podpisać ten kontrakt.
 - A wyjedziesz ze mną? – spojrzał na mnie wyczekująco i z lekkim strachem.
 - Związki na odległość nie są dobre – westchnęłam, spuszczając wzrok.
 - Czyli chcesz… - zaczął lekko załamany, myśląc zapewne o rozstaniu.
 - Z tobą wyjechać – dokończyłam, a on od razu się rozpromienił. Przytulił mnie mocno. Ja także wtuliłam się w jego silne ramiona. Poczułam, że bardzo mi ich brakowało przez ten czas, gdy się ukrywałam u dziewczyn.
 - Kocham cię, malutka – wyszeptał w moje włosy.
 - Ja ciebie też, Miśku – odparłam z uśmiechem.
 - Czyli wracasz ze mną do Żor?
 - Wracam – uśmiechnęłam się szeroko.

Przekroczyłam próg naszego żorskiego mieszkania. Michał wszedł za mną, niosąc moją torbę. Nawet nie było aż tak strasznego bałaganu jakiego się spodziewałam. Można powiedzieć nawet, że było czysto.
 - Cieszę się, że wróciłaś – objął mnie od tyłu i pocałował w kark.
 - Też się cieszę – uśmiechnęłam się. – A teraz zrób mi coś do jedzenia, bo umieram z głodu!
 - Jak sobie moja księżniczka życzy – zaśmiał się i podążył do kuchni. Dobrze było wreszcie wrócić do siebie. Chciałam zanieść swoją walizkę do góry, ale usłyszałam krzyk narzeczonego. Przestraszona ją puściłam.
 - Zwariowałaś?! – natychmiast się przy mnie znalazł.
 - Jezu, ale się przestraszyłam – dla efektu złapałam się za serce.
 - To jest ciężkie, a ty nie możesz dźwigać. Na chwile spuścić cię z oka – pokręcił głową. – Rozpakujesz potem. Idź się połóż.
 - Ale ja tylko..
 - Połóż się, mówię – pocałował mnie w czoło. Westchnęłam i podążyłam do sypialni. Z nim nie warto się o to kłócić, bo w tym przypadku akurat miał rację. Wyjątkowo.

Obudziłam się przytulona do mojego ulubionego męskiego osobnika. Uśmiechnęłam się, nie otwierając oczu, jakbym bała się, że to jednak sen i wcale nie jestem w Żorach. Jednakże ten męski osobnik także nie spał i widząc mój uśmiech, zaczął obdarować pocałunkami moje ramię. Zachichotałam, gdy doszedł do szyi, bo mnie to łaskotało.
 - Nie udawaj, że śpisz – zaśmiał się, a następnie złączył nasze usta w pocałunku.
 - A to dlaczego? – otworzyłam w końcu oczy.
 - Bo nie jestem ślepy – puścił mi oczko.
 - Nie masz ani okularów, ani soczewek. Skąd mam mieć pewność? – wyszczerzyłam się.
 - No dzięki – prychnął. Cmoknęłam go w nos.
 - Zrobisz śniadanko?
 - I co z tego będę miał?
 - Masz mnie. Czego ci więcej trzeba do szczęścia? – uśmiechnęłam się szeroko.
 - Tu mnie masz – pokręcił głową. – Co chcesz?
 - Tosty. Dziękuję – cmoknęłam go w policzek.
Kilka minut zajęło zanim wyszłam z cieplutkiego łóżeczka. W sumie na zewnątrz też było ciepło, więc nie miałam na co narzekać. W końcu był czerwiec. Zeszłam na dół. Akurat w tym momencie Michał kładł grzanki na talerz.
 - O, zeszłaś jednak – zauważył mnie.
 - Aż takim leniem nie jestem – wystawiłam mu język. Usiadłam mu na kolanach i wzięłam jednego Tosta. Zjedliśmy w miłej atmosferze.
 - Kontaktowałeś się w sprawie tego kontraktu? – zagadałam w pewnym momencie.
 - Jeszcze nie. Sami mają dzwonić lada dzień – wzruszył ramionami. – Cieszę się, że ze mną jedziesz.
 - Miałabym cię zostawić w jakimś obcym kraju samego? Zwariowałeś? Jeszcze byś sobie znalazł jakąś ładniejszą, szczuplejsza i fajniejszą ode mnie, a ja bym tego nie wiedziała.
 - Nie ma ładniejszej, szczuplejesz i fajniejszej od ciebie, kotek – pocałował mnie.
 - Jak ty ładnie opanowałeś rozmowę z trudnymi kobietami – zaśmiałam się.
 - Dokładniej z jedną, ale tą najtrudniejsza kobietą – wyszczerzył się. – Czekaj, przypomniałem coś sobie.
Zdjął mnie ze swoich kolan i posadził na krześle. Wodziłam wzrokiem za jego sylwetką, która udała się do salonu. Przez chwilę się rozglądał, aż znalazł swój cel, czyli laptop. Wziął go do ręki i położył na blacie przede mną.
 - Co sprawdzasz? – zapytałam zaciekawiona.
 - Pokażę ci coś – odparł i zaczął się logować na swoją pocztę. Bacznie go obserwowałam. Kliknął na wiadomość od jakiegoś człowieka o bardzo dziwnym nazwisku. Była ona w języku angielskim, ale nie zdążyłam przeczytać, bo wcisnął jakiś załącznik.
 - Spójrz – powiedział, gdy włączyły się jakieś zdjęcia. Było to jakieś mieszkanie, a raczej nie mieszkanie, tylko luksusowy apartament. (link)
 - Co to? – zapytałam.
 - Propozycja mojego służbowego mieszkania – wyjaśnił z uśmiechem.
 - Co?! Mielibyśmy mieszkać w takim cudzie?! – otworzyłam szeroko oczy, a on kiwnął głową. – Człowieku, bierz tą robotę jak najszybciej!
Rozbawiła go moja reakcja.
 - Czyli ci się podoba? – zaśmiał się.
 - Jeszcze się pytasz? Ten widok.. o mamuniu!

 - Czyli bierzemy – wyszczerzył się. – Halkbank sponsoruje!

______________________


dziękuję bardzo, ze tyle osób na mnie czekało. Nawet nie wiecie, jak taka ilość komentarzy motywuje do dalszego pisania :D Na moim drugim blogu także pojawił się rozdział, więc również zapraszam, bo przerwałam w dość nieciekawym momencie parę miesięcy temu ... Możecie mi też zadawać pytania na Asku, bo znowu na niego wchodzę. Jednak wakacje to fajna sprawa jest ;)
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Ale ci zazdroszczę tych wakacji.
    Rozdział jak zwykle cudowny. Wiadomo było, że Blanka długo się na Michała nie będzie gniewać. Ale to, że przytrzymała go trochę w niepewności to bardzo dobrze.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jej :3
    wróciła :)
    super oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Należało mu się za ty. Blanka długo nie wytrzymała bez niego. Oby już nie zrobił takiej głupoty. Pewnie zaskoczyła go taka reakcja Blanki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo jak fajnie znowu jest xD pisz, pisz nam bo ja umieralam z tęsknoty ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaka niespodzianka!
    Super że już się pogodzili i razem wyjadą :)
    Czekam na następny z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie się pogodzili ;)
    Biedny ten Michał, czasem ma trudne z nią życie ;)
    Ale w tym urok tego opoeopowiadania ;)
    Więc czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na moje nowe dziecko z Andrzejem Wroną w roli głównej
    http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno mnie tu nie bylo, a tu takie rzeczy sie dzieja ;o
    Czekam na wiecej i zapraszam do siebie gdzie-sa-granice.blogspot.com - siedem.
    Caluje ;3

    OdpowiedzUsuń