- Nie możesz go
unikać w nieskończoność – westchnęła Sylwia, gdy po raz kolejny odrzuciłam
połączenie od siatkarza.
- Na razie mi
wychodzi – wzruszyłam ramionami. W Katowicach mieszkałam sobie już 5 dni.
Michał był tu kilka razy, ale za każdym dziewczyny mówiły, ze naprawdę mnie tu
nie ma. Raz nawet chodził po całym mieszkaniu, ale akurat wtedy mnie nie było.
Gdybym wróciła 10 minut wcześniej, to moje ukrywanie poszłoby na marne. Dobra,
ja wiem, że może się to wydawać dziecinne i nieodpowiedzialne, ale nie umiałam
na razie inaczej. Myślałam już o tym żeby wrócić do Żor, ale wtedy
przypominałam sobie, że mój narzeczony przez tydzień nie raczył mi powiedzieć,
że przeprowadza się do Turcji. Tak, przeprowadza. Na pewno nie odrzuci takiej
propozycji. Może liga nie należy do jakiś wybitnych, ale klub sam w sobie był w
elicie światowej. Od takiego Juantoreny sporo by się nauczył.
- On się martwi o
was – wtrąciła Dagmara.
- A martwił się,
nie mówiąc o tym kontrakcie? – spojrzałam na nie z wyrzutem. – Ja rozumiem,
jakby to był dzień, dwa zwłoki, ale minął tydzień, a on nie wyglądał na
takiego, który chce mi o tym powiedzieć. Jesteśmy w końcu razem, więc powinien
przyjść do mnie, powiedzieć. Przecież to jasne, że bym się zgodziła, bo nie
zamierzam go ograniczać.
- Ale on myśli, że
jesteś zła, bo chce tam grać, a nie dlatego, że ci nie powiedział – wyjaśniła
przyjaciółka.
- A ty skąd to
wiesz?
- Jak tu przyłazi
co chwile, to zdążyłam usłyszeć – mruknęła.
- Wrócę do niego,
ale na razie naprawdę nie mam ochoty na niego patrzeć – westchnęłam.
Wstałam z miejsca i wzięłam torebkę. Sylwia podążyła za
mną, bo miała mnie zawieźć do lekarza. Musiałam się stawić na kontrolę. Miałam
mieć wykonywane tym razem USG w technologii 3D. Mój maluszek będzie więc widoczny
w pełnej swojej okazałości. Nie mogłam się doczekać! Bałam się tylko, że
badania źle wyjdą przez te ostatnie wydarzenia. Nie chciałam zostawać w
szpitalu.
- Iść z tobą? –
zapytała przyjaciółka.
- Nie trzeba. Dam
sobie radę – uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Wolnym krokiem ruszyłam
w kierunku wejścia. Gdy byłam w drzwiach poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
Przestraszona szybko się odwróciłam.
- Wiedziałem, że
jednak jesteś u dziewczyn – powiedział Michał. – Cieszę się, że cię wreszcie widzę.
- Co ty tu robisz?
– zdziwiłam się.
- Masz dziś
kontrolę, więc sterczę tu od godziny i czekam – wzruszył ramionami.
- Od godziny?
- Chciałem mieć
pewność, że nie przegapię jak przyjdziesz. Porozmawiajmy, proszę.
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że od razu chciałam mu
powiedzieć, że wcale się nie złoszczę i wskoczyć mu w ramiona. Cóż, nie mogłam
jednak tego zrobić.
- Spieszę się –
mruknęłam, chcąc wejść do środka.
- Idę z tobą. To
też moje dziecko – powiedział stanowczo. Westchnęłam i ruszyłam pod odpowiedni
gabinet. Kubiak kroczył obok. W końcu lekarz wyczytał moje nazwisko i mogliśmy
wejść do gabinetu. Standardowo pielęgniarka pobrała mi krew, a potem
przeniosłam się na kozetkę. Podciągnęłam bluzkę do góry. Mój brzuch był
naprawdę wielki. Pamiętam, jak leżałam w tym miejscu i był jeszcze płaski, a na
monitorze była taka drobna kropeczka.
- Tak jak się
umawialiśmy, dziś USG 3D? – zapytał dla pewności doktor. Przytaknęliśmy. Lekarz
zaczął jeździć po moim brzuchu specjalnym urządzeniem. Tym razem obraz na
monitorze był zupełnie inny. Dziecko było widać jak żywe. Malutka spała, ssąc
kciuk. To wyglądało tak słodko, że aż ze wzruszenia łzy stanęły mi w kącikach
oczu. Kubiak przez cały cza głaskał mnie po głowie. On także wpatrywał się w
ekran jak zaczarowany.
- Córeczka rośnie
jak na drożdżach. Po tacie zapewne – zaśmiał się mężczyzna w kitlu.
- Ale wszystko w
porządku z małą? – dopytywałam.
- Tak, proszę być
spokojnym. Nie ma śladu po tej ostatniej niespodziance – uspokoił mnie. – Mam
nadzieję, że pojawi się na świecie dopiero za miesiąc, tak jak powinna.
- My też mamy taką
nadzieję – dodał Michał. Wytarłam sobie żel ręcznikiem papierowym i opuściłam z
powrotem bluzkę. Siatkarz pomógł mi się podnieść.
- Proszę, to
zdjęcia dziecka - podano nam karteczki, na których były sceny, które przed
chwilą widzieliśmy na monitorze.
- Morfologia także
jest – oznajmił i zaczął czytać wyniki. – Idealnie nie jest, ale ostatnio było
gorzej.
Lekarz przepisał mi dalej te same leki i witaminy, które
miałam brać do końca ciąży. Podziękowaliśmy i opuściliśmy pomieszczenie. W
milczeniu wyszliśmy także z budynku.
- Dasz mi chwilę?
– zapytał z nadzieją. Widziałam w jego oczach, że naprawdę przeżywał moja
chwilową wyprowadzkę.
- Niech będzie.
Chodźmy na ławkę – oznajmiłam. Napisałam jeszcze Sylwii wiadomość, że nie musi
po mnie przyjeżdżać.
- Zacznę od tego,
że wariowałem te kilka dni, jak nie miałem pewności co z tobą – wyznał. –
Jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie wybaczyłbym sobie jakbym znów cię stracił
z własnej głupoty, a raczej tchórzostwa. Tak, nie powiedziałem ci, bo
stchórzyłem. Bałem się twojej reakcji.
- Michał, a
powiedz, czy ja cię kiedykolwiek ograniczałam? – wbiłam w niego wzrok. – Gdyby
tak było, to nawet na zgrupowanie nie pozwoliłabym ci jechać. Dlaczego masz
mnie za taką, co?
W moim głosie było słychać wyrzuty.
- Wiem, zachowałem
się jak totalny idiota. Proszę cię, wybacz mi. Ja nie muszę podpisywać tego
kontraktu jeśli nie chcesz wyjeżdżać, naprawdę.
- Nie zamierzam
cię ograniczać. Powinieneś podpisać ten kontrakt.
- A wyjedziesz ze
mną? – spojrzał na mnie wyczekująco i z lekkim strachem.
- Związki na
odległość nie są dobre – westchnęłam, spuszczając wzrok.
- Czyli chcesz… -
zaczął lekko załamany, myśląc zapewne o rozstaniu.
- Z tobą wyjechać
– dokończyłam, a on od razu się rozpromienił. Przytulił mnie mocno. Ja także
wtuliłam się w jego silne ramiona. Poczułam, że bardzo mi ich brakowało przez
ten czas, gdy się ukrywałam u dziewczyn.
- Kocham cię,
malutka – wyszeptał w moje włosy.
- Ja ciebie też,
Miśku – odparłam z uśmiechem.
- Czyli wracasz ze
mną do Żor?
- Wracam –
uśmiechnęłam się szeroko.
Przekroczyłam próg naszego żorskiego mieszkania. Michał
wszedł za mną, niosąc moją torbę. Nawet nie było aż tak strasznego bałaganu
jakiego się spodziewałam. Można powiedzieć nawet, że było czysto.
- Cieszę się, że
wróciłaś – objął mnie od tyłu i pocałował w kark.
- Też się cieszę –
uśmiechnęłam się. – A teraz zrób mi coś do jedzenia, bo umieram z głodu!
- Jak sobie moja
księżniczka życzy – zaśmiał się i podążył do kuchni. Dobrze było wreszcie
wrócić do siebie. Chciałam zanieść swoją walizkę do góry, ale usłyszałam krzyk
narzeczonego. Przestraszona ją puściłam.
- Zwariowałaś?! –
natychmiast się przy mnie znalazł.
- Jezu, ale się
przestraszyłam – dla efektu złapałam się za serce.
- To jest ciężkie,
a ty nie możesz dźwigać. Na chwile spuścić cię z oka – pokręcił głową. –
Rozpakujesz potem. Idź się połóż.
- Ale ja tylko..
- Połóż się, mówię
– pocałował mnie w czoło. Westchnęłam i podążyłam do sypialni. Z nim nie warto
się o to kłócić, bo w tym przypadku akurat miał rację. Wyjątkowo.
Obudziłam się przytulona do mojego ulubionego męskiego
osobnika. Uśmiechnęłam się, nie otwierając oczu, jakbym bała się, że to jednak
sen i wcale nie jestem w Żorach. Jednakże ten męski osobnik także nie spał i
widząc mój uśmiech, zaczął obdarować pocałunkami moje ramię. Zachichotałam, gdy
doszedł do szyi, bo mnie to łaskotało.
- Nie udawaj, że
śpisz – zaśmiał się, a następnie złączył nasze usta w pocałunku.
- A to dlaczego? –
otworzyłam w końcu oczy.
- Bo nie jestem
ślepy – puścił mi oczko.
- Nie masz ani
okularów, ani soczewek. Skąd mam mieć pewność? – wyszczerzyłam się.
- No dzięki –
prychnął. Cmoknęłam go w nos.
- Zrobisz
śniadanko?
- I co z tego będę
miał?
- Masz mnie. Czego
ci więcej trzeba do szczęścia? – uśmiechnęłam się szeroko.
- Tu mnie masz –
pokręcił głową. – Co chcesz?
- Tosty. Dziękuję
– cmoknęłam go w policzek.
Kilka minut zajęło zanim wyszłam z cieplutkiego łóżeczka.
W sumie na zewnątrz też było ciepło, więc nie miałam na co narzekać. W końcu
był czerwiec. Zeszłam na dół. Akurat w tym momencie Michał kładł grzanki na
talerz.
- O, zeszłaś
jednak – zauważył mnie.
- Aż takim leniem
nie jestem – wystawiłam mu język. Usiadłam mu na kolanach i wzięłam jednego
Tosta. Zjedliśmy w miłej atmosferze.
- Kontaktowałeś
się w sprawie tego kontraktu? – zagadałam w pewnym momencie.
- Jeszcze nie.
Sami mają dzwonić lada dzień – wzruszył ramionami. – Cieszę się, że ze mną
jedziesz.
- Miałabym cię
zostawić w jakimś obcym kraju samego? Zwariowałeś? Jeszcze byś sobie znalazł
jakąś ładniejszą, szczuplejsza i fajniejszą ode mnie, a ja bym tego nie
wiedziała.
- Nie ma
ładniejszej, szczuplejesz i fajniejszej od ciebie, kotek – pocałował mnie.
- Jak ty ładnie
opanowałeś rozmowę z trudnymi kobietami – zaśmiałam się.
- Dokładniej z
jedną, ale tą najtrudniejsza kobietą – wyszczerzył się. – Czekaj, przypomniałem
coś sobie.
Zdjął mnie ze swoich kolan i posadził na krześle.
Wodziłam wzrokiem za jego sylwetką, która udała się do salonu. Przez chwilę się
rozglądał, aż znalazł swój cel, czyli laptop. Wziął go do ręki i położył na
blacie przede mną.
- Co sprawdzasz? –
zapytałam zaciekawiona.
- Pokażę ci coś –
odparł i zaczął się logować na swoją pocztę. Bacznie go obserwowałam. Kliknął
na wiadomość od jakiegoś człowieka o bardzo dziwnym nazwisku. Była ona w języku
angielskim, ale nie zdążyłam przeczytać, bo wcisnął jakiś załącznik.
- Spójrz –
powiedział, gdy włączyły się jakieś zdjęcia. Było to jakieś mieszkanie, a
raczej nie mieszkanie, tylko luksusowy apartament. (link)
- Co to? –
zapytałam.
- Propozycja
mojego służbowego mieszkania – wyjaśnił z uśmiechem.
- Co?! Mielibyśmy
mieszkać w takim cudzie?! – otworzyłam szeroko oczy, a on kiwnął głową. –
Człowieku, bierz tą robotę jak najszybciej!
Rozbawiła go moja reakcja.
- Czyli ci się
podoba? – zaśmiał się.
- Jeszcze się
pytasz? Ten widok.. o mamuniu!
- Czyli bierzemy –
wyszczerzył się. – Halkbank sponsoruje!
______________________
dziękuję bardzo, ze tyle osób na mnie czekało. Nawet nie wiecie, jak taka ilość komentarzy motywuje do dalszego pisania :D Na moim drugim blogu także pojawił się rozdział, więc również zapraszam, bo przerwałam w dość nieciekawym momencie parę miesięcy temu ... Możecie mi też zadawać pytania na Asku, bo znowu na niego wchodzę. Jednak wakacje to fajna sprawa jest ;)
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Ale ci zazdroszczę tych wakacji.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny. Wiadomo było, że Blanka długo się na Michała nie będzie gniewać. Ale to, że przytrzymała go trochę w niepewności to bardzo dobrze.
Pozdrawiam :*
jej :3
OdpowiedzUsuńwróciła :)
super oby tak dalej <3
Należało mu się za ty. Blanka długo nie wytrzymała bez niego. Oby już nie zrobił takiej głupoty. Pewnie zaskoczyła go taka reakcja Blanki.
OdpowiedzUsuńOoo jak fajnie znowu jest xD pisz, pisz nam bo ja umieralam z tęsknoty ;))
OdpowiedzUsuńO jaka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńSuper że już się pogodzili i razem wyjadą :)
Czekam na następny z niecierpliwością ;)
Pozdrawiam :*
Nareszcie się pogodzili ;)
OdpowiedzUsuńBiedny ten Michał, czasem ma trudne z nią życie ;)
Ale w tym urok tego opoeopowiadania ;)
Więc czekam na następny ;)
zapraszam na moje nowe dziecko z Andrzejem Wroną w roli głównej
OdpowiedzUsuńhttp://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
Dawno mnie tu nie bylo, a tu takie rzeczy sie dzieja ;o
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej i zapraszam do siebie gdzie-sa-granice.blogspot.com - siedem.
Caluje ;3