14.03.2015

Rozdział 182

Po śniadaniu Michał poszedł na siłownie, bo nie chciał marnować tego czasu i chciał jak najszybciej wrócić do formy. Bardzo chciałam żeby zdążył na Mistrzostwa Świata. To była najważniejsza impreza w naszym kraju i pierwszy mundial, w którym brałby udział w swojej karierze halowej. Chciałam 21 września siedzieć na trybunach, krzycząc na całe gardło i cieszyć się z wygranej Polaków. Spełnienie marzeń wszystkich kibiców jak i graczy.
Po wyjściu narzeczonego zaczęłam robić moje popisowe ciasto – szarlotkę. Kiedy było już gotowe i wystygło, to wyszłam z mieszkania i poszłam piętro wyżej. Zadzwoniłam dzwonkiem do odpowiednich drzwi. Otworzyła moja ulubiona sąsiadka.
 - Blaneczko, już wróciłaś – ucieszyła się.
 - Dzień dobry, pani Halinko – uśmiechnęłam się. – Dziękuję za pomoc, nie musiała pani sprzątać. Nam chodziło tylko o te kwiatki i żółwia.
 - Ależ nie ma sprawy, kochanie – machnęła ręką.
 - Zrobiłam dla pani ciasto w podziękowaniu – wskazałam na blaszkę.
 - No nie mów, że teraz robiłaś! Dziecko kochane, ty się nie możesz męczyć!
 - Bez obaw, to była czysta przyjemność – wyszczerzyłam się.
 - W takim razie chodź, zjesz z nami – pociągnęła mnie za rękę do mieszkania. Zdziwiłam się. Pewnie miała gości, a ja nie chciałam robić kłopotu.
 - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci moja obecność – usłyszałam Monikę. Nie powiem, trochę czułam się skrępowana.
 - Zrozumiem, jeśli nie masz ochoty zostać – powiedziała pani Halinka, patrząc na mnie przepraszająco.
 - Chętnie zostanę – uśmiechnęłam się. Poszłam z kobietą do salonu i usiadłam przy stole. Pani Halinka ukroiła nam mojej szarlotki.
 - I jak tam wakacje? Wypoczęliście? – zagadała mnie pani Halinka.
 - Tak. Ale dobrze być już u siebie – uśmiechnęłam się.
 - Byliście tylko u rodziców Michała, czy gdzieś jeszcze?
 - Jeszcze u mnie w domu. Wszędzie taka cisza i spokój.
 - I jak się teraz czujesz?
 - Dobrze, nie narzekam.
 - To się cieszę – uśmiechnęła się ciepło. – Mam nadzieję, że w szpitalu będziesz już tylko na porodówce.
 - Byłaś w szpitalu? – Monika była zaskoczona.
 - Niestety – przyznałam. – 2 tygodnie.
No cóż, rozmowa, czuć było, że trochę sztywna. Na szczęście z pomocą przyszedł mój telefon, który się rozdzwonił. Przeprosiłam kobiety i odebrałam połączenie.
 - Przepraszam, ale muszę już iść. Moje przyjaciółki przyjechały i czekają pod drzwiami – oznajmiłam, wracają do salonu.
 - Leć, leć, Blaneczko. Miło, że mnie odwiedziłaś.
Przytuliłam kobietę, pożegnałam się i wyszłam. Przed moimi drzwiami stały blondynki. Wyściskałam je mocno, bo nie widziałyśmy się prawie 3 tygodnie. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłyśmy do środka. Od razu zapytałam czy czegoś się napiją. Poprosiły o sok tylko.
 - Jak tam u twojej ulubionej sąsiadki? – zapytała Sylwia.
 - Dobrze – powiedziałam, przynosząc im szklanki. – Niestety nie przewidziałam, że będzie mieć gościa.
 - Skoro mówisz to z taką miną, to pewnie to była Monika – stwierdziła Daga.
 - Bingo – westchnęłam. – Ale wy mnie uratowałyście. Może i stwarza pozory, że się zmieniła, ale dalej wolę jej unikać.
 - Nie dziwię ci się.
 - Ale mniejsza o to – przerwała Woźniak. – Mów jak tam u teściów!
 - To jeszcze nie są moi teściowie – wystawiłam im język.
 - To w takim razie, co u przyszłych teściów – wywróciła oczami.
 - Wszystko w porządku – wzruszyłam ramionami. Tak jak sądziłam, ta odpowiedź je nie usatysfakcjonowała, więc w skrócie im opowiedziałam jak było w Wałczu. Potem wypytywały o Wieluń, więc zaczęłam opowiadać od imprezy u Sebastiana.
 - I żeby było ciekawiej, to na własne uszy słyszałam, jak Michał z Sebą zakopali topór wojenny!
 - Że co zrobili? – otworzyły szeroko oczy.
 - Też się zdziwiłam! Gadali jak starzy, dobrzy kumple.
 - Może Michał był pijany? – zastanawiała się Dagmara.
 - Akurat to wykluczyłam, bo może i wypił dużo, ale kontaktował znakomicie.
 - No to nieźle – pokręciła głową Syśka. – Może się jeszcze z Kacprem pogodzi?
 - Kto go tam wie – machnęłam ręką. – Dla mnie lepiej. Nie będzie mi już scen zazdrości urządzał.
O wilku mowa, można by rzecz. W tym momencie do mieszkania wrócił Michał. Przywitał się z dziewczynami, a mi dał buziaka w czubek głowy.
 - Pójdę wziąć prysznic, nie przeszkadzajcie sobie – rzucił i tyle go widziałyśmy.
 - A Michałem już okej wszystko?
 - Tak, tak – kiwnęłam głową. – Znowu jest normalny.
 - No i chwała Bogu! – zaśmiała się Sylwia. – Jak się przebierze to jedziemy do Kato, okej? Bo obiecałam Zatiemu, że się jeszcze spotkamy.
 - No jasne – uśmiechnęłam się. – Sama chce znowu tą bandę zobaczyć. Bartka to bardzo dawno nie widziałam! Kurde, to idę się przebrać!
Przeprosiłam przyjaciółki i poszłam ubrać co na mecz. Wybrałam coś zwiewnego (link) w czym będzie mi wygodnie. Rozczesałam jeszcze włosy i zahaczyłam o łazienkę, z której wyszedł Michał. Godzinę później byliśmy już przed Spodkiem. Dziewczyny poszły w swoją stronę, a my w swoją. Kubiak zadzwonił po Możdżonka, bo dzięki niemu mogliśmy wejść do środka żeby odebrać swoje wejściówki.
 - Cześć wam – usłyszeliśmy za sobą. Przywitaliśmy się z Marcinem i poszliśmy z nim na halę. Chłopaki dopiero przyszli do szatni.
 - Mogę tam wejść? Moja psychika nie ucierpi? – zapytałam przed drzwiami.
 - Czekaj, sprawdzę – rzucił środkowy i zajrzał do szatni. – Spoko, wszyscy ubrani.
Odetchnęłam z ulgą i weszłam za chłopakami do środka.
 - Siema – wyszczerzyłam się. Od razu wszyscy rzucili się by się ze mną i Michałem przywitać. Zostałam wyprzytulana za wszystkie czasy.
 - Jak nastawienie przed meczem? – zapytałam, siadając koło Piotrka.
 - Jak zwykle bojowe – wyszczerzył się Bartek.
 - Czyli 3:0 i do domu? Kurde, a nastawiałam się na coś dłuższego – udawałam smutną.
 - Okej, dla ciebie możemy w jednym secie udawać że mamy problemy – puścił mi oczko Wrona.
 - Jacy wy kochani jesteście – uśmiechnęłam się.
 - Dla naszej ulubionej pani fotograf wszystko – wyszczerzył się Kłosu.
 - Czy wy nie za bardzo się do mojej Blanki przymilacie? – Michał spojrzał na nich podejrzanie.
 - O, już się zaczyna. Jak ja za tym tęskniłem! – rzucił Piter. – Blanka, wracaj do nas.
Przytulił mnie mocno.
 - O rany, kochani jesteście, chłopcy – uśmiechnęłam się. – Kto wie, może kiedyś jeszcze będę mogła z wami popracować?
 - Za rok ci załatwimy. Ty do Spały, a Michał zostanie z dzieckiem – wyszczerzył się Winiarski.
 - Co?! – oburzył się Misiek. – Nie podoba mi się ten plan!
 - Uuu, Michałek boi się zostać sam z córeczką? – zaśmiał się Kurek.
 - Cicho! Nie boję się!
 - I tak skończy się na tym, że ja będę całodobową niańką – mruknęłam, a potem się zaśmiałam.
To było bardzo miłe, że chłopaki tak za mną tęsknili. W zeszłym roku bardzo się z nimi zżyłam, ale nie sądziłam, że oni ze mną także. Od razu się cieplej na sercu robiło, gdy słyszałam ich słowa. Nie przeszkadzaliśmy im dłużej, bo musieli iść na rozgrzewkę. Udaliśmy się natomiast na krótką rozmowę ze Stefanem. Antiga był ciekaw jak ta ręka Michała się miewa. Na szczęście już go nie bolała, według lekarzy dobrze się zrastała, więc jeszcze tydzień w gipsie i rehabilitacja, a potem znów mi mój siatkarz wyfrunie z domu. 

Po odebraniu wejściówek, które umożliwią nam swobodne poruszanie się po całej hali poszliśmy w kierunku, z którego dochodził hałas. Misiek wzbudzał niezłą sensację wśród kibiców. W końcu dawno go nie widzieli i nigdzie nie pisało, że pojawi się na meczu. Początkowo jednak nikt nie podchodził po autografy. Stało się to, gdy trochę zostawiłam go w tyle, a sama szybszym krokiem ruszyłam w kierunku Iwony, którą ujrzałam z daleka. Przywitałam się z nią, a potem wyściskałam dzieciaki, które też przybyły na mecz z rodzicami, chociaż ich tata nie grał z powodu lekkiej kontuzji.
 - Chyba gdzieś zgubiłaś Michała – zaśmiała się brunetka, wskazując wzrokiem gdzieś za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam dużą grupkę fanek, które otoczyły mojego faceta, prosząc o zdjęcia. Niektóre chciały też autografy. Niekumate nie zauważyły gipsu, czy jak? Kubiak wtedy podnosił rękę i od razu spuszczały głowę zrezygnowane i trochę speszone.
 - Kiedyś mu dadzą spokój – machnęłam ręką. – Co tam u was?
 - Po staremu. A u was? Jak się czujesz?
 - Dużo lepiej niż jakiś czas temu – uśmiechnęłam się.
 - Przepraszam, że cię nie odwiedziłam w szpitalu – spojrzała skruszona.
 - Przestań, nic się nie stało przecież. Nawet lepiej, bo zawsze ktoś u mnie siedział.
 - Rozumiem, że stałym bywalcem był Michał?
 - A daj spokój. Najchętniej by mnie na krok nie odstępował – wywróciłam oczami.
 - Ciesz się, że na takiego trafiłaś. Lepsze to, niż by go nic nie obchodziło.
 - Racja – przytaknęłam.
 - Ciociu, kiedy nas odwiedzisz?- zapytała Dominika, zwracając na siebie uwagę.
 - Niestety nie prędko – skrzywiłam się. – Pewnie dopiero jak dzidziuś się urodzi.
 - Czyli kiedy? – dopytywała.
 - Dam ci znać jak będę wiedzieć – puściłam jej oczko. – Najpierw to wy mnie odwiedzicie żeby zobaczyć dzidzię.
 - Tak? To super! – ucieszyła się.

Mecz się zaczął. Orzełkom szło dość dobrze. Obie drużyny prezentowały wysoki poziom. Oglądanie meczu na hali, a przed telewizorem to dwie różne rzeczy. Tęskniłam za tym. Szkoda tylko, że w tym roku obejrzę ich mniej. Rok temu jeździłam na wszystkie, nawet wyjazdowe ze względu na moją pracę. W tym roku Liga Światowa była jak dla mnie trochę dziwna. Chodziło mi o to, że nasza reprezentacja potrafiła wygrywać nawet w słabszym składzie, Włosi byli wręcz niepokonani, Bułgarzy przegrywali wszystko jak leci, Iran udowadnia, ze nie przypadkiem znalazł się w czołówce, a Brazylia zapomniała jak się wygrywa mecze. Byłam dobrej myśli i mocno wierzyłam, ze Polacy wyjdą z grupy, a w turnieju finałowym pokażą na co ich stać. Jeśli nawet by to się nie udało, to Światówka nie jest najważniejsza. Forma ma przyjść we wrześniu, a nie w czerwcu.
Oczywiście biało-czerwoni musieli trochę podnieść ciśnienie, doprowadzając do tie-breaka i czasem grać na przewagi. Te emocje czuć było bardzo wyraźnie. W dodatku było strasznie gorąco i duszno. W pewnym momencie było mi już tak słabo, że musiałam wyjść. Kubiak poszedł wtedy do kolegów, czyli Igły, Wiśni i Możdżonka, a ja mogłam skorzystać z chwili jego nieuwagi.
 - Muszę na chwilę do toalety – przeprosiłam Iwonę, wstając z miejsca.
 - Źle się czujesz? Blada jesteś – zmartwiła się. Nie musiałam nic mówić, bo i tak wszystko ze mnie wyczytała. Powiedziała Sebastianowi, że ma przypilnować Domi, bo my musimy na chwilę wyjść. Ignaczak pomogła mi wyjść z hali. Na korytarzu czuć było przyjemny chłód, więc usiadłam i przymknęłam powieki.
 - Przyniosę ci wody – oznajmiła i poszła. Wróciła po chwili, podając mi butelkę z przeźroczystym płynem. Podziękowałam i upiłam spory łyk.
 - Lepiej?
 - Tak, już tak – odpowiedziałam. – Strasznie tam duszno.
 - Może zawiozę cię do mieszkania, co?
 - Nie, nie – pokręciłam głową. – Nie trzeba.
W tym momencie usłyszałyśmy czyjeś szybkie kroki na schodach. Przede mną w jednej chwili zmaterializował się Kubiak. Kucnął i spojrzał troskliwie.
 - Co jest, mała? – zapytał od razu.
 - Skąd wiedziałeś, że wyszłam? – zdziwiłam się.
 - Krzysiek zauważył i mi powiedział. Mów lepiej, co się dzieje?
 - Nic, naprawdę – odparłam, ale jego wzrok utkwił na moich dłoniach zaciśniętych na butelce wody. W dodatku siedziałam blisko drzwi, gdzie było chłodno.
 - Nie kręć – pokręcił głową.
 - Trochę mi duszno było, ale wyszłam i jest okej – rzuciłam.
 - Ja lepiej pójdę już do dzieciaków – powiedziała Iwona i zniknęła z naszego pola widzenia.
 - Wiesz, że teraz strasznie panikuję, jak coś ci się dzieje – wyznał.
 - Zdążyłam zauważyć – uśmiechnęłam się. – To słodkie, Misiu, ale już jest okej i możemy wracać. Nie chcę przegapić końcówki meczu.
Wstałam z miejsca, co i on zrobił.
 - Na pewno już w porządku?

 - Rany, Kubiak, bo cię walnę – syknęłam i ciągnąc go za rękę, ruszyłam w kierunku wejścia. 

_______________________

Przepraszam, że rozdział dopiero teraz :/ Mam dla was pewną informację, która pewnie was nie ucieszy, ale jeżeli chcecie czytać w miarę dobre rozdziały, to niestety jest to nieuniknione. Wiecie, że jestem w maturalnej klasie i do tego najważniejszego egzaminu został mi miesiąc i parę dni. Stres jest jak cholera, z nauką nie wyrabiam, siedzę po nocach i ledwo na oczy widzę. Dlatego właśnie przepraszam was, ale muszę na ten czas zawiesić bloga. W maju wracam i wtedy rozdziały będą juz regularnie, bo wreszcie będę miała wakacje ! I to najdłuższe w życiu <3 Dlatego spodziewajcie się mnie tu w połowie maja. Nie skończyłam w jakimś przełomowym momencie, więc nie zostanie w was jakiś niedosyt. Mam już tylko 3 rozdziały tego opowiadania, a wciąż jest ono nieskończone. Tak, wciąż nie doszłam do porodu. Ciągnę to jak Modę na sukces :O Mam nadzieję, że doczekanie do maja i będziecie wtedy ze mną ;)
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Przykro, że będzie trzeba czekać bo to chyba najlepszy blog jaki czytam ale uzbroję się w cierpliwość :)
    powodzenia na maturze ;*

    pozdrawiam i w przerwach zapraszam do siebie :)
    http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Blanka tylko źle się czuła. Misiek martwi się o nią. Szkoda, żźe będzie trzeba czekać, ale warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie jest jak najbardziej warte czekania, nawet jeśli trzeba poczekać do maja :) I to wcale nie jest Moda na sukces, to opowiadanie po pierwsze jest milion razy ciekawsze, a po drugie chyba nikt z nas nie obrazi się jeśli będzie miało więcej rozdziałów niż jest odcinków mody na sukces :D Tak więc spokojnie przygotuj się do matury, a potem wracaj do nas z nowymi losami zarówno Blanki, jak i Zuzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, troszke smutno, ze zawieszasz.
    Ale ten blog jes tak niesamowity, ze naprawde warto czekac!!!
    Moda na sukces ciagnie sie jak flaki z olejem, a to opowiadanie czyta sie z zapartym tchem i ciagle chce sie wiecej i wiecej!
    Jeszcze nigdy nie czytalam tak dobrego bloga!!!
    Masz ogromny talent i ciesze sie, ze to opowiadanie jeszcze sie nie konczy.
    Oby ciagnelo sie jak najdluzej!
    Powodzenia na maturze i szybkiego powrotu do nas z kolejnymi, rownie dobrymi rozdzialami!! :-)
    Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  5. A dodasz coś na gwiazdach jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem cię z tą nauką i w ogóle bo sama nie wyrabiam już. Mam nadzieje że wszystko ci dobrze pójdzie bo ty mądra dziewczyna jesteś :) Czekany do maja,co do rozdziału to jest super świetny...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń