W Wałczu spędziliśmy niewiele ponad tydzień. Najwyższa
pora było opuścić rodzinne strony Michała. Spodobało mi się to miejsce, które
zdążyłam lepiej poznać podczas tych krótkich wakacji, jeśli mogę to tak nazwać.
Kiedy nie było takich upałów, czyli przeważnie po południu chodziliśmy z Kubim
na spacery. Pokazywał mi miejsca, gdzie lubił spędzać czas w dzieciństwie, bądź
w szkole średniej, gdzie uczył się grać w siatkówkę, gdzie się uczył, nawet
gdzie pierwszy raz pocałował dziewczynę, kiedy miał 8 lat i założył się o to z
kolegą. Poznałam tego Miśka z czasów, kiedy się jeszcze nie znaliśmy.
Dowiedziałam się różnych ciekawostek jego życiorysu. W domu pewnego wieczora
razem z jego mamą oglądaliśmy albumy ze zdjęciami. Czasem leżałam ze śmiechu,
widząc jego miny, czy kompromitujące sytuacje. Poczułam się tam po prostu jak w
domu i wiedziałam, że związek z Kubiakiem był zdecydowanie najlepszą decyzją w
moim życiu.
W Wieluniu przywitała nas jako pierwsza Olga. Przytuliła
nas oboje i zaprowadziła do domu, gdzie przywitałam się z tatą. Byliśmy akurat
na kolację, więc przyszła też ciocia z wujkiem. Daniel był poza Wieluniem, bo
brał udział w jakimś wyścigu. Miał jednak się z nami przywitać następnego dnia.
- Blanka, jak ty się strasznie zmieniłaś – stwierdziła
ciocia.
- Zgrubłam – wyszczerzyłam się.
- No gdzie? Tylko ci brzuszek fajnie urósł i do twarzy ci
z nim. Po porodzie musicie się starać szybko o drugie – rzuciła. Myślałam, że
się zakrztuszę sokiem.
- No chyba to za szybko – mruknęłam.
- Ale naprawdę promieniejesz przez tą ciążę – zachwycała
się. Nie wiem nad czym kurde.
- Nie powiedziałabym – stwierdziłam.
- A ja popieram twoją ciocię – wtrącił Michał.
- Ty milcz, bo ty nawet odrostów nie potrafisz zauważyć –
wywróciłam oczami.
- Jak Ty dajesz radę psychicznie z moja siostrą? –
zapytała Olga, a ja zgromiłam ją spojrzeniem.
- Jak się zakochasz to zrozumiesz – czułam jak całuje
mnie w skroń.
- Czemu mi się zawsze tak głupio odpowiada? – wywróciła
oczami.
- Ale Olga, ty pamiętaj, że jesteś za mała na chłopaków –
pogroził jej tata, a ja parsknęłam śmiechem. – Co cię tak bawi?
- Ty, tatku – wyszczerzyłam się. – Dzielnie broni swojej
małej córeczki przed stadem wygłodniałych samców.
- No jedną mi już taki zabrał – tutaj spojrzał wymownie
na mojego narzeczonego, a potem się zaśmiał.
- A ja tu pana rozumiem – stwierdził Michał. Spojrzałam
na niego dziwnie. Właściwie to wszyscy tak spojrzeli. – Jak Pola urośnie to też
będę jej pilnował jak oka w głowie.
- Widzę, że wziąłeś sobie słowa Krzyśka bardzo do serca –
zaśmiałam się.
- Jakie słowa? – zainteresowała się moja siostra.
- Że jak ma się syna to się pilnuje tylko jego, a jak
córkę to całego osiedla.
Wszyscy się zaśmiali, ale cóż taka była prawda. Dla taty
zawsze byłyśmy oczkami w głowie i zapewne tak samo oszaleje Michał na punkcie
kruszyny, która się niedługo pojawi na świecie. Będę pewnie ją musiała w
przyszłości kryć, jak będzie chciała się umówić z chłopakiem. Już sobie to
wyobrażam nawet. Zabawnie będzie.
Obudzić się w swoim dawnym pokoju – cudne uczucie. Taki
jakby powrót do dzieciństwa. Ale jak otworzyłam oczy, to od razu to złudzenie
mijało, bo po mojej lewej stronie spał pewien prawie dwumetrowy i cholernie
przystojny siatkarz, a gdy spojrzałam przed siebie, leżąc, to miałam idealny
widok na dość spory brzuch. Nie byłam już małą dziewczynką, która budziłam się
beztrosko bez żadnych problemów. Byłam kobietą w zaawansowanej ciąży, która
miała lada chwila założyć rodzinę i być za kogoś odpowiedzialną. Tamte lata nie
wrócą.
Zerknęłam na zegarek. Była 6 rano. Nie wiedziałam, czemu tak wcześnie się obudziłam. Michał spał dalej jak zabity. Delikatnie starając się go nie obudzić, wstałam z łóżka. Wzięłam jakieś ubrania (link) i poszłam do łazienki się odświeżyć. Postanowiłam odwiedzić miejsce, w którym dawno nie byłam. Wyszłam z domu i spacerkiem zaczęłam kierować się w odpowiednim kierunku. Dobrze, że miałam lekką sukienkę, bo mimo wczesnej pory temperatura już była dość wysoka. Może nie był to upał, ale jak na wpół do 7 rano było bardzo ciepło. Po 15 minutach doszłam do celu. Akurat, gdy doszłam do bramy cmentarza, to starsza pani rozstawiała swój mały stragan ze zniczami. Kupiłam jeden większy i paczkę zapałek. Przeszłam kawałek alejkami aż doszłam do odpowiedniego grobu. Jak zwykle był zadbany. Tata zawsze dbał o porządek i żeby były świeże kwiaty na grobie. Uśmiechnęłam się, widząc czarno-białą fotografię przedstawiającą moją rodzicielkę. Zaczęłam jak zwykle rozmawiać z nią w myślach, mając nadzieję, że mnie słyszy. Chciałam żeby teraz przy mnie była, pomogła, wparła na duchu. Bałam się zwyczajnie tego, co będzie jak urodzi się Pola. Bałam się, że też trafię w to miejsce, gdzie moja matka po urodzeniu Olgi – 3 metry pod ziemię. Wiem, jak to jest wychowywać się bez matki, bo sama tego doświadczyłam. Wiedziałam, że mojej siostrze jest ciężej, bo nigdy jej nie poznała. Zawsze jej jednak dużo o niej opowiadałam. Mówiłam, co lubiła robić, jeść. Ja i Ola byłyśmy jej kopiami. Odziedziczyłyśmy jej cechy równo po połowie. Ja miałam pasję do fotografii, a Olga do pływania. Charakter także w połowie był ten sam. Tata nie raz się śmiał, że mamy te nasze złośliwości i wredne charakterki po niej. Oddałabym wiele byleby mama była teraz ze mną.
- Kocham cię, mamusiu – szepnęłam. – I bardzo tęsknie.
Zerknęłam na zegarek. Była 6 rano. Nie wiedziałam, czemu tak wcześnie się obudziłam. Michał spał dalej jak zabity. Delikatnie starając się go nie obudzić, wstałam z łóżka. Wzięłam jakieś ubrania (link) i poszłam do łazienki się odświeżyć. Postanowiłam odwiedzić miejsce, w którym dawno nie byłam. Wyszłam z domu i spacerkiem zaczęłam kierować się w odpowiednim kierunku. Dobrze, że miałam lekką sukienkę, bo mimo wczesnej pory temperatura już była dość wysoka. Może nie był to upał, ale jak na wpół do 7 rano było bardzo ciepło. Po 15 minutach doszłam do celu. Akurat, gdy doszłam do bramy cmentarza, to starsza pani rozstawiała swój mały stragan ze zniczami. Kupiłam jeden większy i paczkę zapałek. Przeszłam kawałek alejkami aż doszłam do odpowiedniego grobu. Jak zwykle był zadbany. Tata zawsze dbał o porządek i żeby były świeże kwiaty na grobie. Uśmiechnęłam się, widząc czarno-białą fotografię przedstawiającą moją rodzicielkę. Zaczęłam jak zwykle rozmawiać z nią w myślach, mając nadzieję, że mnie słyszy. Chciałam żeby teraz przy mnie była, pomogła, wparła na duchu. Bałam się zwyczajnie tego, co będzie jak urodzi się Pola. Bałam się, że też trafię w to miejsce, gdzie moja matka po urodzeniu Olgi – 3 metry pod ziemię. Wiem, jak to jest wychowywać się bez matki, bo sama tego doświadczyłam. Wiedziałam, że mojej siostrze jest ciężej, bo nigdy jej nie poznała. Zawsze jej jednak dużo o niej opowiadałam. Mówiłam, co lubiła robić, jeść. Ja i Ola byłyśmy jej kopiami. Odziedziczyłyśmy jej cechy równo po połowie. Ja miałam pasję do fotografii, a Olga do pływania. Charakter także w połowie był ten sam. Tata nie raz się śmiał, że mamy te nasze złośliwości i wredne charakterki po niej. Oddałabym wiele byleby mama była teraz ze mną.
- Kocham cię, mamusiu – szepnęłam. – I bardzo tęsknie.
Przeżegnałam się ostatni raz i wolnym krokiem ruszyłam do
wyjścia z cmentarza. Po drodze do domu postanowiłam wstąpić do sklepu żeby
kupić świeże pieczywo. Weszłam do piekarni i kupiłam chleb oraz kilka bułek.
Zapłaciłam za zakupy. Przed budynkiem spotkałam Sebastiana.
- O, Blanka – zdziwił się i uśmiechnął. – Cześć!
- Hej, Seba – przytuliłam go.
- Co tam u ciebie słychać? Na długo przyjechałaś?
- Jakiś tydzień tu będę pewnie – odparłam. – A u mnie
wszystko okej.
- Właśnie widzę. Pięknie wyglądasz – przyznał. – Dawno
cię nie widziałem i bardzo się zmieniłaś.
- Po prostu przytyłam i tyle – zaśmiałam się. – A u
ciebie co tam ciekawego?
- Nic takiego – wzruszył ramionami. - Sama przyjechałaś?
- Nieee. Z Michałem jestem.
- A on nie dostał przypadkiem powołania do reprezentacji?
– zdziwił się.
- Leczy kontuzje niestety – westchnęłam. – Złamał 2
palce.
- Ups, to nie fajnie – skrzywił się. – Współczuję, pewnie
wściekły był.
- Bardziej zdołowany. Ale już jest dobrze – uśmiechnęłam
się. – Przepraszam, ale muszę już lecieć. Do zobaczenia!
Cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w kierunku domu.
- Trzymaj się – puścił mi oczko i wszedł do piekarni.
Po kilkunastu minutach doszłam do domu . W środku było
jakieś zamieszanie. Byłam ciekawa, o co chodzi. Michał chodził po kuchni z
komórką w ręku i gdzieś wydzwaniał.
- Co wy tacy zdenerwowani? – spytałam, wchodząc do
pomieszczenia. Tata z Miśkiem natychmiast na mnie popatrzyli. Kubiak podszedł
szybko i mocno mnie przytulił.
- Blanka, gdzieś ty była? – zapytał, mając twarz w moich
włosach.
- Na cmentarzu, a potem w sklepie – odparłam.
- Ale czemu nikomu nic nie powiedziałaś? – spytał z
wyrzutem tata, a siatkarz się ode mnie odsunął i wziął reklamówkę, którą od
razu odłożył na stół.
- Bo spaliście, a ja wstałam i tak mi do głowy przyszło –
powiedziałam cicho.
- Od zmysłów tu odchodziłem – przyznał mój narzeczony.
- Komórki nie wzięłaś, a on i tak na nią wydzwaniał – dodał
tata. Zaśmiałam się lekko i musnęłam policzek przyjmującego.
- Kochany jesteś. Spokojnie, nic mi nie jest, a mały
spacer dobrze mi zrobił – uśmiechnęłam się.
- Następnym razem uprzedź – popatrzył na mnie wymownie. –
Do grobu mnie kiedyś wpędzisz, kobieto.
- Takie sobie życie wybrałeś, Misiu – wyszczerzyłam się.
- Jadłaś chociaż coś?
- Nie, bo poszłam tylko na chwile – wzruszyłam ramionami.
- Wstaliśmy godzinę temu – wtrącił tata.
- Co? To która jest godzina? – zdziwiłam się.
- Wpół do 9 dochodzi – wyjaśnił, patrząc wcześniej na
zegarek. – Olga już w szkole jest. Nie zauważyłaś jej braku tutaj?
- Faktycznie – mruknęłam. – Przepraszam, myślałam, ze
góra pół godziny minęło.
- Na przyszłość uprzedzaj i bierz telefon - wtrącił Michał, całując mnie w skroń. – A
teraz mów co chcesz jeść.
- Ja zrobię, bo ty z tą ręką będziesz miał problem –
powiedział tata. Kubi uśmiechnął się do niego w podziękowaniu. Dobrze, że temat
złamanej ręki nie wywołuje już w nim smutku ani wściekłości. Usiedliśmy przy
stole. Tata pokroił chleb i postawił przed nami masło, pomidory, ser, szynkę i
inne produkty. Kanapkę mogłam sobie już sama zrobić. Zjedliśmy ze smakiem.
Następnie Michał przyniósł mi z góry tabletki, które wzięłam.
Około południa usłyszałam trzask drzwi. Na powrót Olgi
było chyba za wcześnie, ale nie chciało mi się wstać z kanapy żeby sprawdzić
kto to. Sama w domu nie byłam, więc nie musiałam się bać, że to włamywacz.
- Witam moją kochaną kuzyneczkę – wyszczerzył się Daniel.
- Ciemny! – ucieszyłam się i jednak ruszyłam tyłek.
Wstałam żeby przytulić Ciemnego. W tym momencie do salonu przyszedł Michał ze
szklanką soku dla mnie. Odłożył ją na stół i uścisnął dłoń mojego kuzyna.
- I jak tam tydzień u teściów? – szturchnął mnie.
- Nie masz się z czego nabijać, bo uwielbiam rodziców
Miśka – wystawiłam język.
- Zdążyłem zauważyć już w szpitalu – uśmiechnął się.
- Czasami odnoszę nawet wrażenie, że moja mama bardziej
lubi Blankę ode mnie – jęknął Michał.
- Bo ja jestem fajniejsza, ładniejsza, mądrzejsza i w
ogóle lepsza od ciebie – wyszczerzyłam się.
- I dużo skromniejsza – mruknął.
- Ja ci już kiedyś mówiłem w co się pakujesz, stary –
zaśmiał się mój kuzyn.
- W co się pakuje? – uniosłam podejrzanie jedną brew.
- W piekło – puścił mi oczko, a ja go uderzyłam w ramię.
- A ja współczuję Wiolce takiego przyszłego faceta –
mruknęłam.
- Yyy co? – zapytał zdezorientowany.
- O, ten też udaje, że nie wie o co nam chodzi – zaśmiał
się Kubiak.
- No nie bardzo – podrapał się po głowie. W oczach miał
jednak identyczny błysk jak Wiola. To
był jednoznaczny sygnał.
- Michał, wypad – rzuciłam do mojego faceta. Popatrzył na
mnie zdezorientowany.
- Co? – pytał z niedowierzeniem.
- Weź Hektora na spacer, bo dwóch psów na raz nie
utrzymasz – oznajmiłam.
- Ale czemu?
- Bo nie ma dżemu! Proszę cię – jęknęłam.
- Niech ci będzie – mruknął. Niechętnie wstał i wyszedł.
Dopiero kiedy usłyszałam, ze z Hektorem opuścili dom, to zaczęłam rozmowę z
kuzynem.
_____________
Narescie weekend <3
O jak fajnie ,że jest nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńBlanka i Michał mają teraz czas na odwiedziny i fajnie , bo dawno tego nie robili :)
Szkoda mi Blanki widać,że trochę się boi mając w pamięci to co spotkało jej mamę przy porodzie :/ Jestem jednak pewna ,że wszystko będzie dobrze :)
No i ciekawe czego Blanka dowie się od Ciemnego:D
Pozdrawiam :)
Fajny rozdział :) Takiego potrzebowałam hahaha :P. Miło się czyta jak wszyscy szczęśliwi, wszystko jest okey i nie ma żadnego niebezpieczeństwa hahaha :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dooma :) .
super rozdział,wszystko jest dobrze mam nadzieje,że tak zostanie do końca.
OdpowiedzUsuńJakie teraz przesłuchanie Blanka urządzi Danielowi ;D Żeby sie tylko nie,wypierał bo gołym okiem widać, że ich do sievie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Muła wizyta w domu rodzinnym Blanki oraz Miśka. Nie dziwie się, że ona się boi oby tylko nic złego się nie stało.
OdpowiedzUsuńNie było mnie przez chwilke i prosze,nadrabiaj zaległości:D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej rozmowy Blanki z Ciemnym heh :D Bedzie ciekawie :D
A tak w ogole to cos mało Igły teraz,nie zeby cos ale Olka tesknii ://
Buziaki:)
No to Daniel będzie teraz przesłuchiwany :D
OdpowiedzUsuńBlanka taka wredna dla Miśka ... Ale za to kocham twoje opowiadanie :p Weny życzę i zapraszam do mnie na nowego bloga : http://czaspokazee.blogspot.com/2015/01/rozdzia-1.html?m=1
Teraz to Daniel się spowiadać będzie.
OdpowiedzUsuńBlanka wszystko z niego wyciągnie
Świetny rodział i czekam na next :)
Pozdrawiam ;*
No, nareszcie wszyscy szczęśliwi :D
OdpowiedzUsuńAle Blanka niech już oszczędzi Michałowi, taka wredota, hahahahahahaha :D
Hmmmm... Myślę, że niedługo oskubie Daniela xD I powie wszystko. ;.>
Cudowny rozdział jak każdy pozostały! :*
Przy okazji zapraszam na dziesiąty rozdział historii Oli i Grześka ;)
http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńŻyjesz?!
OdpowiedzUsuńKiedy następny ?
OdpowiedzUsuńHej, daj jakiś znak, że żyjesz. Nie każ nam tyle czekać na nowy rozdział :(
OdpowiedzUsuń