24.01.2015

Rozdział 177

Wróciłam z powrotem na zewnątrz. Zerknęłam okiem na piaskownicę. Babrali się w tym piasku już pół godziny, a nic konkretnego nie stworzyli? Za to fajnie się kłócili.
- Zrobimy fosę – warknął Michał.
- Ale po co ci tu fosa?! Ta piaskownica ma pół metra na pół metra. Ledwo zamek wejdzie! – dogryzł mu Błażej.
- Ale każdy zamek ma fosę! Co ty, bajek nie oglądałeś?!
- Widać oglądałem bardziej edukacyjne, niż ty!
- Będzie fosa i koniec!
- Jestem starszy i mówię ci, że żadnej piep… głupiej fosy nie będzie! – starszy Kubiak chciał użyć brzydkiego słowa, ale w porę się zorientował, ze obok jest dziecko.
- Ale ja mam gdzieś twoje zdanie! Ja buduję fosę, a ty sobie rób co chcesz.
- O nie, oddawaj łopatkę. Nie jesteś godzien jej trzymać!
Zaczęli wyrywać sobie łopatkę z rąk. Wtedy zainterweniowała Lena i podała swojemu tacie drugą.
- Tata, masz – uśmiechnęła się promiennie. Urocza była. Jej tatuś z wujkiem się kłócą jak pięciolatki, a ona ze stoickim spokojem sypie sobie piasek do wiaderka. Ma w dodatku podzielną uwagę i zauważyła, że Kubiaki się kłócą o zabawkę, więc postanowiła się podzielić. Pokręciłam głową, westchnęłam i poszłam do dziewczyn. Opowiedziałam im tą sytuację, a one parsknęły śmiechem.
- Jak dzieci – skomentowała Marta.
- Ciekawe, czy to ich budowanie w ogóle dojdzie do skutku – zastanawiałam się.
 - Zapewne nie – odpowiedziała Wiola.
Nie zaprzątałyśmy sobie tym głowy, tylko pogadałyśmy o typowo babskich sprawach, czyli o ubraniach, paznokciach, włosach itp.
- Wiola, bo tak się zastanawiałam – zaczęłam, a ona spojrzała na mnie zaciekawiona. – Ty coś z moim kuzynem kręcisz, czy coś?
Zaskoczyłam ją, ale po jej mimice twarzy zauważyłam od razu, że co jest na rzeczy.
- Oo, czerwone policzki się robią – zaśmiała się Marta, a Wiolka spaliła buraka, że tak się wyrażę.
- Ja go tylko lubię – mruknęła speszona.
- A mi się wydaje, że lubisz, lubisz – poruszyłam charakterystycznie brwiami.
- Jeśli o to wam chodzi, to nie, nie jesteśmy parą – warknęła zirytowana.
- Ej, ale po co te nerwy? – uspokoiła ją druga Kubiak.
- Bo wszyscy mi to dookoła sugerują i to potrafi irytować – westchnęła.
- Mi też wszyscy sugerowali, że mam być z Miśkiem, znam twój ból – uśmiechnęłam się.
- No ale to gadanie się spełniło – zaśmiała się Marta.
- Bo to widać po ludziach – puściłam im oczko. – Jak jednego ciągnie do drugiego, to będą razem, to tylko kwestia czasu.
- Przecież nie wyskoczę do Daniela z tekstem, że musimy być razem, bo wszyscy mówią, że nas do siebie ciągnie! – młoda Kubiakówna dalej się burzyła.
- Masz racje. To on to musi zrobić – wyszczerzyłam się.
- Nie widziałam jeszcze tego Daniela, ale stwierdzam, że to musi być naprawdę ktoś, skoro wpadł ci w oko – wtrąciła żona Błażeja.
- W oko to mi co najwyżej rzęsa może wpaść – burknęła.
- Czyli jesteś na etapie wypierania się. Spoko, rozumiem. Przeczekam – zaśmiałam się. Dalsza część rozmowy to były dalsze docinki, a biedna Wiolka już nie miała argumentów. Oj, wiem, że jesteśmy wredne, ale widać gołym okiem, że mój kuzyn nie jest jej obojętny już od pierwszego ich spotkania na parapetówce u nas. Chciałam tylko żeby się do tego przyznała.
- Zapraszamy do piaskownicy – usłyszałyśmy w pewnym momencie za sobą.
- Już skończyliście? – zdziwiłam się.
- Tak, a wy jesteście nam konieczne potrzebne nie tylko do obejrzenia – stwierdził Błażej. Zdziwiłyśmy się, ale wstałyśmy z tych leżaków, które swoją drogą były bardzo wygodne, a moje ciężkie cielsko było trudno podnieść. W międzyczasie Lenka zdążyła zawołać swoją babcię na zewnątrz. Podeszliśmy wszyscy do miejsca zabawy, a tam stały dwa zamki. Jeden bardziej krzywy od drugiego. Masakra, ledwo stały i miałam wrażenie, że wystarczy mocniejszy podmuch wiatru i runą. No konstrukcja wręcz Made In China.
- Musicie ocenić, który zamek jest najlepszy – wyjaśnił Michał.
- A żeby było sprawiedliwie, to nie powiemy, który jest który – dodał jego brat.
I tak nie musieli mówić, bo nasza trójka wiedziała, że ten z fosą należy do Michała, a ten bez do Błażeja. Chłopcy na szczęście nie wiedzieli, ze słyszałam kawałek ich sprzeczki. W jury byłyśmy my 3, mama Kubiaków oraz Lenka, bo ona pomagała każdemu i jest mała.
- Dzieci i kobiety w ciąży pierwsze – wyszczerzył się mój chłopak, więc na pierwszy odstrzał poszła mała Kubiak. Dziewczynka uznała, że zamek jej taty jest ładniejszy.
- A ja myślę, że ten z fosą fajniejszy – powiedziałam. A co, trzeba się własnemu facetowi podlizać raz na jaki czas. Niech się dzieciak cieszy. Marta oczywiście wybrała tak jak córka, a Wiola przeszła na naszą stronę. Był remis, więc rozstrzygnąć miała pani Marysia.
- No nie wiem, trudny wybór – głowiła się. – Żaden zamków budować nie umie.
Wszyscy oprócz siatkarzy się zaśmiali.
- No mamo – jęknął Błażej, poganiając kobietę.
- Czekaj, daj mi się zastanowić!
Nastała chwila ciszy. Uuu, jakie napięcie! Jakiś werbel by się przydał. Mały bębenek wystarczy. Ma ktoś? Nie? To obejdziemy się bez tego. Po prostu nie będzie odpowiedniego nastroju.
- Raczej w zamku zawsze jest fosa, więc będę po tej stronie – przyznała. Błażej zaklął pod nosem, ale ochrzaniła go za to żona. Michał natomiast wyszczerzył się jakby co najmniej milion w totka wygrał.
- Kocham cię, mamo! – rzucił się kobiecie na szyję. Pokręciłam głową rozbawiona.
- To nie fair – mruknął obrażony drugi brat.
- Mówiłem ci, że zamek MUSI mieć fosę! – nabijał się z niego mój narzeczony.
- Po prostu wszystkich przekupiłeś i tyle.
- Ja się nie zniżam do twojego poziomu.
- Bo z twojego niżej się już nie da.
- Chłopcy – upomniała ich rodzicielka. Mruknęli pod nosem ciche ‘’przepraszam’’. Oni są mega genialni, daję słowo.

Dobra pogoda nie opuszczała Wałcza ani na moment. Wręcz przeciwnie. Temperatura rosła, na niebie nie było żadnej chmurki. Można by rzec: żyć nie umierać. Niestety nie wtedy gdy nosi się ze sobą parę dodatkowych kilogramów i zagrożoną ciążę. Znowu moje samopoczucie było gorsze i zamiast siedzieć w ogródku i się opalać, to ja leżałam w salonie i chłodziłam się wiatrakiem. Na szczęście nie miałam zawrotów głowy, jak to było, gdy się gotowałam w szpitalu. Tam była sauna, a tu na szczęście dało się znieść. Brat Michała z rodzinką wyjechali po kilku dniach pobytu, bo musieli jeszcze odwiedzić rodzinę Marty. Całkowicie zrozumiałe. W końcu my tez mamy w planach odwiedzić też Wieluń. Dawno tam nie byłam niestety.
- Proszę, kupiłem ci te pomidory – zobaczyłam przed sobą opakowanie z pomidorkami koktajlowymi.
- Dziękuję, kochany jesteś – uśmiechnęłam się promiennie. Michał usiadł koło mnie i objął ramieniem.
- Pomidorka? – pomachałam mu czerwonym warzywkiem przed nosem. Otworzył szerzej usta, więc włożyłam mu pomidorka do buzi.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Tak jak przed twoim wyjściem do sklepu – wywróciłam oczami. – Spokojnie, nie zamierzam tu nagle tracić przytomności, czy zaczynać rodzić.
- Przesadzam z troską, co? – skrzywił się.
- Tak jakoś od pół roku – mruknęłam.
- Po prostu nie chcę żeby wam coś było, kotek – zaczął gładzić mój brzuch  i cmoknął mnie w skroń.
- Jak coś się będzie działo, to ci powiem – uspokoiłam go. – W chwili obecnej ja i twoja córka potrzebujemy tych przepysznych pomidorków.
- A tatuś dostanie?
- A był grzeczny? – uniosłam jedną brew.
- Bardzo – puścił mi oczko.
- Masz dowód? – zaśmiałam się.
- Osobisty? Owszem – wyszczerzył się.
- Suchar jak u Strasburgera – wywróciłam oczami.
- Nie, to nie – mruknął. – Sam se wezmę.
I nie czekając na moją reakcję wziął 2 pomidorki i sobie wpakował do ust.
- Ej, nie pozwoliłam! – oburzyłam się jak zwykle.
- To muszę cie teraz ładnie przeprosić – uśmiechnął się łobuzersko i mnie pocałował namiętnie. Oddałam pieszczotę.

Wieczór był na szczęście chłodniejszy, więc wyszłam sobie przed dom, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przespacerowałam się po ogródku, aż w końcu zatrzymałam się przy huśtawce, na której usiadłam. Głowę podniosłam do góry i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy. Dawno tego nie robiłam. Tutaj niebo było lepiej widoczne, niż w takich Katowicach, gdzie oświetlenie na każdym kroku uniemożliwiało dostrzeżenie choćby Dużego Wozu, czy Małego. A tutaj bez problemu je zlokalizowałam. W pewnym momencie niebo przeszyła spadająca gwiazda. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Pomyślałaś życzenie? – usłyszałam ukochanego. Nawet nie zauważyłam jak podszedł.
- Nie muszę – uśmiechnęłam się. – Mam prawie wszystko czego chcę.
- To pomyśl o tym, czego nie masz. Może się spełni – usiadł koło mnie. Wtuliłam się w niego, podciągając obie nogi na huśtawkę.
- Wątpię –westchnęłam. – To jest z typu tych niemożliwych.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, kotek – cmoknął mnie w czubek głowy, obejmując ramieniem.
- Niestety są.
- Ej, co to za smutny nastrój? Co to za życzenie niemożliwe?
- Bo mam ciebie, Polę, przyjaciół, rodzinę, a brakuje mi czegos ważnego – przyznałam, przymykając powieki. – Brakuje mi mamy.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to o to chodzi – powiedział skruszony.
- Nic się nie dzieje. Po prostu ostatnio zaczęłam więcej o niej myśleć. W końcu sama mam być mamą.
- Na pewno będziesz taka jak ona – uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Misiek, możesz mi coś obiecać? – popatrzyłam w jego oczy.
- Wszystko, czego chcesz.
- Wychowaj Polę jak najlepiej jeśli by mnie zabrakło – wyznałam, a jego zatkało. Otworzył szerzej oczy.
- Ale jak to zabrakło? Co ty w ogóle mówisz?! – przestraszył się.
- Moja mama też miała problemy z ciążą, jak miała urodzić się Olga i tak sobie myślę, że..
- To przestań tak myśleć! – zdenerwował się. – Taki przypadek zdarza się raz na milion. Rozumiesz?! Urodzisz Polę i będziemy ją wychowywać razem.
- Bardzo chcę żeby tak było, ale ostatnio strach mnie wręcz paraliżuje – poczułam, że oczy zaczynają mi się szklić.
- Blanka, nie wolno ci tak myśleć – oburzył się. – Nie zostawisz nas, ja to wiem. To, ze masz problemy z ciążą to nic nie znaczy!
- Michał, ale zrozum, ze się boję – szepnęłam i się rozpłakałam. Miałam poczucie takiej bezsilności. Nie wiedziałam, co przyniesie czas. Nienawidziłam takiej niewiedzy.
- Kotek, nie płacz – wyszeptał w moje włosy, przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Kocham cię, Misiek – powiedziałam przez łzy. – Bardzo chcę widzieć jak Pola rośnie, jak się rozwija, ale wiem, że moja mama miała tak samo, a ja odziedziczyłam po niej mnóstwo cech i…
- Proszę, skończ – syknął. – Nie mogę już tego dłużej słuchać! Dasz radę. Pola urodzi się zdrowa, a ty po porodzie będziesz jedynie trochę obolała. Rozumiesz? Tak będzie na pewno.

- Dziękuję, ze jesteś – wyszeptałam i przymknęłam powieki, chcąc się trochę uspokoić. Nie zauważyłam nawet, że zasnęłam. 

____________________

Nie bijcie, błagam.. :C
Pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. Przyjeżdżam i będę lać aż się krew nie pojawi a wtedy będę jeszcze mocnej bić !!!! Jak ja nie nawidze takich rozdziałów bo odrazu rycze :( Ona ma żyć i masz tego opowiadania tak nie kończyć !!!! Aż się naprawdę poryczalam :'(. Pozdrawiam Dooma :).
    Zapraszam na rozdzial 41 ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zaskoczyłaś z tym wyznaniem Poli !!!! Ma być wszystko w porządku :)~szalona

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będziemy! Rozdział super, aż mam szklany w oczach xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że nie zostali architektami bo domy byłyby krzywe jakby się takich dwóch znalazło xD Ale ich kłótnia była po prostu zajebista, a rozwaliło mnie doszczętnie to:
    - Po prostu wszystkich przekupiłeś i tyle.
    - Ja się nie zniżam do twojego poziomu.
    - Bo z twojego niżej się już nie da.
    No po prostu padłam xD
    Blanka niech się nie przejmuje ;) Wszystko będzie dobrze. Urodzi Polcię i będą tworzyć szczęśliwą kochającą rodzinkę :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. oooo. nie nawet nie myśl o usmierceniy blanki. inaczej znajdę cie hihi

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju oczy mi się zaszkliły , gdyby było jeszcze kilka linijek na końcu to bym się rozryczała ...
    Ale od początku. Kubiakowe rodzeństwo wymiata:D
    I było tak miło sielankowo:)
    A później ta rozmowa,hm... rozumiem Blankę , ale popieram zdanie Michała WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE! :D Chyba nie zrobisz nam , a właściwie im nic złego?
    Pozdrawiam i do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby wszystko się dobrze skończyło. Blanka ma wsparcie w Miśku i nie powinna tak myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  8. No ej!!!!!! Wiem gdzie mieszkasz i nie zawaham sie skorzystać z tej wiedzy!!! No przestań.. spróbuj jakieś wieksze problemy zrobić!!! ;D :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie Blanka będzie zdrowa i Pola też.Innej opcji nie przyjmuję.
    Czekam na kolejny.
    Świetna akcja z tymi zamkami :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ej,ej,ej co Ty kombinujesz, Kobieto? bo tak troszkę zaczynam się bać ;x nie zrobisz nic biednej Blance, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział mega jak zawsze :) Błażej z Michałem the best :D
    Zapraszam do siebie jeśli masz czas :)

    OdpowiedzUsuń