Wróciłam z powrotem na zewnątrz. Zerknęłam okiem na
piaskownicę. Babrali się w tym piasku już pół godziny, a nic konkretnego nie
stworzyli? Za to fajnie się kłócili.
- Zrobimy fosę – warknął Michał.
- Ale po co ci tu fosa?! Ta piaskownica ma pół metra na
pół metra. Ledwo zamek wejdzie! – dogryzł mu Błażej.
- Ale każdy zamek ma fosę! Co ty, bajek nie oglądałeś?!
- Widać oglądałem bardziej edukacyjne, niż ty!
- Będzie fosa i koniec!
- Jestem starszy i mówię ci, że żadnej piep… głupiej fosy
nie będzie! – starszy Kubiak chciał użyć brzydkiego słowa, ale w porę się
zorientował, ze obok jest dziecko.
- Ale ja mam gdzieś twoje zdanie! Ja buduję fosę, a ty
sobie rób co chcesz.
- O nie, oddawaj łopatkę. Nie jesteś godzien jej trzymać!
Zaczęli wyrywać sobie łopatkę z rąk. Wtedy
zainterweniowała Lena i podała swojemu tacie drugą.
- Tata, masz – uśmiechnęła się promiennie. Urocza była.
Jej tatuś z wujkiem się kłócą jak pięciolatki, a ona ze stoickim spokojem sypie
sobie piasek do wiaderka. Ma w dodatku podzielną uwagę i zauważyła, że Kubiaki
się kłócą o zabawkę, więc postanowiła się podzielić. Pokręciłam głową,
westchnęłam i poszłam do dziewczyn. Opowiedziałam im tą sytuację, a one
parsknęły śmiechem.
- Jak dzieci – skomentowała Marta.
- Ciekawe, czy to ich budowanie w ogóle dojdzie do skutku
– zastanawiałam się.
- Zapewne nie –
odpowiedziała Wiola.
Nie zaprzątałyśmy sobie tym głowy, tylko pogadałyśmy o typowo babskich sprawach, czyli o ubraniach, paznokciach, włosach itp.
Nie zaprzątałyśmy sobie tym głowy, tylko pogadałyśmy o typowo babskich sprawach, czyli o ubraniach, paznokciach, włosach itp.
- Wiola, bo tak się zastanawiałam – zaczęłam, a ona
spojrzała na mnie zaciekawiona. – Ty coś z moim kuzynem kręcisz, czy coś?
Zaskoczyłam ją, ale po jej mimice twarzy zauważyłam od
razu, że co jest na rzeczy.
- Oo, czerwone policzki się robią – zaśmiała się Marta, a
Wiolka spaliła buraka, że tak się wyrażę.
- Ja go tylko lubię – mruknęła speszona.
- A mi się wydaje, że lubisz, lubisz – poruszyłam
charakterystycznie brwiami.
- Jeśli o to wam chodzi, to nie, nie jesteśmy parą –
warknęła zirytowana.
- Ej, ale po co te nerwy? – uspokoiła ją druga Kubiak.
- Bo wszyscy mi to dookoła sugerują i to potrafi irytować
– westchnęła.
- Mi też wszyscy sugerowali, że mam być z Miśkiem, znam
twój ból – uśmiechnęłam się.
- No ale to gadanie się spełniło – zaśmiała się Marta.
- Bo to widać po ludziach – puściłam im oczko. – Jak
jednego ciągnie do drugiego, to będą razem, to tylko kwestia czasu.
- Przecież nie wyskoczę do Daniela z tekstem, że musimy
być razem, bo wszyscy mówią, że nas do siebie ciągnie! – młoda Kubiakówna dalej
się burzyła.
- Masz racje. To on to musi zrobić – wyszczerzyłam się.
- Nie widziałam jeszcze tego Daniela, ale stwierdzam, że
to musi być naprawdę ktoś, skoro wpadł ci w oko – wtrąciła żona Błażeja.
- W oko to mi co najwyżej rzęsa może wpaść – burknęła.
- Czyli jesteś na etapie wypierania się. Spoko, rozumiem.
Przeczekam – zaśmiałam się. Dalsza część rozmowy to były dalsze docinki, a
biedna Wiolka już nie miała argumentów. Oj, wiem, że jesteśmy wredne, ale widać
gołym okiem, że mój kuzyn nie jest jej obojętny już od pierwszego ich spotkania
na parapetówce u nas. Chciałam tylko żeby się do tego przyznała.
- Zapraszamy do piaskownicy – usłyszałyśmy w pewnym
momencie za sobą.
- Już skończyliście? – zdziwiłam się.
- Tak, a wy jesteście nam konieczne potrzebne nie tylko
do obejrzenia – stwierdził Błażej. Zdziwiłyśmy się, ale wstałyśmy z tych
leżaków, które swoją drogą były bardzo wygodne, a moje ciężkie cielsko było
trudno podnieść. W międzyczasie Lenka zdążyła zawołać swoją babcię na zewnątrz.
Podeszliśmy wszyscy do miejsca zabawy, a tam stały dwa zamki. Jeden bardziej
krzywy od drugiego. Masakra, ledwo stały i miałam wrażenie, że wystarczy
mocniejszy podmuch wiatru i runą. No konstrukcja wręcz Made In China.
- Musicie ocenić, który zamek jest najlepszy – wyjaśnił
Michał.
- A żeby było sprawiedliwie, to nie powiemy, który jest
który – dodał jego brat.
I tak nie musieli mówić, bo nasza trójka wiedziała, że
ten z fosą należy do Michała, a ten bez do Błażeja. Chłopcy na szczęście nie
wiedzieli, ze słyszałam kawałek ich sprzeczki. W jury byłyśmy my 3, mama
Kubiaków oraz Lenka, bo ona pomagała każdemu i jest mała.
- Dzieci i kobiety w ciąży pierwsze – wyszczerzył się mój
chłopak, więc na pierwszy odstrzał poszła mała Kubiak. Dziewczynka uznała, że
zamek jej taty jest ładniejszy.
- A ja myślę, że ten z fosą fajniejszy – powiedziałam. A
co, trzeba się własnemu facetowi podlizać raz na jaki czas. Niech się dzieciak
cieszy. Marta oczywiście wybrała tak jak córka, a Wiola przeszła na naszą
stronę. Był remis, więc rozstrzygnąć miała pani Marysia.
- No nie wiem, trudny wybór – głowiła się. – Żaden zamków
budować nie umie.
Wszyscy oprócz siatkarzy się zaśmiali.
- No mamo – jęknął Błażej, poganiając kobietę.
- Czekaj, daj mi się zastanowić!
Nastała chwila ciszy. Uuu, jakie napięcie! Jakiś werbel
by się przydał. Mały bębenek wystarczy. Ma ktoś? Nie? To obejdziemy się bez
tego. Po prostu nie będzie odpowiedniego nastroju.
- Raczej w zamku zawsze jest fosa, więc będę po tej
stronie – przyznała. Błażej zaklął pod nosem, ale ochrzaniła go za to żona.
Michał natomiast wyszczerzył się jakby co najmniej milion w totka wygrał.
- Kocham cię, mamo! – rzucił się kobiecie na szyję.
Pokręciłam głową rozbawiona.
- To nie fair – mruknął obrażony drugi brat.
- Mówiłem ci, że zamek MUSI mieć fosę! – nabijał się z
niego mój narzeczony.
- Po prostu wszystkich przekupiłeś i tyle.
- Ja się nie zniżam do twojego poziomu.
- Bo z twojego niżej się już nie da.
- Chłopcy – upomniała ich rodzicielka. Mruknęli pod nosem
ciche ‘’przepraszam’’. Oni są mega genialni, daję słowo.
Dobra pogoda nie opuszczała Wałcza ani na moment. Wręcz
przeciwnie. Temperatura rosła, na niebie nie było żadnej chmurki. Można by
rzec: żyć nie umierać. Niestety nie wtedy gdy nosi się ze sobą parę dodatkowych
kilogramów i zagrożoną ciążę. Znowu moje samopoczucie było gorsze i zamiast
siedzieć w ogródku i się opalać, to ja leżałam w salonie i chłodziłam się
wiatrakiem. Na szczęście nie miałam zawrotów głowy, jak to było, gdy się
gotowałam w szpitalu. Tam była sauna, a tu na szczęście dało się znieść. Brat
Michała z rodzinką wyjechali po kilku dniach pobytu, bo musieli jeszcze
odwiedzić rodzinę Marty. Całkowicie zrozumiałe. W końcu my tez mamy w planach
odwiedzić też Wieluń. Dawno tam nie byłam niestety.
- Proszę, kupiłem ci te pomidory – zobaczyłam przed sobą
opakowanie z pomidorkami koktajlowymi.
- Dziękuję, kochany jesteś – uśmiechnęłam się promiennie.
Michał usiadł koło mnie i objął ramieniem.
- Pomidorka? – pomachałam mu czerwonym warzywkiem przed
nosem. Otworzył szerzej usta, więc włożyłam mu pomidorka do buzi.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Tak jak przed twoim wyjściem do sklepu – wywróciłam
oczami. – Spokojnie, nie zamierzam tu nagle tracić przytomności, czy zaczynać
rodzić.
- Przesadzam z troską, co? – skrzywił się.
- Tak jakoś od pół roku – mruknęłam.
- Po prostu nie chcę żeby wam coś było, kotek – zaczął
gładzić mój brzuch i cmoknął mnie w
skroń.
- Jak coś się będzie działo, to ci powiem – uspokoiłam
go. – W chwili obecnej ja i twoja córka potrzebujemy tych przepysznych
pomidorków.
- A tatuś dostanie?
- A był grzeczny? – uniosłam jedną brew.
- Bardzo – puścił mi oczko.
- Masz dowód? – zaśmiałam się.
- Osobisty? Owszem – wyszczerzył się.
- Suchar jak u Strasburgera – wywróciłam oczami.
- Nie, to nie – mruknął. – Sam se wezmę.
I nie czekając na moją reakcję wziął 2 pomidorki i sobie
wpakował do ust.
- Ej, nie pozwoliłam! – oburzyłam się jak zwykle.
- To muszę cie teraz ładnie przeprosić – uśmiechnął się
łobuzersko i mnie pocałował namiętnie. Oddałam pieszczotę.
Wieczór był na szczęście chłodniejszy, więc wyszłam sobie
przed dom, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przespacerowałam się po ogródku,
aż w końcu zatrzymałam się przy huśtawce, na której usiadłam. Głowę podniosłam
do góry i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy. Dawno tego nie robiłam. Tutaj niebo
było lepiej widoczne, niż w takich Katowicach, gdzie oświetlenie na każdym
kroku uniemożliwiało dostrzeżenie choćby Dużego Wozu, czy Małego. A tutaj bez
problemu je zlokalizowałam. W pewnym momencie niebo przeszyła spadająca
gwiazda. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Pomyślałaś życzenie? – usłyszałam ukochanego. Nawet nie
zauważyłam jak podszedł.
- Nie muszę – uśmiechnęłam się. – Mam prawie wszystko
czego chcę.
- To pomyśl o tym, czego nie masz. Może się spełni –
usiadł koło mnie. Wtuliłam się w niego, podciągając obie nogi na huśtawkę.
- Wątpię –westchnęłam. – To jest z typu tych
niemożliwych.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, kotek – cmoknął mnie w
czubek głowy, obejmując ramieniem.
- Niestety są.
- Ej, co to za smutny nastrój? Co to za życzenie
niemożliwe?
- Bo mam ciebie, Polę, przyjaciół, rodzinę, a brakuje mi
czegos ważnego – przyznałam, przymykając powieki. – Brakuje mi mamy.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to o to chodzi –
powiedział skruszony.
- Nic się nie dzieje. Po prostu ostatnio zaczęłam więcej
o niej myśleć. W końcu sama mam być mamą.
- Na pewno będziesz taka jak ona – uśmiechnął się
pokrzepiająco.
- Misiek, możesz mi coś obiecać? – popatrzyłam w jego
oczy.
- Wszystko, czego chcesz.
- Wychowaj Polę jak najlepiej jeśli by mnie zabrakło –
wyznałam, a jego zatkało. Otworzył szerzej oczy.
- Ale jak to zabrakło? Co ty w ogóle mówisz?! –
przestraszył się.
- Moja mama też miała problemy z ciążą, jak miała urodzić
się Olga i tak sobie myślę, że..
- To przestań tak myśleć! – zdenerwował się. – Taki
przypadek zdarza się raz na milion. Rozumiesz?! Urodzisz Polę i będziemy ją
wychowywać razem.
- Bardzo chcę żeby tak było, ale ostatnio strach mnie
wręcz paraliżuje – poczułam, że oczy zaczynają mi się szklić.
- Blanka, nie wolno ci tak myśleć – oburzył się. – Nie
zostawisz nas, ja to wiem. To, ze masz problemy z ciążą to nic nie znaczy!
- Michał, ale zrozum, ze się boję – szepnęłam i się
rozpłakałam. Miałam poczucie takiej bezsilności. Nie wiedziałam, co przyniesie
czas. Nienawidziłam takiej niewiedzy.
- Kotek, nie płacz – wyszeptał w moje włosy, przyciągając
mnie mocniej do siebie.
- Kocham cię, Misiek – powiedziałam przez łzy. – Bardzo
chcę widzieć jak Pola rośnie, jak się rozwija, ale wiem, że moja mama miała tak
samo, a ja odziedziczyłam po niej mnóstwo cech i…
- Proszę, skończ – syknął. – Nie mogę już tego dłużej
słuchać! Dasz radę. Pola urodzi się zdrowa, a ty po porodzie będziesz jedynie
trochę obolała. Rozumiesz? Tak będzie na pewno.
- Dziękuję, ze jesteś – wyszeptałam i przymknęłam
powieki, chcąc się trochę uspokoić. Nie zauważyłam nawet, że zasnęłam.
____________________
Nie bijcie, błagam.. :C
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Przyjeżdżam i będę lać aż się krew nie pojawi a wtedy będę jeszcze mocnej bić !!!! Jak ja nie nawidze takich rozdziałów bo odrazu rycze :( Ona ma żyć i masz tego opowiadania tak nie kończyć !!!! Aż się naprawdę poryczalam :'(. Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdzial 41 ! :*
No to zaskoczyłaś z tym wyznaniem Poli !!!! Ma być wszystko w porządku :)~szalona
OdpowiedzUsuńNie będziemy! Rozdział super, aż mam szklany w oczach xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie zostali architektami bo domy byłyby krzywe jakby się takich dwóch znalazło xD Ale ich kłótnia była po prostu zajebista, a rozwaliło mnie doszczętnie to:
OdpowiedzUsuń- Po prostu wszystkich przekupiłeś i tyle.
- Ja się nie zniżam do twojego poziomu.
- Bo z twojego niżej się już nie da.
No po prostu padłam xD
Blanka niech się nie przejmuje ;) Wszystko będzie dobrze. Urodzi Polcię i będą tworzyć szczęśliwą kochającą rodzinkę :)
Pozdrawiam ;**
oooo. nie nawet nie myśl o usmierceniy blanki. inaczej znajdę cie hihi
OdpowiedzUsuńJeju oczy mi się zaszkliły , gdyby było jeszcze kilka linijek na końcu to bym się rozryczała ...
OdpowiedzUsuńAle od początku. Kubiakowe rodzeństwo wymiata:D
I było tak miło sielankowo:)
A później ta rozmowa,hm... rozumiem Blankę , ale popieram zdanie Michała WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE! :D Chyba nie zrobisz nam , a właściwie im nic złego?
Pozdrawiam i do kolejnego :)
Oby wszystko się dobrze skończyło. Blanka ma wsparcie w Miśku i nie powinna tak myśleć.
OdpowiedzUsuńNo ej!!!!!! Wiem gdzie mieszkasz i nie zawaham sie skorzystać z tej wiedzy!!! No przestań.. spróbuj jakieś wieksze problemy zrobić!!! ;D :*
OdpowiedzUsuńNie Blanka będzie zdrowa i Pola też.Innej opcji nie przyjmuję.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Świetna akcja z tymi zamkami :)
Pozdrawiam ;*
ej,ej,ej co Ty kombinujesz, Kobieto? bo tak troszkę zaczynam się bać ;x nie zrobisz nic biednej Blance, prawda?
OdpowiedzUsuńRozdział mega jak zawsze :) Błażej z Michałem the best :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jeśli masz czas :)