Temperatura nareszcie się obniżyła. Nawet wyniki mi się
poprawiły! Upały zdecydowanie dobrze na mnie nie działają. W końcu nadszedł
dzień, w którym usłyszałam te magiczne 4 słowa od lekarza: ‘’Może pani wrócić do domu’’. Myślałam, że zacznę skakać z radości,
ale z tym pakunkiem z przodu nie było mi to dane. Michał przyjechał po mnie od
razu jak dostałam wypis. Szczerzył się od samego wejścia na salę. W końcu
mogłam się przejść dalej, niż do łazienki! Kubi chwycił moją torbę i
zaprowadził na miejsce parkingowe, gdzie stał samochód Małego, razem z
Damianem. No tak, Misiek z tą ręką nie mógł prowadzić niestety.
- Ten mój facet, to cię strasznie wykorzystuje –
stwierdziłam, gdy wsiadłam do samochodu.
- Powiem ci w sekrecie, ze on mnie szantażuje – udał
przerażenie.
- Spokojnie, już wracam, to go utemperuję – puściłam mu
oczko.
Wróciliśmy do naszego mieszkania. Michał kulturalnie
przepuścił mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się już, będąc w korytarzu, bo
zauważyłam w salonie duży plakat z napisem: Witaj
w domu! Do tego było kilka balonów napełnionych helem.
- Jesteś genialny, Miśku – skradłam mu całusa.
- Nawet nie wiesz, jak ciężko się wycina litery lewą ręką
– objął mnie ramieniem.
- Tym bardziej doceniam twoją pracę – puściłam mu oczko.
- Zaraz powinna wpaść mama z obiadem – rzucił, a po
chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. – O wilku mowa.
Otworzył drzwi i po chwili w korytarzu stali państwo
Kubiak. Przywitałam się z nimi.
- No synu, postarałeś się – pochwalił go ojciec.
- Chodźcie do stołu, to nałożę wszystkim porcje –
powiedziała pani Maria, kierując się do kuchni. Udaliśmy się tam i usiedliśmy
na krzesłach. Po chwili stał przede mną talerz z jakąś pieczenią i kluskami
śląskimi. Zjadłam wszystko jako ostatnia, ale liczy się, że został pusty
talerz. Chciałam pomóc włożyć naczynia do zmywarki, ale wszyscy mnie wygonili.
Aha, spoko.
- Idź się połóż – Michał pocałował mnie w czoło.
- Od dwóch tygodni niczego innego nie robię – mruknęłam.
- Lekarz mówił…
- Tak, tak – przerwałam mu. – Już idę.
Skierowałam się wolnym krokiem schodami do góry. Wszędzie
panował porządek, co było dziwne. Miśkowi aż tak się nudziło, że posprzątał? Z
jedną ręką na pewno było mu ciężko. Położyłam się bokiem na łóżku i
wsłuchiwałam się w odgłosy za oknem. Ptaki śpiewały, a dzieci szalały na
osiedlowym placu zabaw. Lato w pełni wręcz, chociaż był to początek czerwca.
- Śpisz? – usłyszałam przyjmującego. Pokręciłam przecząco
głową i spojrzałam na niego. – Rodzice już poszli.
- Lubię ich – uśmiechnęłam się. – Masz kochaną mamę.
- Czasami przesadza z tą troską – stwierdził, kładąc się
koło mnie.
- Masz to po niej.
Ułożyłam się wygodnie na jego torsie, wsłuchując teraz w
miarowe bicie jego serca.
-Cieszę się, że cię mam – pocałował mnie w czubek głowy.
Następnego dnia udaliśmy się na lotnisko w Katowicach, z
którego samolotem polecieliśmy do Szczecina. Rodzice Michała pojechali dzień
wcześniej samochodem, więc byli już w Wałczu. Nawet nie bardzo wiedziałam, kto
po nas wyjedzie na lotnisko. Lot minął bez problemów i w niedługim czasie
byliśmy na drugim końcu Polski. Tak to można podróżować.
- Błażej! – krzyknął ucieszony Michał. Z oddali wyłoniła
się postać brata przyjmującego. Panowie przytulili się przyjacielsku. Następnie
ja się z nim przywitałam.
- Rodzice nic nie mówili, że jesteś – zdziwił się młodszy
Kubiak.
- Bo to niespodzianka była – wyszczerzył się w identyczny
sposób, w jaki robił to jego brat.
- I się udała!
Panowie wzięli walizki, więc ja zostałam jedynie ze swoją
podręczną torebką, w której w sumie było wszystko, łącznie z pudełeczkiem z
pomidorami koktajlowymi, które sobie podjadałam w samolocie. Wiedliśmy do
samochodu Błażeja. Panowie z przodu, a ja się wygodnie rozłożyłam z tyłu.
Bracia zajęli się rozmową, bo w końcu ostatnio widzieli się w święta. Nawet nie
zauważyłam, że zasnęłam. Ocknęłam się, czując lekkie szturchnięcie.
- Pobudka śpiąca królewno – zaśmiał się Michał. Ziewnęłam
i podniosłam się leniwie. Wysiadłam i rozprostowałam kości. 2 godziny w
samochodzie to nie tak dużo. Przed dom wyszła pani Maria. Wyściskała najpierw
mnie, a potem swojego syna. Weszliśmy do środka. W korytarzu natychmiast
usłyszeć się dało dźwięk malutkich stópek i naszym oczom ukazała się mała
Lenka, która od razu podbiegła do swojego taty, ignorując całą resztę.
- Już się stęskniła moja księżniczka? – zaśmiał się
Błażej, całując swoją córeczkę w czółko. Po chwili dołączyła i do nas Marta, z
którą się przywitaliśmy.
- To teraz chodźcie do stołu, zrobiłam obiad –
uśmiechnęła się pani Kubiak, więc wszyscy podążyliśmy do jadalni. Jak zwykle
pani Marysia nagotowała jedzenia jak dla wojska i porcje były kosmiczne, ale
smaczne. Gdy chciałam pomóc posprzątać, to wszyscy tak na mnie naskoczyli jakbym co najmniej chciała im powiedzieć, że chcę Mount Everest zdobyć… Wyszłam więc z chłopakami i Leną do ogrodu,
gdzie postanowiłam pobawić się z dziewczynką. Mała pociągnęła mnie za rękę do
piaskownicy, którą zrobił dla niej dziadek, jak się dowiedziałam. Już niedługo
będzie się tam bawić też druga mała Kubiakówna. Lenka wzięła wiaderko i łopatką
zaczęła nasypywać do niego piasek. Pomyślałam, że możemy zrobić jakieś babki z
piasku, bo dziewczynka miała kilka foremek o różnych kształtach.
- A może zrobimy kaczuszkę? – spytałam, pokazując jej
foremkę.
- Tak! – powiedziała z uśmiechem i uważnie obserwowała
każdy mój ruch. Po chwili pojawiła się przed nią mała górka piasku, która
przypominała kaczuszkę.
- Lenka, a powiedz cioci, jak robi kaczuszka? –
usłyszałam jej mamę.
- Kwa, kwa – wyszczerzyła się mała. Marta usiadła koło
mnie i teraz we dwie robiłyśmy jakieś babki z piasku, a Lenka udawała, że dla
nas gotuje.
- Mama, zupa – dziewczynka nasypała jej na talerzyk
piasek.
- Mm, jaka pyszna – pochwaliła ją Kubiak. – Idź zanieś
tacie.
Dziewczynce nie trzeba było 2 razy powtarzać i już po
chwili biegła w kierunku swojego ojca, który siedział na ławce i rozmawiał z
bratem. Tak byli pochłonięci rozmową, że nie zauważyli małej. Widziałam, że
dziewczynkę to zdenerwowało i położyła Błażejowi talerzyk na kolana. On nawet
na niego nie zerknął, wciąż dyskutując z Michałem. Marta pokręciła głową i
odchrząknęła znacząco, co zapewne było sygnałem dla jej męża, że powinien
zwrócić na coś uwagę. Odwrócił się gwałtownie, a cały piasek wylądował na jego
spodniach.
- Tata, zupa! – pisnęła Lena i z płaczem wróciła do mamy,
która ją wzięła na kolana i przytuliła.
- Skarbie, tata nie chciał – zaczął się tłumaczyć winny.
Widziałam, że Miśka bawi, jak jego brat się tłumaczy. Zgromiłam go spojrzeniem.
– Ugotuj mi jeszcze jedną. Na pewno będzie pyszna.
- Nie! – mruknęła, wtulając się bardziej w rodzicielkę.
- Wiesz co, Lenka – spojrzałam na małą, a ona na mnie,
słysząc swoje imię. – Za karę tata z wujkiem wybudują ci z piasku taki ogromny
zamek. Chcesz?
- Chcę! – rzuciła ucieszona i zeszła z kolan mamy żeby
wziąć wiaderko. Bracia Kubiak spojrzeli na mnie z mordem w oczach. To było
zabawne, bo robili to niemal identycznie.
- To ja z ciocią Blanką sobie pójdziemy się poopalać –
Marta puściła mi oczko. Wstałyśmy z miejsca, uśmiechnęłyśmy się do swoich
partnerów i poszłyśmy w kierunku leżaków, które stały kawałek dalej. Rozłożyłam
się wygodnie, wystawiając swoje blade nogi do Słońca.
- Oni nas zabiją – zaśmiała się moja przyszła szwagierka.
- Myślisz, że kobiecie w ciąży coś zrobią? –
wyszczerzyłam się.
- Masz racje, ciebie oszczędzą. Ale mnie nie bardzo.
- Obronię cię, spokojnie – puściłam jej oczko.
- Witam kochaną rodzinkę! – usłyszałyśmy
charakterystyczny głos kolejnej Kubiakówny.
- Hej, Wiolka – przywitałam się z nią, tak jak każdy.
Dziewczyna wzięła sobie trzeci leżak z domu i dołączyła do nas.
- Rozumiem, że wasi mężczyźni robią za niańki, a wy ich
obgadujecie? – zaczęła z uśmiechem.
- Jak ty nas znasz – westchnęła starsza Kubiak, a potem
się zaśmiała. – Tak w sumie, to Blanka tak chłopaków załatwiła.
- Blanka jak zawsze złośliwa – pokręciła głową ze
śmiechem.
- Jak się ma takiego Kubiaka w domu, to nie da się
inaczej – wyszczerzyłam się.
- Co tam u was w ogóle, dziewczyny? – zapytała najmłodsza
w naszym gronie.
- Nie narzekam – uśmiechnęła się Marta. – Przyjechanie
tutaj było miłą odskocznią.
- Właśnie, jak tam Norwegia?
- Nadal nie przyzwyczaiłam się do języka, ale na
szczęście po angielsku można się dogadać. Najlepsze w niej w sumie są te zorze
polarne.
- Rany, one piękne muszą być na żywo – zachwycałam się.
- Musicie do nas wpaść kiedyś, to zobaczysz na żywo –
puściła mi oczko.
- Na razie nie ma jak – skrzywiłam się.
- Na kiedy masz termin tak w ogóle?
- 10 lipca – odpowiedziałam.
- To już niedługo!
- Wiem właśnie. Z jednej strony już się doczekać nie
mogę, a z drugiej się boję.
- Nie ma się czego bać, kochana – popatrzyła troskliwie.
– Poboli, poboli, a jak zobaczysz małą na świecie to wszystko przejdzie.
- No mam nadzieję – zaśmiałam się.
- Michał będzie przy porodzie?
- Chciałabym żeby był, a przez tą kontuzję jest to bardzo
prawdopodobne.
- Przynajmniej jeden plus tej złamanej ręki – wtrąciła
Wiola. – Ale to nie zmienia faktu, że to przez tego idiotę w szpitalu
wylądowałaś.
- Co? Jak to przez Michała? – zdziwiła się Marta, a ja
spojrzałam na Kubiakównę karcącym wzrokiem. Tak w ogóle to skąd ona wiedziała?
- Michał mi wszystko powiedział – przyznała, jakby
czytając mi w myślach.
- To nie jest do końca tak. Przejął się i dlatego
wszystko wziął na siebie – westchnęłam.
- Jeszcze go broń! – zbulwersowała się dziewiętnastolatka
(od niedawna już miała 19 lat).
- Nie bronię, tylko mówię jak jest – mruknęłam.
- Czy któraś mi wreszcie wyjaśni, o co chodzi? Czemu
Michał i Wiola uważają, ze to przez niego trafiłaś do szpitala? – przypomniała
o sobie żona Błażeja.
- Po prostu jak Michał złamał te palce, to strasznie to
przeżył. Do nikogo się nie odzywał, ani nic. Nawet mnie traktował jak
powietrze. Martwiłam się o niego i przez to zaniedbałam siebie i ot, cała
historia.
- W łagodny sposób opowiedziana – mruknęła Wiola. –
Michał mi się przyznał, jak cię ignorował, czasem kłócił, jak już raczył się
odezwać, jak płakałaś nocami, czego nie zauważał. Myślałam, że Daniel go
zabije, jak to usłyszał.
- Opowiedziałaś to Danielowi?! – wkurzyłam się.
- Nie musiałam – przyznała. – Michał opowiedział to nam
obojgu. Widzę, że go to ruszyło, ze przez niego trafiłaś do szpitala, więc
nawet powiedział Danielowi, ze może mu złamać drugą rękę byle by tobie już nic
nie było.
Westchnęłam. Z jednej strony to było słodkie z jego
strony, ale z drugiej nie powinien wszystkiego brać na siebie. Bez sensu.
Jestem dorosła i to ja byłam winna temu, że się zaniedbałam. Zapominałam o
lekach i niepotrzebnie denerwowałam.
- O kurde, no tego nie wiedziałam – zdziwiła się Marta.
- Nie myślcie o nim źle – poprosiłam. – On się po prostu
załamał tą kontuzją. Rozumiem go.
- Dobrze, że jednak wyszłaś z tego cało – uśmiechnęła
się.
- Pójdę przynieść sobie coś do picia. Chcecie? –
spytałam. Pokręciły przecząco głowami. Wstałam więc z leżaka i weszłam do domu.
W kuchni zastałam panią Marię, która już zajęła się kolacją, choć dopiero był
obiad.
- A czemu pani sobie nie odpocznie, tylko ciągle coś
gotuje? – spytałam karcącym głosem. – Kolacja nie zając, nie ucieknie, a piękna
pogoda za to tak.
- Jesteś bardzo miła, ale ja po prostu lubię gotować –
zaśmiała się. – Najchętniej bym z kuchni nie wychodziła.
- Zdążyłam zauważyć
- uśmiechnęłam się.
- Stało się coś, że przyszłaś?
- Nie, nie. Przyszłam się tylko napić.
- Tam masz domową lemoniadę – wskazała na dzbanek na
blacie, koło mikrofalówki. – Idealna na taką temperaturę.
Wzięłam sobie szklankę i nalałam do niej zimnego płynu.
Upiłam łyk. O tak, bardzo orzeźwiający napój. Pochwaliłam oczywiście panią
Marysie za wykonanie.
- Tylko ty, Blanka, nie goń za bardzo za Lenką, bo ona to
ruchliwe dziecko, a ty jeszcze leżeć powinnaś – upomniała mnie.
- Spokojnie, pani Mario, leżę na leżaku i plotkuję z
dziewczynami – zaśmiałam się.
- Czyli to chłopcy się małą zajmują? – zdziwiła się.
- Kazałam im zamek wybudować. Jestem ciekawa, co z tego
wyjdzie.
- Zawołajcie mnie koniecznie jak skończą, bo ja w nich
budowniczych nie widzę – pokręciła głową rozbawiona.
- Oczywiście, że zawołamy.
__________________
Tak sielankowo.
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Zamek w wykonaniu braci Kubiakow? Czemu nie! ;D
OdpowiedzUsuńMisiek musi sie powoli wczuwac w role tatusia ;D
Pozdrawiam ;3
Chce zobaczyć ten zamek z piasku zrobionych przez Kubiaków ^^
OdpowiedzUsuńFaktycznie sielankowo ale fajnie :)
Pozrawiam ;**
Słodkie *.*. Kocham sielanki <3. I ja również chcę ten zamek zobaczyć :D. Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńej coś sie chyba pokręciło :D teraz powinien być 176 nie? :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział zamek z piasku będzie pewnie świetny w wykonaniu braci :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Chciałabym zobaczyć ten zamek kiedy oni go skończą. Nie wyobrażam go sobie.
OdpowiedzUsuń