13.01.2015

Rozdział 176

Temperatura nareszcie się obniżyła. Nawet wyniki mi się poprawiły! Upały zdecydowanie dobrze na mnie nie działają. W końcu nadszedł dzień, w którym usłyszałam te magiczne 4 słowa od lekarza: ‘’Może pani wrócić do domu’’. Myślałam, że zacznę skakać z radości, ale z tym pakunkiem z przodu nie było mi to dane. Michał przyjechał po mnie od razu jak dostałam wypis. Szczerzył się od samego wejścia na salę. W końcu mogłam się przejść dalej, niż do łazienki! Kubi chwycił moją torbę i zaprowadził na miejsce parkingowe, gdzie stał samochód Małego, razem z Damianem. No tak, Misiek z tą ręką nie mógł prowadzić niestety.
- Ten mój facet, to cię strasznie wykorzystuje – stwierdziłam, gdy wsiadłam do samochodu.
- Powiem ci w sekrecie, ze on mnie szantażuje – udał przerażenie.
- Spokojnie, już wracam, to go utemperuję – puściłam mu oczko.
Wróciliśmy do naszego mieszkania. Michał kulturalnie przepuścił mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się już, będąc w korytarzu, bo zauważyłam w salonie duży plakat z napisem: Witaj w domu! Do tego było kilka balonów napełnionych helem.
- Jesteś genialny, Miśku – skradłam mu całusa.
- Nawet nie wiesz, jak ciężko się wycina litery lewą ręką – objął mnie ramieniem.
- Tym bardziej doceniam twoją pracę – puściłam mu oczko.
- Zaraz powinna wpaść mama z obiadem – rzucił, a po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. – O wilku mowa.
Otworzył drzwi i po chwili w korytarzu stali państwo Kubiak. Przywitałam się z nimi.
- No synu, postarałeś się – pochwalił go ojciec.
- Chodźcie do stołu, to nałożę wszystkim porcje – powiedziała pani Maria, kierując się do kuchni. Udaliśmy się tam i usiedliśmy na krzesłach. Po chwili stał przede mną talerz z jakąś pieczenią i kluskami śląskimi. Zjadłam wszystko jako ostatnia, ale liczy się, że został pusty talerz. Chciałam pomóc włożyć naczynia do zmywarki, ale wszyscy mnie wygonili. Aha, spoko.
- Idź się połóż – Michał pocałował mnie w czoło.
- Od dwóch tygodni niczego innego nie robię – mruknęłam.
- Lekarz mówił…
- Tak, tak – przerwałam mu. – Już idę.
Skierowałam się wolnym krokiem schodami do góry. Wszędzie panował porządek, co było dziwne. Miśkowi aż tak się nudziło, że posprzątał? Z jedną ręką na pewno było mu ciężko. Położyłam się bokiem na łóżku i wsłuchiwałam się w odgłosy za oknem. Ptaki śpiewały, a dzieci szalały na osiedlowym placu zabaw. Lato w pełni wręcz, chociaż był to początek czerwca.
- Śpisz? – usłyszałam przyjmującego. Pokręciłam przecząco głową i spojrzałam na niego. – Rodzice już poszli.
- Lubię ich – uśmiechnęłam się. – Masz kochaną mamę.
- Czasami przesadza z tą troską – stwierdził, kładąc się koło mnie.
- Masz to po niej.
Ułożyłam się wygodnie na jego torsie, wsłuchując teraz w miarowe bicie jego serca.
-Cieszę się, że cię mam – pocałował mnie w czubek głowy.

Następnego dnia udaliśmy się na lotnisko w Katowicach, z którego samolotem polecieliśmy do Szczecina. Rodzice Michała pojechali dzień wcześniej samochodem, więc byli już w Wałczu. Nawet nie bardzo wiedziałam, kto po nas wyjedzie na lotnisko. Lot minął bez problemów i w niedługim czasie byliśmy na drugim końcu Polski. Tak to można podróżować.
- Błażej! – krzyknął ucieszony Michał. Z oddali wyłoniła się postać brata przyjmującego. Panowie przytulili się przyjacielsku. Następnie ja się z nim przywitałam.
- Rodzice nic nie mówili, że jesteś – zdziwił się młodszy Kubiak.
- Bo to niespodzianka była – wyszczerzył się w identyczny sposób, w jaki robił to jego brat.
- I się udała!
Panowie wzięli walizki, więc ja zostałam jedynie ze swoją podręczną torebką, w której w sumie było wszystko, łącznie z pudełeczkiem z pomidorami koktajlowymi, które sobie podjadałam w samolocie. Wiedliśmy do samochodu Błażeja. Panowie z przodu, a ja się wygodnie rozłożyłam z tyłu. Bracia zajęli się rozmową, bo w końcu ostatnio widzieli się w święta. Nawet nie zauważyłam, że zasnęłam. Ocknęłam się, czując lekkie szturchnięcie.
- Pobudka śpiąca królewno – zaśmiał się Michał. Ziewnęłam i podniosłam się leniwie. Wysiadłam i rozprostowałam kości. 2 godziny w samochodzie to nie tak dużo. Przed dom wyszła pani Maria. Wyściskała najpierw mnie, a potem swojego syna. Weszliśmy do środka. W korytarzu natychmiast usłyszeć się dało dźwięk malutkich stópek i naszym oczom ukazała się mała Lenka, która od razu podbiegła do swojego taty, ignorując całą resztę.
- Już się stęskniła moja księżniczka? – zaśmiał się Błażej, całując swoją córeczkę w czółko. Po chwili dołączyła i do nas Marta, z którą się przywitaliśmy.
- To teraz chodźcie do stołu, zrobiłam obiad – uśmiechnęła się pani Kubiak, więc wszyscy podążyliśmy do jadalni. Jak zwykle pani Marysia nagotowała jedzenia jak dla wojska i porcje były kosmiczne, ale smaczne. Gdy chciałam pomóc posprzątać, to wszyscy tak na mnie naskoczyli jakbym co najmniej chciała im powiedzieć, że chcę Mount Everest zdobyć…  Wyszłam więc z chłopakami i Leną do ogrodu, gdzie postanowiłam pobawić się z dziewczynką. Mała pociągnęła mnie za rękę do piaskownicy, którą zrobił dla niej dziadek, jak się dowiedziałam. Już niedługo będzie się tam bawić też druga mała Kubiakówna. Lenka wzięła wiaderko i łopatką zaczęła nasypywać do niego piasek. Pomyślałam, że możemy zrobić jakieś babki z piasku, bo dziewczynka miała kilka foremek o różnych kształtach.
- A może zrobimy kaczuszkę? – spytałam, pokazując jej foremkę.
- Tak! – powiedziała z uśmiechem i uważnie obserwowała każdy mój ruch. Po chwili pojawiła się przed nią mała górka piasku, która przypominała kaczuszkę.
- Lenka, a powiedz cioci, jak robi kaczuszka? – usłyszałam jej mamę.
- Kwa, kwa – wyszczerzyła się mała. Marta usiadła koło mnie i teraz we dwie robiłyśmy jakieś babki z piasku, a Lenka udawała, że dla nas gotuje.
- Mama, zupa – dziewczynka nasypała jej na talerzyk piasek.
- Mm, jaka pyszna – pochwaliła ją Kubiak. – Idź zanieś tacie.
Dziewczynce nie trzeba było 2 razy powtarzać i już po chwili biegła w kierunku swojego ojca, który siedział na ławce i rozmawiał z bratem. Tak byli pochłonięci rozmową, że nie zauważyli małej. Widziałam, że dziewczynkę to zdenerwowało i położyła Błażejowi talerzyk na kolana. On nawet na niego nie zerknął, wciąż dyskutując z Michałem. Marta pokręciła głową i odchrząknęła znacząco, co zapewne było sygnałem dla jej męża, że powinien zwrócić na coś uwagę. Odwrócił się gwałtownie, a cały piasek wylądował na jego spodniach.
- Tata, zupa! – pisnęła Lena i z płaczem wróciła do mamy, która ją wzięła na kolana i przytuliła.
- Skarbie, tata nie chciał – zaczął się tłumaczyć winny. Widziałam, że Miśka bawi, jak jego brat się tłumaczy. Zgromiłam go spojrzeniem. – Ugotuj mi jeszcze jedną. Na pewno będzie pyszna.
- Nie! – mruknęła, wtulając się bardziej w rodzicielkę.
- Wiesz co, Lenka – spojrzałam na małą, a ona na mnie, słysząc swoje imię. – Za karę tata z wujkiem wybudują ci z piasku taki ogromny zamek. Chcesz?
- Chcę! – rzuciła ucieszona i zeszła z kolan mamy żeby wziąć wiaderko. Bracia Kubiak spojrzeli na mnie z mordem w oczach. To było zabawne, bo robili to niemal identycznie.
- To ja z ciocią Blanką sobie pójdziemy się poopalać – Marta puściła mi oczko. Wstałyśmy z miejsca, uśmiechnęłyśmy się do swoich partnerów i poszłyśmy w kierunku leżaków, które stały kawałek dalej. Rozłożyłam się wygodnie, wystawiając swoje blade nogi do Słońca.
- Oni nas zabiją – zaśmiała się moja przyszła szwagierka.
- Myślisz, że kobiecie w ciąży coś zrobią? – wyszczerzyłam się.
- Masz racje, ciebie oszczędzą. Ale mnie nie bardzo.
- Obronię cię, spokojnie – puściłam jej oczko.
- Witam kochaną rodzinkę! – usłyszałyśmy charakterystyczny głos kolejnej Kubiakówny.
- Hej, Wiolka – przywitałam się z nią, tak jak każdy. Dziewczyna wzięła sobie trzeci leżak z domu i dołączyła do nas.
- Rozumiem, że wasi mężczyźni robią za niańki, a wy ich obgadujecie? – zaczęła z uśmiechem.
- Jak ty nas znasz – westchnęła starsza Kubiak, a potem się zaśmiała. – Tak w sumie, to Blanka tak chłopaków załatwiła.
- Blanka jak zawsze złośliwa – pokręciła głową ze śmiechem.
- Jak się ma takiego Kubiaka w domu, to nie da się inaczej – wyszczerzyłam się.
- Co tam u was w ogóle, dziewczyny? – zapytała najmłodsza w naszym gronie.
- Nie narzekam – uśmiechnęła się Marta. – Przyjechanie tutaj było miłą odskocznią.
- Właśnie, jak tam Norwegia?
- Nadal nie przyzwyczaiłam się do języka, ale na szczęście po angielsku można się dogadać. Najlepsze w niej w sumie są te zorze polarne.
- Rany, one piękne muszą być na żywo – zachwycałam się.
- Musicie do nas wpaść kiedyś, to zobaczysz na żywo – puściła mi oczko.
- Na razie nie ma jak – skrzywiłam się.
- Na kiedy masz termin tak w ogóle?
- 10 lipca – odpowiedziałam.
- To już niedługo!
- Wiem właśnie. Z jednej strony już się doczekać nie mogę, a z drugiej się boję.
- Nie ma się czego bać, kochana – popatrzyła troskliwie. – Poboli, poboli, a jak zobaczysz małą na świecie to wszystko przejdzie.
- No mam nadzieję – zaśmiałam się.
- Michał będzie przy porodzie?
- Chciałabym żeby był, a przez tą kontuzję jest to bardzo prawdopodobne.
- Przynajmniej jeden plus tej złamanej ręki – wtrąciła Wiola. – Ale to nie zmienia faktu, że to przez tego idiotę w szpitalu wylądowałaś.
- Co? Jak to przez Michała? – zdziwiła się Marta, a ja spojrzałam na Kubiakównę karcącym wzrokiem. Tak w ogóle to skąd ona wiedziała?
- Michał mi wszystko powiedział – przyznała, jakby czytając mi w myślach.
- To nie jest do końca tak. Przejął się i dlatego wszystko wziął na siebie – westchnęłam.
- Jeszcze go broń! – zbulwersowała się dziewiętnastolatka (od niedawna już miała 19 lat).
- Nie bronię, tylko mówię jak jest – mruknęłam.
- Czy któraś mi wreszcie wyjaśni, o co chodzi? Czemu Michał i Wiola uważają, ze to przez niego trafiłaś do szpitala? – przypomniała o sobie żona Błażeja.
- Po prostu jak Michał złamał te palce, to strasznie to przeżył. Do nikogo się nie odzywał, ani nic. Nawet mnie traktował jak powietrze. Martwiłam się o niego i przez to zaniedbałam siebie i ot, cała historia.
- W łagodny sposób opowiedziana – mruknęła Wiola. – Michał mi się przyznał, jak cię ignorował, czasem kłócił, jak już raczył się odezwać, jak płakałaś nocami, czego nie zauważał. Myślałam, że Daniel go zabije, jak to usłyszał.
- Opowiedziałaś to Danielowi?! – wkurzyłam się.
- Nie musiałam – przyznała. – Michał opowiedział to nam obojgu. Widzę, że go to ruszyło, ze przez niego trafiłaś do szpitala, więc nawet powiedział Danielowi, ze może mu złamać drugą rękę byle by tobie już nic nie było.
Westchnęłam. Z jednej strony to było słodkie z jego strony, ale z drugiej nie powinien wszystkiego brać na siebie. Bez sensu. Jestem dorosła i to ja byłam winna temu, że się zaniedbałam. Zapominałam o lekach i niepotrzebnie denerwowałam.
- O kurde, no tego nie wiedziałam – zdziwiła się Marta.
- Nie myślcie o nim źle – poprosiłam. – On się po prostu załamał tą kontuzją. Rozumiem go.
- Dobrze, że jednak wyszłaś z tego cało – uśmiechnęła się.
- Pójdę przynieść sobie coś do picia. Chcecie? – spytałam. Pokręciły przecząco głowami. Wstałam więc z leżaka i weszłam do domu. W kuchni zastałam panią Marię, która już zajęła się kolacją, choć dopiero był obiad.
- A czemu pani sobie nie odpocznie, tylko ciągle coś gotuje? – spytałam karcącym głosem. – Kolacja nie zając, nie ucieknie, a piękna pogoda za to tak.
- Jesteś bardzo miła, ale ja po prostu lubię gotować – zaśmiała się. – Najchętniej bym z kuchni nie wychodziła.
- Zdążyłam zauważyć  - uśmiechnęłam się.
- Stało się coś, że przyszłaś?
- Nie, nie. Przyszłam się tylko napić.
- Tam masz domową lemoniadę – wskazała na dzbanek na blacie, koło mikrofalówki. – Idealna na taką temperaturę.
Wzięłam sobie szklankę i nalałam do niej zimnego płynu. Upiłam łyk. O tak, bardzo orzeźwiający napój. Pochwaliłam oczywiście panią Marysie za wykonanie.
- Tylko ty, Blanka, nie goń za bardzo za Lenką, bo ona to ruchliwe dziecko, a ty jeszcze leżeć powinnaś – upomniała mnie.
- Spokojnie, pani Mario, leżę na leżaku i plotkuję z dziewczynami – zaśmiałam się.
- Czyli to chłopcy się małą zajmują? – zdziwiła się.
- Kazałam im zamek wybudować. Jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
- Zawołajcie mnie koniecznie jak skończą, bo ja w nich budowniczych nie widzę – pokręciła głową rozbawiona.

- Oczywiście, że zawołamy. 

__________________

Tak sielankowo.
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Zamek w wykonaniu braci Kubiakow? Czemu nie! ;D
    Misiek musi sie powoli wczuwac w role tatusia ;D
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce zobaczyć ten zamek z piasku zrobionych przez Kubiaków ^^
    Faktycznie sielankowo ale fajnie :)
    Pozrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodkie *.*. Kocham sielanki <3. I ja również chcę ten zamek zobaczyć :D. Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  4. ej coś sie chyba pokręciło :D teraz powinien być 176 nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział zamek z piasku będzie pewnie świetny w wykonaniu braci :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym zobaczyć ten zamek kiedy oni go skończą. Nie wyobrażam go sobie.

    OdpowiedzUsuń