Niestety godziny mijały, a po Kubiaku ślad zaginął.
Zaczynałam powoli wpadać w panikę. Była 18, a Michała nie ma. Teraz wiedziałam,
że na pewno nie szykował żadnej niespodzianki, bo inaczej dałby już o sobie
znać. Tak, zaczęłam panikować, a z tych nerwów Pola była strasznie niespokojna,
przez co miałam problemy podwójnie.
- Blanka, proszę cię, nie denerwuj się – mówiła Iwona,
która dołączyła do nas. Krzysiek także nie dał o sobie żadnego znaku.
- A jak jemu się po prostu coś stało? – mówiłam z
zeszklonymi oczami.
- Wtedy byśmy już wiedzieli – próbował mnie uspokoić
Mały.
- Pomyśl o maleństwie, nie możesz się stresować – dodała
Ignaczakowa.
- Jak mam się nie stresować, jak jej ojciec nagle znika
bez śladu? – warknęłam i poczułam lekki skurcz.
- Nawet mnie nie strasz, że zaczniesz rodzić – powiedział
blady jak ściana siatkarz.
- Nie rodzę, kretynie – przez te nerwy już nie panowałam
nad emocjami. – Zawsze tak mam jak się denerwuję.
- Kurde, gdzie ten Igła? Zamorduję go – mruczała pod
nosem Iwona, trzymając telefon. W sumie to tak jakby wywołała wilka z lasu. W
tym momencie usłyszeliśmy pukanie. Wojtaszek krzyknął ‘’Proszę’’.
- Nie widzieliście może Iwony? – zaczął Krzysiek,
wchodząc. Wtedy zauważył całą naszą czwórkę.
- No nareszcie!
- Gdzie jest Michał? –zaczęłam od razu, patrząc na niego.
Nie miał za ciekawej miny.
- W szpitalu – westchnął, a ja momentalnie poczułam, że robi
mi się słabo. Kinga zaczęła mnie klepać po policzku, a Iwona poleciała po wodę.
- Spokojnie, to nic poważnego, naprawdę – tłumaczył
rzeszowianin. Wypiłam płyn, który otrzymałam.
- To czemu nie było was tyle godzin? – spytała z wyrzutem
jego żona.
- Mogę się wreszcie dowiedzieć, co z moim narzeczonym? – odezwałam się lekko słabym głosem.
- Opowiem od początku – zaczął i usiadł na krześle. –
Chłopaki mieli tą odnowę. Pojechałem z nimi, bo Stefan miał parę kwestii do
omówienia ze mną w związku z Brazylią. Michał poślizgnął się pod prysznicem.
Trochę bolała go ręka, ale to olał i poszedł na basen. Tam zauważył, że ból nie
mija, a dłoń puchnie. Lekarz kazał od razu jechać robić prześwietlenie i
wyszło, że 2 ostatnie palce są złamane.
- Czemu do mnie nie zadzwonił? – spytałam z wyrzutem.
- Dostał takie prochy, że nic nie wiedział co się dzieje,
a ja pojechałem z nimi. Przepraszam, ale tyle się działo, że nie miałem głowy
do dzwonienia – skrzywił się.
- Chcę do niego jechać – powiedziałam i wstałam z miejsca.
Damian od razu przytrzymał mnie w pasie, bo nogi miałam jak z waty.
- O nie, nigdzie nie jedziesz. Musisz odpocząć –
powiedziała stanowczo Iwona.
- W dodatku Michał jest teraz w drodze do Łodzi – dodał
Krzysiek.
- Gdzie?! – otworzyłam szeroko oczy. – I tak chce jechać!
- Jutro, Blanka –westchnął. – Osobiście cię tam zawiozę.
- Ale ja chcę przy nim być. Przecież on na pewno jest
wściekły i załamany – jęknęłam.
- Dostał takie środki przeciwbólowe, że nie wie, co się
wokół niego dzieje.
- Jak mi się coś działo, to od razu pędził na złamanie
karku, żeby ze mną być. Wiec ja nie będę tu bezczynnie stała – powiedziałam i
nie czekając na ich reakcje, zwinęłam szybko klucze Damiana od samochodu i
wybiegłam z pokoju.
- Blanka, stój! – usłyszałam za sobą, ale ich nie
posłuchałam. – Zatrzymajcie ją!
W tym momencie poczułam jak na coś wpadam. Tym czymś
okazał się Bartek. Próbowałam się wyrwać, ale na marne. W tym momencie dobiegła
do nas reszta.
- Puszczaj mnie! – piszczałam.
- Nie, ale w sumie nie wiem czemu – Kurek, jak to Kurek,
zawsze nieogarnięty.
- Ta wariatka chciała sama teraz jechać do Łodzi! –
oburzył się Ignaczak.
- No chyba zwariowałaś – przyjmujący pokręcił głową z
niedowierzaniem.
- Musze jechać do Michała!
- Dobra, ale daj mi klucze, odwiozę cię – Igła w końcu
skapitulował.
- Naprawdę? – ożywiłam się. Pokiwał twierdząco głową.
Szczęśliwa, rzuciłam mu się na szyję.
- Najpierw idźcie coś zjeść. Oboje padniecie w tej
podróży – powiedziała stanowczo Iwona. Niechętnie wmusiłam coś w siebie. W
końcu wsiedliśmy do auta Ignaczaka i ruszyliśmy w podróż do centralnej Polski.
Zwykle już dawno bym zasnęła, ale tym razem nie mogłam nawet zmrużyć oka. Droga
dłużyła mi się niemiłosiernie. Była noc, więc za szybą oprócz świateł latarni i
innych aut nie widziałam nic. W międzyczasie Krzysiek opowiedział mi wszystkie
ze szczegółami. Michała najpierw oglądał kadrowy lekarz oraz fizjoterapeuta.
Przy każdym dotknięciu ból się nasilał, więc diagnoza mogła być tylko jedna.
Szybko przewieźli go do szpitala, gdzie zrobiono prześwietlenie. Diagnoza jedna
– złamanie. Jako, iż reprezentacja ma umowę ze szpitalem w Łodzi, gdzie zawsze
leczy się reprezentantów Polski. Gdy my jechaliśmy, on miał tam te 2 złamane
palce nastawiane. Modliłam się by to wystarczyło, bo wtedy leczenie i
rehabilitacja potrwa krócej, niż przy nastawianiu operacyjnym. Dopiero za kilka
dni będzie wiadomo, ile potrwa jego przerwa w grze.
- Ze też akurat teraz to się musiało stać – pokręciłam
głową. – Był w świetnej formie. Przecież on się załamie.
- To jest Dzik. On się tak łatwo nie poddaje – puścił mi
oczko.
W końcu po kilku godzinach znajdowaliśmy się pod łódzkim
szpitalem. Pielęgniarka, która miała dyżur pokierowała nas, gdzie znajdziemy
Michała. Był w trakcie zakładania gipsu, więc musieliśmy zaczekać przed
pomieszczeniem. Po kilku minutach wyszedł w towarzystwie Sokala oraz lekarza z
tutejszego szpitala. Od razu wstałam z miejsca.
- Blanka? Co tu robisz? – zapytał Misiek. Podeszłam do
niego i mocno przytuliłam. Objął mnie sprawną ręką, bo druga tkwiła w gipsie.
- Musiałam przyjechać – wyznałam.
- Nie udało się jej utrzymać w hotelu – wtrącił Igła.
- Jak z ręką? – spytałam, odklejając się od niego.
Wzruszył tylko ramionami.
- Przerwa w grze – rzucił sucho.
- Dobra, jedźmy do hotelu. Mam nadzieję, że uda się dla
was zarezerwować pokój – rzucił doktor Sokal.
W ciszy zeszliśmy na dół. Nie poznawałam Michała. Nie
wiem, czy wciąż był pod wpływem leków, czy tak go ten wypadek dotknął. Nie
odezwał się ani słowem. Nie przyjął też jakoś z radością tego, że od razu
przyjechałam do niego. Wolałam nie wszczynać awantury i także milczałam.
Dotarliśmy do hotelu. Kubiak z lekarzem i kierowca mieli
pokoje, a my z Krzyśkiem musieliśmy sobie wynająć. Na szczęście były wolne.
Wzięliśmy jeden z dwoma łóżkami. Pożegnaliśmy się wszyscy i rozeszliśmy. Kubi
nawet nie pocałował mnie w czoło, jak to miał w zwyczaju. Trochę bolała mnie ta
jego obojętność. Igła zauważył mój smutek i przytulił mnie po przyjacielsku.
- Przejdzie mu. Po prostu musi się oswoić z sytuacją –
powiedział ciepło.
- Mam nadzieję – westchnęłam.
Znowu nie mogłam zmrużyć oka. Spałam może z godzinę, więc
rano byłam jak zombie. Dobrze, że wzięłam z Wrocławia chociaż swoją torebkę,
więc miałam podkład żeby jakoś zamaskować ten tragiczny wygląd twarzy.
- Nie wyglądasz dobrze – Ignaczak pokręcił głową.
- Cieszę się – mruknęłam.
- Chodź na śniadanie. Michał z Sokalem już tam są –
oznajmił.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy razem z nimi przy stoliku.
Kubiak wciąż był w tym swoim dziwnym letargu. Lewą ręką było mu ciężko nawet
operować widelcem, więc w końcu wkurzony go rzucił na talerz i tak po prostu
odszedł od stołu. Chciałam za nim iść, ale przytrzymał mnie Igła.
- Daj spokój. I tak nic nie zrobisz i niepotrzebnie się
pokłócicie – powiedział.
- Krzysiek ma rację. W dodatku ty nie możesz się teraz
denerwować, Blanka – dodał Doktor.
- Ale mi jest go tak strasznie szkoda – skrzywiłam się. –
On to w środku strasznie przeżywa.
- Więc lepiej go zostawić samego z tymi myślami.
Niechętnie się z nimi zgodziłam. Około południa do łodzi
przyjechał Damian, który przywiózł nasze rzeczy. Byłam mu strasznie wdzięczna,
bo ze względu na okoliczności nie chciałam wracać już do Żor. Jednak Krzysiek
zaczął mnie namawiać bym jednak wróciła do domu, bo Michał musiał zostać tam aż
do piątku, kiedy zrobią mu kontrolne prześwietlenie.
- Potrzebujesz spokoju, on też. Wasza dwójka teraz to
mieszanka wybuchowa – tłumaczył straszy Libero.
- Myślisz, że ja go tu zostawię?! – oburzyłam się.
- Ale spójrz na to z innej strony. On teraz musi się z
tym wszystkim oswoić. Sam. Znasz jego charakter. Zaraz się pokłócicie i jeszcze
tobie się pogorszy.
- No niby… - zaczęłam się wahać.
- Posłuchaj starszego – popatrzył na mnie znacząco.
- No dobra – westchnęłam.
- Grzeczna, dziewczynka – dał mi pstryczka w nos.
- Pójdę się z nim pożegnać.
- Czekamy na dole.
Poszłam więc do pokoju Michała. Zapukałam i weszłam. Nie
zamknął drzwi na klucz. Zastałam go stojącego tyłem do mnie, przed oknem.
Wpatrywał się gdzieś w dal. Zdrową rękę miał w kieszeni, a zagipsowana opadała
mu wzdłuż ciała. Nawet nie drgnął, słysząc, ze ktoś wchodzi.
- Wracam do Żor –powiedziałam cicho. – Krzysiek
powiedział, że tak będzie lepiej.
- Okej – odparł po chwili, wciąż się nie ruszając.
- Nie pożegnasz się?
- Pa.
Zabolało. Niczym szpilka prosto w serce. Oczy momentalnie
mnie zapiekły. Przymknęłam powieki i wyszłam, a dla efektu trzasnęłam drzwiami.
Nie rozpłakałam się. Byłam raczej zła, że tak mnie olał. Ja rozumiem, że ta
załamana ręka i przerwa w grze, kiedy był tak potrzebny kadrze go bolała, ale
nie usprawiedliwiało to jego chłodu względem mnie – jego narzeczonej, która w
dodatku nosi pod sercem jego dziecko. Gdy dołączyłam do chłopaków, to bez słowa
udałam się do samochodu. Stała przy nim Kinga, więc nawet nie musiałam pytać, gdzie
Mały zaparkował. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Reszta dołączyła do mnie
zdezorientowana.
- Co się stało? – zapytał Krzysiek.
- Nic – wzruszyłam ramionami.
- Pokłóciliście się?
- Nie.
- Więc czemu jesteś taka zła?
- Możesz się kurwa odwalić? – warknęłam. Skapitulował.
W Żorach byliśmy wieczorem. Zaproponowałam Krzyśkowi, bo
jechałam jego autem ostatecznie, żeby u mnie przenocował, bo nie chcę żeby
kolejną noc spędził za kółkiem. Zgodził się od razu. Gdy weszłam chciałam się
brać za kolację, ale odesłał mnie do sypialni żebym w końcu odpoczęła. Uznał,
ze da sobie sam radę, a ja potrzebuję snu. Faktycznie byłam wykończona, ale gdy
po wzięciu prysznicu się położyłam, to znowu nie mogłam zasnąć. Skierowałam
więc kroki do gościnnego, gdzie spał Igła. Zaświecił lampkę, widząc mnie w
progu.
- Co się stało? – spytał.
- Olał mnie – wyznałam i usiadłam koło niego. Libero
objął mnie ramieniem. – Przyszłam się pożegnać, a jedyne co usłyszałam, to 2
słowa: ‘’okej’’ i ‘’pa’’. Wiesz, jak to boli?
- Domyślam się – westchnął. – Ale zrozum go. Sama wiesz,
że był w znakomitej dyspozycji, a tu nagle taka kontuzja. On to strasznie
przezywa i gdy się z tym upora, to wróci do normalności.
- Ale nie powinien mimo to mnie tak traktować –
pociągnęłam nosem.
- Wiem, mała – pocałował mnie w czubek głowy.
_____________
I tu koniec sielanki, a poczatek problemów... lubie mieszać. Akurat macie takie coś na początek Nowego Roku :D
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Mam nadzieję,że przez te problemy nic się z Polcią nie stanie i stan Blanki też się nie pogorszy.Michał powinien patrzeć na to że Blanka jest tu specjalnie dla niego,ja rozumiem że on jest załamany ale rodzina jest po to by wspierać.Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
ejj noooo!!! co to ma być? ;D :D
OdpowiedzUsuńNo kurwa jestem teraz klebkiem nerwów !!!! Jak ten pierdolony Kubiak mógł naszej Blaneczce to zrobić ! Tego nie usprawiedliwia nawet ta sytymuacja ! Szczyt chamstwa !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dooma :)
PS. Zapraszam na rozdział 40 :)
Kontuzja kontuzją, przerwa w grze przerwą,w grze. Wszystkie emocje, zdenerwowanie itp. rozumiem. No ale chłopie! Masz narzeczoną w ciąży, która z Wrocławia jechała do ciebie do Łodzi, to może wypadałoby się chociaż pożądnie pożegnać?
OdpowiedzUsuńOby tylko Blance ani Poli stan się nie pogorszył.
Pozdrawiam ;**
Blanka też niech w końcu zrozumie ile dla niego to znaczy !! Niech sie postawi na jego miejscu ... tyle trenował :( Powinna z nim o tym porozmawiać a nie wchodzi do pokoju coś tam sie pyta i od razu FOCH na Miśka .
UsuńNo nie wierze, że on się tak zachował. Rozumiem, że strasznie to przeżywa, ale nie powinien tak traktować Blanki. Oby nic złego się nie stało przez te nerwy.
OdpowiedzUsuńKubii.. Biedny :( Biedna Blanka.. Co jak co ale powinien się jakoś zachować a nie kurde.. Szkoda słów..
OdpowiedzUsuńDo następnego:*
Boski rozdział :D
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Kubi teraz jest przygnębiony i w ogóle, ale nie powinien tak traktować Blanki... Egh, mam nadzieję, że szybko mu przejdzie ;) Igła jak zawsze psychologi :p
Pozdrawiam kochana :*