28.12.2014

Rozdział 170

We Wrocławiu byliśmy po niecałych 3 godzinach jazdy. Autostrada wiele daje. Czemu w Polsce jest ich tak mało? Zdecydowanie podróżowanie autem jest lepsze, gdy jedzie się po dobrej drodze bez potrzeby zatrzymywania się. Zameldowaliśmy się w hotelu. Był to ten sam, w którym byli zakwaterowani Polacy, jak i inne reprezentacje. Dlatego nie był to dziwny widok, widzieć dwumetrowych ludzi na korytarzach. Przywitałam się z Alenem, bo akurat się na niego natknęłam, idąc do pokoju. Szedł właśnie na zbiórkę swojej drużyny do holu, skąd mieli udać się autobusem na halę by zagrać mecz.
Weszłam do swojego tymczasowego lokum. Pomieszczenie było dość duże i całe dla mnie. Walizkę postawiłam koło szafy. Wyciągnęłam z niej kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki. Odświeżyłam się i przebrałam (link). W takim stroju miałam zamiar iść na mecz. Ot, tak patriotycznie. Poza tym musiałam kupić tą sukienkę, bo była jedną z nielicznych, w których dość ładnie wyglądałam i co najważniejsze – mieściłam się.
Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Odebrałam połączenie.
- No co, Miśku? – uśmiechnęłam się.
- W którym pokoju jesteś? – spytał.
- 67.
- Będę za 2 minuty.
Odłożyłam telefon i czekałam na swojego narzeczonego. Przyszedł bardzo szybko i już po chwili stałam wtulona w niego.
- Ślicznie wyglądasz – obrócił mną i się wyszczerzył.
- Muszę się jakoś prezentować. W końcu jestem twoją narzeczoną – puściłam mu oczko.
- Idziemy się gdzieś przejść?
- Ja bym poszła się napić –przyznałam.
- Czyli kierunek kawiarnia na dole? – uśmiechnął się.
- Tak – odwzajemniłam gest i splotłam swoje palce z jego. Poszliśmy schodami na dół. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Kelnerka przyniosła nam menu, przy okazji uśmiechając się tak słodko do mojego faceta, że miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję tęczą. Nie, nie jestem zazdrosna!
- Ładne kelnerki tu zatrudniają – mruknęłam od niechcenia. Michał spojrzał na mnie dziwnie znad karty. Udawałam niewzruszoną.
- Yyy, nie jestem szefem. Nie wiem, czy wygląd tu jest wymagany – wzruszył ramionami.
- Tak tylko stwierdzam – odparłam.
- Nie rozmawiałem z nią, więc nie możesz być zazdrosna – zastanawiał się. – To o co chodzi?
- Czy zawsze musi o coś chodzić? – spytałam, nawet na niego nie patrząc, tylko zastanawiając się co sobie zamówić. Kelnerka podeszła do nas w tym momencie.
- Już państwo coś wybrali? – zapytała, słodko patrząc na Miśka.
- Poproszę herbatę mrożoną – uśmiechnęłam się krzywo i oddałam kartę.
- A dla pana? – odwróciła się do Kubiaka.
- To samo – powiedział i oddał jej menu. Dziewczyna oddaliła się od naszego stolika.
- Szczerzy się jakby dopiero co wróciła z wybielania zębów – powiedziałam, a przyjmujący wtedy parsknął śmiechem.
- No nie mów, że jesteś zazdrosna – pokręcił głową rozbawiony.
- Nie jestem, tylko stwierdzam, że ona wcale nie ma takich białych zębów, że musi je tak suszyć.
- Nawet nie wiesz, jak ja się za tobą stęskniłem, kotek – wciąż się śmiał. Spiorunowałam go tylko spojrzeniem. Po chwili dostaliśmy swoje napoje. Przyjemny chłód ucieszył moje podniebienie.
- Mam jeszcze godzinę do zbiórki, więc może się przejdziemy? Chcę odwiedzić jedno miejsce – puścił mi oczko.
- Jakie? – zaciekawiłam się.
- Zobaczysz – wyszczerzył się i zawołał kelnerkę w celu uregulowania rachunku.

Jako, iż mieliśmy godzinę, to nasz cel nie był daleko. Nie wiedziałam jednak, gdzie Michał mnie prowadzi, bo jak zwykle musiał to owiać tajemnicą. W końcu doszliśmy na most. W pierwszym momencie nie wiedziałam o co chodzi, jednak, gdy Kubiak ukucnął i zaczął przeglądać kłódki, to od razu skojarzyłam dlaczego mnie tu przyprowadził. W dodatku to ja pierwsza zauważyłam naszą kłódkę. Uśmiechnęłam się na widok tej daty: 04.07.2013r.
- Niedługo będzie nasza rocznica – stwierdziłam, podnosząc się do pozycji pionowej. Kubiak zrobił to samo.
- Pomyślałabyś rok temu, że będziemy tu teraz stać, jako para, z dzieckiem w drodze?
- Rok temu to ja cię jeszcze nienawidziłam – zaśmiałam się. – Ale niczego nie żałuję.
- Ja też – objął mnie i musnął moje wargi.
- Musimy wracać – skrzywiłam się. Jęknął niezadowolony. – Kochany, Łotwa się sama nie pokona.
- Szkoda – westchnął. Splótł swoje palce z moimi. Powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku hotelu. 

Mecz z Łotwą wyglądał już lepiej niż z Macedonią. Biało-czerwoni bez problemu pokonali gości i cieszyli się z kolejnych 3 punktów. Mój narzeczony był niesamowity na boisku. Razem z Wlazłym wciąż prezentowali tą formę z PlusLigi. Wszyscy kibice byli z tego powodu zadowoleni. Trener Antiga miał udany debiut. Słoweńcy znowu wygrali dopiero w tie-breaku, więc mieli trudniejszą drogę. Jutro te reprezentacje miały się spotkać i to na pewno będzie najtrudniejsze spotkanie, jak do tej pory. Byłam jednak dobrej myśli, bo chłopaki dobrze weszli w ten turniej. Uśmiechnięta zeszłam na dół.
- Blanka! – usłyszałam radosny pisk koło siebie. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam Natalię.
- Hej, kochana – przywitałam się. – Mów, co tam u ciebie!
- Nic specjalnego – zaśmiała się. – A ty się nieźle zmieniłaś od Sylwestra.
- Trochę mi się przytyło – pogładziłam się po brzuchu ze śmiechem.
- Może wybierzemy się jutro na jakieś pogaduchy? Iwonkę też tu widziałam – zaproponowała.
- To świetny pomysł.
- Okej, to się zdzwonimy jeszcze, a teraz lecę, bo tam Bartek zaraz umrze beze mnie – zaśmiała się. Cmoknęłam ją w policzek i sama poszłam szukać swojego faceta. Nie zauważyłam go nigdzie, więc podeszłam do rodzinki Ignaczaków.
- Cześć rzeszowianie – wyszczerzyłam się. – Gdzie dzieciaki sprzedaliście?
- U babci – wyszczerzył się Igła. – A tak poza tym, cześć Blanka.
Przytuliłam oboje.
- Nie widzieliście gdzieś może mojego faceta? Zniknął mi gdzieś.
- Patrz, jeszcze się nie ożenił, a już ucieka – parsknął śmiechem Krzysiek. Iwona uderzyła go w ramię, a ja spojrzałam z politowaniem.
- Spokojnie, znajdę go nawet w największej dziurze – przyznałam.
- Wywiadu udziela – oznajmiła Ignaczakowa.
- Dzięki – uśmiechnęłam się. – Poczekam na niego z wami. Mogę?
- No jasne.
- Tak w ogóle, Iwonka, gadałam z Natalią od Kurka i chcemy jutro iść na pogaduchy. Piszesz się?
- Oczywiście. Dajcie znać kiedy i gdzie.
- Ej, ej, a spytałaś mnie o pozwolenie?! – oburzył się Libero. Żona spojrzała na niego z politowaniem.
- Ja ciebie nie pytam nawet o to, czy mogę użyć twojej karty – zaśmiała się.
- Kobiety – westchnął smutno.
- Uwielbiam was – pokręciłam głową rozbawiona. W tym momencie zauważyłam Michała.
- Sorry, ale widzę mego lubego, więc opuszczam to zacne grono – stwierdziłam. – Widzimy się jutro!
Pożegnałam się i ruszyłam do przyjmującego. Tłum kibiców skutecznie mi to uniemożliwiał. W końcu jednak dobiłam się do barierki, a dzięki identyfikatorowi, ochroniarz przepuścił mnie tam, gdzie reszta wejść nie mogła. Kubi przerwał na chwilę rozdawanie autografów i podszedł do mnie.
- Podobało się? – zapytał z uśmiechem.
- Uszedłeś w tłumie – machnęłam ręką, a potem się zaśmiałam. – Wpadniesz potem do mnie?
- Głupio się pytasz – poruszył brwiami. - 67, tak?
- Masz dobrą pamięć – puściłam mu oczko. – Idę już, bo Damian z Kingą na mnie czekają.
- Pozdrów ich, bo ja nie mam za bardzo czasu się z nimi zobaczyć – podrapał się po karku.
- Okej. Leć do fanów, bo ich zaraz ochroniarze wywalą – cmoknęłam go w policzek i skierowałam się w kierunku wyjścia. Na szczęście Mały i Kinga nie mieli nic przeciwko temu czekaniu. Wojtaszek przyznał, że nieraz już tak czekał na Michała, więc rozumie.

Gdy dotarłam do pokoju, to było niewiele po 20. Wiedziałam, że trochę zejdzie zanim siatkarze przybędą do hotelu, więc poszłam z Damianem i Kingą na kolację do restauracji na dół. Po zjedzeniu posiłku wróciłam do swojego pokoju i wyciągnęłam telefon. Zauważyłam nieodebrane połączenie od taty, więc oddzwoniłam. Już po chwili usłyszałam jego ciepły głos po drugiej stronie. Przywitałam się.
- Zadzwoniłem od razu po meczu, ale chyba złą porę wybrałem – zaśmiał się.
- Nie miałam przy sobie komórki na hali – przyznałam. – Co tam u was?
- Nic specjalnego. Olga marudzi ciągle, bo nauczycielom teraz się zachciało masy sprawdzianów i ma mało czasu na basen i karate.
- Zachciało jej się paska i tylu zajęć dodatkowych, to teraz ma.
- W dodatku Feliks choruje i trzeba na niego uważać.
- Oj, co mu jest?
- Coś z żołądkiem. Ciągle wymiotuje, więc sprzątania jest dużo.
- Biedak – westchnęłam.
- A co u was, Blanuś? Jak się czujesz?
- Wszystko w porządku. Ze mną i dzidzią też – uśmiechnęłam się. – Zdałam wszystkie egzaminy i teraz mogę się wreszcie skupić tylko na sobie.
- To bardzo się cieszę, córuś. Michał dba o ciebie, mam nadzieję?
- Nawet na odległość mam jego troskę po dziurki w nosie – pokręciłam głową.
- I bardzo dobrze, że chłopak się troszczy. W końcu ma o kogo – czułam, że się uśmiecha.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc wstałam z łóżka i poszłam otworzyć.
- Tatuś, muszę kończyć, bo właśnie Michał przyszedł – powiedziałam do telefonu, wpuszczając Dzika do środka. Pocałował mnie w policzek i rozłożył się na moim łóżku.
- Pozdrów go i dzwoń częściej, bo niedługo zapomnę jak brzmi twój głos, a o wyglądzie nie wspomnę nawet.
- Przepraszam, ostatnio nie miałam czasu was odwiedzić – skrzywiłam się. – Postaram się wpaść za jakiś czas. I będę dzwonić. Pozdrów wszystkich!
Pożegnaliśmy się i zakończyłam połączenie. Usiadłam koło narzeczonego.
- Co tam w Wieluniu? – zapytał.
- Feliks choruje, a tata standardowo martwi się, że zapomni jak wyglądam – wzruszyłam ramionami.
- Może pojechałabyś tam, co? Mnie nie będzie jakiś czas, więc po co masz się nudzić w domu?
- Też nad tym myślałam – odparłam. – Kiedy lecicie do Słowenii?
- W środę dopiero. Więc mamy te parę dni dla siebie – wyszczerzył się.
- Ty masz treningi – wbiłam mu palec w klatkę piersiową.
- Ale po treningach jestem cały twój – poruszył brwiami. – Co jutro porabiamy?
- Ja idę gdzieś z dziewczynami. Chcemy pogadać trochę.
- Jakimi dziewczynami? – uniósł pytająco jedną brew do góry.
- Z Natalią i Iwoną – wystawiłam mu język.
- A, to możesz – wyszczerzył się.
- Ale ja się ciebie o pozwolenie nie pytałam – pokręciłam głową.
- Niegrzeczna dziewczynka – usadowił mnie sobie na kolanach.
- Zawsze taka byłam, Miśku – puściłam mu oczko.

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Kubiak zaklął pod nosem. Wstałam z niego i poprawiłam sobie sukienkę. Następnie poszłam otworzyć drzwi. 


___________________

Gdybyście nie zauwazyli, to u Zuzy nowy rozdział. Wiem, szok, że coś mi się udało napisać xD
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Czyżby jakiś wróg przyszedł? Czekam z niecierpliwością na następny, bo już mnie ciekawość zżera.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ten tego, trochę mnie tu nie było, ale nic się nie zmieniło i rozdziały nadal są świetne :)
    No to do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjojjoj :( Czemu teraz skonczylas ? Teraz będzie mnie zżerac ! Rozdział święty :* Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i teraz zastanawia mnie kto przyszedł,ale potrafisz urwać moment :)
    Zauważyłam nowy rozdział u Zuzy i już zostawiałam komentarz :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja uwielbaim przerywanie w takich momentach :) Czujesz ten sarkazm co nie? Poza tym rozdział jak zwykle świetny :D Pozdrawiam, Diana x

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle ktos im musial przerwac ;D
    Dobrze, ze Blanka spedzi troche czasu w rodzinnym domu, przynajmniej nie bedzie sie nudzic ;D
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry moment wybrałaś aby przerwać. Teraz będzie mnie zżerać ciekawość kto przyszedł. Igła jest dobry żona nawet o używanie karty nie pyta go.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, i to wspaniałe przerywanie w najgorszych momentach ;*
    No ale któż to mógł przeszkodzić naszym słodziakom? Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, ciekawe kto przyszedł i te przerywanie w takich momentach...:))
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na: http://tocojestwartecenyzawszewartejestwalk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń