21.12.2014

Rozdział 167

Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. W niedzielę po śniadaniu wpakowaliśmy się znowu do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną do Żor. Żal mi było opuszczać to miejsce, bo mimo niemiłego początku, to urlop mogłam zaliczyć do udanych, a głównym tego sprawcą był Misiek. Każdego dnia upewniam się, że to właśnie na niego czekałam do tej pory i to z nim chcę spędzić resztę życia. W dodatku pod sercem rosła nasza mała kruszyna, owoc miłości. Wiem, że brzmi banalnie, ale tak właśnie jest, więc po co mam owijać w bawełnę?
Późnym wieczorem byliśmy już w mieszkaniu. Michał przepakował rzeczy. Brudne włożył do prania, a czyste do walizki. To była nasza ostatnia noc razem na długi czas. Więc gdy położyliśmy się w łóżku, to mocno się do niego przytuliłam, jakby bojąc się, że zniknie na zawsze. Rano, obudziłam się i byłam sama. Zerwałam się na równe nogi, bojąc się, że zaspałam. Na szczęście Michał jadł śniadanie. Odetchnęłam z ulgą. Przywitałam się z nim pocałunkiem i usiadłam mu na kolanach, obejmując za szyję.
- A ty się tak ostatnio straaasznie do mnie tulisz – zaśmiał się. – Przeskrobałaś coś, kotek?
- Po prostu będę tęsknić – przytuliłam się jeszcze mocniej.
- Skarbie, damy radę – objął mnie i pocałował w czubek głowy. – Poza tym za 5 dni wracam do ciebie.
- Ale tylko na 2 dni i to niecałe – posmutniałam.
- Blanka.. – westchnął.
- Ja wiem, ja rozumiem, ale sam wiesz, że ja mam teraz taką huśtawkę nastrojów i w ogóle – wyjaśniłam.
- Ale nie rozpłacz mi się tu, okej?
- Postaram się – uśmiechnęłam się lekko.
- Już 7, będę się zbierał – mruknął niezbyt zadowolony. Musiałam więc wstać z jego kolan. Ubrał kurtkę i buty. Stałam oparta o framugę i cały czas go obserwowałam.
- Nie patrz tak na mnie – jęknął.
- Jak? – zdziwiłam się.
- Mam cholerne wyrzuty sumienia, że cię tu zostawiam – podszedł i mnie przytulił.
- Ale musisz jechać na zgrupowanie. Nie dadzą sobie rady bez ciebie – powiedziałam.
- Bez przesady.
- Ale i tak musisz – odparłam. – Mną się nie przejmuj, dam sobie radę.
- Nie zapominaj o braniu leków, nie przemęczaj się, a gdybyś się gorzej poczuła, to od razu masz wezwać pomoc. Tak?
- Tak, Michał, wiem – westchnęłam lekko poirytowana.
- Pa, Skarbie – pocałował mnie namiętnie. Przedłużyłam pocałunek, nie chcąc się z nim rozstawać.
- No i pa, kruszyno – pogładził mnie delikatnie po zaokrąglonym brzuchu. – Pilnuj mamy.
- Za te 2 tygodnie tak urosnę, ze mnie nie poznasz – zaśmiałam się lekko.
- I taka wesoła masz być, jasne?
Pokiwałam twierdząco głową. Cmoknął mnie w czoło, wziął walizkę i wyszedł z mieszkania. Zostałam sama. Zwykle nie było go góra tydzień, teraz ta przerwa miała potrwać dużo dłużej. Niby mieliśmy się zobaczyć w sobotę, ale 2 niepełne dni, to mało. Za mało.

Jak zwykle miałam problem z ubraniem się, bo w tym rozmiarze miałam mniej ubrań. W końcu jednak coś znalazłam (link). Pogoda niestety była straszna. Jak widziałam tą ulewę za oknem, to nie miałam ochoty wychodzić z mieszkania. Niestety, gdy zjadłam śniadanie i wzięłam leki, to musiałam narzucić skórzaną ramoneskę i wyjść. Ruszyłam powoli do Katowic, bo warunki nie pozwalały na zbytnie szaleństwa. Na uczelnię dotarłam po dłuższym czasie, niż zwykle. Zajęcia się jednak jeszcze nie zaczęły. Przywitałam się ze znajomymi.
- Co ty taka jak z krzyża zdjęta? – szturchnął mnie Kacper.
- Z wakacji wróciła i jeszcze nie w humorze – dodała Karolina.
- Nie no, wakacje były fajne – odparłam.
- To co się dzieje, hm?
- Michał pojechał na zgrupowanie – przyznałam.
- To taka słomiana wdowa z ciebie – zaśmiał się Woliński. Karola spiorunowała go wzrokiem.
- Kacper, ty to potrafisz pocieszyć – mruknęłam.
- Oj przepraszam – cmoknął mnie w policzek. – Może w takim razie wbijemy dziś do ciebie żebyś się nadto nie nudziła?
- Możecie wpaść, nie pogardzę – uśmiechnęłam się.
- I ja też się nie będę nudzić – wyszczerzyła się Karolina.
- Ale wiesz, że my na to twoje zadupie nie trafimy? – wyszczerzył się Kacper.
- Ja ci dam zadupie – prychnęłam. – Karola, tobie wyślę adres. Tego szympansa nie zabieraj ze sobą.
- Jasne jak słońce – puściła mi oczko. Nasz przyjaciel się oczywiście oburzył, ale długo gniewać się nie potrafił. Miałam nadzieję na miły wieczór, żeby się czymś zająć.
Po południu, gdy siedziałam w salonie i czytałam swoje notatki konieczne do sesji usłyszałam telefon. Zaczęłam go lokalizować wzrokiem. Leżał na blacie w kuchni. Wstałam, odsuwając jakoś tą stertę papierów od siebie i dobiegłam do komórki. Uśmiechnęłam się, widząc, że dzwoni Zbyszek.
- A któż to się odezwać raczył – zaśmiałam się.
- Jak zwykle ironia na ‘dzień dobry’ – usłyszałam po drugiej stronie. – Bardzo ci się nudzi bez Michała?
- A co, chcesz mi rozrywki dostarczyć? – parsknęłam.
- A żebyś wiedziała. Będę parę dni w Polsce, dziś jestem u rodziców w Warszawie. Co ty na to żebyśmy z Asią jutro wpadli do ciebie? Zostalibyśmy na 2 dni. Hmm?
- Jeszcze się pytasz? Musicie mnie odwiedzić! – wyszczerzyłam się.
- Wiem, wiem. Pytałem z grzeczności – czułam, że się szczerzy.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozłączyliśmy. Następnego dnia mieliśmy przecież pogadać dużo, dużo więcej. Zabrałam się za przygotowanie jakiejś przekąski na wieczór. Po powrocie z uczelni zrobiłam szarlotkę, ale pasowało jeszcze coś na słono. Zrobiłam więc koreczki z ogórka, oliwki, pomidora i sera. Niezbyt dużo roboty, a jedzenie było. Pozostało mi czekać na gości.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i na wycieraczce zauważyłam tylko Kacpra.
- Hej. Ty sam? – przywitałam się z nim i wpuściłam do środka.
- Cześć. No sam, bo Karoli coś wypadło i cię przeprasza. Nie chciałem cię wystawić, więc tadam – rozłożył ręce – oto przybyłem. Zgubiłem się po drodze ze 3 razy, ale jestem.
- Mam ci pogratulować? – zaśmiałam się.
- Jakiś medal, czy coś wystarczy – wyszczerzył się.
- A może być szarlotka?
- Jeszcze się pytasz?! – uśmiechnął się szeroko.
Zaprosiłam przyjaciela do salonu, a sama poszłam, ukroić nam po kawałku ciasta. Woliński jadł, aż mu się uszy trzęsły.
- Jak ja dawno tych twoich pyszności nie jadłem – zachwycał się. – Nieziemska szarlotka!
- Wiem – wyszczerzyłam się.
- Ładnie tu macie – stwierdził po chwili.
- Dziękuję. W większości ja wybierałam, co gdzie i jakie ma być – uśmiechnęłam się.
- Właśnie widać taką kobiecą rękę – puścił mi oczko. – Pokój dla dziecka pewnie też już macie?
- No ba! Chcesz zobaczyć?
- Chętnie, choć się na tym nie znam – odparł. Skierowaliśmy się więc na górę. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym za niedługo zamieszka mała lokatorka.
- Ile różu – zagwizdał.
- Wcale nie tak dużo – machnęłam ręką. – Poza tym, Pola nie protestowała jak wybierałam.
Pogłaskałam się po brzuchu.
- Kopie? – spytał.
- Czy kopie? Ona tam sobie zagrywki trenuje – parsknęłam śmiechem, co zrobił i brunet.
- Łobuziara po mamie – wyszczerzył się.
- No wiesz co? – prychnęłam.
- Mogę? – zapytał nieśmiało, spoglądając wymownie na brzuch. Pokiwałam głową. Kacper powoli i ostrożnie położył dłoń na owej części ciała. Nawet nie wiem, czy go dotknął. Pokręciłam więc głową i chwyciłam jego dłoń, kładąc w miejscu, gdzie akurat można było poczuć kopnięcie Poli. Jakaś taka niespokojna się zrobiła.
- Wow, jakie dziwne uczucie – stwierdził, przybliżając się.
- Na początku tak, ale potem można się przyzwyczaić – przyznałam.
- Na mnie chyba też pora żebym się ustatkował – przeniósł wzrok na moją twarz.
- Kto ci broni? – zaśmiałam się. Chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, bo Kacper był trochę zbyt blisko.
- Blanka, ja wiem, że to pewnie nie odpowiedni czas i już o tym rozmawialiśmy, ale wciąż mnie to męczy – zaczął niepewnie. Przełknęłam ślinę. O czym on chciał gadać? – Czy to dziecko jest na pewno Michała?
- Kacper, już ci powiedziałam, że tak – odparłam stanowczo.
- Tak, wiem, ale ciągle mnie to męczy – podrapał się po karku.
- Mam regularne wizyty u ginekologa, więc zdążyłam się chyba dowiedzieć, kiedy doszło do zapłodnienia – mruknęłam. – I wtedy byłam z Michałem.
- Przepraszam, wygłupiłem się – spuścił głowę.
- Po prostu nie wracajmy do tego, co było, okej?
- Dobrze, ale jeszcze ostatnia kwestia. Wciąż jesteś dla mnie ważna, dlatego chcę wiedzieć: jesteś z nim szczęśliwa?
- Jestem cholernie szczęśliwa – uśmiechnęłam się.
- W takim razie się cieszę i życzę szczęścia – przytulił mnie mocno.
Po tym sytuacja wróciła już do normalności. Gadaliśmy jak wcześniej. Postanowiliśmy oglądnąć jakąś komedię. Ja miałam wybrać, a Kacper w tym czasie poszedł do łazienki. Włączyłam laptopa i jako, że od razu włącza mi się Skype, to pokazało mi się połączenie od Michała. Odebrałam z uśmiechem.
- Cześć, kotek. I jak tam? – zaczął od razu.
- Nie jest źle, ale tęsknie, Miśku – wykrzywiłam usta w podkówkę.
- Spokojnie, już w sobotę będę w domu – puścił mi oczko. – Co porabiasz?
- A siedzę sobie z… - zaczęłam, ale w tym momencie z łazienki wyszedł Kacper.
- Nie żeby coś, Blanka, ale właśnie ci się papier skończył – wyszczerzył się.
- Z Kacprem sobie siedzę – odpowiedziałam Kubiemu, który chyba nie był zadowolony z tego powodu, bo zrobił dziwną minę.
- Słyszę właśnie – mruknął.
- Rozmawiasz z Michałem? To ja sobie wyjdę na chwilę, nie przeszkadzajcie sobie – zmieszał się przyjaciel.
- Spoko, to wy sobie nie przeszkadzajcie. Zadzwonię później, pa – powiedział szybko  i się rozłączył. Zmieszany Woliński podrapał się po głowie.
- Będą kłopoty przeze mnie, co? – zapytał.
- Niee. Przejdzie mu – uśmiechnęłam się. – Raczej to ja znowu będę mieć humorki i mu awanturę zrobię. Nic się nie martw.
- Ty tak na spokojnie o awanturze mówisz? – zdziwił się.
- Uwierz mi, pomieszkałbyś ze mną, to też byś się przyzwyczaił.

Wybraliśmy w końcu jakiś film. Oglądnęliśmy prawie cały, bo w sumie nie był jakiś wybitny, więc przysypiało mi się. Kacper stwierdził, że będzie się zbierał, bo widzi, że śpię na stojąco. Pożegnałam się z nim i sama ruszyłam do łóżka, w którym natychmiast zasnęłam. 

_________________

JW wygrało dzisiaj w ulu! Ale się cieszę ! <3
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Swiateczny prezent od Jastrzebian dla nas kibiców też się mega cieszę. ... awantura bo kacper? Czekam na next?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa! Świetne! I znowu będzie awantura!
    Kiedy kolejny rozdział na blogu o Zuzie? Brakuje mi bloga ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie spadłam z łóżka jak przeczytałam, że Blanka ta na spokojnie mówi o tej kłótni. Też się cieszę,że Jastrzębie wygrało, chociaż we wtorek mam nadzieję, że wygra ZAKSA :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Skra przegrała :( Mój ukochany klub :'(.Mimo, że mam małego dołka to i tak cieszy mnie zwycięstwo Jastrzębskiego :)
    JEST ! Będzie kłótnia :D. Już się doczekać nie mogę :D. Rozdział świetny :). Pozdrawiam Dooma :).
    PS. Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Już chciałam pisać, że Kacper znowu coś sobie ubzdurał, ale gdy doczytałam do końca to zmieniłam zdanie.
    Misiek zazdrosny, będzie kłótnia! Jak ja uwielbiam ich kłótnie! :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja niestety nie podzielam Twojego entuzjazmu, ale serdecznie gratuluje wygranej ;)
    No coz, Kacper znowu wszedl na nieodpowiednie tematy.. a Michal pewnie pomyslal Bog wie co.. mam nadzieje, ze nie bedzie z tego jakiejs mega afery, bo znajac Dzika, w zlosci rzuci tekstem, ze on zdazyl wyjechac, a Blanka sie juz pociesza..
    No wlasnie, tam wyzej ktos juz pytal..
    Co z blogiem o Zuzie? ;D
    Pozdrawiam serdecznie ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awanturka będzie na pewno. Bez tego się nie obejdzie. Czekam na kolejny z niecierpliwością. Co do meczu to po prostu genialny prezent.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, Kacper, ale ty jesteś idiotą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szykują się cisze dni przed Blanką i Michałem. Będzie kłótnia, a o kogo o Kacpra oby nic złego nie stało.

    OdpowiedzUsuń