Następne dni leciały mi bardzo szybko. Jastrzębianom
znowu nie udało się wejść do finału. Zaowocowało to 2 ‘’cichymi dniami’’ z
Kubim, bo oczywiście się posprzeczaliśmy. On był wściekły po porażce, a ja
głupia zapomniałam, ze nienawidzi pocieszania. Od słowa do słowa przeszło w
ciszę. Przeprosił mnie jednak wielkim bukietem kwiatów. Potem nadeszły mecze o
3 miejsce. Myślałam, że zejdę na hali na zawał. Dwa mecze i dwa tie-breaki.
Trochę miałam potem problemy z ciśnieniem, ale dla siatkówki zawsze jestem gotowa
się poświęcić. Michał pojechał do Kędzierzyna, a ja zostałam sama i cały czas
siedziałam przy książkach i notatkach. W końcu egzaminy tuż, tuż. Przynajmniej
te moje. Inni jeszcze mogli się obijać. 3 meczu o brąz nie miałam jak obejrzeć,
bo niestety Polsat Sport nie był zainteresowany transmisją, a szkoda, bo mecze
te były ciekawsze, niż finał, gdzie niestety moja Resovia, druga ukochana
drużyna przegrywała. Byłam w kontakcie z Igłą i trochę go to podłamywało, ale
miał nadzieję, że w Bełchatowie się odkują. Nie odkuli się, ale Resoviacy i tak
cieszyli się z drugiego miejsca. Jak sami uznali, nie przegrali złota, tylko
wygrali srebro. I tak 3 raz z rzędu w finale, to wyczyn. A Skra po dwóch latach
przerwy wróciła na tron. Niedzielny, czwarty i jak się okazało ostatni już mecz
mogłam obejrzeć, bo pojechałam do Kędzierzyna z Kingą, przyjaciółką Damiana.
Chłopak wziął się ostro do roboty i stara się o dziewczynę i on jak zauważyłam,
też nie jest jej obojętny. Można powiedzieć, że zakolegowałam się z blondynką. Świetnie
mi się z nią rozmawiało. Byłyśmy nawet na zakupach. Powoli musiałam już
kompletować rzeczy dla malucha. Pół szafy było już zapełnione. Wciąż mi jednak
było mało. Ale wracając do Jastrzębskiego. Drugi raz z rzędu wywalczyli brązowy
medal. Lekki zawód po takim sezonie, ale przynajmniej był zapewniony udział w
Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Michał w ostatnich spotkaniach znowu
pokazywał na co go stać. Udowodnił, ze bez wątpienia był to sezon jego życia.
Teraz pozostało mu podbić reprezentację.
Siatkarze przed zgrupowaniem dostali tydzień wolnego.
Niewiele, ale zawsze to coś. Tak, jak mi to Kubiak obiecał miesiąc wcześniej,
mieliśmy spędzić kilka dni tylko we dwoje. Gdzie? Nie mam zielonego pojęcia!
Kazał mi się spakować. Próbowałam go podpytać, co mam wziąć, żeby choc trochę
przybliżyło mi to nasz cel, ale odparł tylko: ‘’To, co uważasz, ze będzie ci potrzebne’’. Ale mi pomógł. Wzięłam
więc tyle rzeczy, że moja dość duża walizka miała problemy z pomieszczeniem
ich. Mieliśmy zatem spędził długo majowy weekend w bliżej nieokreślonym mi
miejscu. Obiecałam sobie, ze będę się przyglądać w aucie trasie i może się
domyślę, ale niestety zasnęłam. Kubiak obudził mnie, jak już dojechaliśmy. Nie
miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Dookoła tylko jakiś las.
- Jesteśmy – oznajmił siatkarz.
- Fajnie. A gdzie, że tak spytam? – mruknęłam.
- W Mikołajkach.
Wbiło mnie w fotel. Przejechaliśmy całą Polskę, jesteśmy
na Mazurach, a ja spałam pewnie jakieś 10 godzin.
- Masz mocny sen – zaśmiał się, jakby czytał mi w
myślach.
- Noo. Wieczór się już robi – zauważyłam.
- Idealnie na spacer brzegiem jeziora – puścił mi oczko.
Wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy na parkingu przed
hotelem. Michał wyciągnął nasze bagaże. Weszliśmy do budynku. Hol był urządzony
w dobrym guście i bez przepychu. Podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry – przywitaliśmy się z kobietą.
- Witam. W czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się.
- Mamy tu rezerwację. Nazwisko Kubiak – powiedział
przyjmujący. Recepcjonistka sprawdziła coś w komputerze.
- Przykro mi, ale nie ma takiej – odparła po chwili. Mój
narzeczony bardzo się zdziwił.
- Jak to? Jeszcze tydzień temu dzwoniłem i potwierdzałem.
Miał być apartament z widokiem na jezioro.
- W chwili obecnej nie dysponujemy tym apartamentem. Mogę
zaoferować zwykły, dwuosobowy pokój.
- To chyba jakiś żart – mruknął. – Skoro dzwonię,
rezerwuję, to wymagam rzetelnego wypełniania swoich obowiązków.
- Przepraszam, ale nie wiem, z kim pan rozmawiał. Takiej
rezerwacji nie mam w bazie.
- Dobrze, weźmiemy ten pokój – wtrąciłam się. Nie
chciałam żeby doszło do jakiejś kłótni.
- Pokój 34, pierwsze piętro – oznajmiła i podała nam
kartę magnetyczną. – Zaraz poproszę kogoś żeby zaniósł państwa bagaże.
- Świetnie – mruknął niezadowolony wciąż Kubiak.
Spojrzałam na kobietę przepraszająco. Nasze walizki wziął boy hotelowy i
skierował się do windy. My natomiast poszliśmy schodami. Pierwsze piętro to nic
takiego, a ja wind się bałam. Kubi nawet mnie na nią nie namawiał, bo wciąż
pamiętał ostatnią sytuację z Zielonej Góry, kiedy utknęłam w toalecie.
Klaustrofobia zdecydowanie nie sprzyja ciąży.
Weszliśmy do naszego pokoju. No cóż, nie był jakiś
rewelacyjny. Przypominał ten spalski. Na środku było duże łóżko. Po jego bokach
stały szafki nocne. Pod ścianą naprzeciwko stała duża szafa i stolik z telewizorem.
Po lewej stronie były drzwi od łazienki. Szczerze, to po wyglądzie tego
budynku, to spodziewałam się czegoś lepszego, ale nie dałam tego po sobie
poznać. Podziękowaliśmy chłopakowi, który przyniósł nasze walizki. Widok z okna
nie był zadowalający. Widać było tylko czubki drzew.
- Miałem ochotę rozszarpać tą babę – warknął wkurzony.
- Oj przestań – wywróciłam oczami. – Nie jest źle.
- Ale ja rezerwowałem pokój miesiąc temu, a tydzień temu
dzwoniłem i potwierdzałem. Gość, z którym rozmawiałem powiedział, że wszystko
jest i nie muszę się bać.
- Najwidoczniej przez przypadek coś źle kliknął. Przecież
i tak nie będziemy siedzieć w pokoju. Daj spokój.
- Ale i tak jestem wkurzony, że pracują u tacy debile –
syknął.
- Ciesz się urlopem, Miśku – cmoknęłam go w usta. – Idę
się odświeżyć i pójdziemy się przejść. Okej?
- Mhm – mruknął.
Wzięłam szybki prysznic i narzuciłam na ramiona sweter. W
dzień może i było ciepło, ale dochodziła 19 i w dodatku od wody było bardzo
chłodno.
W końcu był jakiś plus. Od hotelu spacerkiem po 5
minutach byliśmy już nad jeziorem. Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po
piaszczystym brzegu. Na dłużej zatrzymaliśmy się na małym pomoście. Usiedliśmy
na nim, ściągnęliśmy buty i zamoczyliśmy stopy w wodzie. Była zimna, ale po chwili
nasze ciała się do tego przyzwyczaiły. Ułożyłam swoją głowę wygodnie na
ramieniu przyjmującego, a on mnie objął. Wpatrywaliśmy się w Słońce, które w
połowie było już schowane za lasami po drugiej stronie jeziora.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś – podniosłam się na
moment żeby ucałować jego policzek.
- Jak zawsze do usług, kotek – uśmiechnął się. – Trochę
się tu uspokoiłem, bo ta baba w recepcji..
- Cii – zamknęłam mu usta namiętnym pocałunkiem. – Mamy
odpoczywać, a nie się denerwować.
- Jesteś nadzwyczaj spokojna – pokręcił głową.
- Bo chcę się tu wyciszyć. Przynajmniej wyniki mi się
poprawią – wyszczerzyłam się.
Posiedzieliśmy tam dopóki Słońce się całkowicie nie
schowało i dopiero wtedy wstaliśmy i wolnym krokiem skierowaliśmy się
odpowiednią ścieżką do hotelu. Najpierw postanowiliśmy zajrzeć do pokoju, bo
Michał chciał zostawić bluzę, a potem udać się coś zjeść. Weszliśmy do środka.
Było ciemno. Kubiak szukał włącznika. Wcisnął go. Światło na chwile się
zaświeciło, ale po chwili znowu nastała ciemność.
- Kurwa – zaklął siatkarz. Pstrykał ten włącznik i
pstrykał, ale na marne. Dziwne było to, że na korytarzu było jasno. – Ja tu
zaraz zwariuję.
Zeszliśmy na dół. Wkurzony Michał chciał porozmawiać z
szefem recepcjonistki. Przestraszona wściekłością w oczach mojego narzeczonego
posłusznie poszła po mężczyznę, który pojawił się po 5 minutach.
- Państwo w sprawie tego braku prądu? – zapytał.
- Tak. Mogę wiedzieć, czy to jest hotel, czy do cholery
jakiś burdel?! – warknął. Chwyciłam go za rękę, chcąc go uspokoić. Wyjaśniłam
spokojnie o sprawie z brakiem rezerwacji.
- Przykro mi, że mieli tu państwo tyle problemów. W
ramach przeprosin zapraszam do naszej restauracji. Szef kuchni zaserwuje
specjalnie dla państwa jego specjalność.
Uśmiechnął się ciepło, co odwzajemniłam. Kubi się
zgodził, bo w sumie nie miał nic do gadania. Ja byłam głodna, a w dodatku
kucharz miał nam ugotować coś specjalnego.
W restauracji oczywiście Michał się nie uspokoił, bo na
to cudowne danie czekaliśmy ponad pół godziny.
- Jeszcze chwila, a tu wszystko rozpierdole – wysyczał
przez zęby.
- A ja umrę z głodu – skrzywiłam się. Powoli i ja
zaczynałam się denerwować.
- Kolejna ich wpadka. Nosz ja pierdolę – zaczął strasznie
przeklinać.
- Uspokój się, bo mi zaraz Pola brzuch kopniakami rozsadzi
– wbiłam w niego wzrok i zaczęłam się głaskać po brzuchu. Zawsze to małą
uspokajało, jak czuła moje ciepło. Reagowała bardzo na wszelkie negatywne
bodźce z zewnątrz, a jej ojciec w tym momencie był wulkanem, który w każdej
chwili mógł eksplodować.
W końcu na horyzoncie pojawił się kelner. Niósł tacę z
dwoma talerzami z jakąś zupą-kremem. Obstawiałam coś z brokułami, bo tak mi
pachniała. W dodatku była zielona, więc to na bank brokuły, które bardzo
lubiłam. Kelner postawił danie najpierw przed Miśkiem, a potem przede mną.
Niestety talerz wyślizgnął mu się z rąk i cała jego zawartość znalazła się na
mojej białej bluzce.
- Przepraszam, naprawdę panią bardzo przepraszam – zaczął
mówić przejęty kelner. Dla Michała to już było za dość.
- Wyjeżdżamy kurwa w tym momencie! – krzyknął chyba na
cały hotel. Zgromił mężczyznę wzrokiem, pomógł mi wstać i szybkim krokiem
skierował się do wyjścia.
- Misiek, muszę najpierw bluzkę przepłukać –
powiedziałam. Zatrzymał się i wszedł ze mną do łazienki. Miałam nadzieję, że
szybka interwencja wody z mydłem sprawi, że plama później się zmyje w pralce.
Lubiłam tą bluzkę. Ciężko było znaleźć taką w moim, namiotowym rozmiarze. Po
kilku minutach pocierania plama zbledła, ale wciąż była. Musiałam się przebrać.
Koniec wakacji. Michał był tak wkurzony, jak jeszcze chyba nigdy w życiu.
Weszliśmy do pokoju. Chciałam wziąć z walizki coś czystego, ale nigdzie jej nie
zauważyłam.
- Misiu? – zaczęłam.
- No?
- Gdzie nasze bagaże?
Siatkarz rozejrzał się po całym pokoju.
- No kurwa zajebię ich – syknął. – Nie dość, ze już tyle
złego zrobili, to jeszcze ukradli nam rzeczy!
Już miał wyjść, ale gdy otworzył drzwi, to na progu
spotkał kierownik hotelu z bardzo przepraszająca miną.
- Zanim pan wybuchnie proszę przyjąć najszczersze
przeprosiny – zaczął skruszony.
- No jeszcze czego –prychnął.
- Michał – skarciłam go.
- Właśnie do pana szedłem – rzucił szatyn, ignorując
mnie. – Jestem bardzo ciekaw, co się stało z naszymi walizkami. Znając państwa,
to pewnie są już za granicą!
- Właśnie w tej sprawie przychodzę. Jest nam bardzo
przykro z powodu tych wszystkich niedogodności. Udało nam się znaleźć dla
państwa w ramach rekompensaty wolny apartament i w dodatku z widokiem na
jezioro i dużym balkonem. Dodam, że zapłacą państwo za niego jak za ten zwykły
pokój i mają zapewnieni darmowe wyżywienie.
Kubi jakby się trochę uspokoił.
- Skąd mam mieć pewność, ze np. nie zlecę z tego balkonu,
bo akurat barierka się zepsuje, jak się o nią oprę? – mruknął.
- Jest to nasz najlepszy pokój, zapewniam.
- Misiek, proszę cię, daj im ostatnią szansę – spojrzałam
na niego oczami niemal jak kot ze Shreka. Westchnął zrezygnowany.
- Robię to tylko dla ciebie – powiedział.
- Dziękuję pani bardzo – dyrektor posłał mi ciepły
uśmiech i spojrzenie.
Może w końcu naprawdę odpoczniemy? Mam nadzieję, że już
nic złego się tu nie stanie, bo Michał by chyba pozabijał wszystkich.
______________
Pomysł zaczerpnęłam... no właśnie, wiecie może z czego? jeśli ktoś czasem ogląda telewizję to może zgadnie :P
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Haha ja wiem ja wiem :P
OdpowiedzUsuńM jak milosc ;)
Ten rozdział mnie całkowicie rozjebał! I to dosłownie. Nie chciałabym trafić na takiego wkurwionego Kubiaka. Aż dziwne, że nikogo nie zabił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
hahahaha leże i niewstaje ;)
OdpowiedzUsuńWściekły Kubi, to niebezpieczny Kubi. Strach się bać :p
OdpowiedzUsuńJa wiem moja babcia ogląda ze mną ten serial a jest to oczywiście M jak miłość. Zgadłam?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam :*
Ale sie Misiek wkurzył. Jenyy. Faktycznie, strach sie bać ;D No może teraz już wkońcu na prawde odpoczną? Oby ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Na poczatku bardzo Cie przepraszam za tak dluga niebecnosc.. najpierw problemy z internetem, pozniej szkola, z na sam koniec zawalilo mi sie kilka rzeczy w zyciu osobistym.. ;x
OdpowiedzUsuńZly Kubiak zawsze spoko ;D podziwiam Blanke, ze tak spokojnie podeszla do sprawy ;)
Zobaczmy, jak to dalej sie potoczy ;)
Pozdrawiam ;3
No wesoło oni to nie mieli na początku. Mam nadziej, że teraz już będzie ok. A jak Misiek zły to strach się bać.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO zbliża się sezon Reprezentacyjny i to wielkimi krokami :D
OdpowiedzUsuńA co do wyjazdu jak do tej pory ciekawy ja na miejscu Michała wściekłabym się tak samo:)
Wiedziałam ,że ta sytuacja mi coś przypomina i teraz już wiem czym się inspirowałaś:)
Pozdrowienia i dzięki za kolejny świetny rozdział :) Miło tak poczytać w przerwie od tej cholernej nauki:/
Widać u Ciebie nawet jak ma być odpoczynek to milion przygód :D
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą dlaczego ja nie kojarzę tego z M jak miłość, bo czasami oglądam xD
Rozdział jak zwykle super jest ;)
Pozdrawiam ;*
czytałam ten rozdział po raz pierwszy a miałam wrażenie ze podobną sytuację już gdzieś widziałam :) i się nie myliłam :) rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuń