- Idziesz dziś na zajęcia? – obudził mnie głos
przyjmującego.
- Mhm – wybełkotałam, poprawiając kołdrę.
- To musisz wstać – klepnął mnie w tyłek i podniósł się.
- 5 minut – mruknęłam.
- Zrobię śniadanie – rzucił i wyszedł z pokoju. Poleżałam
jeszcze może z 2 minuty i wstałam leniwie, przytrzymując się z jednej strony
szafki. Przeciągnęłam się, ziewając szeroko. Narzuciłam mój puchaty szlafrok,
bo coś chłodno mi było.
- Oo, szybko ci poszło – zaśmiał się na mój widok na dole
Michał. – Co jesz?
- Pola, na co masz ochotę? – zapytałam, spoglądając w dół
i kładąc sobie dłoń na brzuchu. – Dobra, niech będą tosty.
- Yhym, Pola chce.. mamuśce się zachciewa – wystawił mi
język.
- Spadaj – zrobiłam to, co on. Usiadłam przy stole, a po
chwili stał przede mną talerz z tostami z serem. Podziękowałam uśmiechem i
zaczęłam konsumować. Potem poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku.
Ubrałam się w coś wygodnego i lekkiego (link), bo pogoda była bardzo ładna. W
dodatku temperatura miała dochodzić do 20 paru stopni.
Duże lustro w łazience
było idealnym pomysłem, bo nie musieliśmy się przepychać, by się w nim widzieć.
Chcąc zaoszczędzić czas Michał się golił, a ja podkreślałam rzęsy tuszem i
robiłam kreskę eyelinerem, czyli mój codzienny makijaż.
- Mam nadzieję, że szybko ci ten zarost się znowu pojawi
– stwierdziłam, przyglądając się chłopakowi.
- Bo? – zaciekawił się.
- Bo jak jesteś taki gładki, to wyglądasz jak chłopiec –
wyszczerzyłam się.
- Nie sądzę – mruknął. – W sklepie mnie o dowód nie
pytają.
- Ale i tak jesteś przystojny – poklepałam go po
policzku. – Ale wolę jak mnie tak drapie, jak dotykam.
- Dobrze wiedzieć – puścił mi oczko. – Ślicznie
wyglądasz, kotek.
- Znalazłam jakąś starą sukienkę i jakimś cudem się
wcisnęłam – zaśmiałam się.
- Serio ci ładnie – puścił mi oczko. – Wiesz, że
uwielbiam patrzeć na ciebie z tym brzuchem?
- Lubisz hipopotamy?
- O rany, przecież nie jesteś gruba – wywrócił oczami.
Objął mnie od tyłu w pasie, kładąc ręce na mojej wystającej części ciała, która
rosła z dnia na dzień. Uwielbiałam, kiedy to robił.
- Ostatnio rzadko ci to mówię, ale wiesz, ze was kocham,
prawda? – wymruczał mi przy uchu.
- Wiem, Misiu – uśmiechnęłam się. – My ciebie też.
Polcia jak na zawołanie kopnęła, co poczuliśmy oboje.
Dziwne, że nie śpi. Zwykle rano nie czułam jej obecności. Za to w nocy jak
najbardziej.
Zaparkowałam swoje BMW na moim dawnym osiedlu. Po
zajęciach umówiłam się z dziewczynami. Miałyśmy spędzić miło popołudnie tylko
we własnym towarzystwie – bez facetów. Takie babskie spotkanko. Wyszłam
schodami do góry, co było dla mnie wyczynem, bo miałam z przodu niemały
nadbagaż, który sprawiał, ze ostatnio szybciej się męczyłam. Weszłam do środka,
bo drzwi były otwarte.
- Jestem! – krzyknęłam.
- No nareszcie – zaśmiała się Daga, która wyłoniła się z
kuchni. – Nie uwierzysz, ale zrobiłam ciasto.
Otworzyłam szeroko oczy.
- I nie wywołałaś pożaru? – zdziwiłam się.
- Nie – odparła dumnie. - Zaraz nam ukroję.
- Będę w salonie, bo padam z nóg – odparłam.
W wyżej wymienionym miejscu spotkałam Sylwię, która
oglądała coś w telewizji. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek i
usadowiłam swój wielki tyłek obok niej na kanapie.
- Czym ty taka wymęczona jesteś? – zapytała.
- Tymi cholernymi schodami – mruknęłam. – Kondycja już
nie ta.
- Ciesz się, że w Żorach mieszkasz niżej – zaśmiała się.
– A tak w ogóle to prześlicznie wyglądasz!
- Właśnie, też to zauważyłam – wtrąciła Dagmara, wchodząc
do pomieszczenia. W rękach trzymała tacę z talerzykami. – Cała promieniejesz,
kochana.
- A podobno kobiety w ciąży się bardziej zaniedbują.
Kolejny mit obalony – zaśmiała się blondynka.
- Taa, ubrałam starą kieckę i już promienieję –
parsknęłam śmiechem. – Dziewczyny, ja jak ciężarówka wyglądam, a sukienkę
ubrałam żeby te biodra nieszczęsne maskować.
- Czymś dziecko urodzić trzeba – wyszczerzyła się.
- Ale naprawdę, bardzo ładnie wyglądasz – powiedziała
Zając.
- Wszyscy mi to dziś powtarzają – pokręciłam głową. – Nie
ogarniam was.
- Dobra, nie pyskuj i wcinaj.
- Jadalne? – spytała cicho Woźniak.
- Tak – warknęła urażona dziewczyna. Wzięłam talerzyk i
widelczykiem ukroiłam sobie kawałeczek ciasta, który następnie włożyłam do ust.
- Pyszne! – stwierdziłam. Bardzo mi smakowało.
- No w końcu ci coś wyszło – zaśmiała się Sysia.
- W końcu przeszłam ostatnio mały kurs z gotowania i
pieczenia – poruszyła brwiami.
- U kogo? – zdziwiłam się.
- U mamy Huberta.
- Aaa, no przecież – uderzyłam się w czoło. – Ty
u naszego Hubercika w domu byłaś!
- Byłam, byłam i nie narzekam – uśmiechnęła się. – Stres
był na początku, ale jego rodzice byli strasznie mili i ciepło mnie przyjęli.
- To się cieszę. Ja też umierałam ze strachu, jak miałam
jechać do Wałcza – pokręciłam głową.
- A ja nie miałam czasu się bać – skrzywiła się Sylwia.
Zaśmiałam się, przypominając sobie jej opowieść o pewnej wizycie w Bełchatowie.
Była u Zatiego na weekend i jego rodzice postanowili wpaść z niezapowiedzianą
wizytą. Najlepsze było to, że zastali ją w samej koszuli Libero. Ja bym tam
chyba się pod ziemię zapadła. W sumie Sylwia czułą się właśnie tak. Na
szczęście Paweł uspokoił sytuację. – W dodatku mam wrażenie, że mama Pawła mnie
nie lubi.
- Czemu tak myślisz?
- Rzadko się spotykamy, ale kilka razy się już zdarzyło i
za każdym razem jakoś dziwnie na mnie patrzy, wypytuje i uwielbia wspominać o
byłej dziewczynie Pawła – westchnęła.
- Spokojnie, przyzwyczai się do ciebie – objęłam ją
ramieniem przyjacielsko.
- Oby – mruknęła. – Lepiej mów, co tam u ciebie i
Michała.
- Po staremu – wzruszyłam ramionami.
- Czyli wciąż wielka miłość? – zaśmiała się Daga.
- Misiek stara się kłótni nie prowokować, bo w sumie ja
potrafię z byle czego awanturę zrobić – parsknęłam śmiechem, tak samo jak
dziewczyny. – Ale ostatnio faktycznie dość w zgodzie żyjemy. Na każdym kroku
mnie pilnuję żebym się zaleceń lekarza trzymała.
- Troszczy się o was. Co w tym złego? – dziwiła się
Woźniak.
- Bo czasem jest za bardzo nadopiekuńczy. W dodatku
wczoraj byłam u lekarza i ten też mnie opieprzył, że się nie stosuję, ale co ja
zrobię, że ostatnio tyle się dzieje, że nie można się nie stresować, czy nie
męczyć – westchnęłam.
- Nie ma poprawy? – skrzywiły się.
- Niestety nie. Ale nie gadajmy o tym, okej? Ja chcę
tylko wytrzymać do lipca. Pola się urodzi i od razu zrobi mi się lepiej –
uśmiechnęłam się.
- Właśnie! Czekaj, ja coś mam! – klasnęła w dłonie Daga i
wybiegła z salonu. Po chwili wróciła z jakąś kolorową torebeczką. – jak to
zobaczyłam, to musiałam kupić!
- Co to takiego? – zdziwiłam się.
- Zobacz – usiadła z powrotem i podała mi pakunek.
Zaciekawiona zajrzałam do środka. Wyciągnęłam coś puchatego (link) i od razu
się zaśmiałam, co zrobiła też druga blondynka.
- Jesteś genialna, Daga – przyznałam. – Mała będzie miała
w tym świetną sesję, bo rzecz jasna do ludzi w tym nie wyjdzie.
- Wiem, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać – wyszczerzyła
się. – A tam jeszcze jedno masz.
- Faktycznie – zajrzałam do torebki i wyciągnęłam
malutkie body (link) i pokręciłam głową.
- Tak, żeby wiedziała – puściła mi oczko.
- Dziękuję, kochana jesteś – cmoknęłam ją w policzek.
- Tak w ogóle to fajna akcja była z tym ubrankiem –
zaczęła.
- Jaka? – spytała Sylwia.
- Hubert znalazł tą torebkę u mnie w pokoju i ciekawski
od razu zajrzał. Cały zbladł, popatrzył się na mnie, a ja nie bardzo
wiedziałam, o co mu chodzi. Myślał, że jestem w ciąży i kupiłam to, żeby mu w
ten sposób przekazać tą wiadomość – pokręciła głową ze śmiechem.
- To się chłopak rozczarował – stwierdziłam. – Tak w
ogóle, to możecie się obie o jakies maluchy postarać, żeby Polcia taka samotna
nie była.
Wyszczerzyłam się.
- Nie ta pora, Blaneczko – Sylwia wystawiła mi język.
- Niby mieliśmy z Hubim taką rozmowę, ale stwierdziliśmy,
ze najpierw studia, a potem rodzina – uśmiechnęła się. - Ale czasami są takie
momenty, ze ci zazdroszczę..
- Wiem, ze ciągle narzekam, że tyję, ze się meczę, bla
bla.. ale w gruncie rzeczy to fajne uczucie mieć takiego malucha w sobie –
pogłaskałam się po brzuchu.
- Kopie? – zapytała Woźniak.
- I to jak – prychnęłam. – Jakby tam zagrywkę codziennie
ćwiczyła i to taką a’la Wlazły.
- Michałowi mów, że a’la Kubiak, bo sobie jeszcze coś
pomyśli – zaśmiała się.
Późnym popołudniem dopiero opuściłam katowickie
mieszkanie i ruszyłam w drogę do Żor. Na osiedlowy parking równocześnie wjechał
wracający z treningu Michał. Uśmiechnęłam się do niego i zaczekałam. Przywitał
mnie całusem. Razem poszliśmy do góry.
- I jak tam trening? – spytałam, gdy weszliśmy do
mieszkania.
- Tak jak zwykle – wzruszył ramionami. – A co ty masz w
tej torbie?
- Prezent od Dagi. Podobno nie mogła się powstrzymać, jak
to zobaczyła – zaśmiałam się i podałam mu pakunek. Zajrzał do środka i po
obejrzeniu rzeczy, parsknął śmiechem.
- Teraz to dowaliła. Świetne – skomentował.
- Ale uprzedziłam ją, że w tym króliczym wdzianku to do
ludzi Pola nie wyjdzie – podkreśliłam.
- Prawidłowo – pocałował mnie w skroń. – Idę coś do
jedzenia zrobić.
- Pomogę ci – stwierdziłam.
- Idź leżeć, Blanka – zgromił mnie spojrzeniem.
- Ten wzrok zabija – mruknęłam.
- Taki był cel – wyszczerzył się. – Serio, idź się połóż,
bo dopiero co przyjechałaś.
- Okej, okej – westchnęłam. – Tak w ogóle, to dziekan
pozwolił mi zdać wcześniej egzaminy.
- To kiedy będziesz zdawać?
- Ostatnie mam dokładnie wtedy, kiedy wy będziecie grać z
Łotwą – uśmiechnęłam się.
- Właśnie, co do kadry, to dzwonił dziś do mnie Stefan i
dowiedziałem się ciekawej rzeczy – poruszył brwiami. Zaintrygowało mnie to.
- No jakiej?
- Po Lidze Światowej mamy mieć zgrupowanie we Francji.
- Co? Tak daleko? – skrzywiłam się. – Nawet nie będę
mogła cię odwiedzić.
- Daj mi dokończyć, okej? Chodzi o to, że stwierdził, ze
tam będziemy mieć większy spokój, bo w Polsce będzie szum przed Mistrzostwami.
- Ta, ty gdzieś we Francji, a ja z Polą tu – prychnęłam,
krzyżując ręce na piersi.
- Przestań mi przerywać – warknął cicho. Wywróciłam
oczami. – Uznał, ze tyle tysięcy kilometrów od rodziny też nie jest dobre, więc
wy też pojedziecie. Wszyscy siatkarze mogą zabrać żony, narzeczone, czy też
dziewczyny, no i dzieci.
- Naprawdę?! – rozpromieniłam się. Pokiwał twierdząco
głową, więc uradowana rzuciłam mu się na szyję. Po chwili jednak się gwałtownie
oderwałam. – Ale czekaj. Przecież Pola będzie miała jakiś miesiąc. Nie wiem,
czy taki maluch może lecieć samolotem..
- Tego też się już zdążyłem dowiedzieć – odparł dumnie. –
Latać nie mogą dzieci poniżej tygodnia życia. Pola raczej będzie już większa. Poza
tym na pokładzie będzie nasz sztab medyczny. Tam też będziecie miały wszystko
zapewnione. Nie musisz się bać – uśmiechnął się.
- Zapewne i tak będę się bała, ale mnie uspokoisz –
wyszczerzyłam się.
- Bordeaux jest blisko oceanu. Rano będziemy mieć treningi,
a po południu będę cały wasz – uśmiechnął się szeroko. – Wyobraź sobie. My
dwoje, Polcia w nosidełku, plaża.
- Czyli jednak będę miała takie jakby wakacje –
przytuliłam się do niego.
- A ja będę miał znowu ciebie obok na zgrupowaniu –
pocałował mnie czule. – Za rok załatwię ci pracę fotografa.
- W sumie chciałabym – uśmiechnęłam się. – Ale nie wiem,
czy będę w stanie na tak długo rozstać się z małą.
- Coś się wykombinuje.
_______________
Sielankowo ;) Na razie. Ja tu jeszcze różne rzeczy mam w zanadrzu ^^
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Kobieto co ty tu masz jeszcze w zanadrzu? Przecież tu już chyba wszystko było! No może oprócz ślubu i narodzin, które się zbliżają.
OdpowiedzUsuńTaki rozdzialik w tygodniu, po krótkim okresie czekania, bardzo miła rzecz. Oby tak dalej :D
Pozdrawiam :*
Czekam na to "w zanadrzu" ^^
OdpowiedzUsuńFajny faktycznie taki babski dzień ;)
Pozdrawiam ;**
Świetny rozdział :) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSielankowo, lecz fajowo. :P
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) Oby nic złego im się nie stało. Wszystko powinno być już dobrze. Dobrze spędzony dzień w babski towarzystwie przydał się Blance.
OdpowiedzUsuńWspaniale już się doczekać Poli i Francji :D Będzie tak uroczo <3 i będą chłopcy z Reprezentacji :) Fanie , że znalazłaś czas na dodanie rozdziału w tygodniu:)
OdpowiedzUsuńRozdział super! Ubranka też !
Pozdrawiam :*
już się doczekać nie mogę *
UsuńOOo super, ubrania cudo;) a mam takie malutki pytanko;) wiec pytam po cichutku czy będzie w tym miesiącu rozdział u zyzy ??? ;)
OdpowiedzUsuńJeśli w przerwie świątecznej wena dopisze to owszem ;)
UsuńZdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam :) Wracam po całkiem długiej przerwie, ale muszę przyznać, że zaglądałam tu prawie codziennie w oczekiwaniu na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Genialny rozdział,a te ubranka dla małej cudo. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*