9.12.2014

Rozdział 164

- Idziesz dziś na zajęcia? – obudził mnie głos przyjmującego.
- Mhm – wybełkotałam, poprawiając kołdrę.
- To musisz wstać – klepnął mnie w tyłek i podniósł się.
- 5 minut – mruknęłam.
- Zrobię śniadanie – rzucił i wyszedł z pokoju. Poleżałam jeszcze może z 2 minuty i wstałam leniwie, przytrzymując się z jednej strony szafki. Przeciągnęłam się, ziewając szeroko. Narzuciłam mój puchaty szlafrok, bo coś chłodno mi było.
- Oo, szybko ci poszło – zaśmiał się na mój widok na dole Michał. – Co jesz?
- Pola, na co masz ochotę? – zapytałam, spoglądając w dół i kładąc sobie dłoń na brzuchu. – Dobra, niech będą tosty.
- Yhym, Pola chce.. mamuśce się zachciewa – wystawił mi język.
- Spadaj – zrobiłam to, co on. Usiadłam przy stole, a po chwili stał przede mną talerz z tostami z serem. Podziękowałam uśmiechem i zaczęłam konsumować. Potem poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku. Ubrałam się w coś wygodnego i lekkiego (link), bo pogoda była bardzo ładna. W dodatku temperatura miała dochodzić do 20 paru stopni. 
Duże lustro w łazience było idealnym pomysłem, bo nie musieliśmy się przepychać, by się w nim widzieć. Chcąc zaoszczędzić czas Michał się golił, a ja podkreślałam rzęsy tuszem i robiłam kreskę eyelinerem, czyli mój codzienny makijaż.
- Mam nadzieję, że szybko ci ten zarost się znowu pojawi – stwierdziłam, przyglądając się chłopakowi.
- Bo? – zaciekawił się.
- Bo jak jesteś taki gładki, to wyglądasz jak chłopiec – wyszczerzyłam się.
- Nie sądzę – mruknął. – W sklepie mnie o dowód nie pytają.
- Ale i tak jesteś przystojny – poklepałam go po policzku. – Ale wolę jak mnie tak drapie, jak dotykam.
- Dobrze wiedzieć – puścił mi oczko. – Ślicznie wyglądasz, kotek.
- Znalazłam jakąś starą sukienkę i jakimś cudem się wcisnęłam – zaśmiałam się.
- Serio ci ładnie – puścił mi oczko. – Wiesz, że uwielbiam patrzeć na ciebie z tym brzuchem?
- Lubisz hipopotamy?
- O rany, przecież nie jesteś gruba – wywrócił oczami. Objął mnie od tyłu w pasie, kładąc ręce na mojej wystającej części ciała, która rosła z dnia na dzień. Uwielbiałam, kiedy to robił.
- Ostatnio rzadko ci to mówię, ale wiesz, ze was kocham, prawda? – wymruczał mi przy uchu.
- Wiem, Misiu – uśmiechnęłam się. – My ciebie też.
Polcia jak na zawołanie kopnęła, co poczuliśmy oboje. Dziwne, że nie śpi. Zwykle rano nie czułam jej obecności. Za to w nocy jak najbardziej.


Zaparkowałam swoje BMW na moim dawnym osiedlu. Po zajęciach umówiłam się z dziewczynami. Miałyśmy spędzić miło popołudnie tylko we własnym towarzystwie – bez facetów. Takie babskie spotkanko. Wyszłam schodami do góry, co było dla mnie wyczynem, bo miałam z przodu niemały nadbagaż, który sprawiał, ze ostatnio szybciej się męczyłam. Weszłam do środka, bo drzwi były otwarte.
- Jestem! – krzyknęłam.
- No nareszcie – zaśmiała się Daga, która wyłoniła się z kuchni. – Nie uwierzysz, ale zrobiłam ciasto.
Otworzyłam szeroko oczy.
- I nie wywołałaś pożaru? – zdziwiłam się.
- Nie – odparła dumnie. - Zaraz nam ukroję.
- Będę w salonie, bo padam z nóg – odparłam.
W wyżej wymienionym miejscu spotkałam Sylwię, która oglądała coś w telewizji. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek i usadowiłam swój wielki tyłek obok niej na kanapie.
- Czym ty taka wymęczona jesteś? – zapytała.
- Tymi cholernymi schodami – mruknęłam. – Kondycja już nie ta.
- Ciesz się, że w Żorach mieszkasz niżej – zaśmiała się. – A tak w ogóle to prześlicznie wyglądasz!
- Właśnie, też to zauważyłam – wtrąciła Dagmara, wchodząc do pomieszczenia. W rękach trzymała tacę z talerzykami. – Cała promieniejesz, kochana.
- A podobno kobiety w ciąży się bardziej zaniedbują. Kolejny mit obalony – zaśmiała się blondynka.
- Taa, ubrałam starą kieckę i już promienieję – parsknęłam śmiechem. – Dziewczyny, ja jak ciężarówka wyglądam, a sukienkę ubrałam żeby te biodra nieszczęsne maskować.
- Czymś dziecko urodzić trzeba – wyszczerzyła się.
- Ale naprawdę, bardzo ładnie wyglądasz – powiedziała Zając.
- Wszyscy mi to dziś powtarzają – pokręciłam głową. – Nie ogarniam was.
- Dobra, nie pyskuj i wcinaj.
- Jadalne? – spytała cicho Woźniak.
- Tak – warknęła urażona dziewczyna. Wzięłam talerzyk i widelczykiem ukroiłam sobie kawałeczek ciasta, który następnie włożyłam do ust.
- Pyszne! – stwierdziłam. Bardzo mi smakowało.
- No w końcu ci coś wyszło – zaśmiała się Sysia.
- W końcu przeszłam ostatnio mały kurs z gotowania i pieczenia – poruszyła brwiami.
- U kogo? – zdziwiłam się.
- U mamy Huberta.
- Aaa, no przecież – uderzyłam się w czoło. – Ty u naszego Hubercika w domu byłaś!
- Byłam, byłam i nie narzekam – uśmiechnęła się. – Stres był na początku, ale jego rodzice byli strasznie mili i ciepło mnie przyjęli.
- To się cieszę. Ja też umierałam ze strachu, jak miałam jechać do Wałcza – pokręciłam głową.
- A ja nie miałam czasu się bać – skrzywiła się Sylwia. Zaśmiałam się, przypominając sobie jej opowieść o pewnej wizycie w Bełchatowie. Była u Zatiego na weekend i jego rodzice postanowili wpaść z niezapowiedzianą wizytą. Najlepsze było to, że zastali ją w samej koszuli Libero. Ja bym tam chyba się pod ziemię zapadła. W sumie Sylwia czułą się właśnie tak. Na szczęście Paweł uspokoił sytuację. – W dodatku mam wrażenie, że mama Pawła mnie nie lubi.
- Czemu tak myślisz?
- Rzadko się spotykamy, ale kilka razy się już zdarzyło i za każdym razem jakoś dziwnie na mnie patrzy, wypytuje i uwielbia wspominać o byłej dziewczynie Pawła – westchnęła.
- Spokojnie, przyzwyczai się do ciebie – objęłam ją ramieniem przyjacielsko.
- Oby – mruknęła. – Lepiej mów, co tam u ciebie i Michała.
- Po staremu – wzruszyłam ramionami.
- Czyli wciąż wielka miłość? – zaśmiała się Daga.
- Misiek stara się kłótni nie prowokować, bo w sumie ja potrafię z byle czego awanturę zrobić – parsknęłam śmiechem, tak samo jak dziewczyny. – Ale ostatnio faktycznie dość w zgodzie żyjemy. Na każdym kroku mnie pilnuję żebym się zaleceń lekarza trzymała.
- Troszczy się o was. Co w tym złego? – dziwiła się Woźniak.
- Bo czasem jest za bardzo nadopiekuńczy. W dodatku wczoraj byłam u lekarza i ten też mnie opieprzył, że się nie stosuję, ale co ja zrobię, że ostatnio tyle się dzieje, że nie można się nie stresować, czy nie męczyć – westchnęłam.
- Nie ma poprawy? – skrzywiły się.
- Niestety nie. Ale nie gadajmy o tym, okej? Ja chcę tylko wytrzymać do lipca. Pola się urodzi i od razu zrobi mi się lepiej – uśmiechnęłam się.
- Właśnie! Czekaj, ja coś mam! – klasnęła w dłonie Daga i wybiegła z salonu. Po chwili wróciła z jakąś kolorową torebeczką. – jak to zobaczyłam, to musiałam kupić!
- Co to takiego? – zdziwiłam się.
- Zobacz – usiadła z powrotem i podała mi pakunek. Zaciekawiona zajrzałam do środka. Wyciągnęłam coś puchatego (link) i od razu się zaśmiałam, co zrobiła też druga blondynka.
- Jesteś genialna, Daga – przyznałam. – Mała będzie miała w tym świetną sesję, bo rzecz jasna do ludzi w tym nie wyjdzie.
- Wiem, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać – wyszczerzyła się. – A tam jeszcze jedno masz.
- Faktycznie – zajrzałam do torebki i wyciągnęłam malutkie body (link) i pokręciłam głową.
- Tak, żeby wiedziała – puściła mi oczko.
- Dziękuję, kochana jesteś – cmoknęłam ją w policzek.
- Tak w ogóle to fajna akcja była z tym ubrankiem – zaczęła.
- Jaka? – spytała Sylwia.
- Hubert znalazł tą torebkę u mnie w pokoju i ciekawski od razu zajrzał. Cały zbladł, popatrzył się na mnie, a ja nie bardzo wiedziałam, o co mu chodzi. Myślał, że jestem w ciąży i kupiłam to, żeby mu w ten sposób przekazać tą wiadomość – pokręciła głową ze śmiechem.
- To się chłopak rozczarował – stwierdziłam. – Tak w ogóle, to możecie się obie o jakies maluchy postarać, żeby Polcia taka samotna nie była.
Wyszczerzyłam się.
- Nie ta pora, Blaneczko – Sylwia wystawiła mi język.
- Niby mieliśmy z Hubim taką rozmowę, ale stwierdziliśmy, ze najpierw studia, a potem rodzina – uśmiechnęła się. - Ale czasami są takie momenty, ze ci zazdroszczę..
- Wiem, ze ciągle narzekam, że tyję, ze się meczę, bla bla.. ale w gruncie rzeczy to fajne uczucie mieć takiego malucha w sobie – pogłaskałam się po brzuchu.
- Kopie? – zapytała Woźniak.
- I to jak – prychnęłam. – Jakby tam zagrywkę codziennie ćwiczyła i to taką a’la Wlazły.
- Michałowi mów, że a’la Kubiak, bo sobie jeszcze coś pomyśli – zaśmiała się.

Późnym popołudniem dopiero opuściłam katowickie mieszkanie i ruszyłam w drogę do Żor. Na osiedlowy parking równocześnie wjechał wracający z treningu Michał. Uśmiechnęłam się do niego i zaczekałam. Przywitał mnie całusem. Razem poszliśmy do góry.
- I jak tam trening? – spytałam, gdy weszliśmy do mieszkania.
- Tak jak zwykle – wzruszył ramionami. – A co ty masz w tej torbie?
- Prezent od Dagi. Podobno nie mogła się powstrzymać, jak to zobaczyła – zaśmiałam się i podałam mu pakunek. Zajrzał do środka i po obejrzeniu rzeczy, parsknął śmiechem.
- Teraz to dowaliła. Świetne – skomentował.
- Ale uprzedziłam ją, że w tym króliczym wdzianku to do ludzi Pola nie wyjdzie – podkreśliłam.
- Prawidłowo – pocałował mnie w skroń. – Idę coś do jedzenia zrobić.
- Pomogę ci – stwierdziłam.
- Idź leżeć, Blanka – zgromił mnie spojrzeniem.
- Ten wzrok zabija – mruknęłam.
- Taki był cel – wyszczerzył się. – Serio, idź się połóż, bo dopiero co przyjechałaś.
- Okej, okej – westchnęłam. – Tak w ogóle, to dziekan pozwolił mi zdać wcześniej egzaminy.
- To kiedy będziesz zdawać?
- Ostatnie mam dokładnie wtedy, kiedy wy będziecie grać z Łotwą – uśmiechnęłam się.
- Właśnie, co do kadry, to dzwonił dziś do mnie Stefan i dowiedziałem się ciekawej rzeczy – poruszył brwiami. Zaintrygowało mnie to.
- No jakiej?
- Po Lidze Światowej mamy mieć zgrupowanie we Francji.
- Co? Tak daleko? – skrzywiłam się. – Nawet nie będę mogła cię odwiedzić.
- Daj mi dokończyć, okej? Chodzi o to, że stwierdził, ze tam będziemy mieć większy spokój, bo w Polsce będzie szum przed Mistrzostwami.
- Ta, ty gdzieś we Francji, a ja z Polą tu – prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Przestań mi przerywać – warknął cicho. Wywróciłam oczami. – Uznał, ze tyle tysięcy kilometrów od rodziny też nie jest dobre, więc wy też pojedziecie. Wszyscy siatkarze mogą zabrać żony, narzeczone, czy też dziewczyny, no i dzieci.
- Naprawdę?! – rozpromieniłam się. Pokiwał twierdząco głową, więc uradowana rzuciłam mu się na szyję. Po chwili jednak się gwałtownie oderwałam. – Ale czekaj. Przecież Pola będzie miała jakiś miesiąc. Nie wiem, czy taki maluch może lecieć samolotem..
- Tego też się już zdążyłem dowiedzieć – odparł dumnie. – Latać nie mogą dzieci poniżej tygodnia życia. Pola raczej będzie już większa. Poza tym na pokładzie będzie nasz sztab medyczny. Tam też będziecie miały wszystko zapewnione. Nie musisz się bać – uśmiechnął się.
- Zapewne i tak będę się bała, ale mnie uspokoisz – wyszczerzyłam się.
- Bordeaux jest blisko oceanu. Rano będziemy mieć treningi, a po południu będę cały wasz – uśmiechnął się szeroko. – Wyobraź sobie. My dwoje, Polcia w nosidełku, plaża.
- Czyli jednak będę miała takie jakby wakacje – przytuliłam się do niego.
- A ja będę miał znowu ciebie obok na zgrupowaniu – pocałował mnie czule. – Za rok załatwię ci pracę fotografa.
- W sumie chciałabym – uśmiechnęłam się. – Ale nie wiem, czy będę w stanie na tak długo rozstać się z małą.

- Coś się wykombinuje.

_______________

Sielankowo ;) Na razie. Ja tu jeszcze różne rzeczy mam w zanadrzu ^^
Pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. Kobieto co ty tu masz jeszcze w zanadrzu? Przecież tu już chyba wszystko było! No może oprócz ślubu i narodzin, które się zbliżają.
    Taki rozdzialik w tygodniu, po krótkim okresie czekania, bardzo miła rzecz. Oby tak dalej :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na to "w zanadrzu" ^^
    Fajny faktycznie taki babski dzień ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sielankowo, lecz fajowo. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział :) Oby nic złego im się nie stało. Wszystko powinno być już dobrze. Dobrze spędzony dzień w babski towarzystwie przydał się Blance.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale już się doczekać Poli i Francji :D Będzie tak uroczo <3 i będą chłopcy z Reprezentacji :) Fanie , że znalazłaś czas na dodanie rozdziału w tygodniu:)
    Rozdział super! Ubranka też !
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. OOo super, ubrania cudo;) a mam takie malutki pytanko;) wiec pytam po cichutku czy będzie w tym miesiącu rozdział u zyzy ??? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w przerwie świątecznej wena dopisze to owszem ;)

      Usuń
  8. Zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam :) Wracam po całkiem długiej przerwie, ale muszę przyznać, że zaglądałam tu prawie codziennie w oczekiwaniu na nowy rozdział ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział,a te ubranka dla małej cudo. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń