W mieszkaniu także się nie odzywaliśmy. Jedno obrażone na
drugie. Cóż, jak dzieci. Poszłam przywitać się z moim zwierzakiem. Miał pustą
miskę.
- Nakarmiłeś Mańka? – zapytałam oschle.
- Nie – odparł i poszedł do kuchni.
- Dobrze, że nie zostałam dłużej w tym szpitalu, bo by
biedak zdechł przez ciebie.
Nie mogłam sobie odmówić złośliwości. Wzięłam pokarm dla
żółwi i dałam mu trochę. Do tego też dołożyłam listki sałaty, które od razu
zaczął wcinać. Poszłam się położyć. Przykryłam się kocem i szybko usnęłam.
Moja drzemka trwała jakieś dwie godziny. Michał był na
treningu, wiec miałam chwilowo święty spokój.
- Co, mała, idziemy jeść? – spytałam, gładząc się po
brzuchu. Wstałam z miejsca i poszłam na dół. Zaskoczył mnie zrobiony obiad w
kuchni. Nabrałam trochę leczo na talerz i zjadłam. Nie było idealnie
doprawione, a plasterki cukini były za grube, ale Kubi ewidentnie się starał
przy tym. Pewnie chciał mnie cwaniak przekupić. Ze mną nie ma tak łatwo! Będę
wredna! Najwyżej zwalę na hormony.
Poszłam znowu się położyć, bo znowu zaczynała boleć mnie
głowa. Czułam, że znowu mi temperatura rośnie. Gdy za jakiś czas zmierzyłam
gorączkę, to termometr wskazał 38 stopni. Wzięłam odpowiedni lek z nadzieją, że
szybko przejdzie. Szybciej jednak wrócił Michał. Po kilku minutach przyszedł do
sypialni. Wciąż się nie odzywając, usiadł koło mnie i ręką dotknął mojego
ciepłego czoła, a następnie policzków.
- Mierzyłaś temperaturę? – zapytał.
- Pół godziny temu – mruknęłam. – Tabletkę też wzięłam.
- Oby znowu się nie pogorszyło – westchnął i wyszedł. Tak
po prostu. No bez jaj, trafi mnie coś. Okej, liczyłam na jakieś przeprosiny, że
padnie na kolana to może nie, ale trochę skruchy by się przydało. Jejku, wiem,
dziwna jestem.
Przyszedł jednak po chwili. Trzymał w ręce mokry, zimny
ręczniczek, który położył mi na czole. Dało mi to ukojenie.
- Jadłaś? – spytał.
- Mhm – kiwnęłam głową, przymykając oczy.
- To śpij, dobrze ci to zrobi – rzucił.
I tak wyglądały najbliższe 2 dni. Trochę się kontakty
ochłodziły. Niby Michał troszczył się o mnie, bo gotował, zajmował się mną,
pilnował czy leki biorę. Jednak nie okazywał względem mnie żadnych czułości. W
łóżku też odsuwał się na sam koniec i odwracał plecami. Zaczynałam mieć wyrzuty
sumienia, że przez moją dumę i głupie hormony (tak sama sobie też to wmawiałam)
oddalamy się. Zastanawiałam się, co by takiego zrobić żeby się pogodzić.
Niestety zapomniałam, że Michała czekała podróż do Radomia, bo ma tam rozegrać
mecz, bądź dwa. Zależy od tego pierwszego. Jeśli wygrają, to dostaną się do
półfinałów, a tam trafią na Skrę. I znowu zostałam sama. Znalazłam na lodówce
kartkę z wytycznymi, co mogę, a czego nie mogę robić i w razie czego mam
dzwonić. Znów suche informacje. Usiadłam przy stole i zaczęłam się bawić
palcami. Do dupy uczucie. Taka nicość w sumie. Siedziałam w mieszkaniu całkiem
sama. Nawet do siebie głupio się odezwać. Ja to naprawdę jestem głupia, daję
słowo. Wiem, wiem, wszyscy to wiedzą od dawna.
Zerknęłam na kalendarz. Według wytycznych lekarza
rozpoczął się 23 tydzień ciąży. Jeju, jak ten czas leci! Mój brzuch jest duży,
Pola w nim szaleje, a mnie to czasami męczy. Jedynym plusem jest to, że
ostatnio kupiłam sobie nowe staniki, bo w starych biust mi się nie mieści.
Bardziej chyba jednak Miśkowi się to podobało, ale mi też, bo zawsze narzekałam
na swój rozmiar. Stanęłam przed lustrem w łazience. Podciągnęłam bluzkę do
góry. Uśmiechnęłam się do swojego brzucha, który zaczęłam delikatnie gładzić.
- Niedługo będziesz na zewnątrz, maluchu – szepnęłam.
Maleństwo chyba wyczuło, że o niej mówię, bo kopnęło leciutko. Czytałam, że
dziecko w okresie prenatalnym jest silnie związane z matką i odczuwa te same
emocje, co ona. To naprawdę niesamowite. W dodatku sam fakt, że we mnie jest
taki mały człowiek. I pomyśleć, że w pierwszej chwili, gdy zrobiłam test, to
miałam wrażenie, że świat mi się wali. Ale wtedy byłam niedługo po tym, jak
znowu z Michałem do siebie wróciliśmy, więc bałam się, że mnie zostawi. Teraz
stwierdzam, że byłam głupia, że choć przez moment przeszło mi to przez myśl.
Poza tym jednym błędem nie zostawił mnie nigdy.
Usłyszałam dźwięk swojej komórki. Poszłam do salonu i
podniosłam ją ze stolika. Przeczytałam dość dziwny SMS od Kubiaka: Włącz szybko radio! Wzruszyłam tylko
ramionami i zrobiłam to. Nie wiem, co mu znowu odbiło.
- Program, w którym wy zamawiacie piosenkę dla bliskiej
osoby trwa dalej, moi drodzy – usłyszałam głos spikera. – Teraz, tak jak
zapowiadałem przed przerwą kawałek na przeprosiny. Czy wśród słuchaczy jest
niejaka Blanka? To dla ciebie od twojego Miśka. Wybacz mu, bo widać, że się
chłopak stara.
Otworzyłam szeroko oczy. Napisał do radia i zadedykował
mi piosenkę. W dodatku na przeprosiny. Muszę przestać zachowywać się jak
idiotka, bo mam najwspanialszego faceta pod Słońcem! Wtem, zaczęły lecieć
pierwsze takty muzyki. (link)
Bo przecież kocham cię
i nigdy nie przestanę.
kocham cię
i zjem cię na śniadanie
kocham cię,
i tylko ty kochanie aniołem w niebie,
ja wierze w ciebie
Gdy tylko piosenka się skończyła, wyłączyłam radio i
złapałam za komórkę. Zadzwoniłam pod dobrze znany mi numer.
- Przepraszam – powiedzieliśmy równocześnie, po czym
cicho się zaśmialiśmy.
- Zachowywałem się jak palant – stwierdził.
- A ja jak kompletna kretynka i w dodatku nie przez
hormony.
- Jesteś jeszcze zła?
- No co ty! Kocham cię, Miśku.
- Ja ciebie też, mała – czułam, że się uśmiecha. – Lecę
na rozciąganie, a ty idź grzecznie spać. Leki weź!
- Dobrze, dobrze – zaśmiałam się. – Tęskniłam za
normalnym tobą. Pa.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam sama do siebie. Posłusznie
wzięłam swoją standardową porcję leków i poszłam pod prysznic. Gdy byłam już
przebrana w piżamę i miałam rozwiązać ten mój turban na głowie w celu
rozczesania mokrych włosów, to zadzwonił dzwonek do drzwi. Narzuciłam na siebie
szlafrok i poszłam zobaczyć, kto mnie nawiedza wieczorem.
- Cześć – usłyszałam, a na wycieraczce zobaczyłam Monikę.
Spochmurniałam.
- Co chcesz? – spytałam oschle.
- Nie wiem, czy Michał ci mówił, ale przeprosiłam go. Nie
bardzo chyba to przyjął i pewnie ty też tego nie zrobisz, ale nie daruje sobie
jeśli ci tego nie powiem – spojrzała mi w oczy. – Przepraszam. Bardzo cię
przepraszam za wszystko, Blanka.
- Myślisz, że tym wymażesz to wszystko z mojej pamięci? –
prychnęłam. – Nie masz pojęcia, ile razy przez ciebie byliśmy z Michałem bliscy
rozstania. Nie wiesz, co czułam, gdy perfidnie wykorzystywałaś mojego kuzyna.
Nie obchodziły cię dotąd moje uczucia, więc skąd ta nagła zmiana?
- Zrozumiałam parę rzeczy. Szczera rozmowa z Iwoną, a
potem babcią dużo mi dała – spuściła wzrok.
- Z babcią? – zdziwiłam się.
- Przyznałam jej się do wszystkiego. Wstyd jej za mnie,
dlatego ostatnio unika, jak tylko może kontaktu z wami. Zachowałam się jak
wariatka.
- Możesz powiedzieć pani Halince, że nie ma się czego bać
i niech wpada, kiedy chce – rzuciłam.
- Będzie jej miło – stwierdziła cicho. – Jeszcze raz cię
przepraszam i nie chcę zawracać ci głowy. Szczęścia życzę i zdrowego maleństwa.
- Dzięki – powiedziałam cicho i zamknęłam za nią drzwi,
gdy ruszyła do góry. Dziwna sytuacja. Osoba, która do tej pory robiła wszystko
żeby uprzykrzyć mi życie i zniszczyć mój związek, nagle przychodzi i
przeprasza. W sumie wyglądała na skruszoną, ale czas pokazał, że jej do końca
wierzyć nie można. Bywa świetna aktorką. Miałam nadzieję, że ten jeden jedyny
raz jest szczera. Nie zawracałam sobie jednak tym głowy i poszłam do sypialni,
gdzie jak tylko przyłożyłam głowę to zasnęłam.
Jednak nie dane było mi się wyspać, bo Pola spała sobie w
dzień i w nocy zachciało jej się harców w moim brzuchu. Przewracałam się z boku
na bok, myśląc, że ukołysze ją to do snu, ale na marne. W końcu uspokoiła się około 3 nad ranem i
wtedy mogłam spokojnie odpłynąć do krainy Morfeusza.
Rano wstałam już o 8, bo poczułam głód. Jak nie Pola, to
mój żołądek. No ludzie. Ogarnęłam się w miarę (link) i poszłam sobie zrobić
jajecznicę, którą strasznie ostatnio polubiłam. Mogłabym ją jeść cały czas.
Znowu zapowiadał mi się jakże nudny dzień. Nie lubiłam
zostawać sama w mieszkaniu, bo nie mogłam sobie znaleźć zajęcia. Skończyło się
na tym, że wylądowałam na kanapie w salonie, zajadając ogórki i skacząc z
kanału na kanał. Około 16 usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam ciekawa, kto to
może być, bo nikogo nie zapraszałam. Uśmiechnęłam się szeroko po otworzeniu
drzwi, widząc moje przyjaciółki.
- Kompletnie nas kochana ostatnio olewasz – zaczęła Sylwia,
wchodząc do środka. Za nią podążyła Dagmara.
- Wiem, wiem, przepraszam – skrzywiłam się. – Chora
byłam.
- Skoro chora, to możemy ci wybaczyć – zaśmiała się Daga.
- Wiemy, że to niezdrowe, ale taka ochota nas naszła i
przywiozłyśmy żarełko z Maca – wyszczerzyła się Woźniak.
- Co z tego, że niezdrowe! Dawaj te frytki – oczy mi się
zaświeciły.
Takim sposobem już mi się nie nudziło. Po takim obiedzie
zdecydowanie przytyję ze 2 kilo. Ale co ja poradzę na to, że te frytki,
burgery, chickeny są takie pyszne? Na szczęście rzadko sobie na nie pozwalałam.
O zbędne kilogramy będę się martwić w lipcu, jak już Pola się urodzi.
- A co to za kartka? – zaciekawiła się Daga, będąc w
kuchni w celu wzięcia czegoś do picia. – Haha, jakie Michał ci listy tworzy.
Tego nie rób, tamto możesz, tego i tego nie powinnaś…
- Bo się przejął ostatnio – wywróciłam oczami.
- Aż taka obłożnie chora byłaś? – zdziwiła się Sysia.
- No coś takiego. Niby zwykła grypa, ale miałam taką
gorączkę raz, że w ogóle nie kontaktowałam, co się dzieje – wyjaśniłam.
- O cholera – wyrwało się drugiej blondynce. – To czemu
nam nic nie powiedziałaś?
- Właśnie. Czujemy się pominięte!
- Przepraszam, ale nie miałam do tego głowy – skrzywiłam
się. – Całe dnie ostatnio tylko leżę i jeszcze byłam z Miśkiem pokłócona.
- O co tym razem?
- O Monikę – westchnęłam.
- Jeszcze się nie wyniosła i mieszka u tej babci? –
zdziwiła się Dagmara.
- Niestety. Rozmawiała z Michałem, przeprosiła go i nawet
kazała mnie pozdrowić. Sorry, ale nie wierzę w te jej czyste intencje. U mnie
wczoraj też była z tą samą gadką.
- Ta to ma tupet – pokręciła głową.
- Nie mów, że Michał uwierzył? – spytała Sylwia.
- Nie uwierzył, ale i tak się pokłóciliśmy, bo w sumie
wypomniałam też poprzednia akcję i samo poszło – westchnęłam.
- Cała ty – Daga zrobiła to, co ja.
- Ale się pogodziliśmy i jest okej – uniosłam w górę
kciuk. Popołudnie spędziłyśmy oglądając mecz. Jastrzębie wygrali 3:0, co było
powodem do radości w naszym gronie. Dziewczyny postanowiły zostać na noc i
skończyło się gadaniem do późna. Normalka. Poczułam się jak w liceum. Piątki
były zawsze nasze. Taka świętość. Spotykałyśmy się i rozmawiałyśmy do późnych
godzin nocnych i zostawałyśmy u siebie na noc. Teraz dorosłyśmy i jest trochę
inaczej. Nie mam jednak zamiaru je zaniedbać.
______________________
Przepraszam.
Jak dobrze, że się pogodzili bo mimo że lubię jak się kłócą to nie lubię czasu po ich kłótni. ... czekam na next :*
OdpowiedzUsuńWybaczone :* czekam na kolejny :* Super ze sie pogodzili i to w jakim stylu :) Misiek romantyk hahah :* Pamiętaj ze Polcie i Blanke masz zostawić w spokoju !!! Hahaha Pozdrawiam i zapraszam do mnie jak tylko znajdziesz czas :* Dooma :)
OdpowiedzUsuńZa co przepraszasz? Rozdział jak zwykle SUPER!!! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.:*
Nie przepraszaj :)
OdpowiedzUsuńFajnie że się pogodzili xd Hm, a co do Moniki, kurde wierze jej. Myśle że teraz na serio jest jej przykro :c
Buziaczki xoxo
Pogodzenie u to w jakim stylu *.* W życiu bym na coś podobnego nie wpadła. Jak juž to miłosna serenada spod okna xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Aj te Kubiaki. :p
OdpowiedzUsuńA Monice wciąż nie ufam. Za dużo już namieszała, żeby od tak jej to zapomnieć.
Dobrze, że się pogodzili. Nie sądziłam, że Michał zrobi coś takiego, ale mi się podoba. Nie chce mi się wierzyć, że ona tak szybko się zmieniła, ale czas pokarze.
OdpowiedzUsuńO jejku jaki Misiek jest kochany,zamówić piosenkę na przeprosiny :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam ;*
Jak dobrze, że Blanka wyzdrowiała i że pogodzili się z Michałem. Bo to z nimi różnie bywa.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/
Pozdrawiam :*