24.11.2014

Rozdział 161

W mieszkaniu od razu wzięłam tabletkę, która miała zbić temperaturę. Położyłam się w łóżku, gdzie w końcu poczułam się lepiej. Michał niestety musiał jechać na trening, ale przed nim zrobił mi gorąca herbatę z cytryną. Po jakiejś godzinie znowu zaczęłam się gorzej czuć. Nienawidziłam chorować. Wszystko mnie bolało. Ruszyć się nie mogłam nawet do toalety. W dodatku ciągle mi było na zmianę, raz zimno, raz gorąco. Pola urządzała sobie jakieś harce w brzuchu, co także mi przeszkadzało.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Michał pierwsze co zrobił, to przyszedł sprawdzić, co ze mną.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Fatalnie – wymamrotałam.
- Zmierz gorączkę – podał mi termometr. Dość szybko zmierzył temperaturę, więc oddałam urządzenie narzeczonemu. Otworzył szeroko oczy.
- Cholera, 39 stopni – rzucił.- Zaraz wracam z tabletką.
- Mhm.
Skonsumowałam tabletkę, jednak nic mi nie przechodziło. Objawy jak uciążliwe były, takimi zostały. Miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi głowę. W dodatku czułam, ze zaczynam mieć dreszcze. Kubiak był bardzo zaniepokojony moim stanem. Już sam nie wiedział co robić, a ja chyba powoli odpływałam, bo ta gorączka przysłaniała mi cały swiat.

Z perspektywy Michała

Bałem się o Blankę. I to jak cholera. Wyglądała strasznie. Cała drżała i była rozpalona. Leki nie działały, a ja nie miałem pojęcia co robić. Wybrałem w końcu numer do lekarza, bo dziewczyna zaczynała tracić kontakt z rzeczywistością. Doktor odebrał dość szybko.
- Z tej strony Michał Kubiak. Była dziś u pana moja narzeczona, Blanka – zacząłem.
- A tak, pamiętam. Coś się dzieje? – zapytał.
- Niestety tak. Gorączka nie spada, ale się podnosi. 2 godziny temu były 39 stopni, a teraz już ze 40 dochodzi. W dodatku ma dreszcze i bardzo źle się czuje, a ja nie mam pojęcia co robić.
- Proszę ją natychmiast do mnie przywieź. 
- Oczywiście, doktorze.
Schowałem więc telefon do kieszeni i wziąłem z szafy jakąś grubszą bluzę żeby Blanka się nie przeziębiła. Założyłem ją jej. Wziąłem Kamińską na ręce. Była strasznie gorąca. Bałem się, że każda chwila jest na wagę złota. Na dole założyłem jej kurtkę i buty.
- Nie chcę jeść owsianki – zaczęła bełkotać. – Tato, mogę zostać w domu?
Musiałem się pospieszyć. Taka gorączka mogła ją wręcz zabić. Sam w pośpiechu ubierałem buty. Wziąłem ją ponownie na ręce i wyszedłem z mieszkania. Zakląłem, bo nie miałem jak zamknąć drzwi.
- Michał? – usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem zdziwioną Monikę. Jeszcze jej tu brakowało. Jej wzrok utkwił na Blance, którą miałem w ramionach.
- Nie mam teraz czasu – rzuciłem, chcąc jakoś jedną ręką zamknąć drzwi.
- Daj to – powiedziała i wzięła ode mnie klucz. Zamknęła drzwi i oddała mi go.
- Dzięki – odparłem.
- Dasz radę prowadzić?
- Tak, poradzę sobie.
- Daj znać, co z nią.
Nie wiem dlaczego, ale biła od niej szczerość. Może faktycznie ta rozmowa z Iwoną dała jej do myślenia. Nie miałem jednak na to teraz czasu. Szybko zszedłem na dół i wsadziłem rudą do samochodu. Położyłem ją na tylnym siedzeniu. Całą drogę majaczyła coś pod nosem. Złamałem chyba wszystkie zasady ruchu drogowego i z pewnością przyjdą mi jakieś ciekawe zdjęcia z fotoradaru. Nie miałem do tego jednak głowy. Wleciałem do szpitala i szybko poprosiłem o pomoc. Sanitariusze podbiegli z tym łóżkiem na kółkach, gdzie ją delikatnie położyłem. Zabrali Blankę na izbę przyjęć, gdzie zajął się nią znajomy lekarz. Czekałem niecierpliwie na jakąkolwiek informację. Dopiero po jakiejś godzinie zobaczyłem mężczyznę z białym kitlu.
- I co z nią? – znalazłem się przed nim.
- Sytuacja już została opanowana – uśmiechnął się lekko. – To jest poważna infekcja i zwykłe leki nie potrafiły zbić tak wysokiej gorączki. Musimy uważać na dziecko, ale udało się w końcu obniżyć temperaturę. Na razie zostanie na noc w szpitalu, a rano zobaczymy, co dalej.
- Mogę do niej wejść? – spytałem.
- Proszę. Sala numer 12.
- Dziękuję panu bardzo – uśmiechnąłem się i szybko ruszyłem pod odpowiednie drzwi. Wszedłem do pomieszczenia. Blanka wyglądała już lepiej. Co najważniejsze kontaktowała i się nie trzęsła. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Jak się czujesz teraz? – spytałem, siadając na krześle obok. Chwyciłem ją za rękę, gładząc jej zewnętrzną część.
- Lepiej – odparła cicho. – Bardzo źle ze mną było?
- Przez gorączkę kompletnie przestałaś kontaktować – pokręciłem głową.
- Dziękuję.
- Przecież nie masz za co. Znowu mi stracha napędziłaś.
- Misiu, obrazisz się, jak pójdę spać?
- No co ty. Śpij, skarbie, śpij – nachyliłem się nad nią i pocałowałem czule w czoło. Przymknęła oczy i szybko odpłynęła do krainy Morfeusza. Najchętniej zostałbym przy niej całą noc na wszelki wypadek, ale przyszła pielęgniarka i mnie wygoniła, zapewniając, że Blanka jest w dobrych rękach. Zrezygnowany opuściłem szpital i pojechałem do Żor.
Rano po obudzeniu się wypiłem mocną kawę i się ubrałem. Miałem zamiar od razu udać się do szpitala żeby sprawdzić, co z Blanką i czy lekarz ma zamiar trzymać ją tam dłużej. Najchętniej wziąłbym ją do domu żeby mieć ją cały czas blisko, ale z drugiej strony obawiałem się, że może znowu wyskoczyć taka duża gorączka i tym razem nie zdążę ją zawieźć.
Wyszedłem z mieszkania, zamykając je na klucz. Przed klatką na kogoś wpadłem. Przeprosiłem od razu i zobaczyłem na poszkodowaną. Była to Monika. Ostatnio dość często na nią wpadam.
- Cześć – powiedziała nieśmiało. Również się przywitałem i chciałem ją ominąć, by móc udać się do samochodu. – Ja wiem, że to może nie moja sprawa, ale co z Blanką?
Zdziwiło mnie jej pytanie. W dodatku wyglądała na bardzo szczerą i nawet chyba zmartwioną.
- Już dobrze. Czemu pytasz? Interesuje cię to? – prychnąłem. Może i ona wyglądała na skruszoną, ale ostatnio za dużo w moim życiu namieszała żebym od razu zaczął być dla niej miły. Może jeszcze się z nią zaprzyjaźnię? No ludzie, litości.
- Po prostu jak ją wczoraj zobaczyłam w takim złym stanie, to…. – westchnęła. – W dodatku rozmowa z Iwoną dała mi dużo do mylenia. Chciałabym cię przeprosić za moje zachowanie. Zachowywałam się jak jakaś wariatka.
- Niestety nie mogę zaprzeczyć, ale fajnie, że się martwisz o Blankę. Mam nadzieję, że szczerze – rzuciłem.
- Szczerze – kiwnęła głową. – Powiedziałabym żebyś ją pozdrowił, ale wątpię czy chciałbyś to zrobić, a ona usłyszeć.
- Pozdrowię – przystałem. Chyba ją tym zaskoczyłem.
- To na razie – uśmiechnęła się lekko i weszła do bloku. Pokręciłem tylko głową i ruszyłem w kierunku samochodu. Dość dziwna i niecodzienna sytuacja.

Z perspektywy Blanki

Obudziłam się w jakiejś obcej Sali. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że wieczorem miałam straszną gorączkę i Michał mnie tu przywiózł. Taki facet to skarb, daję słowo. Wiem, ze częściej się kłócimy, ale mimo to kocham go najbardziej na świecie.
W końcu do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Kubiak. Odwzajemniłam gest. Przywitał się ze mną czułym całusem i usiadł na krześle.
- I jak samopoczucie? – zapytał.
- Nienawidzę szpitali – mruknęłam.
- Domyślam się. Byłem kiedyś – wyszczerzył się.
- Wow, aż jeden cały raz – wywróciłam oczami.
- Dobra, dobra, nie irytuj się. Jak się czujesz?
- Lepiej, ale dalej głową mi pęka – skrzywiłam się.
- Bo grypa tak szybko nie przechodzi – pstryknął dla efektu palcami.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo drzwi się otworzyły i przyszedł lekarz, a za nim kilka pielęgniarek. No tak, obchód.
- Pan widzę już od rana tutaj – stwierdził, widząc mojego narzeczonego. – Ale na razie musi pan na chwile wyjść. Muszę zbadać pańską narzeczoną.
- To będę czekał na korytarzu – rzucił siatkarz i wyszedł. Lekarz mnie zbadał i wpisał coś do karty.
- I jak? Będę żyć? – zaśmiałam się cicho.
- Widzę, że humorek dopisuje, choć wieczorem nie było z panią kolorowo – pokręcił głową. – Już jest lepiej, ale stan podgorączkowy jest. Jeśli zbijemy tę temperaturę, to może pani dziś wyjść. Gdyby jednak znowu wystąpiła taka wysoka gorączka, to niestety, ale znowu tu pani wróci, bo to może szkodzić nie tylko pani, ale dziecku.
- Rozumiem – kiwnęłam głową. – Ale teraz z dzieckiem w porządku, tak?
- Trochę niepokoją mnie pani wyniki, ale być może spowodowane są tą grypą. Jakiś tydzień po chorobie powinna pani wykonać podstawowe badania, żebyśmy mieli pewność, ze jest okej.
- Dobrze – odparłam.
- To miłego odpoczynku. Pielęgniarka poda pani leki – uśmiechnął się i wyszedł. Tylko jedna dziewczyna została i dodała mi coś do kroplówki, którą od razu podłączyła. Skrzywiłam się, widząc tą przeklętą igle w swojej ręce. Brzydziło mnie to.
- Co ci lekarz powiedział? – zapytał Misiek, przychodząc z powrotem. Streściłam mu krótko rozmowę z lekarzem.
- Wpadnę po treningu i jeśli będziesz miała wypis, to cię wezmę – uśmiechnął się.
- Lepiej mi się leży w domu, niż tu – stwierdziłam.
- trochę się tu ponudzisz i przynajmniej nie będziesz mi w domu jęczeć – puścił mi oczko.
- Kretyn – rzuciłam w niego poduszką, którą złapał.
- I na czym sieroto będziesz leżeć? – zaśmiał się, patrząc na mnie z politowaniem.
- Oddaj mi teraz – powiedziałam stanowczo.
- Kto daje i odbiera, ten..
- Ale ja ci jej nie dałam!
- No dobra, masz – westchnął i podał ów przedmiot.
Niestety Michał miał trening i musiał już spadać. Nudziło mi się strasznie. Napisałam wiadomosć do Kacpra, że jestem chora i nie będzie mnie do końca tygodnia. Odpisał, że wiedział, że tak się to skończy, bo wyglądałam strasznie niewyraźnie. Najgorsze było to, że ominą mnie najciekawsze zajęcia na uczelni przez tą cholerną grypę.

Około południa odwiedził mnie lekarz. Po badaniu wyszło, iż gorączki na szczęście już nie mam i leki zadziałały. Mogłam więc wziąć wypis. Musiałam jednak zaczekać na Miśka, bo sama nie miałam jak się wrócić, bo moje kochane BMW było w Żorach. Przez 2 godziny się nudziłam. W końcu jednak jaśnie pan Kubiak się pojawił.
- Oo, masz wypis – uśmiechnął się, widząc mnie ubraną w normalne ciuchy, a nie piżamę.
- Od rana – odparłam, wstając z miejsca.
- A teraz trochę nowych zasad – powiedział, gdy ruszyliśmy w drogę do Żor. Zaciekawiona spojrzałam na niego wyczekująco.
- Tak?
- Przez najbliższe kilka dni leżysz w łóżku, a wychodzić możesz tylko do łazienki. I nie ma żadnego sprzeciwu – odparł stanowczo. Westchnęłam zrezygnowana. – A jak już wyzdrowiejesz, to będziesz się oszczędzać, a nie tak jak do tej pory, że robisz wszystko, co się da.
- Rozumiem, że ty od teraz jesteś ‘’panią domu’’? – prychnęłam rozbawiona. Zgromił mnie spojrzeniem.
- Nie będę gosposią, ani nic w tym stylu – mruknął. – Po prostu będę cię wyręczał, bo ty masz odpoczywać.
- Niech ci będziesz – westchnęłam.
- I jeszcze mam ci coś przekazać…
Zrobił się jakiś dziwny.
- No mów – popędzałam go.
- Monika cię pozdrawia.
- Że co? Ona? Po co?
- Wczoraj jak cię wyniosłem z mieszkania, to natknąłem się na nią na klatce. Przestraszyła się, a dziś rano powiedziała, że nas przeprasza i że rozmowa z Iwoną dużo jej dała do myślenia.
- Oczywiście zapomniałeś jej wszystko i może nawet zaprosisz ja do nas na obiad? – prychnęłam.
- Nie irytuj się, ja ci tylko zarysowałem sytuację. I tu cię zaskoczę, ale nie ufam jej.
- Wow, coś nowego – wywróciłam oczami.
- Cały czas będziesz wypominać mi tą akcję z Danielem? Ile razy mam cię przepraszać za to, ze wtedy wierzyłem jej, a nie tobie? – spytał podirytowany.
- Całe życie będziesz pokutować – warknęłam.
- Ja pierdole – syknął cicho pod nosem.
- Nie znoszę cię – mruknęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.

W ciszy pokonaliśmy resztę kilometrów. 

_________________

Nawet nie wiem, co napisać...ehh nie mam czasu na nic, Za błędy przepraszam, ale tylko skopiowałam z worda i wkleiłam tu . Masakra jakaś ;/ Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze o mnie pamietają.
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Hm..
    takie ci ostatnio nudne wychodzą ( oczywiście nie bierz tego do siebie, teraz każdy ma szkołe to wiadomo że nie ma dużo czasu na pisanie )
    Ciekawe kiedy Blanka urodzi :)
    Sory za drobną krytykę ;)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny,nawet z nie ma tak dużo błędów. Wystraszyłam się że Blance się stanie i dziecku też ale wszystko już dobrze.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam nie przepraszaj, bo szkoła ważniejsza, a jeszcze maturę masz ! Ja sama straciłam wene więc u mnie narazie się nic nie pojawi :( Rozdział super chociaż przestraszylam się o Blanke. Chcę już Polcie na świecie !!!
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cholercia ale mnie przestraszyłaś, już się bałam.... Kłótnia hmmm taka w ich stylu *.* przepraszam ze dawno nie komentowałam ale czytałam a na komentarze nie miałam czasu obiecuję, że nadrobię :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, ja też cholercia przepraszam, bo nie mam czasu na nic, a jak już mam to marnuję to na przyjaciół albo książki, tak się złożyło. :/
    Nieważne, że trochę nudne (oczywiście nie bierz tego do siebie, ja cię doskonale rozumiem), przejściowe, będzie się działo, a przynajmniej w to wierzę! :D
    A ja myślę, że ta przyjacielska Monika nie będzie tu za długo, ja myślę, że nadal jest intrygantką a to jest początkiem kolejnego zamieszania. Hyhyhy, scenarzystka :D
    Mam nadzieję, że do następnego.
    Pozdrawiam, powodzenia w szkole! :*
    + w międzyczasie zapraszam na coś nowego. Są chęci, ale czasu nie ma. http://bringme-back.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam nawet czasu dobrze skomentować tego rozdziału no, jest świetny! Czekam już tylko na Polcie!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Monika tak nagle się zmieniła. No nic, zobaczymy.
    A Michał pięknie się opiekuje Blanką, widać że mu na niej zależy. A, i nie zgadzam się z przedmówczyniami, dla mnie nudno nie było.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnie. Dobrze, że Blance nic złego się nie stało. Powinna teraz odpoczywać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że Blance ani Poli nic poważnego nie jest ;)
    Ale na końcu Ruda mnie troche zdenerwowała.,Staje tutaj całkowicie po stronie Miśka.,On chciał jej zarysować sytuacje z Moniką a ona się denerwuje. Po pierwsze nie może, a po drugie nie bardzo ma o co.
    Gdybyś znalazła trochę czasu to zapraszam do siebie na 40 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com Coś zaczyna się dziać pomiędzy Leną, a pewnym środkowym a co z tego wyniknie? Sie zobaczy niedługo ;)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń