Około 20 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce w
ścierkę i poszłam otworzyć. Wpuściłam gości do środka. Przywitałam się z Iwoną,
a następnie dzieciakami.
- Rozbierzcie się i idźcie do salonu – poleciłam im. –
Zaraz podam jedzenie.
- Nie musiałaś przecież – powiedziała Ignaczakowa.
- Oj przestań. Na pewno jesteście głodni. Prawda
dzieciaki?
- Tak – wyszczerzyli się ci najmłodsi.
Zjedliśmy więc zapiekankę, którą przygotowałam wcześniej.
Brunetka pomogła mi włożyć naczynia do zmywarki.
- Domi, Seba, chcecie deser? – zapytałam, a małe kopie
Igły znowu się wyszczerzyły.
- Czy ty cały dzień w kuchni spędziłaś? – spytała Iwona.
- Spokojnie, ciasto kupne – zaśmiałam się. – Nie miałam
czasu nic piec.
- Masz szczęście, bo Michał by mnie zabił, że przez nas
zamiast odpoczywać, to ciągle coś robisz – pokręciła głową.
- I tu jest plus nieobecności Michała, bo nikt mi nad
uchem ciągle nie mruczy, że się przemęczam – stwierdziłam.
- Martwi się. Faceci wariują, jak kobieta jest w ciąży.
- Zauważyłam – skrzywiłam się.
Wyjęłam ciasto z lodówki i je pokroiłam. Iwona dodała
bitą śmietanę i zaniosła swoim dzieciom, które od razu zaczęły zajadać. Potem
postanowiłam oprowadzić je po mieszkaniu, bo w porównaniu do ich rodziców, to
nigdy tu nie były. Dominice najbardziej spodobał się pokój dziecięcy.
- Jak tu jest ładnie – mówiła cała rozpromieniona.
- Jakoś strasznie dziewczyńsko – skrzywił się Sebastian.
- Bo tutaj dziewczynka zamieszka, głupku – blondyneczka
wystawiła bratu język.
- sama jesteś głupia – oburzył się chłopiec.
- Ej, ej, spokój – uciszyła ich mama. – Teraz grzecznie
się umyjecie i pójdziecie spać.
Dzieci bardzo się jej słuchały, bo grzecznie po kolei
każde poszło do łazienki. Pościeliłam im łóżko w gościnnym i tam się udały.
Iwona przeczytała im bajkę, bo Domi inaczej nie umiała zasnąć. Po chwili jednak
dołączyła do mnie i razem siedziałyśmy w salonie na kanapie.
- Przydałoby się napić po lampce wina, ale niestety nie
mogę – skrzywiłam się.
- Przecież soczek też jest dobry – zaśmiała się.
- Co tam w Rzeszowie? – zapytałam.
- Nic nowego – wzruszyła ramionami. – Krzysiek ostatnio
bardziej zasuwa na treningach, bo półfinały tuż, tuż, więc częściej go nie ma,
niż jest.
- No ja od początku tygodnia swojego faceta widziałam
tylko na laptopie – uśmiechnęłam się lekko.
- Przyzwyczaisz się – puściła mi oczko.
- Jak zacznie się zgrupowanie, to nie wiem, jak wytrzymam
– pokręciłam głową.
- Jak pojawi się maleństwo, to nie będziesz miała czasu
na tęsknotę.
- Chciałabym żeby Pola już była na świecie. Ta ciąża jest
strasznie męcząca – pogłaskałam się po brzuchu. – Młoda mi tam za bardzo
wariuje.
- Miałaś jakieś problemy ostatnio? – zmartwiła się.
- Od wizyty w szpitalu nic złego mi się nie dzieje, ale
czasem jest mi słabiej, czy niedobrze, ale to akurat normalne. Leki dużo
pomagają – wyjaśniłam.
- To się cieszę – uśmiechnęła się. – Jeśli masz jakieś
pytania, to wal śmiało.
- Będę dzwonić oczywiście – wyszczerzyłam się.
- A jak tam z Michałem? Ile razy chciałaś go już zabić? –
zaśmiała się.
- Trudno policzyć – puściłam oczko. – Jak to Zibi ujął,
jestem tykającą bombą i mogę wybuchnąć w każdej chwili.
- A własnie, nasz Zbyszek też się dziecka spodziewa.
Straszne baby boom wśród siatkarzy – pokręciła głową.
- Chcesz do tego zacnego grona dołączyć? – szturchnęłam
ją.
- Mieliśmy taką rozmowę z Krzyśkiem, ale stwierdziliśmy,
że dwójka nam wystarczy. W dodatku przy nich jest tyle roboty, że ciężko byłoby
znaleźć czas dla trzeciego malucha.
- Pewnie Domi nie dawała wam spokoju po mojej
ostatniej wizycie? – uśmiechnęłam się.
- Żebyś wiedziała – pokiwała głową. – Przez tydzień cały
czas mówiła, że ona chce siostrzyczkę.
- Wybacz – wyszczerzyłam się.
Nasze pogaduszki trwały dość długo, bo w łóżku znalazłam
się dopiero o północy. Zerknęłam na swój telefon i się skrzywiłam. 10 nieodebranych połączeń i 1 SMS od Misiek
:* - przeczytałam. Postanowiłam odpisać mu, że nie miałam przy sobie
telefonu przez większą część dnia, bo jak wróciłam z Katowic to byłam zajęta.
Uspokoiło go to, bo odpisał mi dość szybko, choć u nich była godzina do przodu.
Życzył mi kolorowych snów i żebym trzymała jutro kciuki. A co innego mogłabym
robić na meczu, w którym gra moja ulubiona drużyna? Niedługo po tej wiadomości
zasnęłam.
Ustawiłam sobie rano budzik na 8 żeby wstać wcześniej niż
goście. Ubrałam się (link) i poszłam do sklepu po świeże pieczywo. Niestety
pewna osoba miała chyba kłopoty ze snem, bo również musiała akurat w tym samym
momencie, co ja być w piekarni.
- Kogo moje oczy widzą – zaczęła ze złośliwym
uśmieszkiem. Postanowiłam ją zignorować. Wpakowałam świeży chleb i bułki do
koszyka. Podeszłam następnie do regału, na którym były wszelkiego rodzaju
drożdżówki. Idealnie nadawały się na śniadanie dla dzieciaków.
- Ignorujesz mnie – mruknęła, podchodząc.
- Odczepisz się w końcu, czy nie? – westchnęłam.
- Ja dopiero zaczynam, kochana. Nie odpuszczam tak łatwo
– stwierdziła.
- Jeszcze chwila, a będę w stanie oskarżyć cię o
prześladowanie.
- Myślisz, że się ciebie boję? – prychnęła.
- Zamiast marnować czas na wymyślanie jak by tu odzyskać
Michała, to zajęłabyś się normalnym życiem. Trafisz na pewno na kogoś, kto cię
pokocha i kogo ty też pokochasz – powiedziałam, patrząc na nią. Moje słowa
jednak raczej jej nie ruszyły.
- Tacy faceci jak Michał nie chodzą sobie ot tak po ulicy
– warknęła. – Dlatego on będzie mój.
- Masz jakąś obsesję – pokręciłam głową, podchodząc do
kasy. Zapłaciłam i chciałam jak najszybciej wrócić do mieszkania. Niestety
Monika podążyła za mną.
- Nie odpuszczę dopóki nie dopnę swego – rzuciła,
chwytając mnie za ramię i odwracając w swoją stronę.
- Monika, nie mam czasu na rozmowy z tobą.
- Wiesz, co mi Michał zawsze powtarzał?
- Pewnie zaraz się dowiem – mruknęłam.
- Mówił, że pierwszej miłości się nie zapomina, a on na
pewno nie zapomni.
- Fajnie.
- I wiesz co potem dodawał? Że to ja jestem jego pierwszą
miłością – skrzyżowała ręce na piersi.
Musiałam przyznać, że jej słowa mnie dotknęły. Nie
chciałam żeby tak się działo, ale cholernie mnie zabolało. Osiągnęła mały
sukces – zraniła mnie.
- Coś jeszcze? – spojrzałam na nią, nie pokazując
słabości.
- Na razie nic, ale widzę, że moje słowa dały ci do
myślenia – uśmiechnęła się cwaniacko. – Do zobaczenia.
Wyminęła mnie i ruszyła w kierunku bloku. Odetchnęłam głęboko
i wolnym krokiem podążyłam w tym samym kierunku. Jej słowa ciągle chodziły mi
po głowie. Cholera, dlaczego taka bzdeta musiała mnie tak dotknąć? Rozumie, weź
jakoś zareaguj.
Przystanęłam przed klatką. Zakręciło mi się w głowie,
więc oparłam się o latarnię. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Jeszcze
tego mi brakowało żebym się gorzej poczuła. Jakąś chwilę tam postałam. Z
letargu wyciągnął mnie głos Iwony.
- Blanka, co się dzieje? – zapytała przejęta.
- Nic, nic – pokręciłam głową. – Co ty tu robisz?
- Zobaczyłam cię przez okno i się przestraszyłam –
przyznała. – Na pewno wszystko okej?
- Tak, tak – kiwnęłam głową. – Po prostu trochę mi się w
głowie zakręciło.
- Chodź do góry, położysz się.
- Nie przejmuj się, naprawdę – uspokoiłam ją. Odsunęłam
się od słupa i ruszyłam w stronę klatki. Było mi już trochę lepiej, jednak
wciąż nieswojo. Ignaczakowa pomogła mi wyjść do góry, gdzie od razu usadowiłam
się na kanapie. Kobieta podała mi szklankę wody. W dodatku jak na złość, akurat
na Skype zaczął dzwonić Michał. Czy on nie powinien mieć jakiegoś treningu?
Odetchnęłam głęboko i odebrałam połączenie.
- Cześć, dziewczyny – uśmiechnął się. Obok mnie siedziała
przecież Iwona.
- Mam was zostawić? – spytała.
- Nie trzeba, ja i tak tylko na moment, bo ten rudzielec
nie raczył się do mnie odezwać przez cały dzień – spojrzał na mnie gniewnie. –
A coś ty taka blada?
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na brunetkę. Ona była
lekko zakłopotana, bo nie wiedziała, czy się odezwać. Niestety Kubiak od razu
wyczuł, że coś się dzieje.
- Nie mów, że znowu źle się poczułaś – westchnął.
- Jeju, odrobinę – wywróciłam oczami.
- powinnaś iść zrobić gruntowne badania. Te leki chyba
nie bardzo działają.
- Michał, nie wymyślaj – warknęłam.
- Ja się jednak ulotnię i pójdę do dzieciaków –
powiedziała cicho Iwona i ruszyła na górę.
- Nie wymyślam. Wkurzasz się, że za bardzo się przejmuje,
ale przyznaj do cholery, że to nie jest normalne, jak na każdym kroku jest ci
słabo – lekko uniósł głos.
- A może spytasz, co spowodowało mój stan?!
- No ciekawy jestem.
- Otóż twoja była, Misiu, która na każdym kroku stara się
mi uświadomić, ze jestem przeszkodą dla waszego szczęścia – rzuciłam. Od razu
się uspokoił.
- Jak to? Nachodzi cię?
- Co chwilę się na nią natykam. Serio mam dość. Jeżeli
tak dalej pójdzie, to przykro mi, ale wracam na ten czas do Katowic.
- Jak wrócę, to od razu we wtorek sobie z nią pogadam –
warknął.
- No i co to da? Ile razy z nią gadałeś? Cały czas wraca
i nie daje spokoju. Staram się ją ignorować, ale czasem mi mówi takie rzeczy,
że… - pokręciłam głową, wzdychając.
- Co takiego np.?
- Np., że się puszczam, że złapałam cię na dziecko, że
jesteś ze mną z litości – zaczęłam wyliczać.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to są bzdury? – spojrzał
na mnie czule.
- Ale to jeszcze nie koniec – kontynuowałam. – Przed
chwilą oznajmiła mi, że skoro zawsze powtarzałeś, że pierwszej miłości się nie
zapomina i dodawałeś, że to ona nią jest, to na pewno niedługo do niej wrócisz.
Samo wspomnienie tych słów kuło mnie w serce. Tak, to
jest zazdrość.
- Jeszcze chwila i kurwa wsiądę w pierwszy samolot i nie
będę zważać, czy ona jest kobietą, czy nie i jej przyjebię – syknął.
- Dalej się dziwisz, że się źle czuje? – spytałam z
wyrzutem.
- Przepraszam, kotek, że musisz to znosić – westchnął.
- Przecież wiem, że to nie twoja wina. Ale naprawdę ona
tak mnie irytuje – warknęłam. Usłyszałam jakies hałasy na górze. Najwidoczniej
dzieciaki się już obudziły. – Będę kończyć, bo małe Ignaczaki się obudziły.
- Jasne, leć – uśmiechnął się lekko. – Przepraszam, że
tak na ciebie naskoczyłem. I nie przejmuj się Moniką, bo niepotrzebnie sobie
tym szkodzisz.
- Postaram się.
Pożegnałam się z nim i odłożyłam laptopa. Westchnęłam.
Zauważyłam Iwonę stojącą na schodach. Patrzyła na mnie zatroskana.
- Chodź, chodź – usmiechnęłam się lekko.
- Nie słyszałam dużo krzyków, więc chyba aż tak źle nie
było? – zapytała, podchodząc.
- Nie, ale powiedziałam mu, co mi na wątrobie leży, czyli
jednym słowem o Monice – wzruszyłam ramionami.
- Nie przejmuj się nią, kochana – objęła mnie ramieniem.
- Staram się, ale nie wychodzi – odparłam smutno. –
Dzieciaki wstały?
- Tak.
- To pójdę zrobić śniadanie – stwierdziłam, wstając z
miejsca.
- Pomogę ci – zaoferowała. Po chwili na stole stał już
talerz z kanapkami i drożdżówkami. Dzieci Ignaczaków zaraz po ubraniu się
przyszły na dół i zaczęły razem z nami zajadać. Te wesołe brzdące od razu
poprawiły mi humor. Postanowiłyśmy z Iwoną, że po śniadaniu pójdziemy na spacer
i do kina, a potem wrócimy się na 14 do domu żeby oglądnąć mecz Jastrzębskiego
Węgla.
Musiałam przyznać, że już dawno tak beztrosko nie
spędziłam czasu. W dodatku nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w kinie, a o
filmie dla dzieci nie wspomnę. Musiałam podziękować Iwonie, że przyjęła moje
zaproszenie, bo gdyby nie oni, to pewnie siedziałabym sama w czterech pustych
ścianach i się dołowała.
O 14 włączyliśmy telewizor i dzielnie kibicowaliśmy JW.
Niestety mecz nie szedł po myśli chłopaków. Zła passa z finału Pucharu Polski
wciąż się ciągła. Spotkanie nie należało do najdłuższych. Wynik 3:0 mówił za
siebie.
- Nie smuć się ciociu, wujek Michał grał dobrze –
powiedziała blondyneczka, wdrapując się na moje kolana. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jutro wygrają – dodał Sebastian.
- Wieczorem pogadamy na Skype z wujkiem, to mu to
powiecie, okej? – zapytałam. Pokiwali twierdząco głowami.
- Co teraz robimy? – zapytała Dominika.
- Co powiecie na wypad do cukierni na ciacho? –
zaproponowałam.
- Rozpieszczasz mi dzieci – pokręciła głową brunetka, a
ja się zaśmiałam.
- Rozpieszczam cudze, bo swojego nie będę – wyszczerzyłam
się.
- Ty może i nie, ale jak tam patrzę na Michała, to będzie
to jego oczko w głowie – zaśmiała się.
- Wtedy to już w ogóle zejdę na drugi plan – stwierdziłam
ze śmiechem.
Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy ponownie z mieszkania. Po
drodze napisałam jeszcze smsa do Miśka: I
tak jestem z ciebie dumna ;* . Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do
kieszeni.
_____________________
JW wygrało, Sovia wygrała, Skra wygrała - czego chcieć więcej? Może np więcej czasu dla siebie i mniej nauki... ale wczoraj Kubiak grał genialnie ;) Prze ten mecz potem pół nocy z matmą siedziałam xD
Pozdrawiam ;*
Oj mnie też ta menda zaczyna wkurwiać !!!. Niech Blanka się tak nie denerwuje, bo ja zejdę na zawał ! hahahahaa "Cudze rozpieszczam bo swojego nie będę" - prawidłowo hahahaa :). Nie mogę się doczekać następnego :* Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńPS. Serdecznie zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
Monika, spadówka. Nikt cię tu nie chce, nawet Michał ma dość jak słucha co wyczyniasz. Przestań się łudzić i odpuść.
OdpowiedzUsuńA Blanka mam nadzieję jakoś sobie poradzi. Silna jest, przetrwa.
Hahaha ,,cudze rozpieszczam bo swoich nie będę " :D Świetny rozdział .. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDobrze,że Iwona z dzieciakami wpadła to Blanka ma trochę rozrywki i coś innego niż Monika ją zajmuje;)
OdpowiedzUsuńDobrze,że teraz dłuższy weekend to można odpocząć choć odrobinkę od nauki
Poazdrawiam :**
nie dziwię się Michałowie i Blance. w końcu ta Monika to jakaś psychiczna jest! zaczynam się zastanawiać, czy najlepszym wyjściem nie byłoby wsadzenie jej do psychiatryka :D no bez kitu :D
OdpowiedzUsuńOby Blance nic nie było. Monika robi się coraz dziwniejsza. Nie dziwie się im, że mają już jej dość :)
OdpowiedzUsuńA może faktycznie Blanka powinna iść na policję, bo to naprawdę zaczyna podchodzić pod prześladowanie. Niech ta Monika już zniknie z ich życia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com
Pozdrawiam :*
Ta Monika jest jakaś nienormalna..... Ona ma jakąś obsesję.
OdpowiedzUsuńZapraszam na 35 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńi zycie-jest-jak-pudelko-czekoladek.blogspot.com
Pozdrawiam ;**