23.10.2014

Rozdział 154

Po powrocie do hotelu od razu położyłam się w łóżku żeby odpocząć i dojść w pełni do siebie. Kroplówka mi zdecydowanie pomogła. Michał musiał iść na trening, ale zostałam z dziewczynami i Hubertem, więc się nie nudziłam. Włączyliśmy sobie jakąś komedię na laptopie i oglądaliśmy żeby zabić czas. Z tego wszystkiego to aż zasnęłam i obudziłam się dopiero rano. No to nieźle zabalowałam. Następnego dnia czułam się o niebo lepiej. Wzięłam prysznic i się ubrałam (link).
Zamknęłam pokój i zeszłam na dół do restauracji. Usiadłam przy stoliku, który zajmowali moi przyjaciele. Przywitałam się z nimi i zaczęłam sobie robić kanapkę z produktów, które były na blacie.
- I jak samopoczucie? – zapytała Sylwia.
- W porządku – uśmiechnęłam się.
- To się cieszymy – odparła z uśmiechem.
- Ten wczorajszy film chyba nieźle cię zanudził – zaśmiał się Hubert.
- Takie denne wybierasz, to co się dziwisz – wystawiłam w jego kierunku język, a on prychnął pod nosem.
- Powiedziała, co wiedziała – mruknął cicho, ale i tak go usłyszałam i zdzieliłam lekko po głowie. – Nie bij mnie, bo to boli!
- Lekko było, mendo – wyszczerzyłam się.
- Nie bij go, bo będzie miał koszmary w nocy – zaśmiała się Daga.
- Taa i moczył się będzie – dodała ze śmiechem Sylwia. Nasza trójka wybuchła śmiechem, ale Hubercik oczywiście się obraził. Mistrz fochu z niego. Znowu mu naobiecywałam, że Dagmara mu to wynagrodzi w nocy.

W pewnym momencie zaczęli się na śniadanie schodzić siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Kubiak od razu mnie dostrzegł i podszedł się przywitać. Pocałował mnie czule.
- No ludzie, nie przy jedzeniu – jęknął przechodzący obok Damian.
- Spadaj, Mały – mruknął Misiek, a następnie zwrócił się do mnie. – Już okej?
- Jak najbardziej – uśmiechnęłam się. – Macie trening od razu?
- Za godzinę. Wpadnę do ciebie jeszcze – puścił mi oczko. – Teraz idę, bo jestem głodny.
Odszedł do stolika kawałek dalej, gdzie siedział już Wojtaszek, krzywiąc się na wszystkie możliwe strony oraz Łasko i Dimo. My już kończyliśmy, więc wstaliśmy i rozeszliśmy do swoich pokoi. Umówiliśmy się za chwilę na korytarzu. Wpakowałam komórkę do torebki. W tym momencie drzwi od pomieszczenia się otworzyły i w środku pojawił się przyjmujący.
- Jakie plany na dziś? – zapytał, stając obok.
- Jakiś spacerek po mieście dla rekreacji – wyszczerzyłam się.
- Tylko bez wygłupów, jasne? – spojrzał na mnie podejrzliwie. – Nikogo mi tam masz nie podrywać.
- Naprawdę? – jęknęłam.
- Pola, pilnuj mamy – spojrzał na mój brzuch.
- Pola, nie słuchaj taty. Dziś szalejemy – zaśmiałam się.
- Jeszcze jedno słowo, a cię nie wypuszczę stąd – rzucił, obejmując mnie w pasie.
- Ty się rusz na trening lepiej – uderzyłam go w ramię.
- Trening, nie zając – wywrócił oczami. Musnął delikatnie moje wargi swoimi. Ta słodka chwila nie trwała długo, bo ktoś wtargnął do pokoju.
- Blanka, no idziesz, czy… - zaczęła lekko podirytowana Daga. – Ups, przeszkodziłam.
Misiek niechętnie odkleił się ode mnie, bełkotają cicho pod nosem jakieś przekleństwo. Uśmiechnęłam się, bo rozśmieszyła mnie ta mina. Odsunęłam się od niego i wzięłam kurtkę oraz torebkę z łóżka.
- Już idę – powiedziałam. – Wynocha mi stąd – rzuciłam do Kubiego.
- Jak zwykle milutka – mruknął niezadowolony, ale posłusznie udał się wraz ze mną do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz. Pożegnałam się szybko z narzeczonym i dołączyłam do przyjaciół.
Spacerowaliśmy po Zielonej Górze jakieś dwie godziny. Potem wstąpiliśmy do kawiarni na ciacho i kawę. Zeszło nam trochę, bo nawet się nie spostrzegliśmy, a było po 13, a my byliśmy na drugim końcu miasta. Zamówiliśmy taksówkę, która odwiozła nas pod hotel. Przebrałam się (link), co zrobiły też dziewczyny. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze. Ten strój nie bardzo maskował mój brzuszek. Zresztą nie było już takiego, który by to robił, bo był on już nie taki mały. Doskonale widoczny z każdej perspektywy. Dlatego musiałam przerzucić się na rozmiary namiotowe, jak to nazywałam. No cóż, ciąża rządzi się swoimi prawami. Ważne, że maluch zdrowo rósł.

Weszliśmy na halę akurat równo z zakończeniem rozgrzewki. Trybuny były pełne. Zajęliśmy nasze miejsca, jakie były jednymi z niewielu, które były puste. No już nie tak do końca, bo przecież tam usiedliśmy. Początek meczu był dość wyrównany. Szybko jednak przewagę osiągnęli jastrzębianie i wygrali błyskawicznie do 14. To był istny pogrom. W drugim secie Resovia się odbudowała i nawiązała walkę. Mimo wszystko jednak poległa. Trzecia partia była taką kropką nad i. Szybki mecz, kompletnie bez emocji. Coś rzeszowianie nie mogli sobie poradzić z Jastrzębskim w tym sezonie. MVP został Kubiak. Oczywiście najgłośniej klaskałam ja. Jak tak dalej pójdzie, to zostanie MVP całego turnieju. To na pewno byłoby swego rodzaju uhonorowaniem jego świetnego sezonu.
Zeszłam na dół i podeszłam do band. Misiek od razu się przy mnie znalazł, witając namiętnym pocałunkiem.
- Pół nagrody, to ty powinieneś Małemu oddać – stwierdziłam z uśmiechem. Akurat przypadkiem Wojtaszek tamtędy przechodził.
- Nie pogardzę – zaśmiał się Libero.
- Masz, potrzymaj sobie – wywrócił oczami Kubi, a potem się zaśmiał. Damian wziął od niego statuetkę.
- Zobaczę, czy przypadkiem u mnie w torbie takiej samej nie ma – powiedział i zniknął z bananem na twarzy.
- I tak ci ją zabiorę! – krzyknął za nim mój narzeczony. Zaśmiałam się, kręcąc głową. Po chwili obok nas pojawił się Igła. Zadowolony to on nie był, ale uśmiechnął się lekko do mnie.
- Do czego to doszło, żeby taki gówniarz mnie ogrywał – westchnął, a zaraz się zaśmiał.
- I to kolejny raz z rzędu – podkreślił Kubiak, za co został zgromiony przez przyjaciela wzrokiem.
- Spotkamy się w finale, to już nie będzie tak kolorowo – powiedział.
- Obyśmy się spotkali – wyszczerzył się przyjmujący.
- Ale nie gadajmy o pierdołach – machnął ręką. – Czapki z głów, byliście lepsi. Puchar pewnie będzie wasz.
- Nie mów hop, za nim nie skoczymy – uśmiechnął się.
- Ja tam przekażę komu trzeba żebyś piękne czapy dostawał – wyszczerzył się Ignaczak.
- Ekhem – chrząknęłam znacząco, przypominając tej dwójce o swoim istnieniu.
- Oooo, Blaneczka – Krzysiek jakby się przebudził.
- No brawo, stoję tu od początku – mruknęłam.
- Nie dąsaj się, bo złość piękności szkodzi – puścił mi oczko. – Jak się czujesz? Już lepiej?
- Tak, zdecydowanie – uśmiechnęłam się.
- Wczoraj to się poczułem jak w Spale, gdy się zatrzasnęliście w windzie.
- Ale teraz w sumie wspominamy to miło, co nie? – puścił mi oczko mój ukochany.
- Mów za siebie, ja tam byłam bliska śmierci – prychnęłam, czym zbiłam go  tropu.
- Ale fakt, faktem, że gdyby nie to, to byście dalej po sobie nieźle cisnęli – pokręcił głową rzeszowianin.
- Było, minęło – wzruszyłam ramionami. – Będziesz na wieczornym półfinale?
- Będę – odparł. - Usiądę sobie między wami gołąbeczki i nie będzie gruchania.
- Nie podoba mi się to – wtrącił Michał.
- Nie masz nic do gadania – zaśmiał się Igła.
Pożegnałam się z siatkarzami i wróciłam do hotelu na obiad. Umierałam z głodu. Wzięłam sobie smakowicie wyglądający kawałek mięsa drobiowego zawijanego z szynką, serem i pieczarkami, a do tego ziemniaczki i jakieś surówki oraz warzywa gotowane na parze. Nabrałam taką porcję, jakby to 3 osoby miały jeść. Nie ma co, po ciąży będę musiała chyba tonę zrzucić żeby wyglądać jako tako. Cierpieć będę potem, teraz chcę się najeść.

Tak, tyle tego zjadłam, że ledwo się doczołgałam na drugie piętro. Od razu musiałam się położyć. Nawet Poli się nie podobało, że tyle zjadłam, bo coś się buntować zaczęła. Czując jej lekkie kopnięcia żołądek podszedł mi do gardła. Wstałam gwałtownie i poleciałam zwrócić część spożytego pokarmu. Nienawidziłam wymiotować, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz – kultowy tekst.
Razem z przyjaciółkami, Hubertem i Michałem udaliśmy się ponownie na halę. Tam spotkaliśmy Krzyśka i razem usiedliśmy na trybunach. Wbrew zapowiedziom Ignaczaka, nie odgrodził mnie od Michała. Kubiak siedział obok, obejmując mnie jedną ręką w pasie przez cały mecz. Znowu trochę obco oglądać mecz w jego towarzystwie. Drugi półfinał był zdecydowanie bardziej emocjonujący. Widać było momentami przewagę Skry, a czasem ZAKSY. W jednej chwili wydawać się mogło, że Bełchatów spokojnie wygra 3:1. Kędzierzyn jednak odrobił dużą stratę i doprowadził do tie-breaka, w którym pokazał na co ich stać. Tak, to spotkanie mogło się podobać. Ktoś musi przegrać, żeby ktoś mógł wygrać. Dziś wyglądało to tak, a nie inaczej.


W niedzielę finał miał się odbyć o 14. Po śniadaniu miałam sporo czasu, a nie chciało mi się nigdzie łazić. Wysłałam więc przyjaciółki na miasto, a dokładniej Dagę z Hubertem, bo Sylwia była z Zatim, który wracał po południu dopiero, więc mieli chwilę czasu tylko dla siebie. Miałam zamiar pooglądać trochę telewizję, ale akurat zadzwonił Daniel, więc odebrałam z uśmiechem i przywitałam się.
- Ja nie wiedziałem, że ty taka sławna jesteś, kuzyneczko – zaśmiał się.
- Yyy, co? – spytałam zdezorientowana.
- Wejdź na fejsa, wysłałem ci coś.
- Mhm, chwilka – rzuciłam i sięgnęłam po laptopa.
Po 5 minutach włączałam już owy link. Był to artykuł na jakiejś stronie plotkarskiej związanej z siatkówką. Tytuł brzmiał: ’’ Michał Kubiak będzie ojcem!’’. Zaraz pod tym napisem było moje zdjęcie, jak całuję się z Michałem. Było zrobione z takiej perspektywy, że mój brzuch wydawał się być większy, niż w rzeczywistości. Przeczytałam szybko artykuł. Autorka napisała, że byłam na meczu Michała i dzielnie mu kibicowałam. Bardziej jednak, niż na meczu skupiła się właśnie na tej małej istotce, która rośnie sobie pod moim sercem. Stwierdziła, że zapewne jestem już bliska rozwiązania. Skrzywiłam się. Aż tak grubo wyglądam?! No nic, czytam dalej. Jak widać ominęłam kilka artykułów ze mną, bo już wcześniej stałam się sensacją (patrz artykuł: ‘’Michał Kubiak jest zajęty!’’). Ci ludzie nie mają naprawdę co robić, tylko opisywać hipotezy związane z życiem innych. Miałam tylko nadzieję, że nie będą mnie dziennikarze zaczepiać. Tylko raz udzielałam wywiadu… o, wieści szybko się rozchodzą. Autorki tego artykuły wiedzą, że byłam fotografem reprezentacji. Rany, były nawet zdjęcia, jak rozmawiam z Michałem po tym pamiętnym meczu, podczas którego się poznaliśmy. Dobrzy są…
- Halo, jesteś tam? – niecierpliwił się Ciemny, którego trochę zignorowałam.
- Yhym – mruknęłam. – Niezłe są. Dużo o mnie wiedzą.
- Mogę prosić o autograf? – parsknął śmiechem.
- Nie śmiej się! – oburzyłam się. – Patrz na te zdjęcia! Wyglądam, jak hipopotam! W dodatku napisały, że pewnie rozwiązanie tuż, tuż.
- A tam się przejmujesz. Podejdź do tego na luzie. Niech sobie piszą. I tak my wiemy, jak jest.
- Mówiłbyś inaczej, gdybyś to ty wyszedł niekorzystnie na zdjęciach, które są gdzieś w Internecie – prychnęłam.
- Eh, baby – westchnął. – Zmieńmy temat lepiej.
- Masz jakiegoś kolejnego newsa?
- Można tak to ująć. Wracam do wyścigów.
Wbiło mnie w poduszkę, o którą się opierałam.
- Jak to? Myślisz, że tym razem rodzice się nie zorientują? – dopytywałam.
- Tu cię zaskoczę, oni wiedzą.
Teraz to mnie całkowicie wbiło w siedzenie.
- Ale jak? I ciocia się nie burzyła?
- Początkowo tak, ale tata z nią pogadał.
- Wow, faktycznie nieźle mnie zaskoczyłeś. Ale od razu mówię, uważaj na siebie, bo osttanio wszystkich strasznie wystraszyłeś – ostrzegłam.
- Wiem, wiem. I przepraszam. Będę ostrożniejszy. Już się nie mogę doczekać pierwszego treningu!
- A kiedy go masz?
- Jutro – czułam, że się szczerzy. – Dobra, to ty tam sobie czytaj ploteczki o sobie, a ja zmykam.
- Aż boję się czytać, co tam jeszcze jest – jęknęłam. – No pa.

Pożegnał się ze mną i rozłączył. 

____________________

Bardzo przepraszam , ze tak długo nic nie było! Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście ;/ Ostatni tydzień pamiętam jak przez mgłę. Sama nauka.... W wolnym czasie nadrobię zaległości u was i dodam coś u Zuzy!
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Spokojnie, całt czas pamiętamy o Tobie ;) Mnie tak samo jak Blankę Daniel wbił w siedzenie powrotem do wyścigów. Mam nadzieje, że tym razem nie będzie żadnego nieszczęścia :)
    Nie wiemczy widziałaś,ale,u mnie pojawił się 30 rozdział
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto było poczekać. W tym rozdziale jest tak dużo szczęścia, że aż mordka się cieszy. Ale to dobrze. :)
    Aż mi się nie chce wierzyć, że rodzice Daniela zgodzili się by wrócił do wyścigów. Mam tyllo nadzieję, że wszystko będzie w porządku. :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Blanka już się lepiej czuje:) nie dziwię jej się w sumie, że irytuje ją czytanie na swój temat...no ale takie są już uroki związku z siatkarzem;) przepraszam, że nieregularnie komentuje (choć czytam każdy rozdział) ale czytam na komórce i wkurzam się przy pisaniu komentarzy ;)
    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No jakbym mogła o Tobie zapomnieć ! Codziennie wchodziła by sprawdzić czy dodałaś :D.
    Fajnie, że Daniel wraca do wyścigów. Myślę, że już nie zdarzy mu się wypadek :). A rozdział jak zawsze fajny :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :* Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze, że Blanka czuje się lepiej. Dobre słowa Igły o tym, że czuje się jak w Spale. Nie dziwię się jej, że nie lubi o sobie czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, Ty żyjesz!!! ;) Jak zwykle genialny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział,sama ten tydzień pamiętam jak przez mgłę bo od książek nie mogłam się oderwać.Jak dobrze że wszystko jest w porządku.Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się uczę czasami do drugiej w nocy i wstaję o 6 30 także doskonale cię rozumiem ;) Jeszcze wzięłam na siebie naukę gitare i teraz trochę się przeklinam w myślach bo to nie do końca dobry czas na takie dodatkowe rzeczy ;(

    OdpowiedzUsuń