Przyszliśmy na halę na mecz Skry. Sylwia czatowała tam
dłużej, bo wcześniej spotkała się z Pawłem. Szczerze, to współczułam tej
dwójce. Dzieliło ich strasznie dużo kilometrów, a mimo to bardzo się kochali i
co najważniejsze prawie w ogóle nie kłócili. Woźniak miała studia, więc na
pewno na razie przeprowadzka nie wchodzi w grę. Ja miałam lepiej, bo Żory, to
nie koniec świata i do Katowic mam przy dobrych warunkach pół godziny drogi.
Ale póki dają radę, to się nie martwię na zapas.
Zajęliśmy swoje miejsca i obserwowaliśmy rozgrzewkę.
Michał, jak i inni chłopcy z Jastrzębskiego mieli wolny wieczór, więc kilkoro
wybrało się na halę.
- Dziwnie tak oglądać z tobą mecz z trybun – przyznałam,
patrząc na narzeczonego.
- Mam sobie pójść? – zaśmiał się.
- Czytasz mi w myślach – wyszczerzyłam się, a on dał mi
pstryczka w nos.
- Wredota – mruknął.
- Ale nie, serio idź i przynieś coś do jedzenia –
spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- No chyba ci się w dupie poprzewracało..
- Misiek, ale twoja córka domaga się jedzenia – rzuciłam
stanowczo, kładąc sobie rękę na brzuchu. Westchnął zrezygnowany.
- Co chcecie?
- Jakiegoś batonika – uśmiechnęłam się szeroko i
pocałowałam go prosto w usta.
Chcąc, nie chcąc, wstał z miejsca i poszedł w kierunku
sklepiku by spełnić moją zachciankę.
- Krótko go trzymasz – zaśmiał się Hubert.
- Daga, bierz ze mnie przykład – puściłam oczko
przyjaciółce. Nasz sąsiad zbladł.
- Nie, Daguś, ty bądź mądrzejsza!
- No popatrz, o co prosisz, to on przynosi. Raj –
zachwycałam się.
- Kuszące – zastanawiała się Dagmara. Radosz zatkał jej
dłońmi uszy.
- Przepadnij, zła kobieto! – syknął w moją stronę, a ja
parsknęłam śmiechem.
- A czosnek i wodę święconą gdzie masz?
- Niestety swój podręczny zestaw małego egzorcysty
zostawiłem w samochodzie – westchnął smutno.
- No co za pech!
Zaśmialiśmy się w trójkę. Zającówna słyszała, o czym
rozmawialiśmy, bo jednak dłonie jej narzeczonego, to nie jakaś dźwiękoszczelna
ściana. W tym momencie wrócił przyjmujący i podał mi Snickersa. Na szczęście
wziął tego dużego.
- Co tu tak wesoło? – zapytał ciekawy.
- Chcą ze mnie zrobić pantoflarza – jęknął Hubert.
- Chłopie, z babami tak już jest – machnął ręką.
- Wyrażaj się – upomniałam go.
- Wybacz. Z kobietami – uśmiechnął się.
- Od razu lepiej – odparłam i ugryzłam smakołyk.
Mecz tak jak inne tego dnia był nudny. Skra bez problemu
pokonała Effector Kielce, nie oddając przeciwnikom ani jednego seta. No cóż,
ćwierćfinały nie były w żadnym stopniu emocjonujące. Jedyną atrakcją był alarm
pożarowy. Natomiast półfinały zapowiadały się bardzo interesująco.
Wróciliśmy w czwórkę do hotelu, bo Sysia zmyła się od
razu gdzieś z Zatim. Ah, te zakochańce. Przed samym wejściem Michał
zaproponował abyśmy się przeszli, bo noc była wyjątkowo ciepła i bardzo ładna.
Zgodziłam się. Szliśmy ze splecionymi palcami po uliczkach Zielonej Góry. W
większości milczeliśmy, ale kompletnie nam to nie przeszkadzało. Taka chwila
ciszy się przydaje, a z naszymi charakterami rzadko kiedy się zdarza, więc
trzeba korzystać.
- Prowadzisz mnie w jakieś konkretne miejsce, czy tak po
prostu sobie idziemy? – spytałam w pewnym momencie.
- Może prowadzę, może nie – uśmiechnął się łobuzersko.
- Co ty kombinujesz, co? – zaciekawiłam się.
- Zobaczysz – puścił mi oczko. Po kilku minutach
dostrzegłam pięknie oświetlony nowoczesny budynek. Nie wiedziałam kompletnie,
co to jest.
- Tam idziemy? – spytałam wskazując owo miejsce. Kiwnął
głową. – Co to?
- Palmiarnia – odpowiedział.
- Ale dochodzi 22, na pewno jest zamknięte – skrzywiłam
się.
- Mam wtyki w ochronie – wyszczerzył się. Nie pytałam,
jakie są te jego wtyki, bo i tak by mi nie odpowiedział. Szybko doszliśmy pod
wejście, gdzie tak jak przypuszczałam stał ochroniarz.
- Siema, Grzesiek – przywitał się mój chłopak.
- Cześć, Michał – odparł mężczyzna, a następnie mi się
przedstawił. – Grzegorz Pawlik, kumpel z dawnych lat tego siatkarzyny. A ty
zapewne jesteś tą Blanką, o której tyle słyszałem?
- Nie wiem, co on ci naopowiadał, ale na pewno kłamał.
Blanka Kamińska – uścisnęłam jego dłoń.
- W niedalekiej przyszłości Kubiak – wtrącił mój
narzeczony.
- Tak, to też słyszałem – wyszczerzył się ochroniarz. – I
nie martw się, bo opowiadał o tobie w samych superlatywach.
- Wątpiłaś w to, kotek? – zaśmiał się przyjmujący.
- Gdzieżbym śmiała.
- Rozumiem, że chcecie trochę pozwiedzać?
- Jeśli można – uśmiechnęłam się.
- Dla was zawsze – szeroko odwzajemnił gest i otworzył
nam drzwi. Pokierował nas, mówiąc co gdzie jest. – Miłego oglądania!
- Dzięki, stary – podziękował mu Michał i pociągnął mnie
za rękę we wskazanym kierunku. Przechodziliśmy obok różnego rodzaju roślin, w
większości tropikalnych. Do tego były także akwaria z rybami, które w Polsce
nie występują i żółwie. Zachwycałam się małymi żółwikami.
- Rany, kup mi takiego – mówiłam, stojąc obok szyby.
- Serio? Żółwie? – nie krył rozbawienia.
- Patrz, jakie one kochane – zastukałam palcem w szybę. –
Cześć, żółwiki.
- Raczej ci nie odpowiedzą, bo to chamskie żółwie –
zaśmiał się.
- Oh, cicho bądź – wywróciłam oczami i kontynuowałam
podziwianie tych zwierzątek. W pewnym momencie poczułam co dziwnego. Chwyciłam
się za brzuch i pochyliłam lekko. Michał się zaniepokoił.
- Blanka, co się dzieje? – zapytał przejęty.
- Sam zobacz – wzięłam jego dłoń i przyłożyłam do mojego
brzucha.
- Przecież nic… kopnęła!
Uśmiechnęliśmy się oboje. Widziałam w jego oczach takie
wesołe ogniki.
- Teraz do mnie dotarło, że tu jest żywy człowiek.
No Amerykę odkrył po prostu.
- To jest … niesamowite – uśmiechnęłam się szeroko.
Pola kopnęła ponownie. To było nieswoje uczucie, ale
pozytywne. Teraz już czułam tak na 100%, że w moim ciele rozwija się taka mała
istotka. Do tej pory zauważałam tylko coraz to więcej zbędnych kilogramów, a
teraz? Usiadłam na ławce i głaskałam swój zaokrąglony brzuszek. Miałam cały
czas wielki uśmiech na twarzy. Kompletnie się zatraciłam w rozmyślaniach nad
małą córeczką i straciłam kontakt z rzeczywistością.
- Halo, Blanka, słuchasz mnie? – Kubiak pomachał mi ręką
przed twarzą.
- Po prostu się zamyśliłam – powiedziałam, wciąż będąc
uśmiechnięta. Pokręcił głową roześmiany i usiadł koło mnie, kładąc rękę obok
mojej.
- Wiesz, tak jakby dopiero teraz do mnie dotarło, że
będziemy rodzicami – przyznał.
- W sumie do mnie też – odparłam. – Ona jest teraz taka
malutka, a potem pewnie tak urośnie, że będzie wyższa ode mnie.
- Możesz zawsze się łudzić, że odziedziczy wzrost po
tobie, a nie po mnie – puścił mi oczko.
- Myślisz, ze poradzimy sobie? – spojrzałam na niego.
- Na pewno, spokojnie – pocałował mnie w czoło.
- Ale dziecko, to nie zabawka..
- Przecież wiem. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale w ostatnim
czasie trochę wydoroślałem – mruknął.
- Wiem, Misiu. Doceniam to – pogłaskałam go po policzku.
- Więc nie masz się o co bać. Początek nie będzie łatwy,
ale przecież moja mama i twoja ciocia już zaoferowały swoją pomoc.
- Właśnie boję się, że taka ich ciągła obecność może mnie
irytować – skrzywiłam się. – Wiesz przecież, że ja nerwowa bywam.
- Bywasz? – zaśmiał się, ale pod wpływem mojego
spojrzenia od razu się uspokoił i spoważniał. – Spokojnie, będą ci pomagać
tylko na czas zgrupowania, jeśli oczywiście dostanę powołanie.
- Ty nie dostaniesz? – moja mina była mniej więcej taka:
o.O – Ty bez wątpienia będziesz jednym z liderów.
- Gadasz, jak ci wszyscy dziennikarze – westchnął.
- Bo taka jest prawda – prychnęłam.
- Okej, to jest rzeczywiście mój najlepszy sezon jak
dotąd, ale sądzisz, że wygram z Winiarem czy Kurkiem? No myśl racjonalnie –
wywrócił oczami. – Brakuje mi do nich.
- Gadasz jak potłuczony! Na chwilę obecną, to przerastasz
ich o głowę.
- Serio? Zawsze sądziłem, że jestem niższy – zamyślił
się. – Kiepsko z matmą u mnie.
- Kretyn – mruknęłam, a on tylko się zaśmiał i mnie
pocałował przelotnie.
- Koniec o mnie. Idziemy dalej?
- Nie. Ja chcę zostać z żółwiami – wydęłam dolną wargę
lekko do przodu, co wywołało rozbawienie na twarzy mojego partnera.
- Boże, z kim ja żyję – pokręcił głową.
- Jesteś ateistą, hamuj się – dźgnęłam go w bok.
Michałowi udało się mnie przekonać do pochodzenia jeszcze
po palmiarni. Tak nam zeszło, że do hotelu wróciliśmy około 1 w nocy.
Współczułam Miśkowi, bo on już o 7 musiał wstać, a ja mogłam sobie pospać. Oczywiście
musiałam to podkreślić i trochę się z niego ponabijać.
- Czasami jesteś bardziej wredna ode mnie – stwierdził.
- Staram się – wyszczerzyłam się.
- Wiesz co, bo nie rozmawialiśmy jeszcze o jednej ważnej
sprawie.
- Jakiej? – zaciekawiłam się.
- Naszym ślubie.
- No fakt – przyznałam.
- O jakim marzysz? – spojrzał na mnie. – Chcę żeby ten
dzień był taki, jaki chcesz.
- Naprawdę? – uśmiechnęłam się, a on musnął moje wargi
swoimi.
- Naprawdę – odparł. – Więc? Huczne wesele, czy raczej
skromna uroczystość?
- A takie coś po środku mogę wybrać? – zaśmiałam się.
- Idealna opcja – puścił mi oczko. – Tylko kiedy?
- Na pewno nie teraz, bo wyglądam jak hipopotam –
skrzywiłam się. – Ale tak od razu po porodzie też nie, bo wiesz, z małą na
pewno będzie pełno roboty.
- Wiesz, tak sobie myślałem, że może w święta?
Uśmiechnęłam się.
- Zadziwiasz mnie swoją pomysłowością – stwierdziłam. –
Ale mi to odpowiada. Niech będzie w święta.
- Tylko gdzie? Wieluń, Wałcz, czy może Żory? No i
najważniejsze pytanie: chcesz kościelny czy cywilny?
- Rany, Miśku, jak cię wzięło na planowanie –
zachichotałam. – Szczerze, to jest mi to obojętne, ale raczej wolałabym
kościelny. A gdzie? Sam coś wybierz.
- To się jeszcze uzgodni – puścił mi oczko. –
Najważniejsze, czyli ‘kiedy’ mamy ustalone.
- Dorastasz, Miśku – przytuliłam się do jego ramienia,
ściskając mocniej dłoń.
- Ojcem mam być, więc to zobowiązuje – puścił mi oczko.
Doszliśmy pod mój pokój.
- Miłej pobudki o 7 – wyszczerzyłam się.
- Jak zwykle złośliwa – mruknął. – Dobranoc, śliczna.
Pocałował mnie w czoło i ruszył w stronę swojego pokoju.
________________
Taki romantyczny wypadzik we dwoje na pewno im dobrze zrobił. Ależ tu powiało romantycznością. Co ja tworzę? o.O
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
OOo jak słodko i miło;)
OdpowiedzUsuńBoje sie, ze przerwiesz w koncu ta sielaneczke.. ;x
OdpowiedzUsuńMimo to ciesze sie, ze Misiek zaczal myslec o slubie ;)
Takich rozdziałów może być duuuuuużo więcej, taka tam tylko tyci, tyci sugestia :D Misiek taki soł romantico :) A planowanie ślubu? To będzie dopiero ciekawe. Pozdrawiam i do następnego, Diana x
OdpowiedzUsuńOooo jak suodko! Pola da czadu coś czuję xdd
OdpowiedzUsuńsłodziutko
OdpowiedzUsuńMega rozdzial
M.R.
No wiesz raz w ich wykonaniu może się zdarzyć coś romantycznego :)
OdpowiedzUsuńŻartuję oni zawsze nawet gdy się kłócą są romantyczni tylko inaczej.Michał wziął się za planowanie ślubu no no.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Huhuhuuuu ful romantik XD
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze, ale ja tylko czekam aż ty tą sielankę rozbijesz i boję się w jaki sposób. Z tobą to wszystko niestety jest możliwe kochana ;)
Pozdrawiam ;**
Takie spaceru w ich wykonaniu to ja się nie spodziewałam :d Chociaż raz coś takiego może być. Jakie to romantyczne.
OdpowiedzUsuńMałe żółwie wygrały rozdział. A Michał jest niezwykle uroczy w tym co robi, jal wszystko planuje i jak dba o Blankę :)
OdpowiedzUsuńVE.
zostalaś nominowana do LBA więcej info na dajszansemilosci.blogspot.com
OdpowiedzUsuń