Te kilka dni minęło bardzo szybko i ani się nie
obejrzałam, a nadszedł wtorek. Wieczorem pożegnałam się z Michałem, z którym
zobaczyć się miałam dopiero w czwartek. Dagmara strasznie się ucieszyła, że
pojedzie na Puchar Polski. Hubert również podzielał jej entuzjazm, ale nie tak
bardzo.
W czwartek wyjechałyśmy z rana, bo podróż trochę
potrwała. W końcu to ponad 350 kilometrów. Prowadziłam tylko kawałek, bo potem
stery przejął Hubert. Zabronili mi z Dagą zbyt długo to robić w trosce. Eh,
wszyscy już cierpieli na syndrom Kubiaka, jak to nazwałam. Ale przynajmniej
mogłam się trochę przespać. W Zielonej Górze byliśmy przed 13. Byliśmy
zakwaterowani w tym samym hotelu, co siatkarze kilku drużyn, więc Sylwia od
razu zmyła się do Zatorskiego. Ah, ta miłość! No w sumie sama na jej miejscu
zrobiłabym to samo, ale Michał był już z pewnością a hali. Zostawiliśmy bagaże
w pokoju i ruszyliśmy na mecz. Gdy przyszliśmy to chłopaki się już rozgrzewali.
Zauważyłam Igłę i postanowiłam się z nim przywitać. On także mnie dostrzegł i
ruszył w moją stronę. Przytuliłam Libero.
- Sądząc po uśmiechach to szybka wygrana – zaśmiałam się.
- Wątpiłabyś w to? – wypiął dumnie klatę do przodu i też
się roześmiał. – Teraz niech twój chłopak z resztą zrobi swoje i widzimy się
jutro.
- Znowu przegracie, Krzysiu – uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Pomarzyć możesz, Blanka – pokręcił głową rozbawiony. –
A tak w ogóle, to co u ciebie?
- Nuda – wzruszyłam ramionami. – Luzy na uczelni, więc
się nudzę. Kubiak się ostatnio w kucharza bawi i jestem jego królikiem
doświadczalnym.
- O rany, biedactwo moje, nie ruszaj niczego, co on
ugotował! – przestraszył się.
- Ale jestem głodna – jęknęłam. – Ale czasem mu nawet
wychodzi. Częściej nie, ale nie mów mu tego.
- Słowo harcerza- zasalutował.
- Zostajesz na mecz, czy zmywasz się do hotelu?
- W sumie chętnie zostanę. Przynajmniej pogadamy trochę –
wyszczerzył się. – Poczekaj tu na mnie, a ja skoczę do trenera.
- Nigdzie się nie ruszam – uśmiechnęłam się.
- Rusz się jednak na momencik do band, bo tam Michaś już
zniecierpliwiony stoi – wyszczerzył się. Podeszłam więc do przyjmującego i
cmoknęłam go w policzek.
- Gadasz z tym Krzyśkiem i gadasz, a ja tu sterczę, jak
debil – pokręcił głową.
- No wybacz, nie jesteś pępkiem świata – wystawiłam mu
język.
- Igła zostaje na meczu?
- Tak. Będziemy cię obgadywać i krytykować –
wyszczerzyłam się.
- Od zawsze was nie lubiłem – westchnął. Wspięłam się na
palcach i musnęłam delikatnie jego usta.
- Daj z siebie wszystko – szepnęłam z uśmiechem.
- Nie wiem czy wiesz, ale niedługo będziesz na okładkach
gazet, albo artykułów w Internecie – zaśmiał się lekko. Skrzywiłam się.
- Przynajmniej te wszystkie hotki będą mieć pewność, że
jesteś zajęty – puściłam mu oczko.
- Może jeszcze mnie podpiszesz, co?
- Oczywiście. Własność Blanki Kamińskiej – wyszczerzyłam
się.
- Podpisz od razu Blanki Kubiak, to będzie na przyszłość
– uśmiechnął się.
- A może ja chcę zostać przy swoim nazwisku? – uniosłam
jedną brew i skrzyżowałam ręce na piersi.
- A może ja tego nie chcę? – zrobił to samo, co ja.
Musieliśmy komicznie wyglądać. W końcu nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
- Pogadamy w hotelu. Idź się rozgrzej – pocałowałam go
ostatni raz w policzek i zmyłam się do Ignaczaka, który już na mnie czekał.
Poszliśmy usiąść koło moich przyjaciółek. Krzysiek przywitał się z nimi. Na
hali panowały pustki, ale nie ma się czemu dziwić. Był środek tygodnia i w
dodatku dość wczesna pora.
- A co słychać w Rzeszowie, Krzysiu? – zagadałam.
- Nic nowego – wzruszył ramionami. – Dominiak się ciągle
dopytuje, kiedy cię zobaczy.
- To weź powiedz Iwonie, żeby wzięła dzieciaki i nas
odwiedziła. Też się za nimi stęskniłam – uśmiechnęłam się.
- Co ty, będą ci się na głowę zwalać.
- No proszę cie – wywróciłam oczami. – W przyszłym
tygodniu Misiek leci do Ankary i przez prawie tydzień będę siedzieć sama.
Przyda mi się towarzystwo.
- Serio? Bo wiesz, że Domi bywa męcząca – zaśmiał się.
- Dla mnie to czysta przyjemność – wyszczerzyłam się. –
Poza tym muszę się podszkolić, co nie?
- I tak ci już dobrze idzie. Domi nigdy z nikim oprócz
nas nie miała takiego dobrego kontaktu – przyznał.
- Ma się ten urok – rzuciłam jakże skromnie.
- Coś w tym jest, skoro nasz Kruszyna tak się w tobie
zadurzył – parsknął śmiechem.
- Owinęłam go sobie wokół palca – puściłam mu oczko.
- A pamiętasz, jak na początku zgrupowania na siebie
warczeliście?
- Ah, piękne czasy – rozmarzyłam się.
- W sumie dalej na siebie warczycie, na zmianę z
mizianiem się – szturchnął mnie w bok.
- Związek bez kłótni jest nudny – machnęłam ręką. – A
ostatnio tak we mnie hormony buzują, że omal Michał sobie ręki nie rozwalił.
- Coś ty mu zrobiła? – przeraził się.
- Rzuciłam w niego talerzem – wzruszyłam ramionami, jakby
to było nic dziwnego. – Ale się głupek uchylił.
- Rany, jaka z ciebie sadystka – skrzywił się.
- A kiedyś wylałam na niego wiadro wody, bo chodził po
świeżo umytej podłodze w brudnych butach – wymieniałam dalej.
- Pierwszy raz mu współczuję – pokręcił głową, a ja
spiorunowałam go wzrokiem. Następnie i tak się zaśmiałam.
- No cóż, ze mną łatwo nie ma, a jak to Zibi określił, ja
i ciążowe hormony to mieszanka wybuchowa.
- Właśnie, co tam u Bartmana słychać, bo ostatnio do mnie
menda nie dzwoni?
- W porządku. Asia się do niego przeprowadziła –
uśmiechnęłam się.
- To akurat wiem – odwzajemnił gest. – A coś poza tym?
- Niewiele ma czasu na rozmowy, bo ciągle trenuje. Chce
wrócić do formy, bo ostatnio coś go blokowało, ale oglądałam ostatnio mecz i
grał zajebiście.
- Blanka, nie przeklinaj przy dziecku! – oburzył się
Libero.
- Polcia nie słyszy takich słów. Założyłam kontrolę
rodzicielską – wyszczerzyłam się.
- Polcia? – zdziwił się. – Nie chwaliłaś się, że już imię
wybraliście.
- Musiałam zapomnieć – wykrzywiłam usta w podkówkę.
- Powinienem się teraz obrazić – odwrócił twarz w drugą
stronę, krzyżując ręce na piersi. Dźgnęłam go w żebro, co go załaskotało.
- Nie fochaj się, noo – mruknęłam.
- No dooobraaa – wyszczerzył się. – Czyli będzie Pola
Kubiak?
- Dokładnie tak – potwierdziłam.
- Kto wymyślił?
- Misiek. To była najlepsza z jego propozycji –
przyznałam.
- No cóż, on zawsze był kreatywny – zaśmiał się.
Rozmowę przerwał nam spiker, oznajmiający początek
spotkania. Skupiliśmy się więc na tym, co się dzieje na pomarańczowym polu
przed nami. Pierwsze dwa sety poszły gładko i szybko. Przynajmniej dla
Jastrzębia. W trzeciej partii radomianie się jednak przebudzili i na tablicy
pokazał się wynik 2:1. Zmarszczyłam brwi, bo w 4 secie jastrzębianie mieli
lekkie kłopoty, ale mimo to szli łeb w łeb.
- No ruszcie się – mruknęłam pod nosem.
W tym momencie na hali rozbrzmiały 3 pojedyncze alarmy.
Wszyscy ucichli. Niski, męski głos oznajmił, że w obiekcie wykryto zagrożenie
pożarem, więc wszyscy mają spokojnie się ewakuować. No cóż, spokoju to ja nie
widziałam, bo wszyscy się rzucili do wyjścia.
- Pali się, a ten sobie siedzi na bandzie – stwierdził
Krzysiek, wskazując na Michała, który nic sobie z tego alarmu nie robił.
- Co za kretyn – pokręciłam głową. Gdy dopchaliśmy się na
dół, to znowu pojawił się komunikat, ale tym razem odwołujący ewakuację.
Zaśmialiśmy się i wróciliśmy na swoje miejsce.
- Takie atrakcje tylko w Polsce – stwierdził ze śmiechem
Libero. Po tym alarmie jastrzębianie jakby się przebudzili i bez problemu
wygrali cały mecz.
- To było ustawione – parsknął śmiechem Igła. – Wszczęli
alarm i rozkojarzyli przeciwników.
- Ta, na pewno. Ciekawe, kto będzie MVP – zastanawiałam
się. Czekać długo nie musiałam, bo już po chwili usłyszałam nazwisko mojego
narzeczonego.
- Teraz to już jestem pewny, że to było ustawione –
stwierdził Krzysiek.
- Jak zwykle – puściłam mu oczko. Zeszliśmy na dół.
Dziewczyny udały się do hotelu, a ja z Igłą podeszliśmy do Michała.
- To jak, ile im zapłaciłeś za ten alarm? – zaczął wesoło
mój przyjaciel.
- Nie stać cię i tak – wyszczerzył się Misiek i objął
mnie w pasie, całując w skroń.
- Pokaż to cudo – powiedziałam, biorąc od niego
statuetkę.
- Nie za dużo już ich masz? – zapytał rzeszowianin.
- Za dużo – wtrąciłam. – Wkurzają mnie, jak stoją na tej
półce, bo codziennie muszę z nich kurz
ścierać.
- No wiesz co, Misiu, żeby tak swoją ciężarną narzeczoną
wykorzystywać? Wstydziłbyś się! – pokręcił głową karcąco.
- Nikt jej nie każe przecież – wzruszył ramionami. –
Który masz pokój? Wpadnę do ciebie, jak wrócę do hotelu.
- 78 – odparłam.
- A cóż to za schadzki? Na pewno szykujecie coś
niemoralnego – skrzywił się Ignaczak, a my parsknęliśmy śmiechem.
- Spokojnie, Krzysiu, to nie będzie nic niemoralnego –
uspokoiłam go.
- Nie? – jęknął Michał.
- Dobra, idź się rozciągaj, a ja wracam, bo jestem mega
głodna – stwierdziłam.
- A ja cie odprowadzę i pozwolisz, że skonsumuję z tobą
posiłek? – zaproponował Krzysiek, wystawiając ramię, które chwyciłam z
uśmiechem.
- Ależ oczywiście – odparłam.
- Ale grzecznie, bo przypominam, ze oboje macie drugie
połówki – wtrącił Kubi.
- Za kogo ty mnie uważasz? – oburzył się Igła.
- Dobra, chodź już, bo chcę jeść – jęknęłam, ciągnąc go w
kierunku wyjścia.
- A buziak na pożegnanie?! – upomniał się przyjmujący.
- Później – puściłam mu oczko.
Z Krzyśkiem wpadliśmy do restauracji, która była na dole
w hotelu. W końcu zaspokoiłam mój głód. Siatkarz nie mógł się nadziwić, ze
potrafię tyle zjeść, a na zgrupowaniu jadłam ¼ tego, co teraz. Ale teraz jadłam
za dwóch, więc mi wolno. Za niedługo znowu będę rozpaczać nad swoim wyglądem, a
w moim dole emocjonalnym pomoże mi słoik Nutelli. Kobiety nie zrozumiesz.
Krzysiek odprowadził mnie pod same drzwi pokoju, bo jak
stwierdził, obiecał to Michałowi i słowa dotrzymać musi. Pożegnałam się z nim
całusem w policzek i weszłam do środka. Rozpakowałam swoją walizkę i poszłam do
łazienki się trochę odświeżyć. Gdy wyszłam spod prysznica, to usłyszałam
pukanie. Domyśliłam się, że to pewnie Michał przyszedł, tak jak wspominał, więc
owinęłam się szybko ręcznikiem i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stał uśmiechnięty
od ucha do ucha Kubiak.
- A pan tu po co? – zapytałam, opierając się o framugę.
- Przyszedłem po obiecanego buziaka – puścił mi oczko i
wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi na klucz. Uśmiechnął się łobuzersko.
- Ładnie wyglądasz – stwierdził.
- Jestem w samym ręczniku – westchnęłam.
- Masz rację. Lepiej wyglądasz bez niego – wyszczerzył
się, a następnie wpił zachłannie w moje wargi, aż brakło mi powietrza.
- Misiek.. – zaczęłam, ale jakby przeczytał mi w myślach.
- Ciii, nie mam jutro meczu przecież – znowu mnie
pocałował i pchnął na łóżko, pozbawiając okrycia. Po chwili i on był bez
ubrania. Nie było powolnego badania swoich ciał, bo przecież znaliśmy je na
pamięć. Poczułam go w sobie i głośno jęknęłam. Michał nie przejmował się, ze
ktoś może nas usłyszeć. Ja natomiast tak, więc starałam się tłumić te dźwięki
rozkoszy, ale Kubiak usilnie mi to utrudniał. To MVP go chyba strasznie
nakręciło. W dodatku nie namęczył się podczas meczu, więc energię postanowił
wyładować w inny sposób. Po wszystkim opadliśmy na zmiętą pościel, głośno
dysząc. Michał uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem w pasie, patrząc
mi w oczy.
- Jesteś walnięty, Kubiak – wysapałam.
- Ale przyznaj, że niezły jestem – uśmiechnął się w tej
uroczy sposób. Nie odpowiedziałam, tylko przygryzłam lekko wargę, co
jednoznacznie upewniło go, ze ma rację.
- Korzystaj póki możesz – powiedziałam. Spojrzał na mnie
zdziwiony. – Podobno kobiety po porodzie kompletnie nie mają ochoty na seks.
- Co?! Nawet mnie nie strasz – jęknął.
Cmoknęłam go w policzek. Poleżeliśmy chwilę w milczeniu.
Napawałam się jego zapachem, który wdychać mogłam cały czas. Każdy miał inną definicję
bezpieczeństwa, a moją był Michał Kubiak.
- Misiek – zaczęłam nieśmiało.
- Yhym?
Zamilkłam, bo wydawało mi się głupie to, o co chciałam
zapytać.
- No co się dzieje? – podniósł się na łokciu i odgarnął
mi włosy z twarzy.
- A czy ty… czy ty spałeś z Kamilą, gdy nie byliśmy
razem?
Widziałam po jego twarzy, ze zaskoczyło go moje pytanie.
- Czemu tak nagle o tym pomyślałaś?
- Nie wiem..
- Nie, nie spałem. Możesz być spokojna – uśmiechnął się
lekko. – A ty z Kacprem?
Zamilkłam i spuściłam smutno wzrok. Pocałował mnie czule
w czoło.
- Było, minęło. Nie mówmy o tym – powiedział.
- Jesteś zły?
- No coś ty – zaśmiał się. – W końcu to moja wina, bo cię
zostawiłem. Wiesz, czasami myślę, co by było, gdyby nie ten wypadek, gdybyśmy
jednak nie porozmawiali… powiedziałabyś mi o ciąży?
- Nie wiem – westchnęłam. – Znając mnie, to bym się
zaparła, ze wychowam dziecko sama, ale cholernie by mi ciebie brakowało.
Wtuliłam się w niego mocniej, jakby w obawie, ze zaraz
zniknie.
- Ale jestem, skarbie i już cie nie zostawię – pocałował
mnie w czubek głowy.
____________
Takie coś wyszło.
Pozdrawiam ;*
bardzo potrzebna chwila szczerości i bardzo fajny rozdział ale co innego mogę napisać skoro uwielbiam cię jako autorkę wszystkiego!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział i jak zwykle czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńPopieram koleżanke Incredible ;) Potrzebna chwila szczerości ale ja miałam mieć randke z angielskim a nie blogi czytać xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Piekny rozdzial
OdpowiedzUsuńPozderki M.R.
po pierwsze, leże i płaczę z "syndromu Kubiaka" XD skad Ty bierzesz takie określenia :D ? uwielbiam Cię Kobieto :D
OdpowiedzUsuńkurcze, cieszę się, że potrafią wyznać sobie całą prawdę, nawet jeśli byłaby ona najgorsza.. po raz kolejny to napiszę.. MIEĆ TAKIEGO FACETA JAK DZIKU.. *.* żyć nie umierać normalnie.. *.*
Pozdrawiam ;*
No to potrzebowali chwili takiej rozmowy. Dobrze, że potrafią powiedzieć prawdę nawet kiedy ona miałaby być najgorsza.
OdpowiedzUsuńA co tak Blanke naszło?
OdpowiedzUsuńJest pięknie. I kurczę, no uwielbiam ich wszystkich. Nie mogę się doczekać powitania Poli na świecie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJa już nie znam określenia by opisać Twojego bloga i rozdziały.Po prostu jest wspaniały.Ty w ogóle piszesz niesamowicie. :))
Dobrze,że sobie szczerze porozmawiali.
Ile ja bym dała,by znaleźć się na miejscu Blanki. Kubiak jest po prostu IDEAŁEM *o*
Pozdrawiam ;*
Jesteś świetna :D. Nie wiem skąd ty bierzesz te zajebiste pomysły na te rozdziały :). Podziel się chociaż odrobinkę. Rozdział świetny :D. Taki po prostu Awwwwww *.*. Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się że była potrzebna im taka rozmowa szczera.Wiedzą oboje że popełnili błąd ale teraz tylko będzie dobrze.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Suodkoo c;
OdpowiedzUsuńKurde, ale narobiłam sobie zaległości u ciebie :( Przepraszam, ale to przez kompletny brak czasu, mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;) Co do rozdziału to jak zwykle świetny, a rozmowa na koniec.. Mam jakieś takie dziwne wrażenie, że w jakiś sposób było potrzebna obojgu z nich :) Pozdrawiam, Diana x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak każdy inny i zapraszam na jedyneczkę:) http://volleyball-its-my-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że się znowu na koniec pokłócą a tu taka niespodzianka ;D
OdpowiedzUsuń