30.09.2014

Rozdział 148

Tak, jak przypuszczałam, udobruchać Michała łatwo się nie dało. Skoczyło się awanturą, a Michał dodatkowo poszedł spać do salonu. Zła, jak osa chodziłam cały dzień, w którym w sumie nie zamieniłam z Michałem żadnego słowa. Okej, może przegięłam wylewając na niego wodę, ale mnie bardzo zirytował. W naszym związku zapadły tzw. ‘’ciche dni’’. Czwartego jednak nie wytrzymałam. Spakowałam kilka rzeczy do walizki i gdy przyjmujący był na treningu pojechałam do Katowic. Zostawiłam mu kartkę z informacją, gdzie będę, choć pewnie moją nieobecnością by się nie przejął.
Dziewczyny bez problemu udostępniły mi mój dawny pokój do przenocowania. Wieczorem Daga odwołała swoje spotkanie z Hubertem i zrobiłyśmy sobie typowy babski wieczór.
- W tym momencie żałuję, że jestem w ciąży, bo mam wielką ochotę napić się whisky – jęknęłam.
- Soczek musi ci wystarczyć, moja droga – zaśmiała się Sylwia.
- I długo tam sobie razem milczycie? – zapytała Daga.
- Tak ze 4 dni – wzruszyłam ramionami.
- Ale musisz przyznać, że przegięłaś.
- No może i tak, ale potem chciałam go przeprosić, a on z tego nie skorzystał – oburzyłam się.
- Oboje jesteście siebie warci – Woźniak westchnęła, kręcąc głową.
- Myślicie, że jak posiedzę tu trochę, to się zmartwi? – spytałam.
- A powiedziałaś mu w ogóle, że tu jesteś?
- Powiedzieć, nie powiedziałam, ale zostawiłam kartkę – wzruszyłam ramionami.
- A zostawiłaś ją chociaż w widocznym miejscu?
- Hmm, niech pomyślę – zamyśliłam się i starałam sobie przypomnieć, gdzie ją położyłam. – Na stole w kuchni. Raczej nie przeoczy.
- Udana jesteś, nie ma co – pokręciła głową Zając.
- Taki mój urok – wyszczerzyłam się. – Niech się trochę sam pomęczy beze mnie, a potem wróci na kolanach.
- Ale wiesz – zaczęła Sysia – on jest tak samo uparty, jak ty.
- Sugerujesz, że czeka na mój ruch?
Kiwnęła twierdząco głową.
- Cholera – mruknęłam. Pogłaskałam się po brzuchu. – To będę samotną matką.
- Blanka! – krzyknęły obie niemal równocześnie. Zaśmiałam się, widząc ich reakcję.
- Spokojnie, przecież się nie rozstaniemy – powiedziałam, a one odetchnęły z ulgą. – Chyba.
Zgromiły mnie spojrzeniem, a ja znowu się zaśmiałam.
- Serio, nie żartuj sobie z takich rzeczy. Sama wiesz, że masz ciężki charakter.
- Czyli, ze co? Zostawi mnie?
- Nie, to chcę powiedzieć – westchnęła Daga.
- Więc co? – dopytywałam.
- Po prostu – zawahała się.
- Mów! – popędzałam ją.
- Bez urazy, ale zachowujecie się, jak dzieci w tym momencie. Będziecie rodzicami. Jak maleństwo się urodzi, to też jak się pokłócicie, to was spakujesz i sobie pojedziecie?
No tak, trafiła w sedno sprawy. Spuściłam wzrok. Miała całkowitą rację. Podjęłam decyzję o wyjeździe pod wpływem emocji, ale nie sądziłam, że to aż tak wygląda. Pewnie Michał też stwierdził, że zachowuję się, jak dziecko i dlatego nic z tym nie robi. Matko, jaka ja jestem głupia. Postanowiłam zatem następnego dnia wrócić i przestać się wygłupiać. Najwyższa pora dorosnąć, Kamińska.
Pół nocy nie mogłam zasnąć i sama nie wiedziałam dlaczego. Przewracałam się z boku na bok, ale to nic nie dawało. Westchnęłam zrezygnowana około 3 nad ranem i wstałam. Myślałam, że jak napiję się mleka, to sen sam przyjdzie. Gdy byłam mała, to mi to pomagało. Gdy mleko się grzało, stanęłam przy oknie i spojrzałam na uśpione miasto. Brak ruchu na ulicach był czymś rzadko spotykanym, bo w dzień przecież tętniły one życiem. Moją uwagę przykuł pewien samochód. Pokręciłam jednak głową. Przecież to było niemożliwe. Jednak im bardziej się wpatrywałam, tym większej pewności nabierałam. Wyłączyłam więc kuchenkę, aby mleko nie wykipiało i postanowiłam wyjść na zewnątrz. Byłam jednak w piżamie. Założyłam więc zwykłe, czarne legginsy i narzuciłam kurtkę. Zeszłam na dół i podeszłam do pojazdu. Wsiadłam do auta. Kierowca bardzo się zdziwił moim widokiem.
- Co ty tu robisz? – zapytaliśmy niemal w tym samym momencie. Uśmiechnęliśmy się lekko.
- Nie mogłem spać i tak jakoś… przyjechałem sprawdzić, czy tu jesteś… - zaczął trochę niepewnie Kubiak. – A ty?
- Też nie mogłam spać i zauważyłam twoje auto przez okno – wyjaśniłam. Zapadła chwilowa cisza.
- Zabawne, oboje mamy problemy ze snem – Michał pokręcił głową.
- Przypadek? – uśmiechnęłam się.
- Nie sądzę – odparł, spoglądając na mnie.
- Przepraszam, Misiek – spuściłam wzrok.
- Ja też- westchnął. – Oboje zachowaliśmy się idiotycznie.
- Dziewczyny uświadomiły mi, że zachowuję się, jak dziecko.
- A mi Damian suszył głowę, że jestem nieodpowiedzialny, bo przecież jesteś w ciąży, a ja cię puszczam gdzieś samą.
- Jesteśmy tacy głupi – pokręciłam głową ze śmiechem.
- Wróć do domu – złapał mnie za rękę.
- Jutro – uśmiechnęłam się. – Chodź teraz na górę. Nie będziemy jechać w nocy.
- Kocham cię, rudzielcu – wymruczał tuż przy moich ustach.
- Ja ciebie też, paskudo – objęłam go za szyję, a po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Tak byliśmy spragnieni swojej bliskości, że do mieszkania przyszliśmy dopiero po godzinie. 


- Pobudka, Blanka! – krzyknęła któraś blondynka, wchodząc do pokoju. Wymamrotałam jakieś przekleństwo pod nosem i otworzyłam oczy. Sylwia stała jak wryta, a ja początkowo nie bardzo wiedziałam, o co jej chodzi. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że obok mnie śpi Michał. Znaczy już nie śpi, bo ten krzyk i jego obudził.
- O cholera – wymsknęło się Dadze, która akurat przechodziła korytarzem.
- O, cześć – przywitał się Kubiak.
- Nie wnikam, jak ty się tu znalazłeś, ale informuję, że śniadanie jest na stole – oznajmiła Woźniak i zamknęła za sobą drzwi, wychodząc. Zaśmiałam się cicho, a potem poczułam, jak siatkarz całuje mnie w czoło.
- Śmiesznie wyglądają takie zdziwione – pokręcił głową.
- No wiesz, jeszcze wczoraj wróżyłam sobie życie samotnej matki, więc się nie dziwię – odparłam.
- Samotnej matki? – uniósł jedną brew. – Zwariowałaś? Ode mnie się już, kotek, nie uwolnisz.
Złączył nasze usta w pocałunku.
- Nawet nie wiesz, na co się piszesz – uśmiechnęłam się.
- Zdążyłem niestety zauważyć – westchnął, a ja uderzyłam go w żebro. Zaśmiał się pod nosem i wstał z łóżka. Ubraliśmy się i poszliśmy spożyć jakże pożywne kanapki.

Następnego dnia rozpoczynała się faza play-off. Na pierwszy ogień szedł Jastrzębski Węgiel oraz Czarni Radom. Pomarańczowi grali u siebie, więc mieli przewagę. Beniaminek nie raz sprawiał problemy faworytom, o czym przekonali się sami jastrzębianie, grając w Radomiu i przegrywając tam 3:0. U siebie także w spotkaniu rewanżowym mieli problem, bo spotkanie skończyło się dopiero w tie-breaku. Miałam nadzieję, ze teraz będzie łatwiej. Moje prośby zostały wysłuchane, bo Czarni kompletnie sobie nie radzili w żadnym elemencie. Zdziwiło mnie, ze nie ryzykowali zagrywką, co było przecież ich wielkim atutem. Dzięki temu Jastrzębie wygrało szybkim 3:0, a MVP spotkania został nasz kapitan. Z wielkim uśmiechem wstałam z mojego miejsca. Pożegnałam się z przyjaciółkami, które wracały do Katowic i podeszłam do band. Zdziwiło mnie, że podszedł do mnie, nie Michał, a Damian. Przywitałam się z nim jednak.
- Widzisz tą blondynkę w koszulce z 18? – zapytał konspiracyjnym szeptem i wskazał wzrokiem gdzieś w bok. Wytężyłam swój wzrok i dostrzegłam ładną, szczupłą dziewczynę w koszulce z nazwiskiem Wojtaszka na plecach.
- To ta Kinga? – zapytałam, a on pokiwał głową. – Zaprosiłeś ją? No brawo, Mały!
- Właśnie o to chodzi, że ja jej nie zapraszałem. Nawet z nią jeszcze nie gadałem, bo jak miałem to zrobić, to coś mnie paraliżowało – podrapał się po karku.
- No to masz znak, idioto, że ona cię lubi! – uderzyłam go w głowę, bo widać on niczego jeszcze nie kumał.
- Tak sądzisz? – zaświeciły mu się oczy.
- Nie, przyszła w twojej koszulce, bo cię nienawidzi – mruknęłam.
- Okej, okej, rozumiem. Mam do niej podejść i zagadać?
- No to jest chyba jasne, że masz to zrobić. Wynocha mi stąd!
Odmówił pod nosem jakąś modlitwę na szybko, odetchnął głęboko i ruszył. Obserwowałam ich kątem oka, bo nie chciałam żeby wyszło, że się gapię, czy coś. Ale i tak mi się nie udało, bo przeoczyłam, ze Michał do mnie podszedł.
- Halo, ziemia do Blanki – pomachał mi ręką przed twarzą.
- Co? O, hej – uśmiechnęłam się.
- Twój mężczyzna stoi przed tobą, a ty się gapisz gdzieś w dal. Nieładnie, skarbie – pokręcił głową.
- Widuję cię niemal cały czas, więc czasem chyba mogę popatrzeć na innych przystojniaków – stwierdziłam, przygryzając wargę. Michał w tym momencie śmiesznie zmarszczył brwi.
- Przystojniaków mówisz – prychnął. Odwrócił się i nagle coś dostrzegł.
- O, Damian kogoś wyrwał! – aż zagwizdał. – Aż pójdę poznać Wojtaszkową.
- Co? Nie, stój! – rzuciłam, ale nie usłyszał, bo ruszył w tamtym kierunku. Uderzyłam się tylko ręką w czoło. Ruszyłam za nim, ale był szybszy. Od razu coś zaczął nawijać. Posłałam Damianowi przepraszające spojrzenie. Nie dość, że Libero tak się stresował rozmową z tą dziewczyną, to jeszcze Kubiak wyskoczył tak, niż  gruchy, nie z pietruchy. Kinga też wyglądała na speszoną tą całą sytuacją. W końcu pierwszy raz ma okazję porozmawiać z dwoma tak wybitnymi siatkarzami. Musiałam coś wymyślić, żeby ta dwójka została sama. Postawiłam na trochę drastyczny sposób. Zaczepiłam Kubę Popiwczaka, który akurat przechodził i poprosiłam żeby zawołał Michała, bo źle się czuję. Od razu do niego podbiegł, a ja usiadłam na krześle i starałam się udawać najlepiej, jak potrafię. Przyjmujący od razu znalazł się przy mnie, patrząc zmartwiony.
- Co się dzieje, mała? – spytał troskliwie, łapiąc mnie za dłoń.
- Słabo mi – odpowiedziałam cicho.
- Poczekasz tu? Przebiorę się najszybciej, jak się da i pojedziemy do domu.
- Yhym, będę tu czekać – wybełkotałam. Pocałował mnie w czoło i pobiegł do szatni. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam w kierunku Małego. Chyba dobrze sobie radził, bo jego rozmówczyni się ciągle uśmiechała. Gdy siatkarz zerknął na mnie kątem oka, to pokazałam mu kciuk uniesiony w górę. Oparłam się więc wygodnie i czekałam na narzeczonego, który niemal w błyskawicznym tempie był z powrotem. Pomógł mi wstać i zaprowadził do auta. Aż mi go szkoda trochę było, bo widziałam, że się przejął, a ja udawałam. Ale cel uświęca środki, jak to mówią. Gdy Michał był zajęty prowadzeniem samochodu napisałam krótkiego SMSa Wojtaszkowi o treści: Powodzenia, Mały! Uśmiechnęłam się pod nosem i schowałam telefon ponownie do torebki.
Gdy wychodziłam z auta, to jednak faktycznie zakręciło mi się w głowie. Na szczęście Michał był obok, więc mnie przytrzymał.
- Nie wyglądasz dobrze – pokręcił głową. – Lekarz mówił, że..
- W porządku, to nic takiego – odparłam pewnie. – Misiek, cały dzień na nogach jestem, więc co się dziwisz? Chodź na górę.

Westchnął, ale odpuścił. Na szczęście moje samopoczucie miało się dobrze, więc nie było powodów do obaw. 

_____________________

I od razu mówię, że skoro ciąża jest zagrożona, to nie przejmujcie się jakimiś zawrotami głowy :P
Jak wam minął 1 miesiąc szkoły? Ja jestem przerażona jak mało czasu wolnego posiadam.. Boję się, że będę musiała zawiesić blog o Zuzie, bo mało rozdziałów już mam ;/
Pozdrawiam ;*

12 komentarzy:

  1. Zadnego zawieszania! ;D nie zgadzam sie jasne ;D ?
    A tak a propo.. ;D jak tak sobie pomysle, ze jakis czas temu ta dwojka skakala sobie do gardel to chce mi sie smiac ;D
    Mam nadzieje, ze nie chcesz nic zrobic maluszkowi.. ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. dziewczyny mają rację co do zachowania Blanki...niestety:/ zarówno jedno jak i drugie musi w końcu dorosnąć;p
    Misiek to jak zwykle pcha się między wódkę a zakąskę, na szczęście Blanka trzyma rękę na pulsie;)
    pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Część ! Przepraszam że dopiero teraz ale nie mam kompletnie czasu na nic :/.
    Oni są głupi. Jak można się tak kłócić ! Są dorośli i jeszcze spodziewają się dziecka. Nie rozumiem tego habahh :) Ale rozdział świetny :) Rozumiem cię co do zawieszenia bloga z Zuzka. Ja nie mam czasu na nic, a jestem w 1 liceum, a ty w maturalnej ! Sama się zastanawiam nad zawieszeniem :/
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie sie pogodzili .. no jak dzieci normalnie xd

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie sie pogodzili i to tak słodko ;) A Kubiak mnie rozwalił jak wystartował do tej Kingi i Damiana xD
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Krótki... Tylko tyle moge powiedzieć po informacji o Grześku...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zawieszaj błagam :(
    Blanka i Michał jak ja uwielbiam ich kłótnie dobrze że się pogodzili,a Damian niech się o Kingę stara :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. No to oni zawsze muszą się pokłócić o jakąś głupotę, ale potrafią się pogodzić. Fajne miny miały dziewczyny kiedy zobaczyły Michała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie, jak dzieci. Dobrze, że w końcu się przeprosili. Oby się więcej nie kłócili, co w przypadku tej dwójki jest niemożliwe.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Okeeeeeej. Wiem, że sobie wystarczająco nagrabiłam, ale zaczął się rok szkolny, i na razie niezbyt ogarniam, ale wszystko jest na dobrej drodze, więc obiecuję, że się poprawię, przysięgam!
    Oh, ja się wypowiem w taki sposób, iż uważam, że Michał to takie duże dziecko - obraża się często, nawet gdyby mu zabrać, no nie wiem - wiadro? to i tak by się obraził, nie nic :P
    Blaneczka mistrzynią przepraszania nie jest, to wiemy wszyscy, więc się nie zdziwiłam, jak się jej nie udało, bo to Michał jest w tym związku od przepraszania.
    Kocham cię, Blanka, że powstrzymałaś tego imbecyla od podejścia do Damiana i Kingi, przecież znając Michała, on by od razu wstydu narobił, wieś tańczy i śpiewa! :D
    Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko, a ja znów mam opóźnienie. Nieważne, dotarłam przynajmniej.
    I muszę Ci napisać, że ten rozdział, a szczególnie początek, jest moim ulubionym jak do tej pory. :D Uwielbiam akcje Blanki i Miśka :)

    OdpowiedzUsuń