Minęło kilka, a raczej kilkanaście dni. Przyzwyczaiłam
się do nowego mieszkania. W dodatku przyjemne było to, że budziłam się i
kładłam spać obok Michała. Nie wiem, czemu się już wcześniej nie zdecydowałam
na to wspólne mieszkanie. Wiadomo, za pierwszym razem musiałam odmówić, bo to
było za szybko. Ale potem? W sumie, gdyby nie dziecko, to nie wiem, kiedy bym
się w końcu zdecydowała.
Czekałam pod uczelnią na Miśka, który się spóźniał.
Bałam się, że nie zdążymy do lekarza. Miałam mieć w końcu ściągnięte to
dziadostwo z nogi, a potem czekała wizyta u ginekologa. W końcu jednak
zobaczyłam na horyzoncie znajome Infiniti. Wsiadłam szybko do samochodu i
zapięłam pas.
- Przepraszam, że się spóźniłem, ale jakiś wypadek był na
autostradzie. Wkurzyłem się i pojechałem jakimiś bocznymi drogami, bo tam bym
pewnie stał jeszcze z godzinę – wytłumaczył.
- Okej, rozumiem. Ale teraz już jedź.
Dojechaliśmy do przychodni. Jako pierwsze skierowaliśmy
się na zdjęcie szyny. Poszło szybko. Miałam problemy z ruszaniem tą kostką, ale
to normalne, bo przecież kilka tygodni była unieruchomiona. Gdybym miała z nią
jakieś problemy, to miałam się zgłosić do lekarza. Miałam jednak nadzieję, iż
nie będzie to konieczne.
W końcu nadeszła pora, gdy znowu mogliśmy zobaczyć naszą
kruszynkę. Przywitałam się z lekarzem, który kazał mi się położyć na kozetce.
Nasmarował mój brzuch czymś tam i zaczął jeździć po nim specjalnym urządzeniem.
Uśmiechnęłam się, widząc małą istotkę na monitorze.
- O, jak się ładnie uśmiecha do rodziców – stwierdził
lekarz. Faktycznie, dziecko wyglądało, jakby się uśmiechało. Mi samej kąciki
ust uniosły się do góry. Michał był w ekran wpatrzony, jak w obrazek. Uścisnął
mocno moją dłoń. – A teraz posłuchamy, jak serduszko bije.
Gdy usłyszałam dźwięk, który oznajmiał, iż noszę w sobie
żywą istotę od razu oczy mi zaszły łzami. To była chyba jedna z
najcudowniejszych chwil w moim życiu. Niestety badanie się szybko skończyło.
Dostaliśmy jednak zdjęcia USG i płytkę z nagraniem.
- Córeczka rośnie, jak na drożdżach. Widać, że ma coś z
siatkarza – zaśmiał się ginekolog. Kubi przybrał dumny wyraz twarzy.
- Ale wszystko w porządku, tak? – spytałam.
- W jak najlepszym – uśmiechnął się. – Oczywiście
zagrożenie nie ustąpiło, ale widać poprawę. Proszę dalej przyjmować przepisane
leki. Zdarzały się pani w ostatnim czasie jakieś zawroty głowy, mdłości,
omdlenia, bóle brzucha?
- Zawroty głowy, ale bardzo rzadko.
- Yhym – zapisał coś w swoich notatkach. – Gdyby się
nasiliły, albo bardzo źle się pani czuła, to proszę od razu się zgłosić.
- Dobrze – odparłam. Podziękowaliśmy mężczyźnie i
wyszliśmy z gabinetu. Ja to bardziej kuśtykałam, ale musiałam się przyzwyczaić znowu do w miarę sprawnej
nogi. Wyszliśmy z budynku, trzymając się za ręce. Wpatrywałam się cały czas w
zdjęcia malucha.
- Jak się urodzi, to będzie prześliczna – stwierdziłam,
gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Po mamusi – Misiek puścił mi oczko.
- Dobrze, że nie po tobie, paskudo – wyszczerzyłam się.
- Zapamiętam sobie – prychnął i odpalił auto.
Następnego dnia postanowiłam wykorzystać fakt, iż znowu
mam sprawną drugą nogę. Moje przyjaciółki kończyły zajęcia o tej samej
godzinie, co ja, więc udałyśmy nad jezioro by zrobić jakąś fajną sesję. Pogoda
dopisywała. Słońce świeciło, było ciepło. Zimy to już raczej nie będzie. W
sumie to nawet lepiej. Nie lubiłam zimowych ubrań. Te wszystkie grube kurtki,
kozaki…
Dziewczyny spisały się w roli modelek doskonale. Podobały
mi się ujęcia. Oczywiście nie obyło się bez wypadków, czy raczej prawie
wypadku, bo Sylwia omal nie wpadła do jeziora. Na szczęście Daga w porę ją
złapała. Wybuchłyśmy tylko śmiechem i kontynuowałyśmy naszą pracę, bo zostało
już mało czasu i zacznie się ściemniać. Potem pojechałyśmy do mnie. Michał był
jeszcze na popołudniowym treningu, więc miałyśmy czas tylko dla siebie.
Przeglądnęłyśmy zrobione fotografie i wybrałyśmy najciekawsze ujęcia. Lepiej
robić to wspólnie, żeby się na mnie potem nie darły, że publikuję jakieś
kompromitujące je fotki. Zrobiłyśmy sobie po kubku gorącej czekolady i
rozmawiałyśmy o bzdetach. Daga na chwilę dorwała się do laptopa i czegoś tam
zawzięcie szukała.
- O, a to coś dla ciebie Blanka – wyszczerzyła się i
puściła jakąś piosenkę na YouTube. Parsknęłam śmiechem, słysząc jej początek
(link). Tak nam wpadła w ucho ta piosenka, że cały czas wciskany był przycisk
‘replay’. Jak Zającówna coś znajdzie, to potem nie może to wyjść z głowy. Po
chwili znałyśmy już prawie cały tekst na pamięć. Jeśli sąsiedzi nas słyszeli,
to mieli pewnie z nas niezłą polewkę. Po którymś już z kolei naszym popisie
wokalnym usłyszałyśmy oklaski. Natychmiast odwróciłyśmy się w kierunku
korytarza, skąd dochodziły. W wejściu stał Michał z Damianem. Oboje szczerzyli
się, jak głupi do sera i klaskali.
- A może zatańczycie do tego, co? – zaśmiał się
Wojtaszek.
- Śnisz, Damianku – puściłam mu oczko.
- Ustawię to sobie na dzwonek, jak ty będziesz dzwonić –
stwierdził Misiek.
- Ty jesteś ruda, na pewno ruda, szalooooonaaaa ruuudaaa…
- podchwycił Libero. Usiadł obok nas na kanapie i ponownie włączył piosenkę.
Wesoła mini imprezka karaoke się nam zrobiła. Oczywiście co chwilę włączany był
‘’mój’’ hit, jak została określona ta piosenka, ale oprócz tego rządziły także
inne kawałki disco polo (link) (link).
- Kolorowe sny, kiedy ja dotykam cieeebieee, zwariowany
świat kiedy w nas tańczy pragnieeenieee – darł się w niebogłosy Kubiak.
- Ciszej, kretynie, bo sąsiedzi wezwą policję –
szturchnęłam go ze śmiechem.
- Za fałszowanie też wsadzają za kratki, pilnuj się –
Damian pogroził mu palcem.
- Opuść moje mieszkanie – odparł oburzony przyjmujący.
- To jest też mieszkanie Blanki. Mogę zostać?
- Ależ oczywiście – wyszczerzyłam się.
- Nie współpracujesz – westchnął Misiek. Cmoknęłam go w
policzek.
- Idę zrobić coś do jedzenia, bo nie wiem, jak wy, ale ja
umieram z głodu – stwierdziłam, wstając.
- Ups, zapomniałem zrobić zakupów – skrzywił się mój
narzeczony.
- Ej, ale ja jestem głodna!
- Mogłaś nie opróżnić w nocy całej lodówki – zaśmiał się,
a ja zgromiłam go spojrzeniem.
- Jeszcze mi powiedz, że jestem gruba!
- Ale ja nie to miałem na myśli… - zaczął się tłumaczyć.
- Właśnie, że miałeś! – warknęłam.
- Wiecie, że was uwielbiam? – zaśmiała się Sylwia.
- Idziesz spać na kanapę – rzuciłam w kierunku siatkarza
i wyszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie musli, bo tylko to było.
Nasi przyjaciele poszli około 21. Fajne było takie
spotkanie. W dodatku ciągle pod nosem nuciłam ‘’rudą’’. Pokręciłam z uśmiechem
głową, gdy znowu złapałam się na podśpiewywaniu. Zerknęłam do lusterka. Jeszcze
kilka wizyt u fryzjera i nie będę ruda. Rozpoczęłam powolny proces wracania do
w miarę naturalnego koloru. Ostatnio byłam u fryzjera i zafarbowałam włosy, ale
na ciemniejszy odcień, niż zwykle. Nie była to ogromna zmiana, ale zawsze coś.
Wieczorem siedziałam sobie na łóżku i wcierałam balsam w
świeżo umyte ciało. Po chwili obok mnie pojawił się Michał. Spojrzałam na niego
dziwnie.
- A ty co wyprawiasz? – zapytałam, unosząc jedną brew.
- Idę spać? – odpowiedział pytaniem, lekko
zdezorientowany.
- Chyba ci powiedziałam, że śpisz na kanapie – mruknęłam.
- Nie wygłupiaj się, kotek – uśmiechnął się i odgarnął
moje włosy z ramienia, które następnie pocałował.
- Do widzenia panu – odparłam.
- No nie bądź taka – nie przerywał swojej czynności i
pocałunkami kierował się w kierunku szyi.
- To trzeba było nie mówić, że jestem gruba – prychnęłam.
- Ale ja tak nie powiedziałem i uprzedzając twoje
następne pytanie: nie pomyślałem.
- Winny się tłumaczy.
- Nie pyskuj, tylko kładź się obok i śpimy, skarbie –
pocałował mnie i położył na poduszce. Westchnęłam zrezygnowana i wykonałam
identyczną czynność. Siatkarz objął mnie w pasie.
- Dobranoc, śliczna – wymruczał w moje włosy, jak to
robił co wieczór.
- Wal się, Kubiak – odparłam, ziewając.
Ostatnie mecze fazy zasadniczej PlusLigi poszły
Jastrzębskiemu bardzo łatwo. Najpierw pokonali na wyjeździe AZS Olsztyn, a
potem u siebie AZS Częstochowę. Okazało się, że przeciwnikiem w pierwszej fazie
play-off dla Pomarańczowych będzie ekipa z Radomia. Trochę problemów nam ta
drużyna przysporzyła, więc zmartwiłam się, jak to będzie. Niby beniaminek, ale
wszedł w sezon bardzo dobrze.
Korzystając z wolnego popołudnia, postanowiłam trochę
posprzątać. Przyzwyczaiłam się już do nowego mieszkania, ale no cóż, napawać
się nim cały czas nie można, bo już zdążył się na meblach zebrać kurz, a
podłogi wypadało umyć.
- Michał, wypieprzaj mi stąd! – krzyknęłam do
narzeczonego, gdy wrócił z treningu i wpakował się z brudnymi buciorami na
mokrą podłogę. Spojrzałam na niego wzrokiem, jakbym chciała go zabić, a on się
tylko łobuzersko uśmiechnął i cofnął o krok.
- Jak masz ten mop w ręce, to się boję, więc posłusznie
wypieprzam, wedle życzenia – wyszczerzył się.
- Misiek, żyjesz pod pantoflem – usłyszałam śmiech
Wojtaszka. Przyjmujący spiorunował go wzrokiem, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie żyję pod pantoflem! – oburzył się i wszedł do
salonu, nie zważając na moje wściekłe spojrzenie. – Widzisz? Wszedłem!
- Taki jesteś cwany, kochanie? – spytałam, układając ręce
na swoich biodrach.
- No dawaj, Michał, stawiaj się – Damian wciąż się
nabijał z mojego faceta. Sam jednak stał w bezpiecznej odległości, więc bez
problemu mógł tchórz uciec.
- Widzę, że lubisz takie mokre klimaty – zaczęłam,
podchodząc do szatyna. Skrzyżował ręce na piersi i próbował mnie rozszyfrować.
– Zaczekaj tu.
Puściłam mu oczko, chwyciłam wiaderko oraz mop i szybko
pobiegłam schodami do góry. Siatkarze spojrzeli na siebie pytająco, a ja
uśmiechnęłam chytrze pod nosem. Kubiak był taki nieświadomy, tego co go teraz
czeka. Stał w idealnym miejscu, więc jednym zwinnym ruchem wychyliłam wiaderko
przez barierkę i cała jego zawartość znalazła się na Dziku.
- Co ty wyprawiasz, kurwa?! – warknął wkurzony, a ja
razem z Małym parsknęliśmy śmiechem.
- Odpłacam się – posłałam mu buziaka w powietrzu. Michał
jednak nie miał ochoty na żarty, ale Libero tarzał się wręcz ze śmiechu po
podłodze.
- Ty jesteś jakaś psychiczna! Wariatka! – krzyczał wciąż
i ruszył do łazienki. Trzasnął oczywiście drzwiami. Zaśmiałam się, kręcąc
głową.
- No, no, nieźle go urządziłaś – zagwizdał Damian.
- Też chcesz? – spytałam z uśmiechem. Cofnął się
przerażony.
- Nie, nie – bełkotał.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię – machnęłam ręką i zeszłam
na dół. Wzięłam mop i wytarłam mokrą plamę, która utworzyła ścieżkę aż do
łazienki. Usłyszałam pod drzwiami, jak Michał siarczyście klnie pod nosem. No
może odrobinkę przesadziłam, ale on sam chciał kozaczyć przed kumplem. Zmęczyło
mnie to sprzątanie, więc usiadłam na kanapie. O tak, taka chwila odpoczynku
była mi potrzebna. Wojtaszek ściągnął buty, żeby mi się nie narażać i usiadł
koło mnie.
- Blanka, bo ja ten.. – zaczął niepewnie. – Sprawę mam.
- Jaką? – zaciekawiłam się. Podrapał się nerwowo po
karku.
- Jesteś kobietą i znasz się na tym lepiej, niż ja –
kontynuował.
- Do rzeczy, Damian, do rzeczy – popędzałam go, bo
urządzał wstępy długości kazania w kościele. No dobra, trochę przesadziłam.
- Jest taka dziewczyna…
- Nie gadaj! – pisnęłam.
- Ciszej, głupia! – uspokoił mój nagły entuzjazm. – Na
razie nikt nie wie.
- Aaa – kiwnęłam głową na znak, ze rozumiem.
- Spodobała mi się, ale nie wiem, czy ona jest mną
zainteresowana.
- To się z nią umów – wzruszyłam ramionami, jakby to była
dla mnie oczywista oczywistość.
- Ale my się nie znamy w sumie..
- To skąd ją kojarzysz?
- Jest kelnerką w takiej nowej kawiarni na moim osiedlu.
- Co za problem, zagadaj ją, jak tam przyjdziesz na kawę.
- No, ale ja się wstydzę!
- No nie, sam Damian Wojtaszek, Libero Jastrzębskiego
Węgla i reprezentacji Polski wstydzi się zagadać do dziewczyny? – nabijałam się
z niego.
Zamilkliśmy chwilę, bo z łazienki wyszedł Michał. Był już
suchy, bo wziął krótki prysznic. Nadal wściekły ruszył do góry, jak mniemam się
ubrać. Mogliśmy zatem kontynuować rozmowę.
- Nigdy nie byłem zbyt dobry w kontaktach damsko-męskich,
a ta dziewczyna jest naprawdę wyjątkowa.
- Wiesz chociaż, jak ma na imię?
- Kinga – uśmiechnął się.
- Jak nie zaryzykujesz, to się nie dowiesz, czy jest tobą
zainteresowana – puściłam mu oczko. – Idź tam na kawę i zagadaj. Najpierw jakąś
pierdołą, np… hmm…. Co ci się w niej najbardziej podoba?
- Uśmiech – rozmarzył się.
- No to powiedz, że ma śliczny uśmiech. Potem spróbuj ją
jakoś jeszcze zagadać, porusz jakiś temat, choćby najbanalniejszy o pogodzie.
Tylko wybierz taką porę, np. zaraz rano, albo wieczorem, żeby nie było zbyt
dużo klientów.
- Myślisz, że wypali? – zapytał.
- Mam nadzieję – uśmiechnęłam się.
Usłyszeliśmy, jak przyjmujący zszedł z góry. Od razu
jednak zniknął w kuchni. Znaczy, ‘’zniknął’’ nie da się powiedzieć, bo kuchnia
była połączona z salonem, więc doskonale go widzieliśmy.
- Wiecie, ja się zasiedziałem, więc będę się już zbierał
– zaczął Mały, bo wyczuł, ze atmosfera jest dość gęsta. Musiałam wykombinować,
jak by tu przeprosić Miśka. Łatwo nie będzie.
____________________
Nie sądzicie, ze Blanka jest psychiczna? Kurde, cała ja. Nie wiem czy wiecie, ale dałam Blance mnóstwo własnych cech xD
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńTy jesteś ruda.... Haha xd ale akcja z wiadrem najlepsza :) ~Roxiee
Tu to mnie zaskoczyła z tym wiadrem O.o jeju. ale i tak śmiesznie było xD
OdpowiedzUsuńCiekawe jak go przeprosi? xD
zapraszam na 21 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**
cos czuje że nastepny rozdział bedzie bardzo ciekawy i zabawny ^^
OdpowiedzUsuńHej, super opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje opowiadanie z Andrzejem Wroną w roli głównej
http://zabawa-w-dwa-ognie.blogspot.com/ :)
Teraz będzie musiała go udobruchać ale świetna akcja w sumie też bym tak zrobiła :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać następnego.
Pozdrawiam ;*
Hahahahahahahahahaha xd siedze i smieje sie do telefonu hhahahahaha xd uwielbiam Cie Kobieto ;D
OdpowiedzUsuńFakt, Blanka troszke przesadzila.. ale no coz, life is brutal Misiaczku ;D
Teraz mnie ciekawi jak Blanka bedzie go przepraszac ;D
Pozdrawiam ;*
No teraz Blanka będzie musiała udobruchać Miśka :D Jestem ciekawa co będzie.
OdpowiedzUsuńHahahahaha xD Blanka rozwaliła system :D
OdpowiedzUsuńJakie ona ma pomysły :D
Teraz będzie musiała jakoś udobruchać Michała ;)
Pozdrawiam ;*
Hah. :D Blanka trochę przegięła :D
OdpowiedzUsuńCiekawe czy uda się jej łatwo przeprosić Miśka..
Pozdrawiam :*
Oni oboje są psychiczni, ale za to jacy kochani! :D Ciekawe w jaki sposób Blanka przeprosi Michała :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W sensie jesteś ruda? Xd
OdpowiedzUsuńChodziło mi o charakter :D
Usuń