2.09.2014

Rozdział 138

Mecz ze Skrą nie był łatwy, ale czemu się tu dziwić. Obie drużyny należały do czołówki PlusLigi, więc to było pewne od samego początku, że gładko nie pójdzie. Michał to aż nie chciał mi pozwolić iść na ten mecz, bo wiedział, że ja bardzo przeżywam każdą akcje. Jednak nasz maluch ma moje geny i wie, że w czasie takiego spotkania nic złego dla niego się nie dzieje i może spokojnie tam sobie spać. Pierwsza i druga partia były dość proste. Niestety ta przeklęta 10 minutowa przerwa odbudowała gości, którzy jak rekin poczuli krew i skorzystali z rozkojarzenia pomarańczowych. Na całe szczęście tie-break padł naszym łupem, choć też końcówka była nerwowa. Po blisko trzech godzinach meczu mogłam spokojnie odetchnąć. W dodatku wielki banan pojawił się na mojej twarzy, gdy oznajmiono, kto został najlepszym zawodnikiem meczu.
- Kurde, 5 statuetka do kolekcji! – zaśmiała się Dagmara, siedząca koło mnie.
- Na ładne oczy mu dają – pokręciłam głową. Wszyscy kibice powoli zaczynali się ubierać i zmierzać do wyjścia.
- A Zati znowu nie dostał – skrzywiła się Sylwia.
- Ej ty, pamiętaj, że ty Jastrzębianka – pogroziłam jej palcem.
- No przecież pamiętam, pamiętam – uśmiechnęła się.
- To wy teraz pewnie do swoich facetów pójdziecie, a jako że ja swojego tu nie mam, to wracam do domu – oznajmiła Daga.
- Skąd wiesz, że nie wracam z tobą? – druga blondynka uniosła pytająco jedną brew.
- Intuicja, kochanie – puściła jej oczko i się z nami pożegnała. Ja razem z Woźniak zeszłyśmy na dół. Ochroniarz mnie bez problemu wpuścił na boisko. Sylwii już nie chciał. Nawet ja go prosiłam, a on stał niewzruszony. Widziałam, że w blondynce aż się gotuje. Na szczęście Zatorski ją wybawił, bo przybiegł szybko do niej. Przywitał się też ze mną przy okazji.
- Przekaż Michałowi, że niech kasę oszczędza na dziecko, a nie sędziom daje – zaśmiał się Libero.
- Już mu mówiłam, że z torbami przez niego pójdziemy – puściłam mu oczko i podeszłam do rozciągającego się Michała. Kucnęłam obok i cmoknęłam go w policzek. Uśmiechnął się od razu.
- Podobało się? – spytał.
- Uszedłeś w tłumie – machnęłam ręką.
- Uff – odetchnął z udawaną ulgą, a potem oboje się zaśmialiśmy. – Ty już nagrodę dostałaś, więc ta jest dla naszej pierworodnej – wyszczerzył się.
- Patrzcie, jeszcze się nie urodziła, a już nagrody zbiera – pokręciłam głową ze śmiechem.
- Bo ja ją muszę trochę porozpieszczać – puścił mi oczko.
- Leć do szatni, a ja zaczekam na korytarzu – odparłam, wstając.
- Tylko mi nie uciekaj – pocałował mnie.
- Nie mam gdzie, bo Daga już pojechała.
- Cwaniara – pokręcił głową.
Zaczęłam ubierać kurtkę i w tym momencie zobaczyłam, że stanęły przede mną dwie postacie.
- Nasz ulubiona pani fotograf się z nami nie przywitała – Wrona wykrzywił usta w podkówkę.
- Na stos z nią! – zaśmiał się Kłos. Pokręciłam tylko głową i przytuliłam każdego środkowego.
- Od razu lepiej – uśmiechnęli się.
- Doszły nas słuchy, że u ciebie to się sporo pozmieniało – zagwizdał brunet.
- A kto tak o mnie plotkuje? – uniosłam jedną brew.
- Nie mogę powiedzieć – pokręcił głową.
- Ale ja mogę – wyszczerzył się Karol. – Zati nam sprzedaje info o tobie.
- Zati to taki detektyw? – zaśmiałam się.
- Bełchatowski Sherlock – parsknęli śmiechem.
- Tak w ogóle Karolku, to ja ci jeszcze nie zdążyłam powiedzieć, że ci bardzo ładnie w blondzie – uśmiechnęłam się szeroko.
- Moja mała blondyneczko.. – zanucił Andrzej.
- I pomyśleć, że to ja miałam być blondynką – westchnęłam z uśmiechem.
- Mogłaś się jednak farbnąć! Byłybyśmy takie blondyny – zatrzepotał rzęsami Karollo.
- Obiecuję – położyłam obie rękę na sercu – że jak będę chciała zostać blondynką, to idziemy razem do fryzjera.
- Ja nie planuję pozostawienia tego koloru – krzywił się.
- Bo będziesz się farbował na różowo – wyszczerzył się Wrona. – Aż żałuje, że sam nie dałem kilka tysięcy więcej, żeby cię różowego na boisku oglądać.
- Spróbowałbyś – warknął środkowy, a ja parsknęłam śmiechem, słysząc ich wymianę zdań.
- No tu jesteś! – usłyszałam za sobą i zobaczyłam ubranego już Michała.
- Przypilnowaliśmy twojej narzeczonej, Dziku. Misja wykonana – obaj zasalutowali.
- To była jakaś misja? – zdziwił się przyjmujący.
- Czytaj pomiędzy wierszami, Kubi – zaśmiał się Endriu. – Karol chciał ją poderwać.
- O nie, nie, nie – zaprotestował Michał, obejmując mnie w pasie. – Blanka jest już zaklepana!
- Spokojnie, ja też – poruszył brwiami blondyn.
- Przejechałabym się z wami jeszcze raz na zgrupowanie – uśmiechnęłam się szeroko.
- W tym roku to niestety niemożliwe, słońce – pocałował mnie w skroń szatyn.
- Ja tak tylko chcę o sobie przypomnieć, jakbyście chrzestnego szukali – mruknął Kłos, spoglądając w górę, kompletnie nie rzucając nam żadnej aluzji.
- Albo świadka na ślub – dołączył do niego  drugi środkowy.
- Albo w ogóle jakiegokolwiek zaproszenia gdziekolwiek – jęknął Karollo.
- Oni się nam na ślub wpraszają – szepnął mi ze śmiechem Misiek.
- Jak obiecasz zostawić ten blond na głowie, to masz zaproszenie, jak w banku – zaśmiałam się.
- Ma się rozumieć – zasalutował mi. Parsknęliśmy wszyscy w czwórkę śmiechem.
- Kłos, Wrona, ruszyć dupy! Wszyscy są już w autobusie! – krzyknął Włodarczyk z drugiego końca hali. Środkowi natychmiast się obudzili, szybko pożegnali i niemal potykając się o własne nogi i siebie nawzajem pobiegli do wyjścia. Spojrzeliśmy na siebie z Kubiakiem rozbawieni i wolniejszym krokiem, niż bełchatowianie ruszyliśmy do drzwi.
Siedziałam w salonie, wtulona w Michała. Oglądaliśmy w Internecie meble do pokoju dziecinnego. Pewnie, to trochę za wcześnie już o tym myśleć, ale lepiej wcześnie, niż wcale, modernizując znane powiedzenie.
- Patrz, ta kołyska jest fajna – wskazałam na śliczny mebelek w kolorze białym.
- No nie jest zła – odparł. – Ale najpierw to musimy pomalować ściany.
- Farbę już masz – wyszczerzyłam się.
- Jutro będę z Małym malował, bo obiecał pomóc.
- Nie mogę pomóc, więc wpadnę do was po południu z obiadem – uśmiechnęłam się.
- Cieszy mnie to – odwzajemnił gest, a potem mnie pocałował.

Następnego dnia poszłam rano, jak zwykle na uczelnię. Byłam trochę do tyłu, bo miałam zaległe prace, ale na szczęście Zieliński nie robił żadnych problemów z tego powodu, co mnie cieszyło. Oddałam zdjęcia z sesji i zajęłam się kolejną pracą. Nie opowiadałam nikomu, dlaczego nie było mnie ostatnio na zajęciach, bo nie chciałam żeby jakoś inaczej się w stosunku do mnie zachowywali. Już i tak mnie czasem irytowała ta przesadna troska Michała. Więcej mi nie trzeba.
Po południu wróciłam do mieszkania, wzięłam swoje rzeczy i pojechałam jak zwykle do Żor. Skierowałam się do mieszkania przyjmującego, gdzie ugotowałam chłopakom obiad. Nie chciałam tego robić u siebie, bo zanim dowiozłabym jedzenie z Katowic, to już by było zimne. Następnie skierowałam się na nasze nowe osiedle. Wyszłam schodami do góry i weszłam do mieszkania. Uśmiechnęłam się szeroko na widok jego wnętrza. Po prostu nadal nie mogłam uwierzyć, że już niedługo tu zamieszkam. Wyglądało dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. (link) (link) (link) Schodami wyszłam do góry i uchyliłam drzwi od pokoju, w którym pracowali siatkarze. Cali byli ubrudzeni w farbie i roześmiani.
- Cześć – przywitałam się. Od razu spojrzeli w moim kierunku i odpowiedzieli niemal równo. Michał podszedł do mnie i pocałował.
- Jedzenie wam przynoszę – uśmiechnęłam się szeroko, a Wojtaszkowi to się aż oczy zaświeciły. Podałam każdemu jego porcję i patrzyłam, jak zajadają. Siedzieliśmy sobie na zafoliowanej podłodze. Ja również wzięłam sobie coś do przegryzienia.
- Niebo w gębie – zachwycał się Libero. Patrzyłam na niego rozbawiona, bo jadł, jakby pierwszy raz w życiu kurczaka z warzywami widział.
- Damianku, czy mój facet cię tu głodził? – spytałam śmiertelnie poważnie.
- W jego obecności nie mogę odpowiedzieć – rzucił przestraszony. Odłożyłam więc jedzenie i zatkałam przyjmującemu uszy. Popatrzył na mnie zdziwiony, a potem tylko wzruszył ramionami i jadł dalej.
- Śmiało, możesz się wyżalić – zachęciłam go.
- Muszę z przykrością stwierdzić, że Michał nie nadaje się na szefa – wyrzucił z siebie. – To jest wyzysk!
- Mów dalej – zaciekawiłam się, co też on wymyślił.
- Domagam się założenia wolnych związków zawodowych!
- Pogadam z nim i ponegocjuję – puściłam mu oczko.
- Nie zgadzam się na żadne związki zawodowe – wymamrotał Kubiak z pełną buzią jedzenia.
- Nie podsłuchuj – prychnął Wojtaszek.
Pokręciłam głową ze śmiechem. Rozglądnęłam się dookoła. Pięknie się prezentowało to pomieszczenie. Już się nie mogłam doczekać aż je urządzę. A jeszcze bardziej, aż mała kruszyna tu zamieszka. Posiedziałam jeszcze chwile z chłopakami, bo zrobili sobie dłuższą przerwę, twierdząc, że jak do tej pory to ich pierwsza. Myśleli naiwni, że nie zauważę dwóch pustych puszek po piwie i paczki chipsów upchniętych gdzieś za puszką z farbą. Naiwni.  A propos farby, to strasznie nią śmierdziało wszędzie. Nigdy nie lubiłam jej zapachu.
- Długo tu jeszcze będziecie siedzieć? Ciemno się robi – powiedziałam, zerkając za okno. Na niebie słońce powoli zaczynało schodzić coraz niżej, by za jakiś czas całkiem zniknąć za linią horyzontu.
- Jeszcze jeden raz musimy pomalować tą ścianę i gotowe – wyjaśnił szatyn.
- To w takim razie zaczekam u ciebie – cmoknęłam go w policzek i zaczęłam się podnosić z podłogi. Siatkarze pomogli mi pozbierać wszystkie śmieci. Gdy wstawałam, to ten zapach tak mi uderzył do głowy, że zrobiło mi się słabo. Michał to zauważył, bo od razu mnie przytrzymał.
- Damian, otwórz okno – polecił szybko. Pomógł mi usiąść. Wzięłam kilka głębokich wdechów.
- W porządku? – zapytał troskliwie. Pokiwałam głową.
- Strasznie blada się zrobiłaś – stwierdził Wojtaszek.
- Już okej, naprawdę – powiedziałam, ale najwidoczniej mało przekonująco.
- Damian, odwiózłbyś Blankę do mnie? Ja dokończę to malować – zapytał Misiek. Libero zgodził się natychmiast.
- Nie trzeba, dam radę, naprawdę – wykręcałam się, bo gdy poczułam świeże powietrze, to zrobiło mi się lepiej.
- Blanka, nie dyskutuj – westchnął przyjmujący.  Damian szybko się przebrał i pomógł mi zejść na dół. Wziął ode mnie kluczyki i zawiózł nas do mieszkania przyjmującego. Od razu poszłam się położyć, bo faktycznie te farby musiały mi zaszkodzić, bo nie czułam się najlepiej, a w mojej sytuacji, lepiej niczego nie bagatelizować.
- Chcesz coś do picia? – zapytał Wojtaszek. Pokręciłam przecząco głową.
- Dzięki, że się mną zająłeś – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Od tego są przyjaciele - puścił mi oczko.

__________________

Znów dedyk dla Karoliny :*
Połowa mi się podoba, a połowa nie... chyba się wypalam z tym pisaniem.
ALE NASI ZNÓW WYGRALI <3
Chciałabym jednak zobaczyć na dłuższym dystansie Kubiaka i Igłę. Tych walczaków strasznie mi brakuje ;/ Wiem,że trzeba się cieszyć z wygranych i to robię, ale kurde, no co poradzę, ze brakuje mi choć jednego  z tych dwóch charakterów! Tego powera mi brak no :C
Pozdrawiam ;*

13 komentarzy:

  1. Jak pięknie <3 Jeszcze kilka miesięcy i malutka będzie z nami :)
    A co do meczu to miałam rodzinną strefę kibica hahaha :) Ja nie mam cyfrowego i dlatego pojechałam do cioci która powiedziała byśmy przyjechały i bylo zajebiscie i chłopaki pokazali się z dobrej strony :)
    Oj ja też bym chciała ich zobaczyć :) No poprostu nie trawię Miki i niech wlazi Kubiak haahah :)
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam cię <3 Też nie trawię Miki, ale nie chciałam tego pisać, bo bałam się, ze mnie zlinczują :D

      Usuń
  2. Kłosik i Wrona bezsprzecznie wygrali rozdział ;D
    Jakie wypalam?! Czy Ty siebie slyszysz xd ? Jest swietnie, wiec nie masz sie co dolowac ;*
    Masz racje, brakuje i Kubiaka i Igly.. ale spoko, trzeba miec jakas tajna bron, nie ;D ? Zreszta, poki gramy w ten sposob, to nie ma sie czm przejmowac ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Też bym chciala na meczu dłużej zobaczyć Kubiaka, ale Mika sobie bardzo dobrze radzi. Przecież dostawał najwięcej piłek ktore końcZył i jeszcze wszystko bronił więc muszę się za nim wstawic xd ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział w sumie z tych przyjemnych, jeśli nie liczyć oczywiście problemów Blanki z samopoczuciem. Ale wierzę, że będzie dobrze. Musi być! :D
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo zobaczyć na boisku Igłe? Marzenie! Gramy the best, ale Igła ma się pokazać :D A co do rozdziału jak zwykle cuudny! Rytuna w tych komentarzach xdd Czekam na kolejny :))/M

    OdpowiedzUsuń
  6. To prace przygotowawcze idą pełną parą:) już niedługo będą mogli zamieszkać razem:) byłam wczoraj na meczu i przykro było patrzeć na trybunę jak siedział tam Igła. ..na szczęście mecz wygrany i atmosfera jak zawsze genialna:D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że mamy takie samo zdanie. Nie lubimy Miki i czekamy na Miśka i Igłe ^.^ Rozdział jak zwykle świetny, a dolegliwości Blanki mnie strasznie martwią :( Mam nadzieję, że będzie lepiej :3 Pozdrawiam, Diana x

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku przepraszam że tak długo nie komentowałam ale czytałam na bieząco! :) Rozdziały jak zawsze fajne i ciekawe! Jednak będzie to dziewczynka a obstawiałam bliźniaki hah:D
    A Mike lubię i według mnie (jak narazie) godnie zastępuje Kurka. Nic do niego nie mam. Czekam na Igłe! Należy mu się! W końcu tylko my mamy takiego dobrego libero! <3
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój blog został nominowany do Liebster Award:) Szczegóły w specjalnej zakładce:) http://jeszcze-sie-spotkamy.blogspot.com/p/liebster-award.html

      Usuń
  9. No no :D super akcje :D dzidzia juz w koncu się pojawi na swiecie :D
    Co do meczu to super tylko tak dalej.
    Chcialabym wlasnie zobaczyc tych walczakow na boisku. Stesknilam sie za nimi. Tez jakos nie trawie Miki ,ale jak narazie dobrze się prezentuje :D
    Dzieki za dedyk :D

    OdpowiedzUsuń