1.09.2014

Rozdział 136

Znowu musiałam spędzić weekend bez Michała, który jechał do Bydgoszczy. Właściwie, to zapowiadały się naprawdę samotne dwa dni, ponieważ Sylwia pojechała do Zatiego, a Hubercik zabrał Dagę do jego rodziców. No cóż, przyda mi się taka chwila spokoju. Sobota minęła mi na obrabianiu zdjęć z ostatniej sesji. Wieczorem zaniosłam je do fotografa, a w niedzielę odebrałam. Nie wiedziałam jednak, co mam ze sobą zrobić przez resztę czasu. Co robi kobieta, gdy się nudzi? Je. Dlatego kupiłam pełno słodyczy, od których się aż szafka nie zamykała. Chyba za dużo zjadłam tej czekolady, ponieważ wieczorem rozbolał mnie brzuch. Zwykle wzięłabym jakie krople, czy proszki, ale w ciąży nie było to wskazane. Położyłam się więc na kanapie i zaczęłam gładzić po brzuchu. Ból jednak nie przechodził, a wręcz się pogłębiał. Zaczynało mnie to martwić, ponieważ nie czułam, żeby to żołądek mnie bolał. Przestraszyłam się, że to może być coś z dzieckiem. Minuty mijały, a ja zaczęłam się zwijać z bólu w salonie. W dodatku nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Komórka była w moim pokoju, więc musiałam tam jakoś dojść. Z początku było dobrze, nawet tak jakby mi się poprawiło, jak wstałam. Jednak po kilku krokach poczułam silny skurcz. Jęknęłam i się skuliłam. Oparłam się o ścianę. Musiałam jak najszybciej zadzwonić po pogotowie. Tak strasznie się bałam, że coś się dzieje z moim maleństwem. Nie byłam jednak w stanie iść. W pewnym momencie nadeszło wybawienie, bo ktoś zadzwonił do drzwi. Zerknęłam na nie.
- Otwarte! – krzyknęłam, choć ledwo mogłam mówić. Do mieszkania wszedł uśmiechnięty Michał. Wspominał, że wraca w niedzielę. Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił, widząc mnie. Natychmiast przy mnie kucnął.
- Blanka, co się dzieje? – zapytał przestraszony.
- Nie wiem – szepnęłam. – Tak strasznie boli..
Jęknęłam, bo znowu poczułam mocniejszy skurcz. Kubiak nie wahał się ani chwili. Wziął moją kurtkę z wieszaka i mnie nią opatulił. Następnie wziął mnie na ręce i zniósł szybko na dół, gdzie wsadził mnie do Infiniti. Ból nie ustępował. Całą drogę cicho pojękiwałam. Bardzo się bałam o życie dziecka.
- Jeszcze kawałek. Wytrzymaj, skarbie – mówił spokojnie, choć widziałam, że sam był przerażony. Dość szybko zajęła nam droga do szpitala. Michał wpadł ze mną do środka i krzyknął, że potrzebuje pomocy. Czułam się, jak w jakimś filmie. Pielęgniarka wskazała gdzie Misiek ma mnie zanieść. W mgnieniu oka znalazł się w tym pomieszczeniu także lekarz. Niestety siatkarz musiał je opuścić. Z ruchu jego warg wyczytałam, że mówił do mnie ‘’Wszystko będzie dobrze’’. Oby miał rację. Zrobiono mi masę różnych badań oraz podano bezpieczne leki, które sprawiły, że w końcu ten męczący ból ustał. Byłam wykończona. Zostałam przewieziona na salę. Byłam tak osłabiona, że doktor zadecydował o podaniu kroplówki na wzmocnienie. Pielęgniarka mi ją podpięła.
- Może pani zawołać mojego narzeczonego? – spytałam cicho.
- Oczywiście – odparła z uśmiechem i wyszła. Po chwili do pomieszczenia wszedł Michał. Odetchnął z ulgą, widząc mnie całą i przytomną. Usiadł obok łóżka i chwycił mnie za rękę.
- Znowu napędziłaś mi stracha – pokręcił głową i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam – spuściłam wzrok.
- Ej, mała, nie masz za co – pogłaskał mnie po policzku.
- Chciałam wcześniej zadzwonić po karetkę, ale nie mogłam dojść do pokoju – skrzywiłam się.
- Na szczęście zdążyłem. Odpoczywaj, słońce – pocałował moją dłoń. Przymknęłam oczy i westchnęłam.
- Lekarz mówił ci, kiedy będzie coś wiadomo? – zapytałam, otwierając ponownie oczy.
- Jutro w okolicy południa. Jutro też będą wyniki tamtych badań.
- Czyli wszystko, co najgorsze w jeden dzień?
- Przestań – skarcił mnie. – Wszystko będzie dobrze. Po prostu ostatnio miałaś za dużo stresów, byłaś zabiegana.
- No właśnie, to wszystko przeze mnie – jęknęłam. Pogładziłam sobie ręką brzuch, tak jakbym chciała tym gestem przeprosić tą kruszynę wewnątrz mnie.
- Ja pierdole, przestań tak mówić – powoli się denerwował. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Przytul mnie – poprosiłam. Od razu spełnił mój prośbę. W tym momencie łzy wypłynęły mi spod powiek. Wszystkie emocje się we mnie uwolniły, bo wcześniej skupiałam się tylko na bólu.
- Słońce, nie płacz – gładził mnie po plecach i włosach.
- Nie umiem. To jest silniejsze – mówiłam płaczliwym głosem.
- Cicho, malutka.
W takich chwilach czułam się jak mała dziewczynka. Podziwiałam Michała, że stanął na wysokości zadania. Wspierał mnie, jak nikt inny. Jego bliskość mi wiele dawała. Aż trudno pomyśleć, że kiedyś tak się nie znosiliśmy, a teraz spodziewamy się dziecka. Czasem zastanawiałam się, co by było gdybyśmy jednak nie byli razem. Wciąż bałabym się zaufać facetowi? Zostałabym starą panną z kotami? W sumie to wolę psy, więc raczej z tymi zwierzakami.
- Przepraszam, ale niestety musi pan już iść – usłyszeliśmy pielęgniarkę, która weszła do pomieszczenia.
- Naprawdę nie może zostać? – spojrzałam na nią z nadzieją. Pokręciła ze smutkiem głową.
- Niech pani taka nie będzie – dołączył Kubi. – Nie widzi pani, w jakim ona jest stanie?
- Przykro mi, ale nie ja tu ustalam zasady – odparła smutno i wyszła. Przyjmujący westchnął.
- Przyjdę jutro z samego rana – pocałował mnie czule w czoło.
- Mhm – kiwnęłam głową. Odgarnął mi kosmyk za ucho.
- Nie płacz już – poprosił, patrząc mi w oczy.
- Tak troszeczkę jeszcze i mi przejdzie. Wiesz, hormony – uśmiechnęłam się nikle. Położyłam się z powrotem na poduszce. Siatkarz przykrył mnie kołdrą.
- Dobranoc, śliczna – powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc, Misiu.

Po jego wyjściu jeszcze długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Pielęgniarka niestety nie mogła mi nic dać na sen, ponieważ mogłoby to zaszkodzić dziecku. Gdy zegar w komórce wskazywał 2 w nocy postanowiłam się trochę przejść. Może to coś da? Podeszłam do okna. Śpiące Katowice były takie spokojne. Praktycznie zerowy ruch na ulicach. W dzień coś niespotykanego. Zauważyłam, że był dość szeroki parapet. Skorzystałam z tego i usiadłam na nim. Chłodna powierzchnia początkowo nie była przyjemna, ale szybko się przyzwyczaiłam. Oparłam czoło o szybę i przyglądałam się śpiącemu miastu. Ten klimat oczywiście zmusił mnie do refleksji. Zaczęłam rozmyślać o całym moim życiu. Znowu zastanawiałam się, co by było, gdybyśmy się z Michałem w sobie nie zakochali. Tak bardzo zżyłam się z przyjmującym, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. W dodatku w sobie nosiłam nasze dziecko, owoc miłości. Uśmiechnęłam się delikatnie, dotykając lekko zaokrąglonego brzucha.
- Kocham cię, maluchu – szepnęłam ledwo słyszalnie. W tym momencie do sali weszła pielęgniarka.
- A pani wciąż nie śpi? – zdziwiła się. Pokręciłam przecząco głową. – Proszę wracać do łóżka, bo się pani przeziębi.
- Za chwilę – mruknęłam.
- Źle się pani czuje?
- Psychicznie, czy fizycznie? – spojrzałam na nią. Zmieszała się. Zeszłam więc z parapetu i położyłam się z powrotem do łóżka.
- Może chce się pani napić wody? Mogę przynieść.
- Nie trzeba – pokręciłam głową.
- W takim razie dobranoc – uśmiechnęła się lekko i wyszła. To była miła kobieta i widać, że nadawała się do tej pracy. Nareszcie poczułam się senna i już po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Otworzyłam rano oczy i zauważyłam na szafeczce obok wazon, a w nim duży bukiet czerwonych róż. Zdziwiłam się. Przyjrzałam się dokładnie kwiatom i zobaczyłam, że dołączona jest do nich karteczka. Rozpoznałam ten charakter pisma i z uśmiechem zaczęłam czytać pozostawioną wiadomość.

Nie chciałem cię budzić, ale chcę żebyś wiedziała, że tu byłem.
Przyjadę po treningu.
Kocham Cię, M.

Zerknęłam na komórkę w celu sprawdzenia godziny. Było po 11. Pół nieprzespanej nocy ma swoje skutki. Wstałam z łóżka, koło którego zauważyłam torbę. W środku były moje ubrania, jakaś piżama i szlafrok. Uśmiechnęłam się. Pomyślał o wszystkim. Wzięłam więc własną piżamę i założyłam szlafrok. Wyszłam z sali i skierowałam się do łazienki. Przebrałam się (link), umyłam jako tako i załatwiłam potrzebę. Następnie wróciłam do swojego tymczasowego miejsca do spania. Pozostałam jednak nadal w szlafroku (link), ponieważ poranek był trochę chłodny, nawet w środku. W szpitalach zawsze było nudno. Postanowiłam zadzwonić do moich przyjaciółek, żeby się nie martwiły moją nieobecnością. Wykręciłam zatem numer do Dagmary.
- Hej, Blanka – zaczęła. – Ty nie na zajęciach, że dzwonisz? 
- No właśnie nie – westchnęłam. – Jestem w szpitalu.
- Co?! Jak to w szpitalu?! – pytała przejęta.
- Wieczorem strasznie rozbolał mnie brzuch i miałam silne skurcze. Michał akurat wrócił i zawiózł mnie od razu do szpitala – wyjaśniłam.
- To coś poważnego? – zmartwiła się.
- Nie wiem jeszcze. Wyniki będą niedługo.
- Wpadnę do ciebie zaraz. Sylwia, jak wróci od Zatiego, to też wpadnie. Zadzwonię do niej.
- Dzięki, kochana jesteś – uśmiechnęłam się.
- A jak się czujesz? 
- Teraz jest okej. Zobaczymy potem.
- To odpoczywaj, Blanuś. Wpadnę potem. Przynieść ci coś? 
- Nie trzeba, Michał mi już wszystko przyniósł.
Pożegnałam się z blondynką i odłożyłam komórkę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic ciekawego. Mały pokoik, ściany w oliwkowym kolorze, okno, a naprzeciwko drzwi. Moje łóżko stało takie smutne pod ścianą. Westchnęłam zrezygnowana. Miałam nadzieję, że nie będą mnie tu trzymać długo. Zajrzałam jeszcze raz do torby w celu znalezienia czegoś ciekawego. Opłacało się, bo Kubi włożył tam swojego tableta. Poszperałam trochę w Internecie, a potem zaczęłam grać w Pou. Arcyciekawa rozrywka, ale przynajmniej zajęła mi czas.

______________________

Ja stworzyłam coś tak chorego? o.O Jak to pisałam to wydawało się fajniejsze...
No to ten, czas do szkoły...

A teraz uwaga, uwaga! Wyniki konkursu!
Jestem wdzięczna tym 5 osobom, które wzięły udział. Cóż, myślałam, że będzie was więcej, bo dostałam wiele wiadomości, że chcecie konkursów. Sądziłam, że taka forma będzie lepsza  niż jakieś pytania. Wyszło jak wyszło. Dlatego nagrodzę wszystkich uczestników! :)

I MIEJSCE - Karolina Winiarz
II MIEJSCE - Lightbee
III MIEJSCE - VE.
WYRÓŻNIENIA: Agata Werner, Lemurek79

To coś u góry dedykowane jest zatem Karolinie :) W komentarzu napisz kiedy mam dodać 4 następne rozdziały, które również będą dla ciebie.
Lightbee i VE - wasze dedyki będą w następnej kolejności, ale tutaj terminy wybiorę już sama. 
Nagrodami za wyróżnienie będzie po jednym zadedykowanym rozdziale ;)
Wiem, że cudów nie ma z nagrodami, ale nie stać mnie na jakieś gadżety, a autografów za bardzo nie mam :( 
Dziękuję powyższej piątce z całego serca! Jesteście najlepsze <3
Pozdrawiam ;*

15 komentarzy:

  1. Kobieto przerażasz mnie... ja się boję tych wiadomości..... żeby z dzieckiem było wszystko ok ;)
    Dziękuję za wyróżnienie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież jest fajne!
    Mam nadzieję, że dziecku nic się nie stanie i że to wszystko spowodowane jest stresem.
    Nie musisz dziękować. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czy Ty chcesz, żebym zawału dostała ? nie zgadzam się, żeby z dzieckiem było coś nie tak! ;(
    dobrze, że Michał wrócił w porę i Blance nie stało się nic gorszego..
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Na samym początku dziekuje dziekune dziekuje ! :* nie sadzilam ze wygram :D
    A rozdziały to wiesz jak masz dodawac no nie ? Codziennie xd
    Dziekuje ze mnie wybralas :D

    Co do rozdzialu jak zawsze super. Oby nic sie nie stalo powaznego i dzidzia byla zdrowa :D
    Do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak coś na początku czułam, że Blance może się coś stać. Mam nadzieję, jednak, że maluchowi nic nie jest.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeraziłaś mnie że coś nie tak z dzieckiem,ale mam nadzieję że jednak nic tak poważnego.Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawa dla Michała za wyczucie czasu. Dobrze, że się pojawił ;) A z dzieckiem wszystko ma byćw porządku!
    Pozdrawiam **

    OdpowiedzUsuń
  8. przerazasz mnie swoimi pomysłami. nie wiem co chcesz ale jak dla mnie rozdział fantastyczny;) M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze oby z dzidzą było wszystko dobrze :)
    Wystraszyłaś mnie nieźle :D
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wyników badań :)
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty zawsze piszesz chore rozdziały, a te chore są zawsze najlepsze :D. Niech Blanka nie poroni :(. Chcę aby było wszystko okej z dzidziusiem !!!!
    No edukację czas zaacząć :). Ja niestety mam jutro na 7.30 i całe miasto do przejechania :P. Damy radę ! :D.
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  11. O cholera. Wchodzę z nadzieją, że przeczytam coś słodkiego, a tu proszę :D
    Z dzieckiem ma być w porządku, halo, ja nie zniosę smutnego Misia :(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cholera nie wygląda to ciekawie:( takie boleści są na prawdę niepokojące. ..oby nic złego się nie stało. Na szczęście Misiek wrócił na czas. Teraz z niecierpliwością czekam na wyniki badań i trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze! No bo kurde musi być! :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, boję się o Blankę i jej dziecko... Strasznie mnie to niepokoi, ale mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Oby wszystko było dobrze z dzieckiem Blanki. Ona się nie pokoi niech Michał z nią będzie.

    OdpowiedzUsuń