W poniedziałek Michał jechał wraz z całym Jastrzębskim
Węglem do Rzeszowa. Ja postanowiłam skorzystać z zaproszenia Igły i wpaść do
nich przy okazji meczu. W środę po południu wpakowałam swoją torbę oraz siebie
do mojego BMW, który już parę dni temu zatankowałam i ruszyłam w kierunku
stolicy Podkarpacia. Na miejscu byłam po 2,5 godziny, czyli dość szybko, ale to
dzięki temu, że depnęłam trochę na autostradzie. Problemem było ogarnięcie
Rzeszowa, bo nie znałam kompletnie tego miasta. W nawigacji wpisałam
odpowiednią nazwę ulicy i po 10 minutach byłam przed posesją państwa
Ignaczaków. Akurat, gdy wysiadłam z samochodu, to z domu wychodził Krzysiek.
Uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- A witam, witam miłą przybłędę – zaczął wesoło, tuląc
mnie na powitanie.
- Ja ci dam przybłędę – mruknęłam, pociągając go za
szalik tak, że zasłoniło mu twarz. Poprawił go szybko i skarcił mnie
spojrzeniem.
- Idź do środka, bo Iwonka z dzieciakami już na ciebie
czekają – powiedział. – A ja lecę na rozruch. Widzimy się na meczu.
Pocałował mnie w policzek i wsiadł do swojego samochodu.
Chodnikiem skierowałam się zatem w kierunku drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem.
Otworzyła mi uśmiechnięta brunetka i przytuliła mnie na ‘’dzień dobry’’.
- Wchodź, wchodź, bo zmarzniesz – powiedziała z
uśmiechem. Weszłam za nią i się rozebrałam, bo w kurtce byłoby mi za gorąco. Od
razu podbiegły do mnie małe kopie mojego przyjaciela. Wyściskałam dzieciaki i
dałam im po czekoladzie, które zdążyłam kupić przed wyjazdem. Podziękowały
grzecznie. Dominika chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu.
- Długo zostajesz, ciociu? – zapytał Sebastian.
- Jutro już jadę – odpowiedziałam.
- Szkoda – posmutniał. Mimo, iż poznałam małych
Ignaczaków podczas meczu z Argentyną, to od razu złapałam z nimi dobry kontakt.
Sam Igła się zdziwił, że Dominisia kogoś tak szybko polubiła. Zwykle bała się
obcych, a mnie niemal od pierwszej chwili nie odstępowała na krok.
- A ja ci coś namalowałam – uśmiechnęła się blondyneczka, gdy wkroczyła do pomieszczenia z kartką w rączce. Podała mi rysunek, a ja od razu
się uśmiechnęłam.
- Śliczny jest. Bardzo dziękuję – cmoknęłam ją w
policzek, a ona cała rozpromieniona usiadła obok. W tym momencie przyszła Iwona
ze szklanką z herbatą oraz talerzykiem z ciastkami.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się.
- To opowiadaj, co tam się u was przez ten tydzień
pozmieniało, bo Igła coś wspominał, ale nie chciał powiedzieć, co dokładnie –
zaczęła, biorąc jedno ciastko.
- Kupiliśmy ostatnio mieszkanie – uśmiechnęłam się. –
Znaczy bardziej Michał je kupił, bo ja niewiele dołożyłam.
- Naprawdę? To świetnie. No tak, w końcu wam się rodzina
powiększa, to przyda się coś większego – ucieszyła się.
- Jak to rodzina się cioci powiększa? – zapytała
dziewczynka.
- Bo widzisz, u cioci Blanki w brzuszku jest mały
dzidziuś – wyjaśniła jej mama, a Domi spojrzała podejrzliwie na ową część
ciała.
- Gdzie? Nie widzę – zmarszczyła brwi.
- Bo dziecko jest za małe! – zaśmiał się Seba.
- Ty też taka byłaś maleńka, że nikt cię nie mógł
zobaczyć, ale wiedzieli, że tam jesteś – powiedziałam jej.
- Ale skąd wiedzieli? – znowu się zdziwiła. Stanowczo za
dużo nowych wiadomości.
- Bo pani doktor im powiedziała.
- A pamiętasz, niedawno ciocia Kasia urodziła małą Lilkę
i też ona najpierw była w brzuchu – dodała Iwona.
- Ale ciocia miała taki duuuuży brzuch – rączkami
zakreśliła koło przed swoim brzuszkiem. Zaśmiałam się. Ona była po prostu
przekochana i dociekliwa po tatusiu.
- Spokojnie, jak dzidzia urośnie, to i brzuch będzie duży
– puściłam jej oczko.
- A to jest chłopczyk, czy dziewczynka? – zmieniła
kierunek pytań.
- Jeszcze nie wiem – wzruszyłam ramionami.
- Ja bym chciała dziewczynkę, bo będę miała się z kim
bawić, jak będziecie przyjeżdżać – uśmiechnęła się szeroko.
- Spokojnie, ja czuję, że to będzie właśnie dziewczynka –
stwierdziłam.
- A Michał wszystkim mówi, że chłopak – parsknęła
śmiechem Ignaczak.
- Niech się łudzi – machnęłam ręką. – Na pewno na jego
nie wyjdzie.
- Kobieca intuicja, co nie?
- To i jeszcze nie chcę mu dać satysfakcji –
wyszczerzyłam się.
Przed 17 zaczęliśmy się wszyscy zbierać na mecz.
Dzieciaki oraz Iwona ubrały pasiaki, a ja standardowo koszulkę Jastrzębskiego z
13 na plecach. Gdy Sebastian mnie zobaczył, to nie ukrywał swojego wzburzenia.
- Ciocia, no jak możesz ?! Inną koszulkę musisz ubrać!
Zaśmiałyśmy się z Iwoną.
- Jakbym ubrała inną, to wujek Michał by mnie zabił,
Sebuś – puściłam mu oczko.
- Ja cię obronię! – wypiął dumnie pierś do przodu.
- Nie słuchaj go ciociu. On jest za słaby – zaśmiała się
Dominika. Brat zgromił ją spojrzeniem.
- Spokój, dzieciaki – klasnęła w dłonie Ignaczak, bo
wyczuwała małą wojnę między rodzeństwem. Wpakowaliśmy się do mojego samochodu i
ruszyliśmy w kierunku Podpromia. Jak na stolicę siatkówki przystało trybuny
były pełne. Wszędzie były biało-czerwone barwy, ale wyłapałam też kilka
pomarańczowych. Miłym widokiem były osoby, które miały atrybuty obu drużyn. Bo
w końcu Resovia i Jastrzębski to zaprzyjaźnione ze sobą drużyny, więc czemu tu
się dziwić. Kubiak wypatrywał mnie już od wejścia na rozgrzewkę, więc zeszłam w
kierunku band. Podszedł do mnie i czule pocałował.
- Już się bałem, że w pasiaku przyjdziesz – zaśmiał się.
- Sebastian usilnie chciał mnie przekonać żebym go
założyła i nawet nie przestraszyło go to, że powiedziałam, że mnie w takim
wypadku zabijesz. Zgłosił się na stanowisko ochroniarza.
- O ten skubany. Ale się nie dałaś na szczęście –
poruszył brwiami.
- Wujek! – usłyszeliśmy i obok mnie pojawiła się mała
Ignaczak. Kubiak wziął ją na ręce i pocałował w czoło.
- No dzień dobry, królewno – uśmiechnął się. Do twarzy mu
było z dzieckiem.
- Bo ja cię bardzo lubię, ale przegraj mecz, dobrze? –
spytała, a ja parsknęłam śmiechem.
- Czyżby tatuś ci kazał o to poprosić? – przyjmujący
spytał ją podejrzliwie. Kiwnęła twierdząco główką. – Już ja sobie z nim
porozmawiam.
- I mam jeszcze jedną prośbę.
- Słucham cię uważnie.
- Bo ja bym chciała żeby ten dzidziuś w brzuszku cioci
Blanki był dziewczynką, bo chcę się z nią bawić.
- Zobaczymy, co da się zrobić – puścił jej oczko. –
Najwyżej następnym razem będzie dziewczynka.
- Ty się , mój drogi, nie zapędzasz przypadkiem? –
skrzyżowałam ręce na ramionach.
- Ależ skąd – wyszczerzył się. – A teraz muszę was
przeprosić, piękne panie, bo muszę się rozgrzać żeby potem tak zaserwować, żeby
twój tatuś Domi nie mógł przyjąć piłki.
- To wtedy będzie zły – stwierdziła wspaniałomyślnie.
- Namalujesz mu obrazek i mu przejdzie – powiedziałam.
Dziku postawił Dominikę z powrotem na ziemi, a ta pobiegła do swojej
rodzicielki.
- Rozwal ich, Miśku – powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- Wedle rozkazów – uśmiechnął się i poszedł rozgrzewać.
Zajął miejsce pod siatką, koło Igły. Zaczęli gadać i śmiać się. Zapewne z tego,
co przed chwilą mówiła mała Ignaczakówna.
No cóż, mecz nie układał się po myśli jastrzębian. W
pierwszym secie przegrywali na początku dość sporo. Świetne zagrywki Marechala
dały im jednak prawie wyrównanie. Niestety ostatecznie partię przegrali. W
drugiej gra układała się już dużo lepiej i bez problemu wyrównali, więc w
setach było 1:1. Trzeci set był jednak powtórką pierwszego. Czwarty także się
tak zapowiadał, lecz gościom udało się jakimś cudem wygrać. Ależ ja wtedy
skakałam na tych trybunach. Wszyscy kibice Resovii obok mnie się dziwnie
patrzyli. Niestety tie-break wygrany został przez gospodarzy i TwieRRdza nie
została znowu zdobyta. Widziałam zawiedzione miny chłopaków i samej mi się
cholernie smutno zrobiło, bo mimo, iż nie grali rewelacyjnie, to walczyli o
każdą piłkę i to mi najbardziej imponowało.
- Nie bądź smutna, ciociu – powiedziała Dominika,
przytulając się do mnie. – Dasz wujkowi całusa i będzie wesoły.
Zaśmiałam się cicho.
- No nie wiem, czy to takie proste, malutka – pokręciłam
głową. – Leć do taty i brata.
Sebastian już od dobrych kilku minut był na boisku wraz z
zawodnikami. Kibice zaczęli się zbierać do wyjścia. Zabrałyśmy z Iwoną nasze
rzeczy.
- My wrócimy z Krzyśkiem, Blanka – powiedziała. – Widzimy
się w domu.
- Okej, do zobaczenia – cmoknęłam ją w policzek i zeszłam
na dół. Podeszłam do bandy, ale Michał jakoś nie kwapił się do podejścia. Nie
wiem nawet, czy mnie zauważył. Igła wzrokiem pokazał mi, że mogę bez problemu
podejść. Tak też zrobiłam. Usiadłam koło niego po turecku.
- Jednak ich nie rozwaliłem – westchnął zrezygnowany.
Pocałowałam go w policzek.
- Ale i tak się starałeś – przyznałam.
- Ale te starania dały tylko punkt.
- I co, teraz się użalał będziesz? – mruknęłam.
- A ty będziesz pieprzyć, że było dobrze? – w końcu na
mnie spojrzał. O nie, ten ton mi się nie podobał.
- Po przegranym meczu, to z tobą się po prostu nie da
pogadać – powiedziałam zirytowana.
- Bo kurwa przegrałem, to skakać z radości nie będę
–prychnął.
- No co ty, myślałam że tutaj zaczniesz ze szczęścia
kankana tańczyć – zironizowałam.
- Jedź już lepiej do Igły, bo znowu się pokłócimy.
- Za późno, już to zrobiliśmy – warknęłam i wstałam
gwałtownie z miejsca. Wzięłam swoją kurtkę z krzesła i ruszyłam do wyjścia.
Napotkałam jeszcze pytający wzrok Ignaczaka. Wsiadłam do auta i podjechałam pod
dom Libero. Na całą jego rodzinę wraz z nim samym poczekałam jeszcze dobre pół
godziny, ale na szczęście miałam w aucie ogrzewanie. Wysiadłam w tym momencie,
co oni.
- O co poszło? – zapytał, gdy weszliśmy do środka.
Wzruszyłam ramionami.
- To skończony kretyn – rzuciłam i ściągnęłam kurtkę oraz
buty.
- Ale się dobraliście – pokręcił głową, a ja zgromiłam go
spojrzeniem.
- Po przegranym meczu z nim się po prostu nie da
normalnie porozmawiać – warknęłam zdenerwowana.
- Takie urok Dzika – zaśmiał się lekko.
- Denerwujący ten urok.
________________
Przepraszam, ze nie dawałam znaku życia, ale byłam w Krakowie na meczu i nie było keidy dodać. Ale już jestem i mam nadzieję, że wam się podoba. Powiem wam, że oglądanie meczu przed TV to jedno, a na takiej wspaniałej hali to co innego! Ja tam mogłabym zamieszkać!
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Ah te uroki Dzika. Pewnie jak zwykle szybko się dogadają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Tak te uroki dzika :D
OdpowiedzUsuńSzybko się kłócą i szybko się godzą ale to są uroki tej kochanej pary.Dominika jaka słodka,ale rozwaliła system.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Znowu kłótnia! Za spokojnie było ;P Haha;X Pogodzą się tak szybko jak się pokłócili xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiaaam;)
Pewnie, że się podoba. :D
OdpowiedzUsuńAch ten Dzik, ja rozumiem, że mu się nie podoba, że przegrał, ale to przecież nie wina Blanki. Mam nadzieję, że szybko się pogodzą. :)
Dokładnie miałam tak w Spodku :D.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział i cudowna kłótnia :D. Jak ja ich kocham <3. Pozdrawiam Dooma :)
świetny :) No i znowu pokłóceni :) Rozumiem, że Miśkowi nie podoba się to iż przegrał, ale nie musi wyżywać się na Blance :)
OdpowiedzUsuńSuper :D Blanka też nie musi się tak stale obrażać na Michała, bo to już jest trochę wkurzające :D
OdpowiedzUsuńHaha wiedziałam że się pokłócą xd
OdpowiedzUsuńhahaha bez kłótni to nie to samo normalnie, haha :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, czekam na kolejny :>
pozdrawiam xx
No, no jak by nie było kłótni, to by nie było Blanki i Kubiaka :D Czekam na koljny! /M
OdpowiedzUsuńpo pierwsze uwielbiam Sebę i Dominikę :D złote dzieciaki po prostu :D
OdpowiedzUsuńpo drugie, Michał nie powinien się wyżywać na Blance.. w końcu nie zawsze się wygrywa.. -.- zastanawiam się, ile tym razem będzie sie zbierał do przepraszania..
po trzecie.. byłaś na meczu w Krakowie *.* ? szczęściara! *.*
chyba popłakałabym się ze szczęscia, gdyby chociaż raz udałoby mi się jechać na mecz naszych Orzełków *.*
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDzieci Krzyśka rozwalają system :D
Strasznie Ci zazdroszczę. Też chciałabym kidyś pojechać na mecz do krakowskiej hali <3
Pozdrawiam :*
Normalnie Seba i Dominika rozwalają system :D
OdpowiedzUsuńKłótnia jak zwykle musiała być :D I like it (y)
Przepraszam, że taki krótki komentarz :(
Pozdrawiam ;*
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial :-)
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac kolejnego
M.R.
Fajnie, fajnie, ale bez kurde klotni sie nie ovejdzie? no oby w nastepnym sdie pogodzili :)
OdpowiedzUsuńzapraszsm na 26 moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com oraz
11 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**