W Wigilię od
rana w domu było zamieszanie. Ciocia z babcia urzędowały w kuchni. Zwykle im
pomagałam, ale za cholerę nie chciały mnie wpuścić. Zajęłam się więc ubieraniem
choinki, którą najpierw miał przynieść wujek z Danielem. Tata natomiast wieszał
lampki na zewnątrz. Nikt się zatem nie nudził. W końcu zielone drzewko znalazło
się w salonie. Oczywiście zrobił się niezły bałagan. Byłam jednak dumna z
naszego dzieła. W naszym mieszkaniu w Katowicach miałyśmy tylko taką malutką
choinkę na komodzie. Tutaj to było co innego! (link) Od razu cieszyła oko od
wejścia. Ogarnęłyśmy z Olą ten syf, a następnie poszłam po miotłę żeby
pozamiatać te igły, których było pełno. Wbiłam się jakoś do kuchni i wręcz
zażądałam od tych dwóch kobiet, ze mają dać mi coś do roboty. Zrezygnowały dały
mi rybę, którą miałam panierować. Trochę paprania przy tym było, ale lepsze to,
niż nic.
W końcu
wieczorem wszystko było już gotowe. Byłam mega zmęczona tym sprzątaniem i
gotowaniem. Ale sama chciałam, choć wszyscy mi co chwilę kazali sobie odpocząć.
Uparta Kamińska jednak jestem. Rozłożyłam z ciocią i Olgą obrus na stole i
poukładałam talerze, sztućce, serwetki i inne pierdoły. W końcu miałam czas
żeby iść się przebrać (link). Gdy wróciłam na dół, to większość siedziała już
przy stole. Daniel z Olgą wyglądali, jakby tydzień nie jedli. Pokręciłam głową
z politowaniem, patrząc na nich. W końcu jednak mogliśmy zacząć. Najpierw
oczywiście się pomodliliśmy, a potem łamaliśmy opłatkiem. Rodzinka najbardziej
życzyła mi tego, żeby mi się ułożyło z Michałem i żeby maleństwo było zdrowe.
Nie powiem, bardzo przydatne i chciałam żeby się spełniły. Nigdy nie byłam
dobra w składaniu życzeń, więc w sumie moje były banalne. Jedynie Danielowi
dołożyłam jeszcze żeby znalazł w końcu porządną laskę. Zaśmiał się tylko i
szepnął, że chce się na razie skupić na autach. Taa, teraz tak mówi, a potem
wyskoczy ze ślubem, jak gumka z majtek. Już ja takich znam. Najadłam się za
wszystkie czasy. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy tych zbędnych kilogramów nie
zrzucę, a w ciągu ostatniego miesiąca przytyłam już 2 kg. Stanę się hipopotamem. Ja nie chcę!
Następnego dnia
zjechało się pół rodziny. Ciekawskie ciotki oczywiście musiały wypytać o całe
moje życie prywatne. Nie mogły się też powstrzymać przed skomentowaniem tego,
iż jeszcze rok temu nikogo nie miałam, a teraz już dziecko. Zignorowałam jednak
te uwagi. Iwona, moja kuzynka kilka miesięcy temu została mamą, więc to z nią
spędzałam najwięcej czasu. Chciałam się dowiedzieć, jak w praktyce wygląda
opieka nad takim małym dzieckiem. Jej Damianek był przesłodki i przeuroczy. W
dodatku grzeczny. Prawie w ogóle nie płakał, oprócz jednego razu, gdy płaczem
oznajmił, iż mamusia ma mu zmienić pieluchę. Iwona chciała żebym ja spróbowała
to zrobić, ale wolałam pozostać obserwatorem żeby przypadkiem nie zrobić tej
kruszynie krzywdy. W pewnym momencie brunetka zawołała mnie żebyśmy poszły na
górę. Wzięłam chłopca na ręce, bo to ja pełniłam funkcję niani i skierowałyśmy
się schodami do góry. Usiadłyśmy w moim pokoju. Radziu, mąż mojej kuzynki
przyniósł po chwili gotowe mleko w butelce. Zdecydowałam się zaryzykować i
zgodziłam się nakarmić Damiana. W tamtym momencie nie mogłam się doczekać aż
moja kruszynka przyjdzie na świat.
- A jak się w ogóle czujesz? Bardzo cię męczą
objawy? – spytała, przyglądając się mi.
- Najbardziej poranne mdłości i to że szybciej
się męczę. W dodatku od czasu do czasu robi mi się słabo – wyjaśniłam.
- To standard. Jeszcze trochę i mdłości się
skończą – uśmiechnęła się.
- Jak się czułaś w czasie ciąży? – zapytałam.
- Tak jakoś.. inaczej – zamyśliła się. –
Zaczęłam na siebie bardziej uważać. To było takie niesamowite wiedzieć, że w
środku jest taki mały człowiek.
- Do mnie dociera to z każdym dniem coraz
bardziej i boję się, że zacznę się obawiać tego, co będzie potem – przyznałam.
- Dużo kobiet tak ma, bo rozmawiałam z
niejedną. Nie przejmuj się. Masz swojego faceta, więc nie będziesz sama. We
dwójkę zawsze raźniej. A jak się dziecko urodzi, to nie będziesz miała czasu na
takie rozmyślania – zaśmiała się.
- Z jednej strony już bym chciała żeby ono się
urodziło, a z drugiej znowu mam wątpliwości, czy dam radę.
- Dasz, dasz. My to w genach mamy –
wyszczerzyła się. – A jak ci się w związku układa?
- Jak na razie nie narzekam – uśmiechnęłam
się. – Michał bardzo się wczuł w rolę ojca. W końcu nie wytrzymam i mu zrobię
krzywdę, naprawdę.
Dziewczyna
parsknęła śmiechem. Dołączyłam do niej.
- Wy poznaliście się na tym twoim stażu, tak?
Pokręciłam
przecząco głową. Zdziwiła się.
- Poznałam go na meczu w kwietniu. Pokłóciłam
się z nim o jeden wywiad i tak oto staliśmy się największymi wrogami. W Spale
się do siebie bardziej zbliżyliśmy i przekonaliśmy. Teraz ciężko by mi było bez
tego kretyna – uśmiechnęłam się.
- No ciekawie, ciekawie. Czemu ja o tym
jeszcze nie słyszałam, że tu takie akcje w naszej rodzinie się dzieją? –
oburzyła się.
- Za rzadko przyjeżdżasz – wystawiłam jej
język.
- Wiesz, jak to jest – westchnęła. – Radek ma
pracę, a z Damianem tłuc się taki kawał, to nie zabawa.
- Racja – potwierdziłam. – Ja na szczęście nie
wyniosłam się daleko, a w styczniu wprowadzam się do Żor, do Michała.
Zobaczymy, czy damy radę pod jednym dachem i czy wszyscy przeżyją ten Armagedon.
- Rozumiem, że on ma podobny charakterek do
ciebie?
- I to jeszcze jak!
- To ciekawie musicie mieć – zaśmiała się.
- Nie narzekam na nudę – wyszczerzyłam się.
- Zobaczysz, kochana, jaka w późniejszym
etapie ciąży jest ochota na seks. Z łóżka go nie wypuścisz!
Znowu
wybuchłyśmy śmiechem.
- Uwierz, jemu by to nie przeszkadzało –
przyznałam. Zobaczyłam, że chłopiec już wypił całą zawartość butelki. Iwona
pokazała mi, jak mam go teraz sobie ułożyć, żeby mu się odbiło. Zaraz potem
natychmiast zaczął robić się senny, więc położyłam go w wózku i przykryłam
kocykiem. Wyszłyśmy cicho z pomieszczenia, żeby się nie obudził.
Następnego dnia
wstałam koło 9. Zeszłam na dół, jak zwykle cała nieogarnięta w celu zjedzenia
śniadania. Byłam strasznie zaspana, więc mruknęłam tylko ‘dzień dobry’ nie
spoglądając, kto siedzi w pomieszczeniu. Wyciągnęłam z szafki miskę i płatki, a
z lodówki mleko.
- Ładna piżamka – zaśmiał się Michał.
- Dzięki –mruknęłam, ziewając. Dopiero po
kilku sekundach przetworzyłam całą sytuację i się odwróciłam. W mojej kuchni
tak po prostu siedział sobie Kubiak. W dodatku szczerzył się i spokojnie
popijał kawę w towarzystwie mojej babci i taty.
- Michał? Co ty tu robisz? – zapytałam w
końcu.
- Przyjechałem po ciebie – puścił mi oczko. Pewnie
spodziewał się, że wpadnę mu w ramiona i będę przeszczęśliwa tą niespodzianką.
Jednak nie ze mną takie numery. Zachowywał się, jakbym miała 5 lat i specjalnie
przyjechał, bo bał się, że po drodze zdążę się zabić 5 razy. Nie chciałam mu
jednak robić awantury przy mojej rodzinie. Usiadłam przy stole i zaczęłam
powoli jeść posiłek. Przysłuchiwałam się rozmowie pozostałej trójki. Głównie
pytali Michała, co tam u niego, jak święta i takie tam. Był taki roześmiany.
Jeszcze nie wiedział, jakie go piekło czeka.
Wyszliśmy do
góry do mojego pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, to poczułam jego
ręce na swoich biodrach. Odepchnęłam go jednak i spojrzałam gniewnie. Był
zdezorientowany.
- Dlaczego przyjechałeś? – warknęłam.
- Po ciebie. Chciałem ci zrobić niespodziankę
– wzruszył obojętnie ramionami.
- Daruj sobie – wywróciłam oczami. – Przecież
wiem, że się boisz o mnie i dlatego przyjechałeś, choć sto razy ci mówiłam, że
dam sobie radę. Kurwa, Michał, ciąża to nie choroba. Mogę przecież do cholery
prowadzić samochód!
- Myślałem, że się ucieszysz i nie mogłem już
usiedzieć w domu. Ale ty oczywiście musisz na mnie naskoczyć, bo inaczej nie
byłabyś sobą. Martwię się o ciebie – źle. Nie martwię – źle. Przyjeżdżam – źle.
Jemu też powoli
puszczały nerwy.
- Bo nie chcę żebyś obchodził się ze mną jak z
jajkiem. Setki razy pokonywałam tą trasę, więc równie dobrze i teraz dałabym sobie radę. Ale szanowny pan Kubiak
musiał zrobić po swojemu – wbiłam mu palec w klatkę piersiową.
- Co jest złego w tym, że się stęskniłem i po
ciebie przyjechałem? Nie ogarniam cię, dziewczyno.
- Przestań pieprzyć, bo wiesz, że jest tak,
jak mówię.
- Skąd ta pewność? – skrzyżował ręce na
piersi.
- Bo od miesiąca nic nie mogę zrobić sama.
Cud, że w ogóle puściłeś mnie tu samą! Oczywiście musiałeś co chwilę wysyłać
jakieś smsy i dzwonić. W ciągu 15 minut może się tyle zmienić – ironizowałam.
- Blanka, uspokój się – westchnął, widząc, że
zaczynam się nakręcać.
- Nie uspokajaj mnie – wysyczałam przez zęby.
- Ja pierdole, możesz nie robić problemu tam,
gdzie go nie ma?
- Jakbyś zrobił to, o co cię prosiłam tyle
razy, czyli siedział na dupie, to nie byłoby tej kłótni.
- Wyżyj się – rozłożył ręce, a ja spojrzałam
na niego pytająco. – No wyżyj się i mnie uderz.
Nie zawahałam
się i zaczęłam bić pięściami jego klatkę piersiową. Cierpliwie wszystko znosił,
aż w końcu mocno mnie przytulił. Zaczęłam się uspokajać w jego ramionach.
- Już okej? – spytał.
- Yhym – odparłam. – Wybacz, trochę mnie
poniosło. Ale serio mnie wkurzyłeś.
- A ty nie masz pojęcia, jak mnie wkurza moja
rodzina – westchnął. – Wiedziałem, że będziesz zła, ale i tak przyjechałem, bo
już nie mogłem tam usiedzieć. Mam nadzieję, że jak ty przyjedziesz, to odczepią
się ode mnie.
- Mam być twoim ratunkiem? – zaśmiałam się.
- Mama z tatą poopowiadali wszystkim o tobie i
życia nie mam – pokręcił głową.
- Przyzwyczajaj się, Miśku – cmoknęłam go w
usta. – A teraz przepraszam na momencik.
Poleciałam do
łazienki, bo przecież świątek piątek, czy niedziela, mój rytuał odbębnić
musiałam niestety. Od razu się już umyłam. Do pokoju wróciłam żeby się ubrać
(link) i poczesać.
Zbyszek miał
rację, ja w ciąży to gorzej niż tykająca bomba. W każdej chwili potrafię bez
powodu wybuchnąć, a zaraz potem się rozpłakać. Robię awantury z byle czego, a
potem tego żałuję. Zwykle w takiej sytuacji Michał pewnie by się wkurzył i
rozstalibyśmy się w fatalnych nastrojach, żeby po jakimś czasie się pogodzić.
Teraz podchodził do moich humorów inaczej, bo wszystko to powodowały te
przeklęte hormony, które wręcz we mnie buzowały.
Dojechaliśmy do
Żor około 17, bo Michał nie chciał być wcześniej. W aucie ostrzegał mnie
dokładnie przed każdą ciotką, kuzynami i kuzynkami. Byłam nastawiona na
przesłuchanie, bo zawsze tak jest, że gdy ktoś przyprowadza do domu swojego
partnera, to rodzina wszystko musi wiedzieć.
Weszliśmy do
dużego mieszkania, w którym na co dzień mieszkał tylko pan Jarosław.
Współczułam rodzicom siatkarza takiej rozłąki. Mąż na jednym końcu Polski, a
żona na drugim. Ściągnęliśmy nasze okrycia wierzchnie. Misiek splótł swoje
palce z moimi i posłał mi pokrzepiający uśmiech.
- Raz kozie śmierć – szepnęłam. Puścił mi
oczko i zaprowadził do salonu, gdzie siedziało sporo ludzi.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy niemal równo.
- No w końcu, Michałku! – rzuciła radośnie
jakaś kobieta.
- Poznajcie moją Blankę – wyszczerzył się.
Poznałam wszystkich członków rodziny Kubiaka. Cieszyłam się z ponownego
spotkania z Wiolką. W dodatku złapałam bardzo dobry kontakt ze szwagierką
Miśka. Siedziałyśmy wszystkie koło siebie i rozmawiałyśmy na różne tematy.
Czułam się swobodnie w ich towarzystwie. Oczywiście były też różne wścibskie
pytania ze strony tych starszych. Michał ostrzegał mnie przed bardzo religijną
ciotką, za którą nie przepada od małego. Miałam wrażenie, że najchętniej
wysłałaby naszą dwójkę do egzorcysty. Na szczęście reszta kazała jej się
opanować. Całe szczęście, bo zaraz wygłosiłabym monolog, który pewnie zraziłby
dużą część zgromadzonych do mojej osoby.
- Przepraszam za nią – szepnął mi do ucha
Kubi, gładząc moje udo.
- W porządku – uśmiechnęłam się lekko.
Następnie
zaczęły się już na szczęście inne tematy i oczywiście temat siatkówki. Teraz to
Misiek był w swoim żywiole. Nawet chyba nie zauważył, gdy wyszłam z pokoju z
dziewczynami. Marta, żona Błażeja zaczęła mnie wprowadzać w macierzyństwo, tak
jak moja kuzynka wczoraj. Sama miała roczną córeczkę – Lenkę. Daję słowo, to
maleństwo wyglądało niczym księżniczka.
- A jak zacznie się ząbkowanie, to dopiero
będzie jazda – pokręciła głową.
- Nie strasz – skrzywiłam się. Mała siedziała
sobie wygodnie na moich kolanach i bawiła jakąś zabawką.
- Kurde, nadal nie mogę uwierzyć, że nasz
Michał będzie ojcem – westchnęła Wiola. – Przecież on sam takie duże dziecko.
- Uwierz mi, odkąd się dowiedział, ze jestem w
ciąży to zwariował. Czasami mam ochotę go udusić za tą jego troskę – wywróciłam
oczami.
- Faceci wariują na punkcie dzieci – zauważyła
Marta.
- Ty masz dziecko, Blanka będzie mieć dziecko
– wyliczała Wiola. – Zostałam teraz sama. Nie dość, że singielka, to jeszcze z
moim charakterem nikogo nie znajdę.
Objęłam
dziewczynę ramieniem.
- Wioluś, uwierz mi, jak ja znalazłam faceta, to ty też znajdziesz - zaśmiałam się. I takim oto sposobem zaczął się temat płci przeciwnej. Wymieniłyśmy się ciekawymi doświadczeniami. Dziewczyny nieźle się uśmiały, słysząc niektóre wpadki Michała.
________________
Dodaję rozdział, bo mi żyć na asku nie dacie xD A teraz lecę rozpakowywać zakupy!
Jutro tutaj nic nie będzie, ale wyjątkowo pojawi się na nowym :) Więc zapraszam, bo tam jest was o połowę mniej :C
Pozdrawiam ;*
Jutro tutaj nic nie będzie, ale wyjątkowo pojawi się na nowym :) Więc zapraszam, bo tam jest was o połowę mniej :C
Pozdrawiam ;*
Ale ta Blanka jest upierdliwa przez tą ciążę, jeszcze bardziej niż wcześniej. Michał musi być cholernie cierpliwy, że udaje mu się to znosić. :D Ale jest dzielny, da radę :D
OdpowiedzUsuńDziekujemy za rozdział! Super hahaha, słodko jest :D
OdpowiedzUsuńA może hmm.. Wiolę tak połączyc z Danielem? :D Hahaha było by super XDD Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały, wciaga to bardzoo! pozdrawiam ♥
hehe niezła jazda;) no jutro ci darujemy bo będzie na innym;) Ale w czwartek może cos tutaj??? hehe
OdpowiedzUsuńNo to skoro na tamtym coś bedzie to się mogę na to zgodZić xd ale w czwartek bedzie coś tu rozumiem? Xd
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńObiecałam na nowym blogu, że będę już regularnie komentować, ale nie dajesz mi laska takiej szansy! hahaha Wchodzę, a tu już trzy nowe rozdziały, nie powiem podoba mi się to, ale podziwiam za tępo ^___^ Rozdział cudowny, a humorki Blanki rozwalają :D
OdpowiedzUsuńA oknem +35 stopni w południe w cieniu a Ty mi tu ze świętami Bozego Narodzenia wyskakujesz :* Ale i tak świetny :*
OdpowiedzUsuńBlanka i jej humorki w trakcie ciąży to 3 wojna światowa hahha :D. Jak ja się cieszę, że będzie mały Kubiaczek i się nie mogę doczekać porodu i jaka będzie płeć i jak to się dalej potoczy no i oczywiście ślubu i zaręczyn :D Awww..... <3 hnioenjfvoiefjv KOCHAM TEN BLOG I JEST NA MOJEJ WYMYŚLONEJ, W MOJEJ CHOREJ GŁÓWCE LIŚCIE NAMBER ŁAN HAHAHA :*. Wielkie buziaki i do następnego :* Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńKlimat świąteczny... hmmm... a ja się zaraz zagotuje!! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Ahhh te humorki Blanki... Podziwiam Michała :)
Pozdrawiam :*
Oj Blanka i jej humory :) Michał ma anielską cierpliwość :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Kinia
świetny rozdział :) Michał musi znosić humory Blanki :) Fajnie opisałaś świąteczny klimat :)
OdpowiedzUsuńBlanka i jej świetne humorki,ale Michał dzielnie wszystko znosi ;D
OdpowiedzUsuńWczułam się w świąteczną moc i klimat,świetnie rozmarzyłam się.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Jak dobrze, że Michał okazał się wyrozumiałym mężczyzną i uszanował to że Blanka musi się wyżyć przez te hormony. Dobrze,że Blanka zna takie dziewczyny, które mają małe dzieci i pomagają się jej wdrożyć tajniki macierzyństwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńBlanka nie potrzebnie się tak zdenerwowała, no ale Michał jest taki wspaniały i wie dlaczego ma takie humorki :D
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam!
Świąteczny nastrój nam tu zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńZibi miał rację tykająca bomba :D
Dobrze ,że Misiek jest taki wyrozumiały i kochany , będzie z niego świetny ojciec ( może lekko nadopiekuńczy):D
Fajnie ,że rodzina Michała polubiła Blankę ( cioci nie liczymy :P) ,a rodzina Blanki Kubiaka :)
I jakie to było przesłodkie jak Blanka karmiła Damianka , gdyby to Kubi widział...
A i Wiola sama , kuzyn Blaneczki też ...:D
Pozdrawiam i do kolejnego :)
U nas upał u nich zimaaa ;c ;d
OdpowiedzUsuńBlanka i te jej słodkie humorki, hahah :D Biedny Misiek, pobity :D
Pozdrawiaaam ;D
To faktycznie Blanka ma humorki. Na szczęście Michał nie stroi fochów i nie pogarsza sytuacji bo mogłoby to się źle skończyć; ) Blanka i Michał będą dobrymi rodzicami:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
świetny rozdział :D Michał ma wielką cierpliwość do humorów Blanki :D i jeszcze z swoim charakterem :D
OdpowiedzUsuńjeszcze jak by on się zdenerwował to by się rozpętała III wojna światowa :D
Blanka+jej charakter+hormony=bomba Ciekawe ile Michał wytrzyma jej humorki ;) do nastepnego
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCud miód orzeszki
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdzial <3
OdpowiedzUsuńCzy ja nie mogę chociaż raz zdążyć na czas? :(
OdpowiedzUsuńJa mam tropiki za domem i przed nim, a tu dopiero święta! Przyjemnie się czyta rozdział utrzymany w świątecznej atmosferze :)
Blanka w ciąży to gorzej niż wojna! Podziwiam Michała za to, że znosi humorki Blanki i jeszcze ją pociesza :)
Buziaki! :*
Super rozdział, czekamy na kolejny! :DD
OdpowiedzUsuń