5.08.2014

Rozdział 125

W Wigilię od rana w domu było zamieszanie. Ciocia z babcia urzędowały w kuchni. Zwykle im pomagałam, ale za cholerę nie chciały mnie wpuścić. Zajęłam się więc ubieraniem choinki, którą najpierw miał przynieść wujek z Danielem. Tata natomiast wieszał lampki na zewnątrz. Nikt się zatem nie nudził. W końcu zielone drzewko znalazło się w salonie. Oczywiście zrobił się niezły bałagan. Byłam jednak dumna z naszego dzieła. W naszym mieszkaniu w Katowicach miałyśmy tylko taką malutką choinkę na komodzie. Tutaj to było co innego! (link) Od razu cieszyła oko od wejścia. Ogarnęłyśmy z Olą ten syf, a następnie poszłam po miotłę żeby pozamiatać te igły, których było pełno. Wbiłam się jakoś do kuchni i wręcz zażądałam od tych dwóch kobiet, ze mają dać mi coś do roboty. Zrezygnowały dały mi rybę, którą miałam panierować. Trochę paprania przy tym było, ale lepsze to, niż nic.
W końcu wieczorem wszystko było już gotowe. Byłam mega zmęczona tym sprzątaniem i gotowaniem. Ale sama chciałam, choć wszyscy mi co chwilę kazali sobie odpocząć. Uparta Kamińska jednak jestem. Rozłożyłam z ciocią i Olgą obrus na stole i poukładałam talerze, sztućce, serwetki i inne pierdoły. W końcu miałam czas żeby iść się przebrać (link). Gdy wróciłam na dół, to większość siedziała już przy stole. Daniel z Olgą wyglądali, jakby tydzień nie jedli. Pokręciłam głową z politowaniem, patrząc na nich. W końcu jednak mogliśmy zacząć. Najpierw oczywiście się pomodliliśmy, a potem łamaliśmy opłatkiem. Rodzinka najbardziej życzyła mi tego, żeby mi się ułożyło z Michałem i żeby maleństwo było zdrowe. Nie powiem, bardzo przydatne i chciałam żeby się spełniły. Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, więc w sumie moje były banalne. Jedynie Danielowi dołożyłam jeszcze żeby znalazł w końcu porządną laskę. Zaśmiał się tylko i szepnął, że chce się na razie skupić na autach. Taa, teraz tak mówi, a potem wyskoczy ze ślubem, jak gumka z majtek. Już ja takich znam. Najadłam się za wszystkie czasy. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy tych zbędnych kilogramów nie zrzucę, a w ciągu ostatniego miesiąca przytyłam już 2 kg.  Stanę się hipopotamem. Ja nie chcę!

Następnego dnia zjechało się pół rodziny. Ciekawskie ciotki oczywiście musiały wypytać o całe moje życie prywatne. Nie mogły się też powstrzymać przed skomentowaniem tego, iż jeszcze rok temu nikogo nie miałam, a teraz już dziecko. Zignorowałam jednak te uwagi. Iwona, moja kuzynka kilka miesięcy temu została mamą, więc to z nią spędzałam najwięcej czasu. Chciałam się dowiedzieć, jak w praktyce wygląda opieka nad takim małym dzieckiem. Jej Damianek był przesłodki i przeuroczy. W dodatku grzeczny. Prawie w ogóle nie płakał, oprócz jednego razu, gdy płaczem oznajmił, iż mamusia ma mu zmienić pieluchę. Iwona chciała żebym ja spróbowała to zrobić, ale wolałam pozostać obserwatorem żeby przypadkiem nie zrobić tej kruszynie krzywdy. W pewnym momencie brunetka zawołała mnie żebyśmy poszły na górę. Wzięłam chłopca na ręce, bo to ja pełniłam funkcję niani i skierowałyśmy się schodami do góry. Usiadłyśmy w moim pokoju. Radziu, mąż mojej kuzynki przyniósł po chwili gotowe mleko w butelce. Zdecydowałam się zaryzykować i zgodziłam się nakarmić Damiana. W tamtym momencie nie mogłam się doczekać aż moja kruszynka przyjdzie na świat.
 - A jak się w ogóle czujesz? Bardzo cię męczą objawy? – spytała, przyglądając się mi.
 - Najbardziej poranne mdłości i to że szybciej się męczę. W dodatku od czasu do czasu robi mi się słabo – wyjaśniłam.
 - To standard. Jeszcze trochę i mdłości się skończą – uśmiechnęła się.
 - Jak się czułaś w czasie ciąży? – zapytałam.
 - Tak jakoś.. inaczej – zamyśliła się. – Zaczęłam na siebie bardziej uważać. To było takie niesamowite wiedzieć, że w środku jest taki mały człowiek.
 - Do mnie dociera to z każdym dniem coraz bardziej i boję się, że zacznę się obawiać tego, co będzie potem – przyznałam.
 - Dużo kobiet tak ma, bo rozmawiałam z niejedną. Nie przejmuj się. Masz swojego faceta, więc nie będziesz sama. We dwójkę zawsze raźniej. A jak się dziecko urodzi, to nie będziesz miała czasu na takie rozmyślania – zaśmiała się.
 - Z jednej strony już bym chciała żeby ono się urodziło, a z drugiej znowu mam wątpliwości, czy dam radę.
 - Dasz, dasz. My to w genach mamy – wyszczerzyła się. – A jak ci się w związku układa?
 - Jak na razie nie narzekam – uśmiechnęłam się. – Michał bardzo się wczuł w rolę ojca. W końcu nie wytrzymam i mu zrobię krzywdę, naprawdę.
Dziewczyna parsknęła śmiechem. Dołączyłam do niej.
 - Wy poznaliście się na tym twoim stażu, tak?
Pokręciłam przecząco głową. Zdziwiła się.
 - Poznałam go na meczu w kwietniu. Pokłóciłam się z nim o jeden wywiad i tak oto staliśmy się największymi wrogami. W Spale się do siebie bardziej zbliżyliśmy i przekonaliśmy. Teraz ciężko by mi było bez tego kretyna – uśmiechnęłam się.
 - No ciekawie, ciekawie. Czemu ja o tym jeszcze nie słyszałam, że tu takie akcje w naszej rodzinie się dzieją? – oburzyła się.
 - Za rzadko przyjeżdżasz – wystawiłam jej język.
 - Wiesz, jak to jest – westchnęła. – Radek ma pracę, a z Damianem tłuc się taki kawał, to nie zabawa.
 - Racja – potwierdziłam. – Ja na szczęście nie wyniosłam się daleko, a w styczniu wprowadzam się do Żor, do Michała. Zobaczymy, czy damy radę pod jednym dachem i czy wszyscy przeżyją ten Armagedon.
 - Rozumiem, że on ma podobny charakterek do ciebie?
 - I to jeszcze jak!
 - To ciekawie musicie mieć – zaśmiała się.
 - Nie narzekam na nudę – wyszczerzyłam się.
 - Zobaczysz, kochana, jaka w późniejszym etapie ciąży jest ochota na seks. Z łóżka go nie wypuścisz!
Znowu wybuchłyśmy śmiechem.
 - Uwierz, jemu by to nie przeszkadzało – przyznałam. Zobaczyłam, że chłopiec już wypił całą zawartość butelki. Iwona pokazała mi, jak mam go teraz sobie ułożyć, żeby mu się odbiło. Zaraz potem natychmiast zaczął robić się senny, więc położyłam go w wózku i przykryłam kocykiem. Wyszłyśmy cicho z pomieszczenia, żeby się nie obudził.

Następnego dnia wstałam koło 9. Zeszłam na dół, jak zwykle cała nieogarnięta w celu zjedzenia śniadania. Byłam strasznie zaspana, więc mruknęłam tylko ‘dzień dobry’ nie spoglądając, kto siedzi w pomieszczeniu. Wyciągnęłam z szafki miskę i płatki, a z lodówki mleko.
 - Ładna piżamka – zaśmiał się Michał.
 - Dzięki –mruknęłam, ziewając. Dopiero po kilku sekundach przetworzyłam całą sytuację i się odwróciłam. W mojej kuchni tak po prostu siedział sobie Kubiak. W dodatku szczerzył się i spokojnie popijał kawę w towarzystwie mojej babci i taty.
 - Michał? Co ty tu robisz? – zapytałam w końcu.
 - Przyjechałem po ciebie – puścił mi oczko. Pewnie spodziewał się, że wpadnę mu w ramiona i będę przeszczęśliwa tą niespodzianką. Jednak nie ze mną takie numery. Zachowywał się, jakbym miała 5 lat i specjalnie przyjechał, bo bał się, że po drodze zdążę się zabić 5 razy. Nie chciałam mu jednak robić awantury przy mojej rodzinie. Usiadłam przy stole i zaczęłam powoli jeść posiłek. Przysłuchiwałam się rozmowie pozostałej trójki. Głównie pytali Michała, co tam u niego, jak święta i takie tam. Był taki roześmiany. Jeszcze nie wiedział, jakie go piekło czeka.
Wyszliśmy do góry do mojego pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, to poczułam jego ręce na swoich biodrach. Odepchnęłam go jednak i spojrzałam gniewnie. Był zdezorientowany.
 - Dlaczego przyjechałeś? – warknęłam.
 - Po ciebie. Chciałem ci zrobić niespodziankę – wzruszył obojętnie ramionami.
 - Daruj sobie – wywróciłam oczami. – Przecież wiem, że się boisz o mnie i dlatego przyjechałeś, choć sto razy ci mówiłam, że dam sobie radę. Kurwa, Michał, ciąża to nie choroba. Mogę przecież do cholery prowadzić samochód!
 - Myślałem, że się ucieszysz i nie mogłem już usiedzieć w domu. Ale ty oczywiście musisz na mnie naskoczyć, bo inaczej nie byłabyś sobą. Martwię się o ciebie – źle. Nie martwię – źle. Przyjeżdżam – źle.
Jemu też powoli puszczały nerwy.
 - Bo nie chcę żebyś obchodził się ze mną jak z jajkiem. Setki razy pokonywałam tą trasę, więc równie dobrze i teraz  dałabym sobie radę. Ale szanowny pan Kubiak musiał zrobić po swojemu – wbiłam mu palec w klatkę piersiową.
 - Co jest złego w tym, że się stęskniłem i po ciebie przyjechałem? Nie ogarniam cię, dziewczyno.
 - Przestań pieprzyć, bo wiesz, że jest tak, jak mówię.
 - Skąd ta pewność? – skrzyżował ręce na piersi.
 - Bo od miesiąca nic nie mogę zrobić sama. Cud, że w ogóle puściłeś mnie tu samą! Oczywiście musiałeś co chwilę wysyłać jakieś smsy i dzwonić. W ciągu 15 minut może się tyle zmienić – ironizowałam.
 - Blanka, uspokój się – westchnął, widząc, że zaczynam się nakręcać.
 - Nie uspokajaj mnie – wysyczałam przez zęby.
 - Ja pierdole, możesz nie robić problemu tam, gdzie go nie ma?
 - Jakbyś zrobił to, o co cię prosiłam tyle razy, czyli siedział na dupie, to nie byłoby tej kłótni.
 - Wyżyj się – rozłożył ręce, a ja spojrzałam na niego pytająco. – No wyżyj się i mnie uderz.
Nie zawahałam się i zaczęłam bić pięściami jego klatkę piersiową. Cierpliwie wszystko znosił, aż w końcu mocno mnie przytulił. Zaczęłam się uspokajać w jego ramionach.
 - Już okej? – spytał.
 - Yhym – odparłam. – Wybacz, trochę mnie poniosło. Ale serio mnie wkurzyłeś.
 - A ty nie masz pojęcia, jak mnie wkurza moja rodzina – westchnął. – Wiedziałem, że będziesz zła, ale i tak przyjechałem, bo już nie mogłem tam usiedzieć. Mam nadzieję, że jak ty przyjedziesz, to odczepią się ode mnie.
 - Mam być twoim ratunkiem? – zaśmiałam się.
 - Mama z tatą poopowiadali wszystkim o tobie i życia nie mam – pokręcił głową.
 - Przyzwyczajaj się, Miśku – cmoknęłam go w usta. – A teraz przepraszam na momencik.
Poleciałam do łazienki, bo przecież świątek piątek, czy niedziela, mój rytuał odbębnić musiałam niestety. Od razu się już umyłam. Do pokoju wróciłam żeby się ubrać (link) i poczesać.
Zbyszek miał rację, ja w ciąży to gorzej niż tykająca bomba. W każdej chwili potrafię bez powodu wybuchnąć, a zaraz potem się rozpłakać. Robię awantury z byle czego, a potem tego żałuję. Zwykle w takiej sytuacji Michał pewnie by się wkurzył i rozstalibyśmy się w fatalnych nastrojach, żeby po jakimś czasie się pogodzić. Teraz podchodził do moich humorów inaczej, bo wszystko to powodowały te przeklęte hormony, które wręcz we mnie buzowały.

Dojechaliśmy do Żor około 17, bo Michał nie chciał być wcześniej. W aucie ostrzegał mnie dokładnie przed każdą ciotką, kuzynami i kuzynkami. Byłam nastawiona na przesłuchanie, bo zawsze tak jest, że gdy ktoś przyprowadza do domu swojego partnera, to rodzina wszystko musi wiedzieć.
Weszliśmy do dużego mieszkania, w którym na co dzień mieszkał tylko pan Jarosław. Współczułam rodzicom siatkarza takiej rozłąki. Mąż na jednym końcu Polski, a żona na drugim. Ściągnęliśmy nasze okrycia wierzchnie. Misiek splótł swoje palce z moimi i posłał mi pokrzepiający uśmiech.
 - Raz kozie śmierć – szepnęłam. Puścił mi oczko i zaprowadził do salonu, gdzie siedziało sporo ludzi.
 - Dzień dobry – powiedzieliśmy niemal równo.
 - No w końcu, Michałku! – rzuciła radośnie jakaś kobieta.
 - Poznajcie moją Blankę – wyszczerzył się. Poznałam wszystkich członków rodziny Kubiaka. Cieszyłam się z ponownego spotkania z Wiolką. W dodatku złapałam bardzo dobry kontakt ze szwagierką Miśka. Siedziałyśmy wszystkie koło siebie i rozmawiałyśmy na różne tematy. Czułam się swobodnie w ich towarzystwie. Oczywiście były też różne wścibskie pytania ze strony tych starszych. Michał ostrzegał mnie przed bardzo religijną ciotką, za którą nie przepada od małego. Miałam wrażenie, że najchętniej wysłałaby naszą dwójkę do egzorcysty. Na szczęście reszta kazała jej się opanować. Całe szczęście, bo zaraz wygłosiłabym monolog, który pewnie zraziłby dużą część zgromadzonych do mojej osoby.
 - Przepraszam za nią – szepnął mi do ucha Kubi, gładząc moje udo.
 - W porządku – uśmiechnęłam się lekko.
Następnie zaczęły się już na szczęście inne tematy i oczywiście temat siatkówki. Teraz to Misiek był w swoim żywiole. Nawet chyba nie zauważył, gdy wyszłam z pokoju z dziewczynami. Marta, żona Błażeja zaczęła mnie wprowadzać w macierzyństwo, tak jak moja kuzynka wczoraj. Sama miała roczną córeczkę – Lenkę. Daję słowo, to maleństwo wyglądało niczym księżniczka.
 - A jak zacznie się ząbkowanie, to dopiero będzie jazda – pokręciła głową.
 - Nie strasz – skrzywiłam się. Mała siedziała sobie wygodnie na moich kolanach i bawiła jakąś zabawką.
 - Kurde, nadal nie mogę uwierzyć, że nasz Michał będzie ojcem – westchnęła Wiola. – Przecież on sam takie duże dziecko.
 - Uwierz mi, odkąd się dowiedział, ze jestem w ciąży to zwariował. Czasami mam ochotę go udusić za tą jego troskę – wywróciłam oczami.
 - Faceci wariują na punkcie dzieci – zauważyła Marta.
 - Ty masz dziecko, Blanka będzie mieć dziecko – wyliczała Wiola. – Zostałam teraz sama. Nie dość, że singielka, to jeszcze z moim charakterem nikogo nie znajdę.
Objęłam dziewczynę ramieniem.
 - Wioluś, uwierz mi, jak ja znalazłam faceta, to ty też znajdziesz - zaśmiałam się. I takim oto sposobem zaczął się temat płci przeciwnej. Wymieniłyśmy się ciekawymi doświadczeniami. Dziewczyny nieźle się uśmiały, słysząc niektóre wpadki Michała.

________________

Dodaję rozdział, bo mi żyć na asku nie dacie xD A teraz lecę rozpakowywać zakupy!
Jutro tutaj nic nie będzie, ale wyjątkowo pojawi się na nowym :) Więc zapraszam, bo tam jest was o połowę mniej :C
Pozdrawiam ;*

26 komentarzy:

  1. Ale ta Blanka jest upierdliwa przez tą ciążę, jeszcze bardziej niż wcześniej. Michał musi być cholernie cierpliwy, że udaje mu się to znosić. :D Ale jest dzielny, da radę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekujemy za rozdział! Super hahaha, słodko jest :D
    A może hmm.. Wiolę tak połączyc z Danielem? :D Hahaha było by super XDD Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały, wciaga to bardzoo! pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe niezła jazda;) no jutro ci darujemy bo będzie na innym;) Ale w czwartek może cos tutaj??? hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. No to skoro na tamtym coś bedzie to się mogę na to zgodZić xd ale w czwartek bedzie coś tu rozumiem? Xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecałam na nowym blogu, że będę już regularnie komentować, ale nie dajesz mi laska takiej szansy! hahaha Wchodzę, a tu już trzy nowe rozdziały, nie powiem podoba mi się to, ale podziwiam za tępo ^___^ Rozdział cudowny, a humorki Blanki rozwalają :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A oknem +35 stopni w południe w cieniu a Ty mi tu ze świętami Bozego Narodzenia wyskakujesz :* Ale i tak świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Blanka i jej humorki w trakcie ciąży to 3 wojna światowa hahha :D. Jak ja się cieszę, że będzie mały Kubiaczek i się nie mogę doczekać porodu i jaka będzie płeć i jak to się dalej potoczy no i oczywiście ślubu i zaręczyn :D Awww..... <3 hnioenjfvoiefjv KOCHAM TEN BLOG I JEST NA MOJEJ WYMYŚLONEJ, W MOJEJ CHOREJ GŁÓWCE LIŚCIE NAMBER ŁAN HAHAHA :*. Wielkie buziaki i do następnego :* Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Klimat świąteczny... hmmm... a ja się zaraz zagotuje!! :D
    Świetny rozdział <3
    Ahhh te humorki Blanki... Podziwiam Michała :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Blanka i jej humory :) Michał ma anielską cierpliwość :)
    pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział :) Michał musi znosić humory Blanki :) Fajnie opisałaś świąteczny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Blanka i jej świetne humorki,ale Michał dzielnie wszystko znosi ;D
    Wczułam się w świąteczną moc i klimat,świetnie rozmarzyłam się.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dobrze, że Michał okazał się wyrozumiałym mężczyzną i uszanował to że Blanka musi się wyżyć przez te hormony. Dobrze,że Blanka zna takie dziewczyny, które mają małe dzieci i pomagają się jej wdrożyć tajniki macierzyństwa.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! :)
    Blanka nie potrzebnie się tak zdenerwowała, no ale Michał jest taki wspaniały i wie dlaczego ma takie humorki :D
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Świąteczny nastrój nam tu zrobiłaś :)
    Zibi miał rację tykająca bomba :D
    Dobrze ,że Misiek jest taki wyrozumiały i kochany , będzie z niego świetny ojciec ( może lekko nadopiekuńczy):D
    Fajnie ,że rodzina Michała polubiła Blankę ( cioci nie liczymy :P) ,a rodzina Blanki Kubiaka :)
    I jakie to było przesłodkie jak Blanka karmiła Damianka , gdyby to Kubi widział...
    A i Wiola sama , kuzyn Blaneczki też ...:D
    Pozdrawiam i do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  15. U nas upał u nich zimaaa ;c ;d
    Blanka i te jej słodkie humorki, hahah :D Biedny Misiek, pobity :D
    Pozdrawiaaam ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. To faktycznie Blanka ma humorki. Na szczęście Michał nie stroi fochów i nie pogarsza sytuacji bo mogłoby to się źle skończyć; ) Blanka i Michał będą dobrymi rodzicami:)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny rozdział :D Michał ma wielką cierpliwość do humorów Blanki :D i jeszcze z swoim charakterem :D
    jeszcze jak by on się zdenerwował to by się rozpętała III wojna światowa :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Blanka+jej charakter+hormony=bomba Ciekawe ile Michał wytrzyma jej humorki ;) do nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  19. Cud miód orzeszki

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo dobry rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Czy ja nie mogę chociaż raz zdążyć na czas? :(
    Ja mam tropiki za domem i przed nim, a tu dopiero święta! Przyjemnie się czyta rozdział utrzymany w świątecznej atmosferze :)
    Blanka w ciąży to gorzej niż wojna! Podziwiam Michała za to, że znosi humorki Blanki i jeszcze ją pociesza :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Super rozdział, czekamy na kolejny! :DD

    OdpowiedzUsuń