Dojechałam z blondynkami do Bełchatowa. Zaparkowałam auto
na parkingu przed halą. Miałyśmy jeszcze około pół godziny do rozpoczęcia
meczu, który był hitem tej kolejki. Droga nie zajęła nam dużo czasu na
szczęście. Bilety miałyśmy załatwione od Pawła. Trybuny były już prawie całe
zapełnione. Dagmara poszła zająć nasze miejsca, a my chciałyśmy się jeszcze
przywitać z naszymi mężczyznami. Michał podszedł do barierki i pocałował mnie
delikatnie na powitanie.
- I jak fryzura? –
zapytał, wskazując na swoje włosy. Zrobiłam minę myśliciela. A co, mogę się z
nim trochę podroczyć.
- Brzydka –
wzruszyłam ramionami.
- Co? – jakby
niedosłyszał.
- No brzydka –
starałam się nie roześmiać.
- Ale fryzjerka
mówiła, że dobrze mi w niej – skrzywił się.
- Ta ładna i
długonoga fryzjerka, czy ta brzydka i stara? – uniosłam jedną brew.
- Dalej sfochana?
– zaśmiał się, a ja uderzyłam go lekko.
- Kretyn –
mruknęłam. – No ładnie ci, ładnie.
- I to chciałem
usłyszeć – cmoknął mnie ostatni raz i ruszył stronę boiska, krzycząc jeszcze,
że mam kciuki trzymać. No jasne, że będę trzymać. Zawsze trzymam przecież.
Pierwszy set w wykonaniu gości był znakomity. Niestety w
drugim gospodarze się przebudzili i nie było już tak łatwo. Niby Jastrzębie nie
grali źle, bo mecz można było uznać za wyrównany, jednak czegoś mi w ich grze
brakowało. Nie grali tak, jak np. tydzień temu.
- No błagam cię,
zaserwuj flotem – mruczałam sama do siebie, gdy Michał po raz kolejny szedł w
pole zagrywki. Umiał posłać piłkę tak, że przeciwnicy mieli problem z
przyjęciem, ale dzisiaj tego nie pokazywał i nie wiedziałam dlaczego. Nie
usłyszał moich cichych próśb i uderzył mocno w piłkę. Wpadła w siatkę. Zaklęłam
pod nosem.
- Denerwuje mnie
tą zagrywką dzisiaj – powiedziałam do przyjaciółki obok.
- Dobra, zabijesz
go po meczu. Teraz się skup na reszcie – puściła mi oczko Daga.
Zrobiłam to, co mi kazała. Niestety po 3 setach to Skra
wyszła na prowadzenie. Chciałam żeby pomarańczowi się trochę zmobilizowali i
doprowadzili do wyczekiwanego przez kibiców tie-breaka, ale nic z tego. Mecz
zakończył świetny atak Samuela Tui. Spuściłam smutna głowę. Po chwili zerknęłam
na siatkarzy. Nie byli zachwyceni. No cóż, nie zawsze można wygrywać, a to była
ich pierwsza przegrana od tej na wyjeździe z Halbankiem Ankarą. W dodatku bełchatowianie w tym sezonie znów byli na fali. Nie będzie łatwo ich pokonać.
To jeden z kandydatów do zdobycia Mistrzostwa Polski. Ja mimo to złote medale
widziałam na szyjach Jastrzębiaków. Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia.
Niektórzy podeszli bliżej band po jakieś autografy. Ja wraz z przyjaciółkami
też wstałam. Chciałam jeszcze iść do Michała, by się z nim pożegnać. Sylwia
natomiast ruszyła do Pawła. Dagmara obiecała zaczekać w aucie, więc dałam jej
kluczyki, by weszła. Przyjrzałam się Woźniak. Była w takim mieszanym nastroju.
Jej ulubiona drużyna przegrała, a wygrała ta, w której gra jej chłopak. Trochę
dziwne uczucie.
- Już wracasz? –
usłyszałam obok siebie głos Michała. Kiwnęłam twierdząco głową, odwracając się
w jego kierunku.
- Zjebałem dziś –
westchnął wkurzony.
- Przestań. Nie
było źle – uśmiechnęłam się lekko. Przecież nie grał strasznie. Bywało gorzej.
- Kotek, byłem na
boisku i wiem jak grałem. Aż dziwne, że mnie trener nie zdjął.
- Michał, przestań
pierdolić głupoty, jasne? – irytował mnie takim gadaniem. – Może i nie grałeś
najlepiej, ale nie było tak źle, jak ty sobie myślisz.
- Chyba wiem
lepiej, jak zagrałem – warknął. Oho, to się teraz wkurzyłam.
- No tak, bo ja
się najzwyczajniej w świecie nie znam na siatkówce – spojrzałam mu w oczy ze
złością.
- Tego nie
powiedziałem.
- Ale na pewno
pomyślałeś, bo jesteś wkurzony po meczu.
- Skąd ty możesz
niby wiedzieć, co ja myślę? – warknął. – Zagrałem źle, a ty jesteś moją
dziewczyną i dlatego chcesz mnie pocieszyć.
- Znasz mnie nie
od dziś i wiesz, że mówię to, co myślę, a co do ciebie szczególnie – wbiłam mu
palec wskazujący w klatkę piersiową.
- I co, teraz się
obrazisz?
- Pierdol się,
Kubiak – rzuciłam i go wyminęłam. Złapał mnie szybko za nadgarstek i zmusił bym
na niego spojrzała.
- Nie złość się –
westchnął.
- Będę się
złościć, bo mnie wkurwiłeś – o, nawet przeklinać zaczęłam. Czyli jestem zła.
Wyrwałam mu rękę i skierowałam się do wyjścia. Nie
spojrzałam za siebie nawet na moment. Zdenerwował mnie. Okej, może i nie
powiedział mi, ze się nie znam, ale ludzie przecież powiedziałam, co myślę, a
on jak zwykle musi mieć swoje. Mógł powiedzieć coś typu: Dziękuje, że tak
myślisz, ale ja czuję, że zawaliłem. Czy jakieś inne. Ale nie, bo wielmożny pan
Kubiak musiał się wydrzeć. Chciałam go pocieszyć po tym meczu, ale teraz nie
mam takiego zamiaru.
Wsiadłam zła jak osa do samochodu. Wzięłam od Dagmary
klucze. Czułam się, jakby ze złości para mi z uszu leciała.
- Co się stało? –
spytała Zając.
- Kubiak to kretyn
– mruknęłam.
- Co tym razem
zrobił? – westchnęła zażenowana.
- Wkurzył mnie.
- Tyle to widzę –
wywróciła oczami.
- Chciałam go
pocieszyć po przegranej, ale on oczywiście musiał powiedzieć parę słów za dużo
i poszło samo – wyjaśniłam.
- W waszym wypadku
to w sumie sytuacja normalna – zaśmiała się lekko. Mi w tym momencie nie było
do śmiechu, bo ciągle byłam na niego wkurzona. W tym momencie do samochodu
wsiadła druga blondynka.
- Co się stało
Michałowi? Tak się zachowuje, że bez kija nie podchodź – powiedziała na
wstępie.
- Bo to skończony
debil – rzuciłam krótko i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Z piskiem opon
wyjechałam z parkingu. Żebym tylko przez tego kretyna w głowie jakiegoś wypadku
nie spowodowała.
Na szczęście bezpiecznie dotarłyśmy do Katowic. Dość
szybko, bo na autostradzie nie oszczędzałam i jechałam najszybciej jak tylko się
dało. Uwielbiałam szybką jazdę, a w mieście niestety się nie dało. Od razu po
przekroczeniu progu mieszkania zamknęłam się w swoim pokoju. Rzecz jasna
musiałam zademonstrować, jak bardzo zła nadal jestem i trzasnęłam drzwiami.
Natychmiast ściągnęłam koszulkę z trzynastką na plecach i rzuciłam ją do szafy.
W tym momencie nie miałam ochoty mieć ją na sobie. Założyłam bluzę i walnęłam
się na łóżko z rękami skrzyżowanymi na piersi. Pamiętam jeszcze, jak dziewczyny
mnie pytały, czy chcę coś na kolację, ale odmówiłam. Zmorzył mnie sen.
Obudziło mnie jakieś potrząsanie. Otworzyłam oczy i
zobaczyłam Sylwię. Uśmiechnęła się do mnie.
- Co się dzieje? –
ziewnęłam. – Koniec świata, czy co?
- Nie, ale mam
nadzieję, że żadnej burzy nie rozpętasz – odparła. – Gościa masz.
- Powiedz mu, że
ma spadać na drzewo – rzuciłam głośno tak, aby usłyszał sam zainteresowany.
Widziałam kawałek jego ciała za drzwiami.
- No idź do niego
– przekonywała mnie.
- Nie mam zamiaru
– mruknęłam. Wtedy przyjmujący wszedł do pokoju i podszedł do łóżka.
- I tak ze mną
pójdziesz – uśmiechnął się cwaniacko i szybkim ruchem wziął mnie na ręce, a
potem przerzucił sobie na plecy. Jaki cham!
- Puszczaj mnie! –
krzyknęłam. – Czy ja wyglądam jak worek ziemniaków?!
- Bardzo seksowny
worek ziemniaków – zaśmiał się. No jebnę mu.
- Spierdalaj,
pieprzony samcu – warknęłam.
- Daga, dasz mi
jej kurtkę? – spytał blondynkę, która rozbawiona stała koło drzwi od kuchni i
przypatrywała się tej scenie. Wykonała jego polecenie.
- Tu masz buty –
wyszczerzyła się Sylwia. Kolejna zdrajczyni. Już ja się z nimi policzę.
- Nienawidzę was –
powiedziałam. Poczułam, jak przyjaciółki zakładają mi te buty na stopy.
- Też cię kochamy
– Woźniak wysłała mi buziaka w powietrzu, a ja wystawiłam jej język.
- Mógłbyś z łaski
swojej mnie postawić? Umiem chodzić – powiedziałam do Dzika.
- Nie, bo mi
uciekniesz – odparł rozbawiony.
- Macie wszyscy
przejebane – rzuciłam, gdy opuszczaliśmy mieszkanie. Siatkarz postawił mnie na
ziemi dopiero przed wyjściem. Zatarasował mi jednak drogę, więc nie miałam jak
uciec. Stałam w kącie, jak jakieś naburmuszone dziecko, a Michał w tym czasie z
wielkim uśmiechem na twarzy ubierał mi kurtkę. Pocałował mnie krótko, ale go
odepchnęłam.
- Złośnica –
zaśmiał się, a ja go uderzyłam. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego
auta. Niechętnie do niego wsiadłam i zapięłam pas.
- Skąd ty się tu w
ogóle wziąłeś? – spytałam w pewnym momencie, bo mnie to pytanie nurtowało.
- Przyjechałem –
odparł spokojnie. No co on nie powie, przyjechał. Jaka błyskotliwość.
- Serio? A ja
myślałam, że kosmici cię tu wyrzucili – mruknęłam.
- Powiedziałem
Lorenzo, że muszę wrócić wcześniej. Na początku nie chciał się zgodzić, ale jak
się dowiedział, że chodzi o ciebie i znowu coś spieprzyłem, to zabronił mi zostawać
w hotelu – wyjaśnił.
- Mhm.
Znowu nastała cisza. Trwała ona przez kolejne pół godziny
jazdy. Dojechaliśmy na osiedle siatkarza. Wyszłam z samochodu i podążyłam za
chłopakiem. Weszliśmy do jego mieszkania. Od razu usadowiłam się wygodnie na
kanapie i włączyłam telewizor, ale przyjmujący go wyłączył.
- Nie bądź już zła
– powiedział, zbliżając się do mnie. – Przepraszam, kotek.
- Ale przecież ja
nie jestem zła – zironizowałam.
- No nie, wcale i
w ogóle – mruknął. Objął mnie w pasie i zmusił bym na niego popatrzyła. –
Jestem kretynem i doskonale o tym wiesz. Nie umiem czasami zapanować nad
emocjami.
- Zdążyłam
zauważyć.
- Ale za to mnie
kochasz – wbił mi palec w żebro, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
- Wcale nie.
- Na pewno? –
uniósł zadziornie brew. Poczułam jego ręce pod moją bluzą. Kiwnęłam twierdząco
głową. Starałam się nie złamać, ale jego oddech tak przyjemnie drażnił moją
szyję. Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha, ale wciąż udawałam, ze mnie to
nie rusza. Tak naprawdę to miałam na niego wielką ochotę. Ostatnio w ogóle tak
jakoś pociągał mnie bardziej niż zwykle, ale nie wiem, czym to było
spowodowane. W końcu nie wytrzymałam i wpiłam się w jego wargi. Położył te
swoje wielkie łapska na moim tyłku i pociągnął mnie tak, abym usadowiła się na
jego kolanach. Po chwili zaczęłam ściągać jego bluzę i koszulkę. Nie pozostał
mi dłużny i zaraz moja bluza leżała gdzieś na podłodze. Położył mnie na
kanapie. Nogami oplotłam jego biodra. Mówiłam wam, że on tak zajebiście całuje?
Znając mnie, to pewnie nie raz. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, ale rozporek
nie współpracował ze mną. Zaklęłam pod nosem, a siatkarz się cicho zaśmiał.
- Skarbie, jaka ty
niecierpliwa – wymruczał mi do ucha i pomógł mi z tym przeklętym zamkiem.
- Zamknij się –
powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Jego, jak i moje spodnie wylądowały
gdzieś w pobliżu kanapy. Niedługo potem byliśmy już bez bielizny. Znowu mogłam
napawać się jego wręcz idealnym ciałem. Jęknęłam przeciągle, tylko jego palce zawędrowały
w okolice moich miejsc intymnych. Boże, co on ze mną robił. Chciałam go poczuć
w sobie. Już. Teraz. Niestety siatkarz postanowił się jeszcze ze mną podroczyć.
- Nie tak szybko,
kotek.
- Nie dręcz mnie –
wyjęczałam. Nie mogłam już tego znieść. Po chwili w końcu przyjmujący spełnił
moją prośbę i jednym sprawnym ruchem wszedł we mnie, a ja krzyknęłam z
rozkoszy. Z kolejnymi posuwistymi ruchami jęczeliśmy coraz głośniej. Moje ciało
wygięło się w łuk. Tej nocy szybko nie zasnęliśmy, kochając się jeszcze kilka
razy.
______________________
Zgrałam jeden rozdział na pendrive i teraz go wrzucam. Następny w niedzielę, jak będę w domu :)
Zauważyłam, że liczba komentarzy jest prawie 3 razy mniejsza od ilości obserwujących o.O
Zauważyłam, że liczba komentarzy jest prawie 3 razy mniejsza od ilości obserwujących o.O
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Czy ja Ci już mówiłam że kocham tą dwójkę ? ;D Blanka i te jej fochy - mega *,*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Super,świetny,znakomity :)
OdpowiedzUsuńOni są tacy boscy,że mogę czytać rozdziały godzinami.Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;*
ich kłótnie są boskie xd co jak co ale na nude nie mogą narzekać *,*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział a ich kłótnie po prostu uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCo ja mam tu napisać rozdział jak zwykle świetny. Ich kłótnie boskie. Oby tak dalej. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com
UsuńUwielbiam jak oni się tak godzą :)
OdpowiedzUsuńDo niedzieli :)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńRozdział bez ich kłótni to nie rozdział :)
Czekam na następny! :) Pozdrawiam :*
moj ulubiony sposob na zgode xd Chociaz szczerze mowiac liczylam na to ze juz na hali wpije sie w jej usta i szybko przeprosi no ale ta opcja tez mi sie podoba 10/10
OdpowiedzUsuńKisses
Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michał i Blanka się pogodzili. Wolę jak żyją w zgodzie, ale te ich kłótnie też uwielbiam. Wiem. Jedno wyklucza drugie, ale co tam :)
Pozdrawiam i czekam na następny :**
hahahhahahah :D uwielbiam ich xD związek idealny po prostu! :D
OdpowiedzUsuńboski i tyle w tym temacie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich kłótnie,ale tylko wtedy,kiedy się szybko godzą.
Oni są normalnie boscy,dobrze,że się pogodzili :D
Pozdrawiam,do niedzieli.
P,s,
Mówiłam ci kiedyś,że kocham Twojego bloga? ;*
Rozdzial jak zwykle swietny;)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Już się nie mogę doczekać następnego! :P
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńHahaha, uwielbiam ich kłótnie, taki "supcio" związek z kłótniami jest najlepszy :D Ale nie lubiłabym tych kłótni, gdyby szybko się nie godzili xD
Pozdrawiam ciepło. :) ♥
http://znam-cie-dobrze.blogspot.com/ - nowy :)
Ich kłótnie mnie niszczą. Ale dobrze, że szybko się godzą, bo ten moment kiedy nie byli razem był niefajny. ;p I jeśli będę się kłócić tak, że zawsze będą się godzić, to się zgadzam. Przynajmniej nie jest nudno. :P
OdpowiedzUsuńMichał, Blanka i ich kłótnie to jest to co uwielbiam czytać ;D Ale najlepsze to jest chyba ich godzenie się ;)
OdpowiedzUsuńNiby to już 106 rozdział a ciągle potrafisz zaskakiwać ;) Jestem ciekawa co jeszcze będziesz w stanie wymyślić ;)
Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam na prolog mojej historii eternalantidote.blogspot.com ;)
Zgorszysz mnie ^.^ Cudowny jak zwykle. Te ich kłótnie <3 uwielbiam. No to do nastepnego :p
OdpowiedzUsuńMichał jak coś zrobi powie, a potem próbuje przepraszać Blankę.. Nawet trener mu zabronił zostać w hotelu.. Takie przeprosiny to jest coś..
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ale osobiście jakbym miała taką Blankę w rodzaju męskim to chyba bym nie wytrzymała ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zwykle :D Uwielbiam te ich kłótnie i na pewno nie jestem jedyna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAhhh te ich kłótnie.. I fochy Blanki.. Uwielbiam !
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTe kłótnie są słodkie :D
Pozdrawiam :D
Kiedy ta niedzielaaa... umre haha
OdpowiedzUsuń