19.05.2014

Rozdział 85

Resoviacy się zaprezentowali. Po krótkim przedstawieniu zawodników siatkarze wyszli na boisko i zaczęli się rozgrzewać. Chodziłam więc koło band i cykałam im fotki. Cały czas szczerzył się do mnie Igła. Jego ujęć miałam chyba najwięcej. Łasko oburzył się, że zbyt bardzo spoufalam się z wrogiem i mam robić zdjęcia im, ponieważ są przystojniejsi. Parsknęłam śmiechem, słysząc to. Skromność nie była ich mocną stroną.
W końcu rozpoczął się mecz. Od początku Jastrzębie pokazywali się z dobrej strony. Dlatego też pierwszy set bez problemu padł ich łupem. W pewnym momencie w czasie trwania II seta serce mi stanęło. Tak samo, jak wszystkim kibicom, jak i siatkarzom. Igła zderzył się z Lotmanem. Upadł i nie wstawał z podłogi. Wstrzymałam oddech. Natychmiast podbiegli do niego lekarze. Na noszach znieśli go z boiska. Mecz musiał trwać dalej, ale ja skupiona byłam na tym, co się dzieje z Libero. Nawet nie zobaczyłam, kto go zastąpił. Krzyśkowi został założony kołnierz ortopedyczny. Bałam się, że mogło mu się coś stać z kręgosłupem. Wtedy nie byłoby kolorowo. W końcu został wywieziony i zabrany do szpitala. Do samego końca myślami byłam przy przyjacielu. Zrobiłam oczywiście też trochę zdjęć, bo jednak nie chciałam zostać potem opieprzona, że nic nie robię, a biorę pieniądze. Spakowałam aparat do swojej torby. Ktoś stanął przede mną. Zobaczyłam trzynastkę na spodenkach, więc wiedziałam doskonale, kto to.
 - Chcesz pojechać do niego do szpitala? – zapytał.
 - Jeszcze się pytasz? – rzuciłam, patrząc w jego oczy.
 - Poczekaj, załatwię to z Lorenzo, wezmę szybki prysznic i pójdziemy – pocałował mnie w czoło i ruszył za kolegami. Wyszłam na korytarz i usiadłam na ławce. Było pusto, bo to przejście było jedynie dla siatkarzy, sztabu i pracowników. Kibice tu przebywać nie mogli. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Strasznie chciałam wiedzieć, co z Krzyśkiem. Czas mi się dłużył niemiłosiernie.
 - Czemu siedzisz tu tak sama? – zagadała Kamila.
 - Czekam na Michała, ale oczywiście musi się tak grzebać – mruknęłam.
 - Chodź, zaczekamy w autokarze – uśmiechnęła się.
 - Sorry, ale nie wracamy z wami. Chcemy sprawdzić, co z Igłą. To nasz przyjaciel – wyjaśniłam.
 - A no tak. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
 - Też mam taką nadzieję – westchnęłam. W tym momencie drzwi od szatni się otworzyły i zobaczyłam wreszcie swojego chłopaka.
 - Idziemy? – zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową i wstałam z miejsca.
 - To cześć – pożegnała się z nami menegerka. Ruszyliśmy do wyjścia.
 - A jak my w ogóle dotrzemy do tego szpitala? – spytałam.
 - Zamówiłem taksówkę – wyjaśnił. Faktycznie, na parkingu stała już taryfa. Wsiedliśmy, a kierowca zawiózł nas pod gmach rzeszowskiego szpitala. Kubiak zapłacił i wyszliśmy. W recepcji dowiedzieliśmy się, że Ignaczak przebywa na badaniach. Skierowaliśmy się do poczekalni, gdzie siedziało kilku resoviackich lekarzy i Iwona. Usiadłam obok niej.
 - Co z nim? Wiadomo coś? – zapytałam. Pokręciła przecząco głową.
 - Najprawdopodobniej to naciągnięcie mięśni. Skarżył się na to już jakiś czas temu.
 - Jeśli to tylko naciągnięcie, to będzie w porządku. Ale wyglądało groźnie – wtrącił Michał. Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz. Poprosił Ignaczakową do siebie. Ona wróciła po chwili z uśmiechem na twarzy.
 - Tylko naciągnięcie mięśni szyi –oznajmiła. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Lekarz zezwolił żeby nasza trójka do niego weszła. Dziwnie wyglądał na tym szpitalnym łóżku. Jak zwykle miał jednak banana na twarzy. Żona przywitała się z nim całusem.
 - I jak tam, stary? – zapytał Dziku, opierając się o oparci szpitalnego łóżka.
 - Trochę mnie szyja napierdziela, ale żyję – wyszczerzył się.
 - Ty się śmiejesz, a pół Polski umiera ze strachu – wystawiłam mu język.
 - Cały jestem, to co płakał będę? – zaśmiał się. Cały Igła. Zawsze myśli pozytywnie. Posiedzieliśmy u niego z godzinę i wróciliśmy do hotelu. Przez te nerwy zrobiłam się strasznie senna i prawie zasnęłam w taksówce. Michał odprowadził mnie pod same drzwi.
 - Coś ty w nocy robiła, że tak ci się teraz spać chce? – zaśmiał się.
 - A spadaj – mruknęłam, a następnie ziewnęłam.
 - No idź spać, idź. Dobranoc, śliczna – pocałował mnie na pożegnanie i zniknął u siebie. Ja również zrobiłam to samo. Kamila jeszcze nie spała, tylko szperała w swoim laptopie. Przywitałam się z nią, a potem walnęłam na łóżko. Tak strasznie mi się nie chciało iść umyć. Postanowiłam że prysznic wezmę rano. Zasnęłam niemal od razu.

Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się do Lublina. Po zostawieniu rzeczy w hotelu siatkarze udali się na trening. Potem znowu hotel i obiad. Po posiłku była w końcu chwila odpoczynku. Cały ten czas i tak spędziłam na obróbce zdjęć. W końcu jednak nadeszła pora meczu. Trochę rozśmieszył mnie widok tego, kto zastępował Igłę. Był nim Paul Lotman. Radził sobie dobrze. Od początku obie drużyny szły łeb w łeb. Pierwszy set padł łupem pomarańczowych, ale drugi już pasiaków. Podczas trzeciego znowu stało się coś niedobrego. Michał źle odbił piłkę i coś mu się stało z palcem. Krzywiąc się z bólu zszedł z boiska. Znowu nie mogłam się skupić na meczu, bo cały czas spoglądałam w jego stronę. Fizjoterapeuta dokładnie oglądnął jego dłoń, a następnie obłożył ją lodem. Michał nie był zadowolony, oglądając mecz z takiej perspektywy. W dodatku Resoviacy wykorzystali brak Michała na parkiecie. Bądź, co bądź to przecież fundament tej drużyny. Zawsze walczył o każda piłkę. Rzadko zdarzały mu się słabsze mecze. Niestety Jastrzębianie przegrali 1:3. Spakowałam swój sprzęt. Siatkarze się rozciągali, a ja podeszłam do Dzika. Usiadłam na krześle obok. Szczerze, to nie wiedziałam, co powiedzieć. Domyślałam się, że w takiej chwili może od razu na mnie naskoczyć. Wtedy ja bym mu coś odpyskowała, potem on mi i przerodziłoby się to w wielką kłótnię, a tego nie chciałam. W dodatku przy tylu ludziach.
 - Czemu nic nie mówisz? – zapytał, spoglądając na mnie.
 - Bo o cokolwiek bym się nie zapytała, to i tak byś na mnie nawrzeszczał – wzruszyłam ramionami. – Unikam kłótni.
 - Już mi przeszła złość – uśmiechnął się lekko. – Ale uprzedzę twoje pytanie. Boli, jak cholera.
 - To bardzo poważne, czy raczej nie?
 - Patryk mówi, że raczej nie, ale dla pewności jutro zrobimy prześwietlenie i wtedy będzie wszystko wiadome.
 - To dobrze. Stracić tak cennego zawodnika przed rozpoczęciem sezonu, to straszny pech – wyszczerzyłam się.
 - Aż taki cenny jestem, myślisz? – zaśmiał się. Oho, faktycznie humor mu wracał.
 - No to ba – wystawiłam mu język.

Wróciliśmy do hotelu. Było już późno, więc większość od razu poszła spać. W niedzielę po śniadaniu wracaliśmy do Jastrzębia. Kierowca był tak miły, że chciał mnie wysadzić w Katowicach, ale moje autko stało na parkingu przed halą, więc niestety nie mogłam skorzystać z tej kuszącej propozycji. Wpakowałam swoją torbę do bagażnika, a następnie pożegnałam się z Michałem. Obiecał, że gdy będzie miał wyniki tego prześwietlenia, to od razu do mnie zadzwoni. Trzymałam go za słowo. Cały czas myślałam jednak optymistycznie. Gdyby była to poważniejsza kontuzja to ból tak szybko by nie ustąpił, prawda? W dodatku już prawie całkiem normalnie zginał ten palec, więc pewnie to prześwietlenie to taka czysta formalność.
Na moim osiedlu byłam około godziny 17. Byłam strasznie głodna, ale domyśliłam się, że Daga nic do zjedzenia nie zrobiła, a Sylwii przecież nie było. Schodami wyszłam na drugie piętro i kluczami otworzyłam drzwi. Było cicho i pusto. No tak, Dagmary nie ma. Wyciągnęłam więc komórkę i do niej zadzwoniłam. W czasie, w którym słyszałam to standardowe pikanie, które wskazywało oczekiwanie na odebranie połączenia, ruszyłam do kuchni.
 - No hej – zaczęła wesoło blondynka.
 - Cześć. Kiedy będziesz w domu? – zapytałam, otwierając lodówkę. Skrzywiłam się, widząc co zawierała, a raczej czego nie zawierała. Nie było mnie 2 dni, a oni (Hubercik oczywiście też) zjedli większość jej zawartości.
 - Nie wiem, a co? Jesteś już?
 -No jestem, jestem. W dodatku głodna, a lodówka pusta. Dlatego dzwonię i się pytam, kiedy będziesz, bo pizze chcę zamówić.
 - Nie musisz dla mnie zamawiać – odparła. – Zjemy coś z Hubertem na mieście.
 - Okej, dobrze wiedzieć. To bawcie się dobrze. Na razie – zakończyłam połączenie i od razu wykręciłam następne. Zamówiłam małą pizze Margheritę. Miałam nadzieję, że przywiozą ją szybko. Moje prośby zostały wysłuchane, bo pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Zapłaciłam dostawcy i z gorącym pudełkiem udałam się do salonu. Miałam już przygotowany laptop. Zamierzałam urządzić sobie taki wieczór filmowy. Jedząc, oglądałam ‘’I wciąż ją kocham’’. Książkę czytałam jakiś czas temu, ale filmu jeszcze nie obejrzałam. Choć pizza była mała, a ja byłam bardzo głodna, to po 3 kawałkach miałam dość. I tak dużo zjadłam, jak na mnie.
Film strasznie mnie wciągnął. Choć pamiętałam, co się stanie, to i tak oglądałam go z bijącym mocno sercem. Przy scenie, gdy John czytał swojemu ojcu w szpitalu list, to nie wytrzymałam. Łzy lały mi się wręcz strumieniami. Wbrew pozorom byłam wrażliwa i ruszały mnie takie sytuacje. Potem był moment, gdy John żegnał się z Savannah. Znowu potok łez. Niestety ktoś musiał mi przerwać, dzwoniąc. Zatrzymałam film i otarłam policzki. Odebrałam połączenie.
 - Hej, śliczna – zaczął wesoło Michał.
 - Cześć – odparłam, a następnie pociągnęłam nosem.
 - Płaczesz? Masz taki głos.. Stało się coś? – zmartwił się.
 - Po prostu oglądam taki piękny film – wyjaśniłam.
 - Aaa, film. Te baby – choć go nie widziałam, to domyślałam się, jaką minę zrobił.
 - Coś ci się nie podoba? – mruknęłam i znowu pociągnęłam nosem.
 - Nie, nie. Przecież nic nie mówię. Są już wyniki tego mojego prześwietlenia.
 - Szybko – stwierdziłam.
 - Czego się nie robi dla gwiazdy – zaśmiał się.
 - No mów, co z tym twoim palcem – ponaglałam go.
 - Czekaj, przeczytam ci, bo to zbyt skomplikowane to zapamiętania – przerwał na chwilę, a potem zaczął czytać – zwichnięcie stawu międzypaliczkowego bliższego piątego palca prawej ręki.
 - A to znaczy..? Sorry, nie jestem lekarzem.
 - Nic groźnego. Tylko przez 2 dni nie będę miał pełnych treningów, tylko takie jakieś zabiegi z Patrykiem. W sobotę będę gotowy na mecz.
 - To dobrze – uśmiechnęłam się.
 - A ty co robisz, hmm?
 - No oglądam film, ale mi przerwałeś i nie mogę sobie spokojnie popłakać.
 - No wiesz co? To ja dzwonie do swojej dziewczyny, tylko po to żeby usłyszeć, że jej przerwałem oglądanie jakiegoś filmu – oburzył się.
 - Takie życie – wzruszyłam ramionami.
 Pogadaliśmy jeszcze z minutę, a potem się rozłączyłam i kontynuowałam oglądanie. Film się skończył, a ja czułam niedosyt. Jakoś w książce zakończenie było lepsze. Postanowiłam oglądnąć sobie jeszcze jakiś film, też na podstawie książki Sparksa. Postawiłam na ‘’Pamiętnik’’. Cały film trzymałam się twardo, ale w końcówce znowu się rozkleiłam. Zużyłam całą paczkę chusteczek tego wieczoru. Gdy w ostatniej scenie Duke i Allie umierają we śnie, przytuleni do siebie to ryczałam, jak dziecko. To była wspaniała historia miłości dwojga ludzi, która przetrwała tyle przeszkód. Na końcu zmagała się z chorobą kobiety, która kompletnie nie pamiętała swojej przeszłości. Opowiadanie, które czytał jej Duke było jej historią, a ona o tym nie wiedziała, aż do samego końca. I tak było cały czas.
Znowu ktoś postanowił przerwać moje użalanie się, lecz tym razem nie telefonicznie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zdziwił mnie widok Kubiaka na wycieraczce.
 - A ty dalej beczysz? – zapytał z politowaniem.
 - Spadaj z takimi teksami – warknęłam i próbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem. Oj, no co, wkurzył mnie. Podłożył jednak nogę, więc zamknięcie było niemożliwe. Wślizgnął się do środka.
 - No przepraszam, kotek – powiedział, tuląc mnie. Starałam się być jednak nieugięta. – Przyjechałem żebyś nie musiała oglądać smętów.
 - Ale ja chcę oglądać smęty – odparłam stanowczo.
 - A ja chcę spędzić miły wieczór ze swoją dziewczyną. nie nie płacz już - zaśmiał się cicho i dłońmi otarł łzy z moich policzków. Uśmiechnęłam się lekko, gdy się nade mną nachylił, a następnie musnął moje wargi swoimi. Nogi jakoś same zaprowadziły nas do mojego pokoju, gdzie pozbyliśmy się zbędnych ubrań i połączyliśmy w jedno. O tak, to było o niebo lepsze, niż oglądanie smutnych filmów.

____________________

Zaplanowałam dodanie rozdziału na wtorek, bo myślałam, ze nie dam dziś rady, ale jednak znalazłam chwilę na skopiowanie rozdziału z Worda, poprawienie go i opublikowanie. Jak się podoba? Sielanka trwa!
Polacy z kompletem punktów jadą do Słowenii, co mnie bardzo cieszy. Widać było progres z meczu na mecz. Współpraca Drzyzgi z Wlazłym coraz lepsza. Wyczuwam bdb sezon kadry :) Wiem, ze jeszcze nie są idealnie zgrani, ale i tak podobały mi się te mecze. Troszkę tylko mnie martwi słabsza dyspozycja Kurka i Winiarskiego ;/ Mam nadzieję, że na LŚ będą gotowi :) Wow, Kubiak jest drugim kapitanem! jak to przeczytałam to przeżyłam niezły szok i od razu mi się banan na twarzy pojawił :D Oby forma trzymała sie go dalej. Życzę mu tego :)

15 komentarzy:

  1. Podoba, podoba :). I niech sielanka dalej trwa :P. Taka reprezentację mieć to skarb <3. Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zawsze;D Co tu dalej pisać, niech wszystko będzie jak najlepiej. Nasza reprezentacja wygra wszystkie mecze ;))))) Pozdrawiam ;* i zapraszam do mnie na 3 rozdział http://this-is-my-life-with-my-volleyball.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. oj jak fajnie,jacy oni są super ta Blanka i Michał :D uwielbiam twojego bloga :) a zapraszam do mnie na 17 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Krzysiowi nic poważnego się nie stało:) Kubiak nie rozumie, że kobiety muszą sobie od czasu do czasu popłakać na filmach;) .najważniejsze, że wszystko między nimi gra:)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże! Jak ja kocham to opowiadanie! Mogłabym jej czytać i czytać, a nadal czuję niedosyt :D Też uwielbiam takie smenty oglądać, no ale co poradzić :D Ta scenka z kontuzją Igły wydawała się bardzo poważna jak się tak czyta. Dobrze że to nic poważnego :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział,po prostu kocham twojego bloga! ;)
    Dobrze,że Igle i Miśkowi nic poważnego się nie stało.
    Blanka i Kubiak są po prostu boscy :*
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Oj wiem też lubię sobie popłakać na filmach.
    Dobrze że Miśkowi nic się nie stało i Igle też.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak fajnie :) Jechał do niej aby nie musiała oglądać filmów i płakać. Jak dobrze, że Krzyśkowi nic się nie stało :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholernie tu słodko ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uwielbiam cie i czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że z Krzyśkiem nic poważnego się nie stało. No i z Michałem też. Ohhh i Michał taki troskliwy... Przyjechał, żeby Blanka nie płakała...
    Słodko, słodko, mega słodko <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Igła jak zawsze uśmiechnięty, dobrze ,że to nic poważnego;p Słodziaki ten Michał i Blanka ♥Miały być smęty a wyszło o niebo lepiej ;p do następnego ;p :*

    OdpowiedzUsuń
  12. I tak ma być sielanka ma trwać ;* :)
    Czekam na następny i zapraszam do mnie
    http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/05/siedem.html

    OdpowiedzUsuń
  13. czytałam dzisiaj prawie cały dzień twojego bloga i doszlam dopiero dotąd . resztę przeczytam jutro i skomentuje jutro bo teraz mi się chce spać :*

    OdpowiedzUsuń