Resoviacy się zaprezentowali. Po krótkim przedstawieniu
zawodników siatkarze wyszli na boisko i zaczęli się rozgrzewać. Chodziłam więc
koło band i cykałam im fotki. Cały czas szczerzył się do mnie Igła. Jego ujęć
miałam chyba najwięcej. Łasko oburzył się, że zbyt bardzo spoufalam się z
wrogiem i mam robić zdjęcia im, ponieważ są przystojniejsi. Parsknęłam
śmiechem, słysząc to. Skromność nie była ich mocną stroną.
W końcu rozpoczął się mecz. Od początku Jastrzębie
pokazywali się z dobrej strony. Dlatego też pierwszy set bez problemu padł ich
łupem. W pewnym momencie w czasie trwania II seta serce mi stanęło. Tak samo,
jak wszystkim kibicom, jak i siatkarzom. Igła zderzył się z Lotmanem. Upadł i
nie wstawał z podłogi. Wstrzymałam oddech. Natychmiast podbiegli do niego
lekarze. Na noszach znieśli go z boiska. Mecz musiał trwać dalej, ale ja
skupiona byłam na tym, co się dzieje z Libero. Nawet nie zobaczyłam, kto go
zastąpił. Krzyśkowi został założony kołnierz ortopedyczny. Bałam się, że mogło
mu się coś stać z kręgosłupem. Wtedy nie byłoby kolorowo. W końcu został
wywieziony i zabrany do szpitala. Do samego końca myślami byłam przy
przyjacielu. Zrobiłam oczywiście też trochę zdjęć, bo jednak nie chciałam
zostać potem opieprzona, że nic nie robię, a biorę pieniądze. Spakowałam aparat
do swojej torby. Ktoś stanął przede mną. Zobaczyłam trzynastkę na spodenkach,
więc wiedziałam doskonale, kto to.
- Chcesz pojechać
do niego do szpitala? – zapytał.
- Jeszcze się
pytasz? – rzuciłam, patrząc w jego oczy.
- Poczekaj,
załatwię to z Lorenzo, wezmę szybki prysznic i pójdziemy – pocałował mnie w
czoło i ruszył za kolegami. Wyszłam na korytarz i usiadłam na ławce. Było
pusto, bo to przejście było jedynie dla siatkarzy, sztabu i pracowników. Kibice
tu przebywać nie mogli. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Strasznie
chciałam wiedzieć, co z Krzyśkiem. Czas mi się dłużył niemiłosiernie.
- Czemu siedzisz
tu tak sama? – zagadała Kamila.
- Czekam na
Michała, ale oczywiście musi się tak grzebać – mruknęłam.
- Chodź, zaczekamy
w autokarze – uśmiechnęła się.
- Sorry, ale nie
wracamy z wami. Chcemy sprawdzić, co z Igłą. To nasz przyjaciel – wyjaśniłam.
- A no tak. Mam
nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
- Też mam taką
nadzieję – westchnęłam. W tym momencie drzwi od szatni się otworzyły i
zobaczyłam wreszcie swojego chłopaka.
- Idziemy? –
zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową i wstałam z miejsca.
- To cześć –
pożegnała się z nami menegerka. Ruszyliśmy do wyjścia.
- A jak my w ogóle
dotrzemy do tego szpitala? – spytałam.
- Zamówiłem
taksówkę – wyjaśnił. Faktycznie, na parkingu stała już taryfa. Wsiedliśmy, a
kierowca zawiózł nas pod gmach rzeszowskiego szpitala. Kubiak zapłacił i
wyszliśmy. W recepcji dowiedzieliśmy się, że Ignaczak przebywa na badaniach.
Skierowaliśmy się do poczekalni, gdzie siedziało kilku resoviackich lekarzy i
Iwona. Usiadłam obok niej.
- Co z nim?
Wiadomo coś? – zapytałam. Pokręciła przecząco głową.
-
Najprawdopodobniej to naciągnięcie mięśni. Skarżył się na to już jakiś czas
temu.
- Jeśli to tylko
naciągnięcie, to będzie w porządku. Ale wyglądało groźnie – wtrącił Michał. Po
kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz. Poprosił Ignaczakową do siebie. Ona
wróciła po chwili z uśmiechem na twarzy.
- Tylko
naciągnięcie mięśni szyi –oznajmiła. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Lekarz
zezwolił żeby nasza trójka do niego weszła. Dziwnie wyglądał na tym szpitalnym
łóżku. Jak zwykle miał jednak banana na twarzy. Żona przywitała się z nim
całusem.
- I jak tam,
stary? – zapytał Dziku, opierając się o oparci szpitalnego łóżka.
- Trochę mnie
szyja napierdziela, ale żyję – wyszczerzył się.
- Ty się śmiejesz,
a pół Polski umiera ze strachu – wystawiłam mu język.
- Cały jestem, to
co płakał będę? – zaśmiał się. Cały Igła. Zawsze myśli pozytywnie.
Posiedzieliśmy u niego z godzinę i wróciliśmy do hotelu. Przez te nerwy
zrobiłam się strasznie senna i prawie zasnęłam w taksówce. Michał odprowadził
mnie pod same drzwi.
- Coś ty w nocy
robiła, że tak ci się teraz spać chce? – zaśmiał się.
- A spadaj –
mruknęłam, a następnie ziewnęłam.
- No idź spać,
idź. Dobranoc, śliczna – pocałował mnie na pożegnanie i zniknął u siebie. Ja
również zrobiłam to samo. Kamila jeszcze nie spała, tylko szperała w swoim
laptopie. Przywitałam się z nią, a potem walnęłam na łóżko. Tak strasznie mi
się nie chciało iść umyć. Postanowiłam że prysznic wezmę rano. Zasnęłam niemal
od razu.
Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się do Lublina. Po
zostawieniu rzeczy w hotelu siatkarze udali się na trening. Potem znowu hotel i
obiad. Po posiłku była w końcu chwila odpoczynku. Cały ten czas i tak spędziłam
na obróbce zdjęć. W końcu jednak nadeszła pora meczu. Trochę rozśmieszył mnie
widok tego, kto zastępował Igłę. Był nim Paul Lotman. Radził sobie dobrze. Od
początku obie drużyny szły łeb w łeb. Pierwszy set padł łupem pomarańczowych,
ale drugi już pasiaków. Podczas trzeciego znowu stało się coś niedobrego.
Michał źle odbił piłkę i coś mu się stało z palcem. Krzywiąc się z bólu zszedł
z boiska. Znowu nie mogłam się skupić na meczu, bo cały czas spoglądałam w jego
stronę. Fizjoterapeuta dokładnie oglądnął jego dłoń, a następnie obłożył ją
lodem. Michał nie był zadowolony, oglądając mecz z takiej perspektywy. W
dodatku Resoviacy wykorzystali brak Michała na parkiecie. Bądź, co bądź to
przecież fundament tej drużyny. Zawsze walczył o każda piłkę. Rzadko zdarzały
mu się słabsze mecze. Niestety Jastrzębianie przegrali 1:3. Spakowałam swój
sprzęt. Siatkarze się rozciągali, a ja podeszłam do Dzika. Usiadłam na krześle
obok. Szczerze, to nie wiedziałam, co powiedzieć. Domyślałam się, że w takiej
chwili może od razu na mnie naskoczyć. Wtedy ja bym mu coś odpyskowała, potem
on mi i przerodziłoby się to w wielką kłótnię, a tego nie chciałam. W dodatku
przy tylu ludziach.
- Czemu nic nie
mówisz? – zapytał, spoglądając na mnie.
- Bo o cokolwiek
bym się nie zapytała, to i tak byś na mnie nawrzeszczał – wzruszyłam ramionami.
– Unikam kłótni.
- Już mi przeszła
złość – uśmiechnął się lekko. – Ale uprzedzę twoje pytanie. Boli, jak cholera.
- To bardzo
poważne, czy raczej nie?
- Patryk mówi, że
raczej nie, ale dla pewności jutro zrobimy prześwietlenie i wtedy będzie
wszystko wiadome.
- To dobrze.
Stracić tak cennego zawodnika przed rozpoczęciem sezonu, to straszny pech –
wyszczerzyłam się.
- Aż taki cenny
jestem, myślisz? – zaśmiał się. Oho, faktycznie humor mu wracał.
- No to ba –
wystawiłam mu język.
Wróciliśmy do hotelu. Było już późno, więc większość od
razu poszła spać. W niedzielę po śniadaniu wracaliśmy do Jastrzębia. Kierowca
był tak miły, że chciał mnie wysadzić w Katowicach, ale moje autko stało na
parkingu przed halą, więc niestety nie mogłam skorzystać z tej kuszącej
propozycji. Wpakowałam swoją torbę do bagażnika, a następnie pożegnałam się z
Michałem. Obiecał, że gdy będzie miał wyniki tego prześwietlenia, to od razu do
mnie zadzwoni. Trzymałam go za słowo. Cały czas myślałam jednak optymistycznie.
Gdyby była to poważniejsza kontuzja to ból tak szybko by nie ustąpił, prawda? W
dodatku już prawie całkiem normalnie zginał ten palec, więc pewnie to
prześwietlenie to taka czysta formalność.
Na moim osiedlu byłam około godziny 17. Byłam strasznie
głodna, ale domyśliłam się, że Daga nic do zjedzenia nie zrobiła, a Sylwii
przecież nie było. Schodami wyszłam na drugie piętro i kluczami otworzyłam
drzwi. Było cicho i pusto. No tak, Dagmary nie ma. Wyciągnęłam więc komórkę i
do niej zadzwoniłam. W czasie, w którym słyszałam to standardowe pikanie, które
wskazywało oczekiwanie na odebranie połączenia, ruszyłam do kuchni.
- No hej – zaczęła
wesoło blondynka.
- Cześć. Kiedy
będziesz w domu? – zapytałam, otwierając lodówkę. Skrzywiłam się, widząc co
zawierała, a raczej czego nie zawierała. Nie było mnie 2 dni, a oni (Hubercik
oczywiście też) zjedli większość jej zawartości.
- Nie wiem, a co? Jesteś już?
-No jestem,
jestem. W dodatku głodna, a lodówka pusta. Dlatego dzwonię i się pytam, kiedy
będziesz, bo pizze chcę zamówić.
- Nie musisz dla mnie zamawiać – odparła. – Zjemy coś z Hubertem na mieście.
- Okej, dobrze
wiedzieć. To bawcie się dobrze. Na razie – zakończyłam połączenie i od razu
wykręciłam następne. Zamówiłam małą pizze Margheritę. Miałam nadzieję, że
przywiozą ją szybko. Moje prośby zostały wysłuchane, bo pół godziny później
zadzwonił dzwonek do drzwi. Zapłaciłam dostawcy i z gorącym pudełkiem udałam
się do salonu. Miałam już przygotowany laptop. Zamierzałam urządzić sobie taki
wieczór filmowy. Jedząc, oglądałam ‘’I wciąż ją kocham’’. Książkę czytałam
jakiś czas temu, ale filmu jeszcze nie obejrzałam. Choć pizza była mała, a ja
byłam bardzo głodna, to po 3 kawałkach miałam dość. I tak dużo zjadłam, jak na
mnie.
Film strasznie mnie wciągnął. Choć pamiętałam, co się
stanie, to i tak oglądałam go z bijącym mocno sercem. Przy scenie, gdy John
czytał swojemu ojcu w szpitalu list, to nie wytrzymałam. Łzy lały mi się wręcz
strumieniami. Wbrew pozorom byłam wrażliwa i ruszały mnie takie sytuacje. Potem
był moment, gdy John żegnał się z Savannah. Znowu potok łez. Niestety ktoś
musiał mi przerwać, dzwoniąc. Zatrzymałam film i otarłam policzki. Odebrałam
połączenie.
- Hej, śliczna – zaczął wesoło Michał.
- Cześć –
odparłam, a następnie pociągnęłam nosem.
- Płaczesz? Masz taki głos.. Stało się coś?
– zmartwił się.
- Po prostu
oglądam taki piękny film – wyjaśniłam.
- Aaa, film. Te baby – choć go nie
widziałam, to domyślałam się, jaką minę zrobił.
- Coś ci się nie
podoba? – mruknęłam i znowu pociągnęłam nosem.
- Nie, nie. Przecież nic nie mówię. Są już
wyniki tego mojego prześwietlenia.
- Szybko –
stwierdziłam.
- Czego się nie robi dla gwiazdy – zaśmiał
się.
- No mów, co z tym
twoim palcem – ponaglałam go.
- Czekaj, przeczytam ci, bo to zbyt
skomplikowane to zapamiętania – przerwał na chwilę, a potem zaczął czytać –
zwichnięcie stawu międzypaliczkowego
bliższego piątego palca prawej ręki.
- A to znaczy..?
Sorry, nie jestem lekarzem.
- Nic groźnego. Tylko przez 2 dni nie będę
miał pełnych treningów, tylko takie jakieś zabiegi z Patrykiem. W sobotę będę
gotowy na mecz.
- To dobrze –
uśmiechnęłam się.
- A ty co robisz, hmm?
- No oglądam film,
ale mi przerwałeś i nie mogę sobie spokojnie popłakać.
- No wiesz co? To ja dzwonie do swojej
dziewczyny, tylko po to żeby usłyszeć, że jej przerwałem oglądanie jakiegoś
filmu – oburzył się.
- Takie życie –
wzruszyłam ramionami.
Pogadaliśmy
jeszcze z minutę, a potem się rozłączyłam i kontynuowałam oglądanie. Film się
skończył, a ja czułam niedosyt. Jakoś w książce zakończenie było lepsze.
Postanowiłam oglądnąć sobie jeszcze jakiś film, też na podstawie książki
Sparksa. Postawiłam na ‘’Pamiętnik’’. Cały film trzymałam się twardo, ale w
końcówce znowu się rozkleiłam. Zużyłam całą paczkę chusteczek tego wieczoru.
Gdy w ostatniej scenie Duke i Allie umierają we śnie, przytuleni do siebie to
ryczałam, jak dziecko. To była wspaniała historia miłości dwojga ludzi, która
przetrwała tyle przeszkód. Na końcu zmagała się z chorobą kobiety, która
kompletnie nie pamiętała swojej przeszłości. Opowiadanie, które czytał jej Duke
było jej historią, a ona o tym nie wiedziała, aż do samego końca. I tak było
cały czas.
Znowu ktoś postanowił przerwać moje użalanie się, lecz tym razem nie telefonicznie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zdziwił mnie widok Kubiaka na wycieraczce.
Znowu ktoś postanowił przerwać moje użalanie się, lecz tym razem nie telefonicznie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zdziwił mnie widok Kubiaka na wycieraczce.
- A ty dalej
beczysz? – zapytał z politowaniem.
- Spadaj z takimi
teksami – warknęłam i próbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem. Oj, no co, wkurzył
mnie. Podłożył jednak nogę, więc zamknięcie było niemożliwe. Wślizgnął się do
środka.
- No przepraszam,
kotek – powiedział, tuląc mnie. Starałam się być jednak nieugięta. –
Przyjechałem żebyś nie musiała oglądać smętów.
- Ale ja chcę
oglądać smęty – odparłam stanowczo.
- A ja chcę spędzić miły wieczór ze swoją dziewczyną. nie nie płacz już - zaśmiał się cicho i dłońmi otarł łzy z moich policzków. Uśmiechnęłam się lekko, gdy się nade mną nachylił, a następnie musnął moje wargi swoimi. Nogi jakoś same zaprowadziły nas do mojego pokoju, gdzie pozbyliśmy się zbędnych ubrań i połączyliśmy w jedno. O tak, to było o niebo lepsze, niż oglądanie smutnych filmów.
____________________
Zaplanowałam dodanie rozdziału na wtorek, bo myślałam, ze nie dam dziś rady, ale jednak znalazłam chwilę na skopiowanie rozdziału z Worda, poprawienie go i opublikowanie. Jak się podoba? Sielanka trwa!
Polacy z kompletem punktów jadą do Słowenii, co mnie bardzo cieszy. Widać było progres z meczu na mecz. Współpraca Drzyzgi z Wlazłym coraz lepsza. Wyczuwam bdb sezon kadry :) Wiem, ze jeszcze nie są idealnie zgrani, ale i tak podobały mi się te mecze. Troszkę tylko mnie martwi słabsza dyspozycja Kurka i Winiarskiego ;/ Mam nadzieję, że na LŚ będą gotowi :) Wow, Kubiak jest drugim kapitanem! jak to przeczytałam to przeżyłam niezły szok i od razu mi się banan na twarzy pojawił :D Oby forma trzymała sie go dalej. Życzę mu tego :)
Podoba, podoba :). I niech sielanka dalej trwa :P. Taka reprezentację mieć to skarb <3. Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze;D Co tu dalej pisać, niech wszystko będzie jak najlepiej. Nasza reprezentacja wygra wszystkie mecze ;))))) Pozdrawiam ;* i zapraszam do mnie na 3 rozdział http://this-is-my-life-with-my-volleyball.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńoj jak fajnie,jacy oni są super ta Blanka i Michał :D uwielbiam twojego bloga :) a zapraszam do mnie na 17 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 18 :)
UsuńDobrze, że Krzysiowi nic poważnego się nie stało:) Kubiak nie rozumie, że kobiety muszą sobie od czasu do czasu popłakać na filmach;) .najważniejsze, że wszystko między nimi gra:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Boże! Jak ja kocham to opowiadanie! Mogłabym jej czytać i czytać, a nadal czuję niedosyt :D Też uwielbiam takie smenty oglądać, no ale co poradzić :D Ta scenka z kontuzją Igły wydawała się bardzo poważna jak się tak czyta. Dobrze że to nic poważnego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział,po prostu kocham twojego bloga! ;)
OdpowiedzUsuńDobrze,że Igle i Miśkowi nic poważnego się nie stało.
Blanka i Kubiak są po prostu boscy :*
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOj wiem też lubię sobie popłakać na filmach.
Dobrze że Miśkowi nic się nie stało i Igle też.
Pozdrawiam ;*
Jak fajnie :) Jechał do niej aby nie musiała oglądać filmów i płakać. Jak dobrze, że Krzyśkowi nic się nie stało :D
OdpowiedzUsuńCholernie tu słodko ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uwielbiam cie i czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńA i zapraszam do siebie :*
UsuńDobrze, że z Krzyśkiem nic poważnego się nie stało. No i z Michałem też. Ohhh i Michał taki troskliwy... Przyjechał, żeby Blanka nie płakała...
OdpowiedzUsuńSłodko, słodko, mega słodko <3
Pozdrawiam :*
Igła jak zawsze uśmiechnięty, dobrze ,że to nic poważnego;p Słodziaki ten Michał i Blanka ♥Miały być smęty a wyszło o niebo lepiej ;p do następnego ;p :*
OdpowiedzUsuńI tak ma być sielanka ma trwać ;* :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam do mnie
http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/05/siedem.html
czytałam dzisiaj prawie cały dzień twojego bloga i doszlam dopiero dotąd . resztę przeczytam jutro i skomentuje jutro bo teraz mi się chce spać :*
OdpowiedzUsuń