11.05.2014

Rozdział 82

Trening siatkarzy Jastrzębskiego Węgla niewiele różnił się od tych polskiej reprezentacji. Początek sezonu zawsze był najgorszy, bo potrzeba było czasu, aby zawodnicy się ze sobą zgrali. Jastrzębianom szło jednak dość dobrze. W takim mini sparingu, który razem zagrali zauważyłam, że Masny często gra przez środek. W większości sytuacji przynosiło to punkt. Kubiak tak, jak obiecał cały czas zagrywał na biednego Wojtaszka, który dwoił się i troił w przyjęciu i obronie. Był potem najbardziej spocony ze wszystkich. Przyjmującego strasznie bawiła ta sytuacja. No tak, on uwielbiał być złośliwy. 
Czekałam jakieś 15 minut zanim ta księżniczka weźmie prysznic i się przebierze. Jestem strasznie niecierpliwa. W końcu jednak wyszedł, żegnając się wcześniej z kolegami.
 - Co masz ochotę zjeść na kolację? – zapytał, splatając swoje palce z moimi. Skierowaliśmy się do wyjścia.
 - A co szef kuchni dziś serwuje? – uśmiechnęłam się.
 - Najchętniej jakieś mało skomplikowane danie, bo mistrzem to ja nie jestem – puścił mi oczko.
 - Ale od czego masz swoją wspaniałą asystentkę? – szturchnęłam go.
 - Z taką pomocą, to ja mogę wszystko ugotować – zaśmiał się.
 - Wystarczy risotto – puściłam mu oczko i wsiadłam do Infiniti.
Ruszyliśmy w kierunku Żor. Zanim jednak dojechaliśmy do mieszkania przyjmującego wstąpiliśmy do sklepu, bo siatkarz miał pustą lodówkę. Kupiliśmy potrzebne składniki na naszą kolację. Tak, jak to można było przewidzieć, to ja grałam pierwsze skrzypce w kuchni. Kubiak jedynie pomagał w krojeniu warzyw. Zjadł natomiast najwięcej. Po włożeniu naczyń do zmywarki Michał zaczął dopominać się o swoją nagrodę, czy raczej podziękowania. I co ja biedna miałam zrobić? Tak, wylądowaliśmy w łóżku, co bardzo ucieszyło Dzika. Mnie również, bo byłam spragniona jego bliskości.

Obudził nas budzik. Jak można się domyślić zbyt wyspani to my nie byliśmy.
 - Nie musisz mnie odwozić – powiedziałam, myjąc zęby, podczas gdy on się golił.
 - Ale cię odwiozę – odparł.
 - Spóźnisz się na trening przez to.
 - Nie spóźnię.
Uparciuch nie dawał za wygraną.
 - Naprawdę mogę wrócić autobusem – westchnęłam.
 - A ja naprawdę mogę cię odwieźć – powiedział, po czym przemył twarz, pozbywając się resztek pianki do golenia.
 - Czemu ty jesteś taki uparty? – jęknęłam.
 - Ty też jesteś – puścił mi oczko. Przepłukałam usta wodą.
 - No Michał.. Ja teraz pojadę sobie sama, za to ty przyjedziesz po mnie.
Wspaniałomyślnie wpadłam na kompromis.
 - Aż tak ci ze mną źle? – spytał, obejmując mnie w pasie.
 - Po prostu nie chcę żebyś się spóźnił – oplotłam go za szyję.
 - Nie spóźnię się – wymruczał, mając usta zaraz przed moimi.
 - Misiek – mruknęłam, czując po chwili jego wargi na swoich.
 - Niech ci będzie – odparł, odsuwając się ode mnie. – Ale cię odprowadzę na przystanek.
 - Kocham cię – wyszczerzyłam się.
 - Kurde, zapomniałbym – wypalił nagle, uderzając się dłonią w czoło. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on wypadł nagle z łazienki, jakby go piorun trzasnął. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam się ubrać, bo paradowałam w samej koszulce Michała. Zdążyłam tylko spodnie założyć, gdy wrócił ponownie, trzymając coś za plecami.
 - Mam coś dla ciebie – oznajmił. Ubrałam top, żeby nie paradować w samym staniku.
 - Tak? A co takiego? – zaciekawiłam się.
Pomachał mi smyczą, na której zawieszony był jakiś kartonik. Nie mogłam jednak doczytać, co to.
 - Akredytacja na dzisiaj – wręczył mi ową rzecz.
 - Dziękuję – cmoknęłam go w policzek.
 - Nie zgub – pogroził mi palcem.
 - Ja to nie ty – wystawiłam mu język i wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do sypialni, gdzie ubrałam sweter. Znalazłam przy okazji swoją komórkę. Skrzywiłam się, widząc nieodebrane połączenia od przyjaciółek. No tak, zapomniałam im powiedzieć, że nie będę nocować w domu. Od razu do nich zadzwoniłam.
 - Hej – zaczęłam nieśmiało.
 - No wreszcie! –usłyszałam po drugiej stronie. – Gdzie ty jesteś?
 - U Michała. Przepraszam, zapomniałam wam powiedzieć – wyjaśniłam skruszona.
 - Masz szczęście, że u Michała byłaś, bo Sylwia już na policję chciała iść i zgłaszać, że zaginęłaś – zaśmiała się Daga. W tle usłyszałam ‘’Wcale nie!’’, które wypowiedziałam druga blondynka.
 - Spokojnie, jestem cała i zdrowa – odparłam.
 - Zrobiłem kanapki – powiedział Michał, wchodząc do pokoju.
 - Zaraz przyjdę – szepnęłam mu, a on się tylko uśmiechnął i wyszedł.
 - Czyżby śniadanko do łóżka? – zachichotała.
 - Rozczaruję cię, ale śniadanko do stołu.
 - Zero romantyzmu w tym twoim facecie.
 - Rozumiem, że Hubercik ci takie śniadanka do łóżka przynosi? – parsknęłam śmiechem.
 - A żebyś wiedziała.
 - Ja tam wolę mojego Miśka – gdyby stała obok, to wystawiłabym jej język. – Dobra, kończę. Do zobaczenia potem, pa.
 - Pozdrów Michała.
 - Pozdrowię.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki. Poszłam do kuchni, gdzie siedział siatkarz i konsumował kanapki. Pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła mu na kolanie. Sięgnęłam po jedną kanapkę i ugryzłam kawałek.
 - Masz pozdrowienia od dziewczyn – powiedziałam.
 - Też je pozdrów. A o co chodziło z tym śniadaniem do łóżka, co?
 - Daga się chwali, że Hubert jej takie podaje – zaśmiałam się.
 - Kurde, teraz wyszedłem na gorszego – skrzywił się.
 - Oj przestań – pocałowałam go przelotnie. – Łóżko, to jest od czego innego.
Puściłam mu oczko.
 - I akurat w tym mam się czym pochwalić – odparł dumnie.
 - No ba – uśmiechnęłam się.

Autobus wlókł się niemiłosiernie, ale sama chciałam. Naprawdę nie chciałam żeby Michał się przeze mnie spóźnił, a biorąc czas, jaki zajmuje pokonanie drogi z Żor do Katowic i z Katowic do Jastrzębia, to na 10 by się nie wyrobił. Już po 9 byłam w mieszkaniu, gdzie spotkałam jeszcze Sylwię.
 - Co tam, Kubiakowa? – spytała ze śmiechem.
 - A pochwalę ci się czymś – wyszczerzyłam się i ściągnęłam buty.
 - No to chwal się – upiła łyk kawy ze swojego ulubionego kubka w serduszka.
 - Przez najbliższe 2 tygodnie będę zastępować głównego fotografa Jastrzębskiego Węgla – pisnęłam.
 - Serio? – otworzyła szeroko oczy. Kiwnęłam głową, potwierdzając. – Rany, ale się cieszę! Widzę, że praktyki w reprezentacji i wtyki w klubie ci pomogły – zaśmiała się.
 - O dziwo to nie Michał, tylko Damian wygadał, że jestem fotografem – usiadłam koło niej przy stole.
 - Tak? A tego to się nie spodziewałam.
 - Wojtaszek swój chłop – wyszczerzyłam się.
 - Taki urok Libero – puściła mi oczko.
 - A kiedy się widzisz ze swoim?
 - Jadę na turniej do Oleśnicy. Skra będzie grała wtedy – wyjaśniła.
 - A kiedy to jest?
 - W ten weekend.
 - A ja w ten weekend do Rzeszowa wybijam – uśmiechnęłam się szeroko. – Spotkam się wreszcie z Igłą.

Sylwia spieszyła się na zajęcia, więc musiała wyjść. Ja miałam jeszcze sporo czasu. Na początku poszłam wziąć prysznic, a potem się ubrałam (link). Zeszłam na dół, na parking. Próbowałam odpalić auto, ale wciąż odmawiał posłuszeństwa. Usłyszałam pukanie w szybę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Huberta. Wysiadłam z samochodu.
 - Czyżby sąsiadeczka miała jakiś problem z autem? – zapytał z uśmiechem.
 - Umarł – skrzywiłam się. – Nie chce odpalić.
 - Kiedy ostatnio ładowałaś akumulator?
 - Dawno? – spytałam ciut nieśmiało. Pokręcił głową z politowaniem.
 - Mam ci naładować?
 - A mógłbyś? – zrobiłam maślane oczka.
 - Zapraszasz na obiad w rekompensacie – zaśmiał się.
 - Jasne, wpadaj kiedy chcesz – puściłam mu oczko. – A teraz przepraszam, ale muszę lecieć na uczelnię.
 - Jasne, leć. Tylko kluczyki mi zostaw.
 - Proszę – podałam mu je. – Dziękuję, Hubi – cmoknęłam go w policzek i ruszyłam na przystanek. Tak jak dzień wcześniej na uczelnię dostałam się autobusem. Byłam wcześniej, bo miałam wpaść do Zielińskiego w sprawie zdjęć reprezentacji. Zapukałam do drzwi jego gabinetu i po usłyszeniu ‘’proszę’’ weszłam.
 - Dzień dobry – przywitałam się z uśmiechem.
 - Witaj, witaj – uśmiechnął się szeroko, po czym wskazał na krzesło przed biurkiem. – Usiądź sobie.
Zrobiłam, jak kazał. Na biurku leżała koperta z moimi fotografiami. Trochę się stresowałam, bo nie wiedziałam, co o nich myśli mój wykładowca.
 - Rozmawiałem z Wojtkiem na temat twoich praktyk i bardzo cię chwalił. Zachowywałaś się, jak profesjonalistka, którą w sumie już jesteś. Podobno zaprzyjaźniłaś się z siatkarzami, a z niektórymi nawet bardziej – zaśmiał się cicho, a ja lekko zarumieniłam.
 - Polubiłam tą pracę – przyznałam.
 - Domyślam się – uniósł kąciki ust w górę. – Ale przejdźmy do rzeczy. Twoje zdjęcia są po prostu rewelacyjne. Idealnie uchwycony ruch, wszystko wyraźne, bez żadnego rozmycia, wyraziste kolory. Moje gratulacje. Tylko pozazdrościć talentu.
 - Naprawdę tak pan o nich myśli? – otworzyłam szeroko oczy.
 - Naprawdę. Na temat fotografii zawsze mówię poważnie. Mam nadzieję, że pójdziesz w tym kierunku.
 - Bardzo chcę. Właściwie to już dostałam taką szansę – wykładowca zainteresował się tym, co mówię. – Przez 2 tygodnie mam zastępować fotografa Jastrzębskiego Węgla. Już dziś będę fotografować na prezentacji zawodników.
 - Bardzo się cieszę. Jestem przekonany, że świetnie sobie poradzisz. Myślę, że niedługo wszyscy będą znać twoje nazwisko.
 - Bez przesady. Do tego to mi daleko – odparłam.
 - Jesteś na dobrej drodze. Nie zmarnuj tej szansy.

 - Postaram się – uśmiechnęłam się lekko. Bardzo chciałam zostać wielkim fotografem. Od zawsze było to moje marzenie. Teraz wystarczyło robić wszystko, aby je zrealizować.

________________

Dodaję już dziś, bo jutro nie będę miała czasu :) 

9 komentarzy:

  1. Świetny! :D
    Spotkały się dwa uparciuchy... :D No ale i tak wyszło na propozycję Blanki. I bardzo dobrze. Facetów trzeba trzymać krótko :D
    Zazdroszczę jej bycia fotografem JW no i w dodatku Reprezentacji. Też bym tak chciała :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    P.S. Zapraszam na moje kolejne opowiadanie ;) http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.Blanka ma takie szczęście że popracuje z Jastrzębiem :) Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie się Blance układa, tylko pozazdrościć ;)
    Ma wspaniałego chłopaka, przyjaciół i do tego jeszcze pracę, która jest spełnieniem jej marzeń. Oby tak było dalej.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział,zresztą jak zwykle ;)
    Fajnie,że Blance się tak układa.Nawet tego nie psuj ;)
    Ciekawa jestem,czy Michał oświadczy się jej,a takie moje rozmyślania :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. NO to marzenia Blanki się powoli zaczynają spełniać. Nie tylko miała praktyki w reprezentacji to teraz pracuje dla JW :d

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Jestem ciekawa czy praktyki w JW będą nie 2 tygodnie tylko troche dłużej ;)) Nie mogę doczekać się następnego. Pozdro ;* Zapraszam na mojego bloga http://this-is-my-life-with-my-volleyball.blogspot.com ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. http://volleyball-my-life.blogspot.com
    Nowy rozdział. Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam, czytam i stwierdzam, że każdy kolejny rozdzial coraz bardziej mi się podoba, wieć pisz ich dużo dużo duzo. Jakoś mi się wydaje, ze Blanka zawita w JW na trochę więcej niż dwa tygodnie. Swoją droga słodziutki poranek u naszych zakochanców... Pisz jak najszybciej następny, a teraz zapraszam do siebie na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. widać, że Blanka jest dobra w tym co robi skoro z każdej strony ja chwalą:) pozazdrościć:) mam przeczucie, że sprawdzi się również w JW i zostanie na dłużej:)))

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń