Na drugi dzień
trening odbył się normalnie. Cała Polska żyła tym meczem barażowym. Znowu
trafiliśmy na Bułgarię. Chłopcy bardzo chcieli się odgryźć za przegrane podczas
Ligi Światowej. Czuli, że są w lepszej formie, więc było to bardzo realne.
Bułgarzy w sumie nie pokazywali niczego nadzwyczajnego. Mecz rozpoczął się
punktualnie o 20. Hala była prawie cała zapełniona. Kibice masowo wykupywali
tego dnia bilety. Nie wszyscy spodziewali się, że biało-czerwoni będą musieli
grać dopiero o występ w ćwierćfinale. Stało się jednak tak, a nie inaczej.
Frekwencja jednak była bardzo wysoka. Atmosfera była świetna. Wszyscy
dopingowali swoich z całych sił. Pierwsze 2 sety były wręcz perfekcyjne w
wykonaniu Polaków. W 3 niestety coś zaczęło się psuć, a Bułgarzy jakby się wyrwali
z letargu i przypomnieli sobie, że grają ważny mecz. Wygrali tą partię. W 4
była szansa na gładkie 3:1, lecz znowu pojawił się ten element, który ciągle
wracał do naszej gry , jak bumerang. Nie umieli wywalczyć w końcówce wyniku
zwycięskiego dla siebie. No trudno, nastał tie-break. Czyli znowu zaczynaliśmy
od zera. Zaciskałam mocniej dłonie na aparacie. Stresowałam się, jak nigdy
wcześniej. Początek nie był zbyt udany. Przegrywaliśmy 0:3. Udana seria
zagrywek Fabiana dała nam jednak prowadzenie 9:6. Niestety potem działo się coś
dziwnego. Straciliśmy tą przewagę. Doszło do remisu, po 14. Serce waliło mi,
jak oszalałe. Bułgarzy mieli piłkę meczową, my wyrównywaliśmy. I tak kilka
razy. W pewnym momencie Anastasi wprowadził Michała na zagrywkę. W duchu modliłam
się żeby nie szarżował, ale on zrobił po swojemu. Zaryzykował i trafił w
siatkę. Zaklęłam pod nosem. Wrócił Nowakowski. Kontynuowaliśmy grę od zagrywki
przeciwników. Mamy przyjęcie, świetne rozegranie Drzyzgi i nagle... Bartek zbyt późno skoczył do piłki. Nie utrzymał równowagi.
Przeleciał pod siatką na drugą stronę. Chciał jednak nie nadepnąć boiska. Na
próżno. Stało się. Garstka bułgarskich kibiców zaczęła wiwatować. Siatkarze
cieszyć. W oczach wszystkich Polaków natomiast pojawiły się łzy. Mi także obraz
zaczął się zamazywać. Otarłam mokre oczy. Wojtek objął mnie ramieniem i
przytulił do siebie.
- To koniec – szepnął smutno.
Tak, jak w tym
momencie nie czułam się nawet po nieudanej Lidze Światowej. Dziś bolało
bardziej, bo to Polacy byli lepsi. O wyniku zdecydowały 2 błędy, które zdarzyły
się akurat nie wtedy, co powinny.
Ruszyłam parę
kroków przed siebie. Przed bandami zebrała się grupa kibiców. Nie miałam jak
się przecisnąć. Stanęłam więc z boku i wycierałam mokre policzki, choć wciąż
łzy lały się z moich oczu. Zauważył mnie Michał. Przeprosił tych ludzi i
podszedł. Wtuliłam się w niego mocno. Głupia ryczałam, choć powinnam go
pocieszać, wesprzeć jakoś, czy cokolwiek innego.
- Ale byliście naprawdę świetni – przyznałam
szczerze.
- Jak widać, to nie był nasz czas – westchnął.
–Gdybym nie zaryzykował z tą zagrywką, to… kurwa.
- Michał, przestań – spojrzałam w jego oczy.
- Mogłem przecież się bardziej skupić, albo po
prostu lżej zagrać. Albo chociaż jakiś flot – warczał wkurzony. Widziałam, że
za wszystko obwiniał siebie, choć to nie była prawda. Drużyna gra razem. Razem
wygrywają i razem przegrywają. Nie ma nikogo, kto mógłby wziąć całą winę na
siebie. Nie ma.
- Przestań gadać głupoty. Tego nie
przewidzisz. Albo wyjdzie, albo nie. Podjąłeś dobrą decyzję.
- Gdybyśmy nie byli razem, to byś tak nie
mówiła – wbił we mnie wzrok.
- Znasz mnie doskonale i wiesz, że mówię prosto
z mostu, co myślę, a w stosunku do ciebie to już w ogóle. Gdybyś spieprzył na
całej linii, to od razu bym ci to powiedziała – wyjaśniłam stanowczo.
- Faktycznie – westchnął. – Ale i tak czuję, że mogłem to zrobić inaczej. Gdybym…
- Nie ma ‘co by było gdyby’ – przerwałam mu. –
Wciąż jesteście najlepsi i nic tego nie zmieni.
- Kocham cię – uśmiechnął się lekko i otarł
dłonią łzy z mojej twarzy. Następnie nachylił się i delikatnie musnął moje usta
swoimi. Przytuliłam się do niego mocno.
- Idź do reszty – powiedziałam po chwili,
wyswobadzając się z jego ramion. Kiwnął twierdząco głową i skierował się na
boisko.
Rozejrzałam się
dookoła. Hala już praktycznie opustoszała. Zostali tylko siatkarze, sztab i
garstka jakiś innych ludzi. Poprawiłam swoją torbę, którą przewiesiłam przez
ramię i ruszyłam do wyjścia. Gdy wyszłam z budynku, uderzyło mnie chłodne,
jesienne powietrze. W porównaniu do tego, co działo się kilka chwil temu, to
było to przyjemne ochłodzenie. Inteligentna ja zapomniała, że zostawiła kurtkę w
środku. Westchnęłam zrezygnowana i wróciłam się po ową część garderoby. Nie
ubrałam jej jednak. Mimo wszystko nie odczuwałam zimna. Podeszłam do autobusu.
Kierowca mnie zauważył i otworzył drzwi. Podziękowałam spojrzeniem. Poszłam
gdzieś na tył i zajęłam miejsce. Wyciągnęłam słuchawki, które podłączyłam do
telefonu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w słowa piosenki.
Kolacja minęła w
ciszy. Wszyscy w środku przeżywali tą porażkę. Najbardziej żal mi było Bartka.
W wywiadzie powiedział, że bierze całą winę na siebie. No ludzie, kolejny. Jak
słyszę takie bzdury, to aż mnie krew zalewa. W dodatku wyglądał, jak jakiś wrak
człowieka. Naprawdę ten widok był straszny.
Od razu po
powrocie do pokoju wzięłam prysznic. Po mnie łazienkę zajął Michał. Leżeliśmy w
swoich łóżkach. Nie mogłam zasnąć. Ciągle analizowałam ten ostatni mecz. Było
tak blisko. Sprawdziła się znowu stara zasada: kto nie wygrywa 3:0, przegrywa
3:2. Kubiak chyba też miał problem z odpłynięciem do krainy Morfeusza, bo
przewracał się z boku na bok. Chciałam jakoś go wesprzeć, sprawić żeby się
uśmiechnął, ale w tej chwili było to niemożliwe. Wiedziałam, że on woli to
sobie przeanalizować w głowie, w spokoju. Starałam się więc jakoś zasnąć.
Poranek był już
lepszy. Wszyscy ochłonęli i normalnie ze sobą rozmawiali. Głównie analizowali
mecz. Co się stało, to się stało. Nic na to nie poradzimy. Biało-czerwoni grali
naprawdę świetnie i tak, jak to już mówiłam zadecydowały 2 błędy w końcówce.
Ktoś musi wygrać, ale ktoś musi przegrać. Ten sezon nie należał do nas.
Wiedziałam jednak, że za rok się odbudujemy. Byłam tego pewna.
Spakowaliśmy się
i wpakowaliśmy do autobusu. Kierunek: Spała. Jedynie Jarosz od razu został w
Gdańsku. Reszta miała samochody na parkingu przed ośrodkiem. Po kilku godzinach
jazdy byliśmy na miejscu. Nastał ten najgorszy moment, czyli czas pożegnań.
Wyściskałam każdego siatkarza z osobna, życząc powodzenia w klubie.
- Będę tęsknił, Blanka – powiedział Bartek,
przytulając mnie mocno.
- Ja za Tobą też wielkoludzie – przyznałam.
- Mam nadzieję, że mnie kiedyś odwiedzisz we
Włoszech – uśmiechnął się.
- Postaram się – odwzajemniłam gest.
Pomachałam przyjmującemu, gdy wsiadał do samochodu i odjeżdżał. Wróciłam do
Michała, który stał oparty o swój samochód.
- Pamiętasz, że jutro jedziemy do Wałcza? –
zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Ale jak mnie nie polubią, to od razu wracam
– powiedziałam od razu. Westchnął głęboko i pokręcił głową z politowaniem.
- Nawet nie mam siły powtarzać ci znowu, że
cię polubią.
- Bo już w sam to nie wierzysz – jęknęłam.
Pocałował mnie namiętnie.
- Jedź ostrożnie, kotek – uśmiechnął się i
otworzył drzwi od mojego BMW.
- Zawsze jadę – prychnęłam.
- Masz dotrzeć cała do Katowic – puścił mi
oczko.
Pożegnałam się z
przyjmującym i wsiadłam do auta. Ruszyłam w kierunku Katowic. W stolicy Śląska
byłam po 3 godzinach. Byłam wykończona. Cały dzień w podróży. Wyciągnęłam swoją
cholernie ciężką walizkę i wcisnęłam przycisk na pilocie, który zamknął
wszystkie zamki. Jakoś dotarłam na górę. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do
środka. Mieszkanie było puste, bo moje przyjaciółki wciąż przebywały nad
morzem. Najchętniej od razu walnęłabym się na łóżko i poszła spać, ale najpierw
musiałam wypakować rzeczy i te brudne dać do prania. Na szczęście nie zajęło mi
to dużo czasu. Włączyłam pralkę, a sama wzięłam szybki prysznic. Było dopiero
po 21, ale oczy same mi się zamykały. Wyskrobałam jeszcze SMSa do Miśka, że
jestem cała i idę spać. Odpisał po dwóch
minutach. W takim razie dobranoc, kotek
:* - przeczytałam w myślach. Odłożyłam telefon i przyłożyłam głowę do
poduszki. Zasnęłam niemal natychmiast.
Rano obudziłam
się koło 8. W końcu czułam się wyspana. Pierwszy raz od bardzo dawna. Ogarnęłam
się jakoś w łazience, a potem poszłam do kuchni w celu zjedzenia czegoś na
śniadanie. Jako, iż od tygodnia nikt tutaj nie mieszkał, to lodówka świeciła
pustkami. Jęknęłam zrezygnowana. Włożyłam czarne legginsy, a na wierzch
narzuciłam długą bluzę. Skoczyłam do osiedlowego sklepiku i kupiłam karton
mleka i paczkę musli. Po 10 minutach siedziałam już z miską pełną pożywnego
śniadania. Michał miał być u mnie za 2 godziny. Zajęłam się więc pakowaniem.
Włożyłam świeże ubrania do walizki. Było ich mniej, niż zwykle, więc nie miałam
problemów z zamknięciem tego dziadostwa. Następnie ubrałam się (link). W
piżamie przecież nie pojadę. Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie.
W końcu
usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Na korytarzu stał nie kto inny, jak
Michał. Cmoknęłam go na powitanie w policzek.
- Gdzie masz walizkę? – zapytał, wchodząc do
środka.
- W pokoju – wskazałam gestem głowy na
pomieszczenie po prawej stronie. Siatkarz ruszył po nią. Następnie podszedł do
mnie i odgarnął zabłąkany kosmyk z twarzy.
- Nie stresuj się tak – uśmiechnął się. – Nie
będzie tak źle, jak ci się wydaje.
- Łatwo ci mówić – mruknęłam. Poczułam jego
wargi na swoich.
- Nie sądziłem, że ty się możesz czegoś tak
bać – zaśmiał się cicho.
- Spadaj – uderzyłam do w ramię i poszłam po
klucze od mieszkania. Wyszliśmy. Zamknęłam dokładnie drzwi na zamek i poszłam
za siatkarzem na dół.
Po jakimś czasie
jazdy zaczęłam się robić senna. W dodatku blues, który płynął z samochodowych
głośników strasznie usypiał. Ułożyłam się wygodnie, podciągając kolana bliżej
tułowia. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramię.
Przetarłam oczy.
- Dojechaliśmy? – spytałam lekko zachrypniętym
głosem.
- Już prawie – odparł. – Przestałaś się
stresować?
- No chyba zwariowałeś – parsknęłam. – Poziom
lęku i stresu osiąga właśnie swoje maksimum.
- Będę ci to kiedyś przypominał – zaśmiał się.
- Proszę, nabijaj się – warknęłam.
- Rany, bo mnie to śmieszy po prostu. Ja się
tak nie bałem spotkania z twoim tatą – wywrócił oczami.
- Bo ty, to ty, a ja to ja.
- Ta odpowiedź wiele mi wyjaśniła.
- No, bo ty nie zrozumiesz. Jesteś facetem, ty
to olewasz. A ja? Jak twoja mama mnie nie polubi, to będzie dla mnie niemiła.
No i pewnie każe ci ze mną zerwać.
- Dlaczego ty tworzysz takie chore
scenariusze? – skrzywił się.
- Nie są chore – prychnęłam.
- Moja mama cię polubi. Mogę się o to nawet
założyć.
- A jak jednak nie? Wiesz, jaki ja mam charakter.
Nie każdemu odpowiada.
- Właściwie to odpowiada wszystkim. Nawet mi
zaczął – uśmiechnął się. – O, jesteśmy na miejscu.
Kubiak zatrzymał
Infiniti FX na podjeździe przed miło wyglądającym domem jednorodzinnym. Był
pomalowany na delikatny, łososiowy kolor. Wokół okien były ciemniejsze
obramówki, co doskonale się ze sobą komponowało. Wyszliśmy z pojazdu. Michał
wziął nasze bagaże. Skierowaliśmy się w stronę drzwi. Chłopak otworzył mi je,
bym weszła pierwsza. Wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam do rodzinnego domu
przyjmującego. Serce mi przyspieszyło. Wdech i wydech, Blanka. Spokojnie. Myśl
racjonalnie. Przecież mama Michała ci nic nie zrobi. W tym momencie, gdy w
mojej głowie trwał ten wewnętrzny monolog
w korytarzu znalazła się kobieta. Jak mniemam, pani Kubiak. Uśmiechnęła
się na nasz widok. Od razu przytuliła swojego syna.
- Michał, ależ ja cię długo nie widziałam –
rozczuliła się.
- Też się cieszę, że cię widzę, mamo – zaśmiał
się. – Poznaj moją dziewczynę.
Wskazał ręką na
mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dzień dobry. Blanka Kamińska – wyciągnęłam w
jego kierunku dłoń. Uścisnęła ją.
- Maria Kubiak – odparła. – Cieszę się, że
mogę cię w końcu poznać.
- Mnie również jest miło – powiedziałam.
- To zapraszam na kolację w takim razie –
uśmiechnęła się szeroko.
_____________________
Początek trochę smutny. Pisałam to zaraz po tym meczu i teraz znowu te wspomnienia wróciły ;/
Jak myślicie, mama Michała polubi Blankę?
Pozdrawiam ;*
Jak myślicie, mama Michała polubi Blankę?
Pozdrawiam ;*
Blanka nieźle przestraszona wizytą w rodzinnym domu państwa Kubiaków ;) myślę, że nie będzie tak źle:) najważniejsze, że Misiek ją kocha, reszta się nie liczy choć prawdą jest, że zawsze lepiej jak rodzinka zaakceptuje jego wybór:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
No pewnie, że polubi, a Blanka nie ma się czym stresować :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, ale jak sobie przypomnę ten mecz, łzy w oczach naszych orzełków i potem ten wywiad z Kurkiem...
Masakra :'(
do następnego, uściski / Aga.
ech, doskonale pamiętam ten mecz.. miałam łzy w oczach jak czytałam początek.. ;c
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że polubi, chociaż może być jakaś akcja z jej charakterkiem.. :D
pozdrawiam ;*
A ja myślę, że mama Michała jej nie polubi. Przydałby się jakiś kubeł zimnej wody i jakaś odmiana, przecież nie każdy musi akceptować ten jej podły charakterek. To przynajmniej jakieś urozmaicenie.
OdpowiedzUsuńaj te smutne wspomnienia :( jestem strasznie ciekawa jaka będzie mama Michała dla Blanki, czy ją zaakceptuje :D pozdrawiam i zapraszam do sb na 9 www.odpierwszegospotkania.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo i wspomnienia wróciły :( :( W tym roku będzie lepiej i chłopaki pokażą na co ich stać! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mama Michała polubi Blankę. Jeśli nie to trochę taka lipa ;) Żartuję oczywiście :*
Pozdrawiam i czekam na następny ;*
To był najgorszy moment dla mnie kiedy Bartek wziął winne na siebie, ale pokażą jeszcze nie raz co potrafią. Blankę nie da się polubić jest świetna. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział. Mama Miśka na pewno ją polubi. Zapraszam na nowy rozdział.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ! *,*
OdpowiedzUsuńMama Miśka na pewno polubi Blankę.
Wspomnienia wróciły ;c
Pozdrawiam i do następnego ;*
Początek nie za wesoły:) Oby mama Miśka polubiła Blankę :) Szkoda mi Bartka, że wziął całą winę na siebie ale Blanka ma racje to cała drużyna grała.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że polubi ;) I jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów ,a właściwie tego jak to będzie teraz w sezonie klubowym ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Teraz mam przed oczmi ten mecz kurde;/ Napewną ją polubi :P Do następnego ;pZapraszam do siebie ;p http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak czytałam początek to miałam łzy w oczach. Jeszcze jak przeczytałam fragment o tym jak Bartek w wywiadzie powiedział, że bierze winę na siebie to od razu mi się to przypomniało jak to oglądałam i płakałam...
OdpowiedzUsuńHmmm... a mama Blanki na stówę ją polubi.
Pozdrawiam i zapraszam :*
http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
Powracam :D. I nadrabiam hehhe :P. Wszystkie rozdziały zostały przeczytane i są zajebiste. Tylko ten na początku i łzy w oczach jak wszystko sobie przypominałam :/. Ciekawe czy mamcisek Miśka polubi Blaneczkę haha :P. Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńJestem z siebie dumna. W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały :D Moje oczy mi chyba tego nie wybaczą xD Ale po prostu nie mogłam się oderwać, takie to świetne. I mega, mega wciągające! Czekam na następne! A w wolnej chwili zapraszam do siebie : http://jestem-obok-ciebie.blogspot.com/ i mam do ciebie prośbę : możesz mnie informować o nowych rozdziałach? Będę wdzięczna ;) Pozdrawiam ;3
OdpowiedzUsuńJejuu świetny blog, będę tu częściej zaglądać :33
OdpowiedzUsuńhttp://s3condbreathe.blogspot.com/ Wpadniesz do mnie w wolnej chwili? :c