25.04.2014

Rozdział 76

Na drugi dzień trening odbył się normalnie. Cała Polska żyła tym meczem barażowym. Znowu trafiliśmy na Bułgarię. Chłopcy bardzo chcieli się odgryźć za przegrane podczas Ligi Światowej. Czuli, że są w lepszej formie, więc było to bardzo realne. Bułgarzy w sumie nie pokazywali niczego nadzwyczajnego. Mecz rozpoczął się punktualnie o 20. Hala była prawie cała zapełniona. Kibice masowo wykupywali tego dnia bilety. Nie wszyscy spodziewali się, że biało-czerwoni będą musieli grać dopiero o występ w ćwierćfinale. Stało się jednak tak, a nie inaczej. Frekwencja jednak była bardzo wysoka. Atmosfera była świetna. Wszyscy dopingowali swoich z całych sił. Pierwsze 2 sety były wręcz perfekcyjne w wykonaniu Polaków. W 3 niestety coś zaczęło się psuć, a Bułgarzy jakby się wyrwali z letargu i przypomnieli sobie, że grają ważny mecz. Wygrali tą partię. W 4 była szansa na gładkie 3:1, lecz znowu pojawił się ten element, który ciągle wracał do naszej gry , jak bumerang. Nie umieli wywalczyć w końcówce wyniku zwycięskiego dla siebie. No trudno, nastał tie-break. Czyli znowu zaczynaliśmy od zera. Zaciskałam mocniej dłonie na aparacie. Stresowałam się, jak nigdy wcześniej. Początek nie był zbyt udany. Przegrywaliśmy 0:3. Udana seria zagrywek Fabiana dała nam jednak prowadzenie 9:6. Niestety potem działo się coś dziwnego. Straciliśmy tą przewagę. Doszło do remisu, po 14. Serce waliło mi, jak oszalałe. Bułgarzy mieli piłkę meczową, my wyrównywaliśmy. I tak kilka razy. W pewnym momencie Anastasi wprowadził Michała na zagrywkę. W duchu modliłam się żeby nie szarżował, ale on zrobił po swojemu. Zaryzykował i trafił w siatkę. Zaklęłam pod nosem. Wrócił Nowakowski. Kontynuowaliśmy grę od zagrywki przeciwników. Mamy przyjęcie, świetne rozegranie Drzyzgi i nagle... Bartek zbyt późno skoczył do piłki. Nie utrzymał równowagi. Przeleciał pod siatką na drugą stronę. Chciał jednak nie nadepnąć boiska. Na próżno. Stało się. Garstka bułgarskich kibiców zaczęła wiwatować. Siatkarze cieszyć. W oczach wszystkich Polaków natomiast pojawiły się łzy. Mi także obraz zaczął się zamazywać. Otarłam mokre oczy. Wojtek objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
 - To koniec – szepnął smutno.
Tak, jak w tym momencie nie czułam się nawet po nieudanej Lidze Światowej. Dziś bolało bardziej, bo to Polacy byli lepsi. O wyniku zdecydowały 2 błędy, które zdarzyły się akurat nie wtedy, co powinny.
Ruszyłam parę kroków przed siebie. Przed bandami zebrała się grupa kibiców. Nie miałam jak się przecisnąć. Stanęłam więc z boku i wycierałam mokre policzki, choć wciąż łzy lały się z moich oczu. Zauważył mnie Michał. Przeprosił tych ludzi i podszedł. Wtuliłam się w niego mocno. Głupia ryczałam, choć powinnam go pocieszać, wesprzeć jakoś, czy cokolwiek innego.
 - Ale byliście naprawdę świetni – przyznałam szczerze.
 - Jak widać, to nie był nasz czas – westchnął. –Gdybym nie zaryzykował z tą zagrywką, to… kurwa.
 - Michał, przestań – spojrzałam w jego oczy.
 - Mogłem przecież się bardziej skupić, albo po prostu lżej zagrać. Albo chociaż jakiś flot – warczał wkurzony. Widziałam, że za wszystko obwiniał siebie, choć to nie była prawda. Drużyna gra razem. Razem wygrywają i razem przegrywają. Nie ma nikogo, kto mógłby wziąć całą winę na siebie. Nie ma.
 - Przestań gadać głupoty. Tego nie przewidzisz. Albo wyjdzie, albo nie. Podjąłeś dobrą decyzję.
 - Gdybyśmy nie byli razem, to byś tak nie mówiła – wbił we mnie wzrok.
 - Znasz mnie doskonale i wiesz, że mówię prosto z mostu, co myślę, a w stosunku do ciebie to już w ogóle. Gdybyś spieprzył na całej linii, to od razu bym ci to powiedziała – wyjaśniłam stanowczo.
 - Faktycznie – westchnął. – Ale i tak czuję, że mogłem to zrobić inaczej. Gdybym…
 - Nie ma ‘co by było gdyby’ – przerwałam mu. – Wciąż jesteście najlepsi i nic tego nie zmieni.
 - Kocham cię – uśmiechnął się lekko i otarł dłonią łzy z mojej twarzy. Następnie nachylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi. Przytuliłam się do niego mocno.
 - Idź do reszty – powiedziałam po chwili, wyswobadzając się z jego ramion. Kiwnął twierdząco głową i skierował się na boisko.
Rozejrzałam się dookoła. Hala już praktycznie opustoszała. Zostali tylko siatkarze, sztab i garstka jakiś innych ludzi. Poprawiłam swoją torbę, którą przewiesiłam przez ramię i ruszyłam do wyjścia. Gdy wyszłam z budynku, uderzyło mnie chłodne, jesienne powietrze. W porównaniu do tego, co działo się kilka chwil temu, to było to przyjemne ochłodzenie. Inteligentna ja zapomniała, że zostawiła kurtkę w środku. Westchnęłam zrezygnowana i wróciłam się po ową część garderoby. Nie ubrałam jej jednak. Mimo wszystko nie odczuwałam zimna. Podeszłam do autobusu. Kierowca mnie zauważył i otworzył drzwi. Podziękowałam spojrzeniem. Poszłam gdzieś na tył i zajęłam miejsce. Wyciągnęłam słuchawki, które podłączyłam do telefonu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w słowa piosenki.

Kolacja minęła w ciszy. Wszyscy w środku przeżywali tą porażkę. Najbardziej żal mi było Bartka. W wywiadzie powiedział, że bierze całą winę na siebie. No ludzie, kolejny. Jak słyszę takie bzdury, to aż mnie krew zalewa. W dodatku wyglądał, jak jakiś wrak człowieka. Naprawdę ten widok był straszny.
Od razu po powrocie do pokoju wzięłam prysznic. Po mnie łazienkę zajął Michał. Leżeliśmy w swoich łóżkach. Nie mogłam zasnąć. Ciągle analizowałam ten ostatni mecz. Było tak blisko. Sprawdziła się znowu stara zasada: kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 3:2. Kubiak chyba też miał problem z odpłynięciem do krainy Morfeusza, bo przewracał się z boku na bok. Chciałam jakoś go wesprzeć, sprawić żeby się uśmiechnął, ale w tej chwili było to niemożliwe. Wiedziałam, że on woli to sobie przeanalizować w głowie, w spokoju. Starałam się więc jakoś zasnąć.

Poranek był już lepszy. Wszyscy ochłonęli i normalnie ze sobą rozmawiali. Głównie analizowali mecz. Co się stało, to się stało. Nic na to nie poradzimy. Biało-czerwoni grali naprawdę świetnie i tak, jak to już mówiłam zadecydowały 2 błędy w końcówce. Ktoś musi wygrać, ale ktoś musi przegrać. Ten sezon nie należał do nas. Wiedziałam jednak, że za rok się odbudujemy. Byłam tego pewna.
Spakowaliśmy się i wpakowaliśmy do autobusu. Kierunek: Spała. Jedynie Jarosz od razu został w Gdańsku. Reszta miała samochody na parkingu przed ośrodkiem. Po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Nastał ten najgorszy moment, czyli czas pożegnań. Wyściskałam każdego siatkarza z osobna, życząc powodzenia w klubie.
 - Będę tęsknił, Blanka – powiedział Bartek, przytulając mnie mocno.
 - Ja za Tobą też wielkoludzie – przyznałam.
 - Mam nadzieję, że mnie kiedyś odwiedzisz we Włoszech – uśmiechnął się.
 - Postaram się – odwzajemniłam gest. Pomachałam przyjmującemu, gdy wsiadał do samochodu i odjeżdżał. Wróciłam do Michała, który stał oparty o swój samochód.
 - Pamiętasz, że jutro jedziemy do Wałcza? – zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
 - Ale jak mnie nie polubią, to od razu wracam – powiedziałam od razu. Westchnął głęboko i pokręcił głową z politowaniem.
 - Nawet nie mam siły powtarzać ci znowu, że cię polubią.
 - Bo już w sam to nie wierzysz – jęknęłam. Pocałował mnie namiętnie.
 - Jedź ostrożnie, kotek – uśmiechnął się i otworzył drzwi od mojego BMW.
 - Zawsze jadę – prychnęłam.
 - Masz dotrzeć cała do Katowic – puścił mi oczko.
Pożegnałam się z przyjmującym i wsiadłam do auta. Ruszyłam w kierunku Katowic. W stolicy Śląska byłam po 3 godzinach. Byłam wykończona. Cały dzień w podróży. Wyciągnęłam swoją cholernie ciężką walizkę i wcisnęłam przycisk na pilocie, który zamknął wszystkie zamki. Jakoś dotarłam na górę. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Mieszkanie było puste, bo moje przyjaciółki wciąż przebywały nad morzem. Najchętniej od razu walnęłabym się na łóżko i poszła spać, ale najpierw musiałam wypakować rzeczy i te brudne dać do prania. Na szczęście nie zajęło mi to dużo czasu. Włączyłam pralkę, a sama wzięłam szybki prysznic. Było dopiero po 21, ale oczy same mi się zamykały. Wyskrobałam jeszcze SMSa do Miśka, że jestem cała i idę spać. Odpisał po dwóch minutach. W takim razie dobranoc, kotek :* - przeczytałam w myślach. Odłożyłam telefon i przyłożyłam głowę do poduszki. Zasnęłam niemal natychmiast.
Rano obudziłam się koło 8. W końcu czułam się wyspana. Pierwszy raz od bardzo dawna. Ogarnęłam się jakoś w łazience, a potem poszłam do kuchni w celu zjedzenia czegoś na śniadanie. Jako, iż od tygodnia nikt tutaj nie mieszkał, to lodówka świeciła pustkami. Jęknęłam zrezygnowana. Włożyłam czarne legginsy, a na wierzch narzuciłam długą bluzę. Skoczyłam do osiedlowego sklepiku i kupiłam karton mleka i paczkę musli. Po 10 minutach siedziałam już z miską pełną pożywnego śniadania. Michał miał być u mnie za 2 godziny. Zajęłam się więc pakowaniem. Włożyłam świeże ubrania do walizki. Było ich mniej, niż zwykle, więc nie miałam problemów z zamknięciem tego dziadostwa. Następnie ubrałam się (link). W piżamie przecież nie pojadę. Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie.

W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Na korytarzu stał nie kto inny, jak Michał. Cmoknęłam go na powitanie w policzek.
 - Gdzie masz walizkę? – zapytał, wchodząc do środka.
 - W pokoju – wskazałam gestem głowy na pomieszczenie po prawej stronie. Siatkarz ruszył po nią. Następnie podszedł do mnie i odgarnął zabłąkany kosmyk z twarzy.
 - Nie stresuj się tak – uśmiechnął się. – Nie będzie tak źle, jak ci się wydaje.
 - Łatwo ci mówić – mruknęłam. Poczułam jego wargi na swoich.
 - Nie sądziłem, że ty się możesz czegoś tak bać – zaśmiał się cicho.
 - Spadaj – uderzyłam do w ramię i poszłam po klucze od mieszkania. Wyszliśmy. Zamknęłam dokładnie drzwi na zamek i poszłam za siatkarzem na dół.
Po jakimś czasie jazdy zaczęłam się robić senna. W dodatku blues, który płynął z samochodowych głośników strasznie usypiał. Ułożyłam się wygodnie, podciągając kolana bliżej tułowia. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramię. Przetarłam oczy.
 - Dojechaliśmy? – spytałam lekko zachrypniętym głosem.
 - Już prawie – odparł. – Przestałaś się stresować?
 - No chyba zwariowałeś – parsknęłam. – Poziom lęku i stresu osiąga właśnie swoje maksimum.
 - Będę ci to kiedyś przypominał – zaśmiał się.
 - Proszę, nabijaj się – warknęłam.
 - Rany, bo mnie to śmieszy po prostu. Ja się tak nie bałem spotkania z twoim tatą – wywrócił oczami.
 - Bo ty, to ty, a ja to ja.
 - Ta odpowiedź wiele mi wyjaśniła.
 - No, bo ty nie zrozumiesz. Jesteś facetem, ty to olewasz. A ja? Jak twoja mama mnie nie polubi, to będzie dla mnie niemiła. No i pewnie każe ci ze mną zerwać.
 - Dlaczego ty tworzysz takie chore scenariusze? – skrzywił się.
 - Nie są chore – prychnęłam.
 - Moja mama cię polubi. Mogę się o to nawet założyć.
 - A jak jednak nie? Wiesz, jaki ja mam charakter. Nie każdemu odpowiada.
 - Właściwie to odpowiada wszystkim. Nawet mi zaczął – uśmiechnął się. – O, jesteśmy na miejscu.
Kubiak zatrzymał Infiniti FX na podjeździe przed miło wyglądającym domem jednorodzinnym. Był pomalowany na delikatny, łososiowy kolor. Wokół okien były ciemniejsze obramówki, co doskonale się ze sobą komponowało. Wyszliśmy z pojazdu. Michał wziął nasze bagaże. Skierowaliśmy się w stronę drzwi. Chłopak otworzył mi je, bym weszła pierwsza. Wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam do rodzinnego domu przyjmującego. Serce mi przyspieszyło. Wdech i wydech, Blanka. Spokojnie. Myśl racjonalnie. Przecież mama Michała ci nic nie zrobi. W tym momencie, gdy w mojej głowie trwał ten wewnętrzny monolog  w korytarzu znalazła się kobieta. Jak mniemam, pani Kubiak. Uśmiechnęła się na nasz widok. Od razu przytuliła swojego syna.
 - Michał, ależ ja cię długo nie widziałam – rozczuliła się.
 - Też się cieszę, że cię widzę, mamo – zaśmiał się. – Poznaj moją dziewczynę.
Wskazał ręką na mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
 - Dzień dobry. Blanka Kamińska – wyciągnęłam w jego kierunku dłoń. Uścisnęła ją.
 - Maria Kubiak – odparła. – Cieszę się, że mogę cię w końcu poznać.
 - Mnie również jest miło – powiedziałam.

 - To zapraszam na kolację w takim razie – uśmiechnęła się szeroko. 

_____________________

Początek trochę smutny. Pisałam to zaraz po tym meczu i teraz znowu te wspomnienia wróciły ;/
Jak myślicie, mama Michała polubi Blankę?
Pozdrawiam ;*

16 komentarzy:

  1. Blanka nieźle przestraszona wizytą w rodzinnym domu państwa Kubiaków ;) myślę, że nie będzie tak źle:) najważniejsze, że Misiek ją kocha, reszta się nie liczy choć prawdą jest, że zawsze lepiej jak rodzinka zaakceptuje jego wybór:)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No pewnie, że polubi, a Blanka nie ma się czym stresować :)
    Fajny rozdział, ale jak sobie przypomnę ten mecz, łzy w oczach naszych orzełków i potem ten wywiad z Kurkiem...
    Masakra :'(
    do następnego, uściski / Aga.

    OdpowiedzUsuń
  3. ech, doskonale pamiętam ten mecz.. miałam łzy w oczach jak czytałam początek.. ;c
    wydaje mi się, że polubi, chociaż może być jakaś akcja z jej charakterkiem.. :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja myślę, że mama Michała jej nie polubi. Przydałby się jakiś kubeł zimnej wody i jakaś odmiana, przecież nie każdy musi akceptować ten jej podły charakterek. To przynajmniej jakieś urozmaicenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. aj te smutne wspomnienia :( jestem strasznie ciekawa jaka będzie mama Michała dla Blanki, czy ją zaakceptuje :D pozdrawiam i zapraszam do sb na 9 www.odpierwszegospotkania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wspomnienia wróciły :( :( W tym roku będzie lepiej i chłopaki pokażą na co ich stać! :)
    Mam nadzieję, że mama Michała polubi Blankę. Jeśli nie to trochę taka lipa ;) Żartuję oczywiście :*
    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. To był najgorszy moment dla mnie kiedy Bartek wziął winne na siebie, ale pokażą jeszcze nie raz co potrafią. Blankę nie da się polubić jest świetna. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Mama Miśka na pewno ją polubi. Zapraszam na nowy rozdział.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział ! *,*
    Mama Miśka na pewno polubi Blankę.
    Wspomnienia wróciły ;c
    Pozdrawiam i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Początek nie za wesoły:) Oby mama Miśka polubiła Blankę :) Szkoda mi Bartka, że wziął całą winę na siebie ale Blanka ma racje to cała drużyna grała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję ,że polubi ;) I jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów ,a właściwie tego jak to będzie teraz w sezonie klubowym ;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Teraz mam przed oczmi ten mecz kurde;/ Napewną ją polubi :P Do następnego ;pZapraszam do siebie ;p http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak czytałam początek to miałam łzy w oczach. Jeszcze jak przeczytałam fragment o tym jak Bartek w wywiadzie powiedział, że bierze winę na siebie to od razu mi się to przypomniało jak to oglądałam i płakałam...
    Hmmm... a mama Blanki na stówę ją polubi.
    Pozdrawiam i zapraszam :*
    http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Powracam :D. I nadrabiam hehhe :P. Wszystkie rozdziały zostały przeczytane i są zajebiste. Tylko ten na początku i łzy w oczach jak wszystko sobie przypominałam :/. Ciekawe czy mamcisek Miśka polubi Blaneczkę haha :P. Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem z siebie dumna. W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały :D Moje oczy mi chyba tego nie wybaczą xD Ale po prostu nie mogłam się oderwać, takie to świetne. I mega, mega wciągające! Czekam na następne! A w wolnej chwili zapraszam do siebie : http://jestem-obok-ciebie.blogspot.com/ i mam do ciebie prośbę : możesz mnie informować o nowych rozdziałach? Będę wdzięczna ;) Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejuu świetny blog, będę tu częściej zaglądać :33
    http://s3condbreathe.blogspot.com/ Wpadniesz do mnie w wolnej chwili? :c

    OdpowiedzUsuń