Rano obudził
mnie trzask drzwiami. Usłyszałam, jak Kubiak wymamrotał kilka przekleństw pod
nosem i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Nie chciało mi się nawet otwierać
oczu i sprawdzać, kto do nas wtargnął.
- Mówicie i to już – rzucił Kurek. Otworzyłam
leniwie oczy, ale po chwili je znów zamknęłam, bo światło mnie raziło.
- Co wy odpierdalacie – mruknęłam. Cieszyłam
się, że w nocy narzuciłam na siebie koszulkę Michała. Nie musiałam się teraz
martwić, że siatkarze zobaczą za dużo.
- Chcemy wiedzieć, który z nas wygrał – wyjaśnił
Paweł. Westchnęłam zrezygnowana.
- Żaden. Dajcie, kurwa spać – warknął Michał,
nie otwierając oczu.
- Jak to żaden? Tak się nie da!
- No to patrz, jakie czary Zati –
powiedziałam. – Wynocha!
Kłócąc się
wyszli z naszego pokoju, więc ponownie mogłam wrócić do spania. Niestety wciąż
nie było mi to dane, bo rozległ się dźwięk mojego telefonu.
- Chyba kogoś zabiję – warknęłam i sięgnęłam
po komórkę. Na wyświetlaczu pokazał mi się napis: Syśka dzwoni.
- Pomogę ci – wymamrotał Michał, który też chciał
sobie pospać.
- Mam nadzieję, że masz coś ważnego, skoro
dzwonisz do mnie z samego rana – powiedziałam, odbierając połączenie.
- Jest
12, Blanka – wyjaśniła. Spojrzałam na zegarek.
- Faktycznie.. Ale ja jeszcze spałam, a ty
mnie budzisz – powiedziałam z wyrzutem.
- Oj
tam, oj tam – rzuciła. – Mam ważne
pytanie.
- Już ja zobaczę, czy takie ważne – mruknęłam.
- Wiem
od Pawła, że nie ma dziś treningu, a my chcemy się wybrać na kręgle. Idziesz z
Michałem z nami?
- Czekaj, spytam – odparłam, a potem
odwróciłam głowę w stronę chłopaka. – Idziemy na kręgle z resztą?
- Zależy kiedy – wymamrotał z twarzą w
poduszce.
- O której? – spytałam do telefonu.
- 16 - usłyszałam
odpowiedź.
- O 16 – powtórzyłam.
- To mogę iść.
- Idziemy – oznajmiłam przyjaciółce.
- To
bardzo się cieszę – wyszczerzyła się. – Możecie
zgarnąć jeszcze kogoś po drodze.
- Dobra, dobra. Daj już spać.
Zakończyłam
połączenie i ponownie wtuliłam się w przyjmującego. Wtedy znowu drzwi się
otworzyły. W pokoju znalazł się drugi Libero.
- Cóż za piękny dzień, moi mili – westchnął
głęboko. No ludzie, zabiję. Przyjmujący już nie wytrzymał. Wstał gwałtowanie z
łóżka i podszedł do przyjaciela.
-Czy wy mi nie dacie kurwa chwili spokoju?! DO
WIDZENIA – warknął i wypchnął siatkarza z pokoju, następnie przekręcając klucz
w zamku.
- Ej, ale co ja ci zrobiłem – jęknął, będąc na
korytarzu.
- Żyjesz, kurwa – odparł Kubiak i położył się
koło mnie. – Jak jeszcze ktoś tu wejdzie, to zamawiam karabin maszynowy z netu.
Zaśmiałam się
cicho. Dziku po chwili już znowu chrapał. Ja jednak nie mogłam kolejny raz
zasnąć. Wyswobodziłam się z jego ramion i ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam
długi prysznic. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem. Następnie się nim owinęłam i
zaczęłam suszyć włosy. Miałam nadzieję, że to nie obudzi mojego chłopaka, bo
wtedy to by go już szlag trafił. Gdy moje włosy były już suche, to związałam je
w luźnego koka. Wróciłam do pokoju. Michał spał, jak zabity. Pokręciłam tylko
głową z politowaniem na jego widok. On miał kości z gumy, czy jak? Spał w tak
dziwnej pozycji, że śmiałam tak właśnie myśleć. Postanowiłam wykorzystać okazję
i wyciągnęłam aparat. Uśmiechnęłam się cwaniacko i cyknęłam mu parę fotek. A
co, będę go miała czym szantażować jakby co. Odstawiłam sprzęt z powrotem do
torby i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej bieliznę i jakieś ubrania
(link), które następnie na siebie założyłam. Zaczęło mi się strasznie nudzić.
Obudziłabym Dzika, ale zginęłabym wtedy w niewyjaśnionych okolicznościach. Wyszłam
z pokoju. Zeszłam do restauracji w celu zjedzenia czegoś konkretnego. Miałam
jednak dylemat. Już dawno było po śniadaniu, lecz jeszcze nie czas na obiad.
Więc co wziąć? Zdecydowałam się na jakąś sałatkę. Ot, takie uniwersalne.
Po skonsumowaniu
posiłku postanowiłam się wybrać do galerii, która była 2 kroki od hotelu. Przy
wyjściu zaczepił mnie Damian z Bartkiem.
- A gdzie się pani fotograf wybiera bez
swojego wybranka? – zapytał ten wyższy, krzyżując ręce na piersi.
- Mój wybranek śpi – wystawiłam mu język.
- To podejrzane, że tak długo śpi – zamyślił
się. – Co on w nocy robił?
Oboje parsknęli
gromkim śmiechem, za to ja wywróciłam oczami.
- Ale przynajmniej się moje gołąbeczki
pogodziły – przyjmujący objął mnie ramieniem.
- Pogodziły, pogodziły – wyszczerzyłam się.
- Ale ja nadal nie rozumiem, czemu Michał była
dla mnie taki niemiły – posmutniał Damian.
- Rany, ale ty to przeżywasz – skrzywił się
Kuraś. – Od godziny mi o tym jęczy.
- Spadaj, wcale nie – oburzył się Libero. – A
gdzie ty w ogóle idziesz, bo się w końcu nie dowiedzieliśmy.
- Do galerii, tu niedaleko – odparłam,
wzruszając ramionami.
- Takie obce miasto i duża galeria pełna
niebezpieczeństw na każdym kroku – zaczął Bartek.
- Potrzebujesz zatem dwóch wspaniałych
ochroniarzy, którzy są w tym fachu najlepsi – Wojtaszek wypiął dumnie klatę do
przodu.
- Tylko gdzie ty takich znajdziesz? –
przyjmujący przybrał minę myśliciela. Pokręciłam głową z politowaniem.
- Może wy? – spytałam ze śmiechem. Udali
zaskoczenie. Nieudolnie rzecz jasna.
- Serio? Myślisz, że podołamy temu zadaniu?
- Idziecie, czy nie idziecie? – skrzyżowałam
ręce na piersi.
- Już, już – wyszczerzył się niższy i ruszył
przodem, otwierając mi drzwi.
Następne 2
godziny spędziła, przemierzając sklepy gdańskiej galerii handlowej. Siatkarze
okazali się dobrymi towarzyszami. Damian miał bardzo dobre oko do ubrań. Gdy go
pochwaliłam, to Bartek był zazdrosny i nazywał go pedałem. Stanęłam w obronie
niższego, więc przyjmujący znów poczuł się gorszy. Postanowiłam go jakoś
udobruchać i kupiłam sukienkę, którą dla mnie wybrał (link). Była naprawdę
bardzo ładna. Taka prosta, zwykła. Oprócz tego kupiłam jeszcze bluzę(link) i sweter (link), które
doradził mi Libero. Siatkarze służyli mi także jako tragarze i to oni nieśli
moje zakupy. Około godziny 15 wróciliśmy do hotelu. Podziękowałam chłopakom za
pomoc i weszłam do pokoju. Odłożyłam zakupy i zauważyłam Michała, który stał na
balkonie i rozmawiał z kimś przez telefon. Rozłączył się po krótkim czasie i
wszedł do środka. Uśmiechnęłam się, gdy do mnie podszedł i pocałował w
policzek.
- Telefonu zapomniałaś, sierotko – powiedział,
kręcąc głową.
- Dzwoniłeś? – spytałam. Kiwnął twierdząco
głową. – Oj tam, trochę się pomartwisz, to ci wyjdzie na dobre.
Wyszczerzyłam
się, a on znowu pokiwał głową z politowaniem, następnie skradając mi całusa.
- Za karę coś dla mnie zrobisz – rzucił.
Spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Co takiego?
- Moja mama zaprasza nad do Wałcza. Bardzo
chce cię poznać – uśmiechnął się.
- Serio chce? – zapytałam niepewna.
- Odkąd się dowiedziała, że mam dziewczynę, to
pyta kiedy cię przedstawię. Po Mistrzostwach mamy parę dni wolnego, więc to
idealna pora. Co ty na to?
Zawahałam się
chwilę. Szczerze, to trochę bałam się tego spotkania. Ba, żeby tylko trochę.
Skręcało mnie w żołądku na samą myśl. W jednej sekundzie miałam milion myśli i
wszystkie były na temat: A co, jak mnie nie polubią?
- Halo, ziemia do Blanki – pomachał mi ręką
przed twarzą. – Gdzie tak odleciałaś?
- Zamyśliłam się – wzruszyłam ramionami.
- Tyle to zauważyłem. Ale nie odpowiedziałaś
mi. Pojedziesz ze mną? Mama mnie zabije, jak przyjadę sam – skrzywił się.
- A jak mnie nie polubi? – jęknęłam.
- Polubi – cmoknął mnie w nos. – Poza tym ona
zawsze akceptuje moje wybory, a skoro ja cię kocham, to i ona cię polubi.
- Na pewno? – dopytywałam.
- Zwariuję z tobą – westchnął.
- Czyli nie polubi – jęknęłam.
- Polubi! Mam ci to przeliterować?
- A umiesz? – dogryzłam mu, a on spojrzał na
mnie spod byka.
- Naprawdę się sobie dziwię, że z tobą
wytrzymuję.
Około 16
przyszłam z Michałem do kręgielni. Razem ze sobą wzięliśmy Kurka ze swoją
dziewczyną. Natalia była naprawdę spoko. W dodatku tak słodko razem wyglądali.
On taki duży i ona taka mała. Ja też wzrostem niestety nie grzeszę, ale mój
facet to kurdupel, więc co poradzić. Ludzie nie rzygają tęczą na nasz widok.
Cóż za szkoda.
Na miejscu
spotkaliśmy już moich przyjaciół, wraz z Pawłem, który był nieodłącznym
towarzyszem Sylwii. Ah te słodziaki moje. Zauważyłam, że strasznie się jaram
ich związkiem. Bardziej, niż oni sami. To nie jest normalne. Wstrzymali się z
kupieniem karnetu, umożliwiającego wstęp na tor, bo czekali na nas. Przywitałam
się z wszystkimi i przedstawiłam Natalię, która trochę była zestresowana w
obcym towarzystwie. Najlepiej to znała tylko Pawła, bo przecież Bartek grał z
nim w Skrze.
- No to dalej, czas na zawody – wyszczerzył
się Hubert.
- A co ty taki wesoły? – zaśmiałam się. – Taki
pewny wygranej?
- Ja Blaneczko jestem mistrzem w tej grze –
wypiął klatę dumnie do przodu.
- Znowu chcesz się z kimś zakładać? – zapytał
Michał, obejmując mnie ramieniem.
- Może z tobą, co? – puściłam mu oczko.
- I tak wiesz, że nie masz ze mną szans –
pocałował mnie delikatnie.
- Tym razem, to ty będziesz gorszy –
poklepałam go po policzku, a następnie wcisnęłam mu kulę do rąk, przygniatając
do brzucha. Jęknął cicho i pokręcił głową. – Twoja kolej, Misiu.
- Tylko bez oszustw, Ruda – uniósł w górę
jeden kącik ust.
- Za Rudą masz przejebane – warknęłam.
Kubiak poszedł
więc na tor i rzucił kulę. Za pierwszym razem strącił 8 kręgli. Drugi rzut
strącił pozostałe 2. Ukłonił się teatralnie i usiadł na miejscu obok.
- Idziesz, czy rezygnujesz? – zapytał.
- Wiesz dobrze, że ja nie odpuszczam –
mruknęłam i chwyciłam swoją kulę.
- Oni się teraz kłócą, czy gadają normalnie,
bo nie ogarniam – przyznała Dagmara.
- Spokojnie, nie ty jedna – machnął ręką
Bartek.
Olałam ich
komentarze i zajęłam się swoją robotą. Zawsze na początku musiałam się trochę
wczuć w grę, więc tak jak przypuszczałam pierwszy rzut idealny nie był.
Strąciłam 6 kręgli. Po drugim niestety zostały wciąż 2. Wróciłam na miejsce w
niezbyt dobrym humorze.
- Świetny rzut, skarbie – wyszczerzył się
Kubiak, a ja posłałam w jego stronę sztuczny uśmiech.
- Ależ dziękuję, Misiu – odparłam z udawana
wdzięcznością.
Gra toczyła się
dość długo, bo była nas spora grupka osób. Najgorzej szło Sylwii, ale Paweł
jako dobry partner pomagał jej za każdym razem. Hubert z Dagą także sobie
pomagali. Kurek z Natką również cieszyli się nawzajem ze swoich wyników. U mnie
i Michała oczywiście było kompletnie inaczej. Każde chciało być lepsze od
drugiego. Szliśmy łeb w łeb. Gdy któreś z nas prowadziło jednym punktem, to od
razu drugie je doganiało. Nie lubiłam takich sytuacji. Szlag mnie jasny
trafiał. Końcowy wygląd tabeli nie był jednak taki, jak przypuszczaliśmy.
- Wygrałem! – krzyknął uradowany Radosz. Tak,
to mój sąsiad znalazł się na najwyższym stopniu podium. Ja byłam druga.
Spytacie, dlaczego się nie cieszyłam? Już wyjaśniam. Były dwa drugie miejsca. A
z kim musiałam to miano dzierżyć? Z Michałem. Nikt nie wygrał, nikt nie
przegrał. Nie tego się spodziewałam.
- Remisik widzę – Zati stanął między nami i
objął każdego ramieniem. – Teraz buziak na zgodę i koniec zawodów.
- Ale ja chciałam wygrać – jęknęłam.
- Oj chodź tu, mała – zaśmiał się Kubiak i
mocno mnie przytulił. Zaśmiałam się. Zachowywaliśmy się naprawdę dziwnie. Jak
taka nienormalna para. Ale jak na razie mi to nie przeszkadzało.
- To idziemy na żarcie! – Libero klasnął w
dłonie ucieszony i chwycił swoją dziewczynę za rękę.
- O tak, umieram z głodu – zawtórowała mu
Dagmara. Całą tą naszą pielgrzymką ruszyliśmy zatem do restauracji, która
znajdowała się piętro niżej.
______________________
Święta, święta i po świętach ;< Ale jako, że dziś ostatni dzień wolnego, to taki prezent w postaci rozdziału ;) Dedykowany, tak jak obiecałam, Karo. Mam nadzieję, ze nie wyszedł aż tak źle ;)
oni na serio nie mają się już o co kłócić :D ? zwariować idzie :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że mama Blanki ją polubi. chociaż w sumie, jej nie da się nie lubić :D
pozdrawiam ;*
no i bomba... te ich klotnie sa slodkie w sensie ze to o nic xd ale nie sa nudne na szczescie a rozdzial bomba wez napisz wreszcie cos nudnego bo popadam w kompleksy :( zart pisz tak dalej
OdpowiedzUsuńkisses
Świetny rozdział. Zgadzam się że oni są słodką parą i ich kłótnie też. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dziękuję za dedykację :) A rozdział fantastyczny. Gdyby Blanka miała inny charakter z pewnością nie byłoby tak ciekawie :D Świetnie to stworzyłaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Miśki♥Ja ich poprostu ubustwiam ,nie wyobrazam sobie innych charakterów ^^ .Świetny rozdział ;p Pozdrawiam :P
OdpowiedzUsuńnormalnie nie mogę z tej dwójki:) na szczęście zawsze potrafią uparciuchy się dogadać:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Oni to są wariaci. Nie potrafią wytrzymać beż kutni , sprzeczek i zakładów. Ale to dobrze bo przynajmniej nie jest nudno. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy z tymi swoimi kłótniami *.*
OdpowiedzUsuńRozdział super,zresztą jak zwykle.
Talent masz i to wielki ! ;))
Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie ;*
Bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAhhh Michał taki śpioch. I Blance wygrać się nie udało..
Pozdrawiam :*
Nie zły rozdział :) Ale z tego Miśka śpioch :) No nie wiedziałam, że z Damiana taki doradca :)
OdpowiedzUsuń