22.04.2014

Rozdział 75

Rano obudził mnie trzask drzwiami. Usłyszałam, jak Kubiak wymamrotał kilka przekleństw pod nosem i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Nie chciało mi się nawet otwierać oczu i sprawdzać, kto do nas wtargnął.
 - Mówicie i to już – rzucił Kurek. Otworzyłam leniwie oczy, ale po chwili je znów zamknęłam, bo światło mnie raziło.
 - Co wy odpierdalacie – mruknęłam. Cieszyłam się, że w nocy narzuciłam na siebie koszulkę Michała. Nie musiałam się teraz martwić, że siatkarze zobaczą za dużo.
 - Chcemy wiedzieć, który z nas wygrał – wyjaśnił Paweł. Westchnęłam zrezygnowana.
 - Żaden. Dajcie, kurwa spać – warknął Michał, nie otwierając oczu.
 - Jak to żaden? Tak się nie da!
 - No to patrz, jakie czary Zati – powiedziałam. – Wynocha!
Kłócąc się wyszli z naszego pokoju, więc ponownie mogłam wrócić do spania. Niestety wciąż nie było mi to dane, bo rozległ się dźwięk mojego telefonu.
 - Chyba kogoś zabiję – warknęłam i sięgnęłam po komórkę. Na wyświetlaczu pokazał mi się napis: Syśka dzwoni.
 - Pomogę ci – wymamrotał Michał, który też chciał sobie pospać.
 - Mam nadzieję, że masz coś ważnego, skoro dzwonisz do mnie z samego rana – powiedziałam, odbierając połączenie.
 - Jest 12, Blanka – wyjaśniła. Spojrzałam na zegarek. 
 - Faktycznie.. Ale ja jeszcze spałam, a ty mnie budzisz – powiedziałam z wyrzutem.
 - Oj tam, oj tam – rzuciła. – Mam ważne pytanie.
 - Już ja zobaczę, czy takie ważne – mruknęłam.
 - Wiem od Pawła, że nie ma dziś treningu, a my chcemy się wybrać na kręgle. Idziesz z Michałem z nami?
 - Czekaj, spytam – odparłam, a potem odwróciłam głowę w stronę chłopaka. – Idziemy na kręgle z resztą?
 - Zależy kiedy – wymamrotał z twarzą w poduszce.
 - O której? – spytałam do telefonu.
 - 16 - usłyszałam odpowiedź.
 - O 16 – powtórzyłam.
 - To mogę iść.
 - Idziemy – oznajmiłam przyjaciółce.
 - To bardzo się cieszę – wyszczerzyła się. – Możecie zgarnąć jeszcze kogoś po drodze.
 - Dobra, dobra. Daj już spać.
Zakończyłam połączenie i ponownie wtuliłam się w przyjmującego. Wtedy znowu drzwi się otworzyły. W pokoju znalazł się drugi Libero.
 - Cóż za piękny dzień, moi mili – westchnął głęboko. No ludzie, zabiję. Przyjmujący już nie wytrzymał. Wstał gwałtowanie z łóżka i podszedł do przyjaciela.
 -Czy wy mi nie dacie kurwa chwili spokoju?! DO WIDZENIA – warknął i wypchnął siatkarza z pokoju, następnie przekręcając klucz w zamku.
 - Ej, ale co ja ci zrobiłem – jęknął, będąc na korytarzu.
 - Żyjesz, kurwa – odparł Kubiak i położył się koło mnie. – Jak jeszcze ktoś tu wejdzie, to zamawiam karabin maszynowy z netu.
Zaśmiałam się cicho. Dziku po chwili już znowu chrapał. Ja jednak nie mogłam kolejny raz zasnąć. Wyswobodziłam się z jego ramion i ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem. Następnie się nim owinęłam i zaczęłam suszyć włosy. Miałam nadzieję, że to nie obudzi mojego chłopaka, bo wtedy to by go już szlag trafił. Gdy moje włosy były już suche, to związałam je w luźnego koka. Wróciłam do pokoju. Michał spał, jak zabity. Pokręciłam tylko głową z politowaniem na jego widok. On miał kości z gumy, czy jak? Spał w tak dziwnej pozycji, że śmiałam tak właśnie myśleć. Postanowiłam wykorzystać okazję i wyciągnęłam aparat. Uśmiechnęłam się cwaniacko i cyknęłam mu parę fotek. A co, będę go miała czym szantażować jakby co. Odstawiłam sprzęt z powrotem do torby i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej bieliznę i jakieś ubrania (link), które następnie na siebie założyłam. Zaczęło mi się strasznie nudzić. Obudziłabym Dzika, ale zginęłabym wtedy w niewyjaśnionych okolicznościach. Wyszłam z pokoju. Zeszłam do restauracji w celu zjedzenia czegoś konkretnego. Miałam jednak dylemat. Już dawno było po śniadaniu, lecz jeszcze nie czas na obiad. Więc co wziąć? Zdecydowałam się na jakąś sałatkę. Ot, takie uniwersalne.
Po skonsumowaniu posiłku postanowiłam się wybrać do galerii, która była 2 kroki od hotelu. Przy wyjściu zaczepił mnie Damian z Bartkiem.
 - A gdzie się pani fotograf wybiera bez swojego wybranka? – zapytał ten wyższy, krzyżując ręce na piersi.
 - Mój wybranek śpi – wystawiłam mu język.
 - To podejrzane, że tak długo śpi – zamyślił się. – Co on w nocy robił?
Oboje parsknęli gromkim śmiechem, za to ja wywróciłam oczami.
 - Ale przynajmniej się moje gołąbeczki pogodziły – przyjmujący objął mnie ramieniem.
 - Pogodziły, pogodziły – wyszczerzyłam się.
 - Ale ja nadal nie rozumiem, czemu Michał była dla mnie taki niemiły – posmutniał Damian.
 - Rany, ale ty to przeżywasz – skrzywił się Kuraś. – Od godziny mi o tym jęczy.
 - Spadaj, wcale nie – oburzył się Libero. – A gdzie ty w ogóle idziesz, bo się w końcu nie dowiedzieliśmy.
 - Do galerii, tu niedaleko – odparłam, wzruszając ramionami.
 - Takie obce miasto i duża galeria pełna niebezpieczeństw na każdym kroku – zaczął Bartek.
 - Potrzebujesz zatem dwóch wspaniałych ochroniarzy, którzy są w tym fachu najlepsi – Wojtaszek wypiął dumnie klatę do przodu.
 - Tylko gdzie ty takich znajdziesz? – przyjmujący przybrał minę myśliciela. Pokręciłam głową z politowaniem.
 - Może wy? – spytałam ze śmiechem. Udali zaskoczenie. Nieudolnie rzecz jasna.
 - Serio? Myślisz, że podołamy temu zadaniu?
 - Idziecie, czy nie idziecie? – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Już, już – wyszczerzył się niższy i ruszył przodem, otwierając mi drzwi.

Następne 2 godziny spędziła, przemierzając sklepy gdańskiej galerii handlowej. Siatkarze okazali się dobrymi towarzyszami. Damian miał bardzo dobre oko do ubrań. Gdy go pochwaliłam, to Bartek był zazdrosny i nazywał go pedałem. Stanęłam w obronie niższego, więc przyjmujący znów poczuł się gorszy. Postanowiłam go jakoś udobruchać i kupiłam sukienkę, którą dla mnie wybrał (link). Była naprawdę bardzo ładna. Taka prosta, zwykła. Oprócz tego kupiłam jeszcze bluzę(link) i sweter (link), które doradził mi Libero. Siatkarze służyli mi także jako tragarze i to oni nieśli moje zakupy. Około godziny 15 wróciliśmy do hotelu. Podziękowałam chłopakom za pomoc i weszłam do pokoju. Odłożyłam zakupy i zauważyłam Michała, który stał na balkonie i rozmawiał z kimś przez telefon. Rozłączył się po krótkim czasie i wszedł do środka. Uśmiechnęłam się, gdy do mnie podszedł i pocałował w policzek.
 - Telefonu zapomniałaś, sierotko – powiedział, kręcąc głową.
 - Dzwoniłeś? – spytałam. Kiwnął twierdząco głową. – Oj tam, trochę się pomartwisz, to ci wyjdzie na dobre.
Wyszczerzyłam się, a on znowu pokiwał głową z politowaniem, następnie skradając mi całusa.
 - Za karę coś dla mnie zrobisz – rzucił. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
 - Co takiego?
 - Moja mama zaprasza nad do Wałcza. Bardzo chce cię poznać – uśmiechnął się.
 - Serio chce? – zapytałam niepewna.
 - Odkąd się dowiedziała, że mam dziewczynę, to pyta kiedy cię przedstawię. Po Mistrzostwach mamy parę dni wolnego, więc to idealna pora. Co ty na to?
Zawahałam się chwilę. Szczerze, to trochę bałam się tego spotkania. Ba, żeby tylko trochę. Skręcało mnie w żołądku na samą myśl. W jednej sekundzie miałam milion myśli i wszystkie były na temat: A co, jak mnie nie polubią?
 - Halo, ziemia do Blanki – pomachał mi ręką przed twarzą. – Gdzie tak odleciałaś?
 - Zamyśliłam się – wzruszyłam ramionami.
 - Tyle to zauważyłem. Ale nie odpowiedziałaś mi. Pojedziesz ze mną? Mama mnie zabije, jak przyjadę sam – skrzywił się.
 - A jak mnie nie polubi? – jęknęłam.
 - Polubi – cmoknął mnie w nos. – Poza tym ona zawsze akceptuje moje wybory, a skoro ja cię kocham, to i ona cię polubi.
 - Na pewno? – dopytywałam.
 - Zwariuję z tobą – westchnął.
 - Czyli nie polubi – jęknęłam.
 - Polubi! Mam ci to przeliterować?
 - A umiesz? – dogryzłam mu, a on spojrzał na mnie spod byka.
 - Naprawdę się sobie dziwię, że z tobą wytrzymuję.

Około 16 przyszłam z Michałem do kręgielni. Razem ze sobą wzięliśmy Kurka ze swoją dziewczyną. Natalia była naprawdę spoko. W dodatku tak słodko razem wyglądali. On taki duży i ona taka mała. Ja też wzrostem niestety nie grzeszę, ale mój facet to kurdupel, więc co poradzić. Ludzie nie rzygają tęczą na nasz widok. Cóż za szkoda.
Na miejscu spotkaliśmy już moich przyjaciół, wraz z Pawłem, który był nieodłącznym towarzyszem Sylwii. Ah te słodziaki moje. Zauważyłam, że strasznie się jaram ich związkiem. Bardziej, niż oni sami. To nie jest normalne. Wstrzymali się z kupieniem karnetu, umożliwiającego wstęp na tor, bo czekali na nas. Przywitałam się z wszystkimi i przedstawiłam Natalię, która trochę była zestresowana w obcym towarzystwie. Najlepiej to znała tylko Pawła, bo przecież Bartek grał z nim w Skrze.
 - No to dalej, czas na zawody – wyszczerzył się Hubert.
 - A co ty taki wesoły? – zaśmiałam się. – Taki pewny wygranej?
 - Ja Blaneczko jestem mistrzem w tej grze – wypiął klatę dumnie do przodu.
 - Znowu chcesz się z kimś zakładać? – zapytał Michał, obejmując mnie ramieniem.
 - Może z tobą, co? – puściłam mu oczko.
 - I tak wiesz, że nie masz ze mną szans – pocałował mnie delikatnie.
 - Tym razem, to ty będziesz gorszy – poklepałam go po policzku, a następnie wcisnęłam mu kulę do rąk, przygniatając do brzucha. Jęknął cicho i pokręcił głową. – Twoja kolej, Misiu.
 - Tylko bez oszustw, Ruda – uniósł w górę jeden kącik ust.
 - Za Rudą masz przejebane – warknęłam.
Kubiak poszedł więc na tor i rzucił kulę. Za pierwszym razem strącił 8 kręgli. Drugi rzut strącił pozostałe 2. Ukłonił się teatralnie i usiadł na miejscu obok.
 - Idziesz, czy rezygnujesz? – zapytał.
 - Wiesz dobrze, że ja nie odpuszczam – mruknęłam i chwyciłam swoją kulę.
 - Oni się teraz kłócą, czy gadają normalnie, bo nie ogarniam – przyznała Dagmara.
 - Spokojnie, nie ty jedna – machnął ręką Bartek.
Olałam ich komentarze i zajęłam się swoją robotą. Zawsze na początku musiałam się trochę wczuć w grę, więc tak jak przypuszczałam pierwszy rzut idealny nie był. Strąciłam 6 kręgli. Po drugim niestety zostały wciąż 2. Wróciłam na miejsce w niezbyt dobrym humorze.
 - Świetny rzut, skarbie – wyszczerzył się Kubiak, a ja posłałam w jego stronę sztuczny uśmiech.
 - Ależ dziękuję, Misiu – odparłam z udawana wdzięcznością.

Gra toczyła się dość długo, bo była nas spora grupka osób. Najgorzej szło Sylwii, ale Paweł jako dobry partner pomagał jej za każdym razem. Hubert z Dagą także sobie pomagali. Kurek z Natką również cieszyli się nawzajem ze swoich wyników. U mnie i Michała oczywiście było kompletnie inaczej. Każde chciało być lepsze od drugiego. Szliśmy łeb w łeb. Gdy któreś z nas prowadziło jednym punktem, to od razu drugie je doganiało. Nie lubiłam takich sytuacji. Szlag mnie jasny trafiał. Końcowy wygląd tabeli nie był jednak taki, jak przypuszczaliśmy.
 - Wygrałem! – krzyknął uradowany Radosz. Tak, to mój sąsiad znalazł się na najwyższym stopniu podium. Ja byłam druga. Spytacie, dlaczego się nie cieszyłam? Już wyjaśniam. Były dwa drugie miejsca. A z kim musiałam to miano dzierżyć? Z Michałem. Nikt nie wygrał, nikt nie przegrał. Nie tego się spodziewałam.
 - Remisik widzę – Zati stanął między nami i objął każdego ramieniem. – Teraz buziak na zgodę i koniec zawodów.
 - Ale ja chciałam wygrać – jęknęłam.
 - Oj chodź tu, mała – zaśmiał się Kubiak i mocno mnie przytulił. Zaśmiałam się. Zachowywaliśmy się naprawdę dziwnie. Jak taka nienormalna para. Ale jak na razie mi to nie przeszkadzało.
 - To idziemy na żarcie! – Libero klasnął w dłonie ucieszony i chwycił swoją dziewczynę za rękę.

 - O tak, umieram z głodu – zawtórowała mu Dagmara. Całą tą naszą pielgrzymką ruszyliśmy zatem do restauracji, która znajdowała się piętro niżej. 

______________________

Święta, święta i po świętach ;< Ale jako, że dziś ostatni dzień wolnego, to taki prezent w postaci rozdziału ;) Dedykowany, tak jak obiecałam, Karo. Mam nadzieję, ze nie wyszedł aż tak źle ;)

10 komentarzy:

  1. oni na serio nie mają się już o co kłócić :D ? zwariować idzie :D
    mam nadzieję, że mama Blanki ją polubi. chociaż w sumie, jej nie da się nie lubić :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. no i bomba... te ich klotnie sa slodkie w sensie ze to o nic xd ale nie sa nudne na szczescie a rozdzial bomba wez napisz wreszcie cos nudnego bo popadam w kompleksy :( zart pisz tak dalej
    kisses

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Zgadzam się że oni są słodką parą i ich kłótnie też. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację :) A rozdział fantastyczny. Gdyby Blanka miała inny charakter z pewnością nie byłoby tak ciekawie :D Świetnie to stworzyłaś ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Miśki♥Ja ich poprostu ubustwiam ,nie wyobrazam sobie innych charakterów ^^ .Świetny rozdział ;p Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  6. normalnie nie mogę z tej dwójki:) na szczęście zawsze potrafią uparciuchy się dogadać:D

    pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni to są wariaci. Nie potrafią wytrzymać beż kutni , sprzeczek i zakładów. Ale to dobrze bo przynajmniej nie jest nudno. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oni są tacy słodcy z tymi swoimi kłótniami *.*
    Rozdział super,zresztą jak zwykle.
    Talent masz i to wielki ! ;))
    Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdział :)
    Ahhh Michał taki śpioch. I Blance wygrać się nie udało..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie zły rozdział :) Ale z tego Miśka śpioch :) No nie wiedziałam, że z Damiana taki doradca :)

    OdpowiedzUsuń