Obudziły mnie
promienie słońca, które wdzierały się do mojego pokoju. Przetarłam zaspane oczy
i ziewnęłam. Spojrzałam na drzemiącego obok Michała. Pogładziłam go po
policzku. Moją dłoń drażnił jego kilkudniowy zarost. Był on jednak bardzo
pociągający. Wstałam z łóżka, starając się nie obudzić siatkarza. Wyjęłam
ubrania z mojej torby i skierowałam się do łazienki. Tam wzięłam prysznic i się
ubrałam (link). Włosy związałam w luźnego koka. Dzień znowu zapowiadał się
upalny, więc tak było wygodniej. Idąc korytarzem, przez uchylone drzwi
zauważyłam, że Olga nadal śpi, jak zabita. Zeszłam więc na dół i zaczęłam
przygotowywać kanapki dla naszej trójki. Włączyłam radio, które znajdowało się
w kuchni i nuciłam pod nosem piosenki, które leciały, kołysając się do rytmu.
- Ładnie się ruszasz – usłyszałam za sobą.
Uśmiechnęłam się pod nosem, odwracając do owego osobnika.
- Ja wszystko robię ładnie – odparłam z
uśmiechem. – Czemu już nie śpisz?
- Bez ciebie nie zasnę – wykrzywił usta w
podkówkę. Parsknęłam śmiechem, widząc tą minę. Zawsze mnie rozbawiała. –
Dostanę buziaka na ‘dzień dobry’?
- A zasłużyłeś? – spytałam, gdy stał zaraz
przede mną. Musiałam unieść głowę do góry, bu spojrzeć mu w te roześmiane oczy.
- Przecież ja zawsze jestem grzeczny – odparł,
nachylając się nade mną i muskając delikatnie moje usta. Odwzajemniłam
pocałunek.
- Fuuuuj – usłyszeliśmy z tyłu, więc
przerwaliśmy naszą czynność i spojrzeliśmy na dziewczynkę. – Musicie się miziać
w kuchni?
- Musimy – wyszczerzyłam się. - A ty nie
patrz. W telewizji takie sceny są od 12 lat.
- Mam prawie 12 – oburzyła się.
- Prawie robi wielką różnicę – trafnie
zauważył mój chłopak. – Więc się odwróć.
- Idę się ubrać. Jak wrócę macie się
zachowywać, jak ludzie – ostrzegła i wyszła z pomieszczenia. Kubiak zatem
wrócił do swojej poprzedniej czynności.
Całe południe
spędziliśmy w ogrodzie za domem. Była to doskonała okazja żeby się opalić.
Michał siedział obok mnie, a Olga bawiła się z Hektorem.
- Blanka – zaczęła brunetka w pewnym momencie.
– Umówiłam się z Kaśką na basen, więc popilnuj Hektora.
- Jasne – uśmiechnęłam się. – Tylko uważaj
tam.
- Spokojnie – wywróciła oczami. – Przecież nie
pływam od dziś.
- Okej, okej. Nie bulwersuj się tak –
zaśmiałam się. Pożegnała się z nami i zniknęła w głębi domu.
- Co ona tak często chodzi na ten basen? –
zapytał zaciekawiony Kubi.
- Trenuje pływanie. Bierze udział w zawodach.
Ma już kilka medali w juniorach – wyjaśniłam. Byłam z niej bardzo dumna.
- Widzę, że sportowiec rośnie – zagwizdał.
- Taa, tylko ja taka niesportowa.
- Za to artystka – puścił mi oczko.
- Przynajmniej mam faceta sportowca. Ty się
pocisz za mnie – wyszczerzyłam się.
- Chytra jesteś.
- Wiem – poruszyłam brwiami. Podbiegł do nas
Hektor, który był znudzony faktem, że nikt się nim nie interesuje. Wstałam więc
z leżaka i zaczęłam się bawić z psem. Rzucałam mu jego gumową kość, a on ją
przynosił. W pewnym momencie wpadła gdzieś za krzaki i jemu nie chciało się po
nią pofatygować. Wywróciłam oczami i sama tam poszłam. Nieźle się pokułam
gałęziami i igłami z drzewka. W dodatku cała się rozczochrałam. Rozwiązałam
włosy i zrobiłam koka od nowa. Potem kontynuowałam zabawę z Hektorem, lecz tym
razem celowałam tak żeby znowu pod te krzaki nie łazić. Ten pies miał więcej
energii ode mnie. Nienormalne. Zmęczona padłam po kilkunastu minutach na leżak.
Dziku podstawił mi pod nos szklankę z zimnym napojem. Upiłam spory łyk.
- Ile lat ma ten pies? – zapytał.
- 10 – odparłam. – Trzyma się nieźle, co?
- Noo – zdziwił się. – Jak szczeniak.
- Jaka rodzina, taki pies – zaśmiałam się.
Odgarnęłam zabłąkany kosmyk za ucho. Michał jakoś dziwnie mi się przyjrzał.
- Masz tu coś – stwierdził, nachylając się. –
Cholera, to kleszcz.
- Kleszcz? – skrzywiłam się. – Fuj, mam robala
koło ucha.
- Trzeba jechać na pogotowie żeby ci go wyjęli
– stwierdził.
- A ty nie umiesz tego zrobić?
- Wolę nie ryzykować. Jakbym nie wyjął go
całego, to może być problem – westchnął.
- Okej. Chodź, muszę Hektora zostawić cioci.
Dojechaliśmy do
szpitala, gdzie od razu przyjęli mnie na izbę przyjęć. Lekarka szybko i
sprawnie wyjęła mi tego szkodnika. Zaleciła zrobienie badań za miesiąc na
boreliozę. Było to wskazane po każdym ugryzieniu. Powiedziała jeszcze, że jeśli
miałabym jakieś niepokojące objawy w najbliższym czasie, to mam się zgłosić do
lekarza po antybiotyk. Czułam się jednak dobrze, więc zapewne nie będzie to
konieczne. Po niedługim czasie byliśmy z powrotem w domu, do którego zdążyła
wrócić Olga. Po klucze i przy okazji psa, poszła do cioci, bo zastała zamknięte
drzwi, co ją zaskoczyło. Wyjaśniłam jej jednak naszą nieobecność.
- Przepłynęłam cały basen w 40 sekund –
cieszyła się. – Mój nowy rekord.
- To gratulacje – przybiłam z nią piątkę.
- Idę pod prysznic – oznajmiła i pobiegła
schodami na górę.
- Jak duży jest ten basen? – zapytał Michał,
opierając się o framugę drzwi.
- Jakieś 50 metrów, a co?
Zagwizdał.
- Dobra jest. Szybko przepłynęła, jak na jej
wiek.
- Mam zdolną siostrę – wyszczerzyłam się.
- Zapewne chcesz dodać, że to u was rodzinne –
zaśmiał się.
- Jasna sprawa – odparłam.
- Chwalipięta – pokręcił głową.
- Taki mój urok.
Te kilka dni
minęło bardzo szybko. Zawsze tak jest, że dni wolne mijają w takim tempie, że
ani się człowiek nie obejrzy, a już koniec tego dobrego. Był czwartek, a do
Spały wrócić mieliśmy w niedzielę wieczorem, bo w poniedziałek zaczynały się
treningi. Rano wstałam około godziny 11. Tak, pospać to ja lubię. Sylwia z Dagą
były już na nogach. Nawet śniadanie mi zrobiły!
- Widzę, że role się odwróciły – zaśmiałam
się, sięgając po kanapkę.
- Czasem my też potrafimy zrobić coś do
jedzenia – wyszczerzyła się dumnie Zając.
- Jak tam z Hubercikiem? – zagadałam
blondynkę. Zrobiła takie rozmarzone spojrzenie i westchnęła głęboko.
- Jak w bajce – powiedziała.
- Moje gołąbeczki – poruszyłam zabawnie
brwiami.
- Hubert mi powiedział, że to ty mu kazałaś
zrobić pierwszy krok.
- Jestem zajebistą swatką, nie sądzisz? –
zaśmiałam się.
- Oj jesteś, jesteś. Dziękuję – przytuliła
mnie.
- Zazdroszczę wam tego szczęścia – mruknęła
Sylwia.
- Nadal nic z Zatim? – spytałam, krzywiąc się.
Pokręciła przecząco głową.
- Ostatnio nawet rzadziej pisze. Mieliśmy się
spotkać w poniedziałek, ale zadzwonił i odwołał.
- Powiedział chociaż, dlaczego?
- Tylko tyle, że coś mu wypadło i bardzo
przeprasza. Nie napisał do tej pory. Jestem aż tak beznadziejna, że mu się
znudziłam?
- Oh, przestań – wywróciła oczami Dagmara. –
Jesteś świetną dziewczyną. Albo on jest ślepy, albo serio ma jakieś sprawy do
załatwienia.
- Myślę, ze to coś innego – stwierdziłam
zamyślona.
- Wiesz coś? – zaciekawiły się.
- Nie – odparłam. – Ale się dowiem.
Zaraz po
śniadaniu wróciłam do pokoju i sięgnęłam po komórkę. W kontaktach wybrałam
numer Michała i czekałam aż odbierze.
- Hej,
śliczna – zaczął wesoło.
- Cześć – odparłam. – Masz dziś czas?
- Dla
ciebie zawsze.
- Pojedziesz ze mną do Bełchatowa?
- Do
Bełchatowa? – zdziwił się. – Po co?
- Muszę pogadać z Zatim.
- Wiesz
do czego służy telefon, kotek? Prostsze, niż jechanie taki kawał drogi.
- Gdyby to była jakaś błahostka, to bym
zadzwoniła. Jak nie, to nie. Pojadę sama – mruknęłam.
- Nie
obrażaj się, pojadę z Tobą – westchnął.
- Łaski bez. Poradzę sobie sama.
- Blanka,
nie zachowuj się jak dziecko.
- Dziecko? – prychnęłam. – Spadaj.
- Nawet
nie próbuj się rozłączać… - usłyszałam jeszcze w telefonie, zanim
przerwałam połączenie.
- Za późno – powiedziałam pod nosem. Trochę
się zdenerwowałam. Poprosiłam go żeby ze mną pojechał, bo z nim byłoby mi
raźniej rozmawiać z Zatorskim, a on mi robił wyrzuty i jeszcze miał za
niedorozwiniętą. Może i wyolbrzymiałam, ale taki miałam charakter. I tak dość
długo wytrzymaliśmy bez żadnej sprzeczki.
Wzięłam torbę
(link), do której wpakowałam kilka niezbędnych rzeczy. Zapewne nie wrócę na noc
do Katowic. Musiałam dokładnie przemaglować Libero, bo to wszystko wydało mi
się podejrzane. Jako, iż dalej byłam w piżamie, poszłam do łazienki, gdzie się
umyłam i ubrałam (link). Włosy związałam w kłosa. Wzięłam torbę i poszłam do
pokoju dziewczyn oznajmić, ze jadę. Zdziwiły się.
- Ale gdzie? – spytała Zającówna.
- Jutro wrócę, spokojnie – odparłam.
- Ej, no gdzie ty jedziesz? – krzyknęła za mną
Sylwia. Nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z mieszkania. Na parkingu przed
blokiem zauważyłam znajome Infiniti, o które opierał się przyjmujący.
Zignorowałam go jednak i podeszłam do swojego BMW. Gdy otwierałam drzwi, Michał
przytrzymał je ręką.
- Nie zachowuj się tak – powiedział.
- Po co przyjechałeś? – warknęłam.
- Żeby pojechać z tobą do Bełchatowa.
- Nie potrzebuję twojej pomocy – pociągnęłam za
klamkę i otworzyłam drzwi. Chciałam wsiąść, ale mi to uniemożliwił, zasłaniając
wejście sobą.
- Blanka, naprawdę nie ogarniam twoich
humorków – westchnął.
- To wróć do Żor. Tam będziesz miał spokój ode
mnie – rzuciłam.
- Blanka.. – zaczął.
- Nie potrzebuję twojej łaski.
- Jakiej łaski? Chcę cię zawieźć. Dlatego przyjechałem.
- Niedawno nie chciałeś – prychnęłam.
- Bo nie widziałem sensu.
- A teraz nagle widzisz?
- To musi być coś poważnego, skoro tak nagle
chcesz tam jechać.
- Nie jesteś mi potrzebny. Poprosiłam cię,
odmówiłeś. Więc teraz wracaj do domu – odepchnęłam go i wsiadłam do auta.
Trzasnęłam drzwiami, ale on je otworzył.
- Nie wygłupiaj się i chodź do mnie.
- Nie – odparłam i ponownie zatrzasnęłam
drzwi, wciskając odpowiedni guzik, który zamknął wszystkie zamki. Przekręciłam
kluczyk w stacyjce. Kubiak pukał w szybę, ale go ignorowałam. Może i
zachowywałam się dziecinnie, ale zawsze stawiałam na swoim. Nawet, gdy nie
miałam racji. Gdy wyjeżdżałam z parkingu, zauważyłam w lusterku, że wściekły
Dziku kopnął w oponę swojego auta. Przez moment miałam ochotę tak po prostu tam
wrócić i go mocno pocałować. Odgoniłam jednak te myśli. I tak się z nim
pogodzę, a teraz muszę poważnie porozmawiać z Pawłem.
______________
Pierwszy tydzień szkoły był straszny. Nigdy się nie przyzwyczaję do nauki ;/
Świetny rozdział,szkoda że nie pojechała z Michałem,ale mam nadzieje że się z nim pogodzi :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na następny.
Pozdrawiam
Super opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńTe ich kłótnie wszystko urozmaicają, więc jest ciekawiej, no ale mam nadzieję, że szybko się pogodzą :D
No i zapraszam do mnie na nowy rozdział.
Ja pieprzę, ale Blanka ma humory. O byle co... Jaciieee, czy ona nie rozumie, ze przez takie pierdoły może Michała stracić?
OdpowiedzUsuńalbo w tym jest jakaś ukryta logika, albo serio Blanki nie ogarniam :)
poza tym super :* / Mała Mi.
Nie no Blanka trochę przesadziła:/ jest taka pewna, że się pogodzą. ..żeby kiedyś się nie zdziwiła...swoją drogą ciekawi mnie dlaczego tak zmieniło się zachowanie Zatiego względem dziewczyny:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
A co to za nieładna kłótnia :( nie podoba mi sie ale liczę, że ładnie mi to wytłumacza kolejne rozdziały bo wiesz, że uwielbiam twoje opowiadanie Agusiu xd a poza tym zapraszam moja fanke xd na kolejny rozdział historii Milki
OdpowiedzUsuńNie ogarniam Blanki.. Rozumiem,.że b
OdpowiedzUsuńna początku się zdenerwowała, ale wydaje mi się , że powinna docenić to, że Michał jednak przyjechał.. Zator wcale nie lepszy.. Może on po prostu boi.się tego uczucia? Czekam na następny ; p ;*
no to wesoło teraz będzie :) Oby szybko się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa co z tym Pawłem. Nie wydaje mi się, żeby tak z dnia na dzień zrezygnował z Sylwii. Pewnie coś się stało. Przyznam jednak, że Blanka mnie dzisiaj wkurzyła. Zachowuje się jak rozkapryszone dziecko. Za co ona się tak bardzo obraziła na Michała? Za to, że poddał w wątpliwość jej pomysł? Naprawdę, żal. Tym bardziej, że on się tylko zapytał o co chodzi, później wyczuł, że to poważna sprawa. Serio, niech ona się ogarnie, bo ostro przegięła.
OdpowiedzUsuńJa to się dziwię temu Kubiakowi, że wytrzymuje z taką jędzowatą księżniczką, serio. ; o
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, tylko ta kłótnia...Nie lubię jak oni się kłócą, chyba, że sobie docinają :) (wtedy jest fajnie). Kurcze Blanka powinna trochę schować swoje "ja" i trochę znormalnieć, ale to tylko taka moja opinia...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zapraszam za chwilę :*
chce-byc-przy-tobie.blogspot.com