2.02.2014

Rozdział 45

W poniedziałek rano wpakowaliśmy się do samolotu. Wylądowaliśmy w Łodzi, skąd autobusem pojechaliśmy do Spały, ponieważ właściwie wszyscy tam na parkingu pozostawili swoje samochody. Nadeszła smutna pora rozstania. Za 3 tygodnie mieliśmy jednak się spotkać w tym samym mam nadzieję składzie. Pożegnałam się z większością. Pozostał mi już tylko Bartek z Igłą. Przytuliłam najpierw przyjmującego.
 - Tylko uważaj na siebie na tych Karaibach – zaśmiałam się. – Na Mistrzostwach musisz rozwalić wszystkich!
 - Spokojnie, ja zawsze ostrożny jestem – wypiął dumnie klatę. – Do zobaczenia, Blanka.
Cmoknęłam go w policzek, a po tym Kuraś ruszył w stronę swojego auta. Następnie przytuliłam Libero.
 - Zdążę się za tobą stęsknić przez te 3 tygodnie. Stałeś się moim najlepszym przyjacielem – powiedziałam szczerze.
 - Ty dla mnie też stałaś się najlepszą przyjaciółką. Niestety wątpię, czy to tylko 3 tygodnie – westchnął smutno. Spojrzałam na niego pytająco.
 - O czym ty mówisz, Igła? – zapytałam.
 - To jest niemal pewne, że Andrea mnie nie powoła do kadry – odpowiedział.
 - Co? Ale jak to? Jeśli to jest jakiś twój kolejny żart, to naprawdę mało śmieszny.
 - Mówię serio. Dużo z nim rozmawiałem ostatnio. Przedstawił mi swoją wizję. Chce stawiać na młodszych i nie dziwię się mu. Ja za jakiś czas zakończę karierę, a ktoś musi się wyszkolić, aby zająć moje miejsce – uśmiechnął się nikle.
 - Ty nie mówisz poważnie – posmutniałam. Łzy zalśniły mi w kącikach oczu.
 - Przykro mi, Blanka. Ale pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zwrócić z każdym problemem, lub tak po prostu pogadać – uśmiechnął się. – Musisz koniecznie wpaść do Rzeszowa. Nie odpuszczę dopóki mnie nie  odwiedzisz.
 - Już za tobą tęsknię – przyznałam i wtuliłam się w niego mocniej.
 - Ja za tobą też. Ale nie martw się. Prędko się mnie ze swojego życia nie pozbędziesz. Będę ci często o sobie przypominał.
Pocałowałam go w policzek, a potem przyglądałam się, jak wraz z Piterem wsiada do samochodu. Poczułam, jak ktoś do mnie podchodzi i obejmuje od tyłu. Bez problemu poznałam, że to Michał.
 - Igła ci powiedział o decyzji trenera? – zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
 - Bez niego, to nie będzie to samo – odparłam.
 - Wiem – westchnął. – Sam sobie tego nie wyobrażam.
 - Zaczęłam go traktować, jak starszego brata.
 - Też tak mam. Ale pomyśl pozytywniej. Przecież on nie umiera. Po prostu zabraknie go na chwilę w kadrze. Sam już oznajmił, że teraz ostro skupi się na grze w klubie. Po tym sezonie będzie tak mocny, że nawet Zati nie zrobi mu konkurencji – zaśmiał się. Cmoknęłam go w usta.
 - Jak pojedziecie na mecz do Rzeszowa, to zabierasz mnie ze sobą – wyszczerzyłam się.
 - Masz to jak w banku – odpowiedział z uśmiechem. – Szkoda, że przyjechałaś swoim autem – jęknął. – Mogłabyś wtedy pojechać ze mną.
 - Zobaczymy się jutro, Misiek – pocałowałam go na pożegnanie.
 - Pamiętaj, że w czwartek lecimy do Hiszpanii.
 - Spokojnie, pamiętam – zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu.
 - Jedź ostrożnie – poprosił. Pokręciłam głową z politowaniem.
 - Michał, jestem naprawdę dobrym kierowcą. Nie martw się – uspokoiłam się. W tym momencie podszedł Zbyszek i odciągnął przyjmującego.
 - Spokojnie, już go zabieram. Możesz jechać – wyszczerzył się.
 - Dzięki, Zbysiu – posłałam mu całusa w powietrzu i zamknęłam drzwi. Zapięłam pas i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Pomachałam siatkarzom na pożegnanie i wyjechałam moim BMW ze spalskiego parkingu. Droga minęła mi bardzo spokojnie i bezproblemowo. Tym razem nie było żadnego korku po drodze. W Katowicach byłam przed godziną 18. Od razu mi się milej zrobiło, gdy wracałam do tego miasta. Zaparkowałam na moim osiedlu i wyszłam z auta. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i wcisnęłam guzik na pilocie, który zamknął wszystkie zamki. Zauważyłam w oddali zbliżającą się do mnie postać uśmiechniętego Huberta. Rozłożył szeroko ramiona, gdy stanął przede mną, więc z uśmiechem się do niego przytuliłam.
 - Witamy z powrotem – zaczął na powitanie.
 - Szkoda tylko, że tak wcześnie – skrzywiłam się.
 - Spokojna twoja rozczochrana – machnął ręką. – Mistrzostwa będą dla Polaków.
 - Obyś miał rację. A co tam u ciebie? – zapytałam, gdy wziął mój bagaż i ruszyliśmy chodnikiem w kierunku naszego bloku.
 - Zbliżyłem się trochę do Dagi. Chcę wcielić twój plan w życie – odparł.
 - Kiedy? – spytałam zaciekawiona.
 - W tym tygodniu najlepiej. Dziewczyny chwaliły się, że w czwartek wylatujecie do Hiszpanii, więc zostaje mi wtorek i środa.
 - Radzę ci jutro. Ja spotykam się z Michałem, Sylwia umówiła się z Zatim, więc Daga zostałaby sama. Nie zmarnuj tej szansy – zaśmiałam się.
 - Postaram się.
Weszliśmy do mieszkania. Usłyszałam jakieś przekleństwa w kuchni. Weszliśmy do owego pomieszczenia, a tam na ziemi klęczała Dagmara i trzymała się za krwawiącą rękę. Na podłodze leżał rozbity talerz. Od razu podbiegliśmy do blondynki.
 - O, hej Blanka – powiedziała z uśmiechem.
 - No cześć, cześć. Coś ty zrobiła? – spytałam, oglądając jej rękę. Była dość mocno przecięta.
 - Ktoś inteligentny położył talerz na samym brzegu szafki. Zawadziłam, spadł i potłukł się. Jak zbierałam, to się skaleczyłam odłamkiem – opowiedziała. Hubert pomógł jej wstać.
 - Chodź, pójdziemy do łazienki to przemyć – zaproponował.
 - A ja to posprzątam.
Przyjaciółka kiwnęła twierdząco głową i wyszła z Radoszem. Ja natomiast wzięłam zmiotkę i łopatkę i zaczęłam sprzątać. Nie rozumiem, czemu ona to chciała rękami zbierać. Przecież tu były małe kawałeczki. Do wieczora by jej zeszło i na pewno na jednym rozcięciu by się nie skończyło. Wyrzuciłam części talerza do kosza i poszłam sprawdzić, jak tam ręka Zającówny. Gdy zerknęłam przez uchylone drzwi, to Hubercik zawijał dłoń dziewczyny bandażem. Nie chciałam im przeszkadzać, więc wróciłam do kuchni. Jak zwykle nic nie było ugotowane, a lodówka świeciła pustkami. Wtem ktoś wszedł do mieszkania. Wyszłam na korytarz. Była to Sylwia. Trzymała w rękach 2 duże reklamówki z zakupami spożywczymi. Hura, nie umrzemy z głodu! Przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
 - Kiedy przyjechałaś? – spytała, odkładając torby na stół.
 - Jakieś 5 minut temu – odpowiedziałam, zaczynając wypakowywać zakupy. Blondynka zaczęła robić to samo.
 - A gdzie Daga?
 - W łazience z Hubertem – odparłam. Woźniak zamarła w bezruchu i otworzyła szeroko oczy. Wiadomo, o czym to ona sobie mogła pomyśleć. – Daga się przecięła, jak zbierała rozbity talerz, a Hubert jej opatrza ranę.
Zaśmiałam się, widząc jej minę.
 - Mogłaś mówić od razu. Ja już myślałam, ze oni coś ten.
W tym momencie dwójka, o której była mowa wróciła do nas. Dagmara pomogła nam wkładać produkty do szafek i lodówki.
 - Co robimy na kolację? – zapytała.
 - Zapewne, to ja mam ją zrobić – mruknęłam pod nosem.
 - Przecież ci pomożemy – wyszczerzyły się.
Zabrałyśmy się zatem za przyrządzanie domowej pizzy. Nawet Hubert zaoferował swoją pomoc. Właściwie został do tego przymuszony. Powiedziałyśmy, że jak nie pomoże, to nie będzie jeść.
 - Na którą jutro jesteś umówiona z Michałem? – zagadała Sylwia, gdy smarowałam ciasto sosem pomidorowym.
 - Gdzieś koło południa ma przyjechać – odparłam.
 - Ej, a w ogóle, to jakim Michałem? – zapytał zaciekawiony sąsiad. Spojrzałam na niego zdziwiona.
 - Dziewczyny ci nie powiedziały?
 - Zapomniałyśmy – wytłumaczyła skruszona Dagmara.
 - Ja i Kubiak jesteśmy parą – wyjaśniłam. Zareagował tak, jak każdy. Oczy to mu o mało z orbit nie wyszły. No dobra, to był dla każdego niemały szok.
 - Z tym samym Kubiakiem, którego nie znosisz od pierwszego spotkania? – spytał dla pewności.
 - Tak, z tym samym – potwierdziłam.
 - No to nieźle – pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - My też się nieźle zdziwiłyśmy – wtrąciła Zając.
 - Najbardziej, to się ja zdziwiłam – oznajmiłam. – Nie codziennie zakochuje się w osobie, która jeszcze niedawno była numerem jeden na liście twoich wrogów.
 - Z tego, co mi dziewczyny opowiadały, to wy ciągle sobie do gardeł skakaliście.
 - Stare dzieje już – zaśmiałam się.
 - Teraz to pewnie buziaki na każdym kroku – dodała ze śmiechem Sysia.
 - Wcale nie – oburzyłam się.
 - Ta, bo my cię nie znamy – wystawiła mi język.
 - Ty Sylwia się lepiej Zatim zajmij – wyszczerzyłam się. Uderzyła mnie lekko w ramię.
 - Spadaj – mruknęła z zaczerwienionymi policzkami. Zaśmiałyśmy się z Dagą.
 - Paweł odkąd cię poznał, to ciągle w obłokach buja. No i nie rozstaje się z telefonem. Na treningach musiałam mu trzymać. Tak na wszelki wypadek, gdybyś napisała.
 - Serio? – rozbudziła się.
 - Serio, serio – potwierdziłam. – Gdzie się jutro wybieracie?
 - Zaprosił mnie do kina wieczorem.
 - To zostanę sama? – spytała smutno Zając. Zerknęłam porozumiewawczo na sąsiada.
 - Wpadnij do mnie – zaproponował Hubert. Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
 - Bardzo chętnie – odparła. Jestem wspaniałą swatką. W przyszłości muszę ich poinformować, że albo będę świadkiem na ich ślubie, albo chrzestną dziecka. Jakoś muszą mi się odwdzięczyć, prawda?
Wsadziłam przygotowaną pizzę do piekarnika. Umyliśmy wszyscy ręce i skierowaliśmy się do salonu. Woźniak podeszła do barku i wyjęła z niej butelkę Jacka Daniels’a.
 - Po jednej szklaneczce? – zapytała. Kiwnęliśmy twierdząco głowami.
 - Tylko, Blanka po jednej – Daga podkreśliła dokładnie ostatnie słowa. Wywróciłam oczami.

 - Spokojnie. Już nie przesadzam po ostatnim razie – wyszczerzyłam się. Nie muszą przecież wiedzieć o incydencie w Warszawie. Nie ma, co opowiadać. 

___________

Mam dobry humor i dodaję wcześniej :)
Po wygranej z Politechniką czuję, ze JW poradzi sobie z Resovią. Są w coraz lepszej formie! 

21 komentarzy:

  1. " Tylko, Blanka po jednej " HAHAHHAAHA Od razu przypomniało mi się jak Kubiak ją upił :D. Rozdział bardzo fajny. Czekam na następny :) i zapraszam do siebie Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział ale żeby następny był dłuższy ;)♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział jak zawsze :D Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super :) fajnie, że dodałaś wcześniej :D czekam na kolejny :) K.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tam jednak liczę, modlę się i nie wiem co jeszcze aby to właśnie Sovia schodziła z boiska jako drużyna, która wygrała

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno mi wybrać jedna drużynę bo kibicuje JW i Sovi więc niech wygra lepszy ale liczę na zacięty mecz a rozdział świetny jak zawsze :) mam nadzieję że przed środą dodasz jeszcze jakąś niespodziankę pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział mi też przypomniała sie scena jak Misiek upił Blankę hehehe w środę będzie zacięty mecz jednak kibicuję JW :) cieszę sie że dodałaś wcześniej

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział, tylko szkoda mi się Igły zrobiło...:(
    no cóż, zobaczymy...
    też jestem bardzo bardzo ciekawa tego meczu JW z Resovią :)
    Pozdrawiam i zapraszam na szesnastkę :*
    http://czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. wspominalam juz, że cie uwielbiam? rozdzial zarowno smutny jak i ciekawy ;) czekam na nastepny i zapraszam cos powinno pojawic sie w poniedzialek

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział już nie mogę doczekać się tej atmosfery na hali oraz meczu pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega extra zajebisty !!!! :D hehe

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział genialny trochę smutna rozmowa Igły z Blanką.... ale reszta jest świetna pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. szkoda Igły :(
    hhahaha już widzę tą jedną szklaneczkę whiskey :D
    no to czekam niecierpliwie na następny,
    bo pewnie bedzie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Jastrzębski wygrał jest rozdział :) kocham tę filozofię :D
    superowy :D / T.K

    OdpowiedzUsuń
  16. Juz nie mogę doczekać się kolejnego świetny rozdział jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zajeuroczo :D

    OdpowiedzUsuń
  18. takie niespodzianki to ja lubię :) A ja też mam problem, bo nie wiem komu kibicować bo normalnie jestem za JW i Sovią a w takiej sytuacji... no musi wygrać lepszy i trudno :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Widzę że nie tylko ja mam problem komu jutro kibicować :) rozdział świetny ciesze sie z takiej niespodzianki pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń