1.01.2014

Rozdział 28

W sobotę z samego rana wpakowaliśmy się do autobusu, który ruszył w podróż do Łodzi. Michał wieczorem przyszedł zabrać Oliwiera niedługo po tym, jak usnął. Był bardzo wdzięczny, że zaproponowałam się nim zająć. Specjalnie usiadł w autobusie przede mną żeby cały czas powtarzać, ze jest mi wdzięczny i jak będę miała jakąkolwiek sprawę, to mogę walić śmiało.
 - Winiar, naprawdę ja zrozumiałam za pierwszym razem. Już dotarło do mnie, że jesteś mi wdzięczny – odparłam znudzona po godzinie jazdy. Zibi z Igłą, to już prawie ze śmiechu leżeli.
 - Oli cię strasznie polubił, wiesz? Cały poranek mówił tylko o cioci Blance – zaśmiał się.
 - Dzieci wyczuwają przyjazne osoby – wyszczerzyłam się. – Poza tym uwielbiam dzieci.
 - Przynajmniej wiem, gdzie mam szukać opiekunki – uśmiechnął się szeroko.
 - Do Rosji jeździć nie będę – uniosłam ręce do góry w geście obronnym.
 - Szkoda – skrzywił się, lecz po chwili zaśmiał.
Resztę jazdy chciałam spędzić, słuchając muzyki z mojego telefonu. Niestety, gdy wyciągnęłam go z kieszeni okazało się, że jest rozładowany. Westchnęłam zrezygnowana. Zerknęłam po autobusie, czy przypadkiem ktoś nie ma wolnego urządzenia, z którego mogłabym posłuchać muzyki. Laptop niestety znajdował się wraz z bagażami. Zauważyłam, że Kubiak z Konarskim są pochłonięci rozmową. Podeszłam więc do nich i uśmiechnęłam się najpiękniej, jak tylko mogłam.
 - Chłopcyyy – powiedziałam słodko.
 - Co chcesz? – Kubiak skrzyżował ręce na piersi.
 - Macie może pożyczyć tablet, czy telefon żebym mogła sobie muzyki posłuchać? Mój się rozładował – zrobiłam smutną minkę.
 - Mój też się rozładował niestety – westchnął smutno Dawid. Spojrzałam prosząco na Dzika.
 - Michaaaaał – przeciągnęłam samogłoskę. Pokręcił głową i wyciągnął z torby tableta.
 - Masz – podziękowałam mu promiennym uśmiechem i wróciłam na swoje miejsce. Podłączyłam swoje słuchawki do urządzenia i włączyłam play listę. Głównie był tu blues. Większość kawałków lubiłam, więc przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w muzykę.
Obudziło mnie szturchnięcie. Zobaczyłam przed sobą Ignaczaka. Przetarłam zaspane oczy.
 - Jesteśmy w Łodzi, śpiąca królewno – zaśmiał się Krzysiek.
 - Usnęło mi się – wyszczerzyłam się i wstałam z miejsca, ponieważ wszyscy zaczęli się kierować do wyjścia. W tłumie złapałam Kubiaka.
 - Oddaję – podałam mu przedmiot.
 - Działa jeszcze, prawda? – spytał podejrzliwie, a Konarski się zaśmiał. Wywróciłam oczami tylko.
 - Niektóre masz fajne piosenki – powiedziałam.
 - Ja mam wszystkie fajne – oburzył się.
 - Sam blues. Co ty się tak do jednego gatunku ograniczasz?
- Nie wolno? – prychnął.
 - A czy ja coś mówię? – wzruszyłam ramionami.
Wzięłam swój bagaż i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia. Znowu był problem z rozdzieleniem pokoi. Było jakieś nieporozumienie i takim sposobem wylądowałam w pokoju trzyosobowym. A kim byli moi współlokatorzy? Zbyszek i Michał. Zbieg okoliczności? No nie wydaje mi się. Ktoś się na mnie uwziął, daję słowo.
 - Witam współlokatorkę – wyszczerzył się Bartman.
 - Od razu zaklepuję najlepsze łóżko – podniosłam rękę, jakbym się zgłaszała. Kubiak otworzył drzwi kluczem i weszliśmy do środka. Pokój był duży, przestronny i ładnie urządzony. Nie pogardziłabym takim w Spale. W dodatku tutaj była większa szafa! Od razu walnęłam się na najfajniejsze moim zdaniem łóżko. Było naprzeciwko telewizora i najbliżej łazienki. Miejsce idealne. Łóżko środkowe zajął Zibi, a ostatnie zostało Kubiemu. Pff, Kubiemu? Kubiakowi. Mi to się już na mózg rzuciło.
 - O której macie trening? – zapytałam, wypakowując swoje ubrania. Te lenie leżały sobie wygodnie. Jeśli liczyli na to, że ja ich wypakuję, to się grubo mylą.
 - O 15 – odparł Zibi.
 - A obiad o 14 – wyprzedził moje kolejne pytanie Kubiak. Odparłam jakieś ciche ‘aha’ i kontynuowałam swoja czynność.
 - Czemu ty to już wypakowujesz? – zdziwił się Bartman.
 - Żeby mieć z głowy. A w dodatku w walizce się bardziej ubrania mną – wzruszyłam ramionami.
 - A może.. – zaczął Michał, ale mu przerwałam.
 - Nie wypakuję waszych rzeczy – odparłam stanowczo. Westchnęli obaj zrezygnowani.


Nadeszła pora meczu rewanżowego. Siatkarze byli już ciut inaczej nastawieni. Bardzo chcieli wygrać. Mecz był bardzo długi i zawzięty. Doszło w końcu do tie-breaka. Wszystko zależało od tego ostatniego seta. Niestety wtedy, jakby wszystkie moce opuściły Polaków. Wyglądali, tak bezradnie, jak w piątek. Przegrali 3:2. Nie można im było jednak odmówić woli walki. Gdyby się poddali, to mecz miałby 3 sety, a nie 5. Bałam się jednak fali krytyki, która zapewne zaleje Internet.
Czekałam na chłopaków, którzy przebierali się w szatni. Nie byli tak przybicie, jak po piątkowym spotkaniu, ale na bardzo szczęśliwych też nie wyglądali. Nic dziwnego. Samą mnie dotknęła ta druga porażka. Niezbyt dobrze rozpoczęty sezon. W autobusie wszyscy rozmawiali o popełnionych błędach i elementach, które muszą poprawić. Każdy wiedział, co zawalił.

Leżałam w pokoju. Było po 23, ale nie mogłam zasnąć. Oglądaliśmy wspólnie w trójkę jakiś nudny film w telewizji. Wierciłam się z boku na bok.
 - Przeszłabym się – wyznałam. Zibi spojrzał na mnie zdziwiony.
 - Teraz? – spytał.
 - No teraz. Jutro jest dzień wolny, więc będzie można odespać. Ale samej mi się nie chce.
 - W sumie można iść – wzruszył ramionami. – I tak nie ma nic lepszego do roboty. Idziesz Michał?
 - Idę, idę – odparł przyjmujący. Wstałam z łóżka i wyjęłam ubrania z szafy.
 - Czekajcie, przebiorę się, bo jest chłodno – powiedziałam i zniknęłam w łazience. Po chwili już kompletnie ubrana (link) wróciłam do pokoju. Siatkarze również założyli bluzy na siebie. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy na miasto. Z racji późnej pory, to kogoś spotkać na ulicy graniczyło z cudem. To dobrze, lubiłam takie pustki. Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce koło fontanny.
 - Fajnie tutaj. Lubię puste parki w nocy – przyznałam, wdychając chłodne powietrze.
 - Ty to lepiej sama po parkach nie łaź – pogroził mi Zibi. Wzruszyłam ramionami.
 - Jeszcze nigdy mi się nic nie stało.
 - Zwykle po takich słowach w filmach coś się dzieje – stwierdził Kubiak.
 - Ale marudzicie – wywróciłam oczami. – Rozkoszujcie się tą chwilą. Tak tutaj wspaniale.
Zapadła cisza. Wsłuchiwałam się w dźwięk wody w fontannie. Miałam taką ochotę tam do niej wejść. Ale wtedy byłabym cała mokra, a Bartman by jęczał, że się przeziębię. Gorzej, niż tata czasami. Mogłam iść jednak sama na ten spacer. Ale oni bardziej to miasto znają.
 - Chodźmy się gdzieś jeszcze przejść – powiedziałam, wstając z ławki.
 - Co ty tyle energii masz w sobie? – jęknął Michał.
 - To wy tu siedźcie, a ja się przejdę – powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
 - Nie powinnaś iść sama – krzyknął za mną Zbyszek.
 - Nic mi nie będzie przecież – wywróciłam oczami, choć doskonale wiedziałam, że tego nie usłyszą. Szłam spokojnym krokiem i z rękami w kieszeniach przed siebie. Park w Łodzi był taki ładny i spokojny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Lepsze miejsce do wyciszenia się, niż dach ośrodka w Spale. Zauważyłam w pewnym momencie, że mam rozwiązaną sznurówkę. Przykucnęłam i ją zawiązałam. Gdy wstałam poczułam czyjś oddech za sobą. Wzdrygnęłam się, a po chwili zaśmiałam.
 - Zbyszek, jeśli chcesz mnie wystraszyć, to ci nie wyjdzie – powiedziałam, kręcąc głową. Zaczęłam się odwracać, lecz ten osobnik zakrył mi usta ręką i zaczął gdzieś ciągnąć. Wyrywałam mu się. W końcu doszliśmy do jakiegoś zaułka, gdzie mnie puścił.
 - Mówiłem, że się jeszcze spotkamy – uśmiechnął się cwaniacko mężczyzna. No nie wierzę…
 - Tomek? – bardziej stwierdziłam, niż spytałam. – Pogięło cię? Co ty wyprawiasz?
 - Po raz kolejny próbuję cię przekonać do powrotu – stwierdził ot tak. – Nie jedna wiele by oddała za to, by być na twoim miejscu.
Parsknęłam śmiechem.
 - Ty się powinieneś leczyć, człowieku. Daj mi spokój.
Próbowałam go wyminąć, ale mnie zatrzymał, stając mi na drodze.
 - Przepuść mnie – warknęłam.
 - Ej, Blanka, Blanka. Ty się w ogóle nie uczysz na błędach.
Przejechał mi dłonią po policzku. Cofnęłam się z odrazą. Kiedyś za jego dotyk oddałabym miliony. Teraz miałam ochotę zwymiotować.
 - Nie dotykaj mnie – wycedziłam przez zęby. Nie posłuchał, tylko zbliżył się bardziej. Za plecami poczułam drzewo, więc nie miałam gdzie uciec.
 - Blanka – szepnął mi do ucha, kładąc ręce na biodrach. – Wiem, że za mną tęsknisz.
 - Uroiłeś to sobie. Jesteś nienormalny!
 - Tylko pomyśl, jak ci przy mnie było dobrze – szeptał, przejeżdżając nosem po mojej szyi.
 - A wiesz dlaczego? Bo byłam nieświadoma tego, jaki byłeś naprawdę – prychnęłam. On niewzruszony moimi słowami zaczął jeździć rękami po mojej talii, aż w końcu zjechał na tyłek. Zaczynałam się go bać. Oddechem drażnił moją szyję. Próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. Oczy mnie piekły, ale nie mogłam się rozpłakać. Nie mogłam pokazać bezsilności.
 - Tomek, zostaw mnie. Błagam, odejdź – mówiłam cicho, łamiącym się głosem.
 - Ja tylko próbuję naprawić twój błąd sprzed dwóch lat.
 - Jaki błąd, człowieku?! Oszukiwałeś mnie, zdradzałeś. Nie pamiętasz już nawet tego, gdy mnie kilka razy uderzyłeś? – poczułam nagły przypływ adrenaliny i oplułam go. Skrzywił się i rozluźnił uścisk. Wykorzystałam to i odepchnęłam od siebie. Zaczęłam biec, ile sił  nogach.
 - I tak cię znajdę – krzyknął za mną. Uciekałam dalej, aż w końcu zauważyłam chłopaków, którzy nadal siedzieli na ławce. Słysząc czyjeś szybkie kroki, to odwrócili się w moja stronę. Zbyszek wstał od razu, a ja wpadłam w jego ramiona. Byłam cała roztrzęsiona. Przytulił mnie mocno do siebie.
 - Blanka, co się stało? – zapytał przestraszony. – Ja od początku mówiłem, żebyś sama nie chodziła.
 - Tam był Tomek – powiedziałam.
 - Jaki Tomek? – zapytał.
 - Mój były.
Nagle jego ciało się napięło. Zacisnął pieści.
 - Gdzie on jest? Zaraz pójdę i sobie z nim ‘’porozmawiam’’ – warknął. Powstrzymałam go jednak.
 - Zibi, odpuść. Już i tak sobie pewnie poszedł.
 - Ale skąd on się tu wziął?
 - Mieszka w Łodzi.


___________

I jak wam się udał Sylwester? Mi pozytywnie, więc liczę, że cały rok taki będzie ;)

6 komentarzy:

  1. Rozdział fajny . Już nie mogę się doczekać następnego :). A Sylwester w miłej rodzinnej atmosferze . Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam już, że Zibi albo Misiek mu przyfanzoli z kinola

    OdpowiedzUsuń
  3. ahh myślałam, że Zbyszek pójdzie do tego Tomka, a Blanka zostanie z Michałem i coś ten teges...szkoda...:(

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział baaaaaaaaaardzo fajny
    ale wiesz, dalej czekam na coś bardziej ten teges :D
    to trzymanie w napięciu daje mi się we znaki :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli Tomek nie odpuści. Z jednej strony się tego spodziewałam, a z drugiej... gdzie byli chłopacy?! To nieodpowiedzialne puszczać dziewczynę samą. Niby było pusto, ale nigdy nie wiadomo kto się w tych ciemnościach czai. Ciekawe co byłoby gdyby Blance nie udało się uciec. Tomek by ją zgwałcił?... Nawet nie chcę myśleć o tym ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestes wspaniala, no! Czekam na next:))

    OdpowiedzUsuń