W sobotę z samego rana wpakowaliśmy się do autobusu,
który ruszył w podróż do Łodzi. Michał wieczorem przyszedł zabrać Oliwiera
niedługo po tym, jak usnął. Był bardzo wdzięczny, że zaproponowałam się nim
zająć. Specjalnie usiadł w autobusie przede mną żeby cały czas powtarzać, ze
jest mi wdzięczny i jak będę miała jakąkolwiek sprawę, to mogę walić śmiało.
- Winiar, naprawdę
ja zrozumiałam za pierwszym razem. Już dotarło do mnie, że jesteś mi wdzięczny
– odparłam znudzona po godzinie jazdy. Zibi z Igłą, to już prawie ze śmiechu
leżeli.
- Oli cię
strasznie polubił, wiesz? Cały poranek mówił tylko o cioci Blance – zaśmiał
się.
- Dzieci wyczuwają
przyjazne osoby – wyszczerzyłam się. – Poza tym uwielbiam dzieci.
- Przynajmniej
wiem, gdzie mam szukać opiekunki – uśmiechnął się szeroko.
- Do Rosji jeździć
nie będę – uniosłam ręce do góry w geście obronnym.
- Szkoda –
skrzywił się, lecz po chwili zaśmiał.
Resztę jazdy chciałam spędzić, słuchając muzyki z mojego
telefonu. Niestety, gdy wyciągnęłam go z kieszeni okazało się, że jest
rozładowany. Westchnęłam zrezygnowana. Zerknęłam po autobusie, czy przypadkiem
ktoś nie ma wolnego urządzenia, z którego mogłabym posłuchać muzyki. Laptop
niestety znajdował się wraz z bagażami. Zauważyłam, że Kubiak z Konarskim są
pochłonięci rozmową. Podeszłam więc do nich i uśmiechnęłam się najpiękniej, jak
tylko mogłam.
- Chłopcyyy –
powiedziałam słodko.
- Co chcesz? –
Kubiak skrzyżował ręce na piersi.
- Macie może
pożyczyć tablet, czy telefon żebym mogła sobie muzyki posłuchać? Mój się
rozładował – zrobiłam smutną minkę.
- Mój też się
rozładował niestety – westchnął smutno Dawid. Spojrzałam prosząco na Dzika.
- Michaaaaał –
przeciągnęłam samogłoskę. Pokręcił głową i wyciągnął z torby tableta.
- Masz –
podziękowałam mu promiennym uśmiechem i wróciłam na swoje miejsce. Podłączyłam
swoje słuchawki do urządzenia i włączyłam play listę. Głównie był tu blues. Większość
kawałków lubiłam, więc przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w muzykę.
Obudziło mnie szturchnięcie. Zobaczyłam przed sobą
Ignaczaka. Przetarłam zaspane oczy.
- Jesteśmy w
Łodzi, śpiąca królewno – zaśmiał się Krzysiek.
- Usnęło mi się –
wyszczerzyłam się i wstałam z miejsca, ponieważ wszyscy zaczęli się kierować do
wyjścia. W tłumie złapałam Kubiaka.
- Oddaję – podałam
mu przedmiot.
- Działa jeszcze,
prawda? – spytał podejrzliwie, a Konarski się zaśmiał. Wywróciłam oczami tylko.
- Niektóre masz
fajne piosenki – powiedziałam.
- Ja mam wszystkie
fajne – oburzył się.
- Sam blues. Co ty
się tak do jednego gatunku ograniczasz?
- Nie wolno? – prychnął.
- A czy ja coś
mówię? – wzruszyłam ramionami.
Wzięłam swój bagaż i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku
wejścia. Znowu był problem z rozdzieleniem pokoi. Było jakieś nieporozumienie i
takim sposobem wylądowałam w pokoju trzyosobowym. A kim byli moi
współlokatorzy? Zbyszek i Michał. Zbieg okoliczności? No nie wydaje mi się.
Ktoś się na mnie uwziął, daję słowo.
- Witam
współlokatorkę – wyszczerzył się Bartman.
- Od razu
zaklepuję najlepsze łóżko – podniosłam rękę, jakbym się zgłaszała. Kubiak
otworzył drzwi kluczem i weszliśmy do środka. Pokój był duży, przestronny i
ładnie urządzony. Nie pogardziłabym takim w Spale. W dodatku tutaj była większa
szafa! Od razu walnęłam się na najfajniejsze moim zdaniem łóżko. Było
naprzeciwko telewizora i najbliżej łazienki. Miejsce idealne. Łóżko środkowe
zajął Zibi, a ostatnie zostało Kubiemu. Pff, Kubiemu? Kubiakowi. Mi to się już
na mózg rzuciło.
- O której macie
trening? – zapytałam, wypakowując swoje ubrania. Te lenie leżały sobie
wygodnie. Jeśli liczyli na to, że ja ich wypakuję, to się grubo mylą.
- O 15 – odparł
Zibi.
- A obiad o 14 –
wyprzedził moje kolejne pytanie Kubiak. Odparłam jakieś ciche ‘aha’ i
kontynuowałam swoja czynność.
- Czemu ty to już
wypakowujesz? – zdziwił się Bartman.
- Żeby mieć z
głowy. A w dodatku w walizce się bardziej ubrania mną – wzruszyłam ramionami.
- A może.. –
zaczął Michał, ale mu przerwałam.
- Nie wypakuję
waszych rzeczy – odparłam stanowczo. Westchnęli obaj zrezygnowani.
Nadeszła pora meczu rewanżowego. Siatkarze byli już ciut
inaczej nastawieni. Bardzo chcieli wygrać. Mecz był bardzo długi i zawzięty.
Doszło w końcu do tie-breaka. Wszystko zależało od tego ostatniego seta.
Niestety wtedy, jakby wszystkie moce opuściły Polaków. Wyglądali, tak
bezradnie, jak w piątek. Przegrali 3:2. Nie można im było jednak odmówić woli
walki. Gdyby się poddali, to mecz miałby 3 sety, a nie 5. Bałam się jednak fali
krytyki, która zapewne zaleje Internet.
Czekałam na chłopaków, którzy przebierali się w szatni. Nie
byli tak przybicie, jak po piątkowym spotkaniu, ale na bardzo szczęśliwych też
nie wyglądali. Nic dziwnego. Samą mnie dotknęła ta druga porażka. Niezbyt
dobrze rozpoczęty sezon. W autobusie wszyscy rozmawiali o popełnionych błędach
i elementach, które muszą poprawić. Każdy wiedział, co zawalił.
Leżałam w pokoju. Było po 23, ale nie mogłam zasnąć.
Oglądaliśmy wspólnie w trójkę jakiś nudny film w telewizji. Wierciłam się z
boku na bok.
- Przeszłabym się
– wyznałam. Zibi spojrzał na mnie zdziwiony.
- Teraz? – spytał.
- No teraz. Jutro
jest dzień wolny, więc będzie można odespać. Ale samej mi się nie chce.
- W sumie można
iść – wzruszył ramionami. – I tak nie ma nic lepszego do roboty. Idziesz
Michał?
- Idę, idę –
odparł przyjmujący. Wstałam z łóżka i wyjęłam ubrania z szafy.
- Czekajcie,
przebiorę się, bo jest chłodno – powiedziałam i zniknęłam w łazience. Po chwili
już kompletnie ubrana (link) wróciłam do pokoju. Siatkarze również założyli
bluzy na siebie. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy na miasto. Z racji późnej pory,
to kogoś spotkać na ulicy graniczyło z cudem. To dobrze, lubiłam takie pustki. Poszliśmy
do parku i usiedliśmy na ławce koło fontanny.
- Fajnie tutaj.
Lubię puste parki w nocy – przyznałam, wdychając chłodne powietrze.
- Ty to lepiej
sama po parkach nie łaź – pogroził mi Zibi. Wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze nigdy mi
się nic nie stało.
- Zwykle po takich
słowach w filmach coś się dzieje – stwierdził Kubiak.
- Ale marudzicie –
wywróciłam oczami. – Rozkoszujcie się tą chwilą. Tak tutaj wspaniale.
Zapadła cisza. Wsłuchiwałam się w dźwięk wody w
fontannie. Miałam taką ochotę tam do niej wejść. Ale wtedy byłabym cała mokra,
a Bartman by jęczał, że się przeziębię. Gorzej, niż tata czasami. Mogłam iść
jednak sama na ten spacer. Ale oni bardziej to miasto znają.
- Chodźmy się
gdzieś jeszcze przejść – powiedziałam, wstając z ławki.
- Co ty tyle
energii masz w sobie? – jęknął Michał.
- To wy tu
siedźcie, a ja się przejdę – powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
- Nie powinnaś iść
sama – krzyknął za mną Zbyszek.
- Nic mi nie
będzie przecież – wywróciłam oczami, choć doskonale wiedziałam, że tego nie
usłyszą. Szłam spokojnym krokiem i z rękami w kieszeniach przed siebie. Park w
Łodzi był taki ładny i spokojny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Lepsze
miejsce do wyciszenia się, niż dach ośrodka w Spale. Zauważyłam w pewnym
momencie, że mam rozwiązaną sznurówkę. Przykucnęłam i ją zawiązałam. Gdy
wstałam poczułam czyjś oddech za sobą. Wzdrygnęłam się, a po chwili zaśmiałam.
- Zbyszek, jeśli
chcesz mnie wystraszyć, to ci nie wyjdzie – powiedziałam, kręcąc głową. Zaczęłam
się odwracać, lecz ten osobnik zakrył mi usta ręką i zaczął gdzieś ciągnąć.
Wyrywałam mu się. W końcu doszliśmy do jakiegoś zaułka, gdzie mnie puścił.
- Mówiłem, że się
jeszcze spotkamy – uśmiechnął się cwaniacko mężczyzna. No nie wierzę…
- Tomek? –
bardziej stwierdziłam, niż spytałam. – Pogięło cię? Co ty wyprawiasz?
- Po raz kolejny
próbuję cię przekonać do powrotu – stwierdził ot tak. – Nie jedna wiele by
oddała za to, by być na twoim miejscu.
Parsknęłam śmiechem.
- Ty się
powinieneś leczyć, człowieku. Daj mi spokój.
Próbowałam go wyminąć, ale mnie zatrzymał, stając mi na
drodze.
- Przepuść mnie –
warknęłam.
- Ej, Blanka,
Blanka. Ty się w ogóle nie uczysz na błędach.
Przejechał mi dłonią po policzku. Cofnęłam się z odrazą.
Kiedyś za jego dotyk oddałabym miliony. Teraz miałam ochotę zwymiotować.
- Nie dotykaj mnie
– wycedziłam przez zęby. Nie posłuchał, tylko zbliżył się bardziej. Za plecami
poczułam drzewo, więc nie miałam gdzie uciec.
- Blanka – szepnął
mi do ucha, kładąc ręce na biodrach. – Wiem, że za mną tęsknisz.
- Uroiłeś to
sobie. Jesteś nienormalny!
- Tylko pomyśl,
jak ci przy mnie było dobrze – szeptał, przejeżdżając nosem po mojej szyi.
- A wiesz
dlaczego? Bo byłam nieświadoma tego, jaki byłeś naprawdę – prychnęłam. On
niewzruszony moimi słowami zaczął jeździć rękami po mojej talii, aż w końcu
zjechał na tyłek. Zaczynałam się go bać. Oddechem drażnił moją szyję.
Próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. Oczy mnie piekły, ale nie
mogłam się rozpłakać. Nie mogłam pokazać bezsilności.
- Tomek, zostaw
mnie. Błagam, odejdź – mówiłam cicho, łamiącym się głosem.
- Ja tylko próbuję
naprawić twój błąd sprzed dwóch lat.
- Jaki błąd, człowieku?!
Oszukiwałeś mnie, zdradzałeś. Nie pamiętasz już nawet tego, gdy mnie kilka razy
uderzyłeś? – poczułam nagły przypływ adrenaliny i oplułam go. Skrzywił się i
rozluźnił uścisk. Wykorzystałam to i odepchnęłam od siebie. Zaczęłam biec, ile
sił nogach.
- I tak cię znajdę
– krzyknął za mną. Uciekałam dalej, aż w końcu zauważyłam chłopaków, którzy
nadal siedzieli na ławce. Słysząc czyjeś szybkie kroki, to odwrócili się w moja
stronę. Zbyszek wstał od razu, a ja wpadłam w jego ramiona. Byłam cała roztrzęsiona.
Przytulił mnie mocno do siebie.
- Blanka, co się
stało? – zapytał przestraszony. – Ja od początku mówiłem, żebyś sama nie
chodziła.
- Tam był Tomek –
powiedziałam.
- Jaki Tomek? –
zapytał.
- Mój były.
Nagle jego ciało się napięło. Zacisnął pieści.
- Gdzie on jest?
Zaraz pójdę i sobie z nim ‘’porozmawiam’’ – warknął. Powstrzymałam go jednak.
- Zibi, odpuść.
Już i tak sobie pewnie poszedł.
- Ale skąd on się
tu wziął?
- Mieszka w Łodzi.
Rozdział fajny . Już nie mogę się doczekać następnego :). A Sylwester w miłej rodzinnej atmosferze . Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńMyślałam już, że Zibi albo Misiek mu przyfanzoli z kinola
OdpowiedzUsuńahh myślałam, że Zbyszek pójdzie do tego Tomka, a Blanka zostanie z Michałem i coś ten teges...szkoda...:(
OdpowiedzUsuńrozdział baaaaaaaaaardzo fajny
OdpowiedzUsuńale wiesz, dalej czekam na coś bardziej ten teges :D
to trzymanie w napięciu daje mi się we znaki :P
Czyli Tomek nie odpuści. Z jednej strony się tego spodziewałam, a z drugiej... gdzie byli chłopacy?! To nieodpowiedzialne puszczać dziewczynę samą. Niby było pusto, ale nigdy nie wiadomo kto się w tych ciemnościach czai. Ciekawe co byłoby gdyby Blance nie udało się uciec. Tomek by ją zgwałcił?... Nawet nie chcę myśleć o tym ;-;
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala, no! Czekam na next:))
OdpowiedzUsuń