26.12.2013

Rozdział 26

Całe przedpołudnie przeleżałam w pokoju. Wojtek się trochę ze mnie ponabijał, że mam słabą głowę, ale w końcu i tak odpuścił. Na obiad już zeszłam, bo poczułam głód. Siatkarze ucieszyli się na mój widok. Słyszeli tylko, że źle się czułam. O tym, że miałam kaca wiedziała tylko ta czwórka, z którą usiadłam przy stoliku.
 - I jak tam? – zapytał Zibi.
 - Już okej – odparłam z uśmiechem. – Ale jestem głodna.
 - Nic dziwnego – zaśmiał się Krzysiek. Wtedy podszedł do nas kelner i po chwili przed każdym z nas stał talerz z gorącym daniem. Młode ziemniaki z koperkiem, udko z kurczaka plus zestaw surówek. Niebo w gębie po prostu. O dziwo zjadłam pierwsza. Kurek aż mi brawo bił za to. Następnie ruszyliśmy na górę. Za godzinę miał odbyć się popołudniowy trening, który przeprowadzić mieli w terenie, na jakimś boisku. Nie uśmiechała im się perspektywa biegania. Ja skoro już wróciłam do siebie, to bezczelnie się z nich nabijałam. Taki mój urok.
 - A ja się przejdę po mieście, jak wy się będziecie męczyć – wyszczerzyłam się.
 - Tylko się nie zgub. Nie uśmiecha mi się potem ciebie szukać po stolicy – zagroził Zbyszek.
 - Znasz to miasto, jak własną kieszeń. Zajmie ci to chwileczkę – machnęłam ręką.
 - Specjalnie cię zostawię gdzieś na obrzeżach, bo ostatnio jesteś za bardzo złośliwa – mruknął obrażony.
 - I tak wiesz, że cię uwielbiam, Zbysiu – cmoknęłam go w policzek i się zaśmiałam. Chłopaki rozeszli się do siebie, żeby się przygotować do treningu. Ja natomiast wzięłam torebkę , do której wpakowałam komórkę i portfel, bo tylko tego tam brakowało. Oznajmiłam Wojtkowi, że wychodzę się przejść i wyszłam.
Warszawa była jeszcze bardziej tłocznym miastem, niż Katowice. Ale czemu tu się dziwić, to w końcu stolica. Sami zabiegani ludzie, ciągłe korki. Normalne życie w wielkim mieście. W przyszłości chciałabym i tak zamieszkać na wsi. Zawsze marzył mi się dom z dużym ogrodem, a po nim biegały by moje dzieci. Tak, tak. Od dwóch lat powtarzam, że nie nadaję się do związków, a teraz wyskakuję z radosną rodzinką. Jestem przecież tylko kobietą i naprawdę chciałabym ułożyć sobie życie. W najbliższym czasie jednak nie planowałam żadnego związku, bo po co? Lepiej mi tak, jak jest.
Doszłam w końcu do Złotych Tarasów. Niedawno otrzymałam wypłatę i wynagrodzenie za zdjęcia do gazety, które wysłałam miesiąc temu. Nie ma co, zapłon mają niezły. Mniejsza o to. Ważne, że miałam pieniądze. Wchodziłam zatem do każdego sklepu. W sumie kupiłam niewiele, bo tylko 2 bluzki (link)(link), ale obeszłam całe centrum handlowe. W pewnym momencie zawibrowała moja komórka. Wyciągnęłam ją z torebki. Dzwonił Zbyszek. Odebrałam połączenie.
 - No cześć, Zbysiu – zaczęłam z uśmiechem.
 - Hej. Gdzie jesteś?
 - W Złotych Tarasach, a co? Wy już po treningu? – zdziwiłam się.
 - Nie wiem, czy wiesz, ale jest już po 19. Nie było cię na kolacji, więc pomyślałem, że się zgubiłaś.
 - Tak długo tu siedzę?! – zdziwiłam się. Ludzie, przechodzący obok spojrzeli na mnie dziwnie.
 - Tak to jest puścić kobietę do centrum handlowego – zaśmiał się. – Wpadniemy do ciebie.
 - Okej. Będę w CoffeeHeaven. Ruszcie tyłki.
Pożegnałam się z atakującym i rozłączyłam. Gdy odkładałam telefon, ponownie poczułam wibrację. Pomyślałam sobie: ‘’Co ten baran zapomniał?’’. Jednak to nie był Zbyszek. Był to SMS od jakiegoś nieznajomego numeru. Było w nim tylko pytanie, co tam u mnie. Zdziwiłam się. Czyżby któryś z moich znajomych zmienił numer? Odpisałam więc pytanie, kim jest ta osoba. Odłożyłam telefon i weszłam do kawiarni. Zajęłam stolik. Ponownie poczułam wibracje. Odczytałam wiadomość: Sebastian. Kolega Ciemnego J. Westchnęłam. Czy on nigdy nie da sobie spokoju? Ale zaraz.. skąd ma mój numer? Napisałam mu to pytanie i czekałam na odpowiedź. Przyszła po niecałych dwóch minutach. Podpieprzyłem twojemu kuzynowi telefon i sobie odpisałem. Jesteś zła? Nie chciałam być bardzo niemiła, więc napisałam tylko, że nie. Kontynuował rozmowę, pytając co tam u mnie, jak Warszawa i takie pierdoły. W porządku się z nim pisało. W końcu przyszli do mnie siatkarze. Już od progu zostali zaatakowani przez grupę fanów. Podpisali kilka kartek i przyszli do mnie.
 - Dłużej się nie dało? – spytałam.
 - Dało, ale nie chcieliśmy wystawiać twojej cierpliwości na próbę – odpowiedział Ignaczak z uśmiechem. W tym momencie podeszła do nas kelnerka. Wyglądała na zestresowaną. Zapewne powodowała to obecność moich przyjaciół. No cóż, muszę się przyzwyczaić do tego.
 - Mogę przyjąć zamówienie? – spytała z miłym uśmiechem.
 - Dla mnie karmelowe macchiato i szarlotkę – powiedziałam. Zbyszek z Michałem zamówili gorącą czekoladę i również szarlotkę, a Igła z Bartkiem mrożoną latte i tiramisu. Dziewczyna podziękowała i odeszła od naszego stolika.
 - Pokaż, co tam kupiłaś – Bartman zatarł ręce i bez pytania wziął moją torbę. Wyciągnął ubrania i oglądnął z każdej strony.
 - Jakieś takie… - zamyślił się – zwykłe.
 - Mi tam się podobają – wzruszyłam ramionami.
 - Brzydkie nie są – stwierdził Igła. – Ale liczyliśmy na coś bardziej wystrzałowego.
 - Wystrzałowego? Po co?
 - To Bartek ci nie powiedział? – zdziwił się Michał. Wszyscy spojrzeli na Kurka, który przełknął ślinę, a jego oczy były przerażone.
 - Zapomniałem noo – jęknął.
 - Dowiem się czegoś? – dopytywałam.
 - Po meczu w Łodzi idziemy do najlepszego łódzkiego klubu i się bawimy – ucieszył się Libero.
 - Czemu akurat w Łodzi?
 - Bo teraz mamy dłuższe i cięższe treningi, a po meczach z Brazylią mamy dzień wolnego – odpowiedział atakujący.
 - To faktycznie muszę sobie coś kupić.
 - Spokojnie, mamy czas. Sklepy zamykają o 22. Mamy półtorej godziny – wyszczerzył się Bartman. W tym momencie kelnerka przyniosła część naszego zamówienia. Na raz by się przecież nie zabrała z tym wszystkim. Najpierw podała więc nam napoje, a potem ciasta. Skonsumowaliśmy to przy miłej rozmowie w jakieś 20 minut. Następnie ruszyliśmy w kierunku sklepów z ubraniami w poszukiwaniu czegoś na imprezę dla mnie. W końcu 15 minut przed zamknięciem znalazłam idealną sukienkę, którą od razu kupiłam, choć chłopaki upierali się, że to oni zapłacą. Zagroziłam im jednak, że wygadam Anastasiemu o tych ciastkach dzisiaj. Od razu zamilkli.

Ruszyliśmy w kierunku hotelu. Wyciągnęłam telefon w celu sprawdzenia godziny i zauważyłam nieodebraną wiadomość od Seby. Napisał 2 godziny temu, ale ja nie poczułam wibracji, bo byłam zajęta rozmową z chłopakami. Przeczytałam SMSa: Może byśmy się spotkali? Kiedy masz czas? Ja się dostosuję. Do miejsca też J . Westchnęłam cicho i odpisałam, że w chwili obecnej jestem zawalona pracą i się nie wyrobię. Nie chciałam robić mu niepotrzebnych nadziei. Ja potraktowałabym to jako zwykłe spotkanie, a on pomyślałby, że chcę dać mu szansę. Mógł zostać najwyżej moim kolegą, nikim więcej.
 - Dlaczego go spławiasz? – zapytał Ignaczak, wgapiając się w ekran mojego telefonu. – Nieładnie, Blanka. Nie tak cię wychowałem.
 - Nie wiesz o co chodzi, to się nie interesuj – wystawiłam mu język.
 - Kogo nasza Blaneczka spławia? – zainteresował się Zbyszek.
 - Jakiegoś Sebastiana – odpowiedział Libero. – Skłamała, że ma dużo pracy i dlatego nie może się z nim spotkać.
 - Czemu łamiesz chłopakowi serce? – oburzył się Kurek.
 - Nie łamię. Trochę mijam się z prawdą – wywróciłam oczami.
 - To zwierz nam się tutaj – Igła objął mnie ramieniem. – Kim ten zacny rycerz?
 - Kumpel mojego kuzyna – odpowiedziałam. – Poznałam go w sobotę na tych wyścigach i od tamtej pory nie daje mi spokoju.
 - Taki nachalny typ powiadasz – zamyślił się Zibi. – Pokazać mu gdzie jego miejsce?
 - Rycerz Zbigniew obrońca uciśnionych dziewcząt – Krzysiek wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
 - Czuję się, jak taki starszy brat, więc muszę ją bronić – puścił mi oczko.
 - Jak będziesz potrzebny, to dam ci znać – wystawiłam mu język. Ponownie poczułam wibracje. Już miałam wyciągać telefon, ale te orangutany od razu by się zleciały, jak muchy do smrodu. Na całe szczęście zajęli się rozmową, więc zwolniłam trochę kroku, żeby mnie wyprzedzili. Wtedy spokojnie wyciągnęłam komórkę i odczytałam wiadomość: Szkoda. Strasznie chciałbym się z tobą zobaczyć. Wiem, że widzieliśmy się tylko raz, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. Może jednak znajdziesz czas? Westchnęłam zrezygnowana. Czy on nigdy nie odpuści, naprawdę? Napisałam mu: Przepraszam Seba, ale naprawdę nie mam czasu. Co ci da to spotkanie? Nie chcę ci robić niepotrzebnych nadziei. Schowałam telefon do kieszeni.
 - Czemu go tak spławiasz ciągle? – zapytał nagle Michał, który o dziwo pojawił się koło mnie. Reszta nadal była zajęta jakąś fascynującą rozmową.
 - Bo tak – wzruszyłam ramionami. Nie chciałam się tłumaczyć, dlaczego. Jemu szczególnie.
 - Chamska dla niego jesteś – stwierdził.
 - Rany, co cię to tak interesuje? – wywróciłam oczami.
 - Jezu, spytać nie wolno – mruknął.
 - Denerwujący typ z niego i tyle.
Wibracja, kolejny SMS. Wyciągnęłam telefon.

 - No szlag mnie trafi – warknęłam po cichu, lecz Michał to usłyszał i się zaśmiał pod nosem. Przeczytałam tekst na ekranie: Ja wiem, że znamy się krótko, ale naprawdę bardzo mi się spodobałaś. Schowałam komórkę bez odpisywania. Czy on nie rozumie słowa ‘nie’? Będę musiała pogadać z Danielem żeby przegadał mu do rozumu. Z tak nachalnym człowiekiem, to ja nigdy nie miałam kontaktu. Strach pomyśleć, co by było jakbym się z nim spotkała. Jeszcze by mi zaczął małżeństwo proponować. Czy moje życie nie może być jakieś spokojniejsze? Byłoby miło.

_____________________

I jak tam? Najedzeni? Bo ja pękam i aż strach na wadze stanąć ;C
A to u góry podoba się choć trochę? 

9 komentarzy:

  1. Oświadczyny na pierwszej randce nie są złe, gorzej jak przy pierwszym spotkaniu jedzie się do Vegas i bierze ślub udzielany przez Elvisa Presley'a ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba i to nawet bardzo :) Hahahah nachalny to mało powiedziane :P Proszę spraw mi taką malutka radość i napisz z perspektywy Kubiaka jego reakcję na temat jej wyglądu itp. jak pokaże się w tej sukience na imprezkę . Byłabym bardzo wdzięczna :) Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba, podoba :)
    A ten Sebastian mógłby kulturalnie szybko uciekać, o :D

    OdpowiedzUsuń
  4. też jestem zdania Doomy :D fajnie by było jakby tak poczytać w myślach Kubiaka :D :D :D rozdział świetny :D czekam na kolejny :D
    Pozdrowienia i gorące buziaki :D
    / Riska :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z 'Dooma' ;) Świetny jak wszystkie,czekam na 'ciekawe sceny z Kubiakiem i życzę udanych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać tej imprezy. Myślę, że wtedy się coś na niej wydarzy pomiędzy Blanką, a Michałem...:)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg, musialam tutaj nadrobić chyba 5 rozdziałów! Przepraszam Cię za to ;<
    Ja nie wiem czy ten Sebastian jest taki nachalny, czy po prostu mu zależy na spotkaniu z Blanką. Na początku zawsze jest to trudno rozgraniczyć. Ale dobrze, że w razie czego siatkarze zaoferowali swoją pomoc :D No i Michał z Blanką się tak powoli do siebie zbliżają, co mnie szalenie cieszy! Ten wypad na dach, wspólne picie (ja tylko czekałam aż Blanka powie, ze go kocha! :D), odprowadzenie do łóżka, te wszystkie pocałunki *-* Szkoda, że dziewczyna tego nie pamięta :( Ciekawe kiedy znowu się odważą pocałować. Ale muszę pochwalić Kubiaka za to, że się opanował w odpowiednim momencie i kazał iść Blance spać. Może i oboje mieli ochotę na seks, ale rzeczywiście w stanie upojenia alkoholowego to nie do końca mogła być przemyślana decyzja. Och, i ja na miejscu Blanki zapisałabym sobie te słowa Kubiaka o tym, że go kręci gdzieś na kartce, żeby pamiętać o nich następnego dnia xD

    OdpowiedzUsuń
  8. *.* a u ciebie jak zwykle bosko...
    http://love-volleyball-life.blogspot.com/2013/12/13.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaaha już jest 29 kiedy będzie następny rozdział? ;*

    OdpowiedzUsuń