Całe przedpołudnie przeleżałam w pokoju. Wojtek się
trochę ze mnie ponabijał, że mam słabą głowę, ale w końcu i tak odpuścił. Na
obiad już zeszłam, bo poczułam głód. Siatkarze ucieszyli się na mój widok.
Słyszeli tylko, że źle się czułam. O tym, że miałam kaca wiedziała tylko ta
czwórka, z którą usiadłam przy stoliku.
- I jak tam? –
zapytał Zibi.
- Już okej –
odparłam z uśmiechem. – Ale jestem głodna.
- Nic dziwnego –
zaśmiał się Krzysiek. Wtedy podszedł do nas kelner i po chwili przed każdym z
nas stał talerz z gorącym daniem. Młode ziemniaki z koperkiem, udko z kurczaka
plus zestaw surówek. Niebo w gębie po prostu. O dziwo zjadłam pierwsza. Kurek
aż mi brawo bił za to. Następnie ruszyliśmy na górę. Za godzinę miał odbyć się
popołudniowy trening, który przeprowadzić mieli w terenie, na jakimś boisku.
Nie uśmiechała im się perspektywa biegania. Ja skoro już wróciłam do siebie, to
bezczelnie się z nich nabijałam. Taki mój urok.
- A ja się przejdę
po mieście, jak wy się będziecie męczyć – wyszczerzyłam się.
- Tylko się nie
zgub. Nie uśmiecha mi się potem ciebie szukać po stolicy – zagroził Zbyszek.
- Znasz to miasto,
jak własną kieszeń. Zajmie ci to chwileczkę – machnęłam ręką.
- Specjalnie cię
zostawię gdzieś na obrzeżach, bo ostatnio jesteś za bardzo złośliwa – mruknął
obrażony.
- I tak wiesz, że
cię uwielbiam, Zbysiu – cmoknęłam go w policzek i się zaśmiałam. Chłopaki
rozeszli się do siebie, żeby się przygotować do treningu. Ja natomiast wzięłam
torebkę , do której wpakowałam komórkę i portfel, bo tylko tego tam brakowało. Oznajmiłam
Wojtkowi, że wychodzę się przejść i wyszłam.
Warszawa była jeszcze bardziej tłocznym miastem, niż
Katowice. Ale czemu tu się dziwić, to w końcu stolica. Sami zabiegani ludzie,
ciągłe korki. Normalne życie w wielkim mieście. W przyszłości chciałabym i tak
zamieszkać na wsi. Zawsze marzył mi się dom z dużym ogrodem, a po nim biegały
by moje dzieci. Tak, tak. Od dwóch lat powtarzam, że nie nadaję się do
związków, a teraz wyskakuję z radosną rodzinką. Jestem przecież tylko kobietą i
naprawdę chciałabym ułożyć sobie życie. W najbliższym czasie jednak nie
planowałam żadnego związku, bo po co? Lepiej mi tak, jak jest.
Doszłam w końcu do Złotych Tarasów. Niedawno otrzymałam
wypłatę i wynagrodzenie za zdjęcia do gazety, które wysłałam miesiąc temu. Nie
ma co, zapłon mają niezły. Mniejsza o to. Ważne, że miałam pieniądze.
Wchodziłam zatem do każdego sklepu. W sumie kupiłam niewiele, bo tylko 2 bluzki
(link)(link), ale obeszłam całe centrum handlowe. W pewnym momencie zawibrowała
moja komórka. Wyciągnęłam ją z torebki. Dzwonił Zbyszek. Odebrałam połączenie.
- No cześć, Zbysiu
– zaczęłam z uśmiechem.
- Hej. Gdzie
jesteś?
- W Złotych
Tarasach, a co? Wy już po treningu? – zdziwiłam się.
- Nie wiem, czy
wiesz, ale jest już po 19. Nie było cię na kolacji, więc pomyślałem, że się
zgubiłaś.
- Tak długo tu
siedzę?! – zdziwiłam się. Ludzie, przechodzący obok spojrzeli na mnie dziwnie.
- Tak to jest
puścić kobietę do centrum handlowego – zaśmiał się. – Wpadniemy do ciebie.
- Okej. Będę w CoffeeHeaven.
Ruszcie tyłki.
Pożegnałam się z atakującym i rozłączyłam. Gdy
odkładałam telefon, ponownie poczułam wibrację. Pomyślałam sobie: ‘’Co ten
baran zapomniał?’’. Jednak to nie był Zbyszek. Był to SMS od jakiegoś
nieznajomego numeru. Było w nim tylko pytanie, co tam u mnie. Zdziwiłam się.
Czyżby któryś z moich znajomych zmienił numer? Odpisałam więc pytanie, kim jest
ta osoba. Odłożyłam telefon i weszłam do kawiarni. Zajęłam stolik. Ponownie
poczułam wibracje. Odczytałam wiadomość: Sebastian.
Kolega Ciemnego J. Westchnęłam. Czy
on nigdy nie da sobie spokoju? Ale zaraz.. skąd ma mój numer? Napisałam mu to
pytanie i czekałam na odpowiedź. Przyszła po niecałych dwóch minutach. Podpieprzyłem twojemu kuzynowi telefon i
sobie odpisałem. Jesteś zła? Nie chciałam być bardzo niemiła, więc
napisałam tylko, że nie. Kontynuował rozmowę, pytając co tam u mnie, jak
Warszawa i takie pierdoły. W porządku się z nim pisało. W końcu przyszli do
mnie siatkarze. Już od progu zostali zaatakowani przez grupę fanów. Podpisali
kilka kartek i przyszli do mnie.
- Dłużej się nie
dało? – spytałam.
- Dało, ale nie
chcieliśmy wystawiać twojej cierpliwości na próbę – odpowiedział Ignaczak z
uśmiechem. W tym momencie podeszła do nas kelnerka. Wyglądała na zestresowaną.
Zapewne powodowała to obecność moich przyjaciół. No cóż, muszę się przyzwyczaić
do tego.
- Mogę przyjąć
zamówienie? – spytała z miłym uśmiechem.
- Dla mnie
karmelowe macchiato i szarlotkę – powiedziałam. Zbyszek z Michałem zamówili
gorącą czekoladę i również szarlotkę, a Igła z Bartkiem mrożoną latte i
tiramisu. Dziewczyna podziękowała i odeszła od naszego stolika.
- Pokaż, co tam
kupiłaś – Bartman zatarł ręce i bez pytania wziął moją torbę. Wyciągnął ubrania
i oglądnął z każdej strony.
- Jakieś takie… -
zamyślił się – zwykłe.
- Mi tam się
podobają – wzruszyłam ramionami.
- Brzydkie nie są
– stwierdził Igła. – Ale liczyliśmy na coś bardziej wystrzałowego.
- Wystrzałowego?
Po co?
- To Bartek ci nie
powiedział? – zdziwił się Michał. Wszyscy spojrzeli na Kurka, który przełknął
ślinę, a jego oczy były przerażone.
- Zapomniałem noo
– jęknął.
- Dowiem się
czegoś? – dopytywałam.
- Po meczu w Łodzi
idziemy do najlepszego łódzkiego klubu i się bawimy – ucieszył się Libero.
- Czemu akurat w
Łodzi?
- Bo teraz mamy
dłuższe i cięższe treningi, a po meczach z Brazylią mamy dzień wolnego –
odpowiedział atakujący.
- To faktycznie
muszę sobie coś kupić.
- Spokojnie, mamy
czas. Sklepy zamykają o 22. Mamy półtorej godziny – wyszczerzył się Bartman. W
tym momencie kelnerka przyniosła część naszego zamówienia. Na raz by się
przecież nie zabrała z tym wszystkim. Najpierw podała więc nam napoje, a potem
ciasta. Skonsumowaliśmy to przy miłej rozmowie w jakieś 20 minut. Następnie
ruszyliśmy w kierunku sklepów z ubraniami w poszukiwaniu czegoś na imprezę dla
mnie. W końcu 15 minut przed zamknięciem znalazłam idealną sukienkę, którą od
razu kupiłam, choć chłopaki upierali się, że to oni zapłacą. Zagroziłam im
jednak, że wygadam Anastasiemu o tych ciastkach dzisiaj. Od razu zamilkli.
Ruszyliśmy w kierunku hotelu. Wyciągnęłam telefon w celu
sprawdzenia godziny i zauważyłam nieodebraną wiadomość od Seby. Napisał 2
godziny temu, ale ja nie poczułam wibracji, bo byłam zajęta rozmową z chłopakami.
Przeczytałam SMSa: Może byśmy się
spotkali? Kiedy masz czas? Ja się dostosuję. Do miejsca też J
. Westchnęłam cicho i odpisałam, że w chwili obecnej jestem zawalona pracą
i się nie wyrobię. Nie chciałam robić mu niepotrzebnych nadziei. Ja
potraktowałabym to jako zwykłe spotkanie, a on pomyślałby, że chcę dać mu
szansę. Mógł zostać najwyżej moim kolegą, nikim więcej.
- Dlaczego go
spławiasz? – zapytał Ignaczak, wgapiając się w ekran mojego telefonu. –
Nieładnie, Blanka. Nie tak cię wychowałem.
- Nie wiesz o co
chodzi, to się nie interesuj – wystawiłam mu język.
- Kogo nasza
Blaneczka spławia? – zainteresował się Zbyszek.
- Jakiegoś
Sebastiana – odpowiedział Libero. – Skłamała, że ma dużo pracy i dlatego nie
może się z nim spotkać.
- Czemu łamiesz
chłopakowi serce? – oburzył się Kurek.
- Nie łamię.
Trochę mijam się z prawdą – wywróciłam oczami.
- To zwierz nam
się tutaj – Igła objął mnie ramieniem. – Kim ten zacny rycerz?
- Kumpel mojego
kuzyna – odpowiedziałam. – Poznałam go w sobotę na tych wyścigach i od tamtej
pory nie daje mi spokoju.
- Taki nachalny
typ powiadasz – zamyślił się Zibi. – Pokazać mu gdzie jego miejsce?
- Rycerz Zbigniew
obrońca uciśnionych dziewcząt – Krzysiek wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Czuję się, jak
taki starszy brat, więc muszę ją bronić – puścił mi oczko.
- Jak będziesz
potrzebny, to dam ci znać – wystawiłam mu język. Ponownie poczułam wibracje.
Już miałam wyciągać telefon, ale te orangutany od razu by się zleciały, jak
muchy do smrodu. Na całe szczęście zajęli się rozmową, więc zwolniłam trochę
kroku, żeby mnie wyprzedzili. Wtedy spokojnie wyciągnęłam komórkę i odczytałam
wiadomość: Szkoda. Strasznie chciałbym
się z tobą zobaczyć. Wiem, że widzieliśmy się tylko raz, ale nie mogę przestać
o tobie myśleć. Może jednak znajdziesz czas? Westchnęłam zrezygnowana. Czy
on nigdy nie odpuści, naprawdę? Napisałam mu: Przepraszam Seba, ale naprawdę nie mam czasu. Co ci da to spotkanie?
Nie chcę ci robić niepotrzebnych nadziei. Schowałam telefon do kieszeni.
- Czemu go tak
spławiasz ciągle? – zapytał nagle Michał, który o dziwo pojawił się koło mnie.
Reszta nadal była zajęta jakąś fascynującą rozmową.
- Bo tak –
wzruszyłam ramionami. Nie chciałam się tłumaczyć, dlaczego. Jemu szczególnie.
- Chamska dla
niego jesteś – stwierdził.
- Rany, co cię to
tak interesuje? – wywróciłam oczami.
- Jezu, spytać nie
wolno – mruknął.
- Denerwujący typ
z niego i tyle.
Wibracja, kolejny SMS. Wyciągnęłam telefon.
- No szlag mnie
trafi – warknęłam po cichu, lecz Michał to usłyszał i się zaśmiał pod nosem.
Przeczytałam tekst na ekranie: Ja wiem,
że znamy się krótko, ale naprawdę bardzo mi się spodobałaś. Schowałam
komórkę bez odpisywania. Czy on nie rozumie słowa ‘nie’? Będę musiała pogadać z
Danielem żeby przegadał mu do rozumu. Z tak nachalnym człowiekiem, to ja nigdy
nie miałam kontaktu. Strach pomyśleć, co by było jakbym się z nim spotkała.
Jeszcze by mi zaczął małżeństwo proponować. Czy moje życie nie może być jakieś
spokojniejsze? Byłoby miło.
_____________________
I jak tam? Najedzeni? Bo ja pękam i aż strach na wadze stanąć ;C
A to u góry podoba się choć trochę?
Oświadczyny na pierwszej randce nie są złe, gorzej jak przy pierwszym spotkaniu jedzie się do Vegas i bierze ślub udzielany przez Elvisa Presley'a ;D
OdpowiedzUsuńPodoba i to nawet bardzo :) Hahahah nachalny to mało powiedziane :P Proszę spraw mi taką malutka radość i napisz z perspektywy Kubiaka jego reakcję na temat jej wyglądu itp. jak pokaże się w tej sukience na imprezkę . Byłabym bardzo wdzięczna :) Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńpodoba, podoba :)
OdpowiedzUsuńA ten Sebastian mógłby kulturalnie szybko uciekać, o :D
też jestem zdania Doomy :D fajnie by było jakby tak poczytać w myślach Kubiaka :D :D :D rozdział świetny :D czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i gorące buziaki :D
/ Riska :)
Zgadzam się z 'Dooma' ;) Świetny jak wszystkie,czekam na 'ciekawe sceny z Kubiakiem i życzę udanych Świąt :*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tej imprezy. Myślę, że wtedy się coś na niej wydarzy pomiędzy Blanką, a Michałem...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com/
Omg, musialam tutaj nadrobić chyba 5 rozdziałów! Przepraszam Cię za to ;<
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy ten Sebastian jest taki nachalny, czy po prostu mu zależy na spotkaniu z Blanką. Na początku zawsze jest to trudno rozgraniczyć. Ale dobrze, że w razie czego siatkarze zaoferowali swoją pomoc :D No i Michał z Blanką się tak powoli do siebie zbliżają, co mnie szalenie cieszy! Ten wypad na dach, wspólne picie (ja tylko czekałam aż Blanka powie, ze go kocha! :D), odprowadzenie do łóżka, te wszystkie pocałunki *-* Szkoda, że dziewczyna tego nie pamięta :( Ciekawe kiedy znowu się odważą pocałować. Ale muszę pochwalić Kubiaka za to, że się opanował w odpowiednim momencie i kazał iść Blance spać. Może i oboje mieli ochotę na seks, ale rzeczywiście w stanie upojenia alkoholowego to nie do końca mogła być przemyślana decyzja. Och, i ja na miejscu Blanki zapisałabym sobie te słowa Kubiaka o tym, że go kręci gdzieś na kartce, żeby pamiętać o nich następnego dnia xD
*.* a u ciebie jak zwykle bosko...
OdpowiedzUsuńhttp://love-volleyball-life.blogspot.com/2013/12/13.html
Hahaaha już jest 29 kiedy będzie następny rozdział? ;*
OdpowiedzUsuń