W
sobotę wstałam około godziny 9. Nie chciałam zbyt długo spać, żeby jak
najwięcej czasu wykorzystać. Najbliższy przyjazd do Wielunia nie zapowiada się
w najbliższym czasie. Przebrałam się więc w coś wygodnego (link) i zeszłam na
dół. W kuchni siedział tata. Pił kawę i czytał poranna gazetę. Przywitałam się
z nim i zaczęłam przygotowywać sobie musli.
- Jak się spało? – zapytał ojciec, nie
odrywając wzroku od jakiegoś artykułu o polityce.
- Bardzo dobrze – uśmiechnęłam się. – Tylko
trochę dziwnie, bo przyzwyczaiłam się do tych mega długich łóżek w Spale.
- Potem znowu się przyzwyczaisz do mniejszych
rozmiarów – zaśmiał się.
- Olga jeszcze śpi? – spytałam.
- O dziwo nie. Poszła z Hektorem na spacer.
- Kurczę, czemu mnie nie obudziła? Też chciałam
się przejść – jęknęłam i wpakowałam sobie do buzi łyżkę musli.
- To idź do parku. Na pewno tam są –
uśmiechnął się. Już wstawałam z miejsca, gdy dodał – Tylko najpierw zjedz do końca.
Usiadłam
z powrotem i w mega błyskawicznym tempie zjadłam posiłek. Następnie rzuciłam
tacie szybkie ‘to pa’ i wyszłam z domu. Skierowałam się do parku, który był
parę kroków stąd. Rodziciel miał rację, bo już od wejścia zauważyłam Olgę i psa
rasy golden retriever . Hektor miał już dobre 10 lat na karku, a mimo to
trzymał się świetnie. Został kupiony, gdy Olga skończyła roczek. Taki prezent
na urodziny. Mimo, że był jej, to ja również traktowałam go, jak własnego. To
taki kochany pieszczoch. W Katowicach niestety nie miałam warunków do trzymania
psa w mieszkaniu.
Podeszłam
do siostry.
- Ej młoda, młoda. Czemu mnie nie obudziłaś? –
zaczęłam na powitanie. Machnęła tylko ręką.
- Jesteś gościem, a gości nie należy budzić –
wyszczerzyła się.
- Przypominam ci, że ja w tym domu mieszkałam
dłużej, niż ty – pogroziłam jej palcem. Następnie kucnęłam przy psie, który
radośnie merdał ogonem. Zaczęłam go głaskać. – Hektorku, ale ja się za tobą stęskniłam
kochany. Przytyło ci się troszeczkę, stary.
- Jest młodszy od ciebie – dogryzła mi
siostra.
- Młoda, kto cię takich tekstów nauczył, co?
- Od ciebie się nauczyłam – ukazała rząd
białych zębów.
- Kurczę, swoje geny chciałam przekazać
dziecku, a tu się okazuje, że przekazałam młodszej siostrze – pokręciłam głową.
Wzięłam jakiś patyk i pomachałam nim Hektorowi przed nosem. Następnie rzuciłam
go daleko, a golden od razu za nim pobiegł.
- Według taty jesteś za młoda na dziecko –
wyszczerzyła się ponownie.
- Czy tata ci mówi wszystkie rzeczy, na które
JA jestem za młoda? – spytałam z przekąsem. W tym momencie przybiegł pies z
kijem w pysku. Wzięłam go od niego i ponownie rzuciłam.
- Jak gada o tobie z kimś z rodziny, to
podsłuchuję po prostu – wzruszyłam ramionami.
- Nie wolno podsłuchiwać – pogroziłam jej
palcem.
- Za głośno rozmawiają – wystawiła mi język.
Pochodziłam jeszcze trochę z Olgą i Hektorem po parku. Po rozmowie z młodszą
siostrą stwierdziłam, że to taka młodsza kopia mnie. Jest identyczna, jak ja w
jej wieku. Nawet wyglądem byłam podobna. Olga ma inne oczy. Niebieskie po
mamie. Ja natomiast mam zielone, jak tata. Nos ona też ma ciut większy niż ja.
Z resztą jesteśmy niemal identyczne. Z tą różnicą, że ja teraz mam 22 lata, a
ona 11. Jeżeli będzie miała później faktycznie identyczny charakter, to
spokojnie sobie w życiu poradzi. O to nie powinnam się bać.
Po
kolejnej rundce alejkami parku postanowiłyśmy usiąść na ławce obok małego
stawu. Pływały po nim ze 3 kaczki. Na drugim brzegu stały jakieś dzieci ze
swoją mamą i rzucały ptakom okruszki. Śmiały się przy tym wesoło. Wyglądały
naprawdę uroczo.
- Wracamy? Bo umówiłam się z Kasią na basen –
powiedziała w pewnym momencie Olga. Nie za bardzo chciało mi się już wracać,
więc powiedziałam, że ja tu jeszcze zostanę z Hektorem, a ona niech idzie. Dała
mi buziaka w policzek i ruszyła w stronę domu. Jakąś minutę później, ktoś
usiadł obok mnie na ławce, ale nie obróciłam się żeby zobaczyć kto to.
- W końcu zostałaś sama i mogłem podejść –
usłyszałam głos tego osobnika. Zamarłam. Doskonale wiedziałam do kogo należy.
Tyle razy w życiu go słyszałam, że nie da się zapomnieć. Szczególnie po tym,
kim ten ktoś się okazał.
- Co ty tu robisz? – zdziwiłam się. – Przecież
przeprowadziłeś się do Łodzi.
- Ale na wakacje przyjechałem w odwiedziny do
rodziny – wzruszył ramionami. – Tęskniłem za tobą.
- Nie żartuj sobie – prychnęłam. – Nie
powinieneś się teraz swoim dzieckiem zajmować?
- Płacę alimenty. Powiedziałem od samego
początku, że ja się żadnym bachorem zajmować nie będę. Wolałem być z tobą,
pamiętasz? Ale ty mnie zostawiłaś.
- Proszę cię, daruj sobie takie teksty.
Puszczałeś się na prawo i lewo. Sypiałeś z kim popadnie. Myślisz, że byłabym
taka głupia i do ciebie wróciła?
- Przecież było nam tak dobrze – przybliżył
się do mnie, a ja zsunęłam na koniec ławki.
- Tomek, nie zaczynaj znowu – warknęłam. –
Nienawidzę cię. Spieprzyłeś mi 3 lata życia. Jeszcze ci mało?
- Ale ty naprawdę nie jesteś mi obojętna –
ponownie się zbliżył, lecz nie miałam, gdzie uciec.
- Miałam 2 lata spokoju od ciebie. Dlaczego
chcesz mi ten spokój zburzyć?
- Przecież było nam tak dobrze – złapał mnie
za rękę, ale mu ją wyrwałam od razu. – Dlaczego nie chcesz spróbować jeszcze
raz?
- Ty jesteś jakiś nienormalny – warknęłam,
wstając z ławki. Aż Hektora przestraszyłam.
- Może i nienormalny, ale zapamiętaj sobie,
Blanka – również wstał i podszedł bardzo blisko mnie. – Ze mną się nie kończy.
To ja kończę z innymi.
- Grozisz mi? – prychnęłam.
- Ostrzegam. Słyszałem o twojej nowej pracy.
Interesująca.
- Skąd wiesz o mojej pracy? – zdziwiłam się. –
Śledzisz mnie, czy co?
- Muszę wiedzieć, co się dzieje z moją eks –
uśmiechnął się cwaniacko.
- Lecz się człowieku i odczep ode mnie –
wysyczałam przez zęby i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Byłam strasznie
zdenerwowana.
- Ślicznie się złościsz, skarbie – krzyknął,
śmiejąc się. Przyspieszyłam kroku. Ledwo Hektor za mną nadążał. Gdy już doszłam
do ulicy Sikorskiego usiadłam na przystanku. Nie chciałam w takim stanie
przychodzić do domu. Tata od razu wyczułby, że coś nie tak. Nie znał dokładnych
przyczyn mojego rozstania z Tomkiem. Gdyby wiedział, jak mnie traktował, to za
wszelką cenę chciałby go znaleźć i coś mu zrobić. Po śmierci mamy stał się
strasznie nadopiekuńczy, ale przyzwyczaiłam się do tego.
Zastanawiałam
się, skąd Tomek tyle o mnie wiedział? O mojej pracy, o tym, że tutaj jestem. Do
głowy przychodziły mi jakieś sceny z filmów kryminalnych, które od razu
przyprawiały mnie o gęsią skórkę. A jeszcze do niedawna żyłam sobie tak
spokojnie, a tu najpierw praktyki w reprezentacji, potem to dziwne uczucie
względem Kubiaka, a teraz pojawienie się niezrównoważonego Cybulskiego. Kurde,
jak ja zazdroszczę Oldze, że sobie tak beztrosko żyje. Jedynym jej problemem,
to może być szkoła. Ona chodzi do 5 klasy podstawówki, więc nauki znowu za dużo
nie ma, co równa się z tym, że ma mało problemów.
Posiedziałam
tam z 10 minut i w końcu wróciłam do siebie. W dodatku Hektorowi zaczęło się
nudzić. Wstałam z miejsca i ruszyłam do domu. Usłyszałam jakieś głosy z kuchni,
więc to tam się skierowałam, gdy już odpięłam psu smycz. W pomieszczeniu
zastałam tatę, który siedział przy stole oraz ciocię Izę. Akurat kroiła piersi
z kurczaka, jak zauważyłam.
- Wróciłam już – zaczęłam na wstępie. Kobieta
od razu wytarła ręce w ręcznik i podeszła do mnie, by mnie mocno uściskać.
- Jak ty urosłaś, kochanie – powiedziała
wesoło. – Ale strasznie schudłaś. 2 dni to za mało na nadrobienie. Na pewno nie
możesz dłużej? A tak w ogóle to mów, co tam u ciebie. Widzę, ze kolor włosów
zmieniłaś. Bardzo ci ładnie.
Nawijała,
jak katarynka. Tata prawie dusił się ze śmiechu, a ja próbowałam jej jakoś
przerwać.
- Ciociu wolniej, bo się zapowietrzysz –
zaśmiałam się.
- Po prostu bardzo się stęskniłam. To mów, co
tam u ciebie – ponownie wróciła do krojenia mięsa.
- W porządku. Nie narzekam – uśmiechnęłam się.
- A jak z tymi siatkarzami ci się żyje? Bo
tata, jak się dowiedział, to myślałam że zwariuje. Ciągle mówił, że ty sama na
tylu facetów – zaśmiała się, a ojciec zgromił ją spojrzeniem.
- Spokojnie, oni mi krzywdy nie zrobią.
Traktują mnie, jak przyjaciółkę, a niektórzy nawet jak siostrę –
odpowiedziałam.
- Słyszysz, Karol? – ciocia skierowała się do
szwagra. – Nic jej nie zrobi ta ‘banda niewyżytych samców’, jak to określiłeś.
Nie
mogłam powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Mój tata natomiast zrobił się
cały czerwony.
- Iza, czy ty możesz zająć się tym kurczakiem?
Palec sobie utniesz, jak będziesz tyle gadać – powiedział zdenerwowany.
- Ja nie wiedziałam, tatku, że ty się tak o
mnie boisz – powiedziałam.
- Cioci nie słuchaj, bo ona zawsze wyolbrzymia
– wywrócił oczami.
- Dobrze, już nic nie mówię – ciocia się
uśmiechnęła. – A co cię naszło, żeby kolor włosów zmienić?
- Zawsze chciałam mieć jaśniejsze. A z tego –
wzięłam do ręki kilka kosmyków – miał być ciemny blond, ale fryzjerka się
pomyliła. Ale taki kolor też jest ładny, więc zostawiłam.
- I dobrze zrobiłaś. Naprawdę ślicznie
wyglądasz, kochanie – uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję bardzo – również się uśmiechnęłam.
W
czasie, gdy ciocia przygotowywała kurczaka z ryżem i warzywami rozmawialiśmy w
trójkę o wszystkim. Ciocia zaliczyła kilka wpadek, wyjawiając mi kompromitujące
dla ojca rzeczy. Wyprowadziłam się 3 lata temu, a on nadal nie może się z tym
oswoić. W końcu się przyzwyczai. Przynajmniej mam taką nadzieję. Przed godziną
14 wróciła Olga z basenu. Zaczęła opowiadać, jak było fajnie i w ogóle.
Pamiętam te wypady na basen w upalne drzwi. Taplanie się w wodzie, opalanie,
zabawy. Żyć nie umierać! Teraz już nie miałam czasu na takie coś. Ale mówi się
trudno. W końcu nadeszła pora obiadu, na który zawitał również mój kuzyn, syn
cioci Izy. Był ode mnie młodszy zaledwie o 2 lata, więc dobrze się
dogadywaliśmy. Znaczy w dzieciństwie były z tym małe problemy, bo on chciał się
bawić w co innego, a ja w co innego. Nieraz doszło do bójki, ale po chwili
konflikt był zażegnany. Daniel studiował ekonomię w Piotrkowie Trybunalskim.
Było to jednak blisko, więc mieszkał nadal z rodzicami. Gdy dowiedziałam się,
jaki kierunek studiów wybrał, to nieźle się zdziwiłam. Jego zawsze kręciły
samochody, wyścigi i ogólnie taka motoryzacja, a tu nagle ekonomia. Nigdy mi w
sumie do końca tego nie wytłumaczył. Odpowiadał tylko, ze to jest bardziej
przyszłościowe. Nie będę przecież decyzji za niego podejmować. Wybrał, co
chciał. Jego życie.
- Pyszny ten obiad – stwierdziłam, gdy
skończyłam jeść.
- A dziękuję, dziękuję – uśmiechnęła się. –
Takie geny. Wszystkie kobiety w naszej rodzinie wspaniale gotują.
- A mężczyźni to nie? – oburzył się tata.
- Z tego, co mi Olga mówiła, to spaliłeś
wczoraj tą zapiekankę, którą zrobiłam, a ty miałeś tylko pilnować – spojrzała
na niego spod byka.
- Nie przesadzaj – tata wywrócił oczami. –
Tylko na wierzchu było troszkę przypalone.
- Wiecie co? – spytał mój kuzyn. Wszyscy
spojrzeli na niego uważnie. – Faktycznie widać, że jesteście rodzeństwem.
Po
obiedzie wybrałam się z Danielem i Hektorem na spacer. Stęskniłam się za moim
ulubionym kuzynem. W dzieciństwie mimo wielu różnic, to byliśmy prawie
nierozłączni. Choć on wolał się bawić autami, a ja lalkami to nawet dobrze się
dogadywaliśmy. Był dla mnie bardziej, jak brat, niż kuzyn.
- Masz plany na dzisiejszy wieczór? – zapytał.
- No nie, a co? – zaciekawiłam się.
- Mógłbym cię zabrać gdzieś, ale musisz
obiecać, że nie powiesz mojej mamie.
- Wiesz dobrze, że nie powiem – uśmiechnęłam
się.
- Zabiorę cię na wyścigi.
- Jakie wyścigi? – zdziwiłam się.
- Samochodowe. Za miastem są organizowane w
każdą sobotę.
- Legalnie?
- Legalnie, legalnie. Ale mama jakby się
dowiedziała, że w czymś takim biorę udział – pokręcił głową.
- Czułam, że ta ekonomia to pomyłka jednak –
zaśmiałam się.
- Na te wykłady, to tak dla picu chodzę.
Rodzice się ucieszą, ze będę miał jakiś papierek z tytułem magistra, a i tak
zajmę się czym innym. Biorę udział w tych wyścigach i nawet dobrze mi idzie.
Wygrałem już parę razy. Teraz przygotowuję się do większych wyścigów, na etapie
województwa. Za pierwsze miejsce jest 10 tysięcy.
- No, no – zagwizdałam. – Ciekawie to
wykombinowałeś.
- Jeszcze 4 lata i koniec tej męki ze
studiami. Przyznam się rodzicom i będzie okej.
- A czemu nie chciałeś im powiedzieć od razu?
- Mama nie lubi, jak szybko jeżdżę, a takie
wyścigi się z tym właśnie wiążą – westchnął i kopnął jakiś kamyk.
- Ale ty jesteś ostrożny, prawda? Bo to jest
raczej niebezpieczne. Nie chcę żeby ci się coś stało – spojrzałam na niego.
- Spokojnie, to jest bezpieczne. Auta są przed
każdym startem dokładnie sprawdzane, a trasę znamy dużo wcześniej. Zresztą te
wyścigi cotygodniowe to ciągle ta sama droga.
- Ale i tak uważaj, Daniel – cmoknęłam go w
policzek.
- Ty też uważaj w tej Spale. Na siatkarzy –
zaśmiał się.
- Ja się tam, jak niańka czuję. Oni są, jak
dzieci.
- Przynajmniej się nie nudzisz – stwierdził.
- Akurat na to nie mogę narzekać –
uśmiechnęłam się szeroko.
_______________
Lepiej, niż ostatnio, ale nadal nudno ;<
ciekawie ale niech ona juz wraca do chlopakow :D
OdpowiedzUsuńzgadzam się z poprzedniczką :)
OdpowiedzUsuńale fajny rozdział, interesujacy :D
Tylko nie rób że jej kuzyn będzie miał wypadek na tych wyścigach ! Rozdział fajny i jak to napisali po wyżej niech WRACA DO CHŁOPAKÓW :) I mam proźbę jakbyś mogła coś wkręcić w następne rozdziały z Kubiaczkiem bo tak to trochę nudno :P Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńTen Tomek jakiś nienormalny jest :O Ja bym się na miejscu Blanki porządnie wystraszyła. Przecież on jej normalnie groził. Ciekawa jestem jak to się wszystko rozwinie. Mam nadzieję, ze te jego plany się nie spełnią, bo masakra :/ A Daniel jest niezłym kombinatorem, ciekawe czy uda mu się do końca utrzymać te wyścigi w tajemnicy :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział oby tylko nic się jej kuzynowi nie stało podczas tych wyścigów mam nadzieję że Tomek nie będzie zbyto mieszał ale fajnie by było gdyby już wróciła do chłopaków pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://love-volleyball-life.blogspot.com/2013/12/10.html
OdpowiedzUsuńzapraszam co siebie :*