Wstałam o 6:30. Wzięłam
prysznic, umyłam, a następnie wysuszyłam włosy. Dzień w dzień poranek wygląda
tak samo. Już nawet przyzwyczaiłam się do tak wczesnej pobudki. Tak mi się
czasy szkolne przypominały, bo wtedy też musiałam tak wcześnie wstawać.
Niestety wtedy tego nie znosiłam.W umie teraz też nie przepadam.
W końcu pogoda się
poprawiła, a temperatura skoczyła w górę. Słońce wyszło. Od razu człowiek staje
się weselszy. Ubrałam się więc lekko. (link) Wzięłam komórkę i wyszłam z
pokoju. Postanowiłam wpaść po Zbyszka i z nim udać się na stołówkę. Weszłam do
pokoju, jednak był tam niestety tylko Michał. Ja to mam prawdziwego pecha.
- Gdzie Zbyszek? – zapytałam.
- A nie słyszysz? – spytał oschle. Dopiero
wtedy usłyszałam te śpiewy spod prysznica. No nie mogłam, musiałam się zaśmiać.
- Powiedz mu, żeby przeszedł do Igły.
- Jak mi się będzie chciało – mruknął.
Zgromiłam go spojrzeniem i wyszłam, trzaskając drzwiami. Skierowałam się zatem
do pokoju 204.
- Siema wszystkim – zaczęłam wesoło. Łukasz
leżał wygodnie rozłożony na łóżku, a Ignaczak wpieprzał żelki. – Krzysiu, powstrzymałbyś
się. Zaraz śniadanie będzie.
- Śniadaniem się nie najem – stwierdził.
- Jesteś jednym z najmniejszych, to nie
powinieneś mieć tak dużo potrzeb – wystawiłam mu język.
- Takie to małe, a takie wredne – zaśmiał się
Żygadło. Wyszczerzyłam się w jego stronę.
- Teraz wiem, jak się Dziku musi czuć –
stwierdził Igła, uśmiechając się przy tym złośliwie. Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Zazdrościsz mu? – prychnęłam. – Wszystko da
się załatwić.
- Ej, spokojnie – wycofał się. – Żartowałem
przecież.
- Jakiś mało zabawny ten żart – wywróciłam
oczami.
Po chwili do pokoju wszedł
Zibi z Michałem. Czy on musi wszędzie go ze sobą ciągnąć? Chyba robi to
specjalnie żeby mnie zdenerwować. 2 dni temu odbyłam z nim szczerą rozmowę.
Powiedziałam, że coś czuję do jego przyjaciela. Było tak, jak powiedział mi
Igła. Domyślał się tego już dawno. Nie mógł mi powiedzieć? Było by mi łatwiej.
Nie przeżyłabym takiego szoku, gdy sama to odkryłam.
- To, co. Śniadanko? – Bartman zatarł ręce.
- Igła się już najadł, jak widać – zaśmiał się
Michał.
- Czy wy możecie się ode mnie odczepić? –
oburzył się Libero.
- Co on taki nerwowy? – szepnął mi atakujący.
- Jest przewrażliwiony na punkcie swoich
żelków – odpowiedziałam. – Ale chodźmy już, bo jestem głodna.
- Tak jest – zasalutował mi przyjaciel.
Siedziałam w pokoju i
czytałam książkę. Tym razem nie zapomniałam jej spakować. Lubiłam czytać. Nawet
bardzo. Nie miałam jakiegoś określonego ulubionego gatunku. Jeśli opis był
interesujący, to brałam i czytałam. W 95% zazwyczaj głównym tematem był wątek
miłosny głównych bohaterów. Co za ironia, nie sądzicie?
W pewnym momencie drzwi
otworzyły się, a zza nich wychyliła się głowa Zibiego. Wyszczerzył się w moim
kierunku.
- Słucham cię Zbysiu. Co się tak czaisz? –
zaczęłam, odkładając książkę.
- Idziemy do sklepu. Potowarzyszysz nam? –
zapytał z uśmiechem.
- Nam, czyli..?
- No mi, Igle i Bartkowi.
- Jasne, czemu nie – uśmiechnęłam się. Ubrałam
sandały i wzięłam torebkę. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu stał Zbyszek, lecz
nie sam. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- O małym bonusie nie wspominałeś – mruknęłam
niezadowolona, zamykając drzwi na klucz.
- Bo wtedy byś nie poszła – odparł skruszony.
- Wtedy ja bym się cieszy – warknął
przyjmujący. Ruszyliśmy w stronę windy. Gdy weszliśmy, Bartmanowi zadzwoniła
komórka.
- Asia dzwoni – oznajmił. – Zaczekajcie na
dole. Tam jest już reszta. Zaraz do was dołączę.
Nie miałam nawet czasu
zaprotestować, bo wyszedł. Westchnęłam zażenowana. Ta jazda z 3 piętra na
parter strasznie mi się dłużyła. Nagle poczułam jakieś szarpnięcie.
- No ja pierdole – jęknął Michał. Czyli to nie
był tylko jakiś wymysł mojej wybujałej wyobraźni. Przełknęłam ślinę. Chyba
zaczynałam dostawać ataku tej mojej klaustrofobii. Zsunęłam się po ścianie do
pozycji siedzącej. Zaczęłam oddychać głęboko i powtarzać sobie w myślach, że to
tylko chwilowe. W końcu było światło, czyli szybko naprawią. Na pewno. Zaraz te
drzwi się otworzą, a ja bezpiecznie wyjdę. Minęło kilkanaście sekund, a moja nadzieja
spadła do zera. Otworzyłam oczy i to był błąd. Zaczęło trochę kręcić mi się w
głowie. Miałam wrażenie, że te ściany na mnie nacierają.
- Ty się cała trzęsiesz – stwierdził, kucając
koło mnie. – Blanka, co się dzieje?
Milczałam. Chciałam się
skupić tylko na tym, żeby nie zacząć się dusić. Rok temu miałam podobny
incydent. Utknęłam w toalecie w centrum handlowym. Mała kabina. Zamek się
zaciął. Wtedy interweniować musiało pogotowie. Nie chciałam żeby to się
powtórzyło.
- Blanka, spójrz na mnie. Co się dzieje? Źle
się czujesz? – pytał. Brzmiało to tak, jakby się martwił.
- Mam klaustrofobię – szepnęłam.
- Że co?! – zapytał przestraszony. – To po co
wlazłaś do tej pieprzonej windy?
Teraz mi będzie wyrzuty
robił? Ja tutaj umieram ze strachu, a on jeszcze pretensje ma.
- Jak nie jestem sama, to nie mam ataków –
warknęłam. – Ale jak ta winda stoi..,
Nie wytrzymałam. Łzy
zaczęły mi cieknąć po policzku. Poczułam, że siatkarz siada obok i mnie
przytula mocno do siebie. Wtuliłam się ufnie w jego ramiona. W tej chwili nie
obchodził mnie nasz konflikt. Potrzebowałam tego.
- Oddychaj głęboko, Blanka. Zamknij oczy i
pomyśl o czymś przyjemnym – mówił mi do ucha. Serce waliło mi, jak oszalałe,
lecz nie powodowała tego bliskość Kubiaka. Byłam przerażona i powoli zaczynałam
wpadać w panikę.
- Te ściany się zbliżają – powiedziałam
przerażona. – Zaraz mnie zgniotą.
- Ściany stoją w miejscu, zobacz – wziął moją
rękę i dotknął najbliższej ściany. Faktycznie, gdy jej dotknęłam, to obraz
wrócił do normy.
- Tutaj jest coraz mniej powietrza – pisnęłam.
- Oddychaj głęboko. Wdech i wydech. Nie możesz
przestać oddychać, słyszysz? – Michał potrząsnął moimi ramionami. – Blanka,
patrz na mnie. Oddychaj.
Spojrzałam na niego.
Martwił się. Naprawdę się bał o mnie. Starałam się robić, to co mi kazał. Przymknęłam
oczy i skupiłam się na oddychaniu. Nadal miałam tą cholerną świadomość, że
jestem zamknięta w windzie. Nie mogłam wyjść. Utkwiłam.
Zbyszek rozmawiał ze swoją dziewczyną dobre 10 minut. W końcu pożegnał
się z nią. Chciał skorzystać z windy. Wciskał przycisk, ale wszystko na nic.
Wzruszył ramionami i ruszył schodami na parter. Spotkał tam swoich dwóch
przyjaciół. Przy windzie stał jeden z konserwatorów. Atakujący był zdziwiony,
że nigdzie nie było Blanki i Michała.
- Gdzie te dwie sieroty? –
zapytał z uśmiechem.
- No mieli z tobą przyjść –
zdziwił się Ignaczak.
- Zostawiłem ich w windzie, bo
Aśka zadzwoniła – dopiero po chwili dotarło do niego, co się stało. – Cholera,
utknęli w tej zepsutej windzie.
- Przecież oni się zabiją –
przeraził się Bartek.
- Albo w końcu normalnie pogadają
– dodał Krzysztof. Wtedy Zbyszkowi przyszło coś na myśl. Przestraszył się, ale
dla pewności wyciągnął telefon i wykręcił numer do Sylwii. Odebrała po trzech
sygnałach.
- Zbyszek? – zdziwiła się. – Stało
się coś? Znowu się Blanka gdzieś zgubiła?
- Nie, chyba nic się nie stało.
Powiedz mi, czy Blanka ma klaustrofobię, czy mi się coś źle kojarzy?
- Ma klaustrofobię niestety – westchnęła, a Bartman przełknął głośno
ślinę.
- Okej, dzięki. Musze kończyć,
potem wszystko wyjaśnię.
Nie czekając na odpowiedź blondynki, rozłączył się. Szybkim krokiem
ruszył w stronę konserwatora.
- Długo pan to jeszcze będzie
naprawiać? – naskoczył na mężczyznę.
- Nie wiem. Raczej nie. A co pan
taki nerwowy? Schodami można jeszcze iść. Dla sportowców to idealna rozgrzewka
– odpowiedział.
- W tej windzie utknęła
dziewczyna, która ma klaustrofobię! – krzyknął. – Niech pan się pospieszy.
- Robię, co mogę.
W tym momencie do atakującego podeszli jego koledzy.
- Czy ja dobrze słyszałem, że
Blanka ma klaustrofobię? – zapytał z niedowierzaniem niższy.
- Tak – odparł Zibi. – Cholera,
jak jej się coś stanie..
- Nic się nie stanie. Michał z
nią jest.
- No właśnie – warknął. – Michał.
- Przestań, on nie jest aż taki
głupi – powiedział Libero. – Zaopiekuje się nią.
- Cholera jasna – wściekły atakujący
kopnął w krzesło.
- Zibi, spokojnie – Kurek położył
mu rękę na ramieniu.
- My też się o nią boimy, ale jak
będziesz mieć tylko czarne myśli, to jej nie pomożesz – dodał Igła.
Minęło kolejne 10 minut, a konserwator nadal męczył się przy tej windzie.
Siatkarze cali w nerwach siedzieli na krzesłach. Bartmanowi niewiele brakowało
do tego, żeby dostać napadu furii. Napiął mięśnie.
- Czemu on się tak grzebie? –
wysyczał przez zęby.
- Robi, co może. Uspokój się,
Zbyszek – odparł Libero.
W końcu usłyszeli dźwięk, oznajmiający otwieranie się drzwi.
Zerwali się gwałtownie i ruszyli w stronę windy.
________________
Takie coś się stworzyło. A co, trochę dramaturgii się przyda. Rozdział dodaję taki bonusowy dziś, bo ucieszyła mnie liczba komentarzy pod poprzednim ;) No i Jastrzębski wygrał!
Następny rozdział w Mikołajki, tak jak miał być ;)
Następny rozdział w Mikołajki, tak jak miał być ;)
ojojojoj ale się porobiła. i Kubiaczek się nawet zmartwił, czyli mu zależy!:D może po tej sytuacji przejda o krok dalej w swoich rekacjach , oczywiście krok w przeód, na lepsze :P czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny... ciekawe co dalej z tą wybuchową dwójką :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na 8 http://love-volleyball-life.blogspot.com/
Dziękuje że rozdział jest wcześniej :P Jak zwykle jest super i nie mogę się doczekać następnego :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło . Myślę że Blance nic się nie stanie. Nie mogę się doczekac następnego rozdziału .Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńTakie niespodzianki to ja bardzo lubię...świetny rozdział ciekawe co tam się jeszcze w tej windzie wydarzyło może w końcu będą mogli ze sobą normalnie rozmawiać z niecierpliwością czekam na kolejny pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńChociaż wiedziałam, że następny miał być w mikołajki to coś mnie tknęło i weszłam :) patrzę a tu 19 !!! ale się ucieeeeeszyłam! DZIĘKUJĘ ! takie niespodzianki mogą się zdarzać częściej :D już się nie mogę doczekać tych mikołajek :D
OdpowiedzUsuńBuziaki i pozdrowienia ;) 3maj się :*
Świetny :) Fajna niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, nie o siatkówce ale może się komuś spodoba :)
http://eksotplaze.blogspot.com/
dopiero zaczynam ;)
porodówka! dlaczego w takich chwilach albo jak widzę zdjęcie siatkarzy siedzących na krzesłach w trakcie meczu to przychodzi mi na myśl porodówka!
OdpowiedzUsuń