1.12.2013

Rozdział 18

Całą niedzielę praktycznie przeleżałam na kanapie. Następnego dnia miałam być na porannym treningu, więc wyjechać musiałam o 5. Tak strasznie mi się nie chciało, ale jak mus, to mus. Sama doprowadziłam się do takiego stanu nieużywalności, więc teraz musiałam się pomęczyć. Poszłam spać już o 20, bo powieki same mi się zamykały. Pożegnałam się od razu z dziewczynami, bo rano one będą spać, gdy ja pojadę. Nastawiłam budzik i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Promienie słoneczne wtargnęły do mojego pokoju. Powoli otworzyłam zaspane oczy. Wzięłam komórkę do ręki w celu sprawdzenia godziny. Była 7 rano. Zerwałam się, jak oparzona. Zaspałam. No pięknie. W mega szybkim tempie umyłam się i ubrałam (link). Jak strzała wybiegłam z walizką z domu. Wpakowałam ją oraz siebie do mojego BMW i ruszyłam do Spały. Miałam nadzieję, że może jednak jakimś cudem spóźnię się tylko odrobinę, ale niestety za Częstochową zdarzył się wypadek. Przez 1,5 godziny stałam w korku, a potem i tak musiałam korzystać z jakiegoś kretyńskiego objazdu. Przed ośrodkiem zaparkowałam kilka minut po 12. Wojtek mnie zabije. Pierwsze skierowałam się właśnie do niego. Zapukałam i weszłam do pokoju.
 - Wojtek, ja cię strasznie przepraszam. Zaspałam, a potem był jakiś wypadek i sterczałam w korku – zaczęłam się tłumaczyć. On tylko się uśmiechnął.
 - Spokojnie, nic się nie stało. Martwiliśmy się, że może tobie coś było, ale jak widzę jesteś cała i zdrowa – odparł. Okej, nie był zły, więc było wszystko dobrze.
 - To się już nigdy nie powtórzy – odparłam i skierowałam się do drzwi.
 - Fajny kolorek – dodał ze śmiechem, gdy wychodziłam. No tak, całkiem zapomniałam, że nikt tutaj mnie nie widział w nowym wydaniu. Na korytarzu na naszym trzecim piętrze spotkałam kilku siatkarzy. O czymś dyskutowali, a Zibi gdzieś dzwonił.
 - Czyli pojechała, tak? – mówił. – No ale nie dotarła tutaj, przecież ci wyraźnie mówię…. Przepraszam, po prostu się martwimy. W radiu o jakimś wypadku mówili… Sylwia, spokojnie. Na pewno to nie ona w nim brała udział…
Skumałam, że mówią o mnie, więc podeszłam do nich.
 - Już jestem – uśmiechnęłam się lekko, a ta banda wielkoludów od razu rzuciła się, aby mnie przytulić. Bartman rzucił tylko mojej przyjaciółce, że już przybyłam.
 - Blanka, gdzieś ty była? Wiesz, jak się martwiliśmy? – pytał spanikowany Bartek.
 - Zaspałam, a potem utknęłam w korku przez ten wypadek – odpowiedziałam.
 - Ale czemu nie odbierałaś telefonu? – spytał z pretensją Zbyszek. Wyciągnęłam wtedy komórkę z kieszeni.
 - Cholera, komórka mi padła – jęknęłam. – Przepraszam was.
 - Przecież to nie twoja wina – powiedział Igła, obejmując mnie ramieniem. – Rany, ty jesteś ruda!
Dopiero wtedy reszta zauważyła, że mam inny kolor włosów. A podobno faceci to wzrokowcy. No widać właśnie.
 - Miał być ciemny blond, ale fryzjerka coś zepsuła – skrzywiłam się.
 - Wreszcie mam bratnią duszę tutaj – ucieszył się Jarosz, po czym przybiliśmy sobie piątki.
 - W końcu kolor włosów odzwierciedla charakter – mruknął złośliwie Kubiak. Posłałam mu piorunujące spojrzenie.
 - Przynajmniej go nie ukrywam, jak ty – warknęłam.
 - Ej, ej. Nie kłóćcie się – uspokoił nas Zbyszek.
 - On zaczął – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Ale ładnie ci w takim kolorze – stwierdził Piotrek. Podziękowałam mu uśmiechem.
 - Dziękuję, Piotruś – odparłam.

Następnego dnia pojawiłam się na porannym treningu oraz popołudniowym. To za to, że opuściłam jeden w poniedziałek. Chłopaki trenowali ciężej, niż zwykle. Musieli sporo poprawić zanim zacznie się Liga Światowa. W Spale spędzić mieliśmy tylko ten tydzień. W następny poniedziałek przenosiliśmy się już do Warszawy, a do ośrodka wrócimy dopiero w sierpniu. Szczerze, to przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Bardzo je polubiłam. Wszystko to zasługa siatkarzy. Traktowałam ich, jak rodzinę. To naprawdę wspaniali ludzie.
 W środowy wieczór, jak zwykle usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili do pokoju wpadli Bartek z Igłą. Zachowywali się jakoś podejrzanie.
 - Idziemy po lody. Idziesz? – zapytał z konspiracyjnym uśmieszkiem Ignaczak. Nie pytajcie, jak takowy uśmiech wygląda, bo nie umiem opisać.
 - Jasne, że idę – zaśmiałam się i ruszyłam za nimi. Zeszliśmy schodami na dół, rozglądając się na boki, czy przypadkiem nikt nie idzie. Weszliśmy do kuchni. Już kierowaliśmy się w kierunku zamrażalników, gdy usłyszeliśmy zza siebie czyjeś chrząknięcie. Przerażeni przełknęliśmy ślinę i odwróciliśmy się.
 - A co wy tu kombinujecie, kochaniutcy? – spytała pani Basia, krzyżując ręce na piersiach. To ona nie wyszła do domu? Przecież zawsze o tej porze jej tu nie było!
 - My, co robimy? – Kurek udawał głupiego.
 - No wy, wy. Nikogo innego tu nie ma.
 - My tak tylko…
 - Czystość sprawdzamy, o! – błysnął Ignaczak.
 - Spokojnie, dbam o tą kuchnię, jak o własny dom. To wy podbieracie te lody, prawda?
 - Nie no, skądże – zaprzeczyłam.
 - Przyznajcie się. Spokojnie, trener się nie dowie – zaśmiała się. Uwielbiałam tą kobietę. Zawsze pogodna. Taka kochana babcia z niej.
 - Przepraszamy – powiedzieliśmy równo, spuszczając głowy.
 - Bierzcie pudełko, ale żeby mi to ostatni raz było – pogroziła nam palcem.
 - Dziękujemy – pisnęliśmy radośnie. Wzięliśmy pudełko lodów i wyszliśmy z kuchni. Kurek zatrzymał się na chwilę, by przytulić panią Basię. Ona się tylko zaśmiała. Powtórzę zatem jeszcze raz: uwielbiam tą kobietę.

Siedzieliśmy w moim pokoju i wpieprzaliśmy lody czekoladowe. Rany, niebo w gębie! Tym razem kucharki kupiły lody od miejscowej lodziarni, a nie takie byle jakie ze sklepu. W życiu lepszych nie jadłam.
 - Zakochałam się w tych lodach – stwierdziłam z rozmarzoną miną.
 - Oj tak, one są genialne! – poparł mnie Igła.
 - Ustawię sobie na facebooku status: W związku ze spalskimi lodami czekoladowymi – stwierdził Bartek.
 - Natalia nie będzie zazdrosna? – Krzysiek uniósł jedną brew do góry. Bartek przybrał pozę myśliciela i podrapał się do brodzie.
 - Nie wiem. Spytam jej – z wielkim zaciszem wyciągnął telefon i zaczął dzwonić. Zrobiłam tzw. Face palma.
 - Żyję z debilami – stwierdziłam. Przyjmujący zignorował moją uwagę.
 - Cześć, Natuś – zaczął wesoło. – Nie, nic się nie stało. Mam pytanie do ciebie… Czy byłabyś zazdrosna gdybym ustawił na facebooku status: W związku ze spalskimi lodami czekoladowymi? … Nie jestem pijany – na to stwierdzenie wybuchłam śmiechem – To nie ja, to Blanka…. Jaka Blanka? No ta asystentka fotografa… Nie kotku, nie jesteśmy sami. Jest jeszcze Igła…. Dobrze, pozdrowię…. To jak? Będziesz zazdrosna, czy nie?... Okej. To pa, pa. Kocham cię i tęsknie – cmoknął do telefonu, a następnie włożył go do kieszeni. – Powiedziała, że jestem jebnięty i nie jest zazdrosna.
Znowu się zaśmiałam.
 - Już się nie mogę doczekać, kiedy ją poznam – stwierdziłam.
 - A propos poznawania – wtrącił Krzysiek. – Iwona bardzo chce cię poznać.
 - Będę miała z kim was obgadywać – wyszczerzyłam się i klasnęłam w dłonie.
 - Nie możemy dopuścić do ich spotkania – stwierdził bardzo poważnie Libero w stronę Kurka. Ten poparł go kiwnięciem głowy.
 - Spoko, sama je poznam – wystawiłam im język.
 - Będą się mendy solidaryzować – mruknął obrażony Ignaczak.
 - Powiem twojej żonie, jak ją nazwałeś – pogroziłam mu palcem.
 - I jeszcze mnie szantażuje! – oburzył się.
 - I tak was kocham, wiecie? – zaśmiałam się.
 - Jakież to słodkie – rozczulił się Bartek. – Tulimy?
 - Tuuliiimyyy – powiedziałam, a chłopcy od razu mnie przytulili. Uwielbiałam ich. Mimo, że zachowywali się, jak banda przedszkolaków, to ich uwielbiałam. Tą miłą atmosferę przerwało nam wtargnięcie do pokoju mojego ulubionego atakującego.
 - Jecie lody beze mnie?! – oburzył się.
 - Poprawka – zaczął Ignaczak. – Zjedliśmy lody bez ciebie.
Kurek teatralnie zademonstrował puste pudełko. Zbyszek westchnął zasmucony i usiadł koło mnie.
 - Jesteście straszni – skomentował.
 - Duży jesteś, poradzisz sobie – poklepałam go po ramieniu.

 - I tak was nie lubię – prychnął.

_____________________

Wiara czyni cuda, prawda? Jastrzębski znowu wygrał! Mam nadzieję, że wraca już ich ta dobra passa. No i Kubiak MVP ;) Strasznie sie cieszę!
A to u góry nie zanudziło was za bardzo?

7 komentarzy:

  1. Jak by miało zanudzić? Jak zwykle świetne. Akcja Bartka z telefonem do Natalii mnie po prostu powaliła. Agnieszka jesteś GENIALNA. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wygrany mecz, nowy rozdzial czwgo chciec wiecej?

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo świetny :) Ciekawe, czy w najbliższym czasie zdarzy się coś z Kubiakiem ;) oby ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Upiekło się im z tymi lodami! :D Jak zwykle jest z nimi wszystkimi zabawnie. Reakcja na kolor włosów wcale nie była taka najgorsza :P Ja i tak czekam na jakąś interakcję na linii Blanka - Michał :P

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja też czekam na jakąś akcje na linii Blanka Michał :) ale pozostali tez nieźle wymiatają :P pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział i nie zanudzasz nas :). Omal co nie spadłam z krzesła jak Kurek rozmawiał ze swoją dziewczyną przez telefon . Zacytuje "Czy byłabyś zazdrosna gdybym ustawił na facebooku status: W związku ze spalskimi lodami czekoladowymi? … Nie jestem pijany – na to stwierdzenie wybuchłam śmiechem – To nie ja, to Blanka…. Jaka Blanka? No ta asystentka fotografa… Nie kotku, nie jesteśmy sami. Jest jeszcze Igła…. Dobrze, pozdrowię…. To jak? Będziesz zazdrosna, czy nie?... Okej. To pa, pa. Kocham cię i tęsknie – cmoknął do telefonu, a następnie włożył go do kieszeni. – Powiedziała, że jestem jebnięty i nie jest zazdrosna." HAHAHAAHAHAH NO NIE WYRABIAM .Pozdrawiam serdecznie ze Szczecina Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne! zapraszam do siebie:
    http://never-turn-our-backs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń