- Heeeeej – przywitałam się głośno. Dziewczyny wyleciały z salonu i zaczęły mnie przytulać.
- Cześć kochana – odparły wesołe. Od razu w ich towarzystwie poczułam się lepiej. Odświeżyłam się po podróży, a potem przegadałam z dziewczynami dobre 2 godziny. Śmiałyśmy się z byle czego, opowiadały mi co się działo w Kato. Nareszcie czułam się dobrze. Zaczęła dochodzić 15, więc zostawiłam blondynki w mieszkaniu, a sama ruszyłam do salonu fryzjerskiego, który znajdował się 2 kroki stąd. Przywitałam się z Anią. Gdy ona farbowała mi włosy, rozmawiałyśmy o mojej pracy w Spale. Było naprawdę miło. W końcu fryzjerka zaczęła suszyć włosy, a jej mina nie wskazywała nic dobrego.
- Blanka, ja cię tak strasznie przepraszam. Rany, co ja narobiłam – jęknęła. Moje włosy nie były blond, tylko takie miedziane. Co ja gadam, byłam ruda! (link)
- Ja ci przefarbuję jeszcze raz na koszt firmy, tylko niestety nie dziś. Może być za tydzień? Tak strasznie cię przepraszam.
- Spokojnie, nic się nie stało – odparłam. No cóż, nie taki kolor chciałam, ale przecież każdy robi błędy. Gdybym się zdenerwowała i nawrzeszczała na fryzjerkę, to upodobniłabym się do Kubiaka, a tego nie chciałam. Jeszcze tego mi brakuje.
Wróciłam do mieszkania. Usłyszałam jakieś śmiechy z salonu. Po głosach stwierdziłam, że Hubert nas odwiedził. Gdy weszłam do pomieszczenia, to wszyscy zamilkli i wbili we mnie wzrok. Oczy im się rozszerzyły, niczym 5 złotówki. Sąsiad to aż się chipsami zakrztusił.
- Blanka? – spytała zdezorientowana Sylwia.
- Tak, tak, to ja – westchnęłam i usiadłam obok nich. – Ania się ciut pomyliła.
- Ja pierdole – wyrwało się Hubercikowi. – Jesteś ruda!
- Jaka spostrzegawczość – mruknęłam. – Za tydzień mam kolejną wizytę, ale te parę dni będę musiała przeżyć.
- W sumie nie jest źle – stwierdziła Daga.
- No właśnie. Ładnie ci – dodała z uśmiechem druga blondynka.
- No wiem, nie jest tragicznie. Gdyby np. jakiś różowy wyszedł, to wtedy bym się wściekła. Kto wie, może nie będę musiała się farbować jeszcze raz? – zaśmiałam się.
- Przyzwyczaisz się i będzie git – stwierdził Hubert. – O której dziś ten mecz?
- Za godzinę – odpowiedziałam.
- To ja tu już zostanę – rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Skoczę do sklepu po jeszcze jedne chipsy, bo widzę, że ktoś jedne wchłonął – mówiąc to spojrzałam wymownie na chłopaka. Akurat miał pełną buzie i wyszczerzył się. Pokręciłam głową z politowaniem.
- Pójdę z tobą, bo też muszę coś kupić – szybko stwierdziła Sylwia. Wyszłyśmy zatem do osiedlowego sklepiku.
- No i zostały same gołąbeczki – zaśmiałyśmy się.
- Ty to masz łeb, Syśka – stwierdziłam, biorąc koszyk w sklepie.
- No to ba. Ja zawsze z was najmądrzejsza byłam – wyszczerzyła się.
- Śnisz – wystawiłam jej język.
Niestety dzisiejszy mecz chłopakom nie poszedł. Właściwie większość została już pod koniec zmieniona. A Zbyszek to kompletnie zawalił. Na szczęście Dawid dał dobrą zmianę. Tak strasznie chciałam tam wtedy z nimi być. Widząc Krzyśka, takiego bezsilnego, to mi się serce krajało. No ale cóż, przynajmniej wyciągną wnioski z tej porażki. Jest dużo do poprawienia. Nie rozumiem tylko, co się z nimi stało. Przecież wczoraj, to była całkiem inna reprezentacja. Od razu chwyciłam za komórkę i napisałam Zibiemu SMSa, że ma pilnie odzwonić.
- Spokojnie, to tylko sparing – uspokajał mnie Hubert.
- Ale spójrz, jak oni grali. Do Ligi Światowej pozostało 1,5 tygodnia, a oni mają masę elementów do poprawienia. Widziałam, jak trenują i byli przecież świetni – powoli się chyba załamywałam. Okej, Blanka trzeba się wziąć w garść. Na turnieju pójdzie im lepiej, na pewno.
Radosz zmył się niedługo po zakończeniu meczu. My za to z dziewczynami wzięłyśmy sobie butelkę wina i nalałyśmy do kieliszków. W tle leciał finał Ligi Mistrzów w piłce nożnej, a my sobie gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Tak się jakoś stało, że zamiast jednego kieliszka wypiłyśmy 2 butelki. Z naszej trójki niestety ja wypiłam najwięcej. Buzia mi się nie zamykała. Pieprzyłam, co mi ślina na język przyniesie, aż w końcu dotarłam do niewygodnego tematu.
- Rany, ale mnie ten Kubiak wkur… denerwuje – prychnęłam.
- No a wy to tego konfliktu przypadkiem nie zażegnaliście? – zdziwiła się Sylwia.
- Tydzień temu tak, ale w poniedziałek jazda zaczęła się od nowa.
- Ale czemu? – spytała Daga. Czy one chciały wykorzystać mój nietrzeźwy stan i zmusić do zwierzeń?
- Pocałował mnie – zaśmiałam się głośno.
- Że co zrobił?!
- Pocałował. Tak oo – pokazałam na swoje usta – tutaj.
- Dałaś mu w twarz, co? – zapytała Woźniak.
- Chłopak dostał kosza, to się załamał. A że Kubiak ma specyficzny charakter, to przeżywa, to na swój sposób – dodała Zając.
- Aśka przecież stwierdziła, że ty mu się podobasz – wtrąciła jeszcze Sylwia.
- Nie dałam mu w twarz – machnęłam ręką. – Nawet wam powiem, ze odwzajemniłam. Wiecie, że on zajebiście całuje? Mamuniu, nigdy mnie tak facet nie całował. Spokojnie mogę mu dać jedenastkę w dziesięciopunktowej skali.
- Przecież ty go nie znosisz – Dagmara była zdezorientowana.
- Bo go nie znoszę – uśmiechnęłam się szeroko. – Ale się w nim kurwa zakochałam.
Wzięłam niedawno rozpoczętą trzecią już butelkę wina i zaczęłam pić z gwintu. Blondynki zaczęły mi ją wyrywać, co im się w końcu udało.
- Ej, no co?! – oburzyłam się.
- Nie pij więcej.
- Bo co? Mam problemy, to piję – wzruszyłam ramionami.
- Ale Blanka, to ci nic nie da. A jutro będziesz mieć kaca.
- Kaca to ja już mam moralnego. Dlaczego ja pozwoliłam sobie na to, żeby się w tym gamoniu zakochać?
- Dobrze wiesz, że nad uczuciami nie da się zapanować – Daga przytuliła mnie.
- Nawet jak tak bardzo, bardzo będę chciała? – bełkotałam.
- Wtedy się jeszcze nasili.
- Chujowa ta miłość – stwierdziłam.
- Niestety, Blanka, niestety – westchnęła Sylwia, przytulając mnie z drugiej strony.
Dziewczyny odprowadziły mnie do pokoju i położyły na łóżku. Ja jednak nie mogłam zasnąć. Wierciłam się, aż w końcu wstałam i poszłam do salonu. Butelka wina tam stała. Jako, iż byłam w stanie, takim jakim byłam, to bez wahania usiadłam na kanapie i zaczęłam pić z gwinta trunek. Rzecz jasna nie wychlałam wszystkiego na raz. Im więcej piłam, tym bardziej było mi niedobrze. Nadal jednak wlewałam w siebie czerwony płyn. Myślałam nad tym, co powiedziałam dziewczynom. Miałam tu odpocząć, a jest jeszcze gorzej. Łzy zaczęły mi kapać po policzkach. Musiałam wyglądać debilnie. Piłam wino prosto z butelki, płakałam i śmiałam się jednocześnie. Swoim zachowaniem obudziłam przyjaciółki. Wyrywały mi prawie pustą butelkę i naskoczyły na mnie.
- Blanka, co ty wyprawiasz?! – krzyknęła Sylwia.
- Zwariowałaś, czy co? Przecież, jak się opijesz, to ci to nic nie da – dodała wkurzona Daga. Wzruszyłam ramionami.
- Ale teraz tak zajebiście kręci mi się w głowie i jest fajnie – wyszczerzyłam się, nadal płacząc. Jestem naprawdę dziwna.
- Chodź do spania, błagam cię – jęknęła Woźniak. Zsunęłam się na jej ramię.
- On tak zajebiście całuje, wiecie? Tak cholernie mi wtedy dobrze było – uśmiechnęłam się na wspomnienie smaku ust siatkarza.
- Blanka, chodź do łóżka – zignorowała mnie Dagmara i pociągnęła w stronę pokoju.
- On jest taki głupi, ale całuje świetnie. Ale nie próbujcie, dobra? Bo on jest mój – zataczałam się. – Znaczy nie jest mój, bo go nie lubię, ale jest mój bo go kocham.
Tak, gdy jestem pijana, to mówię bardzo logicznie.
- Blanka, nie pieprz głupot, tylko śpij. Posiedzę tu aż nie zaśniesz – zaproponowała Zając, siadając na podłodze koło łóżka.
- Dziękuję. Wiecie co dziewczynki? Bo wy jesteście super, naprawdę. Cieszę się, że was mam. Niech mi tylko ten debil z głowy wylezie, to wtedy będę mega szczęśliwa – uśmiechnęłam się i opadłam na poduszkę. Zasnęłam niemal natychmiastowo.
Obudziłam się z ogromnym (ba, wielkim jak Mount Everest!) bólem głowy. Musiałam chwilę sobie posiedzieć, bo cały pokój się kręcił. Ostatni raz piłam. Ostatni raz. Dlaczego wczoraj było mi tak fajnie, a teraz najchętniej bym umarła? Zostawcie mnie i dajcie umrzeć. Jeden człowiek mniej na tym świecie.
Jakimś cudem doczłapałam do kuchni. Blondynki jadły akurat śniadanie.
- Tutaj jest zestaw dla ciebie – powiedziała Dagmara, wskazując na rzeczy na stole. Jakie one były kochane. Przede mną stała butelka wody, kefir i tabletki od bólu głowy.
- Gdybym nie miała takiego problemu z poruszaniem się, to bym do was podeszła i przytuliła – uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na krześle.
- Nieźle się wczoraj załatwiłaś – stwierdziła Sylwuśka. Wzięłam tabletkę do ust i popiłam wodą. Naraz wypiłam chyba z 1/3 jej zawartości.
- Wiem, przepraszam. Głupio mi teraz – skrzywiłam się. – Co w ogóle mówiłam, bo po tym jak przyssałam się do tej trzeciej butelki to nie pamiętam nic.
- Cały czas tylko powtarzałaś, że Kubiak zajebiście całuje i że jest głupi – odpowiedziała Zając.
- Fuck – jęknęłam. Po chwili pędem poleciałam do pokoju po komórkę. Dziewczyny przestraszone ruszyły za mną. Zaczęłam przeszukiwać całe mieszkanie w poszukiwaniu telefonu, aż w końcu znalazłam go pod poduszką w salonie. Zaczęłam przepatrywać skrzynkę nadawczą. Odetchnęłam z ulgą.
- Co ci się stało? – spytała zdezorientowana Sylwia.
- Bałam się, że do niego napisałam, ale na szczęście aż tak mi nie odbiło.
- Ej, Blanka, Blanka – pokręciły głową z politowaniem.
______________________
JW 0:3 Czarni Radom
WTF?! Nawet przeprosiny Łasko mnie jakoś nie pocieszyły ;/ Ruchy, chłopaki, ruchy! Było tak dobrze i sie posypało ;C
WTF?! Nawet przeprosiny Łasko mnie jakoś nie pocieszyły ;/ Ruchy, chłopaki, ruchy! Było tak dobrze i sie posypało ;C
rozdział bardzo ciekawy. Kocham farbowanie się na blond gdy wychodzi rudy (sama tego doświadczyłam xd). czekam na następny i zapraszam http://love-volleyball-life.blogspot.com/2013/11/6.html
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) ciekawe co powiedzą chłopaki jak ją zobaczą w nowym kolorze pozdrawiam do następnego :)
OdpowiedzUsuńKurwa, Blanka mnie rozwala w tym rozdziale. Jej teksty mają mistrza, wszystkie po kolei! xD Mi się ten rudy bardzo podoba! :) Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy... Bo szczerze mówiąc ja nie mam żadnego pomysłu na sytuację, w której Kubiak i Blanka ze sobą normalnie rozmawiają, nie wspominając już o stworzeniu związku.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na http://byc-obojetna.blogspot.com/ ;)