15.11.2013

Rozdział 14

Tak, jak to było zaplanowane całą niedziele łaziliśmy po Spale. Wcale nie jest to taka mała miejscowość. Szczególnie, gdy się zgubi w lesie. Tak, tak. Jesteśmy takimi sierotami, że się zgubiliśmy. Na szczęście jakoś wyszliśmy w końcu z tego buszu. Najbardziej ucieszony był Piotrek, który położył się a drodze, wcześniej ją całując.
 - Cywilizacja! – krzyknął, nie zważając na innych przechodniów. Z tymi siatkarzami to naprawdę wstyd gdziekolwiek wyjść.
Wieczorem dziewczyny musiały już wracać do Katowic. Bardziej ode mnie i Zbyszka przeżył to Paweł. Po ich odjeździe jęczał dobre 2 godziny, że strasznie tęskni za Sylwią. Na całe szczęście zdążyli się podczas dzisiejszego spaceru wymienić numerami. Gdy już namówiłam go żeby do niej napisał, to mieliśmy go z głowy. Sierota bał się zagadać. Zbyszek w końcu wkurzył się, wyrwał mu komórkę i napisał pierwszego smsa. Wtedy Pawełek zajął się namiętnym sms-owaniem z moją przyjaciółką. Dziwnie to brzmi.
My w tym czasie siedzieliśmy u mnie w pokoju. Bo gdzie indziej mogliśmy przebywać? Podłączyliśmy mojego laptopa do telewizora i zastanawialiśmy się, jaki film oglądnąć.
 - Może Avatar? – spytał Piter.
 - Nuda – ziewnął Michał. – American Pie?
 - Głupie – skomentowałam. – Straszny film 5?
 - To dopiero głupie – wtrącił Kubiak.
 - Włączam Project X i koniec – zadecydował Kurek i bez pytania włączył odpowiedni film. Usadowiliśmy się na łóżkach i zaczęliśmy oglądanie. Czytałam trochę o tym filmie, bo w Internecie wszędzie można było się natknąć na jakieś zdjęcia z niego z podpisami ‘’Ja chcę taką imprezę’’, albo ‘’Kto robi ze mną Project X łapka w górę’’. Rzeczywiście impreza była duża. Jak można rozwalić pół osiedla? Nie ogarniam. W dodatku ten koleś z miotaczek ognia na końcu. Śmieszna komedia, ale w rzeczywistości coś takiego raczej nie mogłoby mieć miejsca. Szczególnie w Polsce. 
Było już po 22. Byłam zmęczona tym dniem, że zasnęłam oparta o Zbyszkowe ramię. Nie pospałam długo, bo obudziły mnie szepty. Nie pokazywałam jednak, że nie śpię.
 - Może domalujemy jej wąsy wodoodpornym markerem? – spytał Kubiak.
 - Bez przesady, zabije nas – odparł Ignaczak. – A ciebie szczególnie.
 - Dokładnie – dodał Zbyszek. – Zginiesz w męczarniach.
 - No to co robimy? – zapytał niezadowolony przyjmujący.
 - Może klasyk? Pasta do zębów – zaproponował Kurek.
 - Za pastę nas może nie zabije – nie widziałam Krzyśka, ale czułam, że wzrusza ramionami.
 - To idę do łazienki po pastę – ucieszył się Michał. Poczułam powiew powietrza przed sobą, co oznaczało, że poszedł.
 - Tylko ostrożnie, bo jak ześlizgnie mi się z ramienia, to się obudzi – szepnął Zibi. Zaczęłam przygotowywać się do mojego wielkiego wejścia.
 - Spokojnie, jestem zawodowcem – zaśmiał się Dziku. Nachylił się nade mną, bo czułam jego oddech. Musiałam przyznać, że miał bardzo ładne perfumy. W ogóle pachniał tak ... zmysłowo. Nie! Blanka, cicho! Czy ktoś mógłby dać mi z plaskacza? Ja nie mogę tak myśleć, nie mogę.
Otworzyłam gwałtownie oczy i zwinnym ruchem wytrąciłam pastę z dłoni. Siatkarze odskoczyli, jak poparzeni.
 - Myśleliście, że wam się uda? Naiwni – parsknęłam śmiechem.
 - Ale, jak ty? Nie śpisz? – zapytał zdezorientowany Bartman.
 - No nie śpię, jak widać. A Kubiak i tak oberwie za ten pomysł z markerem – skrzyżowałam ręce na piersi. Michał tylko uśmiechnął się cwaniacko.
 - Ale nie zrobisz nam krzywdy, prawda? – spytał przestraszony Bartek. On się chyba z całej reprezentacji mnie najbardziej bał. Nie wiem czemu. Przecież dla niego jestem miła. Taki z niego śmieszny uszatek.
 - Nie zrobię, nie zrobię. Spokojnie – odetchnęli z ulgą. – Ale teraz panowie do swoich pokoi, bo chcę iść spać.
Jak na zawołanie ziewnęłam. Ta kilkominutowa drzemka mnie nie usatysfakcjonowała. Zbyszek ma niewygodne ramię. Dziwne, że Aśka na to jeszcze nie narzekała. Siatkarze kulturalnie pożegnali się ze mną i wyszli. Zamknęłam na wszelki wypadek drzwi na klucz i ruszyłam pod prysznic. Jakoś nie chciało mi się spieszyć. Relaksowałam się, wdychając zapach truskawkowego żelu pod prysznic. Wtedy przypomniało mi się, jak niedawno dziwnie zareagowałam na zapach Michała. Przecież nigdy mi się tak przy nim nie działo. Ba, ja wręcz nie znosiłam gdy tylko był blisko. Rozumiem, że ostatnio się nawet tolerujemy, ale bez przesady. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznika. Mokrą ręką wytarłam zaparowane łóżko. Spojrzałam na swoje odbicie. Nie może stać się to, co podejrzewam. Po prostu nie może. Nie dopuszczę do tego.

Budzik. Było już po 7. Poprzeciągałam się trochę, żeby rozprostować kości. Wstałam i udałam się do łazienki. Umyłam się i ubrałam. (link) Dzisiaj było chłodniej, więc ubrałam moją nową bluzę, którą kupiłam tydzień temu. Włosy związałam w kłosa. Nie przeszkadzały mi wtedy. Tak to jest, jak ma się ich tyle na głowie. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Koło windy spotkałam Zbyszka, Michała i Igłę.
 - Cześć, chłopaki – przywitałam się.
 - Witamy, witamy – zaśmiał się Ignaczak. Jakiś taki weselszy jest dzisiaj. Podejrzane.
 - A co ty taki radosny? – zapytałam, gdy weszliśmy do środka.
 - Łukasz dziś przyjeżdża. W końcu nie będę sam w pokoju!
 - Ale ty i tak w nim w ogóle nie siedzisz. Tylko w nocy śpisz i to tyle – stwierdził wspaniałomyślny Zbyszek.
 - Oj tam, oj tam –mruknął Libero.

Tego dnia miałam być na porannym treningu. Wojtkowi wypadła jakaś pilna sprawa rodzinna, więc przez najbliższe 2 dni byłam jedynym fotografem w całym ośrodku. Niestety na moje nieszczęście trenerzy pozostawili dziś tą bandę orangutanów samym sobie. Był taki misz masz. Byli podzieleni na małe grupki. Jedna ćwiczyła zagrywkę, inna atak, a jeszcze inna blok. Po chwili się zamieniali. Ja tylko chodziłam między nimi i fotografowałam.
 - A może pani fotograf sobie z nami zagra? – zagadał Wrona.
 - Niestety muszę odmówić – zaśmiałam się.
 - A to czemu? – zbulwersował się Ignaczak, który w mgnieniu oko się koło mnie znalazł. – Odkładasz lustrzaneczkę, bierzesz piłkę i do dzieła. Dziś nie ma Andrei, więc możemy zagrać mały meczyk z tobą.
 - Jestem jak najbardziej za! – krzyknął Zbyszek. Cała reszta go poparła. Spojrzałam na nich, jak na niedorozwiniętych. W sumie niewiele się pomyliłam.
 - Ale ja jestem przeciw – odparłam.
 - Ty tu kochana nic do gadania nie masz – Igła objął mnie ramieniem.
 - Ale, jak widzicie nie jestem odpowiednio ubrana – uśmiechnęłam się.
 - Zamiast bluzy, ubierz to – Bartman rzucił mi swoją drugą koszulkę.
 - Ale przecież ja nie umiem grać – jęknęłam.
 - Nie marudź, tylko się przebieraj. Ruchy, Blanka, ruchy – klasnął w dłonie Kurek.
 - Masz 2 minuty, bo jak nie, to ci wparujemy do szatni – wyszczerzył się głupio Kubiak. Obiję mu tą ładną buźkę, naprawdę. Czy ja powiedziałam ładną? Tfu! Bredzę, jakbym pijana byłam.
Westchnęłam zrezygnowana i poczłapałam do szatni, która znajdowała się obok. Ściągnęłam bluzę i koszulkę, którą miałam pod spodem. Założyłam T-shirt  Bartmana. Sięgał mi prawie do połowy uda. Sukienka normalnie. Ale nie krępowała mi ruchów, choć tyle. Mój aparat zostawiłam na ławce, bo na hali było niebezpiecznie dla niego.
Wróciłam na salę. Okazało się, że chłopcy podzielili się już na dwie drużyny. Uznali, że na pewno najlepiej mi pójdzie na pozycji przyjmującej. Grałam z Igłą, Kubiakiem (Boże widzisz, a nie grzmisz!), Bartmanem, Nowakowskim, Wroną i Drzyzgą. Naszymi przeciwnikami byli Zatorski, Jarosz, Kurek, Winiarski, Kłos, Kosok i Łomacz. Mecz był bardzo zajęty. Właściwie to mój udział w nim był niewielki. Gdyby ktoś to wszystko liczył, to moje statystyki nie byłyby zadowalające. Zagrywka na poziomie podstawówki, 0% w ataku, z 10 góra procent w przyjęciu. Śmiało mogę startować na najsłabszą przyjmującą świata. Przynajmniej bym coś wygrała. Na szczęście Michał z Krzyśkiem trzymali jakoś tą obronę. Zibi dostał strasznego powera. Kończył prawie każdą piłkę. Jak tak mu będzie dalej szło, to bez problemu ponownie wygramy Ligę Światową. Moja drużyna wygrała! O tak, tak, tak! Mimo tak słabego zawodnika, którym byłam ja, to wygraliśmy.
 - To teraz wybierzcie MVP, szanowni sędziowie – zaśmiał się Ignaczak w stronę Możdżonka i Ruciaka. Ci zaczęli szeptać między sobą, a Zbigniew już się przygotowywał do przyjęcia gratulacji. Ja natomiast zmęczona (tak, zmęczyłam się staniem na boisku) usiadłam obok Ignaczaka.
 - A więc MVP zostajeeee – Marcin przeciągnął ostatnią sylabę – Blanka Kamińska!
Akurat w tym momencie piłam wodę. Cały płyn, który miałam w ustach wyplułam na parkiet.
 - Że co proszę? – spytałam z niedowierzeniem.
 - No właśnie – oburzył się Bartman. – Że co proszę?
 - Musisz Zbysiu przyjąć to na klatę – zaśmiał się Krzysiek. – Blanka była lepsza.
 - Kurde, ale mnie zaszczyt kopnął – wyszczerzyłam się i podeszłam do zacnych sędziów. Wręczyli mi pustą rolkę po papierze toaletowym, na którym długopisem nabazgrany został napis: MVP. Pokręciłam głową ze śmiechem, a następnie dumnie pokazałam nagrodę, unosząc ją do góry. Rozległy się gromkie brawa.
 - We are the champions - my friend – zaśpiewał Winiarski.
 - Ja nadal czuję się oburzony – stwierdził Zibi. – Przekupiłaś sędziów.
 - Ani grosza od niej nie wziąłem! – oburzył się Michał eR.
 - Za kogo ty nas uważasz? – dodał kapitan, kładąc ręce na biodrach.
 - Musisz się Zbysiu oswoić z porażką – posłałam mu buziaka w powietrzu. – A teraz lecę się przebrać i pod prysznic. Odniosę ci koszulkę potem.

Pomachałam im na ‘do widzenia’ i wyszłam z hali. Wzięłam z szatni moją lustrzankę i ubrania. Skierowałam się do swojego pokoju, gdzie od razu weszłam pod prysznic. 

_______________

Takie coś >.<
Bardzo wam dziękuję za komentarze, których pojawia się coraz więcej. To bardzo motywuje ;)

4 komentarze:

  1. Komentarze, komentarzami, ale kiedy następny rozdział?!!!! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej stronie jest ramka i zawsze pisze kiedy następny ;)

      Usuń
  2. hahahhahah Zaparowane łóżko ahahahaha najbardziej rozwalający tekst :P Rozdział fajny ( jak zawsze :P) Czekam na nastepny w którym Kubiak wyzna miłość Blance hahahhahh .Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, dobrze, że Blanka się przebudziła. Takie żarty są śmieszne o ile nie przytrafiają się tobie. Choć pasta do zębów to i tak dobra opcja. Blanka coraz bardziej zauroczona Kubiakiem, szczerze mówiąc, ciekawa jestem jak to wygląda z jego strony. Ten mecz to genialny pomysł, zagrałabym tak samo jak dziewczyna :D Ale statuetka MVP to miłe wyróżnienie, myślę, że to było przyznane tak na zachętę :D Zibi niech się nie spina, to tylko zabawa :D

    OdpowiedzUsuń