Tak, jak to było
zaplanowane całą niedziele łaziliśmy po Spale. Wcale nie jest to taka mała
miejscowość. Szczególnie, gdy się zgubi w lesie. Tak, tak. Jesteśmy takimi
sierotami, że się zgubiliśmy. Na szczęście jakoś wyszliśmy w końcu z tego
buszu. Najbardziej ucieszony był Piotrek, który położył się a drodze, wcześniej
ją całując.
- Cywilizacja! – krzyknął, nie zważając na
innych przechodniów. Z tymi siatkarzami to naprawdę wstyd gdziekolwiek wyjść.
Wieczorem dziewczyny
musiały już wracać do Katowic. Bardziej ode mnie i Zbyszka przeżył to Paweł. Po
ich odjeździe jęczał dobre 2 godziny, że strasznie tęskni za Sylwią. Na całe
szczęście zdążyli się podczas dzisiejszego spaceru wymienić numerami. Gdy już namówiłam
go żeby do niej napisał, to mieliśmy go z głowy. Sierota bał się zagadać.
Zbyszek w końcu wkurzył się, wyrwał mu komórkę i napisał pierwszego smsa. Wtedy
Pawełek zajął się namiętnym sms-owaniem z moją przyjaciółką. Dziwnie to brzmi.
My w tym czasie
siedzieliśmy u mnie w pokoju. Bo gdzie indziej mogliśmy przebywać?
Podłączyliśmy mojego laptopa do telewizora i zastanawialiśmy się, jaki film
oglądnąć.
- Może Avatar? – spytał Piter.
- Nuda – ziewnął Michał. – American Pie?
- Głupie – skomentowałam. – Straszny film 5?
- To dopiero głupie – wtrącił Kubiak.
- Włączam Project X i koniec – zadecydował
Kurek i bez pytania włączył odpowiedni film. Usadowiliśmy się na łóżkach i
zaczęliśmy oglądanie. Czytałam trochę o tym filmie, bo w Internecie wszędzie
można było się natknąć na jakieś zdjęcia z niego z podpisami ‘’Ja chcę taką
imprezę’’, albo ‘’Kto robi ze mną Project X łapka w górę’’. Rzeczywiście
impreza była duża. Jak można rozwalić pół osiedla? Nie ogarniam. W dodatku ten
koleś z miotaczek ognia na końcu. Śmieszna komedia, ale w rzeczywistości coś
takiego raczej nie mogłoby mieć miejsca. Szczególnie w Polsce.
Było już po 22.
Byłam zmęczona tym dniem, że zasnęłam oparta o Zbyszkowe ramię. Nie pospałam
długo, bo obudziły mnie szepty. Nie pokazywałam jednak, że nie śpię.
- Może domalujemy jej wąsy wodoodpornym markerem?
– spytał Kubiak.
- Bez przesady, zabije nas – odparł Ignaczak.
– A ciebie szczególnie.
- Dokładnie – dodał Zbyszek. – Zginiesz w
męczarniach.
- No to co robimy? – zapytał niezadowolony
przyjmujący.
- Może klasyk? Pasta do zębów – zaproponował
Kurek.
- Za pastę nas może nie zabije – nie widziałam
Krzyśka, ale czułam, że wzrusza ramionami.
- To idę do łazienki po pastę – ucieszył się
Michał. Poczułam powiew powietrza przed sobą, co oznaczało, że poszedł.
- Tylko ostrożnie, bo jak ześlizgnie mi się z
ramienia, to się obudzi – szepnął Zibi. Zaczęłam przygotowywać się do mojego
wielkiego wejścia.
- Spokojnie, jestem zawodowcem – zaśmiał się
Dziku. Nachylił się nade mną, bo czułam jego oddech. Musiałam przyznać, że miał
bardzo ładne perfumy. W ogóle pachniał tak ... zmysłowo. Nie! Blanka, cicho!
Czy ktoś mógłby dać mi z plaskacza? Ja nie mogę tak myśleć, nie mogę.
Otworzyłam gwałtownie oczy
i zwinnym ruchem wytrąciłam pastę z dłoni. Siatkarze odskoczyli, jak poparzeni.
- Myśleliście, że wam się uda? Naiwni –
parsknęłam śmiechem.
- Ale, jak ty? Nie śpisz? – zapytał
zdezorientowany Bartman.
- No nie śpię, jak widać. A Kubiak i tak
oberwie za ten pomysł z markerem – skrzyżowałam ręce na piersi. Michał tylko
uśmiechnął się cwaniacko.
- Ale nie zrobisz nam krzywdy, prawda? –
spytał przestraszony Bartek. On się chyba z całej reprezentacji mnie
najbardziej bał. Nie wiem czemu. Przecież dla niego jestem miła. Taki z niego
śmieszny uszatek.
- Nie zrobię, nie zrobię. Spokojnie –
odetchnęli z ulgą. – Ale teraz panowie do swoich pokoi, bo chcę iść spać.
Jak na zawołanie
ziewnęłam. Ta kilkominutowa drzemka mnie nie usatysfakcjonowała. Zbyszek ma
niewygodne ramię. Dziwne, że Aśka na to jeszcze nie narzekała. Siatkarze
kulturalnie pożegnali się ze mną i wyszli. Zamknęłam na wszelki wypadek drzwi
na klucz i ruszyłam pod prysznic. Jakoś nie chciało mi się spieszyć.
Relaksowałam się, wdychając zapach truskawkowego żelu pod prysznic. Wtedy
przypomniało mi się, jak niedawno dziwnie zareagowałam na zapach Michała.
Przecież nigdy mi się tak przy nim nie działo. Ba, ja wręcz nie znosiłam gdy
tylko był blisko. Rozumiem, że ostatnio się nawet tolerujemy, ale bez przesady.
Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznika. Mokrą ręką wytarłam zaparowane
łóżko. Spojrzałam na swoje odbicie. Nie może stać się to, co podejrzewam. Po
prostu nie może. Nie dopuszczę do tego.
Budzik. Było już po 7.
Poprzeciągałam się trochę, żeby rozprostować kości. Wstałam i udałam się do
łazienki. Umyłam się i ubrałam. (link) Dzisiaj było chłodniej, więc ubrałam
moją nową bluzę, którą kupiłam tydzień temu. Włosy związałam w kłosa. Nie
przeszkadzały mi wtedy. Tak to jest, jak ma się ich tyle na głowie. Wyszłam z
pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Koło windy spotkałam Zbyszka, Michała i
Igłę.
- Cześć, chłopaki – przywitałam się.
- Witamy, witamy – zaśmiał się Ignaczak. Jakiś
taki weselszy jest dzisiaj. Podejrzane.
- A co ty taki radosny? – zapytałam, gdy
weszliśmy do środka.
- Łukasz dziś przyjeżdża. W końcu nie będę sam
w pokoju!
- Ale ty i tak w nim w ogóle nie siedzisz.
Tylko w nocy śpisz i to tyle – stwierdził wspaniałomyślny Zbyszek.
- Oj tam, oj tam –mruknął Libero.
Tego dnia miałam być na
porannym treningu. Wojtkowi wypadła jakaś pilna sprawa rodzinna, więc przez
najbliższe 2 dni byłam jedynym fotografem w całym ośrodku. Niestety na moje
nieszczęście trenerzy pozostawili dziś tą bandę orangutanów samym sobie. Był
taki misz masz. Byli podzieleni na małe grupki. Jedna ćwiczyła zagrywkę, inna
atak, a jeszcze inna blok. Po chwili się zamieniali. Ja tylko chodziłam między
nimi i fotografowałam.
- A może pani fotograf sobie z nami zagra? –
zagadał Wrona.
- Niestety muszę odmówić – zaśmiałam się.
- A to czemu? – zbulwersował się Ignaczak,
który w mgnieniu oko się koło mnie znalazł. – Odkładasz lustrzaneczkę, bierzesz
piłkę i do dzieła. Dziś nie ma Andrei, więc możemy zagrać mały meczyk z tobą.
- Jestem jak najbardziej za! – krzyknął
Zbyszek. Cała reszta go poparła. Spojrzałam na nich, jak na niedorozwiniętych.
W sumie niewiele się pomyliłam.
- Ale ja jestem przeciw – odparłam.
- Ty tu kochana nic do gadania nie masz – Igła
objął mnie ramieniem.
- Ale, jak widzicie nie jestem odpowiednio
ubrana – uśmiechnęłam się.
- Zamiast bluzy, ubierz to – Bartman rzucił mi
swoją drugą koszulkę.
- Ale przecież ja nie umiem grać – jęknęłam.
- Nie marudź, tylko się przebieraj. Ruchy,
Blanka, ruchy – klasnął w dłonie Kurek.
- Masz 2 minuty, bo jak nie, to ci wparujemy
do szatni – wyszczerzył się głupio Kubiak. Obiję mu tą ładną buźkę, naprawdę.
Czy ja powiedziałam ładną? Tfu! Bredzę, jakbym pijana byłam.
Westchnęłam zrezygnowana i
poczłapałam do szatni, która znajdowała się obok. Ściągnęłam bluzę i koszulkę,
którą miałam pod spodem. Założyłam T-shirt
Bartmana. Sięgał mi prawie do połowy uda. Sukienka normalnie. Ale nie
krępowała mi ruchów, choć tyle. Mój aparat zostawiłam na ławce, bo na hali było
niebezpiecznie dla niego.
Wróciłam na salę. Okazało
się, że chłopcy podzielili się już na dwie drużyny. Uznali, że na pewno
najlepiej mi pójdzie na pozycji przyjmującej. Grałam z Igłą, Kubiakiem (Boże
widzisz, a nie grzmisz!), Bartmanem, Nowakowskim, Wroną i Drzyzgą. Naszymi
przeciwnikami byli Zatorski, Jarosz, Kurek, Winiarski, Kłos, Kosok i Łomacz.
Mecz był bardzo zajęty. Właściwie to mój udział w nim był niewielki. Gdyby ktoś
to wszystko liczył, to moje statystyki nie byłyby zadowalające. Zagrywka na
poziomie podstawówki, 0% w ataku, z 10 góra procent w przyjęciu. Śmiało mogę
startować na najsłabszą przyjmującą świata. Przynajmniej bym coś wygrała. Na
szczęście Michał z Krzyśkiem trzymali jakoś tą obronę. Zibi dostał strasznego powera.
Kończył prawie każdą piłkę. Jak tak mu będzie dalej szło, to bez problemu
ponownie wygramy Ligę Światową. Moja drużyna wygrała! O tak, tak, tak! Mimo tak
słabego zawodnika, którym byłam ja, to wygraliśmy.
- To teraz wybierzcie MVP, szanowni sędziowie
– zaśmiał się Ignaczak w stronę Możdżonka i Ruciaka. Ci zaczęli szeptać między
sobą, a Zbigniew już się przygotowywał do przyjęcia gratulacji. Ja natomiast
zmęczona (tak, zmęczyłam się staniem na boisku) usiadłam obok Ignaczaka.
- A więc MVP zostajeeee – Marcin przeciągnął
ostatnią sylabę – Blanka Kamińska!
Akurat w tym momencie
piłam wodę. Cały płyn, który miałam w ustach wyplułam na parkiet.
- Że co proszę? – spytałam z niedowierzeniem.
- No właśnie – oburzył się Bartman. – Że co
proszę?
- Musisz Zbysiu przyjąć to na klatę – zaśmiał
się Krzysiek. – Blanka była lepsza.
- Kurde, ale mnie zaszczyt kopnął –
wyszczerzyłam się i podeszłam do zacnych sędziów. Wręczyli mi pustą rolkę po
papierze toaletowym, na którym długopisem nabazgrany został napis: MVP. Pokręciłam
głową ze śmiechem, a następnie dumnie pokazałam nagrodę, unosząc ją do góry. Rozległy
się gromkie brawa.
- We are the champions - my friend – zaśpiewał Winiarski.
- Ja nadal czuję się oburzony – stwierdził
Zibi. – Przekupiłaś sędziów.
- Ani grosza od niej nie wziąłem! – oburzył
się Michał eR.
- Za kogo ty nas uważasz? – dodał kapitan,
kładąc ręce na biodrach.
- Musisz się Zbysiu oswoić z porażką –
posłałam mu buziaka w powietrzu. – A teraz lecę się przebrać i pod prysznic.
Odniosę ci koszulkę potem.
Pomachałam im na ‘do
widzenia’ i wyszłam z hali. Wzięłam z szatni moją lustrzankę i ubrania.
Skierowałam się do swojego pokoju, gdzie od razu weszłam pod prysznic.
_______________
Takie coś >.<
Bardzo wam dziękuję za komentarze, których pojawia się coraz więcej. To bardzo motywuje ;)
Bardzo wam dziękuję za komentarze, których pojawia się coraz więcej. To bardzo motywuje ;)
Komentarze, komentarzami, ale kiedy następny rozdział?!!!! <3 :*
OdpowiedzUsuńPo prawej stronie jest ramka i zawsze pisze kiedy następny ;)
Usuńhahahhahah Zaparowane łóżko ahahahaha najbardziej rozwalający tekst :P Rozdział fajny ( jak zawsze :P) Czekam na nastepny w którym Kubiak wyzna miłość Blance hahahhahh .Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńOj, dobrze, że Blanka się przebudziła. Takie żarty są śmieszne o ile nie przytrafiają się tobie. Choć pasta do zębów to i tak dobra opcja. Blanka coraz bardziej zauroczona Kubiakiem, szczerze mówiąc, ciekawa jestem jak to wygląda z jego strony. Ten mecz to genialny pomysł, zagrałabym tak samo jak dziewczyna :D Ale statuetka MVP to miłe wyróżnienie, myślę, że to było przyznane tak na zachętę :D Zibi niech się nie spina, to tylko zabawa :D
OdpowiedzUsuń