Całą niedziele leniuchowałyśmy z
dziewczynami. W głównej mierze planowałyśmy ich przyjazd za tydzień. Strasznie
były podekscytowane. Starałam się je uspokoić. Przecież siatkarze to normalni..
tfu, zwykli ludzie. Normalni to oni do końca nie byli. If you know what I mean.
Na całe szczęście w poniedziałek miałam się
stawić dopiero na popołudniowym treningu. Mogłam więc wyjechać spokojnie
dopiero o 12. Wstałam więc o 10. Dokończyłam pakować rzeczy i pożegnałam się z
przyjaciółkami. Wpakowałam bagaż do mojego kochanego BMW i ruszyłam w kierunku
Spały. Po niecałych 3 godzinach jazdy byłam już na parkingu przed ośrodkiem. W
tej samej chwili zauważyłam, idącego w moją stronę Zbyszka. Czyżby koczował na
mój powrót? Miłe.
- No
hej, Zbysiu – cmoknęłam go w policzek, gdy do mnie podszedł.
- A
witamy z powrotem – uśmiechnął się i wziął moja walizkę.
-
No, no. Jaki ty uprzejmy – stwierdziłam z podziwem.
- Po
prostu się stęskniłem za moim ulubionym fotografem. Strzelisz mi profilowe na
fejsa?
-
Strzelę, strzelę. Takie na treningu, jak jesteś cały czerwony i spocony. Może
być? – wyszczerzyłam się.
-
Blee – skrzywił się. – Wredna jesteś.
-
Dzięki, staram się – znowu się wyszczerzyłam.
Miałam pół godziny do obiadu. Spożytkowałam
ten czas na rozpakowanie się. Tym razem ubrań miałam dużo więcej. Ledwo do
szafy to wszystko weszło. Dlatego walizka musiała stanąć obok niej. Kosmetyki
ułożyłam na półce w łazience. Akurat gdy wychodziłam z pokoju, równocześnie ze
swojego wychodził Ignaczak. Miał jednak jakąś niemrawą winę. Widząc mnie, na
chwile się rozchmurzył.
-
Blanka! Ależ ja się stęskniłem! – powiedział uradowany. Przytuliliśmy się
przyjacielsko.
-
Oj, ja też Krzysiu – uśmiechnęłam się. – A co ty taki zasmucony byłeś, jak
wyszedłeś z pokoju?
-
Znowu ktoś mi żelki gwizdnął – westchnął. Co ten Kurek znowu wyrabiał? Już ja
sobie z nim pogadam.
-
List gończy jednak nie zadziałał, biedaku?
-
Niestety nie. Muszę wymyślić coś innego – zamyślił się. – Pomożesz mi?
- W
czym niby? – zdziwiłam się.
- No
w złapaniu tego bandziora bez serca. Wszyscy doskonale wiedzą, że kocham żelki!
Rany, tak mi go szkoda było. Wiecie, jaki
to widok, gdy taki duży (188 cm to nie mało wbrew pozorom) facet jest załamany?
Może to były tylko jakieś żelki, ale cóż, dla niego były ważne. W sumie, jakby
ktoś mi podpieprzył moją czekoladę orzechową, to zabiłabym na miejscu. Nie
chciałam jednak wsypać Kurka. Musiałam obmyślić jakiś chytry plan, by
przyjmujący sam wpadł.
-
Coś wykombinujemy. Ale teraz jestem strasznie głodna – pociągnęłam go żeby się
pospieszył. O dziwo, gdy weszliśmy do stołówki była już większość. Jedynie
brakowało siatkarzy z naszego stolika. Normalka. Wzięliśmy nasze porcje i
zajęliśmy swoje miejsca. Po niedługim czasie pojawiła się reszta. Wszyscy (z
jednym wiadomym wyjątkiem) radośnie się ze mną przywitali. Pytali, co tam w
Katowicach słychać. Chcieli się wprosić za wszelką cenę do mojego mieszkania,
gdy będą grać w Spodku. No przecież oni by pół bloku rozwalili! Straciłabym
dach nad głową. Powiedziałam im jednak, że się zobaczy. Naiwni uwierzyli.
Po kolacji zdążyłam tylko wziąć aparat i od
razu poszłam na halę. Oczywiście na te panienki trzeba było jeszcze czekać 10
minut zanim się przebiorą. Dziwiłam się Anastasiemu za jego świętą cierpliwość.
Ja bym od razu im wlepiła 10 karnych okrążeń za każdą minutę spóźnienia. Tak,
wiem. Jestem potworem. Taka moja natura.
W końcu się zjawili. Zaczęli się rozciągać.
Tego dnia ćwiczyli blok i atak. Niektórym szło lepiej, niektórym gorzej. Tak to
jest po dłuższej przerwie od treningów. Zawsze jednak zdążali z wyrobieniem
formy do zawodów. Miałam nadzieję, że i tym razem tak będzie. Większość miała
za sobą bardzo udane sezony w klubach. Choćby taki Wrona, czy Konarski. Od
października jeden w Skrze, a drugi w Resovi. W dodatku powołanie do
reprezentacji. Wyczuwam, że obaj trafią do składu na Ligę Światową. Ba, ja
pewna jestem! Blanka Kamińska nie rzuca słów na wiatr.
Leżałam w swoim pokoju i skakałam pilotem
po kanałach. Nie było nic interesującego. W dodatku zorientowałam się, że nie
wzięłam żadnej książki, które dla mnie wypożyczyły przyjaciółki. No przecież ja
tu umrę, gdy nie będę miała co robić. Postanowiłam się trochę przejść po
ośrodku. Zawsze bywałam tylko na 3 piętrze, na parterze i hali, bądź siłowni.
Przecież to był ogromny budynek! Tu musiało być coś ciekawego. Wyszłam z
pokoju, wcześniej go zamykając. Schodami skierowałam się do góry. 4 piętro było
niemal identyczne, jak to nasze. No to szłam dalej w górę. 5 piętro było już
ostatnim. Jednak zauważyłam uchylone drzwi, a tam kolejne schody. Moja ciekawska
natura nakazała mi nimi podążyć. Na końcu schodów była jakaś klapa w suficie.
Otworzyłam ją i wyszłam przez nią. Okazało się, że byłam na dachu. Rany, jaki
to był piękny widok. Akurat słońce zachodziło. Kurde, że też nie miałam aparatu
przy sobie. Usiadłam na betonie i zaczęłam się po prostu wpatrywać w krajobraz.
W oddali zauważyłam jezioro. To już wiedziałam, co będziemy z dziewczynami
robić w sobotę. Leżing, smażing, plażing. Ah, błogie lenistwo! Ale wracając do
tego widoku. To było naprawdę piękne. Nie mam pojęcia, jak długo tam
siedziałam, ale raczej dość sporo, bo Słońce zdążyło się już całkiem schować za
horyzontem. Wstałam więc z podłogi, otrzepałam się z kurzu i ruszyłam schodami
na dół. Wróciłam do swojego pokoju. Co zastałam przed drzwiami? Grupę
koczujących na coś siatkarzy. Zerwali się na mój widok.
- No
nareszcie! – odetchnął z ulgą Jarosz.
-
Ile można czekać?! – oburzył się Bartman.
-
Ej, bo mi się chyba dupa do podłogi przykleiła – powiedział przerażony Bartek.
Spojrzałam na nich zdezorientowana.
-
Mogę wiedzieć, co wy robicie? – spytałam zszokowana.
-
Czekamy na ciebie? – spytał Ignaczak z sarkazmem. – Heloooł! Otwieraj te drzwi
i robimy imprezkę.
-
Jaką imprezkę? I czemu u mnie?! – oburzyłam się i położyłam dłonie na biodrach.
Zaczęłam się przyglądać siatkarzom zebranym na korytarzu. Więcej ich matka nie
miała? Jarosz, Kurek, Igła, Bartman, Kubiak, Nowakowski, Winiarski, Zatorski
…zaraz, zaraz… KUBIAK?! Nawet on tu jest? Ludzie, ogłaszam koniec świata.
-
Kuba z Bartkiem zabronili u siebie – wymamrotał Piter, jedząc w tym samym
czasie jakiegoś batonika.
-
Ale ja też zabraniam u siebie – skrzyżowałam ręce na piersi.
- Jesteś
najmłodsza, nie masz nic do gadania – oznajmił Zbigniew. Podszedł do mnie i tak
po prostu włożył rękę do kieszeni mojego sweterka, gdzie miałam klucze. Wyjął
je i otworzył drzwi. Gestem ręki zaprosił wszystkich do środka.
-
Proszę bardzo, właźcie. Czujcie się, jak u siebie –wyszczerzył się atakujący. –
No chodź, Blanka. Zapraszamy.
No szczyt! W ogóle nie liczą się z moim
zdaniem. Dlaczego oni akurat wybrali mój pokój? Boże, za jakie grzechy? Weszłam
do środka i wkurzona trzasnęłam drzwiami. Czy ja dobrze widzę, że Igła grzebie
mi w szafce?
-
Krzysiu, mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz?! – spytałam zdenerwowana.
-
Szukam, czy żelków nie masz. Same czekolady – odparł. – Nie masz żelków? Bo ja
już nie mam żadnych. Dziś mi znowu kolejna paczka zginęła! W dodatku ostatnia.
Spojrzałam podejrzliwie na Kurka. Miał minę
błagalną. Chciał żebym nic nie mówiła. No dobra, niech mu będzie. Ale pomogę
Ignaczakowi trafić na jego trop, a wtedy przyjmujący będzie mieć przerąbane.
Westchnęłam i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z bocznej kieszeni paczkę żelków z Biedronki, które kupiłam przed wyjazdem. Rzuciłam ją Libero.
Westchnęłam i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z bocznej kieszeni paczkę żelków z Biedronki, które kupiłam przed wyjazdem. Rzuciłam ją Libero.
-
Rany, Blanka. Uwielbiam cię! – krzyknął uradowany i otworzył paczkę. Wziął do
ust naraz pół paczki. To chore, daję słowo. Jak tak dalej pójdzie, to ja tu z
nimi zwariuję.
Usiadłam na jedynym wolnym miejscu na łóżku,
które te hojne wielkoludy zostawiły mi specjalnie bym sobie usiadła. Co za
wielkoduszność.
- A tak w ogóle, to gdzie ty zniknęłaś? Pół
godziny czekaliśmy na ciebie przed tymi drzwiami – zagadał Zibi.
-
Przejść się poszłam – wzruszyłam ramionami.
- A
gdzie ? – dopytywał Kuba.
- A
gdzieś – wystawiłam mu język. – Co wy mnie tak przepytujecie?
-
Zazdrośni jesteśmy – wybełkotał Krzysiek z buzią pełną żelków. Ledwo go
zrozumiałam.
- O
co?
- O
to, że znalazłaś sobie innych sportowców, fajniejszych od nas – przyznał
Nowakowski, który siedział koło mnie.
- Oj
Piotruś, Piotruś. Nie ma fajniejszych od was – powiedziałam ze śmiechem i
poczochrałam jego włosy.
- Jakie
to słodkie – wzruszył się Paweł i wytarł wyimaginowaną łzę.
- No
naprawdę urocze, ale ludzie, dupa dalej mnie boli – jęczał nadal Kurek, który
znowu wylądował na podłodze. Biedak.
- Trzeba
było zająć sobie wygodniejsze miejsce – wzruszył ramionami Kubiak, który
wygodnie rozłożył się na moim łóżku. Trzeba będzie je odkazić.
-
Rzuciliście się wszyscy, to jak ja biedny, kontuzjowany miałem zdążyć?
- Eh
– westchnęłam i wstałam z łóżka. – Siadaj.
Uradowany przytulił mnie mocno i dał
ogromnego buziaka w policzek. Pokręciłam tylko głową z politowaniem i usiadłam
na ziemi, opierając o ścianę.
-
Wiecie może jaka ma być pogoda w weekend? – zapytałam w pewnym momencie.
Wszyscy spojrzeli pytająco na Zatora. Zdziwiłam się. Czemu akurat na niego. Ten
tylko uśmiechnął się cwaniacko i wyciągnął swojego wypasionego smartfona z
kieszeni. Coś tam poklikał, poczytał, aż w końcu się odezwał.
-
Słońce, niewielkie zachmurzenie, około 25 stopni ciepła, mała wilgotność
powietrza – wyrecytował.
-
Wow – stwierdziłam. – Nieźle.
-
Dziękuję – ukłonił się teatralnie.
- A
po co ci to wiedzieć? – zaciekawił się milczący, jak do tej pory Michał Wu.
-
Moje przyjaciółki przyjeżdżają i pomyślałam, że pójdziemy nad to jezioro, co
jest niedaleko – odparłam.
-
Blaneczko, ty nasza kochana – zaczął ze śmiechem Zbyszek. – To nie jest
jezioro, tylko jakieś bagno. Sulejów jest przecież 2 kroki stąd.
-
Serio? A to nie wiedziałam. Dziękuję za informację – wyszczerzyłam się.
-
Ale to nie była darmowa informacja.
- Co
chcesz? – skrzyżowałam ręce na piersi.
-
Zabierasz nas nad do jezioro – wyszczerzył się.
-
Czy ja wyglądam na waszą niańkę? – prychnęłam.
- A
czy my wyglądamy na dzieci? – zapytał złośliwie Michał Ka.
- No
wiesz, bo ty .. – zaczęłam, lecz poczułam, jak wielka łapa Zbyszka zatyka mi
usta.
-
Cicho. Jest miłe spotkanko, nie psujcie tego – skrzywił się.
-
Okej – westchnęliśmy zrezygnowani.
________________
Nie wierzę, że nie będzie Anastasiego. Po prostu nie wierzę. Amen.
Najbliższy rozdział: 26.10.2013
Najbliższy rozdział: 26.10.2013
też nie wierze, jak miliony osób nie jesteśmy same..
OdpowiedzUsuńeh, a Blanka i Michał dalej sobie dogryzają.
nie lubię tego, ale cóż :D
i chciałabym rozdziały szyybciej! ^^
ściskam :*
Swietny rozdział już nie mogę sie doczekać aż akcja pomiędzy Blanką a Michałem się rozkręci :D pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo ciekawa tego spotkania koleżanek Blanki z siatkarzami :D Jestem pewna, że oni się polubią, ale czy coś więcej?... Chłopacy to spryciarze, nie dość, że wymusili imprezę w pokoju dziewczyny to jeszcze pojadą sobie nad jezioro ^^ Uszczypliwości wobec Kubiaka nadal na porządku dziennym, choć widać że sportowcy mają tego coraz bardziej dość. Ciekawe jak długo jeszcze :P
OdpowiedzUsuńA ja tam uwielbiam uszczypliwosci na trasie Blanka-ubiak ;D
OdpowiedzUsuńSulejow pozdrawia i zaprasza siatkarzy ^^
OdpowiedzUsuń