28.09.2013

Rozdział 5

Budzik zadzwonił punktualnie o 6:30. Powoli otworzyłam zaspane oczy. Nie było jakoś zbyt jasno. No tak, pogoda za oknem musiała się popsuć, tak jak zapowiadali synoptycy. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i skierowałam do łazienki, by się jakoś ogarnąć. Musiałam też umyć i wysuszyć włosy, a to zawsze trochę mi zajmowało. Potem zamierzałam się ubrać. Wybrałam więc ciuchy idealne do takiej pogody (link). Związałam włosy w luźnego koka i mogłam iść na śniadanie. Tak jak zwykle pierwszy był sztab, a ja druga. Siatkarze zeszli dopiero po chwili. Cisza została zakłócona. W sumie lepiej, bo nie lubię ciszy. Jak zwykle Zatorskiemu nie pasowało coś w jedzeniu, Igła pieprzył głupoty, a ja w spokoju jadłam sobie moje musli. Po śniadaniu poszłam do pokoju przebrać koszulkę reprezentacyjną i wziąć sprzęt. Dzisiaj trening odbywał się w siłowni. Była ona dość duża, a wszystkie sprzęty były nowoczesne. A teraz przybyło to stado orangutanów i będą wylewać siódme poty. Ja za to latałam z aparatem między nimi.
 - Blanka, a my samojebki w siłowni to jeszcze nie mamy – zagadał Kłos. Usiadłam więc obok niego na ławce i obróciłam aparat. Wyszczerzyliśmy się i nacisnęłam spust migawki.
 - Ja też chcę, ja też! – powiedział Wrona i wepchnął się obok mnie. Moje ręce były za krótkie, więc to Karol przejął po chwili aparat.
 - Daj to kobieto. Tak to robi mistrz! – wypiął dumnie pierś do przodu, a już po chwili moja twarz była miażdżona, gdy te dwa goryle przycisnęli swoje głowy do moich policzków. Korzystnie, to ja na tych fotkach nie wyszłam, to jest pewne.
 - Wyszłam strasznie – skrzywiłam się.
 - Ale wymyślasz – machnął ręką Andrzej.
 - Wcale, że nie – zrobiłam minę naburmuszonego dziecka. Akurat w tym momencie Karol zrobił mi zdjęcie. Środkowi zaśmiali się.
 - Wrzucę to na fejsa – ucieszył się Karol.
 - No chyba ci się w dupie poprzewracało – próbowałam wyrwać mu sprzęt, ale za długie ręce miał.
 - Wcale nie. Przecież cała siatkarska, facebookowa społeczność chce poznać naszą obrażoną panią fotograf – zaśmiał się.
 - Ale obrażona pani fotograf nie chce poznać całej siatkarskiej, facebookowej społeczności.
 - No dobra, to zrobimy tak – zaczął. – Ja nie dodam tego zdjęcia, ale ty go nie usuniesz. Umowa stoi?
 - Niech ci będzie – westchnęłam zrezygnowana. – A teraz opuszczam was panowie i wracam do pracy.
 - Idź tam do Igły, on ci popozuje – powiedział Andrzej, wskazując na Libero. Faktycznie biedak chciał zwrócić na siebie moją uwagę i mu to nie wychodziło. Uśmiechnęłam się i teraz to jemu zrobiłam całą sesję. Połowa ujęć z tego treningu należała do Krzysia.

I znowu nastał czas wolny. Poszłam do łazienki skorzystać z toalety i wtedy w oczy rzuciła mi się koszulka Michała. Była już sucha, więc pora by ją oddać. Wzięłam ją zatem do ręki i ruszyłam do pokoju obok. Zapukałam i weszłam, nie czekając na zgodę. W pomieszczeniu był tylko Kubiak. Siedział na swoim łóżku i szperał w laptopie.
 - Zibiego nie ma – odparł, gdy kątem oka zauważył, kim jest jego gość.
 - Ale ja do ciebie – odparłam. Spojrzał zdziwiony na mnie. Rzuciłam mu koszulkę na łóżko.
 - Proszę, wyprałam. Zadowolony? – skrzyżowałam ręce na piersi. Odłożył laptopa i wziął ubranie. Oglądnął je dokładnie z każdej strony.
 - Pierzesz lepiej, niż moja pralka. Chyba znalazłem dla ciebie nową pracę – zaśmiał się.
 - Chciałbyś.
 - Przychodziłabyś 2 razy w tygodniu, prała rzeczy. Przynajmniej byś się przydała na coś.
Wywróciłam oczami zażenowana.
 - Pomarzyć sobie możesz – prychnął.
 - No żartuję przecież. Nie chciałbym cię u siebie nawet na chwilę.
 - I vice versa. Gdzie Zbyszek?
 - U Bartka.
Wyszłam z pokoju, nie żegnając się. Czyli w sumie dla mnie, nic nowego jeśli chodzi o Kubiaka. Wkurzał mnie. Wkurzał mnie wszystkim, co robił. Okej, przyznam, ze czasami trochę przesadzałam, ale tak już mam. Gdy kogoś nie lubię, to denerwuje mnie w nim wszystko. Sylwia i Daga zawsze dziwiły mi się, że jestem z nim w takim konflikcie. Cały czas mi powtarzają, że jest tyle dziewczyn, które za to by być na moim miejscu dałyby sobie rękę uciąć. Owszem, to spełnienie marzeń taka praca. Ale po prostu nie umiałam być dla niego miła. Nie potrafiłam. Przecież starałam się czasem, ale nigdy mi się to nie udawało. Sama jego osoba mnie  irytowała. Po prostu my nigdy nie będziemy w przyjaznych kontaktach. Tak chciał los.
Weszłam do pokoju 201. Kurek z Bartmanem akurat grali w jakieś wyścigi na Play Station. Kłócili się przy tym, jak małe dzieci. Oni poza boiskiem, to byli naprawdę dziwni. Usiadłam obok Jarosza na jego łóżku.
 - Kto wygrywa? – zapytałam rudzielca.
 - Zbyszek, a kto by inny? – odparł, kręcąc głową.
 - To wyjaśnia, dlaczego Bartek taki zły.
 - Zibi jest mistrzem tej gry.
 - O tak, jestem mistrzem! – krzyknął uradowany.
 - Taki jesteś pewien? Kurek, dawaj mi joystick. Zaraz pokażę, kto tu jest najlepszy – uśmiechnęłam się cwaniacko. Siatkarze natomiast wybuchnęli wielkim śmiechem. Czy ja powiedziałam coś śmiesznego? Nie wydaje mi się.
 - Z czego się śmiejecie? Też chcę się pośmiać - oznajmił radośnie Igła, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
 - Blanka właśnie powiedziała, że pokona Zbyszka w grze – Jarosz musiał aż wytrzeć łzę. Biedny się popłakał ze śmiechu. Już ja im udowodnię, że mam rację. Gały im na wierzch wyjdą!
 - Co? Hahahaha – Libero tak, jak i reszta zaczął się śmiać. Jako, iż Bartek własnie przegrał z tym niby mistrzem, ja usiadłam na jego miejscu.
 - Pokazać ci, którym się rusza? – zapytał Bartman. Prychnęłam.
 - Przecież wiem – warknęłam.
Gra się rozpoczęła. Na początku szliśmy łeb w łeb. W końcu była prosta droga. Na zakrętach miałam małe problemy, ale już po chwili wyszłam na prowadzenie. Chłopaki byli w niemałym szoku. Zbyszek zaczął ich uspokajać, że to dopiero początek.
 - Ja się jeszcze nie rozkręciłem, panowie – powiedział. – Daję po prostu dziewczynie fory.
 - Taki z ciebie dżentelmen? To patrz na to – uśmiechnęłam się złośliwie i docisnęłam mocniej przycisk gazu. Atakujący został gdzieś daleko w tyle. Kilka zakrętów i tadaaaam! Jako pierwsza przekroczyłam linię mety. Odłożyłam pada na ziemię i wstałam. Tak, jak się spodziewałam wszyscy otworzyli szeroko oczy i usta. Tak się wkręciłam w ten wyścig, że nie zauważyłam, kiedy do pokoju przyszedł Winiarski, Nowakowski, Zatorski i Kubiak.
 - Ale jak? – szepnął, niedowierzając Zibi.
 - Normalnie – wzruszyłam ramionami. – Jestem lepsza.
 - Ale nikt mnie nigdy nie pokonał! – oburzył się.
 - To dzisiaj przeżyłeś ten pierwszy raz – wystawiłam mu język.
 - Zbyszek stracił dziewictwo? – zapytał zdezorientowany Piotrek.
 - Można tak to ująć – wyszczerzyłam się. – Ktoś jeszcze chce ze mną zagrać?
Wszyscy kategorycznie zaprzeczyli. Jakie to zabawne. Tacy dwumetrowi chłopcy bali się zmierzyć z dziewczyną. A jednak nie. Ktoś się odważył. Z ust reszty wydobył się jęk podziwu, dla tego śmiałka. A kto postanowił się ze mną zmierzyć? Kto był na tyle głupi? Dokładnie. Michał.
 - No ja pierdole – jęknął Zbyszek. – Teraz to będzie wojna.
Zignorowaliśmy to i usiedliśmy przed telewizorem. Każdy wziął pada do ręki. To był cięższy pojedynek. Podobno to Zbyszek jest takim mistrzem, a Kubiak radził sobie lepiej od niego. Chwilami nawet mnie wyprzedzał. Dopiero na ostatnim odcinku drogi postanowiłam się zmobilizować. Już go wyprzedzałam, gdy ten najechał na mnie, przez co wypadłam z trasy, a on wygrał. Spojrzałam na niego wściekła, a on miał tylko cwaniacki uśmieszek na ustach.
- To było nie fair! – krzyknęłam. – Tak nie wolno.
 - Gdzie jest napisane, że nie wolno? – prychnął, nadal ucieszony.
 - Czyli tak to sobie wykombinowałeś? Wiedziałeś, że nie wygrasz. No przyznaj się.
 - Wszystkie chwyty dozwolone. Widać, że jestem lepszy. Umiem kombinować.
Prychnęłam drwiąco.
 - Lepszy? Z której strony.
 - Ej no, przestańcie – pomiędzy nami stanął Zbyszek. Między mną, a przyjmującym wręcz iskrzyło. Byłam taka zła, że lada moment, a przeszłabym do rękoczynów. Nie żartuję.
- Założę się, że bez oszukiwania nie potrafiłbyś ze mną wygrać – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Jesteś zbyt pewna siebie – również zrobił to samo. – Okej, zgadzam się. O co się zakładamy?
 - A może to my wymyślimy karę? – zaproponował Ignaczak.
 - Niech będzie – przytaknęłam.
Cały czas mierzyliśmy się z Michałem wzorkiem, podczas gdy reszta siatkarzy wymyślała karę dla przegranego. Trochę to trwało. Co chwilę słychać było tylko: ‘’Pogięło cię, Piotrek?’’. Biedny Nowakowski. Nigdy nie liczą się z jego zdaniem. Nie no, żartuję. Wszyscy się tutaj lubili i szanowali. Rzecz jasna z wyjątkiem mnie i Kubiaka.
 - Już mamy – powiedział ucieszony Libero i zatarł ręce złowieszczo. Spojrzeliśmy na niego wyczekująco. – Na początku chcieliśmy żeby któreś z was skoczyło z balkonu, albo nago do basenu, ale potem zrezygnowaliśmy z tych pomysłów.
 - I chwała Bogu – odezwał się mój rywal.
 - Przypominam ci, że jesteś ateistą – dogryzłam mu, uśmiechając się przy tym złośliwie.
 - Wracając do tematu – przerwał nam Igła. – Odrzuciliśmy także inne dziwne pomysły, jak np. zjedzenie tynku. Nie będę wytykać palcem, czyj to był pomysł – jego wzrok skierowany był na Nowakowskiego.
 - Bez zbędnych przemów, Krzysiu. Do rzeczy – wywróciłam oczami .
 - Doszliśmy w końcu do porozumienia. Gdy przegra Michał, zmuszony on będzie do wyjścia przed ośrodek i zaśpiewanie pod twoim balkonem miłosnej serenady – siatkarz skrzywił się, słysząc to. – Natomiast, gdy ty przegrasz, Blanka, będziesz musiała włożyć mega seksowną sukienkę i zatańczyć przed Michałem – wyszczerzył się, natomiast ja pobladłam. Teraz to musiałam wygrać. Stawka była większa, niż jakaś moja ambicja i duma.

 - To lećmy z tym koksem – powiedziałam i zajęłam swoje miejsce. Większość wyścigu była wręcz identyczna, jak poprzednio. Tym jednak razem, Michał nie mógł oszukiwać, więc zapewne było mu trudniej. Ja byłam ostrożna. Nie jechałam z pełną mocą, chciałam to sobie zostawić na koniec, gdybyśmy znowu przed metą szli łeb w łeb. I nastał ten moment. Kilka metrów do końca trasy. Nasze pojazdy jeden obok drugiego. Co chwilę ktoś inny był zaledwie centymetr przed tym drugim. Teraz nic nie mogło mi się zepsuć. I stało się. Wszyscy zamarli.

_______________

Wiem, że nie powinno sie przerywać w takim momencie, ale wtedy rozdział byłby za długi. Za tydzień dowiecie się, kto wygrał :) Bardzo dziękuję Bezimiennej i Alyssie za opinie pod ostatnim rozdziałem ;* Bardzo mnie to motywuje do dalszej pracy. 

4 komentarze:

  1. Co... Jak można przerywać w takim momęcie? No heloł. A co do rozdziału to świety jak każdy zresztą :D A blog genialny. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jacie, przerwałaś w takim momencie, że mam ochotę Cię udusić!:D
    powiem CI te, że takie zadania wymyśliłaś że szok!:D
    czekam na nowy, szybciutko proszę! :D
    ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie! :D
    Ale nie przerywaj w takim momencie... XDD
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy końcówce tak sie śmiałam, ze mama chciała mnie wysłać do psychiatryka xdd świetny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń