20.09.2013

Rozdział 4

Usiadłam na ławce. W oddali zobaczyłam kolejnych siatkarzy. Wszyscy chcieli się dodatkowo zaopatrzyć? Kolejna informacja do zapamiętania: siatkarze lubią po kryjomu jeść słodycze. W sumie nic w tym dziwnego. Siatkarz, też człowiek. Problem w tym, że im trener akurat zakazał.
Uśmiechnęłam się do zbliżających się Winiarskiego, Jarskiego i Nowakowskiego. Kubiaka rzecz jasna olałam. On mnie w sumie też. Powiedział do kumpli, że idzie do sklepu i tam będzie na nich czekał.
 - A panna Blanka, co tutaj sama porabia? – zagadał Michał. Ten fajniejszy Michał. Tak nawiasem mówiąc, to w reprezentacji jest dość sporo Michałów. Może talent siatkarski w tym imieniu jest zapisany? Hmm, rozważę nazwanie tak syna. Albo nie. Będzie mi się z tym burakiem kojarzył, a nie będę przecież własnego dziecka nie lubić. Byłabym wyrodną matką.
 - Zrobiłam zakupy, na które zapewne i wy się udajecie – uśmiechnęłam się.
 - Rzecz jasna idziemy po warzywa, bo to samo zdrowie – zaczął Piter. – Mmm, brokuły, marchewki. Niebo w gębie.
 - Nie pogrążaj się, Pit – westchnął Jarski.
 - Ja już wiem, jakie są te wasze warzywka – puściłam im oczko. – Spokojnie, nie powiem Anastasiemu. Tylko żebyście te kalorie potem na boisku spalili, jasne? – pogroziłam im palcem.
 - Tak jest – zasalutowali.
 - Ja cię uwielbiam, Blanka! – powiedział uradowany Piotrek i uścisnął mnie mocno.
 - Dobra, dobra. Wiem, jestem wspaniała, ale dusisz mnie, Piotrek! – powiedziałam, ledwo łapiąc powietrze. Oni wszyscy naprawdę mają mocne ramiona.
W końcu jednak mnie puścił.
 - Zaczekasz na nas? Wrócimy razem – zaproponował Jarski. Zgodziłam się, uprzedzając, że czekam jeszcze na Bartka, Zbyszka i Krzyśka. Mieliśmy więc wrócić dużą grupą. Spało, bój się! Ja już odczuwam lęk przed powrotem przez las z nimi.

Z tymi siatkarzami, to gorzej niż z babami. Słowo daję. Siedziałam na tej ławce dobre pół godziny. 30 stopni na zewnątrz, a ja się gotuję, siedząc w jednym miejscu. W końcu jednak ta banda wielkoludów wyszła ze sklepu. Każdy w ręce dzierżył wielką reklamówkę, w której zapewne znajdowało się łącznie pół stoiska ze słodyczami. Wstałam z ławki, gdy podeszli do mnie.
 - Dłużej się nie dało? – spytałam z wyrzutem.
 - Oj nie złość się. Przynajmniej mamy żarcie – wyszczerzył się Ignaczak i wpakował sobie do buzi garść żelków. Jak mu się to tam zmieściło?
 - Ja mam tylko takie malutkie pytanie – powiedziałam, pokazując niewielką odległość między moim kciukiem, a palcem wskazującym. Siatkarze spojrzeli na mnie pytająco. – Jak chcecie to wnieść na 3 piętro tak, aby nie zauważył was trener?
 - Przecież to proste. Wyślemy szpiega na zwiady – powiedział pewnie Jarosz.
 - Jak zwykle pewnie będę to ja – stwierdził smutno Nowakowski. Następnie ugryzł batonika, mając przy tym minę, jak największy męczennik.
 - A może Blanka pójdzie? Przydałaby się w końcu na coś – usłyszałam zza siebie. Powiedział to Kubiak. Wbiłam w niego wkurzone spojrzenie.
 - A może ty byś poszedł, co? Przyda ci się taki jogging po ośrodku. No i zostaw tego batona, bo ledwo się po boisku toczysz – uśmiechnęłam się złośliwie. Przyjmujący zgniótł papierek, który miał w ręku. Jego mina mówiła sama za siebie. Był wściekły. Zawsze moje teksty i już w ogóle sama moja osoba go denerwowały.
 - No ja pierdole, dajcie spokój. Wyszliśmy odpocząć, a wy znowu zaczynacie – zirytował się Zbyszek.
 - Kto zaczął, ten zaczął – burknęłam pod nosem i ruszyłam przed siebie. Reszta podążyła za mną. Po chwili atmosfera znowu się rozluźniła. Jedynie Michał nie odezwał się dopóki nie doszliśmy do bramy.
 - No to kto idzie? – zapytał Winiarski, odwracając się w naszym kierunku. Cichy zaczął powoli wycofywać się tak, aby nikt go nie zauważył. Miał pecha, bo był najwyższy.
 - Widzę, że Piotrek się zgłasza. Dziękujemy Piotrze – wyszczerzył się przyjmujący. Środkowy spuścił smutno wzrok i zaczął iść w kierunku budynku. No serce mi się krajało, jak go takiego widziałam. Za to Jarosz z Winiarem przybili sobie piątki. Westchnęłam zażenowana.
 - Okej, pójdę ja. Przecież on idzie, jak na skazanie – powiedziałam. Siatkarz od razu do mnie podbiegł i zaczął przytulać.
 - Dziękuję ci! Jesteś wspaniała! – pocałował mnie w policzek. Potem w drugi. A potem znowu w ten pierwszy. Cała pośliniona była.
 - Dobra, dobra. Przestań, bo się odwodnisz, a moje policzki będą przypominać mini basen – machnęłam ręką. Poszłam więc do ośrodka. Recepcja była pusta. Tylko ta recepcjonistka siedziała i piłowała sobie paznokcie. Wyciągnęłam więc komórkę i wykręciłam numer do Zibiego.
 - Pusto. Możecie przyjść. Tylko ruchy chłopaki, ruchy – powiedziałam i się rozłączyłam. O dziwo już po chwili wręcz wbiegli do środka i pędem popędzili w stronę windy. Przewróciłam oczami i ruszyłam za nimi.
 - No szybciej, Blanka, szybciej – poganiał mnie Bartman. Panikowali, jakby wykonali napad stulecia. Wjechaliśmy na nasze piętro i wszyscy rozeszli się do siebie. Akurat zdążyliśmy na obiad. Zostawiłam rzeczy i wyszłam na stołówkę. To tam znajdował się cały sztab szkoleniowy. Dlatego nikogo nie spotkaliśmy na korytarzu. Przywitałam się z mężczyznami i wzięłam swoją porcję obiadu. Następnie zajęłam swoje miejsce przy stole. Siatkarze zaczęli powoli schodzić na dół. Po 10 minutach w pomieszczeniu panował taki gwar, jak zwykle, gdy oni się tu znajdowali.
 - Fuj, brukselki – skrzywił się Zatorski.
 - Trzeba było wziąć bez – wzruszył ramionami Bartman.
 - To można? – otworzył szeroko oczy.
 - No raczej? – uuu, powiało złośliwością ze strony atakującego.
 - Ale bo… bo ja się boję pani Basi – powiedział nieśmiało Libero.
 - Pani Basi się boisz? – zdziwiłam się.
 - Przecież to najmilsza kobieta na świecie! – oburzył się drugi Libero.
 - Najmilsza?! To ty człowieku mojej babci nie poznałeś – Paweł wpakował sobie do buzi kawałek kotleta.
 - Pani Basia jest bezkonkurencyjna – dodał swoje trzy grosze Kuba. – Przyznaj się, nie lubisz jej, bo ci dała brukselki.
 - Dajcie mi już w końcu spokój – Zator spuścił wzrok. Oj biedny chłopak. Lubią po nim jeździć tutaj.

O 16 rozpoczął się trening, w którym już z Wojtkiem uczestniczyliśmy. Dzisiaj podzieli się na kilka składów i po pół godzinnej rozgrzewce przystąpili do gry. Podeszli do tego bardzo profesjonalnie. Szli łeb w łeb. Do samego końca nie wiedziałam, kto wygra. W końcu cały ten ‘’turniej’’ wygrała drużyna, składająca się z Ignaczaka, Jarosza, Winiarskiego, Kubiaka, Nowakowskiego, Łomacza i Drzyzgi. Cieszyli się, jak dzieci. A najlepsze było, że wręcz zażądali od Andrei wyboru MVP tych mistrzostw. Po konsultacji z Gardinim i ku mojemu niezadowoleniu wybrali Kubiaka. Eh, to życie. No cóż, przyznać musiałam, że on naprawdę jest świetny. Przecież zawsze podziwiałam jego grę. Do naszego pierwszego spotkania był moim idolem. Po tym pamiętnym meczu stracił w moich oczach i wylądował na liście moich wrogów z numerem pierwszym.

Siedziałam w pokoju. Było już po kolacji. Oglądałam akurat ‘Na Wspólnej’’, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju. Po chwili zza drzwi wychyliła się głowa Ignaczaka.
 - Pssst, Blanka – szepnął. Co on odwala? Przecież jestem tu sama.
 - Słucham cię, Krzysiu – uśmiechnęłam się.
 -Nie tak głośno – uciszył mnie. – Idziemy z Bartkiem pożyczyć sobie trochę lodów z kuchni. Idziesz z nami?
 - Pożyczyć? – zdziwiłam się.
 - Brzmi lepiej, niż podpieprzyć. To idziesz?
 - Idę, idę. Na lody zawsze chętna – odparłam bez zastanowienia i ruszyłam za siatkarzami. Zeszliśmy schodami na sam dół. Nie skorzystaliśmy z windy, ponieważ chłopcy uznali, że to zbyt ryzykowne. Narobilibyśmy niepotrzebnego hałasu i od razu by nas przyłapali. Zwykle kucharki opuszczały ośrodek zaraz po umyciu naczyń po kolacji. Mieliśmy więc pewność, że kuchnia będzie pusta. I tak też było. Otworzyliśmy najpierw jedną zamrażalkę. Pudło. Same mrożone warzywa, ryby i inne tego typu. Została więc druga. Bingo! Są nasze lody. Wzięliśmy więc 1,5 litrowe pudełko śmietankowo-czekoladowych i opuściliśmy pomieszczenie. Po kilku minutach już byliśmy w moim pokoju. Siedzieliśmy na ziemi, oparci o łóżko.
 - Ej – zaczął Kurek. – Bo chyba zapomnieliśmy o łyżkach.
Zrobiłam face palma. Faktycznie. Na całe szczęście uratowało nas to, że miałam opakowanie plastikowych łyżeczek, które kupiłam dziś w sklepie do moich jogurtów. Zaczęliśmy więc zajadać ten mrożony przysmak. Ja już po chwili miałam dość. Tamta dwójka za to wyjadła całe pudełko.
 - No to teraz czuję się nasycony – stwierdził Bartek i pomasował się po brzuchu.
 - Ja nadal nie mogę uwierzyć, że zjedliście aż tyle – powiedziałam zdziwiona.
 - Ty dziecko jeszcze niewiele wiesz – rzucił Igła z uśmiechem. Dziecko? Ja? To on jest stary po prostu!
 - To przelej na mnie swą wiedzę – poprosiłam.
 - Przelewam zatem – położył swoją wielką łapę na mojej głowie. Oj ciężka ona była. – Nie da rady.Za pusto tutaj.
Zrobiłam minę typu: Are you fucking kidding me? Krzysiek z Bartkiem za to prawie się po podłodze ze śmiechu tarzali.
 - Ha ha. No komiczne, panowie – powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. – Poczucie humoru, niczym u Kubiaka.
 - Oj nie złość się – poprosił Kuraś.
 - W ramach przeprosin jutro też cię zabierzemy na lody – Igle aż zaświeciły się oczy, gdy to mówił.
 - Nie sądzicie, że gdy codziennie będzie znikać pudełko lodów, to w końcu ktoś się kapnie?
 - Pani Basia nas nie wsypie – odparł bardzo pewnie Libero.
 - A gdyby tobie ktoś codziennie żelki kradł, to nie poskarżyłbyś się komuś?
 - Bo właściwie.. już mi ktoś paczkę podpieprzył – powiedział smutno. – Jak wkładałem do szafy, to było 13 paczek, a teraz jest 12.
 - Pobaw się w Sherlocka Holmesa i znajdź złodzieja.
 - To genialny pomysł! Dzięki, Blanka! – krzyknął uradowany i jak proca wyleciał z mojego pokoju.
 - Musiałaś mu powiedzieć o tym Sherlocku, prawda? – zapytał z pretensją przyjmujący.
 - To ty mu je wziąłeś, prawda?
 - No, bo on mi nie chciał dać ani jednego żelka! Tylko jednego głupiego miśka!- oburzył się. – To się wkurzyłem i wziąłem całą paczkę.
 - Trzeba było sobie kupić żelki.
 - Nie powiesz mu? Proszę – złożył ręce, jak do modlitwy.
 - No nie powiem, nie powiem – uśmiechnęłam się. Kurek odetchnął z ulgą. Chwilę porozmawialiśmy jeszcze o byle czym. Przerwało nam nagłe wtargnięcie Ignaczaka. Spojrzeliśmy pytająco na niego. Ten tylko się wyszczerzył i pokazał nam kartkę rozmiaru A3 na której markerem był nabazgrany list gończy. A kto był poszukiwany? Tak, złodziej żelków. Krzysiu opisał go jako bezwzględnego potwora, który nie liczy się z uczuciami innych. W dodatku za jego złapanie przewidziana była nagroda. 2 paczki żelków – robaków. Istny rarytas. Myślałam, że padnę ze śmiechu, gdy to zobaczyłam. Mój towarzysz za to zrobił minę, którą idealnie opisywała ta minka: o.O
 - Pojebany jesteś, czy jaki? – naskoczył na Libero Bartek.
 - Nie pojebany, tylko rozsądny. Chcę znaleźć sprawcę za wszelką cenę – powiedział poważnie. Aż przez chwilę byłam w stanie w to uwierzyć.
 - A gdzie ty chcesz to zawiesić? – zapytałam.
 - W pokoju Jarskiego – wzruszył ramionami.
 - Czemu akurat tam? – zdziwiłam się.
 - Bo to tam zwykle przesiadujemy. Wszyscy będą mogli to zobaczyć! Oczywiście z wyjątkiem trenerów.
Igła i jego genialny plan. W sumie, to dobrze to sobie wykombinował. Skubany. Żeby to potem na boisko przełożyli, to będzie dobrze.
 - Ej, ale pokój Jarskiego, to też mój pokój – oburzył się, jakże spostrzegawczy Bartuś. Refleks to on ma niezły.

 - To już twój problem – wzruszył ramionami Krzysztof i tak po prostu wyszedł z pokoju. Jak się domyślam, poszedł zawieszać ten plakat. Kurek rzucił tylko ‘niech no ja go dorwę’ i takim oto sposobem znowu zostałam sama. Jako, iż było po 22 wzięłam prysznic i przebrałam się w moją rewelacyjną piżamkę, która składała się z różowych szortów i bluzeczki na ramiączkach tego samego koloru. A na przodzie była taka śmieszna kaczuszka. O rany, mam 22 lata, a śpię ubrana podobnie do mojej jedenastoletniej siostry. W dodatku w każdej chwili może tu wparować jakiś siatkarz. W weekend idę na zakupy. Nie ma innej opcji. 

_______________

Już o 20:30 pierwszy mecz Polaków na Mistrzostwach Europy 2103 ! :D

3 komentarze:

  1. czyli spór Kubiaka z Blanką trwa nadal, i chyba nie ma zamiaru odpuścić:)
    ciekawie, jest, nie powiem że nie!
    a w odautorskim chyba pomylily Ci się daty, 2103? XD ściskam :*
    zapraszam też na piątą część na splataneserca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, przede wszystkim dziękuję za wszystkie komentarze na moim blogu! :) Teraz już nadrobiłam też Twój i jestem pewna, że tu zostanę.
    Lubię jak piszesz. U ciebie siatkarze są naprawdę zabawni. A mam wrażenie, że wiele z autorek nie potrafi się powstrzymać i opisuje coś co tylko w założeniu ma być śmieszne. Tutaj tak nie jest i mam nadzieję, że utrzymasz ten poziom :) Blanka z Michałem nadal toczą wojnę, ale chyba powoli wszyscy zaczynają mieć jej dość. Wcale się Zbyszkowi nie dziwię, bo sama aż za dobrze znam te uczucie kiedy przy tobie kłócą się dwie osoby, które lubisz. Niestety nic przyjemnego :/ Ciekawa jestem czy i kiedy Blanka z Kubiakiem się uspokoją.
    Zapraszam na nowy rozdział na http://byc-obojetna.blogspot.com/ :) I, jeśli masz ochotę, zapraszam też na mój nowy, drugi blog http://nie-zakochuj-sie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej. Takie piżamki są najlepsze ;3

    OdpowiedzUsuń