Na kolacji była już większość siatkarzy. Właściwie to
brakowało tylko Żygadło, który miał dotrzeć w najbliższych dniach. Poznałam
wszystkich. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się. To byli naprawdę świetni ludzie.
Cieszyłam się, że od razu mnie zaakceptowali. Byłam jedyną dziewczyną tutaj,
ale jakoś mnie to nie krępowało. Ważne, że miałam fajne towarzystwo.
Następnego ranka wstałam przed 7. Wzięłam prysznic i
umyłam włosy, które następnie wysuszyłam. Umyłam zęby, zrobiłam sobie kreskę
eyelinerem i pozostało mi tylko się ubrać. Wyciągnęłam z szafy rzeczy (link),
które już po chwili leżały na mnie. Wyszłam z pokoju. Gdy zamykałam drzwi na
klucz z naprzeciwka wychodzili moi sąsiedzi. Uśmiechnęłam się promiennie do
Zbyszka. Michała rzecz jasna zignorowałam.
- Hej –
przywitałam się.
- Cześć, cześć –
odparł Zibi. Jego ręka zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do mojego koku, który
był w artystycznym nieładzie. To był efekt zamierzony, żeby nie było!
- Nawet nie próbuj
– zrobiłam unik. Zrobił smutną minkę i ruszył do przodu.
- Jesteś wredna –
powiedział, gdy staliśmy pod windą.
- Dziękuję, staram
się – wyszczerzyłam się i wcisnęłam odpowiedni guzik.
- Dobrze ci idzie
– dodał, gdy drzwi się otworzyły i weszliśmy do środka. Kubiakowi zdecydowanie
nie na rękę było, że jego przyjaciel go ignoruje i woli rozmawiać ze mną.
Przykro mi Michałku, jestem fajniejsza po prostu. 1:0 dla Blanki!
Weszliśmy na stołówkę, w której było na razie kilku
siatkarzy oraz cały sztab szkoleniowy. Udaliśmy się w kierunku okienka, gdzie
pani Basia wydawała śniadanie. Nigdy rano nie byłam zbytnio głodna, więc
wzięłam sobie tylko trochę jajecznicy i tradycyjnie sok pomarańczowy. Zaczęłam
kierować się w kierunku zapełnionego stolika, gdy zatrzymał mnie Zbyszek.
- A gdzie ty się
wybierasz?
- Yyy, do stolika?
– spytałam niemiło.
- Chcesz z tymi
sztywniakami siedzieć? No weź, chodź do nas – wziął ode mnie talerz i prowadząc
za rękę, niczym małe dziecko zaprowadził mnie do stołu, gdzie siedział Igła,
Kurek, Nowakowski i Zator. Po chwili przysiadł się też Michał. W końcu on i
Zbyszek nierozłączni. Niestety. Usiadłam na krześle, witając się wcześniej z
towarzyszami.
- Smacznego –
życzył wszystkim uprzejmy Piotrek.
- Nawzajem –
odparłam i włożyłam do buzi trochę jajecznicy.
- Udław się jajem
– wyszczerzył się Pit, a ja spojrzałam na niego spod byka. Wszyscy spojrzeli na
niego, jak na niedorozwiniętego. – No co? Jak byłem mały, to tak w szkole
mówili – odparł skruszony.
- Ty to chyba
często do pani psycholog musiałeś chodzić, co? Na każdej przerwie – stwierdził
Zatorski i sam zaczął się śmiać z tego, co powiedział.
- Jestem Paweł i
jestem taki zabawny – stwierdził Igła, tak śmiesznie machając rękami. No i to w
końcu było komiczne!
Zaraz po śniadaniu razem z Wojtkiem udaliśmy się odebrać
nasze stroje. Jako oficjalny fotograf i jego nie mniej oficjalna asystentka
należeliśmy do sztabu reprezentacji, więc musieliśmy mieć odpowiedni strój.
Właściwie to dostaliśmy tylko koszulki polo z logiem Adidasa i flagą Polski.
Była ona w kolorze czarnym. Te koszulki zawsze mieliśmy mieć na treningu i
meczu. W sumie to nic strasznego przecież.
O 9 stawiliśmy się na dużej hali, która podzielona była
na kilka sektorów. W każdym rozstawiony był inny, specjalistyczny sprzęt. Tyle
piłek, ile tam było to na oczy nie widziałam. Kilka wielkich wózków, a w nich
chyba z 40 żółto-niebieskich Mikas.
- Tu można dostać
oczopląsu od tych wszystkich piłek – powiedziałam do mojego ‘szefa’, otwierając
szeroko oczy.
- Przyzwyczaisz
się – posłał w moją stronę ciepły uśmiech.
Usiedliśmy w rogu, by nikomu nie przeszkadzać. Andrea
rozmawiał długo z chłopakami. Dawał im wskazówki, mówił o treningach, o pracy,
co będą robić i ogólnie wszystkie te sprawy organizacyjne. Grupa była dość
spora, a niektórzy byli tu pierwszy raz.
W końcu siatkarze zaczęli się rozgrzewać. Przez ponad pół
godziny każdy indywidualnie wykonywał odpowiednie ćwiczenia. Zrobiłam im w tym
czasie kilka zdjęć. Niektórzy mieli skupione miny, ale znalazły się wyjątki,
które musiały coś odwalić. Kto nim był? Oczywiście Bartman i Igła we własnej
osobie. Zaczęli robić głupie miny, udając idiotów. Poprosiłam ich delikatnie,
aby skupili się na ćwiczeniach i choć udawali, że mnie nie widzą. Zgodzili się,
ale im to nie wyszło. Rzeczywiście zaczęli udawać, że mnie nie widzą, ale
robili to tak nieudolnie, ze idealnie nadali by się do ‘’Trudnych Spraw’. W
sumie pewnie ten odcinek byłby hitem. Nie codziennie siatkarze grają w tak
wspaniałych produkcjach telewizyjnych. Czuć ten sarkazm? Na całe szczęście
Anastasi przywołał ich do porządku, więc spokojnie mogłam zająć się moją pracą.
Chodziłam tak pomiędzy siatkarzami i robiłam im zdjęcia.
Miałam nawet Samojedkę z Karolem Kłosem. Tak, tym słynnym królem samojebek. Ale
mnie zaszczyt kopnął! Ale wracając do tego mojego chodzenia. Idąc, w pewnym
momencie potknęłam się o czyjąś nogę. Rzecz jasna runęłam jak długa na podłogę.
Gdy usłyszałam ten charakterystyczny śmiech, to wiedziałam już, czyja to była
kończyna. Całe szczęście, że aparat miałam zawieszony na szyi i nic mu się nie
stało, bo sprawca wypadku już by nie żył. Odwróciłam się i wbiłam wściekłe
spojrzenie na roześmianego Kubiaka. Cała sala nagle ucichła i jakby zamarła.
Chwilę wcześniej sztab się na chwilę gdzieś zmył. Nie wnikałam po co, ale w
sumie to lepiej, bo nie byłoby fajnie gdyby byli świadkami tej akcji.
- Pojebało cię do
reszty, Kubiak?! – warknęłam.
- Moja wina, że
nie patrzysz, jak idziesz? – odparł rozbawionym głosem.
- Oh przestań –
wywróciłam oczami z zażenowaniem. – Doskonale wiem, że zrobiłeś to specjalnie.
- Tak? A masz na
to jakieś dowody?
- Dowody? Co ja, z
ukryta kamerą mam łazić, czy co?
- W takim razie
niesłusznie mnie obrażasz. W dodatku przecież nic ci się nie stało – przewrócił
oczami.
- Gdybyś rozwalił
mi aparat, to daję słowo, że reprezentacja straciłaby jednego przyjmującego –
wycedziłam przez zęby.
W tym momencie usłyszałam gdzieś z oddali: ‘’Uuu,
ossstraaa’’. Olałam to. Już miałam coś powiedzieć, ale poczułam, jak ktoś
chwyta mnie w pasie i podnosi do góry, bym mogła stanąć na nogach. Odwróciłam
się i tym kimś okazał się być Zbyszek.
- Ty – tu wskazał
na mnie – na tamten koniec sali. A ty – wskazał na Michała – na drugi koniec.
Ze spuszczonymi głowami udaliśmy się w wyznaczone
miejsca. Czułam się, jak w przedszkolu, gdy pani wysłała mnie do kąta, bo
nawrzeszczałam na inną dziewczynkę, a ona się popłakała. No, ale ona zabrała mi
wtedy lalkę! Tak, tak, już od małego byłam taka rozwrzeszczana. Bardziej chyba
wolę określenie ‘lubiąca walczyć o swoje racje’. Ładniej brzmi przynajmniej.
Za swoimi plecami słyszałam, jak wszyscy szeptali. Rzecz
jasna komentowali tą sytuację. Z tego, co dowiedziałam się od Zbyszka, to on o
moim konflikcie z przyjmującym powiedział tylko Igle i Bartkowi, więc dla
reszty była to sensacja. Jeśli któryś jest szpiegiem Pudelka, to jutro będę na
stronie głównej. Ale to nie była naprawdę moja wina. Mój charakter był
silniejszy ode mnie. Kochałam się kłócić. No i byłam konfliktowa. Dlatego
zawsze miałam dużo wrogów. Większą liczbę rzecz jasna stanowili pozytywni
znajomi, czy przyjaciele, ale osób, z którymi żyłam w konflikcie miałam więcej,
niż przeciętny człowiek. A Michał Kubiak był numerem 1 na tej liście.
Reszta treningu minęła spokojniej. Nie wchodziliśmy sobie
z Kubiakiem w drogę. Gdy był czas to nawet trochę żartowałam sobie z
Ignaczakiem i Bartmanem. Ostatnie 2,5godziny było naprawdę przyjemne. Zmęczeni
siatkarze rozeszli się do swoich pokoi, gdzie jak mniemam brali prysznic. Pot
lał się z nich strumieniami, więc jest to praktycznie pewne.
Pakowałam swój sprzęt do specjalnie do tego przeznaczonej
torby. Zawsze robiłam to powoli i dokładnie. Układałam obiektywy, potem aparat.
Po prostu to lubiłam. Wiem, wiem – to dziwne. Ale ja przecież nie należę do
normalnych ludzi. Gdy miałam wychodzić zaczepił mnie Wojtek.
- Możemy zamienić
kilka słów? – zapytał. Pokiwałam twierdząco głową.
- Jasne. Coś się
stało?
- To ty mi
powiedz. Masz jakiś konflikt z Kubiakiem? – spytał. No głupie pytanie. Przecież
to ślepy zauważy.
- No niestety mam
– westchnęłam i skrzyżowałam ręce w oczekiwaniu na dalsze pytania.
- Wiesz, że to
może przeszkadzać w waszej współpracy?
- Ty mu możesz
robić zdjęcia. Postaramy się nie wchodzić sobie w drogę i powinno być okej –
wzruszyłam ramionami.
- Ale gdyby…
- Nie ma żadnego
‘ale’. Nie jestem jeszcze dyplomowanym fotografem, ale zawsze podchodzę do
swojej pracy profesjonalnie. Wkładam w to całą duszę i serce. Jakiś jeden burak
mi w tym nie przeszkodzi – powiedziałam stanowczo.
- Dokładnie to
chciałem usłyszeć – uśmiechnął się. – Artur miał rację. Masz zadatki na
wielkiego fotografa. Nie zmarnuj tego.
- Nie zmarnuję –
uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z hali. Obiecałam sobie, że będzie tak, jak
powiedziałam Wojtkowi. Taka szansa nie może przejść obok mnie. Muszę to
wykorzystać i piąć się na szczyt. Nie tylko dla siebie, ale także dla mamy, bo
to właśnie ona wszczepiła mi bakcyl fotograficzny. Też była fotografem. Robiła
zdjęcia amatorsko, nie miała żadnego dyplomu. Miała mały zakład, ale po jej
śmierci tata go sprzedał. Obiecałam sobie, ze będę rozwijać talent, który po
niej odziedziczyłam i odkupię kiedyś ten budynek. Otworzę własny zakład
fotograficzny. Tak, jak ona. Dla niej.
_____________
Już za chwilę Polska - Holandia. Trzymam kciuki za naszych :)
Boże. Jak ta Blanka jest do mnie podobna o.o tez kocham sie kłócić xd no cóż, taki charakter
OdpowiedzUsuń