6.09.2013

Rozdział 2

Na kolacji była już większość siatkarzy. Właściwie to brakowało tylko Żygadło, który miał dotrzeć w najbliższych dniach. Poznałam wszystkich. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się. To byli naprawdę świetni ludzie. Cieszyłam się, że od razu mnie zaakceptowali. Byłam jedyną dziewczyną tutaj, ale jakoś mnie to nie krępowało. Ważne, że miałam fajne towarzystwo.
Następnego ranka wstałam przed 7. Wzięłam prysznic i umyłam włosy, które następnie wysuszyłam. Umyłam zęby, zrobiłam sobie kreskę eyelinerem i pozostało mi tylko się ubrać. Wyciągnęłam z szafy rzeczy (link), które już po chwili leżały na mnie. Wyszłam z pokoju. Gdy zamykałam drzwi na klucz z naprzeciwka wychodzili moi sąsiedzi. Uśmiechnęłam się promiennie do Zbyszka. Michała rzecz jasna zignorowałam.
 - Hej – przywitałam się.
 - Cześć, cześć – odparł Zibi. Jego ręka zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do mojego koku, który był w artystycznym nieładzie. To był efekt zamierzony, żeby nie było!
 - Nawet nie próbuj – zrobiłam unik. Zrobił smutną minkę i ruszył do przodu.
 - Jesteś wredna – powiedział, gdy staliśmy pod windą.
 - Dziękuję, staram się – wyszczerzyłam się i wcisnęłam odpowiedni guzik.
 - Dobrze ci idzie – dodał, gdy drzwi się otworzyły i weszliśmy do środka. Kubiakowi zdecydowanie nie na rękę było, że jego przyjaciel go ignoruje i woli rozmawiać ze mną. Przykro mi Michałku, jestem fajniejsza po prostu. 1:0 dla Blanki!
Weszliśmy na stołówkę, w której było na razie kilku siatkarzy oraz cały sztab szkoleniowy. Udaliśmy się w kierunku okienka, gdzie pani Basia wydawała śniadanie. Nigdy rano nie byłam zbytnio głodna, więc wzięłam sobie tylko trochę jajecznicy i tradycyjnie sok pomarańczowy. Zaczęłam kierować się w kierunku zapełnionego stolika, gdy zatrzymał mnie Zbyszek.
 - A gdzie ty się wybierasz?
 - Yyy, do stolika? – spytałam niemiło.
 - Chcesz z tymi sztywniakami siedzieć? No weź, chodź do nas – wziął ode mnie talerz i prowadząc za rękę, niczym małe dziecko zaprowadził mnie do stołu, gdzie siedział Igła, Kurek, Nowakowski i Zator. Po chwili przysiadł się też Michał. W końcu on i Zbyszek nierozłączni. Niestety. Usiadłam na krześle, witając się wcześniej z towarzyszami.
 - Smacznego – życzył wszystkim uprzejmy Piotrek.
 - Nawzajem – odparłam i włożyłam do buzi trochę jajecznicy.
 - Udław się jajem – wyszczerzył się Pit, a ja spojrzałam na niego spod byka. Wszyscy spojrzeli na niego, jak na niedorozwiniętego. – No co? Jak byłem mały, to tak w szkole mówili – odparł skruszony.
 - Ty to chyba często do pani psycholog musiałeś chodzić, co? Na każdej przerwie – stwierdził Zatorski i sam zaczął się śmiać z tego, co powiedział.
 - Jestem Paweł i jestem taki zabawny – stwierdził Igła, tak śmiesznie machając rękami. No i to w końcu było komiczne!

Zaraz po śniadaniu razem z Wojtkiem udaliśmy się odebrać nasze stroje. Jako oficjalny fotograf i jego nie mniej oficjalna asystentka należeliśmy do sztabu reprezentacji, więc musieliśmy mieć odpowiedni strój. Właściwie to dostaliśmy tylko koszulki polo z logiem Adidasa i flagą Polski. Była ona w kolorze czarnym. Te koszulki zawsze mieliśmy mieć na treningu i meczu. W sumie to nic strasznego przecież.
O 9 stawiliśmy się na dużej hali, która podzielona była na kilka sektorów. W każdym rozstawiony był inny, specjalistyczny sprzęt. Tyle piłek, ile tam było to na oczy nie widziałam. Kilka wielkich wózków, a w nich chyba z 40 żółto-niebieskich Mikas.
 - Tu można dostać oczopląsu od tych wszystkich piłek – powiedziałam do mojego ‘szefa’, otwierając szeroko oczy.
 - Przyzwyczaisz się – posłał w moją stronę ciepły uśmiech.
Usiedliśmy w rogu, by nikomu nie przeszkadzać. Andrea rozmawiał długo z chłopakami. Dawał im wskazówki, mówił o treningach, o pracy, co będą robić i ogólnie wszystkie te sprawy organizacyjne. Grupa była dość spora, a niektórzy byli tu pierwszy raz.
W końcu siatkarze zaczęli się rozgrzewać. Przez ponad pół godziny każdy indywidualnie wykonywał odpowiednie ćwiczenia. Zrobiłam im w tym czasie kilka zdjęć. Niektórzy mieli skupione miny, ale znalazły się wyjątki, które musiały coś odwalić. Kto nim był? Oczywiście Bartman i Igła we własnej osobie. Zaczęli robić głupie miny, udając idiotów. Poprosiłam ich delikatnie, aby skupili się na ćwiczeniach i choć udawali, że mnie nie widzą. Zgodzili się, ale im to nie wyszło. Rzeczywiście zaczęli udawać, że mnie nie widzą, ale robili to tak nieudolnie, ze idealnie nadali by się do ‘’Trudnych Spraw’. W sumie pewnie ten odcinek byłby hitem. Nie codziennie siatkarze grają w tak wspaniałych produkcjach telewizyjnych. Czuć ten sarkazm? Na całe szczęście Anastasi przywołał ich do porządku, więc spokojnie mogłam zająć się moją pracą.
Chodziłam tak pomiędzy siatkarzami i robiłam im zdjęcia. Miałam nawet Samojedkę z Karolem Kłosem. Tak, tym słynnym królem samojebek. Ale mnie zaszczyt kopnął! Ale wracając do tego mojego chodzenia. Idąc, w pewnym momencie potknęłam się o czyjąś nogę. Rzecz jasna runęłam jak długa na podłogę. Gdy usłyszałam ten charakterystyczny śmiech, to wiedziałam już, czyja to była kończyna. Całe szczęście, że aparat miałam zawieszony na szyi i nic mu się nie stało, bo sprawca wypadku już by nie żył. Odwróciłam się i wbiłam wściekłe spojrzenie na roześmianego Kubiaka. Cała sala nagle ucichła i jakby zamarła. Chwilę wcześniej sztab się na chwilę gdzieś zmył. Nie wnikałam po co, ale w sumie to lepiej, bo nie byłoby fajnie gdyby byli świadkami tej akcji.
 - Pojebało cię do reszty, Kubiak?! – warknęłam.
 - Moja wina, że nie patrzysz, jak idziesz? – odparł rozbawionym głosem.
 - Oh przestań – wywróciłam oczami z zażenowaniem. – Doskonale wiem, że zrobiłeś to specjalnie.
 - Tak? A masz na to jakieś dowody?
 - Dowody? Co ja, z ukryta kamerą mam łazić, czy co?
 - W takim razie niesłusznie mnie obrażasz. W dodatku przecież nic ci się nie stało – przewrócił oczami.
 - Gdybyś rozwalił mi aparat, to daję słowo, że reprezentacja straciłaby jednego przyjmującego – wycedziłam przez zęby.
W tym momencie usłyszałam gdzieś z oddali: ‘’Uuu, ossstraaa’’. Olałam to. Już miałam coś powiedzieć, ale poczułam, jak ktoś chwyta mnie w pasie i podnosi do góry, bym mogła stanąć na nogach. Odwróciłam się i tym kimś okazał się być Zbyszek.
 - Ty – tu wskazał na mnie – na tamten koniec sali. A ty – wskazał na Michała – na drugi koniec.
Ze spuszczonymi głowami udaliśmy się w wyznaczone miejsca. Czułam się, jak w przedszkolu, gdy pani wysłała mnie do kąta, bo nawrzeszczałam na inną dziewczynkę, a ona się popłakała. No, ale ona zabrała mi wtedy lalkę! Tak, tak, już od małego byłam taka rozwrzeszczana. Bardziej chyba wolę określenie ‘lubiąca walczyć o swoje racje’. Ładniej brzmi przynajmniej.
Za swoimi plecami słyszałam, jak wszyscy szeptali. Rzecz jasna komentowali tą sytuację. Z tego, co dowiedziałam się od Zbyszka, to on o moim konflikcie z przyjmującym powiedział tylko Igle i Bartkowi, więc dla reszty była to sensacja. Jeśli któryś jest szpiegiem Pudelka, to jutro będę na stronie głównej. Ale to nie była naprawdę moja wina. Mój charakter był silniejszy ode mnie. Kochałam się kłócić. No i byłam konfliktowa. Dlatego zawsze miałam dużo wrogów. Większą liczbę rzecz jasna stanowili pozytywni znajomi, czy przyjaciele, ale osób, z którymi żyłam w konflikcie miałam więcej, niż przeciętny człowiek. A Michał Kubiak był numerem 1 na tej liście.

Reszta treningu minęła spokojniej. Nie wchodziliśmy sobie z Kubiakiem w drogę. Gdy był czas to nawet trochę żartowałam sobie z Ignaczakiem i Bartmanem. Ostatnie 2,5godziny było naprawdę przyjemne. Zmęczeni siatkarze rozeszli się do swoich pokoi, gdzie jak mniemam brali prysznic. Pot lał się z nich strumieniami, więc jest to praktycznie pewne.
Pakowałam swój sprzęt do specjalnie do tego przeznaczonej torby. Zawsze robiłam to powoli i dokładnie. Układałam obiektywy, potem aparat. Po prostu to lubiłam. Wiem, wiem – to dziwne. Ale ja przecież nie należę do normalnych ludzi. Gdy miałam wychodzić zaczepił mnie Wojtek.
 - Możemy zamienić kilka słów? – zapytał. Pokiwałam twierdząco głową.
 - Jasne. Coś się stało?
 - To ty mi powiedz. Masz jakiś konflikt z Kubiakiem? – spytał. No głupie pytanie. Przecież to ślepy zauważy.
 - No niestety mam – westchnęłam i skrzyżowałam ręce w oczekiwaniu na dalsze pytania.
 - Wiesz, że to może przeszkadzać w waszej współpracy?
 - Ty mu możesz robić zdjęcia. Postaramy się nie wchodzić sobie w drogę i powinno być okej – wzruszyłam ramionami.
 - Ale gdyby…
 - Nie ma żadnego ‘ale’. Nie jestem jeszcze dyplomowanym fotografem, ale zawsze podchodzę do swojej pracy profesjonalnie. Wkładam w to całą duszę i serce. Jakiś jeden burak mi w tym nie przeszkodzi – powiedziałam stanowczo.
 - Dokładnie to chciałem usłyszeć – uśmiechnął się. – Artur miał rację. Masz zadatki na wielkiego fotografa. Nie zmarnuj tego.

 - Nie zmarnuję – uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z hali. Obiecałam sobie, że będzie tak, jak powiedziałam Wojtkowi. Taka szansa nie może przejść obok mnie. Muszę to wykorzystać i piąć się na szczyt. Nie tylko dla siebie, ale także dla mamy, bo to właśnie ona wszczepiła mi bakcyl fotograficzny. Też była fotografem. Robiła zdjęcia amatorsko, nie miała żadnego dyplomu. Miała mały zakład, ale po jej śmierci tata go sprzedał. Obiecałam sobie, ze będę rozwijać talent, który po niej odziedziczyłam i odkupię kiedyś ten budynek. Otworzę własny zakład fotograficzny. Tak, jak ona. Dla niej. 

_____________

Już za chwilę Polska - Holandia. Trzymam kciuki za naszych :)

1 komentarz:

  1. Boże. Jak ta Blanka jest do mnie podobna o.o tez kocham sie kłócić xd no cóż, taki charakter

    OdpowiedzUsuń