Zaparkowałam moje BMW na parkingu w Spalskim Centralnym
Ośrodku Sportu. Właśnie spełniało się jedno z moich marzeń. Spojrzałam
uśmiechnięta na budynek i wyszłam z samochodu. Z bagażnika wyjęłam moją
walizkę. Na pilocie od auta wcisnęłam guzik, który zatrzasnął wszystkie zamki i
wolnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia. Zameldowałam się w recepcji i
otrzymałam klucz do pokoju 202, w którym spędzę najbliższe tygodnie. Miałam
nadzieję, że będą to niezapomniane praktyki.
Pokój nie był duży. Wielkich rozmiarów było za to łóżko.
Miało długość ponad 2 metrów! Stało ono pod ścianą, a obok znajdowała się mała
szafka nocna, na której stała lampka. Obok było drugie łóżko, które rzecz jasna
będzie wolne. W końcu mieszkać miałam sama. Naprzeciwko znajdował się
telewizor, a obok niego szafa. Na wprost drzwi znajdował się balkon. Widok nie
był jakiś powalający, bo to tylko parking i drzewa. W końcu byliśmy w środku
lasu. Weszłam do łazienki, która była obok drzwi wejściowych, by zobaczyć jak
wygląda. Była niewielka. Duże lustro, umywalka, toaleta, prysznic. Podstawowe
wyposażenie. Ogólnie rzecz biorąc to moje małe mieszkanko było przytulne.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było wzięcie prysznicu.
Wygrzebałam kosmetyczkę z torby i poszłam z nią do łazienki. Umywalka była
wtopiona w blat, który służył mi jako półka, na której poustawiałam wszystkie
kosmetyki. Pominęłam szampon i żel pod prysznic, które położyłam na półeczce
pod prysznicem. Umyłam się i owinięta ręcznikiem poszłam szukać jakiś rzeczy do
ubrania. Jako, iż było ciepło to postawiłam na wygodny top (link) i rurki
(link). Na nogi założyłam swoje ulubione baleriny (link). Następnym krokiem
było rozpakowanie się. Chciałam mieć to już z głowy. Otworzyłam szafę na
oścież. Jedna jej połowa składała się z samych półek, a na drugiej był drążek,
a na nim puste wieszaki. Poukładałam wszystko tak, aby łatwo było mi to potem
wyciągać. Walizkę ustawiłam na jej dnie. No to byłam gotowa do pracy.
Nadszedł czas bym poszła się zameldować u mojego
przełożonego. Zadzwoniłam do niego z pytaniem, gdzie go znajdę. Odparł, że
pokój 105. Schodami zeszłam 2 piętra niżej i zapukałam do odpowiednich drzwi.
Otworzył mi Wojtek. Przy naszym pierwszym spotkaniu przeszliśmy na ‘ty’, żeby
się łatwiej pracowało. Zaprosił mnie do środka i zaczął wyjaśniać, czym
będziemy się zajmować.
- Tutaj masz
organizację dnia – podał mi jakąś kartkę. – My uczestniczymy tylko w jednym
treningu w ciągu dnia żeby im nie przeszkadzać. O 8 jest śniadanie, o 15 obiad,
a o 19 kolacja. Masz tam rozpisane, kiedy jest czas wolny. Możesz robić co
chcesz. Siedzieć w pokoju, iść na spacer, pojechać do miasta. Cokolwiek. W
weekendy możesz zostać tutaj, ale raczej większość korzysta z dni wolnych i
wracają do domów na tą chwilę. Zrobisz, jak będziesz chciała. Pocztą
elektroniczną prześlę ci hasło do oficjalnej strony reprezentacji i ośrodka w
Spale. Dziennie będziemy tam wrzucać tak po 5 zdjęć. Mało, ale potem zrobi się
z tego cała masa. Pokażę ci na początku, jak się to robi, a potem będziesz się
zajmować tym ty. Ja mam masę papierkowej roboty, więc dobrze, że mam ciebie do
pomocy. Gdy już wszyscy siatkarze zameldują się w ośrodku musimy zorganizować
sesję. Każdemu zrobimy zdjęcie, które potem będzie widniało na oficjalnych
stronach różnych federacji i innych takich. Co jeszcze mam ci powiedzieć –
zamyślił się. –A, tak! Zaraz idziemy na obiad, gdzie poznasz cały sztab
szkoleniowy. Nie stresuj się.
Uważnie go słuchałam i przytakiwałam na każdą informację,
którą przyswoiłam. Było tego sporo, ale łatwe do ogarnięcia. Już nie mogłam się
doczekać pierwszego treningu. Aż rozpierała mnie energia! Byłam jak najbardziej
gotowa do pracy.
- Słyszałem, że
jesteś strasznie wesołą gadułą, więc łatwo dogadasz się z chłopakami – puścił
mi oczko.
- Mam taką
nadzieję – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół, na stołówkę.
Zajęliśmy duży stół pod oknem, wcześniej udając się do kucharki. Dziś serwowano
zupę pomidorową, a na drugie zrazy w jakimś sosie plus ziemniaki i surówka. Po
długiej podróży byłam głodna, więc zabrałam się do jedzenia. Po chwili zaczęli
do nas dołączać członkowie sztabu szkoleniowego. Poznałam fizjoterapeutów,
lekarzy, trenerów i w ogóle wszystkich, którzy tu pracowali. Byli to naprawdę
mili ludzie i przyjęli mnie od razu, jak swoją. Najbardziej cieszyłam się z tego, że poznałam samego Anastasiego. To
był dopiero zaszczyt! Niektórzy cieszą się, jak zobaczą jakiegoś znanego
polityka, ja jednak bardziej ceniłam sportowców. Oni przynajmniej coś robili
dla tego kraju.
Siedziałam w pokoju i rozmawiałam na skype z moimi
przyjaciółkami. Opowiadałam im, jak tu jest, kogo poznałam i że fantastycznie
się czuję. Byłam w siódmym niebie. Blondynki strasznie mi zazdrościły, ale z
drugiej strony były szczęśliwe, że moje marzenie się spełniło. Wspierały mnie,
jak nikt inny. Musiałam jednak zakończyć tą konwersacje, gdy przeczytałam SMSa,
który właśnie mi przyszedł.
- Sorki
dziewczynki, ale muszę się zmywać. Zibi się właśnie zameldował i wręcz rozkazał
mi się z nim przywitać – zaśmiałam się.
- Jasne, leć, leć
– powiedziała Sylwia.
- Wcale nie
czujemy się mniej ważne – dodała Daga z udawaną pretensją.
- No cóż, przecież
wiecie, że was nie znoszę i chcę jak najszybciej się od was odczepić – puściłam
im oczko.
Po chwili śmiechu rozłączyłyśmy się. Zamknęłam laptopa i
ruszyłam w kierunku schodów. Bartman napisał mi, że znajduje się w recepcji. Po
tym spotkaniu miesiąc temu regularnie się kontaktowaliśmy. Spotkaliśmy się parę
razy. Nawet poznałam jego dziewczynę. Asia była naprawdę bardzo fajna i cieszę
się, że się z nimi zaprzyjaźniłam. Zbyszek był dla mnie, jak brat. Zawsze
pomógł, doradził. Mogłam na niego liczyć w każdej sytuacji, mimo że znaliśmy
się krótko. Właściwie dogadałam się z nimi tak szybko, jak było to z Sylwią i
Dagą. Best Friend Forever, jak to mawia dzisiejsza młodzież!
Zeszłam na dół i zaczęłam się rozglądać. Niemal od razu
zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy odbierają klucze od recepcjonistki, która
była wniebowzięta, że stoją przed nią ci wspaniali siatkarze. Po jej minie
wywnioskowałam, że bardziej to jej o wygląd raczej chodzi.
Chrząknęłam znacząco, by dać znać o swoim istnieniu
tutaj. Pierwszy odwrócił się Zibi. Uśmiechnął się szeroko. Podeszliśmy do
siebie i już po chwili tonęłam w jego uścisku.
- Zibi, bo mnie
udusisz – powiedziałam takim głosem, jakby mi tlenu brakowało. Od razu mnie
puścił.
- Stęskniłem się
po prostu, noo – odparł skruszony. – Miałem cię jeszcze od Aśki uściskać.
Po tych słowach znowu zaczął mnie zgniatać.
- Debil –
uderzyłam go w ramię, kiedy mnie puścił.
- Idziesz,
Bartman? – usłyszeliśmy czyjś głos. Tak bardzo nielubiany przeze mnie głos.
- Ciebie też miło
widzieć, Michale – odparłam z sarkazmem, uśmiechając się szeroko. Rzucił kilka
przekleństw pod nosem i nacisnął przycisk windy. Wsiedliśmy do niej w trójkę. O
jedną osobę za dużo, jak dla mnie, no ale musiałam jego obecność jakoś znieść.
Spotkaliśmy się przypadkiem kilka razy w ciągu ostatniego miesiąca i zawsze
kończyło się to, jak i zaczynało kłótnią. Nie znosiliśmy się nawzajem. Zbyszek
próbował nas jakoś pogodzić, ale jak do tej pory mu się nie udało i nie zanosi
się na zmianę.
- Który masz
pokój? – zapytałam przyjaciela.
- Który mamy
pokój? – spytał bruneta.
- 203.
- 203 –
wyszczerzył się.
- To witam miłego
sąsiada – uśmiechnęłam się. – I tego niemiłego.
- Za jakie
grzechy? – jęknął Kubiak.
- A ty przypadkiem
nie jesteś ateistą? – spytałam, unosząc jedną brew. Posłał mi piorunujące
spojrzenie.
- A wy znowu? –
jęknął atakujący.
- Jak widać –
wzruszyłam ramionami.
- Może wspólna
praca was pogodzi, hm? – zapytał z nadzieją.
- Ja mam tylko
nadzieję, że ta tam – tu wskazał palcem na mnie – nie będzie mi w drogę
wchodzić.
- Mogę powiedzieć
to samo o tym tam – wskazałam palcem jego. Przez chwilę mierzyliśmy się
wzrokiem, dopóki drzwi windy nie otworzyły się. Wyszliśmy z pomieszczenia i
skierowaliśmy się do swoich pokoi.
- Wpadnę do ciebie
zaraz – oznajmił ZB9 i zniknął za drzwiami pokoju 203. Zrobiłam to samo.
Po 15 minutach ten wielkolud bez pukania wlazł mi do
pokoju i tak po prostu wepchnął się na łóżko obok mnie. Prawie przez niego
spadłam, ale kogo to obchodzi przecież.
- Nie za wygodnie
ci? – spytałam, gdy zaczął się rozpychać, szukając wygodnej pozycji.
- Ty mi trochę
przeszkadzasz, ale w ostateczności mogę się trochę pomęczyć – odparł i
uśmiechnął się przy tym łobuzersko. Uderzyłam go lekko w ramię.
- Debil z ciebie –
powiedziałam.
- Uważaj, to
zaraźliwe jest. W sumie to już ci się udzieliło – puścił mi oczko, a ja tylko
wywróciłam oczami.
- Polska kadra
narodowa schodzi na psy.
- Ja rozumiem, że
nie lubisz Michała, ale nie musisz go cały czas obrażać.
- Wyjątkowo
mówiłam o tobie, Zbysiu – wystawiłam mu język.
- Z kim ja się
zadaję? – spytał retorycznie, kierując wzrok w kierunku nieba. – Dobra, nie po
to tu przyszedłem.
- W takim razie
słucham, po co? – mówiąc to, zmieniłam sobie pozycję, siadając po turecku obok
siatkarza.
- Jak ci się
podoba w Spale? – spytał.
- Jak na raziem to
tu jest genialnie – rozmarzyłam się.
- Zobaczysz, jak
reszta przyjedzie. Wtedy to dopiero zajebiście będzie – wyszczerzył się.
- Ale oni są
fajniejsi od Kubiaka, prawda? – zrobiłam maślane oczka.
- Czemu ty go tak
nie trawisz, co? – westchnął.
- No jakbyś nie
wiedział – burknęłam.
- Ale to było
miesiąc temu. Dalibyście już spokój. Na początku mnie to bawiło, ale teraz mam
tego po dziurki w nosie.
- Sorry, ale on
przy każdym spotkaniu utwierdza mnie w tym, że jest jakimś zadufanym burakiem.
- Nie jest nim –
odparł stanowczo.
- Może przy tobie.
Kiedyś myślałam, że to naprawdę spoko facet. Taki się przynajmniej wydawał w
wywiadach. Ale na żywo to… - nie dokończyłam, bo przerwało mi pukanie do drzwi.
Zdziwiłam się, ale poszłam otworzyć. Na korytarzu stali uśmiechnięci Kurek i
Ignaczak.
- Witamy, witamy.
My tylko sąsiadów poznajemy – wyszczerzył się Igła. Stałam tam taka
zdezorientowana, dopóki Bartman mnie nie szturchnął. Nawet nie zauważyłam
momentu, gdy się koło mnie znalazł.
- Widzę, że
Zbyszek nie próżnuje i poznaje nową siłę w sztabie – zaśmiał się przyjmujący.
- A czy ty
przypadkiem Zbyszku, nie masz dziewczyny? – spytał podejrzliwie Libero.
- Ja już naszą
panią fotograf znam od dawna, chłopcy – odparł dumnie Zbigniew i objął mnie
ramieniem. Szybko zrzuciłam jego rękę.
- Fuj! Zabieraj tą
łapę, bo jeszcze jakiegoś tyfusu dostanę – skrzywiłam się. Moja reakcja
spowodowała wybuch śmiechu na dwóch przybyłych gościach. Jedynie Bartman zrobił
naburmuszoną minę.
- Czekaj, czekaj –
zamyślił się Ignaczak. – Już wiem! To ty jesteś tą, która tak pojechała naszemu
Dzikowi.
Kurkowi zaświeciły się oczy, gdy to usłyszał.
- To ona? – spytał
cicho.
Nie wiedziałam, że zrobiłam taką sensację w świecie
siatkarskim.
- Blanka Kamińska,
miło mi – wystawiłam rękę na powitanie. Byłam z deka zdezorientowana. Zbyszek
to miał stanowczo za długi język.
- To mi jest miło!
Odkąd Zibi mi o tobie opowiedział, to chciałem cię poznać! – ucieszył się Igła i
uścisnął mi dłoń. – Krzysztof Ignaczak, ale mów mi Igła.
- A ja to Bartek
Kurek – przywitał się również ten wyższy. Wow, na żywo to on był naprawdę
ogromny. Aż bałam się spotkać Możdżonka.
- Mów mu Siurak –
wyszczerzył się niższy, za co został zgromiony spojrzeniem.
- Osobiście wolę
mówić po imieniu – powiedziałam, za co Bartek posłał mi wdzięczne spojrzenie.
- Jak coś, to ja
mieszkam z Łukaszem w 204. Znaczy chwilowo jestem sam, ale za jakiś czas mój współlokator tutaj dotrze. A
Bartek mieszka z Jaroszem w 201. Zajebiście jest być sąsiadami, co nie? –
wyszczerzył się. Nawijał, jak mała katarynka. Już uwielbiam tego gościa! W
sumie, to ja go uwielbiałam już wcześniej.
Rozdział bajka. Czemu ja nie umiem tak pisać :(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam/ Niezwyciężona
Co robisz źle?! Ty wszystko robisz doskonale! ;D
OdpowiedzUsuń